Rozdział 30: Czwarta część

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Daleko jeszcze? - spytałam, nie wiadomo już który raz. Chodzenie po korytarzach zaczęło mnie już irytować.

Chyba... Szczerze mówiąc, trudno powiedzieć. Sam zaczynam się już gubić...

- Super - westchnęłam. - Ej, czy jest w miarę bezpiecznie?

Chyba... Nikogo nie widzę w pobliżu.

- Muszę na moment usiąść. Jak nie będę się ruszać, to nic tu chyba nie przyjdzie, nie?

Raczej nie...

Usiadłam na ziemi. Od razu poczułam, jak mnie wszystko boli. 

- Ja pierdolę... Słuchajcie, jeśli którykolwiek z was chciałby sobie tak połazić tutaj, NIE POLECAM. Dosłownie wszystko mnie napierdala.

Widać... masakra. A tak poza tym to jak tam?

Westchnęłam.

- Denerwuję się. Boję się, że się nie uda... Że zawiodę albo coś.

Czemu?! Nie ma opcji, że nas zawiedziesz! Dasz radę, wierzymy w ciebie!

- Chciałabym też tak w siebie wierzyć... Ale ciągle się zastanawiam... Co jeśli znowu zranię kogoś z was? Albo co jeśli ten Klucz Kodujący nic mi nie da? Wiem, że tak nie jest, ale mimo wszystko... nie mogę przestać się nad tym zastanawiać.

Ej, spokój Endera. Dasz radę, nie ma kurwa opcji, by było inaczej. A nawet jeśli się nie uda, to coś wymyślimy! Od tego są przyjaciele, nie?

Uśmiechnęłam się. 

- Dzięki... Cholera, niepotrzebnie was dobijam, co?

E tam, i tak nie mamy nic lepszego do roboty, więc możemy posłuchać twojego maru- O cholera!!!

- CO JEST? - momentalnie zerwałam się z ziemi.

Wszystkie ekrany się glitchują i nic nie widzimy! O KURWA!!! DEMONY TU SĄ!!!

- CO?!?

KURWA MAĆ! I wszystkie ekrany padły. Posłuchaj, musisz się zdać na czuja, bo nic ci nie jesteśmy w stanie pomóc. Musisz znaleźć ten kod zanim te skurwysyny go dopadną!

- Nie musisz mi mówić! - zaczęłam biec przed siebie. - A co z wami?

Chyba jesteśmy bezpieczni... Chłopaki barykadują na wszelki wypadek drzwi. Będziemy cię informować, jak coś się będzie działo.

- Jasne...

Wbiegłam do innej części miejsca, w którym poruszałam się przez długi czas. Od razu zauważyłam coś niepokojącego: wszyscy przeciwnicy, którzy wcześniej mnie atakowali, stali nieruchomo, glitchując się dość chaotycznie.

- Ej... Coś jest nie tak z NPC'ami - powiedziałam. - Glitchują się jak nie wiem... To przez obecność demonów?

Raczej... Jak szukaliśmy naszych Kluczy, też wszystko świrowało. Ej, nie wiem czy to pomoże, ale jeśli zobaczysz jakieś białe glitche, spróbuj się kierować w ich stronę, ok?

- Zrozumiano! - zwiększyłam tempo.

Kilka zakrętów później zauważyłam drobne, białe glitche na jednym z korytarzy. Natychmiast podążyłam za nimi, szukając coraz intensywniej.

W końcu dobiegłam do jakiegoś pomieszczenia, gdzie natychmiast zauważyłam mój cel: unoszący się kod.

- MAM! - krzyknęłam, chwytając go. Momentalnie zostałam teleportowana do "lobby", gdzie czekała reszta.

- No nareszcie! - krzyknęła Pati, razem z Jack'iem, Mark'iem i Jay'em blokując drzwi. - Te dupki próbują się tu dostać! Gdyby nie jakieś blokady tutaj, dawno by się tu dostali!

- Słyszę...

- To co, zmywamy się? - zapytała Andzia, odkładając swoje słuchawki.

- Jeszcze się kurwa pytasz...! - Eleven za pomocą swojego teleportera otworzył portal. - Spadajmy!

Skoczyliśmy do portalu i zamknęliśmy go za sobą. Na całe szczęście żaden z demonów nas nie dopadł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro