Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mia z uśmiechem weszła do bazy głównej, jak zaczęła nazywać niewielką klasę w podziemiach przeznaczoną dla osób piszących szkolną gazetkę. Od razu położyła jeden z kubków na biurku przed Dylanem.

- Hej, przyniosłam ci kawę- rzuciła ciemnowłosa, zajmując swoje miejsce.

- Widzę. Doceniam gest, ale wiesz, że nie musisz tego robić?- spytał brunet, obrzucając ją spojrzeniem, którego nie potrafiła jednoznacznie określić. Był zdziwiony, pozytywnie czy negatywnie, a może uważał, że niepotrzebnie stała w gigantycznej kolejce na stołówce? Czy nie mógł po prostu podziękować jak zrobiłaby to każda inna osoba na jego miejscu?

- Ale chcę- zaprotestowała Sanchez. Cały czas starała się jakoś zrewanżować Dylanowi za bójkę z Blake'iem. Już nie mówiąc o siniakach, które dokuczały mu przez kilka dni, Cooper miał rozmowę z dyrektorem. Nie zdradził, czego dotyczyła. Niezależnie od tego ile razy wracała do tematu, nigdy nie doczekała się odpowiedzi. Za każdym razem ją zbywał. Jednak Mii udało się zdobyć kilka przecieków od profesora, z którym rozmawiała pod gabinetem pielęgniarki. Ostatecznie zarówno Dylanowi jak i Blake'owi się oberwało. Callawayowi z oczywistych względów bardziej, ale Cooperowi też, bo to on wywołał bójkę. Nie wiedziała co dokładnie zakładała jego kara, ale próbowała mu ją zrekompensować. Była mu bardzo wdzięczna. Poza tym Blake faktycznie miał złamany nos. Świetnie wiadomość, co nie?

- Okej, rób jak chcesz. I tak jesteś zbyt uparta, żeby ktokolwiek mógł wpłynąć na zmianę twojej decyzji- wzruszył ramionami brunet, nie wydając się z tego powodu szczególnie smutny czy zły. Spójrzmy prawdzie w oczy. Czy komukolwiek przeszkadzałaby kawa z dostawą, biorąc pod uwagę ogromne kolejki? Raczej nie.

- Cieszę się, że w końcu to do ciebie dotarło. Pisałeś, że masz pilną sprawę. Co się stało?

Sanchez tego dnia doznała szoku. Tego dnia zobaczyła na własne oczy wiadomość do Dylana. Brunet napisał do niej SMS'a, chociaż na początku twierdził, że "nie lubi tego typu komunikacji". Dlatego poza kawą nie zrobiła żadnego postoju i przyszła tutaj najszybciej jak to było możliwe. To musiało być coś ważnego, skoro zdecydował się na tak nietypowy dla niego krok.

- Tak. Pomyślałem, że możemy napisać tekst o bójce mojej i Blake'a.

Może jednak poważniej uderzył się podczas bójki w głowę? Najpierw SMS, a teraz złamanie podstawowej zasady dobrego dziennikarstwa, czyli obiektywizmu. Ciemnowłosa spojrzała na bruneta pytająco.

- Nie sądzę, żebym musiała ci przypominać pewne szczegóły, ale... Ty brałeś udział w bójce, a ja... Stanąłeś w mojej obronie. Żadne z nas nie nadaje się na pisanie tego tekstu. To byłoby bardzo subiektywne.

Nieprofesjonalne, dodała w myślach, ale nie zdecydowała się powiedzieć tego na głos. Rozumiała, że ten temat mógłby być interesujący dla czytelników. Jednak to nie zmieniało faktu, że obydwoje byli w to zamieszani. Nie powinni pisać na ten temat artykułu.

- Wiem, że to dość ryzykowne i tekst tak czy siak byłby subiektywny, ale kusi mnie, żeby go napisać. Wyobraź sobie minę Callawaya.

Sanchez mimowolnie uniosła kąciki ust do góry. Nie musiała sobie tego specjalnie wyobrażać. Niemal od razu po słowach Coopera w jej głowie pojawił się obraz wykrzywionej w gniewie twarzy Blake'a. Nie ukrywała, że chętnie zrobiłaby mu na złość. Ciągle nie potrafiła sobie wybaczyć tamtej chwili słabości, gdy nie umiała się obronić. Nigdy więcej do czegoś takiego nie doprowadzi.

- Podoba mi się ten plan. Będzie totalnie wkurwiony. Poza tym kto powiedział, że prasa ma być obiektywna? To znaczy, rozumiem, że w niektórych sprawach to jest konieczne. Ale w przypadku footballistów znamy prawdę, a chyba właśnie o to chodzi. Żeby przekazywać prawdę i mówić o ważnych sprawach- powiedziała Mia.

- Dobre spostrzeżenie. Trudno się z tobą nie zgodzić. Czyli w to wchodzisz? Wiesz, że tylko pogorszymy tym sytuację z drużyną footballą? Jeśli nie chcesz, mogę napisać ten tekst sam, ewentualnie pominąć twoje nazwisko pod spodem. Nie musisz w tym brać udziału.

- Nie. Chcę, żeby moje nazwisko się tam znalazło. Wiem na co się piszę i nie mam z tym problemu- oznajmiła ciemnowłosa. Wiedziała, że jeśli po raz kolejny dojdzie do konfrontacji, tym razem znajdzie odpowiednie słowa. Nie będzie milczeć i słuchać jak ją obraża i zarzuca jej, oczywiście niesłusznie, kłamstwo. Odtwarzała w głowie tamtą sytuację tyle razy, że wręcz żałowała swojej bierności. Mogła użyć tylu fajnych ripost. Poniekąd specjalnie prowokowała kolejną kłótnię, ale Dylan nie musiał o tym wiedzieć. To ona musiała zmierzyć się z Blake'iem, tym razem bez pomocy.

- Skoro tak uważasz. Ostrzegałem cię. Masz jakiś pomysł na ciekawy nagłówek?

Mia zamyśliła się na moment, zastanawiając się co mogłoby przyciągnąć potencjalnych czytelników. Bójka w szkole była dość powszechnym zjawiskiem. Nie zawsze ingerowali w nie nauczyciele... Zdarzały się przypadki, że ktoś szedł do pielęgniarki z podbitym okiem i twierdził, że się przewrócił, co było fizycznie niemożliwe. Jak można przewrócić się i podbić sobie przy tym oko? Ciemnowłosa nie wiedziała jaki to musiałby być upadek. W każdym razie to musiało być coś krótkiego, wiele osób z automatu omijało dłuższe tytuły. Nie zawsze słusznie, ale tak było.

- Może "kapitan drużyny footballowej pobił się z redaktorem szkolnej gazetki"?- zaproponowała Sanchez po chwili. Nie wiedziała czy ten tytuł nie był zbyt wymowny. Od razu sugerowałby, że autor tekstu uczestniczył w tym wydarzeniu. Czy tego chciał Dylan?

- Podoba mi się- stwierdził brunet ku jej zdumieniu. Ktoś go tego dnia podmienił? Cooper był zbyt ugodowo nastawiony. Nie chciał się z nią kłócić czy co?

- Nazwanie ciebie redaktorem szkolnej gazetki?- rzuciła, nie mogąc się powstrzymać. Nie chciała go denerwować. Zwłaszcza teraz, jak zaczęli się dogadywać. To po prostu było silniejsze od niej. Na początku zachowywał się jakby wszystko kręciło się wokół niego i jeszcze nie zawsze potrafiła przestawić się na tego nowego Dylana, który ją uratował.

- Miałem na myśli całość, ale chciałbym być w przyszłości redaktorem własnej gazety. Ewentualnie dziennikarzem śledczym Timesa. A ty? Myślałaś o swojej przyszłości w dziennikarstwie?

- Pewnie, chociaż bardziej widziałabym się w Manhattan's Skylight. Skylight jest stosunkowo nowe, ale już niemal dorównuje Timesowi. W przyszłości na pewno ich pokona- odpowiedziała natychmiastowo Mia. Nie musiała się zastanawiać nad odpowiedzią. Myślała o tym tyle razy... Nawet wyobrażała sobie siebie w nowoczesnym, przestronnym biurze znajdującym się wysoko nad miastem, w wieżowcu redakcji. Kto wie, może kiedyś uda jej się tam dostać pracę i rozwinie swoją karierę?

- Tak myślisz? Times to klasyk. Wszyscy go znają. Nie bez powodu utrzymują się od lat, ciągle trzymając najwyższy poziom artykułów.

Ciemnowłosa od razu wyraziła swój sprzeciw. Każdy mógł mieć własną opinię, ale uważała, że bardziej imponujący był rozwój Skylight. Na początku redakcja zajmowała kilka biur na parterze wieżowca, który obecnie posiadają w całości. Teraz są drugą największą redakcją w Nowym Jorku i nie brakuje im wiele, żeby przebić Timesa. To jest niezwykłe. Poprowadzić firmę do tak wielkiego sukcesu mógł jedynie geniusz. Mia miała nadzieję, że kiedyś będzie miała okazję poznać właściciela redakcji. To byłoby spełnienie jej marzeń, tuż po dostaniu posady oczywiście.

- Chyba zeszliśmy z tematu- zwrócił uwagę Cooper po trwającej dłuższą chwilę dyskusji. Gwoli ścisłości, nie kłócili się. Po prostu wymieniali się nieco odmiennymi zdaniami na dany temat. Co ciekawe, Dylan nie wydawał się tym faktem ani trochę zirytowany. Nawet lekko unosił kąciki ust.

- Tak, ale to twoja wina. Sam zacząłeś temat planów na przyszłość. W moim przypadku to temat rzeka. Lepiej go nie poruszać, jeśli mamy coś innego do omówienia. To na czym skończyliśmy?

- Na nagłówku." Kapitan drużyny footballowej pobił się z redaktorem szkolnej gazetki".

- Wiem, że do zakończenia jeszcze sporo, ale możemy wspomnieć pod koniec temat listy? No wiesz, napisać, że ciągle badamy sprawę i szukamy kolejnych dowodów?

- Koniecznie. Uczniowie Madison muszą wiedzieć, że sprawa listy nie jest zakończona z powodu bierności dyrekcji. Dowiemy się o co w tym chodzi.

Mia uśmiechnęła się. Nie miała pojęcia co się stało z Dylanem. Tak czy siak, lubiła tę jego nową, bardziej skłonną do współpracy wersję. W takich momentach potrafił być wyjątkowo sympatyczny.

*****

Ciemnowłosa wróciła do pokoju w naprawdę dobrym humorze. Thalia i Lila akurat grały w karty, więc od razu zaproponowała jej udział w następnej rundzie. Mimo początkowego oporu, Sanchez zgodziła się dołączyć do gry.

- Musisz mi jakoś pomóc, Mia- odezwała się Lila, konspiracyjnie ściszając głos.- Ona pokonała mnie już trzy razy i zaraz będzie czwarty... Nie pozwolę jej wygrać pięć razy z rzędu. Sojusz?

Ciemnowłosa odpowiedziała równie cicho co jak jej współlokatorka. Zgodziła się. Czemu nie?

- Słyszałam- oznajmiła Thalia, wytykając je palcem.- Sojusz jest wbrew zasadom. Jak możecie spiskować przeciwko mnie?

Zadając pytanie, Thalia użyła najbardziej niewinnego tonu na jaki ją było stać. Sanchez z trudem powstrzymała się przed parsknięciem śmiechem. Za dobrze znała swoją współlokatorkę, żeby w coś takiego uwierzyć.

- Nie widziałam tutaj żadnego spisku- zaoponowała Lila, wymieniając z Mią porozumiewawcze spojrzenie, które znaczyło "sojusz trwa".- A ty Mia?

- Ja też nie- wzruszyła ramionami ciemnowłosa, udając powagę.

- Tak, jasne- mruknęła Thalia, kręcąc głową. Nie uwierzyła im. Trudno.- Wiecie co? Pokonam waszą twójkę bez względu na sojusz. To będzie dopiero sukces.

- O ile ci się uda- wtrąciła Sanchez. Chyba nie przegrają we dwie? Miały z Lilą przewagę. Ciemnowłosa zerknęła na jasnowłosą, a ta wcale nie była taka pewna wygranej.

- Dobra jest. Będzie ciężko- szepnęła Lila ledwie słyszalnie. Tymczasem Thalia zaczęła rozdawać karty.

- No i wygrany ma pierwszeństwo do łazienki wieczorem- powiedziała Thalia z pełnym zadowolenia uśmiechem. Była strasznie pewna swojej wygranej, co zaniepokoiło Mię. Jeszcze z nimi dwoma nie grała. Czy to możliwe, że brunetka była aż tak dobra? Dobrze byłoby wygrać, bo Thalia zajmowała łazienkę na co najmniej godzinę, co było nieco kłopotliwe w przypadku trzyosobowego pokoju.

- Nie ustalałyśmy, że gramy o coś. To nie jest sprawiedliwe- obruszyła się Lila.

- Wasz sojusz nie jest sprawiedliwy. Gracie we dwójkę na mnie. Zakład z łazienką zostaje.

- No dobra.

- Tak w ogóle to długo zajęło ci to spotkanie z Dylanem- zwróciła uwagę Thalia, wykładając kartę na stos.

Mia wzruszyła ramionami. Czas poświęcony na gazetkę nie był dla niej stracony, chyba że chodziło o prezentację podsumowującą. To była kompletna strata czasu. Ostatnim razem z trudem nie zasnęła. Naprawdę niewiele brakowało, żeby głowa poleciała jej w dół, a powieki tak bardzo jej ciążyły... W każdym razie pisanie tekstu z Dylanem nie było stratą czasu. Podobał jej się jego styl pisania, chociaż z oczywistych względów wolała swój. Miał w sobie tego pazura, którego brakowało brunetowi. Póki co przemilczała ten temat, ale zastanawiała się czy go z nim nie poruszyć. Może jednak jeszcze się z tym wstrzyma. Nie wiedziała czy zmiana w zachowaniu była tylko tymczasowa czy na stałe.

- Pisaliśmy tekst. Niedługo będziecie mogły go przeczytać na stronie. Powiem wam tyle, że jest mocny i skończy się aferą.

- Czekaj. Pisaliśmy? Czy ty użyłaś liczby mnogiej? Cooper pozwolił ci na wspólne pisanie tekstu?- zdziwiła się Lila.

- Wiedziałam, że coś z tego będzie. Gość obronił cię przed Blake'iem i dla ciebie wdał się w bójkę. Podobasz mu się- stwierdziła Thalia, podkreślając słowa "dla ciebie".

Ciemnowłosa otworzyła oczy szerzej z zaskoczenia. Zachłysnęła się powietrzem.  Przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć. Zdaniem jej przyjaciółki ona i Dylan mieliby być parą? Nie wyobrażała sobie Coopera jako romantycznego goście przygotowującego kolacje ze świecami. W ogóle Dylan i określenie romantyzm się wykluczały. Po pierwsze nigdy nie myślała o nim w ten sposób. Po drugie nie wyobrażała sobie, żeby ktoś taki jak on zlekceważył podstawową zasadę w redakcji - zero romansów. Po trzecie jeśli by się pokłócili, to by oznaczało koniec współpracy z gazetką. Nie chciała takich komplikacji. Bądźmy szczerzy, Dylan był zbyt zapatrzony w siebie, żeby móc stworzyć fajny związek. To by się nigdy nie udało.

- Nie sądzę. Chodziło o sprawy gazetki, o których aktualnie nie mogę wam powiedzieć. Chcę żebyście najpierw na własne oczy zobaczyły tekst. To będzie bomba.

- Wykręcasz się od odpowiedzi, zasłaniając się sprawami gazetki. Ja i tak myślę, że będziecie razem- zapowiedziała brunetka.

Małe szanse, pomyślała Mia. Właściwie bliskie zeru. Chciała pisać dla szkolnej gazetki, a związek z Dylanem wszystko by skomplikował. Przez jakiś czas może byłoby w porządku, ale na dłuższą metę to by nie wyszło. Pisanie było dla niej ważniejsze niż związki. Zwłaszcza po incydencie z Blake'iem. Nie ciągnęło jej do kolejnego rozczarowania.

Po kilku minutach okazało się, że przegrały. Pomimo sojuszu, Thalia je pokonała. Mia wprost nie mogła w to uwierzyć. Może jej przyjaciółka była ukrytą mistrzynią jakichś pieprzonych zawodów karcianych, tylko nie raczyła im o tym wspomnieć?! Odniosły spektakularną porażkę i teraz ich koleżanka będzie miała pierwszeństwo do łazienki. Zajmie ją na co najmniej godzinę. Cudownie, pomyślała Mia z sarkazmem.

- Dobrze się z wami grało. To znaczy wygrywało- rzuciła na koniec Thalia, odrzucając do tyłu swoje długie włosy.

- Nie wierzę, że nas pokonała- jęknęła Lila, krzywiąc się.

Ciemnowłosa zgodziła się z nią, po czym przyszedł jej do głowy świetny pomysł jak spożytkować czas, gdy Thalia będzie okupowała łazienkę. Postanowiła udać się do biblioteki i na szkolnym komputerze sprawdzić wyniki ankiety. Naprawdę była ciekawa jej wyników. Zamierzała zanotować te najciekawsze, po czym przy najbliższej okazji przedstawić je Dylanowi. Niektóre chciała od razu zarezerwować dla siebie. W końcu to ona wymyśliła ankietę, dlatego wręcz należały jej się pewne profity.

- Idę do biblioteki- poinformowała Mia współlokatorkę, żeby ta się nie martwiła. Lila zmarszczyła brwi.

- Myślisz, że jest jeszcze otwarta? Myślałam, że ją zamykają na noc.

Sanchez przeklęła pod nosem.

- Zapomniałam o tym. Mam nadzieję, że jednak będzie otwarta. Mój laptop coraz bardziej się psuje, a nie mam pojęcia jak go naprawić.

Pewnie musiałaby kupić nowy. Wiedziała, że jej sprzęt lata świetności miał już za sobą. Problem w tym, że to byłby duży wydatek. Musiałaby pożyczyć trochę pieniędzy od rodziców, a oni już i tak musieli płacić część czesnego do Madison. Nie chciała obciążać ich kolejnymi kosztami. Jej laptop sprawował się dobrze, póki nie łączył się z internetem. Wtedy od razu zaczynał się zacinać i wcale nie chodziło o kiepski internet, bo na telefonie działał jej bez zarzutów. Może pokaże go Deanowi? Skoro informatyk potrafił zająć się szkolną stroną internetową, a był uczniem, pewnie potrafiłby też jej choć częściowo naprawić laptopa. Obiecała sobie, że poprosi go o to przy najbliższej okazji.

Ciemnowłosa wyszła z pokoju i udała się w kierunku biblioteki. O ile w akademiku życie tętniło, tak w budynku, gdzie znajdowały się sale lekcyjne i biblioteka, było całkowicie cicho. Na zewnątrz zdążyło się już ściemnić, a osoby sprzątające dawno skończyły pracę. W efekcie było wyjątkowo dziwnie. Ciemno, cicho, zdawało się, że każdy jej krok niesie się echem po pustych korytarzach. Choć Sanchez nie należała do strachliwych osób, poczuła się nieswojo.

Czasami wydawało jej się, że coś słyszy, ale nie ufała sobie. Równie dobrze to mogło jej się wydawać. Jej umysł uwielbiał robić jej żarty, gdy było ciemno i cicho. Szkoda, że nie mogło być tutaj jak w akademiku. Na wszystkich korytarzach były pozapalane światła, część uczniów wychodziła z pokoju, żeby zapalić papierosy lub trawkę. Z niektórych pokoi dudniła muzyka albo wytaczali się pijani uczniowie z butelkami alkoholu w dłoniach. Ciemnowłosa była w szoku, że następnego dnia takie osoby potrafiły iść na lekcje. Jak?! Ona po takich ilościach nawet nie ruszyłaby się z łóżka, już nie mówiąc o wstaniu i, w przypadku dziewczyn, zrobieniu make upu!

Mia z ulgą dotarła pod masywne drzwi biblioteki. Teraz chwila prawdy. Zamknięto ją czy nie? W myślach prosiła, żeby tak się nie stało. Naprawdę nie chciała męczyć się ze swoim sprzętem, który działał cholernie wolno, a tym bardziej nie chciała czekać do jutra. Już wystarczająco długo musiała czekać. Kusiło ją, żeby na bieżąco sprawdzać wyniki, ale postanowiła poczekać na większą ilość odpowiedzi.

Sanchez nacisnęła klamkę i z zadowoleniem zauważyła, że drzwi były otwarte. Gdy weszła do środka, ulgę zastąpiła konsternacja. Było ciemno. Nikt nie zapalił światła? Bibliotekarka postanowiła oszczędzać prąd czy co? Do tej pory nie zdarzyło jej się, żeby światło było zgaszone, jeśli ktoś był w środku. Jeśli nikogo tam nie było, zawsze zamykano bibliotekę na klucz. Tłumaczono to obawą o potencjalną kradzież, chociaż ciemnowłosa nie wiedziała, co można byłoby chcieć stamtąd wynieść. Może komputery? Nic innego wartościowego nie przychodziło jej do głowy.

Mia ruszyła w kierunku kącika z komputerami. Z tego co pamiętała włącznik do światła był gdzieś obok. Nagle zza regału wyłoniła się ciemna sylwetka. Na szczęście miała w kieszeni telefon. Błyskawicznie wyciągnęła go z kieszeni i włączyła latarkę. Ktokolwiek był w bibliotece, na pewno go oślepi.

- Dean?! Co ty tutaj robisz i po co ci ta książka?!- zdziwiła się Sanchez na widok znajomego blondyna, który obecnie klął pod nosem, zasłaniając dłonią oczy. W drugiej trzymał grubą książkę, nad głową. Zupełnie jakby chciał się nią bronić.

- Wyłącz to światło- poprosił blondyn.- Chyba trwale mnie oślepiłaś. I jak teraz będę zajmował się stroną szkoły?

Ciemnowłosa zlekceważyła jego reakcję na chwilowe oślepienie. Przecież mu tak nie zostanie. Jednak wyłączyła latarkę tuż po tym jak znalazła włącznik. Pomieszczenie zalało światło.

- Wystraszyłeś mnie- zauważyła z wyrzutem.

- Ty mnie też. Myślisz, że po co mi była ta cegła? Chciałem bronić siebie i swój sprzęt- odparł Dean, odkładając gruby tom na półkę.

Kiepska broń, stwierdziła w myślach, ale nie powiedziała tego na głos.

- Aha. Przyszłam sprawdzić wyniki ankiety, a nie mogłam tego zrobić u siebie, bo mój laptop się psuje. Pomyślałam, że mógłbyś na niego zerknąć w wolnej chwili.

- Jeśli znajdę czas. Dam ci znać, kiedy możesz go przynieść- zgodził się Dean.

Mia dopiero teraz zauważyła rozłożonego w kącie laptopa informatyka. Nie pomyliłaby go ze szkolnym. Widać było, że był dużo droższy, a poza tym był z wierzchu oklejony naklejkami.

- Będę wdzięczna. Nie powiedziałeś jeszcze, co ty tutaj robisz. Poza tym nie ma bibliotekarki? Myślałam, że zawsze jak wychodzi to zamyka drzwi na klucz.

Blondyn odwrócił speszony wzrok i przeczesał dłonią włosy.

- Tylko nikomu nie mów. Mogę liczyć na twoją dyskrecję? Nie chciałbym mieć kłopotów.

Ciemnowłosa pokiwała głową.

- Czasami przychodzę tutaj w nocy programować. Przede wszystkim dlatego, że tutaj jest szkolny ruter, przez co mam świetny zasięg. Poza tym o tak późnej godzinie nikt nie korzysta z internetu w tym budynku... No i owszem, bibliotekarka zawsze za sobą zamyka, ale zwinąłem klucz dozorcy. Czasami z niego korzystam- wyjaśnił nieśmiało blondyn.

- Ukradłeś klucze?- spytała z niedowierzaniem.

- Nie mogłem pozwolić, żeby tak dobry internet się marnował. Wiesz ile rzeczy mogę na nim zrobić, gdy nikt z niego nie korzysta? Wszystko. Dosłownie wszystko, co tylko wpadnie mi do głowy. Poza tym to nie kradzież. Tylko pożyczyłem go sobie na jakiś czas.

- No dobra. Nie ważne. Przyszłam sprawdzić wyniki ankiety, a ty rób sobie co chcesz. Myślę, że nie zabiorę ci tym działaniem zbyt dużo internetu- oznajmiła Mia, siadając na kanapie. To był dodatkowy atut biblioteki. Wygodne siedziska. Między innymi dlatego lubiła tutaj przychodzić.

- To prawda. Miałem cię zapytać czy chcesz jeszcze zostawić ankietę czy mam ją zdjąć ze strony.

- Nie wiem. Daj mi chwilę, żebym zdążyła zobaczyć ile jest odpowiedni. Jeśli będzie ich wystarczająco dużo i będą w miarę sensowne, to nie widzę sensu przedłużania.

Blondyn skinął głową, po czym usiadł przy swoim laptopie. Jego palce błyskawicznie poruszały się po klawiaturze. Zupełnie jakby znał rozkład klawiszy na pamięć i wcale nie potrzebował spuszczać wzroku. Pewnie tak rzeczywiście było.

Sanchez bez problemu weszła na stronę szkoły i odnalazła ankietę. O dziwo, było kilkaset odpowiedzi. W najśmielszych snach nie wyobrażała sobie takiej liczby. Pewnie niektóre osoby wysłały po kilka propozycji, ale właściwie miały takie prawo. Nie miała nic przeciwko temu.

Po niecałej godzinie przeglądania odpowiedzi mogła wyselekcjonować trzy kategorie tematów: plotki, hate w stylu "jaka beznadziejna ta szkoła, napisz o tym" oraz całkiem sensowne propozycje. Hate z góry wykluczała. Chyba po prostu niektórym nudziło się na lekcjach i w ramach "rozrywki" postanowili wpisać cokolwiek. Część plotek również od razu odrzucała. Nie interesowało ją kto z kim sypia, przeważnie chodziło o zdrady. Nie zabrakło oskarżeń, że chłopak zdradza dziewczynę z jej przyjaciółką albo zdzirą z klasy... W pewnym momencie zobaczyła odpowiedź, która wyjątkowo ją rozbawiła i wyróżniała się na tle pozostałych plotek.

- Dean, nie chcę ci przeszkadzać, ale musisz to usłyszeć. Kreatywność ludzka nie zna granic- rzuciła ciemnowłosa w kierunku informatyka, który spojrzał na nią z zaciekawieniem.

- Dawaj i tak nie robię nic szczególnie ważnego.

- Cholernie seksowny nauczyciel edukacji seksualnej flirtuje z jedną uczennicą, a ma romans z drugą. Nawet trzyma w torbie jej zdjęcie. Szok co nie? Nawiasem mówiąc, piszę to jako homoseksualny przedstawiciel szkoły, chociaż pewnie obstawiałaś lub obstawiałeś zazdrosną laskę- przeczytała ciemnowłosa z trudem powstrzymując śmiech.

- Ja pierdolę. Myślisz, że na serio ma romans?- spytał blondyn.

Ten wyjątkowo krótki opis nauczyciela był wystarczający, żeby dowiedzieć się o kogo chodziło. W Madison był tylko jeden przystojny nauczyciel od edukacji seksualnej. Nawiasem mówiąc, był niewiele starszy od ostatniego rocznika. Tylko pytanie czy miał romans? Interesujące, pomyślała.

- Nie wiem, ale nie będę w tym grzebać. Facet jest w porządku jako nauczyciel. Gdyby wyszło, że ma romans z uczennicą, straciłby pracę... O ile tak rzeczywiście jest. W każdym razie ciekawa propozycja na artykuł, co nie?

- Tak. Coś jeszcze masz tam ciekawego?- zapytał Dean, odrywając wzrok od ekranu laptopa.

- W tym stylu? Kilka odpowiedzi by się znalazło, chociaż tylko ta jest tak wyraźnie podpisana przez geja. Na przykład: Tayler zdradza Sophie z jej najlepszą przyjaciółką. Jest też coś takiego. Ewans podrywa uczniów, chociaż jest nauczycielką i to nie najmłodszą.

- Ta stara jędza podrywa uczniów?- przerwał jej zszokowany Dean.- Nie wierzę w to. Po pierwsze nikt nie chciałby mieć z nią romansu. Po drugie nie wierzę, że taki incydent zostałby zachowany w tajemnicy.

Mia zgadzała się z informatykiem. Tamta nauczycielka była surowa i już trochę starsza... Niemożliwe, żeby z racji zawodu i wieku robiła cokolwiek niestosownego w kierunku uczniów. Ciemnowłosa skrzywiła się, próbując to sobie wyobrazić. Nie, to trochę za dużo jak na jej wyobraźnię. Chyba nigdy nie wymaże z głowy tego obrazu...

- Masz rację. Pewnie ktoś się wkurzył na nią za kiepską ocenę lub uwagę i próbuje się na niej zemścić- stwierdziła Sanchez, przeglądając kolejne odpowiedzi. Nagle natrafiła na bardzo ciekawą. Miała ochotę skakać z radości, ale oczywiście się powstrzymała.- Nie uwierzysz co znalazłam. Jakaś dziewczyna pisze, że prawdopodobnie padła ofiarą listy. Miała przelotny romans z footballistą, który zakończył się niespodziewanie po pójściu do łóżka... Nawet napisała swój numer telefonu w sprawie kontaktu.

- To świetnie. Jeszcze kilka dziewczyn i footballiści się nie wywiną.

Ciemnowłosa była taka szczęśliwa. Ta odpowiedź po prostu spadła jej z nieba. Jeśli uda jej się znaleźć więcej osób, może uda jej się znowu nagłośnić sprawę i w końcu zostanie ona potraktowana na poważnie, chociaż powinno być tak od początku.

- Oby się udało. Tak mnie denerwuje widok Blake'a, który chodzi po szkole niczym pieprzony paw, mimo...- Mia urwała w pół zdania, marszcząc brwi. Zobaczyła odpowiedź, która kompletnie wybiła ją z rytmu i co najmniej zaniepokoiła.

- Co się stało? Nie dokończyłaś zdania- wtrącił Dean, przyglądając się jej pytająco.

- Spójrz na to. Nawet nie wiem jak to skomentować- powiedziała ciemnowłosa, wskazując kilka linijek na monitorze.

Zajmij się sprawą Dyrektora i nie mówię tutaj o szkolnym dyrektorze. To ktoś inny. Nie chcę zrzucać na ciebie odpowiedzialności, a tym bardziej sprowadzać na ciebie niebezpieczeństwa, ale tak nie może być dłużej. To się musi skończyć. Ktoś z zewnątrz musi to skończyć. Proszę. To bardzo ważne. Boję się o siebie... Prawdopodobnie nie zostało mi wiele czasu. Tak czy siak, czuję się spokojniejsza, wiedząc, że ktoś również o tym wie. Nie pokazuj tej wiadomości nikomu i z nikim, absolutnie nikim o tym nie rozmawiaj. Musisz być bardzo ostrożna, bo inaczej ON się dowie. Może zdążysz zanim... No wiesz. Możesz ocalić kilka osób, ale stawka jest duża. Możesz zginąć. Mam nadzieję, że ci się uda.

Ciemnowłosa tkwiła w miejscu, wpatrując się w tekst. Nic z tego nie rozumiała. Ktokolwiek to pisał, robił to szybko i nieco chaotycznie. Czy chodziło o legendę z Dyrektorem? Czy to możliwe, że była prawdziwa? Przeszedł ją dreszcz.

Możesz zginąć, te słowa dźwięczały jej w głowie zupełnie jakby je usłyszała, a nie tylko przeczytała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro