X

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejny tydzień w szkole, ale zaskakująco szybko zleciał. Eren nawet nie zauważył kiedy przyszedł czwartek, a wraz z tym plany na weekend. On osobiście żadnych nie miał, ale od Niccolo słyszał co nieco... Właśnie stał przy blacie i kroił pizzę, którą sam zrobił od początku do końca. Przewodniczący szybko dał mu dostęp do kuchni i tak dalej, bo szatyn udowodnił, że faktycznie potrafi gotować. Tym samym wzbudził zaufanie u blondyna, który ostrożnie podchodził do wyboru konkretnie kucharzy. Tymczasem gdzieś blisko stanowiska Jaegera, stali sam Niccolo z Levi'em i rozmawiali na temat jutrzejszej imprezy.

- Po co? - westchnął brunet, biorąc łyk soku.
- Lubię świętować - zaśmiał się - W dodatku to jedna z okazji do gotowania. A wiesz, że nigdzie nie zjesz tak dobrze jak u mnie.
- Masz rację, ale... Nie lubię imprez - stwierdził krótko - Nie spodziewaj się mojej obecności.
- No weeź, Levi... - objął jego ramiona po przyjacielsku i zabrzmiał smutno - Jak możesz mi to robić... Znamy się tyle lat...
- No właśnie. A ty wciąż mnie zapraszasz, a wiesz, że nie przepadam za tym... - burknął - I nie tylko ty...
- Ale Levi - zabrzmiał troskliwie - My to robimy dla twojego dobra. Chcemy, żebyś miał życie towarzyskie, żebyś się rozerwał i w ogóle... - kątem oka spojrzał na najnowszego członka i uśmiechnął się znacząco - I może w końcu dałbyś szansę Erenowi...
- Nigdy w życiu! - wrzasnął, czując lekkie rumieńce.

Niccolo podtrzymywał rozmowę, idąc gdzieś z Levi'em. Brunet nawet nie zorientował się, że właśnie podeszli do Erena zadowolonego ze swojej pracy. Chłopak wyglądał jak bawiące się dziecko, a przy tym uradowane. Kiedy zauważył Ackermanna, od razu uśmiechnął się wymownie:

- O, jak miło, że królewna przyszła mnie odwiedzić.
- Królewna? - zaśmiał się blondyn - To już tak poważnie?
- Nooo... - szatyn pokiwał głową - Jak skończę szkołę to zamieszkamy w naszym pięknym pałacu, gdzie się odpowiednio zaopiekuję moją królewną.

Brunet spojrzał na niego jak na totalnego idiotę, po czym odpowiedział ciut oschle:

- Nie będę miał czasu na pałace i inne rzeczy.
- Co masz na myśli, mówiąc ,,inne rzeczy''? - Niccolo uśmiechnął się dwuznacznie.
- A różne - odpowiedział brunet, krzyżując ręce.
- Pewnie takie, co się robi po 22... - Eren odwzajemnił reakcję przewodniczącego, wymieniając z nim spojrzenie.
- Myślę, że na te rzeczy Levi znajdzie czas - Niccolo porozumiewawczo puścił oczko do szatyna, na co ten uśmiechnął się ze zrozumieniem.
- Nie znajdę! - warknął Levi - A ty co? - spojrzał na przyjaciela - Nie masz co gotować?
- Chętnie zobaczę co tam zrobił mój uroczy podopieczny - blondyn zaśmiał się i poczochrał włosy Erena.

Levi tylko marszczył brwi, kiedy Niccolo wziął jeden z kawałków pizzy do ust. Jego wyczulone kubki smakowe natychmiast zarejestrowały wspaniały smak, co wywowało na jego twarzy radość.

- Eren, to jest świetne! - zawołał z ekscytacją, jeszcze przeżuwając. W miarę możliwości nie otwierał zbytnio ust - Levi, też spróbuj!
- To tylko pizza. Co może w niej być niezwykłego, jeśli nie jest robiona z włoskich produktów... - stwierdził zwyczajnie brunet.
- Nie doceniasz mnie, Levi - zaśmiał się przewodniczący - Zapewniam cię, że to importowane produkty. W rękach Erena nie mogą się zmarnować.

Szatyn wziął inny kawałek dania, po czym z przyjaznym uśmiechem przystawił do ust bruneta i poprosił:

- Otwórz buzię, Levii...
- Zaraz ci odgryzę te łapy - warknął Ackermann.
- No weeź, tylko spróbuj! Zrób to dla mnie! - zawołał z nadzieją.

Levi przez chwilę patrzył groźnie na szatyna, po czym zdecydowanie ugryzł dużą część. Sam szybko poczuł wyjątkowo dobry smak ciasta, sosu i tak dalej, na co zmarszczył brwi z irytacją. Przecież Eren nie mógł być taki świetny we wszystkim, czego się dotknął... I nie był. Brunet przypomniał sobie sytuację sprzed kilku dni, kiedy młodszy Jaeger nie mógł opanować małego dziecka. To sprawiło, że uśmiechnął się pod nosem, a Eren uważnie obserwował mimikę starszego, więc to wcale mu nie umknęło. Za chwilę Levi z tamtym dniem skojarzył również coś innego. Kiedy Eren walczył z Zeke'iem o uwagę, to w tym samym czasie po cichu flirtował z Ackermannem. To były dwuznaczne spojrzenia, te bardziej zalotne, a nawet niewinne dotknięcia. Jednak jemu najbardziej zapisały się w pamięci te chwile, kiedy niesforne palce Erena  uparcie drażniły jego palce, a przy tym próbowały wejść między nie. Jakby szatyn chciał złączyć swoją dłoń z dłonią bruneta, a to wszystko w obecności Zeke'a. Na myśl o tym wspomnieniu Levi poczuł w środku osłabiające go uczucie, a jednak... całkiem przyjemne. Za chwilę oprzytomniał, a przy tym speszył się. W końcu dwójka czekała na jego zdanie, a ten przepadł gdzieś w swoim świecie...

- I jak tam, królewno? - zabrzmiał przyjemny głos Erena - Smakuje ci?
- Smakuje, smakuje - zaśmiał się Niccolo, poklepał młodszego po ramieniu, po czym wskazał brodą, że idzie robić swoje rzeczy.
- Może być - stwierdził brunet.
- Myślałem, że bardziej ci smakuje, patrząc po twojej dziewiczej minie. Jakbyś pierwszy raz próbował pizzy...
- To nie przez to! - zmarszczył brwi w złości, patrząc na chłopaka. Wtedy szybko zrozumiał, że popełnił błąd. Musiał natychmiast poprawić swoją sytuację - To dlatego, że sos poparzył mi język!
- Ojej! - zawołał z przejęciem i zaczął mówić z ciut przerysowaną troską - Jak mogłem zapomnieć o podmuchaniu... Przecież moja królewna jest taka delikatna...
- Naprawdę zaraz ci przywalę i zobaczysz, czy jestem taki delikatny.
- Czekaj, czekaj... - zaczął pocierać powiekę, kierując się gdzieś na bok - Coś mi wpadło do oka, możesz sprawdzić?

Levi westchnął ciężko, ale mimo wszystko spojrzał. Przez chwilę skupiał wzrok w poszukiwaniu, ale szybko uznał:

- Nic nie widzę...
- Aaa, to tylko ty - zaśmiał się szatyn.

Wtedy brunet poczuł narastającą złość widoczną za pomocą jego brwi ułożonych w charakterystyczny sposób, a także samego grymasu na twarzy. Chłopak nie wytrzymał i po prostu uderzył Erena w policzek z otwartej dłoni, po czym odszedł. Szatyn szybko złapał się za obolałe miejsce, ale uśmiech z twarzy nie chciał mu zejść. Wiedział, że czasem przesadza, a jednocześnie nie mógł się powstrzymać. Uwielbiał patrzeć, jak Levi się denerwuje, a przy tym droczyć się z nim.

Po szkole szatyn zwyczajnie wrócił do domu, nie zauważając już nigdzie Ackermanna. Leniwie rzucił plecak byle gdzie, po czym opadł na kanapę. Przez chwilę sprawdzał media społecznościowe i tak dalej, przy czym kilka razy westchnął ze znudzenia. Wkrótce stracił zainteresowanie telefonem, dlatego rzucił go gdzieś obok siebie. Następnie zaczął wymyślać, jak mógłby zapełnić sobie czas. Wprawdzie nikt go nie wyganiał z klubu, jednak tam także mu się nudziło. Nagle przypomniał sobie o domu naprzeciwko, a dokładniej o jednym z mieszkańców tego niemal nowoczesnego pałacu. W budowli przeważała biel i szarość, a zdecydownie mniej było czerni. Jednak architektura tego miejsca budziła niemałe wrażenie, patrząc również na wielki ogród pełen rzadkich odmian czarnych róż. Te potrzebowały specjalnego traktowania, co podkreślało zamożność sąsiedniej rodziny. Przecież utrzymanie takiego ogrodu wymagało najbardziej wyszukanych środków oraz narzędzi, a już na pewno specjalistów. Jednak Erenowi zależało na czymś innym, co było w tamtym domu...

Uśmiechnięty chłopak szybko chwycił telefon i wyszedł z domu, nie zabierając ze sobą nawet kurtki. Wcześniej oczywiście jeszcze zamknął, ponieważ aktualnie był sam. Następnie pewnie przeszedł przez ulicę, potem po marmurowych platformach, aż doszedł do czarnego ogrodzenia. Zwyczajnie zadzwonił przez domofon, a za chwilę usłyszał dźwięk świadczący o otwarciu. I faktycznie, z łatwością popchnął wejście bramy, a dokładnie drzwi. Za ogrodzeniem położony został delikatny chodnik o lekkim zarysie szarości. Szatyna za bardzo nie obchodził wystrój samego miejsca, dlatego wzruszył ramionami i z tą swoją pewnością podszedł do hebanowych drzwi. Zadzwonił przez dzwonek, a za chwilę otworzyła mu jakaś stara kobieta, nawet całkiem ładna. Na pewno dobrze ubrana. Z życzliwością uśmiechała się i patrzyła pytająco:

- Eee... - Eren lekko się zdezorientował - Ja do Levi'a. Jestem jego kolegą ze szkoły.
- Aaa! - zaśmiała się - To ci dopiero... Taki ładny chłopak...
- Dziękuję - uśmiechnął się z wyuczoną nieśmiałością.
- Levi po ojcu ma oko do ludzi z urodą modela... - znów zabrzmiał jej śmiech - Na pewno jesteście tylko kolegami?
- Nic innego mi nie wiadomo! - odwzajemnił, drapiąc się w potylicę i spytał z mimowolną nutą nadziei, której sam nie wyczuł - A Levi mówił coś?
- A gdzie tam! - machnęła ręką - Zawsze się kryje z tymi sprawami, hahaha! Ale... Ojej, już późno - spojrzała na zegarek na nadgarstku i znów posłała chłopakowi ciepły uśmiech, po czym poklepała go po ramieniu - Nie przejmuj się, jeśli cię przegoni.
- Dlaczego miałbym się przejmować?

Starsza kobieta tylko posłała mu wymowny uśmiech wraz ze spojrzeniem, po czym poszła. Na szczęście zostawiła otwarte drzwi, z czego Eren skorzystał i wszedł do środka. Tam powitał go znów wypolerowany, lśniący biały marmur z domieszką szarości i czerni na meblach, ewentualnie z bezbarwnymi szybami. Szatyn szczerze oniemiał z wrażenia na widok wystroju, w jakim lubuje się jego królewna. Za chwilę jednak z uśmiechem na twarzy luźno opadł na długą kanapę w kolorze śnieżnym, co w ogóle go już nie dziwiło, a przy tym rozłożył ręce na oparciu. Musiał przyznać, że siedzi się całkiem miło. Nagle usłyszał kroki dochodzące z białych schodów i coś mu mówiło, że są to te kroki... Z ciekawością przekręcił głowę w bok, a wtedy utwierdził się w przypuszczeniach. Właśnie patrzył na niego Levi z paroma uczuciami na raz. Niby był zirytowany, ale jednocześnie zbyt zaskoczony, by to dobrze wyrazić. W dodatku wskazywał palcem w miejsce, gdzie siedział zadowolony z siebie Eren. Brunet szybko podszedł, po czym zaczął:

- Co! Ty! Tu! Robisz?!
- A przyszedłem cię odwiedzić - szatyn rzekł, jak gdyby nic.
- Włamałeś się! - warknął z coraz wyraźniejszą złością.
- I tu cię zaskoczę, królewno - uśmiechnął się niewinnie, rzucając starszemu sprytne spojrzenie - Nie musiałem się nawet przedstawiać... Powiedziałem tylko, że jestem twoim kolegą, a ta miła pani mnie wpuściła.
- Wstrętna baba! - burknął pod nosem.
- Kto to był?
- Moja była niania... - spojrzał w bok.
- W takim razie co tu robiła? - posłał mu śmiech - Jesteś już dużym chłopcem...
- Lubi nas odwiedzać... A przy tym traktuje mnie, jakby wciąż się mną opiekowała... - rzekł nieprzyjemnie, po czym spojrzał na szatyna - I... Nie możesz tu być!
- Dlaczego? Było całkiem miło, póki nie zacząłeś marudzić.
- Ona zaraz tu wróci i będzie sobie wymyślać jakieś rzeczy! - zaczął mówić z lekką paniką, a przy tym zachłannie złapał rękę śniadoskórego.

Eren pozwolił Levi'owi się pociągnąć, uznając to za dobrą zabawę. Brunet wyraźnie próbował coś ukryć, ale wyższy za bardzo nie rozumiał co i przed kim... Za chwilę dwójka wylądowała na piętrze, gdzie Levi usłyszał podejrzane dla niego dźwięki. Kazał Erenowi się nie ruszać, po czym ruszył do któregoś okna coś zobaczyć. W tym czasie szatyn nie miał zamiaru grzecznie stać tak jak kazał mu starszy. Z dziecinnym i trochę zadziornym uśmiechem przez chwilę obserwował Ackermanna, po czym po cichutku wymknął się do jednego z pokoi, nie zamykając za sobą drzwi. Wtedy zauważył wielkie pozłacane łoże, jakby był to pokój królowej. Jednak jego jeszcze większą uwagę przyciągnęły wielkie drzwi, jakby prowadziły do następnego pokoju. Zaciekawiony szatyn pewnie podszedł, po czym otworzył i wszedł do środka.

Eren właśnie odkrył garderobę prawdopodobnie mamy Levi'a. Za to ile było tu ciekawych ubrań i butów, a do tego dodatków. Eren beztrosko chodził i przeglądał wszystkie wieszaki, aż jedna sukienka szczególnie przypadła mu do gustu. Nagle do głowy wpadł mu genialny pomysł, jaki wymyślić mógł tylko on, a wraz z tym na jego twarzy zagościł chytry uśmiech. Kiedy usłyszał odchrząknięcie za sobą, natychmiast odwrócił się. Nie czuł stresu ani nic z tych rzeczy, bo słyszał, że to Levi.

- Głupi jesteś?! - niższy zmarszczył brwi - Moja matka zaraz wejdzie, a ty grzebiesz w jej rzeczach! - pociągnął go za rękę, ale chłopak dalej stał - O co ci chodzi? To nie czas na fochy.
- Chcę, żebyś to założył - wskazał na wybraną przez siebie sukienkę.
- Co? - spojrzał na niego cynicznie, po czym wybuchnął śmiechem - To nie czas na żarty, Eren. Musimy iść do mojego pokoju zanim ona cię zobaczy...
- I te buty - teraz jego palec przeszedł na półkę z obuwiem.

Levi zmarszczył brwi i spojrzał na Erena ostrzej, jakby mu narzucał podporządkowanie się. Jednak szatyn nie chciał ulec, za to stał z miną podobną do upartego chłopca, a szczególnie okazywał to oczami. Ackermann także nie chciał się zgadzać, dlatego mimo wszystko pociągnął chłopaka mocniej i wtedy wygrał. Nie zauważył jednak, że Eren zdążył zabrać ze sobą upatrzony strój. Brunet szybko wepchnął szatyna do pokoju, po czym zaczął się rozglądać. Czuł coraz większy stres, im głośniejsze były kroki dochodzące ze schodów. W końcu w desperacji otworzył szafę, po czym chwycił zaskoczonego Jaegera za bluzę i go tam wrzucił. Jeszcze przyłożył palec do ust, dając chłopakowi znak, że ma siedzieć cicho. Zdezorientowany szatyn tylko pokiwał głową, na ile mógł. W końcu był dość wysoki, a jego aktualne położenie ograniczało ruchy przez swoją wątpliwą wielkość. Na szczęście mógł co nieco zobaczyć przez ażurowe drzwiczki, a przy okazji poznać matkę swojego obiektu pożądania, co mogło być całkiem zabawne. Szybko poczuł, że chce mu się śmiać z całej tej sytuacji, ale musiał się powstrzymywać.

Tymczasem Levi jak na szpilkach oczekiwał czarnowłosej kobiety, która pragnie mu oświadczyć, że wróciła. I w końcu zauważył uchylanie drzwi, które nie zostały domknięte. Zaraz oczom bruneta ukazała się blada kobieta o niewinnej urodzie, która szczerze patrzyła na swojego syna z troską.

- Wróciłam, Levi - uśmiechnęła się, ale jej wzrok szybko przeszedł na sukienkę oraz buty leżące na łóżku. Spojrzała na bruneta pytająco.
- No co?! - podniósł ton - To dla koleżanki!

Kuchel przez chwilę badała twarz syna, po czym uśmiechnęła się ze zrozumieniem:

- Musisz naprawdę kochać tego chłopca, że zgadzasz się dla niego zakładać te rzeczy.

Eren w szafie nie mógł opanować cichego śmiechu, co brunet usłyszał. Z całej siły uderzył w drzwi, co miało przestraszyć chłopaka, a przy tym wrzasnął, marszcząc brwi:

- Ja go nie kocham!
- A więc jest jakiś chłopak? - uśmiechnęła się znacząco.
- Nie! - poczuł ogarniający go stres - Gdyby jakiś był, nie kochałbym go! Specjalnie łapiesz mnie za słówka!
- Levi, nie denerwuj się tak - zaśmiała się przyjaźnie - W porządku... Po prostu chciałbyś znowu pozakładać moje ubrania tak jak kiedyś, gdy byłeś mały... Jeśli chcesz, możesz też się pomalować i wziąć jedną z peruk. Wiesz, że zawsze masz dostęp do moich rzeczy...
- Mówiłem ci... - zacisnął zęby z irytacji - To dla koleżanki.
- Tak, tak! - znów posłała mu śmiech - Ale mówię tak, jakby co...

Levi odpowiedział jej zniecierpliwionym i pełnym złości spojrzeniem. Kobieta jednak nie obawiała się i po prostu z uśmiechem wyszła, wiedząc, że mimo wszystko lepiej już nie prowokować tej bestii. Gdy drzwi się za nią zamknęły, Eren natychmiast wyszedł z szafy i spojrzał na bruneta jednoznacznie, po czym rzekł przerysowanym, podniesionym tonem:

- Ja go nie kocham! - po czym wybuchnął śmiechem.
- Co cię bawi, idioto? - warknął Levi.
- Ty - zmienił uśmiech na ciut zalotny, po czym beztrosko opadł na łóżko bruneta - Czemu nie mogę poznać tej wspaniałej kobiety?
- Bo zacznie o ciebie dopytywać, a na początek spyta, czy jesteśmy razem...
- I to takie złe?
- Tak, bo nie chcę o tobie mówić. Już wystarczająco muszę cię znosić w szkole.
- Twoja mama i była niania są miłe, a ty co taki wredny? W ogóle... - zaczął się wiercić - Ale masz wygodne łóżko... Już rozumiem twoją delikatność. Nie jesteś w ogóle przyzwyczajony do niekoniecznie idealnych warunków.
- Nie jestem delikatny! Po prostu lubię wygodę.
- Tak, tak... - uniósł kąciki ust w górę i wyszeptał - Jak królewna...

Levi to usłyszał i rzucił młodszemu gniewne spojrzenie, ale ten odpowiedział mu swoim uroczym uśmiechem. Następnie wstał i objął starszego od tyłu, kierując go na lustro stojące obok szafy.

- Zmieniłem zdanie - wyszeptał Eren w kark niższego, na co ten drgnął, ale udawał, że wcale nie - Chcę, żebyś się przebrał za najseksowniejszą laskę w szkole - zaczął jeździć dłońmi po rękach bruneta - Z pewnością nią zostaniesz i przyćmisz wszystkie inne na imprezie u Niccolo.
- Nie wybieram się tam - warknął.
- A mi się wydaje, że jednak idziesz...
- Nie chcę! - skrzyżował ręce na torsie.
- Myślę, że jeszcze mniej chcesz, żeby dyrka dowiedziała się, co jej ulubiony uczeń robił z tym łobuzem Erenkiem... - uśmiechnął się sprytnie - Poza tym mogę zawołać twoją mamę i jej powiemy, że jest pewien chłopak...
- Nie zrobisz tego! - oderwał się.

Szatyn spojrzał prowokująco na bruneta i już otwierał usta, kiedy starszy zakrył je dłonią. Wtedy Eren bez wielkiego wyrywania zaczął poruszać językiem w taki sposób, że zawstydził Ackermanna. Ten szybko zabrał dłoń, patrząc na młodszego z wyrzutem:

- Zboczeniec - stwierdził.
- Gdy się ze mną całowałeś, nie przeszkadzał ci mój język.
- Zamknij się już.

Levi zaczął oglądać strój, a przy tym krzywił się. Szatyn chyba specjalnie wybrał mu obcisłą, króciutką sukienkę w kolorze brudnego różu oraz czarne, potwornie długie buty na wysokim obcasie. Eren to zauważył i szybko skomentował:

- Nie podoba ci się, królewno?
- Nienawidzę damskich ciuchów - zamarudził z grymasem - Już łatwiej byłoby dać ci dupy.
- Komu łatwiej, temu łatwiej... - westchnął szatyn - Za każdym razem musiałem wysłuchiwać twojego marudzenia, że ci niewygodnie albo inne rzeczy ci nie pasują... A zresztą na przyjemność trzeba zasłużyć.
- Przyjemność? Chyba coś ci się pomyliło...
- Och, mam ci przypomnieć to? - zaczął udawać Levi'a - Ah... Eren... Jeszcze, Eren... Oh..!
- Zamknij się, bo moja matka to usłyszy! - czuł wypieki na twarzy.

Szatyn zaśmiał się, ale brunet na to spytał:

- Dlaczego mnie szantażujesz?
- Szantażuję? - zastanowił się przez chwilę, podchodząc do okna - Może chcę ci zapewnić zabawę, bo masz ogromnego kija w dupie, a ty tego nie doceniasz. A może... - uśmiechnął się wrednie - Może po prostu tak mi się podoba.

Szatyn zaczął wychodzić przez okno, co zaskoczyło Levi'a:

- Masz zamiar wychodzić w ten sposób?
- Nie robię tego pierwszy raz... I pewnie nie ostatni - zaśmiał się - A poza tym chyba nie chcesz, żeby twoja cudowna mama mnie zobaczyła, co?

Levi tylko pokiwał niepewnie głową, nie wiedząc, co myśleć.
***

Następnego dnia, czyli w piątek, Eren miał wyjątkowo dobry humor. W końcu dzisiaj impreza u Niccolo. To od razu sugerowało powodzenie wydarzenia, ponieważ szatyn również zdążył wyrobić sobie zaufanie do umiejętności przewodniczącego, ale ogólnie też go polubił. Sam blondyn dobrze traktował Erena i szczerze darzył go sympatią. On wiedział, że za maską błazna kryje się naprawdę inteligentny i utalentowany chłopak, chociaż ciut narwany i niecierpliwy, i wiele innych.

- Szkoda, że Levi'a nie będzie... - posmutniał blondyn, krojąc coś.
- Ale Levi przyjdzie - uśmiechnął się Eren.
- Coś wymyślił? - od razu odwzajemnił, kierując wzrok na młodszego.
- Zobaczysz.

Gdzieś po południu Eren zadzwonił do drzwi Levi'a, a ze sobą przyniósł jakąś elegancką torebeczkę. Ubrany w szlafrok brunet ledwo mu otworzył, a ten już sam się wprosił tak jak zwykle robił to Ackermann. Bez słowa rozłożył się wygodnie na kanapie ze swoim typowym uśmiechem. Za chwilę dołączył do niego Levi w niezbyt dobrym humorze, co było widać po jego niezadowolonej minie. Patrzył na szatyna z wyrzutem i tylko czekał aż spotka go nieszczęście.

- Daj spokój, Levi - rzekł dość ciepło - To tylko przebranie na jeden wieczór.
- Nie podoba mi się to.
- To wypij - wyjął z kieszeni długiej bluzy niewielką butelkę z pomarańczową zawartością i podał brunetowi - Na rozluźnienie.

Levi spojrzał podejrzliwie na młodszego, po czym odkręcił korek i powąchał:

- Nie pachnie wódką.
- Bo to nie jest wódka - zaśmiał się Eren.
- Sok pomarańczowy ma mnie rozluźnić?
- Spróbuj.

Brunet napił się trochę, ale szybko mu zasmakowało i ostatecznie opróżnił całą buteleczkę. Następnie spojrzał zaciekawiony na szatyna:

- Faktycznie trochę słodsze... Co to?
- Zobaczysz za kilka godzin - uśmiechnął się niewinnie.
- Ej...
- Nie martw się. Nie stracisz świadomości, to nie żadne narkotyki ani nic... Spodoba ci się.
- Nie chcę, żeby mi się podobało! - zabrzmiał z lekką paniką.
- Ale to... - nagle zbliżył wargi niebezpiecznie blisko szyi starszego, a przy tym objął jego policzek - To będzie naprawdę przyjemne... W ogóle pachniesz jakoś inaczej...
- Zmieniłem płyn do kąpieli... - spojrzał gdzieś w bok, próbując nie ulegać chłopakowi, choć go nie odtrącał.
- Strasznie intensywne zapachy mają te twoje płyny... - zaczął zmysłowo sunąć wargami po dobrze ułożonej żuchwie bruneta, mówiąc przez oddech - Wcześniej wanilia, teraz kokos...
- Słyszę, że doskonale rozpoznajesz zapachy...
- Za to mam do nich wyjątkową słabość...

Levi dobrze grał niedostępnego przy swojej przyjemnie pobudzonej reakcji ciała na zaloty młodszego, jednak Eren i jego zapędy były silniejsze. Szatyn mocno złapał szczękę starszego, po czym przekręcił jego głowę tak, aby ich usta stykały się ze sobą. Następnie bez oczekiwania na zaproszenie sam wpił się w wargi bruneta, swoimi zachłannymi muśnięciami prosząc o więcej. Ackermann po prostu odwzajemniał, układając jedną z dłoni na ciepłej szyi chłopaka, skąd zaczął jeździć do jego karku. Erenowi nie wystarczały wargi, dlatego językiem bezczelnie wprosił się do tańca, a do tego zaprosił także język bruneta.

Obydwaj w pewnym momencie już niemal zjadali się i właśnie w tym momencie Eren oderwał się, po czym rzekł ciepło w szyję starszego:

- Dobra, starczy tego, królewno. Zobacz, co ci przyniosłem.

Brunet ze szczerą niechęcią odsunął się nieco od młodszego, po czym przyjął od niego brązową torebkę wyglądającą jak z drogiego sklepu. Zupełnie nie spodziewał się zawartości. Ledwo zdążył wsunąć dłoń do środka, a już zmarszczył brwi w irytacji. Za chwilę wyciągnął rzecz i z całej siły rzucił nią w Erena, a przy tym krzyknął:

- Jesteś nienormalny!
- Co ci się nie podoba? - posłał mu niewinny śmiech, biorąc w ręce swój podarunek.
- To są damskie gacie!
- Seksowne laski takie noszą. Myślałeś, że dam ci iść w bokserkach? Zresztą... Mój prezent tylko podkreśli twoje cudowne kształty.
- I przy okazji będzie mi jeszcze bardziej niewygodnie... - burknął, krzyżując ręce - Nie ma mowy...
- Chętnie poznam twoją mamę...
- Eren!

Przez chwilę Levi patrzył błagalnie na szatyna, ale ten nie poddawał się. Sam sugerował spojrzeniem, żeby brunet przestał marudzić i po prostu zrobił to co należy. Patrzyli tak na siebie przez dłuższą chwilę, aż brunet spuścił wzrok niezadowolony.

- Królewna jeszcze się nie nauczyła? - Eren zabrzmiał teraz ciut władczo - W walce na spojrzenia to ja wygrywam. Zawsze.
- W walce na spojrzenia to ja wygrywam... - zaczął po cichu przedrzeźniać młodszego, a przy tym robił jakieś głupie miny. 
- Ej! - zaśmiał się - Czy ty mnie udajesz?
- Tak!
- Żebym ja nie zaczął ciebie udawać...
- Nie dałbyś rady po prostu.

Eren spojrzał na Levi'a znacząco, po czym zaczął się wiercić po kanapie, próbując mówić przerysowanym głosem starszego:

- To łóżko jest niewygodne! Głupia małpo! Lecę na Erena, ale będę udawał niedostępnego! - a potem zaczął grać uległego, gniotąc na sobie dużą poduszkę, przy czym wykonywał różne grymasy na twarzy - Ah... Eren... Tak... Ah... Zeke bestio...
- Przestań! - wrzasnął Levi, marszcząc brwi - Ja wcale się tak nie zachowuję! To ty zachowujesz się tak - i tu przybrał postawę młodszego - Jestem Eren i jestem wspaniały, i mogę robić wszystko co chcę!
- Dokładnie tak jest - przyznał szatyn, uśmiechając się z ciekawością.
- Kurwa! - walnął go w ramię, po czym odwrócił się plecami do niego.

Szatyn nic sobie z tego nie robił. Z radością ułożył głowę na ramieniu starszego, a tym samym zaczął porównywać bieliznę do bruneta:

- Zobacz, jakie ładne... Takie czerwone... Wiesz, ile kosztowały?
- W dupie to mam - warknął.
- Tyle kasy na ciebie wydałem, a ty jeszcze marudzisz... - wyszeptał przy uchu bruneta, powodując w nim dreszcze - Nie wolno być takim niewdzięcznym, wiesz?
- Nie prosiłem.
- Ależ ja ci wyświadczyłem przysługę. Twoje ukochane bokserki źle wyglądałyby pod taką sukienką, jaką masz założyć. A chyba chcemy, żebyś ładnie wyglądał...

Starszy nie wiedział co ma odpowiedzieć, bo Eren właściwie miał rację. Wobec tego po prostu wyrwał bieliznę śniadoskóremu i westchnął:

- Dobra. A w ogóle skąd masz te majtki?
- A kupiłem - powiedział zwyczajnie - Kasjerki uznały mnie za uroczego, że kupuję bieliznę swojej dziewczynie. Odpowiedziałem, że ta dziewczyna jest dość wybredna i obawiam się, że może marudzić, a one, że w tym na pewno będzie jej wygodnie i w ogóle powinna rzucić mi się na szyję...
- Zabiję cię...
- Ale najpierw pokażesz mi się jako gorąca laska.
- Co ty masz z tym?
- Mam taką fantazję, a ty ją spełnisz.
- Podniecają cię faceci w sukienkach?
- Może - uśmiechnął się figlarnie - No już leć się przebrać, bo mamy coraz mniej czasu.
- Nie musimy iść...
- Rozumiem, że chcesz się wystroić tylko dla mnie, bo mnie uwielbiasz i w ogóle, ale to już nie będzie zabawne...

Levi zaczął mówić jakieś rzeczy pod nosem, ale dla Erena to był już tylko bełkot.

Za jakiś czas postanowił sprawdzić jak Ackermann sobie radzi i czy w ogóle sobie radzi. Szybko wszedł po schodach na górę, a następnie poszedł do pokoju bladoskórego. Tam zauważył jak właściciel tego pomieszczenia teraz stoi przed lustrem i się ogląda na wszystkie strony, mając na sobie sukienkę. Jaeger od razu zauważył również to, że Levi faktycznie założył bieliznę, jaką dostał. Chłopak podszedł pewnie, po czym klepnął starszego w pupę, a tam już zostawił dłoń zupełnie z przypadku.

- Teraz to na pewno nikt nie oderwie wzroku od ciebie - Eren rzekł z podziwem.
- Jest mi ciasno i niewygodnie... - zamarudził brunet, co zakryło jego irytację. Nie zwracał też uwagi na dłoń Erena w wiadomym miejscu.
- Już?! - zdumiony szatyn spojrzał w lustro zza ramienia Levi'a.
- Co?
- A nic! - zaśmiał się głośno - Nie może być tak źle...
- Załóż sukienkę i damskie gacie. Zobaczymy, czy będzie ci miło.
- Ja nie noszę sukienek.
- A ja czemu mam nosić?!
- Bo mi się tak podoba - uznał z tą swoją arogancją, po czym delikatnie złapał dłoń starszego - Chodź, musimy cię pomalować i zrobić jakieś ładne włosy. Chociaż szczerze mówiąc... Tobie niewiele potrzeba.
- Sugerujesz, że jestem zbyt kobiecy? - warknął groźnie, idąc za nim.
- Nie. Po prostu szczerze uważam, że jesteś ładny. Nie podoba ci się to? - spojrzał na niego przelotnie, a przy tym uraczył go swoim jakże parszywym uśmieszkiem.
- Nie.
- To będę tak częściej mówił.

Brunet zmarszczył brwi i zaczął się wyrywać, ale wtedy Eren jeszcze pewniej uniósł kąciki ust w górę, a przy tym rzekł spokojnie:

- Nie wyrywaj się, bo i tak cię nie puszczę.
- Kiedyś będziesz musiał... - westchnął ze znudzeniem.
- Nie martw się. Jestem na tyle silny, że prędko to nie nastąpi.
- Uważaj, bo to twoje przekonanie o wspaniałomyślności może cię zgubić...
- Uuu, straszysz mnie, koteczku?
- Jak ty mnie nazwałeś?
- Koteczkiem. Nie pasuje?
- No nie sądzę?
- Przepraszam, koteczku.

Za chwilę dwójka znalazła się w garderobie Kuchel. Levi tylko stał obrażony, a Eren z ekscytacją przeglądał różne kosmetyki. Nie wiedzieć czemu, był bardzo zafascynowany tymi wszystkimi rzeczami... Po jakimś czasie chwycił za jedną z paletek oraz brązową kredkę, po czym podszedł do bruneta.

- Zamknij oczy, królewno - poprosił szatyn.
- Eren... - syknął przez zaciśnięte zęby, a przy tym patrzył na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Wyglądasz tak uroczo, kiedy się denerwujesz, że nie mogę przestać - zaśmiał się ciepło.

Levi wydał z siebie jakiś dźwięk podobny do warczenia psa, po czym posłusznie zamknął oczy. Teraz Eren bez zastanowienia nałożył na powieki starszego brzoskwiniowy cień, a następnie dodał jeszcze trochę różowego w zakończeniach. Później przejechał tam kredką, po czym delikatnie roztarł to palcem. Za chwilę jeszcze szybko chwycił za tusz i sprawnie nałożył go na rzęsy starszego. Wtedy Levi podniósł powieki, a Eren na to poczuł nagłe uderzenie czegoś w rodzaju onieśmielenia. Jednak jego druga strona szybko popchnęła go do głośnej reakcji.

- Czemu się śmiejesz?! - wrzasnął brunet.
- A nie wiem... - próbował opanować swój rechot - Wyglądasz jakoś tak... Dziwnie...
- Świetnie.
- Poczekaj! - jeszcze chwycił za przezroczysty błyszczyk, po czym nałożył go na wargi starszego - No... Teraz jesteś piękny - przyznał szatyn z uśmiechem - A raczej piękna...
- A ty jesteś idiotą... - westchnął, krzyżując ręce na torsie, a przy tym odwrócił głowę w bok.
- Za to jakim zabawnym idiotą... - przeszedł do wyboru peruk. Szybko znalazł długie proste włosy, które idealnie pasowały do reszty - Już możesz spojrzeć w lustro.

Levi rzucił młodszemu wzrok pełen podejrzenia, ale faktycznie podszedł do wielkiego lustra. Tam od razu zwrócił uwagę na makijaż, którego nie spodziewał się po Erenie:

- Coś za delikatnie jak na ciebie...
- Dlaczego tak uważasz, królewno? - uśmiechnął się i podszedł do niego - Może nie lubię dziewczyn z mocnym makijażem...
- W ogóle lubisz jakieś dziewczyny?
- Do łóżka z żadną bym nie poszedł, ale to nie znaczy, że nie widzę czy są ładne, czy nie, głuptasie.
- Tylko nie "głuptasie"...
- Dlaczego nie? To słowo jest tak samo urocze jak ty, słodziaku.
- Eren, błagam! Przestań mnie już tak nazywać!
- Mówienie po imieniu jest zbyt nudne. No chyba, że podczas niektórych czynności...
- Możesz w ogóle się do mnie nie odzywać, zboczeńcu.
- No przecież nie wytrzymam dnia bez mówienia do ciebie... - udawał cichą panikę, po czym zaczął się śmiać.

Dwie godziny później dwójka właśnie dochodziła do lokalu, jaki wynajął Niccolo. Levi szedł, mocno trzymając się ręki Erena. W końcu kompletnie nie umiał postawić choćby jednego prostego kroku bez zawahania.

- Jesteś okropny, Eren... - westchnął brunet, próbując się nie przewrócić.
- Ciesz się, że mogłeś jeszcze założyć kurtkę na te swoje śliczne, blade ramionka - odpowiedział szatyn, idąc przed siebie.
- Obeszłoby się bez niej... Zresztą jest za krótka, a ta sukienka zbyt obcisła...
- No - zaczął z pewnym uśmiechem - Dlatego musisz uważać, żeby się przy mnie za bardzo nie podniecać.
- No wiesz co!
- Wiem, dlatego mówię.

Brunet posłał wyższemu gniewne spojrzenie, na co ten uśmiechnął się niewinnie.

Niedługo potem weszli do środka, gdzie od razu powitały ich różne światła, jednak fioletowy chyba był najczęstszym, a do tego muzyka dość uniwersalna. Szybko zauważył ich Niccolo, który z radością podszedł:

- Cześć! - zaczął blondyn - Cieszę się, że was widzę, ale... - zaśmiał się, patrząc na partnerkę szatyna - To Levi?
- Ani słowa - warknął brunet.
- O mój... Co? - wybuchnął jeszcze większym śmiechem - Coś ty wymyślił, Eren?
- Przyszedłem potańczyć z moją małą królewną. Ona się cieszy, tylko jest nieśmiała - uśmiechnął się niewinnie.
- No chyba nie... - Levi spojrzał na młodszego jak na nienormalnego.
- No - pokiwał głową Niccolo - Levi nie jest najlepszą partią do tańca... Nawet nie chcieli go w klubie tanecznym.
- Co? Dlaczego?
- Bo nie umie tańczyć! - nagle krzyknął jakiś chłopak z włosami zaczesanymi do tyłu.
- Nieprawda! - warknął Levi - Nie chciałeś mnie tam tylko dlatego, że dałem ci kosza!
- No jasne! - wyśmiał go.
- Eee... - Eren wyszeptał do Niccolo - Kto to jest?
- To Porco - zaśmiał się blondyn - Przewodniczący klubu tanecznego. Kiedyś odważył się podrywać Levi'a, ale on go odrzucił...
- Kto by się spodziewał... - uznał szatyn z uśmiechem.
- Prawda? - Nicco odwzajemnił.

Kiedy Eren w końcu oderwał Levi'a od kłótni, zabrał go do stolika. Tam brunet siedział tak jak miał w zwyczaju i specjalnie odwracał głowę, patrząc gdzieś w przeciwnym kierunku. W ogóle nie miał ochoty rozmawiać z chłopakiem, który kazał mu się tak ubrać... Jednak szatyn z ciekawskim uśmiechem obserwował twarz bladoskórego, aż w końcu stwierdził:

- Wiesz co? Teraz jesteś bardzo podobny do swojej mamy...
- Co? - gwałtownie skierował wzrok na niego.
- No ale ty jesteś oczywiście delikatniejszy.
- Zaraz cię kopnę...
- Kop.

Levi westchnął cicho, znów odwracając wzrok. Szatyn chwilę jeszcze posyłał starszemu uśmiech, po czym wstał i rzekł:

- Dobrze, siedź tu sobie, królewno - zabrzmiał dość czule, ale szybko otworzył szerzej oczy i zmarszczył brwi, patrząc gdzieś dalej - Co to ma być?!
- Co? - aż sam spojrzał w tamtym kierunku.

Eren zdecydowanie odszedł od stolika, po czym popędził do jednej z ciemniejszych części sali. Wtedy już dobrze widział. Armin właśnie wymieniał czułości z jakimś wysokim blondynem. Nie jakimś, tylko...

- Jean?! - wrzasnął szatyn, patrząc ze zdziwieniem na przyjaciela.
- Eren! - blondyn drgnął, szybko odsuwając od siebie drugiego chłopaka.
- Co?! - ciemny blondyn odwrócił się w stronę Jaegera, a wtedy również zmarszczył brwi - Co ty tu robisz?!
- A ty? - warknął śniadoskóry, mierząc się z drugim na spojrzenia - Miało cię nie być...
- Ciebie tym bardziej.
- A ty, Armin... - spojrzał na niższego - Jak możesz... Z nim? - skrzywił się.
- Eren... - spojrzał w bok ze zmieszaniem - Nie chciałem ci mówić, bo wiedziałem jak zareagujesz... Ale Jean jest świetny!
- Nie no, ja w to nie wierzę - zaśmiał się w szoku, kręcąc głową - Myślałem, że masz lepszy gust... A ty sobie wybierasz tego... ten koński ryj!

Eren nie mógł znieść wiadomości, że jego najlepszy przyjaciel zaczął się prowadzać z kimś, z kim szatyn od zawsze konkurował. To nie był wróg, ale też nie pałał do Jeana sympatią, a wręcz dochodziło do rękoczynów. Tak naprawdę nic takiego się nie stało i Jaeger dramatyzował, ale dla niego ta informacja była końcem świata. Zresztą samo to, że Jean znowu był w miasteczku, dobijała go. Uznał, że na trzeźwo tego nie zniesie, dlatego szybko się dosiadł do kogoś i zaczął z nimi gadać na zupełnie głupie tematy, ale ci poczęstowali go alkoholem, to najważniejsze. Potem szatyn zmienił towarzystwo, podchodząc do barku, gdzie również nie pozwolił, aby zaschło mu w gardle. Kiedy poczuł się luźniej niż zwykle, postanowił poszaleć na parkiecie. Z łatwością wbił się w tłum i powoli zaczął zaliczać taniec z każdą osobą, co nie stanowiło żadnego problemu. Głównie dlatego, że wszyscy już przynajmniej kojarzyli Erena, inni poznali go ciut bliżej i każdy wiedział, że to równy gość. Poza tym szatyn tańczył z taką lekkością, jakby doskonale wyczuwał rytm. Jednak dla obserwującego go Levi'a, chłopak wyglądał jak pajac. Tylko dlaczego zaczął odczuwać ciepło gdzieś w środku i ogólnie niewygodność ubrań przestała go tak uwierać, a on sam rozluźnił się...

Za jakiś czas trochę dyszący Eren z głupkowatym uśmieszkiem wrócił do stolika. Zauważył na twarzy bruneta mniej grymasu, co go nawet ucieszyło. Przysiadł się bliżej, chcąc lepiej ujrzeć twarz starszego. Nie wiedział czy to alkohol mu upiększał Levi'a, czy on faktycznie nagle był ładniejszy niż jeszcze jakiś czas temu. Szczególnie delikatny zarys rumieńców, co dodawało Ackermannowi strasznie dużo uroku.

- Hej, słonko - zaczął Eren - Chciałbym ci powiedzieć, że masz piękne oczy.
- Kończy ci się bajera, Romeo - stwierdził Levi, popijając sok mango z rurką, który Niccolo mu przyniósł wcześniej - Już mi to mówiłeś...
- Tak? - chwilę pomyślał - W takim razie pięknie się uśmiechasz! W ogóle, chodź zatańczyć!

Levi nawet nie zdążył zaprotestować, bo Eren już go mocno wyciągnął, aż ledwo co nie upadł. Na szczęście stan szatyna pozwalał mu jeszcze myśleć racjonalnie, a on jedynie był trochę weselszy, dlatego mógł złapać bruneta.

Śniadoskóry mocno chwycił Levi'a w talii, na co on aż lekko zadrżał, otwierając szerzej oczy. Zupełnie nie spodziewał się takiej zachłanności ze strony podpitego Jaegera, który teraz prawdopobnie myślał tylko o luźnej zabawie. Jednak sam Ackermann czuł, jakby jego ciało słabło... To nie do końca odpowiednie słowo, ale chłopak właśnie do tego porównywał ten stan. To sprawiło, że odruchowo ułożył głowę na ramieniu wyższego, opuszczając powieki. Pozwolił się prowadzić, bo akurat leciał wolniejszy kawałek. Mimo, że wiedział, że naprawdę nie potrafi tańczyć, to z Erenem tego nie czuł. Ramiona szatyna wydawały mu się tak bezpieczne, że nawet przestał myśleć o czymkolwiek. Dopiero, kiedy poczuł jak dłonie zielonookiego jadą niżej, wtedy oderwał głowę od jego ramienia i spojrzał z wyrzutem, podnosząc jego ręce wyżej:

- Znowu? - warknął brunet.
- Nie mam pojęcia, o co ci chodzi - uśmiechał się niewinnie - A przy okazji... Jesteś taki śliczny, że nie mogę przestać o tobie myśleć dzisiaj... Aż serce mi szybciej bije - złapał jego dłoń, po czym ułożył na swoim torsie - Czujesz?
- Ja... - zawahał się, czując, że chłopak mówi prawdę, a przy tym jego policzki zyskały już trochę mocniejszych wypieków, tak samo ciało dostało więcej tajemniczego ciepła - Myślę, że za dużo wypiłeś, Eren.
- Co? - zaśmiał się. W uszach bruneta brzmiało to tak uroczo, że aż go onieśmieliło - Ja nic prawie nie wypiłem... Tylko lubię twoje towarzystwo, to dla tego jestem taki szczęśliwy.
- Mhm... - spojrzał w bok - Eren...
- Tak, moja piękna królewno?
- Co było w tym soku?
- Środek pobudzający.
- Co?! - otworzył szerzej oczy - Ty naprawdę jesteś jakiś nienormalny!
- Nie martw się, to prawie w ogóle nie działa...
- Skąd wiesz? - spytał podejrzliwym, ciut zmartwionym tonem.
- Sprawdziłem na sobie... Bardzo delikatny efekt.
- Tak? - zaśmiał się nerwowo - Pewnie masz rację... Zmęczyłem się, pójdę usiąść.
- Wszystko dobrze, Levi? - zapytał troskliwie.
- Tak, tak!

Levi szybko odszedł od Erena i usiadł jak najbliżej ściany, żeby nie rzucać się w oczy. Był już pewny, że jego ciało zaczęło reagować na to, co Eren mu podał. Za to nie chciał tego zdradzać... Przecież dałby szatynowi satysfakcję, że dał się wkręcić. Jednak chłopak zapewniał o delikatności środka, więc Levi trochę odetchnął z ulgą. W końcu jeszcze nie czuł się tak bardzo "lepiej"... Nawet nie doszło jeszcze podniecenie, jedynie mocne rozluźnienie, co nawet było dość przyjemne...

Tymczasem Eren stał samotnie, kiedy nagle podeszła do niego Historia, z którą dawno zdążył się już zakolegować.

- Hej, Eren - uśmiechnęła się dziewczyna, widząc stan chłopaka.
- O, Historia! - z radością ją przytulił - Tak się cieszę, że cię widzę!
- Tak, Eren. Ja też się cieszę... - spojrzała na niego pobłażliwie z życzliwością - Potrzebuję pomocy. Może zatańczymy?
- Nie ja powinienem ciebie poprosić do tańca?
- A odmówisz mi? - zapytała z wymownym uśmiechem.
- Tobie nigdy, królowo - odpowiedział niczym wierny poddany.

Eren poprosił Historię, żeby stanęli w miejscu dość widocznym dla Levi'a. Blondynka doskonale rozumiała plan chłopaka, dlatego bez namysłu zgodziła się. Kiedy byli już w trakcie, wyższy z udawaną zmysłowością zbliżył usta do ucha dziewczyny i uśmiechnął się pewnie:

- Czy Levi się patrzy?
- Wiesz co... - dyskretnie wyjrzała zza ramienia chłopaka, po czym znów spojrzała na niego - Wygląda na obrażonego...
- Czyli pewnie zauważył - zaśmiał się - Chociaż on zwykle jest obrażony albo marudny... Ale, miałaś do mnie sprawę, więc o co chodzi, Historia?
- Pamiętasz dziewczynę, którą zauważyłeś, że mnie obserwuje?
- No - uśmiechnął się znacząco - Pewnie ci się podoba, co?
- Skąd wiesz?! - spytała zaskoczona.
- Słuchaj... - przybrał pewny wyraz twarzy - Kto jak kto, ale ja znam się na tym... Troszeczkę widziałem.
- Myślałam, że jesteś gejem...
- Jestem. Ale podobam się nie tylko facetom i w życiu miałem bliższy kontakt z dwoma kobietami... One mnie tylko utwierdziły w tym, że wolę jednak gapić się na męskie dupy...
- A szczególnie Levi'a? - znów posłała mu wymowny uśmiech.
- Noo! - wyznał z ekscytacją - Świetna jest! Ale dobra... To co z tą dziewczyną? Wstydzisz się zagadać czy co?
- No nie wiem... Tak jakby...
- Możesz ją zaprosić do mnie i Levi'a, i powiesz, że tam z nami siedzisz. Wtedy będę blisko i będziesz się czuła pewniej?
- Tak! - zawołała z nadzieją - Naprawdę mogę?!
- Oczywiście, królowo - zaśmiał się - Ale pamiętaj, bez żadnej gadki - szmatki. Pytasz od razu: ruchasz się czy trzeba z tobą chodzić?
- Eren! - zaśmiała się głośno, co zdenerwowało bruneta obserwującego dwójkę z daleka - Dziewczyny są delikatniejsze w tych sprawach, wiesz?
- E tam, komplikowanie sprawy. I tak to się kończy w łóżku...
- A ty z Levi'em już doszliście do tego etapu?
- Trzy razy nawet - uśmiechnął się niewinnie.
- Szybki jesteś...
- Nie tracę czasu.

Za jakiś czas rozdzielili się. Historia poszła po tamtą dziewczynę, a Eren wrócił do Levi'a. Brunet wyglądał jeszcze ładniej niż od ich ostatniego spotkania, czyli może z dziesięć minut temu...

- Już wróciłem, królewno - uśmiechnął się - Nie musisz się martwić...
- Ja się nie martwię...
- Jesteś zazdrosny?
- Śnisz! - spojrzał na niego zabójczo.
- Wiesz... A nawet o tobie śniłem ostatnio... Robiłeś tam całkiem ciekawe rzeczy... Możemy to przenieść do rzeczywistości...
- Nie, dziękuję.

Nagle do stolika dosiadły się dwie dziewczyny, Historia oraz ta jej obserwatorka. Okazało się, że nazywa się Ymir i jest bardzo wyluzowana. Szybko dogadała się z Erenem, bo myśleli podobnie w wielu sprawach... Aż blondynka spojrzała na Erena z podziękowaniem, a on odpowiedział swoim słynnym uśmiechem. Liczył, że coś z tego będzie, bo dziewczyny ładnie razem wyglądały i wyraźnie coś je łączyło, choć może same jeszcze nie były tego świadome...

Nagle Jaeger poczuł, jak Levi obok ciągnie go za rękaw bluzy, a przy tym rzekł, jakby bardzo starannie:

- Eren, zimno mi...

Chłopak zupełnie nie rozumiał w tym momencie, co Levi do niego powiedział. Nie potrafił przyswoić informacji, że brunet może odczuwać zimno po tym, co dostał. Wprawdzie środek był słaby, ale mimo wszystko... Za chwilę poczuł przy uchu już zirytowany szept przez oddech:

- Dawaj mi tę pieprzoną bluzę...

Po ciele śniadoskrórego przeszły dreszcze, na co on sam drgnął. Szybko ściągnął z siebie ubranie, po czym oddał starszemu, spoglądając na niego. Brunet natychmiast okrył się cały, używając nawet kaptura. Wyglądał, jakby chciał coś ukryć. Szatyn przez chwilę się zastanawiał, po czym uniósł kąciki ust w górę, patrząc wymownie:

- Już działa?
- Zamknij mordę... - wysyczał ostro przez zęby - I lepiej mnie stąd zabierz...

Teraz Levi brzmiał naprawdę groźnie, chociaż młodszy wyraźnie słyszał szybszy oddech. Jednak wolał się jeszcze podroczyć:

- A jak nie zabiorę?
- Szybko...
- Ymmm... Nie chcę mi się...

Wtedy Levi gwałtownie wstał, łapiąc się za usta i o mało co nie upadł, ale Eren w ostateczności zdążył go podtrzymać. Przez ułamek sekundy zauważył, że twarz Ackemanna nie należy do najbledszych, jeśli można to tak ująć... Levi jeszcze spojrzał na moment swoimi lśniącymi oczami na Erena, a ten już wiedział doskonale o co chodzi. Pokiwał głową, po czym pożegnał się z Historią, Ymir i ostrożnie wyprowadził starszego na zewnątrz. Tam ten z trudnością oparł się o ścianę budynku i zaczął mocno dyszeć. Ledwo co zrzucił z siebie perukę po uprzednim ściągnięciu kaptura, przez co teraz Jaeger ujrzał rozmazany makijaż, co stało się przez pot spływający po zaczerwienionej twarzy bladoskórego. Nic dziwnego w jego stanie, a jeszcze zarzucił na siebie ciężką, za dużą bluzę.

- No co ty, Levi... - patrzył na starszego, uśmiechając się to z podziwu, to szoku - Tak cię wzięło?
- Zabiję cię jutro... - wydyszał - A teraz zabierz mnie do domu zanim ktoś mnie zobaczy w takim stanie...
- Ale serio... No tak, przecież jesteś taki delikatny... Na ciebie to musiało mocniej zadziałać. Ale żeby tak...
- Zamknij się już! - warknął z trudnością.

Eren wziął starszego na ręce, a wtedy natychmiast przeszły go kolejne dreszcze. Od razu wyczuł, że ciało starszego wręcz płonie... Sam Levi starał się nie reagować na działanie środka, ale było coraz ciężej... Jego stan wciąż się pogłębiał, co on w końcu zaczął mocniej przeżywać. Z przepływającym pobudzeniem w mięśniach trzymał dłoń na ramieniu chłopaka, a na drugim opierał głowę bokiem. Eren czuł na swojej skórze podniecony oddech Ackermanna, co wcale nie było mu obojętne. Wbrew pozorom szatyn miał mocno wyczuloną szyję, przez co każde kolejne westchnienie powodowało w nim reakcję ciała. Starał się nie zwracać na to uwagi, choć wydawało się to ciężkim zadaniem z napalonym Levi'em na rękach. Szczególnie, że brunet w pewnym momencie już zaczął szeptać, a przy tym wiercił ciałem:

- Eren, zrób coś... Ja nie wytrzymam...
- Przestań marudzić - westchnął Eren, udając spokój. W środku czuł, że zaraz sam wybuchnie.
- Ale... Nie mogę... - między słowami stękał, co dodatkowo prowokowało szatyna - Ja zaraz...
- Jeszcze trochę, Levi.
- To... wszystko przez ciebie...
- Tak, wiem.
- Jutro pożałujesz...

Chłopak już nie odpowiadał. Wolał nie wchodzić w dyskusję z człowiekiem, który w tym momencie pobudzał go każdym swoim ruchem i każdym słowem czy odgłosem. Eren tak naprawdę nie przemyślał swojego planu dobrze i już teraz żałował... Szczerze nie wziął pod uwagę, że Levi może być podniecony aż do tego stopnia, że nie będzie w stanie sam iść. Oczywiście pewnie strój mu utrudniał jeszcze bardziej, ale jednak oczywista wypukłość bruneta mówiła sama za siebie. Szatyn zupełnie nie brał pod uwagę, że go to jakoś ruszy. On chciał jedynie pośmiać się z marudzenia Levi'a oraz z jego niepewnych ruchów stawianych na obsacach. Myślał, że Ackermann prędzej sam ucieknie, choćby przewracając się, niż wciągnie Erena w to. Tymczasem teraz zwijał się z podniecenia na rękach śniadoskórego, a przy tym zaczął go jeszcze ciągnąć za bluzkę i trzymał mocniej swoje okrycie.

- Eren... Ah... Naprawdę... Już nie mogę...
- Przestań... - warknął, marszcząc brwi z frustracji, czując co się z nim dzieje pod wpływem bruneta - Przestań jęczeć jak dziewica z pornola...
- Przesadziłeś..! - zrobił grymas i uderzył młodszego w tors, na ile mógł.
- Niby nie możesz, a jednak siły wciąż ci nie brakuje... - uśmiechnął się wrednie, patrząc przed siebie i próbując odciągnąć uwagę swojego ciała.
- Sam mi to zrobiłeś, idioto... - powiedział to na wydechu, po czym odchylił głowę do tyłu, szybciej podnosząc klatkę piersiową - Chcę do domu...
- Już jesteśmy prawie... Tylko proszę, przestań jęczeć... - przygryzł wargę.
- Postaram się... - wyszeptał, chowając gorącą twarz w bluzę.

Za jakiś czas Eren naprawdę dotarł pod dom Ackermannów. Brunet wyszeptał mu ledwo co kod do domofonu, a przy tym wręczył klucze. Szatyn sprawnie otworzył dom, po czym wniósł tam Levi'a, nogą zamykając drzwi. Szybko zaniósł starszego na kanapę, samemu opadając tam z bezsilności. Nie zwracając uwagi na bladoskórego,  próbował uspokoić swój oddech i ogólny stan. To jednak nie było mu dane, bo nagle zaatakowały go usta bruneta, którym bez namysłu uległ. Poczuł również, że chłopak wyraźnie ciągnie dłoń śniadoskórego pod swoją sukienkę, a nawet majtki. Nagle Levi oderwał się i znów opadł na miejsce obok, odruchowo rozkładając nogi. Szatyn bardzo ze sobą walczył, ale finalnie musiał spojrzeć, aż przygryzł mocniej wargę oraz zacisnął pięść. To go naprawdę podniecało... Jeszcze gorzej zrobiło się, gdy jego wzrok poszedł wyżej, na zaczerwienioną twarz drżącego Levi'a. Sam poczuł wypieki i nie tylko to...

- Eren... - wymamrotał Levi - Musisz iść... Zanim znowu to zrobię...
- Nie mogę iść... - spojrzał w bok, marszcząc brwi w frustracji.

Czarnowłosy przez chwilę patrzył na twarz młodszego, próbując złapać oddech. Niespodziewanie  sam poczuł, że szatyn go przyciąga za kark i zmusza do gorącego pocałunku. Szybko się oderwał i dysząc, spojrzał na starszego swoimi podnieconymi oczami:

- Levi... Jestem twardy...
- Co?! - automatycznie spuścił wzrok na krocze chłopaka, gdzie znalazł potwierdzenie słów - Ale...
- Po prostu zróbmy to...
- Ale... Moja matka...
- Może wrócić? - nagle uśmiechnął się pewnie, szokując tym bruneta. Również złapał jego nadgarski i przyparł do siedzenia na kanapie, a przy tym wsunął biodra między gorące uda starszego - Nie podnieca cię to, że ktoś może nas nakryć? Mnie bardzo...
- Eren... Zabierz mnie do mojego pokoju...

Chłopak gwałtownie oderwał się, po czym z arogancją w oczach wziął starszego na ręce i zaczął z nim iść na górę. Jego rysy były teraz takie ostre, a oczy napełnione pożądaniem... Brunet poczuł chęć dotknięcia go, co uczynił, a Eren, jakby w ogóle nie przejął się tym.

Kiedy wreszcie dotarli do pokoju, młodszy chłopak niemal rzucił bruneta na łóżko, a sam po prostu tam usiadł i podsunął się. Levi drżącymi dłońmi ściągnął z siebie kurtkę, sukienkę i buty, po czym zaczął zsuwać majtki. Onieśmielony Jaeger zawiesił się, oglądając ten pokaz i nijak nie mógł pomóc starszemu przez to. Następnie brunet zbliżył się do młodszego i bez uprzedzania wepchnął swój język do jego ust, kładąc jedną z dłoni na ciepłej szyi śniadoskórego. Drugą ręką Levi narwanym ruchem zjechał po brzuchu Erena, zatrzymując się na jego rozporku. Najpierw zaczął rozpinać jego pasek od spodni, w czym zachłanna dłoń chłopaka pomogła mu. Potem sam szatyn rozpiął swoje spodnie, a wtedy brunet wsunął tam dłoń, łapiąc za nabrzmiałą męskość wyższego. W swoich ruchach był dość mocny, przez co Eren aż oderwał się i westchnął ciężko:

- Oh, Levi... - opuszczał nieco powieki i złapał starszego za pośladek.
- Eren... - wyszeptał w szyję chłopaka i zaczął tam składać czułe pocałunki, czym pobudził go jeszcze bardziej - Liż mnie...

Szatyn poczuł, jak jego ciało traci nad sobą panowanie. Po jego skórze przepływały silne prądy podniecenia, które wywoływały szybszy oddech. Chłopak przez chwilę totalnie ulegał pieszczotom bruneta, a przy tym przymykał oczy i sam ruszał ciałem nieco niespokojnie.  Następnie odsunął się i spojrzał na chłopaka, marszcząc brwi w skupieniu:

- Gdzie? - spytał całkiem poważnie.
- Wszędzie...

Levi zachłannie ściągnął z chłopaka bluzkę, po czym przyciągnął go do swojego torsu, a Eren po prostu wysunął język i zaczął nim jeździć po rozpalonej skórze, wkrótce docierając do sutków starszego. Starannie pocierał czubkiem o jeden z nich, powodując nagłe drgawki bruneta oraz mimowolne stęki. Do tego poczuł jego niespokojne dłonie na swoich ramionach, choć czasem wędrowały także we włosy chłopaka. Śniadoskóry pewnie jechał niżej, aż natrafił na przyrodzenie starszego. Bez żadnego wstydu zaczął ocierać język o jego czubek penisa, a przy tym mocno odchylał nogi bladoskórego. Levi na to robił grymas na twarzy, zaczął drżeć bardziej i wyjęczał:

- Eren, nie! Ah! Przestań..!
- Kazałeś mi lizać wszędzie... - wyszeptał.

Język Jaegera powędrował jeszcze przez rozpalone udo bruneta, aż do jego kostki. Następnie szatyn zaczął od nadgarska, kończąc na szyi. Tam dodatkowo chwycił starszego po drugiej stronie, a wolną ręką złapał jego dłoń i ułożył na swoim nagrzanym biodrze.

Levi, odchylając głowę do tyłu oraz próbując stękać przez przygryzanie wargi, postanowił zrobić coś innego niż prawdopodobnie oczekiwał szatyn. Zwinnie wsunął dłoń do kieszeni spodni chłopaka, a stamtąd wyciągnął szasetkę. Następnie odciągnął od siebie młodszego i spojrzał mu w oczy, jednocześnie rozdarł opakowanie przy pomocy zębów. Ciężko oddychający Jaeger przez chwilę analizował zachowanie starszego, po czym uznał:

- A więc tak chcesz się bawić...

Zachłannie ściągnął z siebie resztę przeszkadzających ubrań, po czym pociągnął bruneta na pościel tak, aby mieć widok na jego plecy. Od razu przylgnął do nich, sunąć dłonią wzdłuż gorącego uda Levi'a. Mocno naciskał jego skórę, jakby chciał mieć ją dla siebie. Za chwilę wyciągnął rękę do jego ust, żeby odzyskać saszetkę. Ten mu posłusznie oddał, a przy tym chwycił pierwszą lepszą poduszkę do ściskania. Wtedy szatyn znów się podniósł, namoczył palce i już bez żadnego przyzwyczajania po prostu wsunął je w Levi'a, spodziewając się nagłego spięcia mięśni ze strony Ackermanna. On dodatkowo zastękał przeciągle i zaczął poruszać biodrami, czując ruchliwe palce w sobie. Sam jeszcze bardziej wypinał się, żeby młodszy miał lepszy dostęp, ale Eren nie chciał długo czekać, musiał się wyżyć... Gwałtownie wysunął palce i w tym samym tempie wszedł w bruneta, łapiąc mocno jego biodra oraz przygryzł wargę. Przez chwilę starał się chociaż sprawiać pozory stabilnego ruchu, ale za bardzo kusiło go, żeby zwiększyć prędkość... Zresztą biodra aktywnie jęczącego chłopaka same prowokowały go... Nagle przyśpieszył, co od razu sprowokowało bladoskórego do zaprotestowania, na ile mógł:

- Eren... Nie tak mocno... Ahh..! Błagam...
- Ale, Levi... - wydyszał nierówno - Tak się o mnie ocierasz, że chyba ci się podoba...
- Nie... - na chwilę skupił się na ruchu, przy czym zastękał - Nieprawda...

Eren nie zwalniał, a przy tym czuł, że jest coraz bliżej. Nagle brunet drgnął bardziej, po czym sam zaczął bardziej poruszać biodrami, a przy tym i wyjękiwał coś zachłanniej. Na śniadoskórego to również działało, przez co mrużył powieki z przyjemności i przygryzał wargę. Czuł, że w tym momencie już nie mógłby się nawet zatrzymać. Za bardzo go ciągnęło do tego stanu... Tymczasem Levi czuł coś, czego nie potrafił opisać... To było o wiele mocniejsze od zwyczajnej rozkoszy...

- Eren, jeszcze... - wydyszał ledwo co, czując, że jest blisko.
- Levi, ah..! - rzekł, łamiąc głos przy głębokim westchnieniu - Ja już nie mogę więcej... - mimo to próbował jeszcze zwiększać intensywność.

To już było za dużo dla Erena. Ledwo wytrzymywał, a przy tym mocno zaciskał powieki i wargę. Nagle nachylił się nieco i chwycił męskość starszego w rękę. Zaczął mocno ruszać ręką, na co brunet sam robił grymas i mocno ściskał pościel w rękach.

- Levi, dochodź już... - zabrzmiał wręcz desperacko.
- Jeszcze... - on jednak nie poddawał się.
- Le...Levi, ah!

Eren poczuł, że się spuszcza, a przy tym zastękał głęboko. Mimo to jeszcze chwilę się ruszał, czując słabnący orgazm, ale bardziej skupił się na męskości bruneta.

W końcu Ackermann wygiął się w łuk, kończąc przy dość melodyjnym jęku. Chwilę potem gwałtownie opadł na pościel i poduszkę, a Eren razem z nim. Przez chwilę szatyn zbierał siłę, oddychając głęboko razem z brunetem, po czym wyszedł z niego i opadł obok.

Zaraz wyraźnie zmęczony szatyn spojrzał na bruneta, ale ten już zdążył zasnąć. Chłopak uśmiechnął się, widząc tę niewinność w starszym.

***
Nad ranem, Levi'a obudziła średnia pogoda, na pewno padał deszcz, jak podpowiadała mu wyobraźnia. Leniwie otworzył oczy, czując niepełne okrycie. W rzeczywistości biała kołdra leżała jedynie na jego biodrach, ale w tym momencie zauważył również już ubranego Erena oddającego się jakiejś czynności. Chłopak ze skupieniem ruszał ołówkiem po kartce, jakby właśnie tworzył dzieło sztuki. Brunet zmarszczył brwi, po czym zapytał:

- Co robisz?
- O... - uśmiechnął się ciepło, patrząc na starszego - Obudziłeś się... Na szczęście właśnie skończyłem.
- Co? - podniósł się na łokciu.

Szatyn obrócił kartkę, a wtedy Levi zobaczył naprawdę staranny rysunek. Eren naprawdę miał talent. Jednak był jeden problem...

- Dlaczego narysowałeś mnie, kiedy śpię?! Nagiego?! - wrzeszczał brunet.
- Nie jesteś nagi - spokojnie wyjaśnił szatyn - To co trzeba jest zakryte, chociaż niepotrzebnie, bo masz piękne ciało, ale... Nudziło mi się, a nie chciałem tak po prostu wychodzić.
- Nie zgadzam się - wyrwał mu kartkę, po czym zaczął zgniatać.
- Ej! - zmarszczył brwi - Tak się nie robi! Pracowałem nad tym!
- Nie obchodzi mnie to.

Eren również wyrwał brunetowi już papierową kulę i szybko rozwinął. Wtedy to brunet zmarszczył brwi i zwinnie zabrał pogiętą kartkę. Z wyraźną irytacją porwał papier na wiele kawałków, po czym rzucił tym w chłopaka. Jaeger przez chwilę otwierał szerzej oczy, nie mogąc uwierzyć, że Levi był do tego zdolny... Ale zaraz jego twarz wypełniła wyraźna złość, po czym wrzasnął:

- No chyba cię pojebało!
- Ciebie! Tak się nie robi!
- Właśnie tak się nie robi! - wskazał na szczątki jego rysunku - Wiesz co?! Wkurzasz mnie już! Wiecznie ci coś nie pasuje! Masz gdzieś, że ktoś jest miły! Już mi się nie chce za tobą latać! Są lepsi ludzie od ciebie!
- Nareszcie! Ty też mi nie pasujesz, dlatego lepiej już sobie idź i nigdy nie wracaj! Baw się dobrze z innymi!
- Na pewno będę się z nimi bawił lepiej niż z tobą! Żegnaj!

Eren wyszedł z pokoju, a za jakiś czas Levi usłyszał mocny trzask drzwiami wejściowymi. Prychnął pod nosem, krzyżując ręce na torsie. Był przekonany o tym, że to szatyn zrobił coś nie tak i to wszystko jego wina. No, ale przynajmniej Levi wreszcie pozbył się tego natrętnego chłopaka... Teraz mógł się na spokojnie zająć swoimi sprawami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro