Rozdział 9: Oczyszczenie atmosfery

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Hm? Co jest, Itled? - Michał spojrzał na demona, który właśnie wstał z łóżka.

- Eh... Nie mogę spać. Czuję się hujowo - odparł. - Która godzina...?

- Poczekaj... Cholera, telefon mi padł. Masz ładowarkę?

Demon pokręcił głową. 

- Jest 4 nad ranem... - nagle usłyszeli głos Daniela. - Też nie mogę spać...

- Eh... Zajebiście... - mruknął Michał. - To skoro i tak nie śpicie... Nie wiem, pogadamy o czymś...?

- O czym...?

- Nie wiem... - westchnął. - Tak naprawdę nawet gadać mi się nie chce... Czuję się jak śmieć.

Zamilkli.

W tym momencie stało się coś niespodziewanego... Klamka od drzwi nagle zaczęła zapadać, jakby ktoś po drugiej stronie ją naciskał by otworzyć drzwi.

- Co do...?

Itled powoli zbliżył się do drzwi, tworząc w rękach energetyczną włócznię. Gdy tylko drzwi zaczęły się otwierać, on gwałtownie je otworzył i wycelował włócznią w stojącą za nimi osobę...

- ...!

- GH! D-Delti?!? Cholera, nie strasz nas...! - odetchnął z ulgą i opuścił broń.

- . . . - przez chwilę nie odzywał się. Gdy uniósł głowę, cała trójka zobaczyła że jego oczy są całe czerwone od płaczu. - ...mogę wejść...? Proszę...?

- Uh... Jasne... - demon wpuścił go do pokoju. 

Pozostała dwójka podeszła szybko do niego.

- Delti... - Michał zaczął. - Słuchaj, ja-

- Słyszałem - przerwał mu. - Założyłem podsłuch w pokoju.

- O-oh.

- To ja... powinienem... eh... - urwał. - ...przepraszam... Cholera, czemu to musi być takie trudne...?

- Hej, spokojnie... Słuchaj, miałeś rację. Nie powinniśmy traktować cię w taki sposób...

- Nie... To prawda, zachowuję się jak dzieciak. Eh... nieważne jak dorośle staram się zachowywać, i tak wyraźnie widać różnicę wieku...

- Huh? Czemu... mówisz to w taki sposób? Zaraz... - nagle Daniel coś załapał. - Ile ty masz lat?!

- Um...

- Delti...?

Delti zamilkł, a jego twarz zrobiła się cała czerwona.

- P... piętnaście... Za 2 miesiące szesnaście...

- PIĘTNAŚCIE?!? - krzyknęli wszyscy.

- T-ta...

- JAK?!? WYGLĄDASZ JAKBYŚ BYŁ W NASZYM WIEKU, A WSZYSCY MAMY OKOŁO 40! - Daniel złapał go za ubranie i zaczął go dokładnie oglądać. - Serio...! Bez obrazy, ale wyglądasz naprawdę staro.

- Wiem... Ale lepsze to niż być dorosłym i wyglądać jak dziecko...

- Niby tak, ale... I tak to jest dziwne. Zaraz, ty nadal jesteś w okresie dojrzewania! - zorientował się Itled. - Nie mów mi że...

- J-jestem dawno po mutacji, jeśli o to pytasz! - cofnął się, zawstydzony. - A z-z-z dołem n-nie mam żadnych problemów, przysięgam!

- Miałem na myśli kwestie z twoim wzrostem, aaaale to też w sumie dość ciekawe...

- Z-zamknij się! I nie, ja już nie urosnę więcej... Stanąłem na 184 centymetrach.

- I dobrze... Ja jebię, jeszcze miałbyś ponad 2 metry i by było strasznie.

- Heh... Zabawne jak nagle wszystko wywróciło się do góry nogami, co? - zaśmiał się Michał. - Kto by pomyślał...?

- J-jeszcze jedno słowo, a cofnę przeprosiny!

- Okej...!

- Wracając... - Delti szybko ochłonął. - Um... Tak... przeprosiny już się rozeszły... nie gadajmy już o tym więcej.

- Jestem za... 

- Ja też...

- Okej. A co z tym? - zapytał Delti, patrząc na JoJo. - Zostawiłem go bez myślenia...

- Dalej bez zmian. Ani lepiej, ani gorzej... - mruknął Michał.

Westchnął.

- Kurwa... Jeśli on też kopnie w kalendarz, nie wiem co zrobię.

- Spokojnie... Cóż, przynajmniej tyle dobrego że mu się nie pogorszyło.

- Gh... C... gdzie ja...

- Huh? - Daniel aż podskoczył. - Czy mi się wydawało, czy...?

- Nie, nie wydawało ci się... Zaczyna się wybudzać - Delti nachylił się nad nim i zaczął go skanować swoim okularem. - Wszystkie funkcje życiowe mniej więcej w normie... Chyba zdołał przetrwać te trzy pociski naraz. Hej, spójrz na mnie.

Po chwili JoJo otworzył oczy. Ostrożnie rozejrzał się po pokoju, po czym powoli usiadł.

- Ugh... Co się... pamiętam tylko że oberwałem... i po tym film mi się urwał. To nie było przyjemne...

- Zaatakował cię ten typ o którym ci mówiliśmy... Postrzelił cię trzema strzałkami. Miałeś dużo szczęścia, myśleliśmy że po tobie - wyjaśnił mu Itled.

- Oh... w sumie... faktycznie, coś takiego miało chyba miejsce... Cholera, wszystko jest takie niewyraźne... Chwila... - powoli zaczął dochodzić do siebie. - ...Stand... Ja... pamiętam że ten dupek ma Stand...!

- Ta, Dominazione. Zdążyłeś mi powiedzieć zanim na dobre padłeś - Delti usiadł koło niego. - Cholera, teraz mamy kłopoty... 

- Zaraz... co... co on potrafi zrobić?

Wtedy mężczyźni poświęcili mu kilkanaście minut na streszczenie tego, co stało się wcześniej.

- I to tyle - podsumował Michał. - Teraz nie wiemy co robić... Wygląda na to że faktycznie tylko inny użytkownik Standu może go pokonać, ale nie możemy ryzykować i kazać tobie z tym walczyć.

- Ta... widziałem twój zasięg podczas twojej walki - westchnął Delti. - Jeśli to jest maksymalna odległość z jakiej możesz atakować tymi diamencikami, będziesz za blisko niego więc ledwo będziesz w stanie się ruszyć. Nie cierpię tego przyznawać, ale... ta sytuacja jest beznadziejna.

- Ugh... Serio? Ile metrów od niego to czułeś?

- Jakieś 10-15... Powiedziałbym że gdzieś około 12, trudno oszacować w biegu.

- Niech to... Sam Avicii ma 2 metry, a jego pociski maksimum 8...

- Ej, chwila... JoJo, wspominałeś że były inne osoby które miały taką moc jak ty, nie? - przypomniał sobie Daniel.

- Mhm... - westchnął. - Ale oni już nie żyją. Inni, których spotkałem, chcieli mnie dopaść i... musiałem się ich pozbyć. Więc jeśli twoim planem było zgarnięcie do pomocy jakiegoś innego użytkownika, niestety nie da rady.

Daniel mruknął, niezadowolony, i wrócił do łóżka.

- Ugh... Sory, możemy pogadać o tym rano...? Teraz nagle zaczynam się robić senny.

- Racja... powinniśmy spróbować odpocząć. Wy śpijcie, a ja... nie wiem, pomyślę nad czym-

- Nie, Delti - przerwał mu Michał. - Nie spałeś od kilku dni. Odpocznij, bo w tym stanie nie dasz rady niczego wymyślić.

Chłopak (no miał w końcu 15 lat) wyglądał jakby chciał się sprzeciwić, ale tylko westchnął.

- No dobra... Niech będzie, też pójdę spać.

- No i spoko! Narka! - Daniel walnął głową w poduszkę i po chwili można było usłyszeć jego ciche chrapanie.

- Ten to ma tempo... Dobra, my też odpocznijmy.

- Jasne. To... miłej nocy.

- Mhm... Branoc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro