Rozdział 2: Cierpienie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rysunek autorstwa P4ttka... Choć chyba dobrze to wiecie.

---

Wróciłam do domu i rzuciłam torbę na bok, po czym zdjęłam swoje buty. Są wysokie, więc ich odsznurowanie trochę zajmuje...

Gdy w końcu sobie z nimi poradziłam, wzięłam torbę i poszłam z nią do salonu. Tam zostawiłam książki na regale, a grę na półce z konsolą. Resztę rzeczy postanowiłam zanieść do swojego pokoju.

Weszłam do sypialni i pochowałam swoje rzeczy w szafie. Kupiłam jedną sukienkę (nie chodzę w nich, ale czasem może się przydać), ciemne jeansy (wiadomo), dwie koszulki i jedną bluzę.

Właśnie gdy zamykałam drzwi szafy... zaczęło mi się kręcić w głowie.

Cofnęłam się kilka kroków i usiadłam na łóżku. Praktycznie czułam, jak mój mózg wysiada...

Może... może to tylko... osłabienie... Użyłam dzisiaj... sporo... mocy...

Po kilku chwilach poczułam się minimalnie lepiej. Stwierdziłam, że pójdę do kuchni zjeść coś, może wystarczy trochę cukru...

Wstałam, ale momentalnie ból przeszedł przez całe moje ciało i upadłam na ziemię. Nie mogłam się ruszyć... A i bez tego bolało w cholerę...

Co... Co jest...?! T-to... Boli...

Czułam łzy w oczach, nie mogłam zrobić kompletnie nic. Chciałam kogoś zawołać... ale to nie miałoby sensu.

I tak nikt by nie przybył.

Praktycznie chciałam wrzeszczeć, ale nie mogłam nic z siebie wydusić...

Czy tak... właśnie wygląda umieranie...? Nie chcę... Nie w ten sposób... Czemu to się dzieje...?

- Spokojnie, nic ci nie będzie.

Prawie podskoczyłam, gdy nagle zauważyłam kogoś stojącego nade mną. Prawie, bo przez ból nie mogłam się ruszyć. Krzyczeć też nie mogłam... a gdybym miała taką możliwość, praktycznie wrzeszczałabym ze strachu.

No co? Jakby nad wami stał ktoś ze świecącymi na niebiesko oczami, też byście się darli!

- Spokojnie... Myślę że dam radę coś na to poradzić - powiedział i przykucnął obok mnie, po czym chwycił mnie za rękę. Poczułam, że przesyła mi jakąś energię. 

W pierwszej chwili chciałam spróbować mu ją wyrwać... Ale potem poczułam, że cały ból, który czułam, stopniowo zaczyna znikać. Co... co się...? Czemu on mi...?

- Już powinno być lepiej, Endera - w końcu wypuścił moją dłoń. - Dałem radę założyć ci drobną blokadę magiczną, przez co nie powinnaś już czuć-

- HEJ, HEJ, HEJ, MOMENT!!! - wrzasnęłam, w końcu zdolna mówić, i cofnęłam się do tyłu. - Kim ty jesteś, skąd wiesz jak mam na imię i co robisz w moim domu?!?

- Żartujesz sobie...? - uśmiechnął się. - Przecież to nie pierwszy raz, gdy rozmawiamy... Choć to pierwszy, gdy gadamy osobiście... Tak czy inaczej, znamy się.

- Zaraz, CO TY PIERDOLISZ?! Pierwszy raz cię widzę na oczy! KIM TY KURWA JESTEŚ?!?

Zauważyłam, że uśmiech znika z jego twarzy. Wydawał się zraniony...? Ale czemu?

- Zaraz... Nie mówisz chyba... Że nie wiesz, kim jestem?

- To właśnie mówię!!!

Podszedł bliżej i uklęknął obok mnie. Odsunęłabym się, ale nie miałam już gdzie - musiałabym przeniknąć przez ścianę.

Jego oczy zaczęły świecić intensywnym, niebieskim światłem, gdy wpatrywał się we mnie.

- . . . Cholera. Czemu...? Endera... Ktoś wykasował ci pamięć.

NANI?

- Posłuchaj, Endera... Ja już rozumiem, czemu tak reagujesz... Ale wiedz, że ja naprawdę cię znam. Może... Może to pomoże ci sobie przypomnieć.

Wyciągnął rękę przed siebie, a po chwili na niej pojawiło się coś, przez co szybciej zabiło mi serce.

NIEBIESKO-CZARNA RÓŻA.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro