6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Drzwi otworzył im Syriusz.

– Syriusz! – krzyknął Harry i uwiesił mu się na szyi.

– Ej no, spokojnie, młody – rzekł rozbawiony Łapa.

– Dobra, posłuchaj mnie Harry. Idź na górę, rozpakuj się i za chwilę powiem ci co masz robić – powiedziała Molly wychodząc z korytarza.

Wszyscy aurorzy i Harry, weszli do środka. Moody i Kingsley udali się do jadalni, Harry poszedł na górę, prowadzony przez panią Weasley, a Tonks weszła na końcu, zamykając pochód. Przekroczyła próg, a wtedy... BUCH. Przewróciła stojak na parasole. Wszyscy krzyknęli:

– Tonks! – A tylko Potter, nie wiedział do końca o co chodzi.

Gdy Molly zaprowadziła go do pokoju i otworzyła drzwi, ich oczom ukazał się wielki bałagan i stojący w nim Ronald Weasley.

– Hejo, stary – powiedział Ron.

– Cześć, jest Hermiona? – zapytał wybraniec.

– Nie, poleciała z rodzicami jakimś samowlotem, czy jakoś tak to się mówiło, do Tajlandii na dwa tygodnie – odpowiedział rudzielec. – Opowiesz mi jeszcze raz historię ze cmentarza? – poprosił Ron.

– Naprawdę? Czy ty wiesz, że opowiadałem ją ci już jakieś sześć razy? Myślisz, że to serio jest przyjemne? – zapytał zdenerwowany Harry.

– No, w sumie racja... – rzekł Ronald.

(Dobra myślę, że wszyscy wiedzą co się działo, przed tym, jak zaprosili dzieciaki do stołu, więc tego nie piszę, ok? Załóżmy, że skoro nie ma Krzywołapa to Uszy Dalekiego Zasięgu, po prostu im się popsuły)

Wtedy pani Weasley krzyknęła z dołu:

– Zapraszam wszystkich do stołu!

Szybko zbiegli na dół, bawiąc się w Magicznego Berka. Chodziło w nim o to, że jeśli ktoś cię dotknie, to ty serio „zamarzasz", tak jakby ktoś rzucił na ciebie zaklęcie Petrificus Totalus. Nie obyło się bez grożenia palcem i krzyków Molly, ale jakoś dali radę usiąść do stołu. Tonks wcisnęła się pomiędzy Ginny i Syriusza. Gdy potrawy wleciały na stół wszyscy zaczęli rozmowę. Harry zaczął rozmawiać z Syriuszem (tutaj wleci taka sama rozmowa jak w książce J.K, więc po co pisać, tylko, że Remus nie ma swojego udziału).

Syriusz pokiwał z uznaniem głową, ale nic się już więcej nie odezwał. Tonks zabawiała Ginny, zmieniając ciągle swój nos, a to w kaczy dziób, a to w świński ryjek albo nos Pinokia. Dziewczynka zaśmiewała się z tego i nie mogła się opanować.

– No dobra. Dzieci, idźcie na górę – rzekł pan Weasley.

Nie spotkało się to z przychylnymi pomrukami, ale posłuchali się.

– Może my też powinniśmy już iść do pokojów? – zapytał Bill.

– Dobry pomysł. No to już, wszyscy do łóżek! – zażartowała Molly.

– Pani Weasley... Mogłybyśmy chwilę porozmawiać? – spytała cicho Tonks, gdy wszyscy udali się na górę.

– Oczywiście, coś się stało? – zapytała zaniepokojona ruda.

– Bo... Wie pani może, co się dzieje z Remusem? Chciałam się z nim zaprzyjaźnić, a on wyraźnie nie chce ze mną rozmawiać. W dodatku znika gdzieś bez śladu i nikt nie wie co się z nim dzieje – skończyła Tonks, a Molly wyraźnie pobladła.

– Uwierz mi, że jeśli będzie chciał, to ci wszystko wytłumaczy – odrzekła Weasley.

– Tylko dlaczego wszyscy wiedzą, a ja nie? – próbowała Nimfadora.

– Posłuchaj mnie. Moody miał rację, z tym, że jesteś niesamowicie ciekawska, ale „ciekawość to jeszcze nie grzech". Moody ma rację, że niektórzy po prostu potrzebują albo muszą mieć sekrety. Myślę, że to dosyć jasne... Nie mniej jednak, podziwiam cię, że ustawiłaś sobie taki ambitny cel. Lupin jest dosyć nieśmiały, ale myślę, że ze swoją charyzmą, zmusisz go do otworzenia się – skończyła ruda.

– Czyli, krótko mówiąc, mam nie wtykać nosa w nie swoje sprawy – zakończyła zawiedziona Tonks i szybko wbiegła po schodach na górę.

Wykonała swoją wieczorną rutynę i położyła się spać. Nie było jej dane usnąć, bo ciągle myślała, jak okropną tajemnicę skrywa Remus. Oczy zamknęły jej się dopiero koło pierwszej w nocy. Przespała się sześć godzin i nagle usłyszała otwieranie się drzwi wejściowych. Szybko złapała za różdżkę i cicho schodziła coraz niżej po schodach. Była na tyle nisko, żeby usłyszeć przyciszoną rozmowę Remusa i... kogoś jeszcze. Chyba Molly, ale nie była pewna.

– Musisz jej powiedzieć, zanim dowie się w najgorszy możliwy sposób!

– Im mniej będzie o mnie wiedziała tym lepiej. Nie można się przywiązywać do kogoś takiego jak ja.

– Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! Ona powiedziała, że chce się z tobą zaprzyjaźnić, a poza tym ona i tak się dowie. Rób co uważasz za słuszne, ale żebyś potem nie przychodził do mnie i się nie żalił.

– Molly... – Teraz już była pewna, kto rozmawia z Remusem.

– Nie! Ona by cię zaakceptowała takim jakim jesteś. Mógłbyś być nawet żulem spod biedry, ale ona dostrzeże w tobie dobro – zakończyła ruda, podniesionym głosem.

Nimfadora postanowiła wejść do kuchni.

– Czego nie mogę wiedzieć? – spytała Tonks.

– Skoro podsłuchiwałaś, to chyba wiesz, że nie zamierzam ci się spowiadać – odpowiedział sucho Lupin.

– Wiesz, że i tak się dowiem, wcześniej czy później?

– Lepiej, jeśli to będzie później niż wcześniej – zakończył zdenerwowany Remus.

– Co to takiego jest? Nie wiem, zabiłeś moją matkę, kręcisz z Voldemortem, zdradzasz swoją żonę albo może jesteś wilkołakiem? – powiedziała, a po ostatnich słowach nieco pobladł.

– Nie twój interes, nie rozumiesz?! – krzyknął Lupin i teleportował się nie wiadomo gdzie.

Włosy Tonks przybrały kolor ni to czerwieni, ni to szarości. Takie idealnie pomiędzy. Molly już nauczyła się nastrojów Tonks w zależności od koloru włosów. Wyszło na to, że jest wściekła i smutna.

– Jeju, co tak krzyczycie tam na dole?! – zawołał Moody.

– Nieważne, możesz iść dalej spać! – odkrzyknęła mu Molly. –  Tylko pamiętaj! STAŁA CZUJNOŚĆ! – parodiowała go ruda.

Tonks przeszła do salonu i usiadła na kanapie i pogrążyła się w myślach.

Ja już naprawdę nie wiem, co jest z nim nie tak! Jaki typ! Myśli, że będę się nim przejmować? Nie ma mowy! Teraz zamierzam się skupić tylko na zadaniach dla Zakonu i żaden palant nie będzie mi zaśmiecać umysłu. Chwila, przecież właśnie to robi. Dobra, i tak będę o nim myśleć. Spójrzmy prawdzie w oczy. Trudo, przynajmniej mam nowy cel w życiu: „Otworzyć skorupę Lupina". Challenge accepted.

– Czy ty mnie w ogóle słuchasz, Tonks? – zapytała Molly.

– Tak. Co? Możesz powtórzyć? Zamyśliłam się – odpowiedziała.

– Gratuluję zdobycia nowego celu w życiu! – odrzekła z uśmiechem pani Weasley.

– Ale co? Jak?

– Legillimecja-odpowiedziała szybko pani domu, a Tonks się zarumieniła.

...

Po śniadaniu Molly zagoniła wszystkich do sprzątania. Brudu było tyle, że wysprzątanie jednego pokoju trwało do obiadu. Szybko zjedli i poszli dalej sprzątać. Został tylko Moody oraz Tonks.

– Pamiętasz naszą rozmowę sprzed kilku dni? – zapytał auror.

– Tą o podziemiach ministerstwa? Oczywiście – odpowiedziała Nimfadora.

– No właśnie... Wiem, ze jutro masz zmianę, więc chciałem cię prosić o wyciagnięcie wszystkiego, co tylko ten parszywy gnojek Knot wie – zakończył Szalonooki.

– Masz to jak w banku! – odpowiedziała z uśmiechem i przeteleportowała się do swojego domu rodzinnego z trzaskiem.

Szybko weszła do domu i skierowała się w stronę jadalni.

To tu ostatni raz widziałam moją mamę.

– Cześć Tat...!-krzyknęła, jednak ojciec nie był sam.

– Remus?! – zawołała zdziwiona.

– Dora, przepraszam cię... – zaczął Lupin. W rękach trzymał białe róże.

– Dobra, chodź do mojego pokoju –rzuciła, zanim się zorientowała, jaki tam jest nieład. Wysłała swojemu ojcu przepraszający uśmiech i ruszyła.

Weszli do jej pokoju. Tonks szybko rzuciła zaklęcie i wszystko znalazło się na swoim miejscu.

– Dobra, co chcesz? – powiedziała sucho Tonks.

– Porozmawiać...– odrzekł bardzo cicho Remus i wręczył jej kwiaty.

– Dobra, to ja zacznę... Skąd wiedziałeś, że to moje ulubione kwiaty? – zapytała Nimfadora.

– Mam swoje źródła – rzekł mężczyzna.

No oczywiście, Molly.

– Po co tu przyszedłeś? Chcesz znowu na mnie krzyczeć, czy co?

– Chciałem cię przeprosić...

– No to słucham.

–Przepraszamżezachowałemsięjaknajwiększydupekniktniezasługujenatakietraktowaniewybaczmiproszę.

– Mógłbyś jeszcze raz?

– Przepraszam, ze zachowałem się jak największy dupek. Nikt nie zasługuje na takie traktowanie. Wybacz mi, proszę...

Tonks wręcz zamurowało. Stała z otwartymi ustami i nie myślała, żeby je zamknąć. Huncwot ją przepraszał? (no to był ten najmądrzejszy, ale jednak).

– Dora, wszystko ok? – zapytał Remus.

– Ta-ak – odrzekła, a następnie zamknęła usta

Nie no Dora. Weź się ogarnij! On tu stoi i patrzy na ciebie jak na jakieś dziwadło. Zamknij usta! Tak bardzo dobrze. Nie pytaj go o to... Nie pytaj! Nie pytaj...

– To gdzie tak właściwie znikasz? – powiedziała i już wiedziała, ze to spotkanie źle się skończy.

– Serio Tonks? – odpowiedział Lupin.

– Sorki, wyrwało mi się –odpowiedziała, rumieniąc się.

– Przyjaźń?

– Przyjaźń. – Podali sobie rękę i oboje przeszedł przyjemny dreszcz. Włosy Tonks zmieniły kolor na błękitny.

Rozmawiali, o wszystkim i o niczym jednocześnie. Nagle Tonks sobie przypomniała, o jutrzejszej misji i grzecznie wyprosiła Remusa z domu.

Dobra, cofam to co wcześniej myślałam. Remus to równy gość. Szczerze mówiąc, to zaimponował mi. Nigdy nikt mnie nie przepraszał z kwiatami w ręku. Dobrze, spróbuję się powstrzymać, od zadawania pytań. Przeżyję. Tak w ogóle to on jest taki przystojny... Dobra Tonks, ogarnij dupę. O czym ty myślisz?, rozmyślała Nimfadora.

Lupina nękały takie myśli:
Dobra, nie sądziłem, ze powstrzyma się od zadania tego pytania, no ale cóż. Przeżyję. Ona jest naprawdę miła, pomocna, śliczna... Co?! Remus, ogarnij dupę. O czym ty myślisz?

...

No to taki dzisiejszy rozdzialik.
Do jutra!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro