#1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przerażona matka ze strachem przeszukiwała pokój swojej ukochanej córeczki, przecierając sobie swoje zapłakane oczy. Od nowa przerzucała wszystkie rzeczy z jednej kupki na drugą, miejąc nadzieje, że między nimi znajdzie drobniutką Amelię. Każda jednak jej próba kończyła się tylko zawiedzeniem i kolejnymi łzami. Po dwóch godzinach ciągłych poszukiwań skierowała nareszcie swój wzrok na łóżko, na którym widniała wypalona czarna gwiazda. Kobieta nie mogła pojąć co mogło się tutaj wydarzyć. Ktoś ją porwał i zostawił jakiś znak? A może ona sama robi jej psikusy? Nie, to nie miałoby sensu, Amelcia to przecież grzeczna dziewczynka. Coś złego musiało się tu stać to na pewno, podpowiadała jej to matczyna intuicja.

Kobieta wyszła z pokoju córki i jak burza wbiegła do kuchni zabierając z blatu przenośny telefon stacjonarny, po czym skierowała swoje kroki do sypialni jej i męża. Usiadła na łóżku, włączając zostawiony tam komputer, po czym czekając aż program antywirusowy pozwoli wejść jej w Google postanowiła zadzwonić do męża. Szybko wprowadziła dobrze znany jej numer w telefon i przyłożyła go niedbale do ucha. Odczekała chwilkę w zniecierpliwieniu;

— Halo? — odezwał się męski głos. Dało się rozpoznać, że mężczyzna był wyczerpany przez jego ciężki oddech.

— I co znalazłeś coś? — spytała.

— Niestety, obleciałem pół osiedla i nikt nic nie widział, ani nie słyszał. — odpowiedział zdyszany. Można było się domyślić, że biegł.

— W takim razie wracaj do domu. Musimy zawiadomić policję. — rozkazała mu kobieta.

— Jasne. — dodał i się rozłączył.

Blondynka odłożyła telefon na stolik nocny i spojrzała na ekran laptopa. Postać antywirusa zniknęła, więc kobieta podwójnym kliknięciem myszki włączyła chrome. Wpisała w wyszukiwarkę  "Czarna gwiazda" , po czym zaczęła przeglądać internet. Już po kilkunastu minutach natrafiła na coś co mogłoby wskazywać na to co dzieje się z Amelią. Czytając nie mogła uwierzyć w to co właśnie przyswaja. Było to dla niej trudne do zrozumienia, gdyż całe życie była ateistką i nie miała pojęcia o istnieniu tego typu spraw.

Wystraszyła się słysząc otwieranie drzwi i wejście kogoś do mieszkania, lecz szybko zdała sobie sprawę, że to jej mąż więc natychmiast się uspokoiła. Zamknęła klapę laptopa i odłożyła go na bok, wstając by zrobić coś z mężem.

—Kochanie! — krzyknęła, biegnąc do męża by ten mógł ją w jakikolwiek sposób pocieszyć i wspomóc.

— Już, już, wszystko będzie dobrze. Znajdziemy ją obiecuję. — przytulił kobietę najmocniej jak umiał, a ta pogrążyła się w płaczu.

— Tom ja czyt...ałam o ty..m zna..ku ... — jąkała się .

— I co wiadomo coś? — spytał cicho.

— Ta gwiazda na jej łóżku, to pentagram! — krzyknęła.

— Pentagram, czyli co? — spytał. W końcu miał prawo nie wiedzieć, też był ateistą.

— Nasz skarb prawdopodobnie został uprowadzony przez samego diabła! — wyrwała się z jego objęć i popatrzyła prosto w jego brązowe oczy.

— Ależ to niemożliwe! — zaprzeczył jej.

— No chyba jednak! 

— Niczym będziemy wzywać księdza to może najpierw zadzwonimy na policję co? — spytał błagalnie podchodząc powoli do żony. Dobrze wiedział, że ma ciężki charakter.

— W porządku pod warunkiem, że do księdza zadzwonimy zaraz po złożeniu zeznań! —postanowiła.

— Niech będzie. — przystał na to brunet.

Krótką chwilę po tym ubrali się i wyszli, kierując się w stronę komisariatu.

W tym samym czasie mała Amelia siedziała jeszcze bardziej przerażona w jakimś nieznanym jej miejscu. Wszędzie było ciemno, śmierdziało, jednak najgorszym w jej mniemaniu były rozbrzmiewające wszędzie krzyki. 

— Mamusiu! Tatusiu! — krzyczała najgłośniej jak tylko potrafiła z nadzieją, że ktoś ją usłyszy.

Z każdą sekundą w tym strasznym miejscu robiło jej się coraz to goręcej, więc mimo swojego strachu wyszła spod kołdry, która jakimś cudem znalazła się tu razem z nią. 

— Boję się. — zaczęła płakać.

Rozejrzała się dookoła i nie widząc nic poza ciemnością jeszcze bardziej się rozpłakała. Niespodziewanie coś dotknęło jej ręki, parząc ją przy tym jednocześnie. Blondynka pisnęła z przerażenia i bólu za razem.

— Siedź cicho! Zaprowadzę cię gdzie trzeba. — warknęło do niej nieznane coś w ciemności. Po czym pociągnęło za tą samą rękę w jakimś nieznanym dziewczynce kierunku. 

cdn.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro