Rozdział II

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Minęło kilka miesięcy. Echo wyrósł na sporego ,,wilka". Młodzik zaczął nosić czaszkę, najpewniej jelenia, z dziurami na rogi, które wyrosły mu jakiś czas temu. Na jego grzbiecie pojawiło się kilka ciemno niebieskich, wręcz granatowych kolców, które w nocy mogły świecić, kiedy tylko Echo chciał. Na jego karku pojawił się leciutki meszek, grubsza warstwa futra. Był już prawie dorosły, jeszcze kilka dni i będzie roczniakiem, będzie mógł chodzić na polowania.
  Teari za to wyrosła na piękną waderę. Jej ciemno szare futro rozjaśniało, stało się srebrne, miało piękny połysk. Jej oczy także zmieniły barwę, także rozjaśniały, zyskały piękną, jasno błękitną barwę. Była wśród większości basiorów obiektem westchnień, ponieważ była jedną z piękniejszych wader, ale ona sama nie miała jeszcze wybranka swego serca, wciąż czekała na tego jedynego, tego właściwego, nie wiedząc że jest wilk który kocha ją nie z powodu piękna, czy tego że jest córką alf. Kochał ją za charakter, za to że po prostu była. Wilkiem tym był Echo. Tak, Echo był w niej zakochany, ale bał się jej to powiedzieć, bał się że Teari go odrzuci, tak jak większość zalotników.
-Hej! Echo! - wadera o której Echo rozmyślał spojrzała na niego zmartwiona - Coś się stało? Jesteś dzisiaj taki nieobecny... - Teari dotknęła jego boku nosem, zatrzymując się - Boli cię coś? Może źle się czujesz? - wadera traktowała go jak młodszego brata, nie wiedziała o uczuciu jakim obdarował ją Echo, bolało go to.
-Nie, spokojnie, wszystko okej - uśmiechnął się - Kto ostatni nad jeziorem to stary muchomor! - krzyknął ze śmiechem biegnąc przed siebie.
-Osz ty! - wadera zaśmiała się, biegnąc za nim.
  W pewnym momencie, Echo gwałtownie zwolnił, przez co Teari o mało co na niego nie wpadła.
-Co jest? - spojrzała na przyjaciela zmartwiona.
-Ludzie... Czuję ich zapach... Ten ochydny, cuchnący zapach ludzi... - przystanął i rozejrzał się - Lepiej wracajmy do obozu... Nie chce żeby ludzie zobaczyli jak idziemy do obozu, a tym bardziej nas... ~ A najbardziej ciebie - dodał w myślach.
  Teari skinęła tylko łbem i zaczęła truchtać w drogę powrotną. Echo chwilę stał w miejscu, patrząc przed siebie, ale kiedy dostrzegł kilka zwierząt wyglądających jak wilki, ale na pewno nimi nie będącymi, Echo najeżył się i ruszył za wilczycą. Kiedy usłyszał za sobą trzaskanie gałęzi, zrozumiał, że istyt go dostrzegły.
-Teari! Szybciej! - krzyknął, kiedy zerknął do tyłu - Biegną za nami!
  Młoda wadera przyspieszyła z truchtu do wolnego biegu, po czym do najszybszego, co uczynił także i Echo. W pewnym momencie, młody wilk usłyszał grzmot, a nad jego lewym barkiem coś dziwnego, lekko muskając bark. Basior, przez podmuch, wywrócił się.
  Kiedy już miał się podnieść, coś się na niego rzuciło, usiłując się dobrać do jego krtani i przegryzć ją. Zwierzę zraniło go w brzuch pazurami, ale dał radę je od siebie odepchnąć, kopiąc je z całej siły. Młody wilk stanął jeżąc się i odsłaniając kły.
-Daje ci szansę na przeżycie, jeśli tylko teraz odejdziesz! - warknął i nastroszył kolce na grzbiecie, mrużąc swe czarno-czerwone ślepia, sprawiając je jeszcze groźniejszymi.
  Zwierzę nie zareagowało, tak jakby go nie zrozumiało... Ba! Jakby go nawet nie usłyszało! Echo dopiero teraz dostrzegł, że na szyji zwierzęcia była obroża, taka jaką miał za czasów szczeniaka...
  Młody wilk spojrzał w oczy zwierzęcia. Wyglądały podobnie do jego... Były całkiem czarne... Źrenice miało wąskie... Węższe niż Echa...
  W pewnym momencie Echo zrozumiał. Kiedy był mały, widział już takie isty, kiedy jeszcze był w tym przeklętym labotatorium.
  Usłyszała jak istota zaczęła wyć, tak przerażająco i tak głośno, że Echo przeszły ciarki, zaczął się cofać. Oczy stworzenia skupiły się na młodym wilku. Łeb zaczął przekrzywiać się to w prawo to w lewo.
-Echo! - usłyszał w pewnym momencie Teari, która zawróciła w ich kierunku, a widząc istotę, zatrzymała się jeżąc - Odsuń się od niego! - warknęła.
  Istota jakby jej nie dostrzegła, jakby widziała tylko Echo. Tylko jego i nikogo, niczego więcej. Z jej pyska zaczęła cieknąć dziwna, czarna jak smoła maź. Po chwili wilki zostały otoczone przez te dziwne stworzenia.
-Teari, kiedy będziesz miała szansę, masz od razu z niej skorzystać i ruszaj do obozu! - krzyknął nie ukrywając w głosie przerażenia -Ja ich zatrzymam!
-A-ale... Nie! Nie zostawie cię! - położyła uszy -Ich jest więcej! Nie dasz rady! -skomlnęła - Zabiją cię!
-Jeśli nie ruszysz się z miejsca kiedy będziesz miała okazje, oboje zginiemy! - warknął cicho.
-N-no dobrze... Ale... Ale obiecaj że dasz sobie radę! - w oczach wilczycy pojawiły się łzy.
-Postaram się przeżyć - posłał jej smutny uśmiech.
  W pewnym momencie, pierwsza z istot rzuciła się w stronę Echa, co wilk sparował, wbijając w jej klatkę piersiową rogi i odrzucając ją w tył. Istota zakwiliła padając martwa. Reszta stworzeń zapiszczała i zakwiliła jednocześnie warcząc i charcząc. Rzuciły się w stronę Echa jak i w stronę Teari, która zgrabnie uskoczyła od tyłu i ruszyła najszybciej jak umiała w kierunku obozu.
  Echo zaczął walkę na śmierć i życie z istotami. Z początku z łatwością udawało mu się je uśmiercać, szły na łatwą śmierć, jak bezmyślne maszyny do zabijania. Dopiero po kilku minutach ich ataki stały się bardziej agresywniejsze, bardziej zgrane. Echo został parę razy poraniony. Kiedy jedna z istot powaliła go i przycisnęła go do ziemi, Echo mógł dostrzec że ona nie posiada tej obroży, a i tak zachowuje się tak samo jak reszta, ale inaczej. Kiedy stworzenie miało już zamiar wgryźć się w jego bok, zostało powalone i zrzucone z Echa.
-Obiecałeś mi że dasz sobie radę! - usłyszał prychnięcie i poczuł że zostaje postawiony na łapy.
-T-Teari? Kazałem ci biec do obozu! - zachwiał się.
-Pobiegłam, przyprowadziłam pomoc! - wadera zasłoniła go, po czym powaliła kolejne stworzenie, które miało zamiar go zaatakować.
Echo rozejrzał się i dostrzegł że istoty zostały zaatakowane przez resztę członków watahy w tym i alfe i jego matkę.
-Wracać do obozu! Silniejsi wojownicy mają powstrzymywać te potwory! - krzyknął alfa.
  Echo zachwiał się i upadł od zadanych mu ran. Przed jego oczami pojawiły się mroczki, które powoli zaczęły zajmować cały jego obraz, który po mału rozmazywał się. Wilk zamknął oczy.
-I niech ktoś go stąd zabierze! - usłyszał tylko i poczuł jak ktoś bierze go za kark i chwilę ciągnie, po czym poczuł jak zostaje ułożony na czymś ciepłym i miękkim, następnie rytmiczne podskakiwanie.
-Spokojnie synku, wszystko będzie dobrze! - zdążył usłyszeć tylko obok siebie oddalający się głos, po czym basior stracił przytomność.

____________________________________
Więc tak, trzymajcie kolejny rozdział Echa.
Co, myśliście że porzuciłam to opowiadanie, hmm?
A tu niespodzianka! Mam nowy napływ weny na tą książkę, więc trzymajcie nowiutki rozdział ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro