|| __ ||

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

// Przeszłość; rok? // Francja

Amber siedziała na pokładzie promu, który właśnie docierał do portu we Francji. Poprawiła swoje rude włosy i spojrzała na rodziców stających przy mini barku na pokładzie. Dziewczynka uśmiechnęła się pod nosem wiedząc, że właśnie po raz pierwszy wyjeżdża poza Zjednoczone Wyspy Brytyjskie. A na dodatek jej matka dostała wolne. Jasne. Każdy dorosły przecież może wziąść urlop. Jednak w przypadku jej matki nie było to takie zwyczajne. Król William naprawdę żadko pozwalał pracownikom w pałacu na urlop. Właśnie dlatego Amber wbiła mordercze spojrzenie w swojego przyjaciela, który wyśmiał ją, jak tylko mu o tym powiedziała. Rudowłosa skierowała swój wzrok na tablet i zauważyła przychodzące połączenia. Odebrała je swoją małą rączką i włączyła kamerkę. Na ekranie wpatrywała się w swojego najlepszego przyjaciela. Connor miał brązowe włosy, które były ułożone w takim nieporządku, że Amber lekko się skrzywiła. Z jego oczu biła radość na widok przyjaciółki, która patrzyła prosto na te matowe, szare oczy. Prychnęła również na widok jego koszulki. Brunet miał aktualnie obsesję na punkcie spiderman'a i miał na sobie jego strój.

- Amber! Już jesteście we Francji ? - pisnął z ekscytacją i właśnie miał otwierać znowu usta, kiedy dziewczynka mu przerwała.
- Teoretycznie tak. - mruknęła i od razu dopowiedziała, aby Connor nie zaczął pytać o głupoty - Nadal jesteśmy na morzu. Mamusia mówi, że będziemy za 30 minut.
- Ugh... Tak ci zazdroszczę. - powiedział chłopak i spojrzał na przyjaciółkę z grymasem, kiedy ta wywracała oczami - Przypominam, że JA prawdopodobnie NIGDY nie wybiorę się z rodzicami na taką wycieczkę.
- Tak. Wiem Connor. Jesteś zazdrosny. - prychnęła i ponownie przewróciła oczami - Przywiozę ci coś okej? Moi rodzice wracają do mnie, a nie miałam od nich pozwolenia, aby wyjąć tablet.
- Dobra. Na razie Amber! Buziaczki - Connor uśmiechnął się, gdy gestem wysłał przez ekran buziaki. Od razu po tym się rozłączył.

Dziewczynka zakryła twarz swoimi długimi, rudymi włosami próbując ukryć chicotanie. Dłonie zacisnęła w pięści na swojej zielonej sukience. Po chwili się uspokoiła i zarzuciła włosy do tyłu. Spojrzała na swoich rodziców, którzy patrzyli na nią z rozbawieniem. Prawdopodobnie obserwowali ją od dłuższego czasu.
-Kurczaczki.... - mruknęła pod nosem dziewczynka
Posłała rodzicom niewinny uśmiech i wstała, aby do nich podejść. Omijała rzędy krzeseł ustawionych tak samo. Było pusto, ponieważ większość ludzi wolało, w tak ładną pogodę, siedzieć na pokładzie. Gdy dziewczynka dotarła do rodziców spojrzała do góry, na ojca, który gromił ją na w pół złym, a na w pół rozbawionym spojrzeniem. Amber wymamrotała po cichu przeprosiny oraz wytłumaczenie.
Jej matka poklepala ją po głowie.
- Mogę sok? - zapytała dziewczynka kierując swoje spojrzenie na rodziców - Proooszę...
- Ni- - zaczął jej tata, ale w tym momencie na nią spojrzał. Amber oczywiście wykonywała swoje popisowe spojrzenie - No dobrze.
Rudowłosa uśmiechnęła się pod nosem i przylgnęła do matki, kiedy mężczyzna zamawiał w barze sok. Nudziła się okropnie przez te ostatnie 15 minut. Sączyła sok przez słomkę i zastanawiała się jak jest w górach, w Alpach. Czy coś takiego. Nie pamiętała do końca. Statek był obskurny. Zbudowany ponad wiek temu wrak nadal funkcjonował, więc używali go jako środku transportu. Był tani, a tak naprawdę tylko to się liczyło. Wreszcie. Byli przy brzegu. Amber z ulgą stanęła na stałym lądzie jak w Wielkiej Brytanii. Jej matka znowu prowadziła rozmowę przez telefon. Obiecała zajmować się pracą papierkową za granicą, ponieważ monarchowie nie mieli w zwyczaju dawać urlopu swoim pracownikom. Większość z nich mieszkała w pałacu. Po pewnym czasie podjechała taksówką, aby zawieźć rodzinę do miasteczka w górach. Kiedy dziewczynka wsiadła do pojazdu, oparła głowę o ramię swojego taty i zamknęła oczy. Szybko usnęła.

•●•

Amber poczuła kogoś dotyk. Nigdy nie miała głębokiego snu, więc od razu otworzyła oczy. Jej ojciec potrząsał nią, aby się obudziła, ponieważ wreszcie, po kilku godzinach jazdy dotarli do miasteczka. Było ono jednocześnie stacją narciarską. Ojciec rudowłosej dziewczynki uwielbiał jeździć na nartach i co roku zabierał ich w to miejsce. Amber była jeszcze trochę za mała, aby jeździć tak dużo jak jej tata, więc większość czasu spacerowała po miasteczku. Po La Normie. Wbrew pozorom na górze, gdzie jeździli narciarze nie było aż tak zimno, wiec czasami tam wjeżdżały i siadały w restauracji niedaleko. Rudowłosa zawsze zamawiała gorącą czekoladę z bitą śmietaną. Nieważne, że jej mama miała na sobie okulary przeciwsłoneczne, a sama dziewczynka pocila się w bluzie. To była taka tradycja. W międzyczasie jej tata jeździł na różnych trasach. Najwięcej wspominał o Procararze, Kreté, Clot'cie i Normie 2. Amber podejrzewała, że jej ojciec znał na pamięć wszystkie trasy. Jednak dziewczyna najbardziej się cieszyła na moment, kiedy o 17.00 zamykali stoki i wszyscy razem zjeżdżali gondolą na dół do miasteczka. Jej ojciec kupował jej zazwyczaj donuta w piekarni (różowego z białą posypką i dżemem truskawkowym w środku!!!! ). Rudowłosa dziewczynka zawsze obserwowała jak różni się życie w Londynie i tutaj, w małej górskiej wiosce.

Gdyby mogla nadal by tutaj przyjeżdżała, ale nie ma na to czasu, siły, pieniędzy....
Nie ma z kim pojechać.

_________________

Mam nadzieję, że się podoba. Taka trochę retrospekcja z dzieciństwa Amber, czyli m. in. relacje z rodzicami.

Już ktoś się domyślił z kim rozmawiała Amber w poprzednim rozdziale ?

Ps. Może się pojawiać więcej takich rozdziałów z przeszłości Amber ( Może też kiedyś z perspektywy innych postaci? )
Co o tym sądzicie?

Nat_ <33

PS V2 : Dziękuję za wszystkie gwiazdki. To naprawdę mnie motywuje !

798 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro