Rozdział 25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Melissa złapała Mię po lekcjach. Czekała na nią tuż przy klasie, machając do niej, gdy tylko ta pojawiła się w jej polu widzenia. Ewidentnie starała się być zauważona. Jednak ciemnowłosa nie miała dobrych wieści i wcale nie spieszyło jej się z ich przekazaniem. Pomimo tego podeszła do farbowanej blondynki i przywitała się z nią nieśmiało.

- Cześć, wybacz, że tak cię nachodzę, ale... Chciałabym wiedzieć co z Nicole. Rozmawiałaś z policją? To znaczy z waszym kontaktem. Ustalili już coś?- spytała Melissa z nadzieją.

Ciemnowłosa nie wiedziała jak jej to powiedzieć. Nie chciała psuć jej nadziei. Nawet Jonathan, znajomy Dylana, podczas ostatniej rozmowy podzielił się z nimi własnym wnioskiem i wcale nie był on zbyt optymistyczny.

- Jeśli ktoś zatuszował jej zaginięcie do tego stopnia, że nie zostały żadne ślady...- zaczął Jonathan, spoglądając na Sanchez z wyuczoną obojętnością.- Prawdopodobnie dziewczyna nie żyje. Inaczej nikt nie zadawałby sobie tyle trudu.

- Niezupełnie... Rozmawiałaś z jej rodzicami, tak? Powiedzieli ci, że faktycznie byli na policji?- chciała upewnić się Mia, chociaż wiedziała, że takie wymijające odpowiedzi nie zadowolą jej rozmówczyni.

- Tak. Nie byłam u nich osobiście, bo mieszkają za daleko, ale rozmawiałam przez telefon. Dlaczego pytasz? Co to ma wspólnego z zaginięciem Nicole?

Ciemnowłosa przegryzła wargę i spuściła wzrok. Ta sytuacja bynajmniej się jej nie podobała. Nie chciała przekazywać złych wieści.

- Jesteś pewna, że jej rodzice się czegoś nie dowiedzieli, nie dostali jednoznacznej informacji, że ich córka uciekła? To naprawdę ważne.

- Mówiłam ci o tym. Dostali SMS'a, ale i tak zgłosili sprawę na policję. Nicole jest niepełnoletnia, więc mieli takie prawo... Ale...

- Ostatnia rzecz, okej?- przerwała jej Mia.- Później ci powiem co wiem. Czy ostatnio Nicole zachowywała się trochę inaczej? Poznała kogoś nowego? Zauważyłaś coś?

- Eee... Zachowywała się normalnie, ale to prawda, poznała kogoś innego. Ma na imię Jackson, jest studentem i dorabia sobie jako dostawca pizzy. Mogę podać adres. Na Instagramie Nicole wrzuciła nawet ich wspólne zdjęcie. Zaczęli się spotykać. Byli na co najmniej jednej randce. Na drugą miała iść tego dnia co zniknęła... Myślisz, że on może mieć z tym coś wspólnego?

Sanchez wzruszyła ramionami. Uważała, że to całkiem interesujący trop. Może ten facet miał coś wspólnego z zaginięciem Nicole? Może miał znajomości na komisariacie, a Nicole przetrzymywał w piwnicy? Wbrew pozorom, psychopaci na początku dobrze się maskowali. W żaden sposób nie zdradzali swojej prawdziwej natury do pewnego momentu.

- Nie mam pojęcia. Tak czy siak zamierzam z nim porozmawiać.

- W takim razie powinnaś o czymś wiedzieć. Sytuacja w jakiej się poznali była dość nietypowa- ostrzegła Melissa, po czym zaczęła opowiadać jak to jej przyjaciółka pocałowała randomowego faceta, żeby pozbyć się niechcianego adoratora. Takiej historii to Mia jeszcze nie słyszała.

- Pewnie te informacje się przydadzą. Dzięki. W każdym razie rozmawiałam ze znajomym z policji... I nie mam dobrych wieści. Według policyjnej bazy danych nikt o imieniu i nazwisku twojej przyjaciółki nigdy nie zaginął.

Ciemnowłosa nie była zadowolona z przekazywania czegoś takiego. Chciała jakoś złagodzić przekaz, ale to nie było możliwe. Jakkolwiek by to powiedziała i tak byłoby źle, więc zdecydowała się uderzyć prosto z mostu. Melissa zmarszczyła brwi, bezwiednie uchylając lekko usta. Szybko się zreflektowała, zakrywając je dłonią. Obrzuciła Mię pełnym niedowierzania spojrzeniem.

- Ale jak to nie ma jej w policyjnej bazie danych? Co chcesz przez to powiedzieć?

- Nie mam konkretnych informacji. Zastrzegam, że to są jedynie spekulacje. Kto wie może rozwiązanie jest zupełnie inne... Tak nam przekazał kontakt...

Mia przyłapała się na tym, że w ostatniej chwili powstrzymała się przed wypowiedzeniem imienia "Jonathan". Musiała być bardziej ostrożna.

- Czyli? Po prostu to powiedz- weszła jej w słowo wyraźnie zdenerwowana blondynka z niecierpliwością.

- Jej rodzice wcale nie zgłosili jej zaginięcia albo ktoś usunął to zgłoszenie, ktoś z policji albo ktoś kto miał dostęp. Przykro mi, naprawdę ciężko ustalić coś więcej, ale nie odpuścimy z Dylanem- wyjaśniła ciemnowłosa.

- Jezu- mruknęła Melissa, osuwając się po ścianie aż do podłogi. Sanchez początkowo chciała ją łapać, ale zorientowała się, że blondynka wcale nie zemdlała. Całe szczęście. Wcale nie brakowało jej karetki. Kucnęła koło niej. Nie wiedziała czy powinna ją przytulić czy w jakiś inny sposób ją pocieszyć.- Jeśli ktoś zatuszował sprawę... To znaczy, że ona się nie znajdzie?

Prawdopodobnie dziewczyna nie żyje- przypomniała sobie beznamiętny głos Jonathana. Jako że był policjantem, emocje związane z takimi sprawami już dawno przestały robić na nim wrażenie albo po prostu dobrze je udawał. Ciemnowłosa pomyślała też o tym, że Nicole mogła zostać porwana. To też byłby dobry powód, żeby usunąć dane i nie martwić się policją na karku. Jednak oba scenariusze były kiepskie. Żaden nie nadawał się do pocieszania.

- Nie wiem. Nie mogę ci niczego obiecać poza tym, że zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby poznać prawdę. Poza tym lepiej byłoby gdybyś nikomu o tym nie mówiła. Przynajmniej przez jakiś czas.

W tym momencie po policzkach blondynki zaczęły spływać łzy. Ciemnowłosa zaoferowała chusteczki. Chociaż tyle mogła zrobić.

- Dzięki- wydukała Melissa, nieudolnie próbując lekko się uśmiechnął. Wyszedł z tego bardziej grymas.

*****

Mia weszła do ich bazy operacyjnej i osunęła się na krzesło. Mruknęła ciche i całkowicie pozbawione entuzjazmu przywitanie w kierunku Dylana. Czuła się taka bezsilna w sprawie zaginięcia Nicole. Co mogła zrobić? Rozmowa z Melissą ją dobiła. Jeśli Nicole już nie żyła, to szukanie jej traciło sens. Jasne, przynajmniej jej rodzina wiedziałaby co się z nią stało, a sprawca mógłby za to zapłacić. Ale poza tym... Nie mogliby pomóc Nicole. Nie przywrócą jej życia.

- Jesteś dzisiaj podejrzanie cicha. Coś się stało?- zapytał Cooper, obracając krzesło w jej kierunku. Sanchez również obróciła się do tyłu. Zazwyczaj siedzieli do siebie tyłem, bo ławki służące im jako stoliki do laptopów stały przy ścianach. Zresztą tak było łatwiej jej się skupić.

- Powinieneś cieszyć się, że nikt nie przeszkadza ci w pisaniu artykułu- odparła ciemnowłosa, bo zazwyczaj rzucał w jej stronę tego typu uwagi. Czyżby brakowało mu jej przeszkadzania? Niemożliwe.

- Daj spokój, nie przeszkadzasz mi... Zwykle. Po prostu czasami potrzebuję ciszy, żeby zebrać myśli. Opowiedz co się stało.

Zwykle mu nie przeszkadza, jak miło, pomyślała Mia z sarkazmem. Jednak w tym momencie nie czuła się na siłach, żeby się z nim kłócić. Nie miała na to ochoty. Czuła jakby straciła cały entuzjazm i zapał do drążenia tematu zniknął, bo co z tego że odkryją sensacyjną historię, skoro nikomu w ten sposób nie pomogą? Czy to miało sens?

- Rozmawiałam z Melissą. Przekazałam jej rewelację od Jonathana. Szkoda mi jej. Bardzo się przejmuje, a Nicole... Może jej już nigdy więcej nie zobaczyć.

Ciemnowłosa nie uważała, żeby określenie "rewelacja" było właściwe w zaistniałej sytuacji, ale nie wymyśliła nic lepszego. Wszystko brzmiało tak samo źle.

- Przejmujesz się tym- bardziej stwierdził niż zapytał Dylan, na co spiorunowała go spojrzenie. To zarzut?! To dziwne, że miała ludzkie odruchy?! Jeśli zacznie mówić o koniecznej obiektywności, to nie ręczy za siebie.- Wiem, że sam mówiłem ci o tym, że lepiej brać pod uwagę najgorszą ewentualność... Ale to nie zawsze się sprawdza. Nie ma co zamartwiać się czymś na co nie masz wpływu.

Wow, jego wypowiedź rozwinęła się w zupełnie innym kierunku niż się spodziewała. Poza tym albo jej się wydawało albo jego spojrzenie złagodniało. Dostrzegła w nim coś na kształt troski? Nie, zdecydowanie jej się wydawało.

- Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić- odparła Sanchez, bo niby była tego świadoma, ale później i tak nie potrafiła o tym nie myśleć.

- W takim razie zbieraj się. Wychodzimy na obowiązkowe spotkanie w sprawie gazetki. Obawiam się, że nie możesz odmówić, bo to naprawdę ważne- poinformował niespodziewanie Cooper.

Mia obrzuciła go zaskoczym spojrzeniem.

- Teraz?- spytała zdziwiona. Brunet momentalnie zaczął wyłączać swój sprzęt i poderwał się z miejsca. Ledwie przyszła. Miała sprawdzić faceta, z którym spotykała się Nicole i jakoś się z nim skontaktować. No i musiała też powiedzieć o tym Dylanowi, żeby później nie naskoczył na nią, że ukrywa przed nim część faktów. Zdecydowanie wolałaby zostać w bazie.- A co z Deanem? Dzwonić do niego? Raczej nie odbierze, ale zawsze istnieje szansa...

- Nie- przerwał jej szybko Cooper.- To spotkanie tylko dziennikarzy. Informatyk do niczego nam się nie przyda.

- Ale chciałam napisać artykuł...

- Zrobisz to później albo jutro. Na pewno nie teraz- rzucił brunet.

Mia westchnęła z rezygnacją. Chyba nie mogła zrobić nic innego jak spakować rzeczy i pójść za Dylanem. Nie miała pojęcia o co chodziło, ale skończyły jej się argumenty, dla których miałaby zostać. Szkoda, że nie będzie z nimi Deana. Lubiła jego towarzystwo, choć do niektórych spraw miał specyficzne podejście. Zresztą on też raczej ją polubił, bo zdradził jej swój sekret. Tworzył własną grę. Nawet Dylan o tym nie wiedział, a znali się dłużej.

- Gdzie idziemy?- spytała ciemnowłosa, gdy ponownie spakowała swoje rzeczy do torebki.

- To niespodzianka. Zobaczysz.

Sanchez niezbyt przepadała za niespodziankami. Jednak tylko pokiwała głową z wymuszonym uśmiechem. Pewnie i tak nic więcej jej nie powie.

*****

Owa niespodzianka okazała się wyjątkowo, wręcz zaskakująco przyjemna i w ogóle nie związana ze szkolną gazetką. Cooper zabrał ją do kina, żeby pokazać jej jak nie przejmować się pewnymi sprawami albo chociaż na trochę wyrzucić je z głowy. To było miłe z jego strony. Poza tym bardzo dobrze bawiła się w jego towarzystwie, co wcale nie było dla niej takie oczywiste. Różnie się między nimi układało.

- Jak ci się podobał film?- odezwał się Dylan, gdy wyszli z sali kinowej. Ciemnowłosa uśmiechnęła się.

- Zabawny był. Naprawdę dobrze się bawiłam. Chociaż moim zdaniem to było wyjątkowo oczywiste, że policjant namierzy jej telefon... Jak mogła się tego nie domyślić?

- To prawda. Ogólnie to miał być thriller, ale wyszedł komediowy film akcji... W każdym razie nie był taki zły.

Przez cały film śmiali się i dyskutowali z Dylanem, więc tak, podobało jej się. W dobrym towarzystwie każdy film potrafił być ciekawy.

Zaczęli wymieniać co ciekawsze sceny i ze śmiechem je komentowali. W pewnym momencie, ciemnowłosa nawet nie zorientowała się kiedy, brunet zatrzymał się centralnie przed nią. Odstęp między nimi był naprawdę niewielki. Mia bezskutecznie starała się uspokoić mocno bijące serce. Nie wiedziała czemu tak reagowała i co chciał zrobić Dylan. W każdym razie jednego była pewna. Musiała to powstrzymać. Jednak ciało wcale jej nie słuchało. Tkwiła w miejscu jak sparaliżowana, gdy Cooper złapał opadający jej na twarz kosmyk włosów i odgarnął jej go za ucho.

Sanchez po prostu nie wiedziała co robić. Patrzyła prosto w te jego ciemne tęczówki i już wcale nie widziała w nich tyle chłodu ile na początku. Jej wzrok również na chwilę spoczął na jego ustach. Przez ułamek sekundy zastanawiała się jakby to było się z nim całować. Z jednej strony miała wielką ochotę to zrobić. Z drugiej wiedziała, że to nie wpłynie dobrze na gazetkę. Jeśli się pokłócą, ktoś będzie musiał odejść i trafi na nią. W końcu Dylan prowadził ją przed jej pojawieniem w Madison. Miał większe doświadczenie.

Mimo że kosztowało ją to sporo wysiłku, ciemnowłosa zrobiła krok w tył. Dylan obrzucił ją spojrzeniem, w którym odbiło się sporo emocji jak na niego. Rozczarowanie, zaskoczenie i coś ma kształt bólu. Nigdy nie chciała go zranić.

- Dzięki za kino- mruknęła nieśmiało.- Było miło... Ale myślę, że będzie lepiej jak tu skończymy nasze... Wyjście. Tak będzie lepiej dla gazetki.

Ciemnowłosa uśmiechnęła się lekko i pospiesznie się wycofała. Nie czekała na jego odpowiedź. Wiedziała, że jeśli to przemyśli, dojdzie do tego samego wniosku. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że zbyt długo wstrzymywała oddech. Serce waliło jej jakby chciało wyskoczyć z piersi. Czuła się okropnie. Nie chciała ranić Dylana. Po części chyba też trochę żałowała, że się nie pocałowali... Miała mętlik w głowie. Nie miała pojęcia czy dobrze zrobiła czy nie. Widziała jak bardzo Cooper się zmienił od pierwszego spotkania, jak z czasem zaczęli się dogadywać... Jednak gazetka też była dla niej niezmiernie ważna. Nie chciała przekreślać swojej szansy na niewątpliwy rozwój w dziennikarstwie.

Kompletnie nie wiedziała co robić. W końcu weszła do kawiarni, którą zobaczyła po drodze. Pomyślała, że może kawa jej nieco rozjaśni umysł. Jednak przez cały czas, kiedy składała zamówienie, czekała na stolik, piła kawę, nie mogła wyrzucić z głowy obrazów z kina. Im dłużej o tym myślała, tym bardziej jej to wyglądało na randkę. W sensie... Nie oficjalnie. Żadne z nich nie użyło tego sformułowania, ale to jak wyglądało to wyjście... Wszystko jednoznacznie wskazywało na randkę. Tyle że bawiła się na niej lepiej niż na którejkolwiek randce z Blake'iem. Wiedziała, że to kiepskie porównanie, ale wcale nie miała wielu byłych.

*****

Następnego dnia Mia wybrała się do biblioteki. Miała nadzieję spotkać tam Deana, bo nie czuła się na siłach rozmawiać z Dylanem, zwłaszcza po tym co wczoraj prawie się między nimi wydarzyło. Swoją drogą, wciąż nie mogła w to uwierzyć. Ona i Dylan? Niestety, co przyznawała z prawdziwym niemal fizycznym bólem, coś między nimi było. Ale nie mogła pozwolić się temu rozwinąć. Dla dobra swojej przyszłej kariery i gazetki szkolnej, która była do niej kluczem.

Ciemnowłosa z ulgą zauważyła blondyna siedzącego przy zazwyczaj zajmowanym przez nią stoliku. Od razu do niego podeszła.

- No nie wierzę. Tak zajmować stolik w biały dzień?- rzuciła Sanchez tylko na pozór urażonym tonem. Blondyn uśmiechnął się lekko na jej widok i dopisał kilka znaków. Ciemnowłosa cały czas była pod wrażeniem jak szybko jego palce poruszały się po klawiaturze. Też dużo pisała na klawiaturze, ale nie potrafiła tego robić tak szybko.

- Kto pierwszy ten lepszy- wzruszył ramionami Dean.- Myślę, że mogę się podzielić kawałkiem stołu i kanapy, jeśli tylko chcesz.

Mia przewróciła oczami, po czym przysiadła się. Nawiasem mówiąc, zrobiłaby to tak czy siak. Nie potrzebowała wcale jego pozwolenia.

- Jak ci idzie?- spytała Sanchez, wskazując na laptop. Dean rzucił jej pytające spojrzenie. Na serio nie wiedział o co chodzi?- No z grą. Jak postępy? Będę mogła zobaczyć efekt obecny?

Informatyk pokręcił głową, na co skrzywiła się nieznacznie. Nie zamierzała naciskać, ale chciałaby zobaczyć co tworzy. Była po prostu ciekawa.

- Nie, powiedziałem ci o tym, ale to wcale nie znaczy, że tak szybko w nią zagrasz. Pokażę ci jak będzie wszystko przygotowane do perfekcji. Ale owszem, powoli ruszam do przodu. Z każdym dniem powstaje coraz więcej kodów. Jestem całkiem zadowolony z obecnego stanu.

- To świetnie- stwierdziła Mia, nie wiedząc jak zacząć temat. Miała prośbę do Deana, choć była ona nietypowa. Nie wiedziała czy się zgodzi, a potrzebowała kogoś. Musiała to dobrze rozegrać, bo na pewno nie zamierzała prosić o pomoc Coopera. Nie po wczoraj. Nie po tym jak prawie się całowali... W ogóle nie powinna o tym myśleć, bo nie było o czym. Do niczego w końcu między nimi nie doszło, nie? Jednak cały czas nie mogła być wyrzucić z głowy tego dziwnego uczucia, które ją ogarnęło, gdy był blisko... Popieprzone to wszystko.- Cieszę się twoim szczęściem. Mam nadzieję, że skończysz grę najszybciej...

- Skończ słodzić, Mia- przerwał jej Dean, unosząc brwi.- Widzę, że czegoś chcesz tylko nie wiesz jak zapytać. Po prostu powiedz. Być może się zgodzę.

Być może, pomyślała ciemnowłosa. Bardzo optymistycznie. Westchnęła ciężko, po czym odruchowo przygryzając wargę.

- Zabrzmi to jak kompletne szaleństwo, ale uwierz mi na słowo, wszystko dokładnie przeanalizowałam- uprzedziła ciemnowłosa.- Widziałeś artykuł o zaginięciu Nicole, prawda?

- Oczywiście, przecież wrzuciłem go na szkolną stronę. Zawsze chociaż pobieżnie czytam wasze teksty ciekawy co tym razem wymyśliliście. Co w związku z tym?

Mia szybko streściła rozmowę z Melissą z poprzedniego dnia. Ciągle było jej szkoda tej dziewczyny. Jej przyjaciółka zaginęła, a ta robiła wszystko co w jej stanie, aby ją odnaleźć. Niestety, odnalezienie Nicole nie zależało od niej. Zwłaszcza jeśli scenariusz z pomocą policjanta był prawdziwy...

- Okropna sytuacja. Nie wiem co bym zrobił, gdyby jakaś laska rozpłakała się przy mnie. Miałbym ją pocieszyć? Jak skoro sytuacja jest tak bardzo do dupy, że sam nie wierzę, że uda się znaleźć tą Nicole?

Mniej więcej ten sam dylemat towarzyszył ciemnowłosej. Zdobyła się jedynie na podanie chusteczek i gładzenie Melissy po ramieniu.

- Niezależnie od tego czy Nicole jest cały i zdrowa czy nie...- Sanchez zamilkła na moment, bo słowa "nie żyje" nie przeszły jej przez gardło.- Musimy odkryć co jej się przydarzyło i gdzie jest.

Jej ciało albo ona, dodała w myślach, ponownie nie mogąc powiedzieć tego na głos.

- Dzisiaj od Melissy po raz pierwszy usłyszałam o Jacksonie, chłopaku Nicole. Krótko się znali, a ich znajomość zaczęła się od przypadkowego pocałunku, żeby spławić niechcianego adoratora... Nie ważna jest cała historia. W każdym razie facet jest trochę starszy, studiuje i zmienił miejsce pracy jakoś tuż po zaginięciu Nicole.

Skąd to Mia wiedziała? To proste, z mediów społecznościowych. Dzięki przyjaciółce Nicole dotarła na profil zaginionej. Tam znalazła zdjęcie z randki Nicole i Jacksona, który był oznaczony, więc bez problemu poznała jego nick. Później przeszukała jego profil i zauważyła, że dzień lub dwa po zniknięciu Nicole gość zaczął wrzucać zdjęcia z innego miejsca niż pizzeria. Zmienił pracę, co nie było niczym dziwnym, gdyby nie czas zaskakująco zbierzny z tym, gdy jego dziewczyna zaginęła. Może to był tylko ślepy trop, zbieg okoliczności, a może nie. Tak czy siak, chciała to sprawdzić i nie mogła iść na rozmowę z potencjalnym porywaczem mordercą sama.

- Podejrzewasz go, prawda? I chcesz tak po prostu z nim pogadać i zapytać czy nie zabił swojej dziewczyny? Zwariowałaś?!- zapytał Dean, obrzucając ją takim spojrzeniem jakby co najmniej była niespełna rozumu.

Spodziewała się takiej reakcji i miała przygotowane argumenty. Uniosła ręce w uspokajającym geście.

- Wyluzuj. Po pierwsze, nie mam żadnych dowodów. Może to zwykły przypadek. Po drugie, nie będę tam sama, bo chciałam cię prosić, żebyś poszedł ze mną. Zanim odmówisz posłuchaj mnie do końca, okej?- rzuciła ciemnowłosa, widząc na jego twarzy odmowę. Przekona go jeszcze. Była tego pewna.- Po trzecie, nie zamierzam dawać mu do zrozumienia, że go podejrzewam. Nie mam skłonności samobójczych. Może udając chęć pomocy, sam się czymś zdradzi? Istnieje też możliwość, że wie coś, czego nam brakuje, czegoś co doprowadzi nas do sprawcy. Muszę z nim porozmawiać i byłabym bardzo wdzięczna gdybyś poszedł tam ze mną.

- To istne szaleństwo- zaoponował blondyn.

- Wcale nie. Wszystko dokładnie przemyślałam i zadam mu takie pytania, że ani przez sekundę nie pomyśli, że go podejrzewam. Będę bardzo uprzejma i podkreślę swoje współczucie dla niego. W końcu jego dziewczyna zaginęła.

- No nie wiem- mruknął Dean, kręcąc głową z dezaprobatą. Mia złożyła ręce w błagalnym geście i spojrzała na informatyka z nadzieją.

- Błagam. Będę ci winna przysługę, zrobię co zechcesz. Poza tym chyba nie puścisz mnie samą na spotkanie z potencjalnym mordercą, prawda?

- Jesteś niewiarygodna. Okej, pójdę z tobą. Nie zostawię cię na pastwę mordercy- skapitulował Dean, a ciemnowłosa z trudem powstrzymała niezbyt adekwatną do sytuacji, entuzjastyczną reakcję.

- To świetnie- rzuciła tylko, uśmiechając się lekko. Blondyn obrzucił ją zaskoczonym spojrzeniem. Chciał o coś zapytać i miała rację, bo po chwili usłyszała pytanie.

- Dlaczego właściwie przyszłaś z tym do mnie, a nie do Dylana? W końcu chodzi o gazetkę, nie? Wydaje się bardziej odpowiednią osobą do tego.

Ciemnowłosa machnęła lekceważąco ręką. Co miała mu powiedzieć?! Bo na pewno nie prawdę. Spaliłaby się ze wstydu, gdyby miała mu to powiedzieć. Nieźle by się uśmiał, gdyby usłyszał, że coś jest między nią a Cooperem.

- Jestem dużo bardziej dyskretna niż Dylan, a poza tym jest bardzo zajęty. Wiesz jak bardzo nie lubi przerywać sobie pracy... Chodzi mi tylko o to, żeby nie iść sama, a ty będziesz jedynie siedział obok i zostawisz mi zadawanie pytań. Idealne rozwiązanie, prawda?

Dean skinął głową, chociaż nie wydawał się przekonany. Chyba jej nie uwierzył. Trudno. Ważne że nie zadawał więcej pytań. Jej wyjaśnienie było przekonujące według niej.

*****

- Jesteś pewna?- zapytał po raz dziesiąty tego samego dnia Dean, gdy powoli zbliżali się do kawiarni, gdzie obecnie kelnerował ich podejrzany.- Wiesz... Możemy się jeszcze wycofać. Wcale nie musimy tam iść.

Mia z trudem powstrzymała się od przewrócenia oczami. Jasne, że musieli tam iść. Po prostu informatyka obleciał strach. Z kolei ona w ogóle się nie bała. Była gotowa na tę rozmowę. Chociaż wiedziała, że blondynowi się to nie spodoba, przekazała mu jedynie część planu. Zamierzała przycisnąć Jacksona w miejscu publicznym, a później pobiec na policję. Nie zrobi jej krzywdy przy ludziach. To jasne jak słońce.

- Musimy. Pomyśl o Nicole. Może żyje i jest gdzieś przetrzymywana? Chciałbyś będąc na jej miejscu, żeby zrezygnowano z uratowania cię z powodu braku chęci do rozmowy? Bo ja myślę, że nie.

Blondyn wymamrotał coś gniewnie pod nosem, po czym skinął głową.

- Tylko pamiętaj, ja mówię ty milczysz. Jasne?- rzuciła Mia tuż przed wejściem do kawiarni.

- Wiem- potwierdził blondyn.

W końcu weszli do środka i zajęli jeden ze znajdujących się na uboczu stolików. Chcieli mieć trochę osobności, a z drugiej strony dalej być na tyle na widoku, żeby w razie potrzeby ktoś im pomógł. Plan nie mógł się nie udać. Był genialny.

- Dzień dobry. Co dla was?- zapytała ich kelnerka. Blondyn rzucił ciemnowłosej pytające spojrzenie. Już zaczynał panikować. Może jednak branie go ze sobą wcale nie było takim dobrym pomysłem? Mia rzuciła informatykowi spojrzenie mówiące "wyluzuj".

- Mogłabyś zawołać Jacksona? Mamy wspólną znajomą, o której chcieliśmy z nim pogadać. To naprawdę ważne- powiedziała Mia.

- Aha. Okej, zawołam go. O jaką znajomą chodzi? Co mam mu powiedzieć?- dopytywała kelnerka.

- Nicole. Chodzi o Nicole.

Kiedy tylko kelnerka zniknęła, Dean zaczął panikować.

- Zwariowałaś? Od razu mówić o Nicole? Jeśli jej coś zrobił... Zacznie nas podejrzewać! Będziemy w niebezpieczeństwie! Po co dałem się w to wrobić... Powinienem był cię powstrzymać. To robota dla policji, nie dla nas!

Z każdą chwilą ciemnowłosa coraz bardziej żałowała, że przekonała do tego Deana. Mogła iść sama. Skarciła blondyna spojrzeniem.

- Uspokój się i ścisz głos. Nic nam nie będzie. Oddychaj.

W tym przypadku policja im nie pomoże, wręcz przeciwnie, ktoś stamtąd im zaszkodził, usuwając zgłoszenie o zaginięciu Nicole. Nie mogli liczyć na ich pomoc bez namacalnych dowodów, dlatego Mia włączyła dyktafon i położyła telefon ekranem do dołu na stoliku. Sprawdziła czy na pewno włączyła nagrywanie dokładnie w momencie, w którym do ich stolika podszedł Jackson. Jasnobrązowe włosy, lekki zarost, ostro zarysowane kości policzkowe... Dokładnie tak jak na zdjęciach. Poznała go bez trudu.

- Jesteście znajomymi Nicole? Co się z nią stało? Od kilkunastu dni w ogóle się nie odzywa... Zaczynam się martwić, że wcale nie chodzi o to, że dała mi kosza...

Tutaj kompletnie zbił ją z tropu. Nie wiedział o zaginięciu czy tylko udawał? Musiał dobrze grać, bo wyglądał na autentycznie zdziwionego. Może jednak nie miał nic wspólnego z zaginięciem?

- Niezupełnie- odezwała się Mia. Blondyn siedzący na przeciwko wyglądał jakby miał zaraz zemdleć. Był taki blady. Niedobrze.- Jesteśmy ze szkolnej gazetki Madison. Zakładam, że wiesz, iż chodziła tam do szkoły. Ostatnio skontaktowała się z nami jej przyjaciółka i na podstawie uzyskanych od niej informacji napisałam artykuł o zaginięciu Nicole.

Rozmówca otworzył szerzej oczy jakby nie dowierzał w to co słyszy. Chyba faktycznie nic nie wiedział, a to by znaczyło, że miał z tym nic wspólnego. Pudło.

- Jak to zaginęła?!

Ciemnowłosa pokrótce wyjaśniła całą sprawę, pomijając informacje uzyskane od Jonathana. Powiedziała jedynie, że sprawa została zgłoszona na policję. Z każdą nową emocją malującą się na twarzy rozmówcy, utwierdzała się w przekonaniu, że nie miał z tym nic wspólnego. Nie był mordercą porywaczem, którego szukali. Jednak warto było zapytać go o kilka rzeczy, skoro już tu byli.

- Mój kolega chyba źle się czuje- zwróciła się do Jonathana Sanchez.- Mógłbyś mu przynieść szklankę wody?

Chłopak Nicole od razu się zgodził i zapytał czy też czegoś nie chce. Pokręciła głową. Po chwili kopnęła Deana w kostkę pod stołem.

- Au, mocne to było. Za co to?- spytał urażony blondyn.

- Za twoją postawę. Przestań bać się tego gościa, bo on wcale jej nie porwał ani nie zabił. Ogarnij się.

- Skąd wiesz?

Intuicja mi to mówi, pomyślała. Ale nie powiedziała tego na głos. Dla niej to był wystarczający argument, ale nie dla Deana. Nie wiedział, że jej intuicja nigdy się nie myliła.

- To widać. Nikt nie potrafiłby tak udawać- syknęła ciemnowłosa.

W tym momencie wrócił Jonathan ze szklanką wody. Dean podziękował mu krótko, chociaż ciągle przyglądał się szatynowi jakby oczekiwał, że ten jest co najmniej seryjnym mordercą.

Mia przejęła rolę osoby mówiącej i nie pozwalała blondynowi się wtrącić. Zadawała pytania, odpowiadała na te Jonathana, ignorując karcące spojrzenie blondyna. W końcu straciła wszelką nadzieję, że on coś wiedział. A myślała, że uzyska jakieś potrzebne informacje. Nie tym razem.

- Ostatnie pytanie- poinformowała ciemnowłosa.- Czy podczas ostatniej randki zauważyłeś coś podejrzanego? Zachowywała się inaczej?

- Wiesz... Tak. W pewnym momencie zerknęła na telefon i wyglądała jakby była przerażona. Kiedy zapytałem czy wszystko okej, odpowiedziała że przyjaciółka ma problem i musi natychmiast iść. Nie uwierzyłem jej. Ona wyglądała jakby bała się, tak na serio, a nie szła pomóc koleżance.

Ciekawe, stwierdziła Mia.

- Wiesz kto jej to wysłał? Albo cokolwiek więcej na ten temat?

- Niestety nie. Nie drążyłem tematu. Powinienem był, prawda? Czy wtedy nic by jej się nie stało?- westchnął kompletnie rozbity i zatroskany szatyn.

- Nie wiadomo, ale nie zadręczaj się, Jackson. Niebawem dowiemy się co się wydarzyło. Będziemy w kontakcie. Wyślę ci zaproszenie do znajomych na instagramie, okej?

Jackson przytaknął, dziwiąc się jedynie skąd wie jaki ma profil. Ciemnowłosa rzuciła coś o tajemnicy zawodowej, po czym pożegnała go i wyszła z Deanem na zewnątrz.

- Nie nadaję się do tego- wypalił blondyn na zewnątrz.- Nigdy więcej nie zabieraj mnie na takie akcje. Tym bardziej dziwię się czemu nie wzięłaś Dylana. Coś się między wami wydarzyło?

Sanchez przeklęła w myślach. Jednak starała się zachowywać naturalnie. Zaprzeczyła. Zastanawiało ją jaki SMS mógł tak przerazić Nicole oraz w jaki sposób mogli do niego dotrzeć. To był ważny element tej układanki. Była tego całkowicie pewna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro