Rozdział 14: Oczekiwanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Uh... Nudno tu - mruknął Daniel, siedząc pod jednym z filarów.

- Mhm - mruknął JoJo, kręcąc kulkami na sznurku. - Ile już tak siedzimy?

Mężczyzna wziął do ręki telefon i spojrzał na wyświetlacz.

- Dwie godziny... Chociaż nie, już prawie trzy.

- Uuuuuugh...

- Możecie się zamknąć? Nie wiem, znajdźcie sobie jakieś zajęcie czy coś - westchnął Delti, który przez ostatnie 3 godziny leżał na podłodze, patrząc się w ekran komputera.

- Mówi ten który siedzi przed lapkiem! I co ty tam oglądasz, co?!? - Daniel wstał i podszedł do niego, wbrew protestów Michała, który stał za nim i bezgłośnie próbował mu przekazać "BRO NIE PRÓBUJ BO UMRZESZ". 

- H-hej!

- CO DO HUJA?!?

Ekran pokazywał monitoring czyjegoś domu... I zdecydowanie nie był to dom Deltiego, bo miał całkowicie inny styl i znajdował się w całkowicie innej lokalizacji. Sądząc po wystroju, mógł należeć do-

- KTO POZWOLIŁ CI PATRZEĆ?!? - Daniel wstał i złapał go za ubranie. Znowu powrócił do psychopatycznego i nieobliczalnego siebie... Choć tym razem wyglądał jakby naprawdę mógł kogoś zabić. - Tylko ja mogę ją oglądać! JA!!!

- Co do cholery?!? Puść go! - krzyknął JoJo, podchodząc bliżej, ale w tym momencie obok pojawił się Darude. - Ziom, wycofaj swój Stand, bo będę zmuszony ci wpierdolić!

- Nie...! Zabiję go... Nikt nie ma prawa oglądać jej poza mną...

- Co do kur... Delti, odbiło ci?! - Itled chciał do niego podejść, ale Michał go zatrzymał.

- Odpuść Itled... JoJo, ty też. Musi mu przejść. Gdy jest w tym stanie, nic nie jest w stanie go uspokoić.

- Ale... O co mu chodzi...? - spytał demon.

- Sayaka... Moja Sayaka... Tylko ja... mam prawo... tylko... ja...

Itled spojrzał na Michała.

- Chyba rozumiem... Obsesja, nie? Męska yandere...

- Ta... - westchnął. - On od długiego czasu ją stalkuje... Podążające za nią drony... Kamery w mieszkaniu... Przynajmniej nie ogląda jej w łazience, więc... chociaż tyle dobrego. Ale lepiej nie drążyć tematu... Ja próbowałem coś z tym zrobić i o mało nie umarłem przez to.

Oh... Cholera, znam jedną yandere... tak jakby yandere w naszym świecie, ale ona nawet w 1% nie osiąga takiego poziomu jak on... Tak naprawdę nawet nie powinienem ich porównywać.

- P... przepraszam... przepraszam, nie panuję nad sobą... - wydusił Delti, który po chwili doszedł do siebie i puścił Daniela. - Ja... ja muszę ją bronić... pilnować... obserwować... a gdy inni to robią... całkowicie tracę kontrolę...

- S... Spoko... Po prostu... Ja jebię... Um, możesz...? - wskazał na Darude.

- Oh... nawet nie zauważyłem kiedy... wybacz - odparł i go schował.

- ...może ten... nie gadajmy o tym...

- T-ta... - Delti podniósł komputer i kontynuował obserwację. - . . .

Mężczyźni usiedli na swoich miejscach i wrócili do bezczynnego siedzenia. Mimo to po kilku minutach...

- To... czemu do niej nie zagadasz? Nie wyglądasz jakbyście byli parą...

JOJO DO JASNEJ CHOLERY, Itled spojrzał na niego. TERAZ TY CHCESZ UMRZEĆ?

- . . . - Delti wyglądał jakby znowu miał wpaść w szał, ale się powstrzymał. - To nie takie proste. Gdy jestem blisko niej, nie mogę myśleć ani oddychać, nie mówiąc o złożeniu normalnego zdania.

- Ah, więc to tak...! - JoJo usiadł obok niego. - Po prostu nie wiesz jak z nią gadać, plus jesteś napalony i testosteron sprawia że twój mózg nr 1 nie działa, więc jego funkcję przejmuje nr 2!

- Nie o to... I o co chodzi ci z- NO WIESZ TY CO?!? W przeciwieństwie do ciebie ja nie muszę dzielić sterowania na dwa! I d-dlaczego my o tym mówimy?!?

- Heh, no nie wiem, tak jakoś wyszło...

- Dlaczego się o mnie opierasz- Zaraz, czy ty próbujesz mnie poderwać?!

- Hehe, może...?

Dopiero teraz zauważyłeś?!? I kto tu ma problemy z inteligencją, co?

- Nie jestem zainteresowany - odepchnął go.

- OOF. Spokojnie, tylko się wygłupiam...! A może jednak...?

- Weźcie się zamknijcie już - mruknął Itled. - Nie pomagaci- Huh. Hej, zbierajcie się, on tu idzie.

- Co? - Daniel spojrzał na demona. - Skąd wiesz?

- Wyczuwam jego zapach... Potrafię rozpoznać ludzi po zapachu ich włosów z odległości 30 metrów. Każdy ma jakiś charakterystyczny dla siebie, choć nie zawsze mają one sens. Czasem ludzie walą na przykład drogimi perfumami, choć pewnie nawet mydła nie widzieli w życiu...

- Poważnie? Hej, jak on pachnie? - zainteresował się JoJo.

- Trudno to określić... Ale powiedziałbym że jak mieszanka taniego whisky i benzyny.

- Ew.

- Dobra, dość tego... Do roboty.

Cała piątka ustawiła się w linii naprzeciwko wejścia, z którego po chwili wyłonił się ukryty przez Dominazione Inigo. Mężczyzna stanął 20 metrów przed nimi, najwyraźniej ich obserwując.

- Więc wy też znaleźliście to miejsce... No cóż, wygląda na to że nie mogę tego tak zostawić.

- No proszę, w końcu przyszedłeś ty skurwysynie - Daniel przysunął się bliżej pozostałych. - Dłużej się nie dało? Czy po prostu musiałeś czekać aż odzyskasz strzałeczki?

- Miałem coś... do załatwienia - odsłonił się częściowo. Wiedział że go nie zaatakują, bo i tak zdąży się obronić. - A o strzałeczki nie musisz się dziś martwić... Zajmę się wami innym razem.

- O czym ty... Co ty kombinujesz? - spytał Michał.

- Nic takiego... Po prostu wystrzelałem limit na dzisiaj.

- Co- W kogo?! - krzyknął Delti.

Inigo zaśmiał się.

- Ty powinieneś się domyślić... W końcu to bliska ci osoba.

Chłopak momentalnie zbladł.

- Kłamiesz... Próbujesz mnie zdenerwować...

- Oh, naprawdę? A nie przyszło ci do głowy czemu twoja ukochana tak długo siedzi w łazience?

- H-huh...?

- No dalej... Zajrzyj tam. Przysięgam, nie wkręcam cię byś podejrzał ją nago...

Delti zawahał się, ale podniósł laptopa i wysłał za jego pomocą jeden z dronów pod jej okno. I wtedy to zobaczył... Masę krwi i martwą dziewczynę pod ścianą, owiniętą w ręcznik zabarwiony przez krew.

- S... Sayaka... - wydusił.

- Hehehe, miło było patrzeć jak umiera... Choć żal jej, taka piękna dziewczyna...

Delti upadł na kolana, wypuszczając laptopa.

- Nie... Nie, Sayaka... - był kompletnie w szoku.

- Delti... Hej, już- HEJ! - Daniel chciał podejść do niego bliżej, ale nagle ten chwycił pistolet, który mężczyzna miał przypięty do pasa, i wycelował nim w swoje czoło.

- ŁOŁ, KURWA! - krzyknął Michał. - Stary, co ty...?!?

- Ja... nie mam po co... jeśli ona nie żyje... po co ja mam...

- Nie zbliżajcie się do niego! - rozkazał im Itled. - I pilnujcie tamtego! Delti, odstaw ten pistolet!

- Po co...? Ja... nie mam już po co żyć...

- I co, zastrzelisz się? Kurwa, co to da? Ta laska już nie żyje, jasne?! To nie sprawi że magicznie wróci do życia!

- . . .

- Słuchaj, jeśli tak bardzo chcesz, proszę bardzo, nie zabraniam ci - powiedział. - Ale nie sądzę by ona tego chciała... jeśli już ktoś ma umrzeć, to raczej ten gnojek który jej to zrobił, nie? To tyle, rób co chcesz.

- . . .

- Nie myślisz chyba że on posłucha...? - Inigo się zaśmiał. - On już jest stracony... I tak umrze, po co ma to przeciągać i- GH! - w ostatniej chwili osłonił się, tuż przed tym jak w Dominazione uderzył pocisk.

Wszyscy momentalnie spojrzeli na Deltiego. Nadal miał w dłoni pistolet, tym razem jednak celował nim w Inigo zamiast w siebie.

- Nie dam ci tej satysfakcji... gnoju - wydusił. - Myślisz że możesz tak po prostu zabijać ludzi bez żadnych konsekwencji? Przysięgam, jeszcze w tej godzinie zapłacisz za wszystko... I nikt ani nic cię nie ocali.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro