IV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Do szkoły właśnie wszedł jak zwykle zadowolony z siebie Eren. Zauważył na sobie wzrok wielu uczniów, co niespecjalnie go interesowało. Przecież miał świadomość, że jest atrakcyjny, tak pokazało mu życie w szkole z internatem. Wprawdzie teraz obserwowało go o wiele więcej damskich oczu niż na zatłoczonej ulicy, gdzie każdy znika. Za to spojrzenia męskiej części uczniów były dla niego naturalne.  Za chwilę zauważył również czekającego Armina, a wraz z nim stała jakaś naprawdę wysoka dziewczyna w krótkich włosach. Zaciekawiony chłopak podszedł do nich, przywitał się i z uśmiechem zapytał:

- O co chodzi?
- To Yelena - Armin zaczął przyjaźnie - Chciała cię poznać.
- Hej..? - spojrzał na blondynkę.
- Cześć! - zawołała z ekscytacją - Ostatnia sesja... wspaniała.
- Co? - podniósł brwi do góry - Byłaś tam? Nie zauważyłem cię...
- Bo widzisz... Jedna osoba z waszego klubu wrzuciła story, gdzie przez pomyłkę było cię widać...
- Ach... - nieśmiało podniósł kąciki ust w górę, drapiąc się w kark - To dlatego tak się wszyscy gapią...
- Przeszkadza ci to, Eren? - spytał Armin z uśmiechem, znając dobrze powodzenie przyjaciela.
- Ależ skąd... Teraz mam pełne pole do popisu. A, właśnie... Yelena - spojrzał na dziewczynę - Ja nie jestem w tym klubie - zaśmiał się - Przyszedłem tylko popatrzeć, a oni zaproponowali mi pozowanie.
- Nie jesteś? - spytała radośnie - To może... Bo słyszałam od Armina, że grasz na gitarze...  Może chciałbyś dołączyć do klubu muzycznego?
- Czemu nie... - uśmiechnął się - Ale chciałbym najpierw popatrzeć.
- To nie będzie problem! Przyjdź po lekcjach!

Blondynka odeszła prawdopodobnie na swoje lekcje. Została dwójka przyjaciół.

- I co? - spytał Armin - Zamierzasz dołączyć?
- Szczerze mówiąc raczej nie, ale warto zobaczyć - zaśmiał się.
- Nieładnie tak zwodzić ludzi, Eren - odwzajemnił, choć nie do końca żartował.
- Nie powiedziałem przecież, że dołączę.
- I tak musisz być w jakimś klubie...
- Wiesz, w jakim jest Zeke? - uśmiechnął się podstępnie.
- Zeke jest w tym samym co ja - od razu zauważył minę szatyna - Znowu coś kombinujesz?
- Może... - patrzył gdzieś w dal, jakby planował.
- Odpuść, Eren - poprosił blondyn - Tam też jestem ja. Chcesz marnować mój czas?
- Dobra, nie panikuj! - zaśmiał się i poczochrał włosy niższego - Nie zbliżę się do tego waszego klubu. Nic mnie tam nie interesuje... 

Chwilę trwali w milczeniu, a przez ten czas Eren wyciągał z szafki jeszcze więcej liścików niż ostatnio. Nie, żeby to mu przeszkadzało, że jest lubiany, jednak ilość karteczek trochę irytowała. To on musiał potem je sprzątać, a nie uśmiechało mu się to. Nagle Armin zaczął:

- Czemu właściwie poszedłeś akurat do klubu fotograficznego? - spojrzał podejrzliwie.
- Czy to nie oczywiste? - zamknął szafkę, po czym oparł się na niej ze swoim subtelnym, lecz pewnym uśmiechem.

Eren patrzył w konkretnym kierunku, co Armin od razu zauważył. Sam skierował wzrok w to miejsce, a wtedy pojął, o co chodzi szatynowi. Teraz obaj obserwowali przechodzącego Levi'a, który właśnie ochrzaniał o coś Zeke'a, ale  zbyt daleko, by to usłyszeć. Ale nie to było istotne.

- Serio? Levi? - zapytał zaskoczony blondyn.
- Mhmmm... - jego ton był pewny, choć trochę rozmarzony, jakby dźwięk rozpuszczał mu się w ustach.
- Przecież ten potwór ciemności cię zje...
- Zobaczymy kto kogo będzie jadł.
- To dlatego tak o niego pytałeś - uśmiechnął się wymownie - Ale poważnie, Eren, on nie jest łatwy.
- Wiem, dlatego właśnie mi się podoba. W dodatku opieprza Zeke'a. Czyż to nie rozkoszny widok?

Armin tylko pokręcił głową z lekkim uśmiechem. Nagle obok dwójki stanęła pani dyrektor, na co blondyn od razu wyprostował się z poważną miną. Sam szatyn nic sobie nie robił z tego, kto przy nich stoi. Spojrzał pytająco, lecz ciut arogancko, co niezbyt spodobało się kobiecie:

- Eren - zaczęła dyrektorka - Musimy porozmawiać. Zapraszam do gabinetu.
- Do gabinetu? - zaśmiał się lekceważąco i odpowiedział z niewinnym uśmiechem - Przepraszam, ale ja jestem grzeczny.
- Jaeger - warknęła - Chodzi o twoje oceny.
- Ach! - kiwnął głową ze zrozumieniem, także z brakiem szacunku do starszej - To zmienia postać rzeczy. Już idę!

Gdy odchodził, spojrzał jeszcze na Armina porozumiewawczo. Blondyn niepewnie kiwnął głową.

Niedługo potem Eren już siedział w gabinecie dyrektora, sprawiając pozory "wzorowego ucznia". Bycie uprzejmym do osób powszechnie szanowanych sprawiało mu trudność, ale teraz musiał trzymać język za zębami. Wiedział, że wszystko idzie zgodnie z planem tak jak chciał.

- Eren - zaczęła kobieta, próbując wytrzymać zniewagę w postawie, a szczególnie w spojrzeniu szatyna - Opuściłeś się w nauce...
- Och, naprawdę? - spytał ironicznie - I co ja biedny teraz zrobię...

Kobieta uśmiechnęła się, jakby na siłę, czując jak skacze jej dolna powieka. Eren Jaeger działał jej na nerwy jak nikt inny.
Po dłuższej chwili westchnęła głęboko, jakby uspokoiła nieco swój stan. Rzekła:

- Na szczęście masz problem jedynie z matematyką. Zdecydowałam, że spotkasz się dzisiaj z moim najlepszym uczniem. Po lekcjach. W sali 45.
- Z kim? - spytał zupełnie spokojnie, co jeszcze bardziej opanowało kobietę.
- To Levi Ackermann. Możliwe, że już słyszałeś, ale ma wyjątkowe zdolności nauczania właśnie matematyki. Może nauczy cię także pokory...
- Pani wie, że to niemożliwe - zaśmiał się.
- Ech... - westchnęła - Zobaczymy. Levi wychowywał już kilku takich jak ty...
- Wychowywał? - spytał wyraźnie rozbawiony.
- Ciężko nie nazwać was dziećmi. Nie to co mój najlepszy uczeń - uśmiechnęła się ze wzruszeniem - Jest pracowity, dobrze się uczy, nie ma w głowie głupot... Ach, uczeń idealny.
- Zakochała się pani?

Kobieta spojrzała na szatyna tak lodowato, że aż sam odczuł, jak bardzo przesadził. Nie mógł jednak się powstrzymać i dodał:

- Pani uważa, bo jeszcze zamarznę. Ten pani idealny Levi nie będzie mógł mnie "wychować" - ostatnie słowo bardziej zaakcentował. Próbował zachować powagę, ale finalnie wybuchnął śmiechem.
- Jaeger, naprawdę przesadziłeś.
- Tak, i co teraz? - uśmiechnął się zuchwale, patrząc kobiecie prosto w oczy, a przy tym zadarł nos.
- Spodziewaj się kary. Teraz zejdź mi z oczu.

Chłopak już miał wychodzić, kiedy kobieta jeszcze dodała:

- Powiadomię twoich rodziców.
- Dać pani numer do nich?
- Wynocha!

Za jakiś czas na przerwie Eren właśnie rozmawiał z Arminem, który swoją drogą skarcił szatyna za jego zachowanie wobec dyrektor. Aktualnie dyskutowali na jakiś luźny temat, kiedy nagle Erena ktoś szturchnął. Chłopak spojrzał przez ramię, a wtedy uśmiechnął się wrednie:

- Jednak się do mnie przyznajesz? 
- Co zrobiłeś? - spytał wyraźnie rozdrażniony Zeke.
- Nie wiem o co ci chodzi - subtelnie uniósł kąciki ust ku górze.
- Dyrektor wygląda, jakby ktoś ją mocno wkurzył. Coś mi mówi, że masz z tym coś wspólnego...
- Po prostu byłem szczery.
- Eren, idioto - zaśmiał się, jakby w stresie i z bezsilności - Jeśli ty będziesz rozrabiać, ja też oberwę... - zmarszczył brwi.
- Rozrabiać? Hmm... Lubię rozrabiać.
- Jeśli już tak bardzo chcesz zwrócić na siebie uwagę - ukradkiem uśmiechnął się, wiedząc, że to ruszy młodszego - to poczekaj aż skończę szkołę.
- Nie muszę specjalnie zwracać na siebie uwagi. Ludzie sami się mną zachwycają - odpowiedział z cichą irytacją - Poza tym, zastanowię się.

Zeke posłał szatynowi ostrzegawcze spojrzenie, klepiąc go po ramieniu dosyć mocno. Potem po prostu odszedł. Eren uśmiechnął się pod nosem, nie mając zamiaru posłuchać się starszego brata.

Po lekcjach ciut zmęczony szatyn ze zwykłej ciekawości postanowił przyjść do klubu muzycznego. Przypomniał sobie, że Yelena nie powiedziała mu gdzie właściwie ten klub jest. To jednak okazało się niepotrzebne, bo usłyszał chyba całą orkiestrę. Wcześniej też to słyszał, ale jakoś go to nie interesowało. Teraz był w tym sens... Okazało się, że sala klubu muzycznego stała na tym samym piętrze, na którym akurat był chłopak. Pewnym krokiem podszedł do otwartych drzwi i oparł się o framugę, krzyżując ręce na torsie. Przez chwilę obserwował całą grupę, gdzie odnalazł na przykład Reinera grającego na pianinie. Nawet ładnie grał, co rozchmurzyło nieco złe skojarzenia Erena, choć nie mógł ich totalnie zniszczyć. Stąd też szybko spojrzał na chłopaka obok blondyna, a ten miał włosy zaczesane do tyłu i obserwował swojego kolegę. Jego wzrok wyrażał troskę, a może coś więcej... Nagle podbiegła do niego sama Yelena, na co Eren uśmiechnął się lekko. Ona za to wręczyła mu piękną gitarę wykonaną z sosny. Chłopakowi aż zaświeciły się oczy na ten widok. Szybko przejął instrument niczym swoje dziecko i odruchowo zaczął grać, jakby przez jego palce przepłynęła jakaś magiczna energia. Jego twarz w tym momencie wyrażała spokój, choć był mocno skupiony na swojej czynności. Jedynie przygryzał dolną wargę oraz nieco opuszczał powieki, obserwując taniec swoich palców. Grał nikomu nieznaną melodię, ale to właśnie czyniło jego grę jeszcze wspanialszą. Powoli zaczęła się zbierać grupa ludzi, wśród której nie zabrakło Levi'a. Gdzieś w tłumie obserwował szatyna, marszcząc brwi, ponieważ ten już się spóźniał na korepetycje. Jednak im dłużej słuchał i obserwował, tym trudniej byłoby mu się opanować, nawet poczuł wypieki na twarzy. Eren z takim oddaniem obdarowywał gitarę swoim dotykiem, na co ta odpowiadała piękną melodią. Chłopak pewnie drażnił struny, jakby znał najczulsze punkty instrumentu.

W końcu brunet odszedł, próbując opanować swoje odczucia. Tymczasem wśród zgromadzonych rosło uwielbienie do Erena. Szczególnie, gdy jeszcze zaczął coś cicho nucić. Nagle jednak skończył, a wszyscy bili mu brawa, szczególnie rozanielona Yelena. Ona szczególnie nie mogła wyjść z podziwu dla Erena. Chłopak oddał jej gitarę, po czym rzekł:

- Wybacz, ale muszę już iść.
- Co? - posmutniała - Nikt cię nie wygania...
- Levi Ackermann mnie woła - zaśmiał się cicho.
- Zostaw tego gbura. Nakrzyczy, nakrzyczy i jeszcze popsuje ci humor...
- Jakoś sobie poradzę - poklepał ją po ramieniu, po czym z lekkim oporem odszedł.

Eren nie miał zamiaru słuchać rad Yeleny, ponieważ nie po to zbierał złe oceny, żeby teraz olewać swój obiekt westchnień, a raczej pożądania. Pozytywnie nastawiony szatyn wkroczył do sali, nie kryjąc dobrego humoru. Zauważył Levi'a zapisującego coś na tablicy i raczej nie był zbyt szczęśliwy po sposobie, jakim poruszał ręką. Jednak Eren nic sobie z tego nie robił i zapytał:

- Cześć, słońce! Co dzisiaj robimy? - usiadł na pierwszej ławce - Może jakaś anatomia Levi'a Ackermanna?
- Spóźniłeś się! - warknął brunet, po czym spojrzał na chłopaka - Siada się w ławce, a nie na ławce, idioto.
- Ohoho, już zaczęło się to wychowywanie?
- Co? - zmarszczył brwi, jakby próbował zrozumieć co powiedział młodszy - Jakie wychowywanie?
- A nic, nic - zaśmiał się - To co będziemy robić, panie nauczycielu?
- Zaczniemy od tego - wskazał na tablicę - A tak w ogóle, jak czujesz się z faktem, że cała szkoła widziała cię prawie nago?
- Hm, jakby to... - uśmiechnął się niewinnie, lecz oczami ukazywał swoją wręcz perwersyjną śmiałość - Tam, gdzie byłem poprzednio, cała szkoła widziała mnie nago.
- Znów chwalisz się, że jesteś puszczalski? - westchnął ze znużeniem, opierając się o biurko.
- Nie powiedziałem, że ze wszystkimi spałem - zaśmiał się pewnie, nawet trochę uroczo.
- Co?
- Cała szkoła widziała nagranie z monitoringu w klasie. Byłem tam z nauczycielką i jakimś innym uczniem, którego imienia nie pamiętam... - spojrzał gdzieś w górę, jakby próbował sobie przypomnieć - Chcesz wiedzieć co robiliśmy na biurku takim jak - wstał i podszedł po bruneta, po czym pogłaskał dłonią drewniany mebel  - o ten?
- Nie dość, że puszczalski to zboczony - prychnął - Seks tylko w łóżku - rzekł twardo.
- Mmm... - uśmiechnął się uwodzicielsko i zbliżył wargi do szyi starszego, dmuchając w jego skórę delikatnie, na co ten drgnął - Jakbyś dał mi się przelecieć, szybko zmieniłbyś zdanie. Poza tym nie jestem puszczalski - oderwał się od starszego, po czym usiadł na biurku - Spałem ze znaczną częścią ludźmi, ale nie z całą szkołą. Jestem dość wybredny - zaśmiał się - Myślisz, że traciłbym czas na taką marudę jak ty, gdybym brał pierwsze lepsze?

Levi tylko burknął coś niewyraźnie pod nosem, spuszczając głowę w dół. Następnie podszedł do tablicy i zaczął rozwiązywać pierwszy przykład, pewnie na wzór. Tymczasem szatyn rozłożył się cały na biurku na ile było to możliwe i z ciekawością lustrował tył bruneta. Szczególną uwagę zwrócił o dziwo na blady kark starszego. Ten jasny odcień skóry sam się prosił o udekorowanie go paroma śladami Aż szatyn przejechał palcem po dolnej wardze, wyobrażając sobie, jak pięknie mógłby to zrobić.  Potem oczy Jaegera zeszły poniżej pleców bruneta, gdzie zaczął przyrównywać swoje dłonie do pośladków Ackermanna. Oczywiście z pewnej odległości. Nagle sam Levi odwrócił się i spojrzał złowieszczo na chłopaka, na co ten odpowiedział mu niewinnym uśmiechem.

- Przestań pajacować - zabrzmiał dość stanowczo - Lepiej podejdź i zrób zadanie zgodnie z moimi wskazówkami.
- Jakimi wskazówkami?
- Chcesz powiedzieć, że - zmiażdżył krędę w dłoni - gadałem do ściany?
- Właściwie do tablicy - zaśmiał się.
- Jaeger! - wrzasnął, rzucając w chłopaka pokruszonym przyrządem do pisania. Tym razem trafił.
- Ej, ej! - szybko wstał do siadu, otrzepując się z proszku - Wolałbym, żebyś czym innym białym brudził moje ubranie.
- Zamknij mordę i słuchaj!

Levi ponownie zaczął mówić, a Eren znów przestał go słuchać. Lustrował starszego, badając jego budowę ciała. Z ciekawością jeździł wzrokiem po całym Levi'u, znajdując jego delikatniejsze strefy. Skąd wiedział, że takie są? Ponieważ były minimalnie zaczerwienione, ledwie widoczne. Śniadoskóry aż oblizał wargi:

- Ale bym cię tutaj wziął - wyznał bezpośrednio. Trochę prowokował, trochę mówił serio.
- Nigdy nie weźmiesz. Ani tu, ani nigdzie... - burknął cicho Levi - Prędzej polubię modeling...
- Uważaj, co mówisz - zaśmiał się niewinnie - ,,Nigdy" to sygnał dla losu, żeby odwrócić przeznaczenie.
- Co ty tam pieprzysz? - spojrzał na niego.
- Mówię, że niedługo będziesz dochodził ze mną w łóżku.
- Nie bądź tego taki pewny - zaczął machać kawałkiem kredy - Nie umawiam się z debilami, których trzeba nauczyć matematyki.

Wtedy Eren podszedł do Levi'a, chwycił od niego kawałek białego narzędzia, a następnie bez drgnięcia rozwiązał wszystkie przykłady. Spojrzał na bruneta ze swoim niewinnym uśmiechem, karmiąc się jego niemałym szokiem na twarzy.

- Ale... - zająkał się brunet - Dyrektor mówiła, że jesteś beznadziejny.
- Mogłem sobie pozwolić, żeby zawalić kilka zadanych prac czy kartkówek. Bez problemu to poprawię, bo matematykę umiem świetnie - zaśmiał się - Chciałem cię tylko powkurzać, bo jesteś taki rozkoszny.

Brunet zmarszczył brwi w przepotężnej złości i już miał walnąć Erena w twarz z pięści, kiedy do sali weszła dyrektor. Spojrzała na Levi'a, potem na tablicę, potem na Erena. Za chwilę zmarszczyła brwi:

- Kazałeś Levi'owi samemu pisać, tak?! Jak chcesz się nauczyć z takim nastawieniem?!
- Nie - rzekł Levi - On sam to napisał.
- Naprawdę? - spytała troskliwie, oczywiście w stronę "biednego" Levi'a.
- Tak... Bo...
- Bo pani idealny Levi to świetny nauczyciel! - wtrącił się Eren z uśmiechem, jakby chciał coś ukryć.
- Jaeger! - krzyknęła kobieta - Znalazłam dla ciebie karę. Masz zakaz uczestniczenia w jakimkolwiek klubie. Również za to obnażanie się i utrudnianie pracy Levi'owi podczas zajęć w klubie fotograficznym.
- Oh, tak mi przykro! - aktorsko złapał się za serce, udając cierpienie - Ale przyzna pani, wyglądałem nieźle...
- Zmieniłam zdanie! - zmarszczyła brwi w wyraźnej złości - Zostajesz przydzielony do klubu kulinarnego. Od teraz będziesz tam pomagał. Spróbuj tam komuś podpaść, a naprawdę...
- Co?
- Wyrzucę cię ze szkoły!

Kobieta wyszła, trzaskając drzwiami.
Eren od razu oparł się na rękach na biurku przy biodrach Levi'a, który krzyżował ręce na torsie, a przy tym patrzył w bok i marszczył brwi. Za chwilę odwrócił głowę, a wtedy zamarł. Zupełnie nie spodziewał się Erena naprzeciwko siebie, a już na pewno nie prawie obejmującego go. Szczególnie, że chłopak gnębił go tymi swoimi zielonymi tęczówkami, które widziały więcej.

- Chciałeś mnie wydać - przez chwilę brzmiał dość groźnie, ale podczas mówienia złagodził głos - Taki jesteś niegrzeczny?
- A ty nie przyznałeś się jak tchórz.
- Niedługo będziesz krzyczał imię tego tchórza w jego własnym łóżku - spojrzał mu w oczy z arogancją - Więc może oszczędź go troszkę, co?

Odsunął się od bruneta, po czym jeszcze spojrzał na niego znacząco, a następnie wyszedł z sali. Levi zmarszczył brwi, układając dłoń w pięść. Eren tak go denerwował, czuł, że w środku wręcz buzuje od złości. A najgorsze jednak były te chwile słabości, których Levi nie chciał do siebie przyjąć. Nie chciał, żeby ten zbyt pewny siebie chłopak miał rację.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro