Rozdział 15: Ona na mnie poluje

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Zaraz, TRZY DNI...?!? - nie mogłam w to uwierzyć.

- Proszę zachować spokój, to złe dla twojego stanu. Tak, przez te trzy dni byłaś uśpiona i przeszłaś kilka zabiegów. Na szczęście bardzo szybko dochodzisz do siebie. Niezwykle szybko... Możliwe że za kilka dni zostaniesz wypisana do domu.

- Oh...

- A na razie zostawię cię z rodziną i twoimi znajomymi... Martwili się o ciebie.

- No dobrze...

- Jak się czujesz, skarbie? - spytała mama, kiedy lekarz wyszedł.

- Wszystko mnie boli... Ale mogło być gorzej - uśmiechnęłam się lekko, nadal nieco skołowana.

- Serio! My się bałyśmy, że nie dojdziesz do siebie! - krzyknęła Andzia. - Na chwilę przed przyjazdem karetki ocknęłaś się na moment, a potem znowu straciłaś przytomność...!

- Ta... To chyba pamiętam...

- Naprawdę...! Dobrze że nic ci nie jest... - dodała Oliwka. - Ja... nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś...

- Spokojnie... Chyba nie tak łatwo mnie zabić - zaśmiałam się.

- Nie wątpię... Tak przy okazji... - zaczął Peter. - Chyba któryś z lekarzy się w tobie podkochuje.

- Sekundę, co? - zdziwiła mnie zmiana tematu.

- Nikt inny nie wchodził do ciebie, a na twojej szafce leży to - podniósł przedmiot i pokazał mi go, a ja momentalnie zamilkłam; byłam w szoku.

Niebiesko-czarna róża.

CO DO CHOLERY?!? Przecież... on sam mówił, że jego tak naprawdę tu nie było...! To było tylko w mojej głowie... Więc jakim cudem...?

- Endera? Co się dzieje? - nagle usłyszałam głos Pati.

- Ja... uh... to... um... - nie wiedziałam, jak odpowiedzieć.

- Co się dzieje, skarbie? - moja mama popatrzyła na mnie. - Jesteś blada... Źle się czujesz?

- Nie, ja... to niemożliwe... - szepnęłam.

- Co jest niemożliwe? - zainteresowała się Andzia.

. . .

*

Opowiedziałam im wszystko.

Opowiedziałam im o tym, co widziałam na studniówce.

Opowiedziałam im o Obsidian.

I opowiedziałam im o demonie, który mnie ostrzegł i zostawił ten kwiat.

- O mój... - mama położyła swoją dłoń na jej piersi. - To... Nie wiem, co powiedzieć...!

- Serio... Masakra! - dodała Pati. - Jeśli to prawda... Masz przerąbane!

- Wiem... - odparłam. - Ona na mnie poluje. I nie przestanie, dopóki nie osiągnie swojego celu... A jeśli tu zostanę, będzie was krzywdzić. Muszę odejść, i to szybko.

- Ale... zostaniesz sama! - zauważył Peter.

- Nie zostanie - zwróciła mu uwagę Oliwka. - Będziemy jej pomagać. Też mamy zdolności, a ona jest naszą przyjaciółką. Jeśli kiedykolwiek będzie potrzebowała pomocy... przyjdziemy.

- Właśnie! - uśmiechnęła się Patka. - Nie pozwolimy żadnej durnej demonicy jej skrzywdzić! Um, sory za słownictwo.

- Dokładnie! Niech no tylko spróbuje, to odgryzę jej łeb!

Wszyscy popatrzyliśmy na Andzię.

- Andzia, WTF?!?

- Heh... poniosło mnie.

Zaczęłam się śmiać. Obraz, który zobaczyłam w mojej głowie, był tak durnowaty, że aż popłakałam się ze śmiechu.

- Faktycznie... Chyba nie masz się o co martwić, Endera - moja mama też zaczęła się śmiać.

- Ta... Dam sobie radę. Nie ważne, że będę tam sama. Zawsze będzie ktoś, kto będzie mi pomagać. I tylko to się liczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro