Rozdział 31: Klucz... W końcu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Odetchnęliśmy z ulgą. Byliśmy na leśnej polanie, w znajomym miejscu...

- Tak...! W końcu w domu! - uniosłam ręce w geście zwycięstwa.

- Skąd wiesz? - zapytał Bijuu.

- Bo mieszkam niedaleko stąd, więc kojarzę ten las. Dobra... Mamy wszystkie kody i Klucze, zgadza się?

- Mhm! - Oliwka wyjęła swój, podobnie jak dziewczyny. Ja pokazałam im swój kod i otrzymany wcześniej od Alter'a Klucz.

- No to... Jesteśmy gotowi. Gdzie jest ten twój Klucz? - spytał Mark, patrząc w moim kierunku.

Uśmiechnęłam się.

- Zobaczycie.

*

- O kurwa! - krzyknął Jack. 

- W sumie... Ma to sens - dodał Jay, rozglądając się.

Byliśmy w Kresie, patrząc na budowlę, która skrywała wewnątrz pożądany przez nas przedmiot... Czułam lekką ekscytację, ale również zdenerwowanie.

- To co...? Idziemy? - w końcu Eleven przerwał ciszę.

- No jasne!

Ruszyliśmy przed siebie, w stronę twierdzy. Po tym, jak dostaliśmy się do środka, zeszliśmy na dolny poziom, gdzie zobaczyłam znajome już drzwi, zabezpieczone barierą.

- O w mordę... Kozackie! - skomentowała Pati.

- No... Dobra, czas to odkodować! - Oliwka wyjęła swój kod i przyłożyła go do bariery. My zrobiłyśmy podobnie.

Po chwili cyfrowa ściana rozpadła się, umożliwiając nam dojście do drzwi z sześcioma zamkami. Ja i chłopacy podeszliśmy bliżej, z Kluczami Kodującymi w dłoniach.

- Ej, wiecie co mi to przypomina? - spytał Mark. - To trochę jak wtedy, gdy zamykaliśmy Bramę...

- No... - odparł Jay. - Sześć kluczy, jedne drzwi... W sumie to brzmi jak tytuł jakiegoś pornosa.

Parsknęłam, niezdolna pohamować się.

- Jesteście niemożliwi - słyszałam, jak Andzia też się powstrzymuje od śmiechu.

- Dobra, dobra... Nie gadajmy, tylko otwierajmy.

Wsadziliśmy Klucze do zamków. Po kilku chwilach przez drzwi przeszła fala energii, a te otworzyły się szeroko, odsłaniając Klucz Kodujący. MÓJ Klucz Kodujący...

- Panie przodem - Bijuu wskazał mi gestem, żebym weszła.

- To czemu sam nie idziesz? - spojrzałam na niego z uśmiechem, po czym wkroczyłam do środka.

Widziałam go wyraźnie... Mój Klucz miał z jednej strony kształt strzałki, a z drugiej sześciokąta z głową Endermana na nim. Na całej długości Klucza widniała ciemna linijka kodu.

- Łał... - nawet stojąc dwa metry od niego, czułam jego energię. Podeszłam bliżej i po chwili wahania chwyciłam go.

Natychmiast poczułam gigantyczną falę mocy przepływającą przez mój organizm. Było to podobne uczucie jak przy mojej pierwszej transformacji... ale znacznie silniejsze niż kiedykolwiek. 

Momentalnie upadłam na kolana, wypuszczając Klucz z dłoni. Po chwili to uczucie zaczęło mijać.

- Co to było?!? Endera? 

- Nic... mi nie jest, Pati... Chyba - powiedziałam, nieco otrząsając się z tego. - Ale... chyba zepsułam Klucz.

Widziałam, jak wcześniej fioletowy przedmiot leżał teraz na ziemi, pozbawiony koloru i pęknięty w połowie.

- Nie powiedziałabym tak - Oliwka podeszła do mnie. - Dziwne, ale... ten sygnał, który emitował Klucz... Wyczuwam teraz u ciebie.

- Że co? Chcesz mi powiedzieć...

- ...że Endera zaabsorbowała moc Klucza?! - dokończył Eleven. - To tak się da?!

- Najwidoczniej... Ale czuję się kompletnie inaczej. Znaczy, w tym dobrym sensie. Bardziej... stabilnie - powiedziałam.

- To chyba dobrze, nie? - spytał Jack.

- Ta... ?!? - nagle uniosłam wzrok. Wyczułam coś. Trochę jak wtedy, gdy boli mnie głowa, gdy coś złego się dzieje, ale... nieco inaczej. - Coś się dzieje na zewnątrz. Wyczuwam to, i to dość wyraźnie.

- Że co?! - krzyknęła Andzia.

- Lepiej to sprawdźmy. Chodźcie! - powiedziawszy to, wybiegłam z pomieszczenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro