Rozdział 1: Niezwykłe spotkanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mężczyzna szedł spokojnie ulicą, z torbą sportową przerzuconą przez ramię. Właśnie skończył trening na siłowni i nie mógł się doczekać aż dotrze do domu.

Eh... Ostatnio dużo się działo, pomyślał. Musiałem jakoś odreagować...

Pokręcił głową. Nie czas o tym myśleć... Wracam do domu, zrobię sobie coś do jedzenia i zobaczę co da-

CRASH!

- Gh... Ał...

- Ngh...

- Co to było...? - spytał sam siebie i ruszył w stronę hałasu, który dobiegał z bocznej uliczki.

Gdy skręcił za róg, zobaczył dwie osoby. Jedna z nich zwijała się z bólu na kontenerze (stąd odgłos uderzenia), druga z kolei próbowała się podnieść z ziemi. Obaj byli mężczyznami o dość masywnej budowie ciała, zbliżonej do jego sylwetki.

- Hej, wszystko okej? - zapytał i podszedł do tego na ziemi, po czym pomógł mu wstać. Zauważył przy tym że ma na sobie mundur policyjny, ale nie taki który można było zobaczyć u policjantów w jego kraju. Miał na rękawie dość dziwne logo z napisem "UTPD", a na klatce piersiowej plakietkę z nazwiskiem.

- Ngh... Ał, co... co się właśnie...

W tym momencie ich spojrzenia się złączyły. Mężczyzna wtedy zauważył coś niezwykłego. Mężczyzna wyglądał dokładnie tak samo jak on. Tak naprawdę jedyną wyraźną różnicę stanowiła fryzura, brak zarostu i inny kolor oczu - jego oczy były bladoniebieskie, podczas gdy te należące do patrzącego na niego człowieka miały szmaragdową barwę.

- Co... co do...?

- Gh...?!? Co jest...?! Ty...

- TY WYGLĄDASZ JAK JA! - krzyknęli jednocześnie.

- Gh... D-Daniel... Daniel, gdzie... gdzie jesteś...? - nagle usłyszał głos drugiego mężczyzny.

Spojrzał na niego i gdy podszedł bliżej...

- CO JEST...?!? - krzyknął. - KOLEJNY?!?

- GH!!! - drugi z nich aż się cofnął. Jego dwukolorowe, niebiesko-zielone oczy były szeroko otwarte, a na jego twarzy widoczne było niedowierzanie i szok. - To... t-to niemożliwe... Przecież... przecież ty nie żyjesz!

Eh? O czym on...?

- Um, ostatnim razem jak sprawdzałem nie byłem martwy...

- Ale przecież... Chwila, moment! Który mamy rok?!?

- Uh... 2039? Dobrze się czujesz?

Tamten westchnął.

- Czyli... czyli podróż w czasie odpada... To... gdzie my kurwa jesteśmy...?

- Itled? - nagle trzeci z nich podszedł do tego na kontenerze i pomógł mu zejść. - Jesteś cały? Ał... Musiało boleć.

Czyli... ten jeden to Daniel... A ten drugi... Itled...? Dziwne imię...

- Bywało gorzej. Ale... bardziej boli mnie kark i ręka od tego co było w tych strzałkach...

- Strzałkach? Zaraz, jakich strzałkach?

- No cóż, byliśmy u siebie i mieliśmy spokój, a tu nagle jakiś typ mnie zaatakował. Najpierw postrzelił mnie, a jak ten tu - tu wskazał na swojego towarzysza - zaatakował jego, tamten chciał w niego strzelić... Ale go odepchnąłem z linii strzału i tamten trafił mnie. O, nadal mam ją w ręce - powiedziawszy to, wyrwał strzałkę z ramienia.

- GH! To... to taka sama...!

- Zaraz, widziałeś to coś? Wiesz co to?!? - krzyknął Itled.

- Ta... ktoś, kogo znam, też oberwał taką...

- Hej, chwila moment! - nagle Daniel mu przerwał. - Kim ty tak właściwie jesteś?!?

- Ja chyba wiem... - Itled przyjrzał mu się. - Sam w to nie wierzyłem, ale... nie ma innej opcji. Jesteś Michał Baron, zgadza się?

Cofnął się, zaskoczony.

- Skąd... Skąd wiesz jak mam na imię?

To, co powiedział Itled, było prawdą. Michał Baron był zwyczajnym człowiekiem, który miał dwie pasje: MMA i YouTube. Gdy nie zajmował się pracą nad swoją galą związaną z tym sportem, którą założył razem ze znajomymi wiele lat wcześniej, siedział na kilku swoich kanałach. To ostatnie robił jednak dość rzadko, co sam musiał przyznać... Często przez długie miesiące nie pojawiały się żadne filmy, ale jaki był tego powód, wiedział tylko on sam.

- Więc miałem rację... Ja jestem Itled Dellastra, a ten tutaj to Daniel Craft - wskazał na swojego towarzysza.

- Miło mi was poznać...? Więc... Chwila, moment! - nagle Michał się otrząsnął. - Przecież jeśli oberwałeś tym czymś, i to dwa razy, masz przerąbane...! Mój znajomy, który też tym dostał, próbuje znaleźć na to jakiś lek, ale... Od dwóch dni niczego nie znalazł jak dotąd.

- Cholera... To mam przesrane.

- Ta... Chociaż wiesz co? Może jak on cię zobaczy, może podsunie mu to jakiś pomysł... Powinniśmy się z nim spotkać.

- No to prowadź... Gdzie on mieszka?

- To... skomplikowane do wyjaśnienia - w tym momencie Michał podwinął rękaw i pokazał im coś w rodzaju smartwatcha, ale... dość nowoczesnego, nawet jak na ich obecny stan techniki. Zaczął przy tym wciskać różne przyciski na nim. - Radzę wam się mocno trzymać... Nie zawsze jest to stabilne.

*

- Ugh... Chyba... chyba się porzygam - Daniel pochylił się do przodu. Po nagłej teleportacji miał takie zawroty głowy, że jego żołądek ledwo wytrzymywał.

- Wybacz... Ten teleporter nie zawsze działa jak należy. Co prawda zawsze przenosi w to miejsce które mu zaprogramuję, ale nie znaczy to że da się uniknąć efektów ubocznych... Weź kilka głębokich wdechów, powinno za moment przejść.

Itled w tym czasie rozejrzał się po okolicy. Natychmiast rozpoznał to miejsce - był to świat Minecrafta. Kilka razy odwiedził go, więc wiedział gdzie się znajduje... Mniej więcej. Nadal to nie ma sensu... Przeleciałem przez portal i... musiałem trafić do innego AU. Nie ma innego wyjścia. Gdyby było inaczej, tamten koleś by nie żył.

- Dobra, za mną - nagle Michał klepnął go w ramię. - Mój znajomy mieszka niedaleko.

- Jasne... - demon ruszył za nim.

Szli więc trawiastym terenem, otoczonym przez drzewa i szumiącą rzekę. Byli zafascynowani tym widokiem... Łał... Gdyby nie nasza sytuacja, może nawet zechciałbym tu zostać, pomyślał Daniel. Naprawdę tu przyjemnie.

- DAMN! Co to?!? - nagle Itled się zatrzymał.

Przed nimi znajdował się sporej wielkości dom wykonany z kamienia, kwarcu i szkła. Był oświetlony eleganckimi lampami, otoczony był ogromnym ogrodem, a za nim widoczny był ogrodzony teren ze zwierzętami. Co więcej, wokół domu latało wiele maleńkich dronów.

- To właśnie kwatera główna mojego znajomego - uśmiechnął się Michał, dalej idąc przed siebie. - Jakby co, muszę was uprzedzić... To dość specyficzna postać. Jest naprawdę dziki i czasami... no nie będę ukrywać, czasem zachowuje się jakby był kompletnie szalony, ale jest jednym z najmądrzejszych ludzi jakich znam. Jeśli ktoś znajdzie wyjście z tej sytuacji, to tylko on.

- KOGO TY NAZYWASZ SZALONYM?!?

- AAAAAAAA!!! - Daniel aż podskoczył, a po chwili rozejrzał się i zobaczył coś na gałęzi jednego z drzew. - Kurwa, nie zauważyłem tych głośników! Kamery też tam są?!

- Ej, spokój! Może byś się przywitał zamiast nas straszyć?! - krzyknął Michał, patrząc w obiektyw jednej z kamer.

W tym momencie drzwi domu się otworzyły i wyszedł z nich człowiek ubrany w biały fartuch z zielonymi detalami i czarne ubranie. Poprawił znajdujące się na głowie słuchawki i spojrzał na nich przez swój okular.

- No proszę... To będzie ciekawe - uśmiechnął się dziko. - Tych to jeszcze nie spotkaliśmy, co nie?

- Ta... może byś im się przedstawił, co?

- Oczywiście. Wszyscy mówią mi Delti.

Niesamowita siła i zmysły oraz bardzo duża inteligencja sprawiały, że Delti Miner-Craftion, bo takie było jego imię (a przynajmniej tak twierdził), mógłby stanowić zagrożenie dla dosłownie wszystkich gdyby zechciał wykorzystać swoje zdolności dla niecnych czynów. Jako syn człowieka z Minecrafta i pochodzącej ze świata League of Legends bohaterki (to AU, i tak nie będziecie jej znać) był jednym z najpotężniejszych ludzi w tym uniwersum i trzeba było się z nim liczyć, nawet jeśli jego niestabilna osobowość sugerowałaby inaczej.

- Miło nam cię po-

- Dobra, morda, mam to gdzieś - machnął ręką. - Włazić do środka i zamknąć drzwi, bo jak znowu dostanę wysoki rachunek przez klimatyzację to skręcę komuś kark, i tym razem na serio.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro