Bonus :)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oparłam głowę o zagłówek kanapy. Jeden szpital z głowy. Zerknęłam na adres drugiego. Nie był daleko, a kojarzę, że po drodze jest Lidl. Dwie pieczenie na jednym ogniu. Trzy, jeśli liczyć uwolnienie się od durnej melodii infolinii.

Wstałam, szybko ubrałam kurtkę i kask, chwyciłam kluczyki i zbiegłam na dół po schodach. Wsiadłam na Vespę i ruszyłam spod bloku z warkotem silnika.

Pod Lidlem byłam kilka minut później. Zaparkowałam niedaleko wejścia i szybko schroniłam się w ogrzewanym wnętrzu sklepu.

Zabrałam koszyk i z delikatnym uśmiechem na ustach zaczęłam przechadzać się między półkami, wybierając potrzebne mi produkty.

Obok wystawy z pieczywem na chwilę zagapiłam się na promocję na grahamki i wpadłam na innego klienta.

— Och! Najmocniej przepraszam. — Kucnęłam i podniosłam papierową torebkę z bułkami, którą nieznajomy upuścił. Wstałam i podałam mu jego zakupy. Uniosłam wzrok, by objąć spojrzeniem jego twarz, jednocześnie zauważając, że dystans między nami jest niepokojąco mały.

Był to chłopak mniej więcej w moim wieku, z kruczo czarnymi włosami w ciemnej bluzie z kapturem. Najwięcej uwagi przykuwały jednak jego lodowato niebieskie oczy.

— Naprawdę nie chciałam na pana wpaść... — kontynuowałam nieskładne przeprosiny, gdy nieznajomy mi przerwał.

— Hope?

Zmarszczyłam brwi.

— Znamy się? — spytałam, skonfundowana.

— Hope, to ja. — Jego bladą twarz rozjaśnił uśmiech. — Jake.

Rozchyliłam usta jak ryba szukająca powietrza. Kompletnie zabrakło mi słów.

— To... to ty?

Moje oczy się zaszkliły. Z niedowierzaniem chwyciłam jego twarz dłońmi, chłopak objął mnie w talii. Studiowałam każdy detal jego twarzy. Czarne włosy, trochę opadające na blade czoło. Zarysowana szczęka i pełne usta. I te jasne jak lód niebieskie oczy, w których chciałam utonąć, a które, mimo iż widziałam go pierwszy raz, wydawały mi się tak bardzo...

Znajome.

Jake uśmiechnął się i złączył nasze usta w pocałunku. Przymknęłam oczy, a świat dookoła nas zniknął.

Przez ten krótki moment byliśmy tylko my.

Oderwałam się od niego tylko dlatego, że zabrakło mi tlenu, ale wcale nie powiększyłam odległości między nami. Wręcz przeciwnie, mocno go objęłam, by już nigdy więcej nie wymsknął się z moich ramion.

— Co ty tu robisz? — wymamrotałam w jego bluzę.

— Szukałem cię — powiedział. — Chociaż przyznam, iż inaczej wyobrażałem sobie nasze pierwsze spotkanie. Lokalizacja jest przypadkowa.

Zaśmiałam się.

— Myślę, że ujdzie.

— Zdecydowanie. — Ponownie się uśmiechnął. — Wystarczy, że ty tu jesteś.

Jednak już po chwili oznaki rozbawienia zniknęły z jego twarzy.

— Hope, sytuacja jest poważna — powiedział. — Urząd skarbowy jest na moim tropie, nie jestem już tutaj bezpieczny.

— Urząd skarbowy? — Uniosłam brew. — A nie FBI?

Machnął ręką.

— Tych idiotów już dawno zgubiłem.

Złapał obie moje dłonie w swoje i lekko ścisnął. Przygryzł wargę, jakby się wahał, ale powiedział:

— Hope, FBI ściga mnie za różne przekręty finansowe i oszustwa podatkowe. Jeżeli dotrze do mnie skarbówka czy ZUS...

— Już po tobie — dokończyłam, rozumiejąc wreszcie powagę sytuacji. — Co teraz zrobimy?

Jake! Czemuż ty jesteś Jake? dodała moja podświadomość z przekąsem. Wyrzecz się swego rodu, rzuć to w cholerę i wyjedź...

Chwila.

— Jake! — Ścisnęłam jego ręce z podekscytowaniem. — Wiem co zrobimy!

— Naprawdę?

— Wyjedźmy do Monako! Tam nie ma podatków od 1869. Skarbówka nigdy cię nie znajdzie.

Twarz Jake rozpromieniła się.

— I za to cię kocham. — Zarumieniłam się, a on dodał: — Ale nie mamy pieniędzy.

Westchnęłam z frustracją i już miałam coś powiedzieć, gdy zawibrował mój telefon.

— Poczekaj, odbiorę — powiedziałam, wyjmując urządzenie.

Jessy: Hope!

Jessy: OMG

Jessy: Hannah właśnie została zamordowana!!! 😱

Jessy: Nie złapali jeszcze sprawcy, ale podejrzewają Cleo

Hope: Naprawdę?

Jessy: Tak!! Jej odciski palców są na narzędziu zbrodni

Jessy: Ale oczywiście tego nie wiesz ode mnie 🤫

Hope: Jasne 😉

Podniosłam wzrok na Jake'a.

— Mam rozwiązanie — odparłam z dumą.

— Tak?

— Hannah właśnie została zamordowana — powiedziałam. — Musisz zhakować jej konto bankowe i zabrać jej pieniądze. O wszystko posądzona zostanie Cleo i tak ją o to podejrzewają.

— Mam okraść własną siostrę?

— To suka. — Wzruszyłam ramionami.

— W sumie masz rację — zgodził się. — Chodź, laptop mam w samochodzie.

Wyszłam razem z Jake'm ze sklepu, kompletnie zapominając o zakupach. Atak hakerski zajął może dwadzieścia minut, potem jeszcze dziesięć na zarezerwowanie biletów i już po chwili jechaliśmy autostradą w stronę katowickiego lotniska.

Już wieczorem wylądujemy w Monako i Jake w końcu będzie bezpieczny. Westchnęłam z ulgą i oparłam się o okno, nie mogąc doczekać się opalania się w słońcu i kąpieli w morzu.

— Kocham cię — rzuciłam do Jake'a, zanim monotonność autostrady sprawiła, że zapadłam w sen.

***

Oto najlepszy comeback na polskim Wattpadzie jaki widziały wasze śmiertelne oczy!

Witam ponownie!

Oto krótki one-shocik dla Anayame_Me, , i , które podsunęły mi pomysły na to wspaniałe przedsięwzięcie.

Tym razem jednak żegnamy się w tej książce na dobre, moi kochani :')

Do zobaczenia w innych moich dziełach!

~tricky


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro