XIV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W końcu ostatni dzień grudnia, a to oznacza jedno - Sylwester. Eren z radością wstał z łóżka, szybko założył na siebie ubranie i związał włosy, po czym zszedł do kuchni. Tam jak zwykle zrobił sobie swoje ulubione, kolorowe płatki z mlekiem, po czym poszedł usiąść przy stole w jadalni. Właśnie tam jego entuzjazm został zakopany bezpowrotnie, bo nie był tam sam. Naprzeciwko niego parę krzeseł dalej siedziała dziewczynka, która marszczyła brwi z satysfakcją podczas krojenia parówek na swoim talerzu. To dlatego, że traktowała je jak swoje ofiary, a keczup to miała być krew. Chłopak patrzył to z obrzydzeniem, to z niechęcią. Jednak postanowił zignorować jakieś głupie dziecko i zajął się swoim jedzeniem. Za to, kiedy dziewczynka zauważyła szatyna, od razu rzuciła w niego jabłkiem z miski stojącej gdzieś na środku stołu.

- Nie chcę cię tu - warknęła, patrząc na chłopaka z wrogością.
- To mój dom - odpowiedział równie "przyjemnie" i sam odrzucił jabłko.

Niestety owoc trafił prosto w śniadanie dziewczynki, a do tego rozbił talerz aż brązowowłosa odskoczyła. Carla i Grisha szybko wbiegli do jadalni, słysząc tłuczącą się ceramikę.

- Co tu się stało? - spytała zszokowana kobieta.
- Eren rozwalił mi śniadanie! - wrzasnęła dziewczynka, patrząc smutno na Carlę.
- Moje biedactwo - od razu podbiegła do młodszej i ją wtuliła w siebie, patrząc na syna z irytacją.

Eren otwierał szerzej oczy i nie wiedział sam czy bardziej ze zdziwienia, czy gniewu. Zaniemówił i po prostu wskazywał otwartą dłonią na bałagan, niedowierzając.

- Nie martw się, Gabi - zaczęła Carla z czułością i uśmiechała się, gładząc dziewczynkę po głowie - Eren to wszystko posprząta i zrobi ci nowe parówki.
- A mogę naleśniki? - spytała z nadzieją w oczach.
- Oczywiście! Eren doskonale gotuje - tutaj skierowała srogi wzrok na syna - a naleśniki nie powinny sprawiać mu żadnego problemu... Prawda, Eren?
- Ale mamo! - zmarszczył brwi - To ona zaczęła! Sama rzuciła we mnie tym jabłkiem!
- Eren! Jesteś starszy! - wciąż trzymała stronę dziewczynki - Jaki przykład dajesz swojej siostrze?
- Nie chcę takiej siostry. Dobrze, że tylko cioteczna... - burknął pod nosem, po czym wstał i poszedł ze swoją miską do gdzieś indziej.

W kuchni oparł się o blat i przynajmniej tam mógł spokojnie dokończyć śniadanie z dala od głupich dzieci i kobiet broniących ich. Jadł sobie, próbując nie wybuchnąć, kiedy nagle poczuł na ramieniu dłoń.

- Czego?! - wrzasnął, kierując wzrok na osobę obok, a wtedy otworzył szerzej oczy i poczuł zażenowanie sobą - A, to ty, tato... Przepraszam...
- W porządku - zaśmiał się Grisha - Rozumiem, że nie umiesz się dogadać z Gabi.
- To to dziecko jest nienormalne jakieś! Sama zaczyna, a potem to ja oczywiście jestem ten zły! - zrobił grymas obrażonego chłopca - Po co ona w ogóle tu jest? Święta się skończyły. Nie chcę jej tutaj...
- Jutro wyjeżdża - rzekł mężczyzna - Dlatego dzisiaj postaraj się nie odpowiadać na jej zaczepki i bądź miły.
- Ja jestem bardzo miły... - burknął, krzyżując ręce po uprzednim odłożeniu już pustej miski na blat - To inni nie umieją tego docenić!
- Oczywiście, synu - kontynuował z ciepłym uśmiechem - W takim razie dzisiaj bądź wyjątkowo miły. Zacznij od zrobienia naleśników, a ja już za ciebie posprzątam.
- Niech Gabi sprząta!
- Eren... - zabrzmiał poważniej.
- No dobra, dobra - przewrócił oczami, po czym posłał mężczyźnie delikatny uśmiech - Dziękuję.
- Dobry z ciebie, chłopak - poklepał go po policzku - Tylko trochę za bardzo cię nosi...

Grisha odwzajemnił uśmiech, po czym wyszedł z kuchni. Wtedy Eren faktycznie wziął się za te nieszczęsne naleśniki. Podczas robienia ciasta wpadł na szatański pomysł, a przy tym uśmiechał się wrednie. Pomyślał, że śmiesznie byłoby przesolić, a potem z satysfakcją obserwować, jak Gabi się krzywi i w ogóle... Jednak przypomniał sobie słowa swojego ojca, więc plan szybko poszedł w niepamięć. Postanowił być naprawdę grzecznym chłopcem, przynajmniej teraz. Samo przebywanie w kuchni sprawiało mu wielką radość, więc podczas gotowania zgubił cały swój gniew. Nawet zaczął się uśmiechać sam do siebie, a przy tym obserwował z dumą, jak na dużym talerzu pojawiają się kolejne naleśniki. Nie zrobił ich dużo, bo miały być tylko dla Gabi, jednak te kilka już wyglądało pięknie. Następnie chłopak wziął się za dodatki. Pamiętając o gustach młodszej siostry, zdecydowanie posmarował naleśniki serkiem waniliowym, a następnie zawinął w koperty. Jeszcze polał je sosem truskawkowym, co przypomniało mu o pewnej sytuacji... Uśmiechnął się do siebie, nie mogąc przestać o tym myśleć. To było zbyt przyjemne, by wyrzucić to z pamięci. W takim humorze zaniósł nowe śniadanie Gabi, która aktualnie siedziała przed telewizorem i oglądała swoje bajki.

- Proszę - rzekł spokojnie Eren, podając talerz dziewczynce.
- Dzięku... - skierowała wzrok na chłopaka i zmrużyła oczy, po czym uśmiechnęła się znacząco, wskazując na niego - Eren się zakochał!
- Co? - zmarszczył brwi w irytacji, a przy tym przygryzł wargę i zacisnął pięść - Zamknij się!

Szatyn szybko odszedł od niej i już chciał uciec do swojego pokoju, kiedy zatrzymała go Carla. Spojrzała na niego wymownie, ale on westchnął:

- Nie. Nie wiem skąd ona sobie to wzięła, ale ja nie jestem zakochany.
- A może powinieneś - uznała z powagą - Może wtedy byś się uspokoił...
- Gdybym się zakochał - uśmiechnął się pewnie - byłbym jeszcze gorszy, mamo. Więc lepiej, żebym się nie zakochiwał... - poklepał ją po ramieniu, po czym odszedł.

Eren leniwie opadł na łóżko, wracając wspomnieniami do tego, co ostatnio przeżył z Levi'em. To było naprawdę coś niesamowitego i chłopak wciąż nie mógł uwierzyć, że Ackermann trzyma w sobie takie zwierzę... Nagle usłyszał pukanie do pokoju, a następnie ktoś nacisnął na klamkę i pchnął drzwi. Wtedy Eren ujrzał Zeke'a, który wchodzi i siada na jego łóżku. Szatyn sam usiadł i spojrzał pytająco na brata:

- Więc zakochałeś się? - zapytał neutralnie.
- Tak, w Levi'u - odpowiedział ironicznie, opuszczając nieco powieki z irytacji.
- Hm? - uważnie skierował wzrok na szatyna, po czym zabrzmiał już ciut groźnie - Żartujesz, prawda?
- Byłbyś zły? - uśmiechnął się prowokująco.
- Współczułbym ci - rzekł z pewnością, trochę perfidnie.
- Współczuł? - zaśmiał się.
- To nic fajnego kochać bez wzajemności.
- Kto mówi, że bez wzajemności? - sprytnie zmrużył oczy.
- Levi ma cię w dupie - w jego głosie pojawiła się irytacja, ale jeszcze cicha.
- Jeszcze wszystko może się zmienić. Poza tym... Może faktycznie byłem ostatnio u Levi'a i się z nim zabawiałem?

Zeke spojrzał na Erena jeszcze uważniej, ale ten w oczach miał okropnie dużo fałszywych znaków. Przede wszystkim blondyn wiedział, że Eren uwielbia go prowokować, nie tylko jego. Jednak Zeke nie chciał ulec presji młodszego, dlatego postanowił zaufać słowom Levi'a, jak zwykle. Mimo wszystko nie potrafił opanować zazdrości, jaka przepływała przez całe jego ciało. Wstał i rzekł równie pewnie:

- Levi nie spojrzałby na takiego fałszywego błazna.
- Och, jestem szczery aż do bólu - uśmiechnął się arogancko, znacząco przygryzając wargę.
- Spróbuj dotknąć Levi'a...
- To co? - spytał lekceważąco.
- Właściwie co ja się martwię... - zaśmiał się, kręcąc głową - Nie będziesz miał nawet okazji. Levi woli poukładanych facetów.
- No... W takim razie niestety nie mam u niego szans - obojętnie wzruszył ramionami - Może chociaż sobie popatrzę... Czy to też ci przeszkadza?
- Przeszkadza.
- Och, to sory - powiedział przerysowanym głosem - Więc będę udawał, że Levi w ogóle nie istnieje.
- Dobra, zamknij się już... - westchnął z niechęcią, po czym wyszedł.

Następnie Eren zadzwonił do Armina, a przy tym uśmiechał się z ekscytacją.

- Hej, Eren - powiedział miło blondyn.
- Czeeeść! To co, pijemy dzisiaj?
- O nie, nie mogę...
- Coo? Nie no, nie zrobisz mi tego...
- Mam już plany.
- Co? - zaczął przerysowanym tonem - Będziesz spędzać romantyczny wieczór z tym wieśniakiem?
- Dokładnie - zaśmiał się.
- Aha, wystawisz mnie dla niego?
- Z tobą na nic się nie umawiałem, Eren... No wybacz, może kiedy indziej... Zresztą już muszę kończyć. Paaa... - po czym rozłączył się.

Eren westchnął z niezadowoleniem, ale finalnie uznał, że zgada się z jakimiś znajomymi ze szkoły. Po prostu wbije się na przypadkową imprezę, bo na pewno więcej niż jedna osoba planowała ją w ten dzień. Zresztą on uwielbiał takie klimaty, a przez szkołę z internatem zapomniał o takiej możliwości.

Potem był obiad. Piątka siedziała przy stole, jedząc swoje dania. Znaczy Grisha, Carla i Zeke, bo Eren i Gabi ciągle się nawzajem prowokowali i co jakiś czas rzucali w siebie jedzeniem. Oczywiście Gabi doskonale wiedziała, kiedy zaatakować chłopaka, żeby było, że to on rzuca w nią, a nie odwrotnie. Szatyn tracił cierpliwość i już miał rzucić kolejnym, większym kawałkiem mięsa w dziewczynkę, kiedy Carla zakomunikowała:

- Eren, zostajesz dzisiaj w domu.
- Co? - zaśmiał się - Nie ma takiej mowy.
- Musisz zostać z Gabi...
- No na pewno!
- Ciociu... - rzekła ze smutkiem brązowowłosa - Wolę zostać tu z Zeke'iem... - na te słowa blondyn otworzył szerzej oczy, czując sekundę grozy. Nie miał ochoty zajmować się małą wersją swojego młodszego brata. Już z jednym sobie nie radził, a co dopiero z dwójką.
- Eren też jest fajny... - uśmiechnęła się Carla.
- O tak - wtrącił Grisha - Eren zna się na wielu rzeczach. Jeśli go poprosisz, na pewno ci pokaże...
- Nie chcę jej nic pokazywać - burknął szatyn, grzebiąc widelcem w daniu.
- Na przykład - rodzice zignorowali słowny protest syna, a Carla kontynuowała - możecie razem pograć na gitarze.
- O, na pewno! - podniósł głos - Nikt poza mną nie ma prawa jej dotykać!

Carla zirytowała się, patrząc na syna. Za chwilę Grisha kontynuował:

- Możecie razem porysować. Może Eren pokaże ci swoje stare rysunki...
- Wszystkie spaliłem - skomentował chłopak już chyba z przyzwyczajenia - Zresztą z rysowaniem to niech idzie do Jeana. Przecież jest taki zdolny...
- Ugotujecie coś? - zaproponowała Carla niepewnie.
- Ostatnio, jak was nie było - zaczął Eren - Gabi chciała mi pomagać w gotowaniu... Skończyło się na tym, że musiałem wkładać jej ręce pod zimną wodę, bo ona beczała i nie wiedziała co ma robić.
- Wcale tak nie było! - zaprotestowała najmłodsza.
- Było... - dodał Zeke, wzdychając.
- Widzicie? - wskazał na blondyna - Nawet on potwierdza - Jeszcze było tak, że skaleczyła się... Faktycznie poleciało dużo krwi, ale tutaj też ja musiałem jej to przemyć, a potem założyć plaster, bo ona ciągle beczy... Dopiero jak pozwoliłem jej zasnąć wtuloną we mnie to się uspokoiła...
- Nieprawda! - zaczerwieniła się, krzyżując ręce na klatce piersiowej, a przy tym spojrzała gdzieś w bok.

Carla i Grisha spojrzeli po sobie i nie mieli pojęcia, co zrobić. Tutaj widzieli, że dwójka wyraźnie jest wrogo nastawiona, a jednocześnie Eren w razie niebezpieczeństwa zachowuje się jak dojrzały, starszy brat. Nigdy nie wątpili w jego wewnętrzną troskę o bliskich, w końcu chłopak nieświadomie przejawiał takie zachowania. Choćby to oddanie, jakim obdarzał cokolwiek, co mu się spodobało. Gotów był tego bronić samym sobą... Nawet, jeśli chodziło o durne zabranie zabawki przez inne dziecko. No, faktycznie mały Eren czasem stosował  nieodpowiednie metody jak na przykład popychanie czy też już bicie. Przez to osoby opiekujące się nim miały niekiedy problemy, jednak szatyn finalnie obraniał swoją ukochaną zabawkę i nie dał jej nikomu dotykać. Nawet czasem Zeke obrywał od młodszego, kiedy ten próbował mu zabrać jego ukochaną rzecz. Mały Eren również robił się zazdrosny, gdy jego starszy brat przejmował po nim upodobania. Często chodziło właśnie o ulubione smaki. Na przykład mały Eren uwielbiał truskawkowe żelki, ale jego brat szybko się przekonał, że mu również smakują. Za to młodszy w ogóle tego nie akceptował i nie rozumiał jak Zeke może lubić to, co on. W efekcie czego Eren bez żadnych pohamowań wyrywał starszemu żelki z rączek i powtarzał, że to tylko jego. Oczywiście swoim dziecięcym, ledwie wykształconym głosem. Czasem też potrafił uderzyć brata, a Zeke mógł mu oddać. Wtedy Eren wybuchał płaczem, a blondyn z paniki również zaczynał płakać. W końcu starszy nauczył się zachowań młodszego brata, choć aż do teraz go irytowały.

Carla uśmiechnęła się czule i zaczęła:

- Kiedy byłaś malutka, Gabi, Eren lubił się z tobą bawić.
- Cooo? - młodszy chłopak spojrzał z obrzydzeniem.
- No tak, Eren - Grisha pokiwał głową - Pamiętam, że kiedyś była ubrana w taką różową sukieneczkę i miała opaskę, jakby koronę... Wtedy brałeś ją na rączki i uciekałeś przed Zeke'iem. Wołałeś, że musisz ochronić księżniczkę przed złym potworem... - zaśmiał się.
- No bardzo zabawne... - burknął blondyn.
- Ty za to, Zeke - tutaj Grisha zwrócił się w stronę starszego syna - Ty brałeś Gabi,  siadałeś z nią i opowiadałeś różne historyjki, czekając na jej śmiech. I odsuwałeś od niej Erena, mówiąc, że Gabi to nie zabawka.
- Czyli zawsze się tak kłóciliśmy... Tylko zmienił się powód... - pomyślał szatyn.
- Przestańcie! - wrzasnęła Gabi cała zarumieniona - Na pewno tak nie było!
- Pamiętam jak pierwszy raz powiedziałaś ,,Eren"... - szatyn rozmarzył się z pewnym uśmiechem - Szybciej niż ,,Zeke".
- Za to ja spędzałem z nią o wiele więcej czasu niż ty - warknął blondyn, ulegając prowokacji.
- Wolę zostać w Zeke'iem! - wrzasnęła Gabi.
- Co? - nagle starszy oprzytomniał po tym jak przez chwilę prowadził z Erenem walkę na dominację poprzez spojrzenia - Ja nie mogę...
- Dlaczego? - posmutniała - Jesteś lepszy od Erena...
- Wiem, ale... Mam już plany, Gabi - starał się być jak najczulszy.

Wtedy Gabi pokazała Erenowi język, krzyżujac ręce. Szatyn prychnął i zrobił to samo. Carla i Grisha westchnęli ciężko, nie wiedząc jak pogodzić dwójkę. Z zachowania byli do siebie tacy podobni, a to jeszcze utrudniało sprawę. Bo żadne nie chciało ustąpić, a w dodatku nie przejawiali chęci przyjaźni...

Minęło trochę czasu, podczas którego Zeke wyszedł, a Eren rozwalił wazon. Tak naprawdę winna była poduszka, którą celował w Gabi. Carla upominała go, że jest starszy, ale on tego nie rozumiał. Nie mógł pozwolić, żeby jakieś dziecko go prowokowało, a potem nie ponosiło konsekwencji. Zresztą matka też go denerwowała, bo doskonale wiedziała, że Eren nie przepada za dziećmi nieważne w jakim wieku, a one też niechętnie do niego podchodziły.

Ostatecznie Eren skończył w domu sam z Gabi, która mu wciąż nie odpuszczała. W swojej wrogości była coraz to odważniejsza, a nawet doszło do ciągnięcia za włosy czy bicia. Na szczęście dla Erena jej ciosy były ledwie klepnięciami i to niezbyt odczuwalnymi. Oczywiście trochę bolało, ale dało się spokojnie wytrzymać. Sam on przecież nie mógł jej nic zrobić, jednak pozwalał sobie na łapanie jej w pasie i odciąganie gdzieś od siebie. Ogólnie też ją zaczepiał wrednie oraz utrudniał ruchy. Dlatego w końcu obydwoje skończyli zmęczeni w potarganych włosach i pogniecionych ubraniach. Poduszki dawno leżały na podłodze, a ozdoby z półek również tam znalazły sobie miejsce. Teraz Eren siedział przy oparciu, marszcząc gniewnie brwi i spoglądał na naburmuszoną dziewczynkę. Ta krzyżowała ręce i wyraźnie dawała do zrozumienia, że jest niezadowolona. Ten obraz przypominał szatynowi kogoś i dlatego automatycznie uniósł kąciki ust w górę, ale potem znów się zirytował, widząc już doskonale twarz tego małego potwora.

- Nie lubię cię - westchnęła brunetka.
- Świetnie, bo ja ciebie też nie - zabrzmiał cynicznie - Nie mogę się doczekać aż jutro wyjedziesz.

Nagle do domu wrócił Zeke, co obudziło w szatynie nadzieję. Szybko popędził do przedpokoju, kiedy Gabi zajęła się oglądaniem bajek.

Eren patrzył błagalnie na starszego, na co ten odpowiedział:

- Nie. Nie zostanę z nią.
- No dlaczego?! - zabrzmiał, jakby z rozpaczą.
- Nie potrzebuję niańczyć drugiego Erena.
- Ona jest ode mnie gorsza! - nie ukrywał swojej frustracji.
- To się powinieneś z nią dogadać - uśmiechnął się wrednie.
- Zeke no... Ty się lepiej zajmujesz dziećmi.
- To oczywiste.
- Więc czemu jej nie chcesz? Przy tobie nie będzie rozrabiać. Dasz jej ciastka i ciepłe mleko, pocałujesz w czoło, poczytasz bajki i zaraz zaśnie, i będziesz miał spokój. To zawsze na nią działa.
- Skoro masz swoje sprawdzone sposoby, czemu chcesz mi ją wcisnąć?
- Bo... - wysyczał przez zęby - doprowadza mnie do szału i nie mam ochoty być dla niej miły!
- Przykro mi, Eren - zaśmiał się - Musisz się nauczyć radzić sobie w takich sytuacjach.
- Po co? Nigdy nie będę miał własnych dzieci.
- Bycie gejem nie powoduje bezpłodności. I z tego co wiem, jesteś zdolny spać z kobietą.
- Po prostu nie lubię dzieci! - warknął - Jeśli jesteś taki otwarty do dzieci, może sam sobie zrób jedno!
- Może kiedyś, kiedy znajdę kogoś, z kim będę chciał je wychowywać... - uśmiechnął się.
- Może z Levi'em? - spojrzał prowokująco.
- Levi byłby doskonałym rodzicem. Zawsze się tak opiekuje innymi i dba, żeby ważnym dla niego osobom było dobrze. Oczywiście nie przyzna się do tego...
- Nie - nagle Eren rzekł z wyraźnym sprzeciwem, przy czym zmarszczył brwi z irytacji.

Zeke spojrzał na niego zaskoczony, ale młodszy jedynie prychnął pod nosem i wrócił do miejsca na kanapie. Blondyn wzruszył ramionami, po czym sam powędrował do łazienki. Szatyn szybko to wychwycił i postanowił wykorzystać chwilę nieobecności starszego. Szybko wyskoczył z kanapy, po czym w podobnej prędkości założył buty i natychmiast wyszedł, łapiąc kurtkę. Zdążył jeszcze usłyszeć, jak Zeke krzyczy jego imię swoim zirytowanym tonem. Szatyn pierwotnie chciał uderzyć na jakąś imprezę, ale wtedy zauważył ten piękny pałac naprzeciwko siebie, w którym mieszkała pewna bardzo interesująca królewna. Finalnie chłopak wprosił się właśnie tam, nawet nie pukając. Normalnie miałby dobre jak na niego maniery, ale teraz zbyt dużo ryzykował na wolności...

Eren cicho przeszedł przez przedpokój, ominął też salon, a wtedy jego oczom ukazał się widok łapiący za serce. Tak naprawdę po prostu zobaczył bruneta odwróconego tyłem, który teraz coś robił przy blacie. Chłopak niezauważenie zakradł się, po czym delikatnie ułożył głowę na ramieniu bruneta oraz dłonie na jego pośladkach, choć zaraz wjechał na biodra chłopaka. Ku jego zdziwieniu, starszy ani drgnął.

- Głupi jesteś? - nagle rzekł oschle, choć nie odtrącał wyższego - Moja matka mogła być w domu.
- Skąd królewna wiedziała, że to ja? - uśmiechnął się z zaciekawieniem.
- Słyszałem twoje kroki, a teraz czuję twój zapach.
- Mmm, Levi... - musnął go w kark - Aż tak dobrze mnie zapamiętałeś?
- Zeke'a też po tym poznam.
- Jebać Zeke'a - zmarszczył brwi, ale zaraz odrzucił to jedno dokuczające mu uczucie.
- Co tu robisz, Eren? - odwrócił się do niego przodem, układając dłonie na jego torsie - Nie powinieneś teraz bawić się z przyjaciółmi?
- Jeden mnie wystawił - spojrzał w bok, czując irytację. Zaraz spojrzał na bruneta z ciepłym uśmiechem - A ty czemu siedzisz w domu? Niccolo na pewno cię gdzieś wyciągał...
- Wiesz, głowa mnie boli i w ogóle...
- Taką wymówkę to się stosuje przy innej okazji... - zaśmiał się.
- Niccolo też tak powiedział - wyznał zwyczajnie brunet, patrząc w dół - Ale mnie naprawdę boli...
- Ojej, biedna główka - wsunął dłoń we włosy starszego, po czym zaczął go delikatnie głaskać. Przy okazji dał buzi w czoło.
- Już mi lepiej - spojrzał na młodszego takim dziecięcym wzrokiem, co rozczuliło Erena.
- Co ty taki miły ostatnio się zrobiłeś, co?
- Zawsze taki byłem. Po prostu nie zauważyłeś...
- Mhm... - jego uwagę przyciągnęły kluczyki od samochodu, które szybko chwycił w swoje ruchliwe rączki - Pokażesz mi go?
- Eren... - zrobił grymas zmartwienia - Nie powinniśmy dotykać samochodu mojej mamy...
- No proszę - pokazał mu minę szczeniaczka.
- Eren...

Nagle do drzwi ktoś zaczął pukać, co Eren skomentował, patrząc w tamtą stronę:

- No nie... Przylazł po mnie... - jednocześnie chwycił dłoń starszego.
- Eren, co ty... - już poczuł ciągnięcie, na które nie mógł zaprotestować.

Szatyn zaczął iść za dźwiękiem, jaki pojawiał się po kliknięciu guziczka na kluczykach. W ten sposób doszedł do garażu, w którym stały trzy samochody. Eren aż zagwizdał z wrażenia, po czym znów kliknął. Wtedy usłyszał, że dźwięk dochodzi akurat z czarnego, masywnego autka. Niewiele myśląc, złapał Levi'a, po czym niemal wepchnął go do pojazdu, a sam usiadł na miejscu kierowcy. Od razu odpalił silnik, na co Levi zareagował z lekką paniką:

- Chyba nie masz zamiaru jeździć!
- A dlaczego nie? - uśmiechnął się szatyn, słysząc dzwonek telefonu Levi'a - Zabieram cię od tego debila, który nie ma co robić tylko ciągle cię kontroluje. Zresztą i tak muszę uciec... A ty wyłącz telefon - zaczął wyjeżdżać z garażu.
- Eren... - spojrzał na niego ze strachem.
- Nie martw się, królewno... Umiem jeździć.

Po czym chłopak ruszył już na całego, kiedy Levi posłusznie wyłączył telefon i przy okazji zapiął pas bezpieczeństwa. Za chwilę uświadomił sobie coś dość istotnego, o czym szatyn nie pomyślał.

- Eren... - zaczął Levi spokojnie.
- Słucham? - zabrzmiał dość kulturalnie, jak nie on.
- Nie ubrałem się! - wrzasnął, marszcząc brwi w irytacji.
- Co? - spojrzał przelotnie - Ach, tak... Faktycznie.

Chłopak szybko zjechał, zatrzymując się gdzieś przy drodze. Następnie od razu zdjął z siebie kurtkę, po czym okrył nią starszego. Popatrzył na niego tak przez chwilę, po czym uznał:

- Mógłbym ci też dać buty, ale masz dość malutkie stópki w porównaniu do moich. Nie wiem czy nie spadną... - zaśmiał się. Oczywiście specjalnie podkreślał rozmiar bruneta, prowokując go. On już miał taką naturę, że musiał.
- Nie chcę... - warknął, otulając się kurtką szatyna - Noszenie butów po innych jest obrzydliwe. Poza tym zapnij się - teraz zabrzmiał troskliwie, a przynajmniej nieświadomie.
- Nie chcę - rzekł ciut lekceważąco - Krępuje mnie, a ja tego nie lubię...
- Masz się zapiąć - wręcz zażądał.
- Tak mi niewygodnie!
- Nie obchodzi mnie to - rozpiął swój pas, po czym wyprężył ciało i zapiął Erena, a potem wrócił na swoje miejsce i siebie też zapiął.

Szatyn posłał brunetowi gniewne spojrzenie, ale ten jedynie okrył się kurtką młodszego. Eren na to prychnął i już skupił się tylko na prowadzeniu. Przez całą drogę Levi ukradkiem spoglądał na Jaegera i uważnie lustrował każdy odcinek jego idealnego profilu. Śniadoskóry uroczo marszczył brwi, patrząc daleko przed siebie. Zawsze miał taką minę, kiedy był na czymś bardzo skupiony. Nagle się zatrzymał, co zaskoczyło bruneta. Po prostu zapytał:

- Czemu stanąłeś?
- Bo jeżyk przechodzi.

Levi spojrzał przez szybę, a wtedy faktycznie zauważył małe stworzonko przechodzące przez drogę. Mimowolnie uśmiechnął się, przekręcając głowę gdzieś w drugą stronę, dodatkowo zakrył się kurtką Erena. W jego brzuchu znów fruwały motylki, a serce biło tym przyjemnym rytmem... Nie poznawał teraz nowych uczuć, one były z nim od dłuższego czasu... Mimo wszystko wolał trzymać je w sobie, bo tam były najbezpieczniejsze. Przez resztę drogi to już go nie opuszczało, ale on z pokorą przyjmował ten stan. Nawet przestał jakoś specjalnie ukrywać to przed Erenem, bo on i tak nie zwracał na to uwagi...

Za jakiś czas brunet usłyszał przyjemny ruch fal, a i samochód miał gorszą powierzchnię do pokonania. Kiedy Levi schował szybę, od razu poczuł lepsze powietrze, a wiatr podrażnił jego wrażliwe policzki. Eren zatrzymał się z delikatnym uśmiechem, widząc podekscytowanie na twarzy bruneta.

- Zabrałeś nas na plażę? - spytał Ackermann, kierując wzrok na młodszego.
- To dobre miejsce, żeby obserwować fajerwerki. Spodoba ci się, Levi... - uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Za to jest tu wyjątkowo zimno... - otulił się mocniej kurtką, marudząc.

Szatyn spojrzał starszemu głęboko w oczy i na chwilę zawiesił się, czując reakcję ciała na tę wymianę odczuć. Sam Levi miał w oczach jakąś delikatność i wrażliwość, a jednocześnie jego emocje wydawały się intensywne. Niepewnie rozchylał wargi przez szybsze tętno, co już wystarczało Erenowi do poddania się. Jego wzrok nerwowo przeszedł na drzące usta bruneta, po czym powoli zbliżył się do nich i objął jego wargę swoimi. Nie mogąc się powstrzymać, szedł dalej, a przy tym ułożył ciepłą dłoń na szyi starszego. Levi ulegle odwzajemniał, nie pogłębiając. Ich pocałunek był delikatny i czuły, a nawet dosyć romantyczny. Nagle Eren poczuł wibracje w kieszeni i wiedział co to znaczy. Wcześniej jego telefon również wibrował, ale zupełnie zignorował to. Chłopak niechętnie i  powoli odsunął się od starszego, automatycznie chowając wargi do środka, żeby tam zbadać językiem dotyk Levi'a. Za chwilę wziął telefon i odebrał, marszcząc brwi w złości.

- Czego? - zabrzmiał oschle szatyn.

Tymczasem Levi ściągnął ze stóp skarpetki i dyskretnie wyszedł z samochodu, żeby pospacerować boso. Za to Eren nie zauważył tego, bo właśnie miał rodzinną kłótnię z bratem:

- Nie umiesz się zająć małą dziewczynką, Zeke?
- Dobrze wiesz, że nie o to chodzi - irytował się, ale jeszcze był opanowany - Uciekłeś przed swoimi obowiązkami... Zostawiłeś Gabi samą!
- Nie samą, tylko z tobą - westchnął - Sama woli być z tobą... Masz jakiś problem z nią teraz?
- Poszła już spać...
- Więc co ci przeszkadza?
- Bo to ty masz się nią zajmować! Zwaliłeś to na mnie!
- Sam mówiłeś - uśmiechnął się wrednie - że mógłbyś kiedyś wychowywać dzieci... Teraz możesz się wiele nauczyć...
- A w ogóle gdzie jest Levi?
- Znowu sobie coś wymyśliłeś?
- Mam powody, żeby myśleć, że jest z tobą. Jeszcze mu kazałeś wyłączyć telefon, idioto.
- Może mu się rozładował? - zaśmiał się przez złość i ironię, po czym kontynuował z tą swoją wyniosłością - Myślisz, że Levi pozwoliłby, żeby ktoś nim rządził? Zresztą Levi nie jest jedynym facetem na świecie, a ja mam też inne rzeczy w głowie niż dupy i ruchanie... Przestań do mnie ciągle dzwonić w tej sprawie, simpie - po czym rozłączył się, marszcząc brwi.

Szatyn również szybko wyłączył telefon, żeby mieć spokój od ciekawskiego Zeke'a. Właściwie nie tylko od niego, ale blondyn ciągle kontrolował to, czy jego młodszy brat przypadkiem nie kręci się wokół tego jednego chłopaka... Tak, jakby Levi był pod ochroną przez cały czas. To wkurzało Erena coraz bardziej. Szczególnie, że brunet wyraźnie nie odrzucał zalotów młodszego Jaegera, a wręcz przeciwnie. Wyglądało na to, że Ackermann chętnie grzeje się w blasku śniadoskórego...

Za chwilę chłopak zorientował się, że brunet opuścił pojazd i teraz melancholijnie robi coraz to kolejne kroki po piasku w świetle pełni księżyca. Eren uniósł kąciki ust w górę na ten widok i jeszcze chwilę obserwował, po czym dołączył do starszego. Z ciepłym uśmiechem podał mu ramię, na co ten spojrzał z tą swoją wrażliwością. Za chwilę jednak faktycznie złapał młodszego pod łokciem i dalej szedł, lustrując otoczenie. Wtedy Eren zauważył, że Levi ma nagie stopy, co nie do końca mu się podobało:

- Levi... - zaczął szatyn z ledwie wyczuwalną troską w głosie.
- Hm? - spojrzał w górę na chłopaka.
- Wiesz... Sądząc po twojej delikatności to nie powinieneś chodzić boso... Zaraz zrobi ci się zimno.
- Nie wiesz co mówisz - warknął Levi, marszcząc brwi i wyrywając się.

Brunet na przekór Erenowi podszedł na tyle blisko, żeby woda już muskała go w stopy, co rozśmieszyło szatyna. Ackermann specjalnie zaczął iść coraz bliżej wody, a przy tym rzucał młodszemu znaczące spojrzenie pełne przekory i buntu. Tak naprawdę już było mu zimno, ale nie miał zamiaru tego zdradzać Jaegerowi. Przecież wtedy znowu wyszłoby na jego. Nagle fala zrobiła się trochę większa, a przez to za chwilę gwałtownie oblała nogawki bladoskórego. Wyszła tak z zaskoczenia, że wręcz go zabolało... Teraz chłodny wiatr doskonale podsycał jego zmarźnięcie, przez co brunet zaczął drżeć. Szybko uciekł do samochodu, siadając z tyłu. Wcześniej jeszcze uruchomił podgrzewanie foteli, dzięki czemu mógł chociaż troszeczkę ogrzać nogi. Za chwilę dołączył do niego Eren i z powagą spojrzał na starszego:

- Wszystko dobrze, królewno?
- Tak - burknął, okrywając się kurtką.
- Jeśli ci zimno - uśmiechnął się ciepło, przechodząc na tył, gdzie bez problemu podniósł nogi starszego i wziął go na swoje kolana - możesz się do mnie przytulić.
- Już mi się tu nie podoba, chcę jechać do domu - skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Hej, hej, hej! - chwycił jego zaczerwieniony z zimna policzek w czułą dłoń - Jeszcze nie zobaczyłeś najlepszego! Poza tym mogłeś się nie popisywać... Teraz cały drżysz z zimna...
- To nie twoja sprawa.
- Moja - zabrzmiał stanowczo - Zabrałem cię tu, żeby było ci miło... Nie mogę pozwolić, żeby mój plan zawiódł.
- Eren, co ty... - zabrzmiał z obawą.

Zaraz silną dłoń Jaegera przeszła na kark bruneta, po czym chłopak przyciągnął go do swoich warg. Wtedy rozpoczął mocny pocałunek, któremu Levi nie mógł się oprzeć. Szczególnie, że Eren już chwilę później wsunął swój język do jego ust, przez co starszy poczuł wypełniające go przyjemne uczucie, którego nie umiał określić... Brunet ulegle wsunął dłoń po twardym torsie młodszego, jadąc aż do jego żuchwy. Tam wczuł się bardziej w ich gorący taniec języków, przez co teraz prawie zjadali się, a przy tym ich mięśnie twarzy aktywnie pracowały. Szatyn pojechał dłonią na karku w górę, lądując w wygolonej części włosów starszego. Drugą przez chwilę czule gładził całe ramię bruneta, po czym zjechał na dół. Jego zwinne palce szybko rozpięły rozporek Levi'a, a dzięki temu chłopak mógł wsunąć całą dłoń pod spód. Tam bez uprzedzenia zaczął powoli ruszać ręką, a przy tym był dokładny. Przez to Levi gwałtownie spiął mięśnie oraz zadrżał, ale przez pocałunek dawał Erenowi kontynuować, a przy tym mimowolnie rozsunął nogi i ułożył dłoń na karku chłopaka. Szybko jednak oderwał się, a przy tym pociągnął za sobą ślinę. Teraz oddychał szybciej i trochę mrużył oczy, a na jego twarzy powoli powstawały ciepłe wypieki. Patrzył na młodszego tak bezbronnie, że aż ujęło to samego szatyna.

- Eren... - rzekł swoim przyśpieszonym oddechem - Ja... - spuścił wzrok w dół - Nie chcę tego tu robić... 
- Nie będziemy tego robić - uśmiechnął się pewnie, lecz wciąż ciepło. Wyszeptał starszemu w szyję - Ja będę się bawił w poszukiwacza skarbu...
- Co? - znów spojrzał na niego tym swoim onieśmielonym wzrokiem, czując powoli uderzające w jego ciało pobudzenie.
- Wiesz... - wyjął dłoń ze spodni Levi'a, po czym zaczął zsuwać z jego bioder spodnie i bieliznę aż do kolan. Teraz zdecydowanie chwycił przyrodzenie dyszącego chłopaka, na co ten aż ponownie spiął mięśnie i drgnął - Tu chowasz skarb - liznął go w szyję z tym swoim pewnym uśmieszkiem - Jeśli się dobrze postaram, to go dostanę.
- Eren... - wydyszał, opadając czołem na ramię chłopaka, a przy tym przymknął powieki, oddając się ruchom młodszego.

Jaeger powoli jeździł całą dłonią po już nabrzmiałym członku starszego, za to trzymał go dość mocno. Z czasem ograniczył się do ruchu w jedną stronę, za to miało to niesamowity efekt dla Levi'a, który już z trudem powstrzymywał jakiekolwiek dźwięki. Po krótkim masażu, śniadoskóry ulokował opuszki palców na czubku penisa starszego, gdzie zaczął ocierać o niego okrężnie. To zmusiło Ackermanna to stęknięcia, co usatyfakcjonowało młodszego. Ale tylko na chwilę... Dlatego chłopak niewinnie uniósł kąciki ust w górę, po czym pochylił się i wysunął język. Wtedy zsunął dłoń na dół i zaczął odważnie lizać czubek przyrodzenia starszego, a przy tym uśmiechał się zalotnie. Levi na to nerwowo poruszył nogą, wsuwając dłoń we włosy chłopaka. Przez chwilę odchylał głowę do tyłu, oswajając przyjemność, po czym z odrętwiałymi powiekami i z mocnymi wypiekami skierował wzrok w dół. I właśnie w tym momencie jego podniecenie wzrosło, bo Eren ruszał językiem tak, jakby właśnie zajadał się pysznym smakołykiem. Raz robił okrężne ruchy, potem ocierał w danym miejscu, a czasem też lizał większą częścią języka. Do tego od czasu do czasu zassiewał się, nie zwalniając z ruchu tego pierwszego narzędzia pracy. Chociaż niekiedy robił to jednak bez języka, przez co Levi zaczynał za nim tęsknić i chciał więcej. Wreszcie Eren wziął do ust całego członka starszego, na co ten wyprężył się i gwałtownie odchylił głowę do tyłu, nerwowo opuszczając powieki i wyjękując imię chłopaka. Teraz też jego ciało zaczęło drżeć jeszcze niespokojniej, a on chwycił mocniej włosy szatyna. Zrobił to tak niefortunnie, że niechcący zerwał jego gumkę. Szybko to poczuł i spojrzał z szokiem, na ile mógł. Jego twarz w większości wciąż była wypełniona podnieceniem.

- Eren... - wydyszał ledwo co, wyciszając stęki do granic możliwości - Gumka... Pękła...

Wtedy Jaeger powoli jechał wargami w górę, po czym już kompletnie opuścił miejsce, a narządy mowy zastąpił ciężką ręką. Następnie spokojnie podniósł się i spojrzał na rozemocjonowanego chłopaka, który ledwo co widział przez przymrużone powieki. Jednak teraz Eren pierwszy raz pokazał się Levi'owi w rozpuszczonych włosach, co onieśmieliło go. Drżącą dłonią przylgnął do policzka śniadoskórego, ale wtedy ten sam zbliżył wargi do gorącej szyi starszego:

- Nie wierć się tak, królewno, bo za szybko dojdziesz i rozboli cię główka... - wyszeptał zmysłowo, gwałtownie pogłębiając ruch, a przy tym przygryzł wargę.
- Ah! - na moment uniósł brodę w górę, opuszczając powieki. Potem znów spojrzał na chłopaka, marszcząc brwi w uległości - Eren...
- Hm? - również spojrzał na starszego. Miał taki spokój na twarzy, że to urzekło bruneta.
- W rozpuszczonych włosach... - jego oczy zaszkliły się z wrażenia - też... jesteś cholernie przystojny...

Przez chwilę patrzyli sobie w oczy i Levi miał wrażenie, że chłopak nawet uśmiechnął się leciutko. Za chwilę Eren znów przysunął usta do szyi starszego, po czym wyszeptał: 

- Powiedz mi, kiedy nie będziesz już mógł wytrzymać, dobrze?

Levi jedynie pokiwał głową. Wtedy szatyn, kontynuując ten sam ruch ręką, zaczął jeździć językiem po rozpalonej szyi bruneta. Jeszcze chwilę popieścił jego krtań, po czym stamtąd wjechał prosto w rozchylone wargi Ackermanna. Czuł ogromną gościnność ze strony bruneta, co go cieszyło... Szczególnie, że ten bełkotał przez pocałunek, a jednak z pożądaniem ocierał swój język o język młodszego. Samo jego ciało oddawało się totalnie, a szczególnie biodra. Nagle Jaeger zmarszczył brwi, a wraz z tym skrajnie przyśpieszył ruch ręką, przez co bladoskóry aż chwycił go mocno za bluzę, a przy tym wysunął pierś do przodu. Zaraz oderwał się gwałtownie, ponownie ciągnąc za sobą dużo śliny, a przy tym głowę miał skierowaną w drugą stronę. Za to spojrzał na szatyna w skrajnym grymasie podniecenia i wystękał drżącym głosem:

- Eren... To już... Zaraz...

Wtedy śniadoskóry natychmiast skierował głowę w dół i zaczął lizać czubek członka starszego, otwierając szeroko usta. Levi złapał mocno włosy chłopaka, a przy tym napiął wszystkie mięśnie. Pociemniał mu obraz i poczuł mimowolne opadanie powiek, a jego ciało już odchodziło... Nagle rozluźnił mięśnie, a z jego ust wyleciał przeciągły, gwałtowny jęk załamanym głosem. Za chwilę zaczął głęboko oddychać, rozluźniając uścisk na włosach młodszego, a przy tym wciąż przymykał powieki ze zmęczenia, ale nie do końca. Tymczasem Eren z niezwykłym zaangażowaniem połykał płyny Levi'a, a także zlizywał to, co nie trafiło do jego ust. Brunet zwrócił uwagę na ruch krtani Jaegera i to wydawało mu się bardzo intrygujące, jednak nie miał już siły choćby ruszyć ręką, więc powiedzenie komplementu Erenowi również nie wchodziło w grę...

Zaraz szatyn wyprostował się, a wtedy na jego torsie wylądował Levi bez energii. Sam Eren również nieco dyszał, ponieważ sam musiał wykorzystać trochę siły. Jednak w ogóle nie żałował i uważał, że lepiej nie mógł się bawić. Za to teraz leżała na nim królewna, której twarz wyrażała pełną satysfakcję połączoną ze zmęczeniem. Levi wciąż jeszcze oddychał głośno, a także przymykał oczy. W jego brzuchu i na skórze tańczyły różne odczucia, również zakochanie... Śniadoskóry uśmiechnął się lekko, łapiąc tył głowy starszego. Zaczął delikatnie ją masować, co sprawiało przyjemność Levi'owi, ale nie dał po sobie poznać.

- Jeszcze nigdy nie spotkałem się z tak doskonałym smakiem królewny.
- Eren... - wymamrotał brunet - To nie czas na twoje fantazje...
- Ale mówię serio - zaśmiał się - To znaczy, że jesteś zdrowym mężczyzną... I pewnie jesz dużo owoców, co?
- Co ty taki mądry nagle jesteś?
- Zawsze byłem, ale mnie nie doceniasz, słońce.

Levi prychnął cicho, po czym zszedł z kolan chłopaka i założył na siebie bieliznę wraz ze spodniami. Następnie usiadł obok zadowolonego z siebie szatyna i spojrzał na niego uważnie:

- Jakim cudem nie podniecił cię mój stan? Ostatnio...
- Ostatnio sam z siebie byłeś napalony jak dojrzewający chłopiec po zobaczeniu porno pierwszy raz. Poza tym ciągle chuchałeś mi w szyję i jęczałeś... Uwielbiam patrzeć, jak zwijasz się z przyjemności... - posłał mu figlarny uśmiech - I nie powiedziałem, że mnie nie podniecił twój stan... Po prostu mogłem nad tym bardziej zapanować, bo to ja cię doprowadziłem do tego... To, że mi się oddajesz, też jest totalnie podniecające. Ale wciąż mogę zapanować nad swoim ciałem...

Levi znów prychnął, po czym niespodziewanie wyszedł z auta. Eren szybko zauważył, że brunet po prostu usiadł na piasku i zaczął patrzeć w niebo. Chwilę obserwował ten obrazek, uśmiechając się, po czym pogrzebał trochę w pojeździe i w końcu znalazł szary kocyk. Pomyślał, że nada się. Następnie również wyszedł i usiadł tuż obok swojego obiektu pożądania. Jasne światło księżyca wspaniale podkreślało bladą skórę Levi'a, która jeszcze nie do końca pozbyła się rumianego odcienia. Za to wyjątkowy kolor oczu bruneta także teraz wyglądał wyjątkowo dobrze. Szczególnie, że chłopak patrzył z taką dziecięcą ciekawością. Eren na chwilę zawiesił się w tym obrazku, po czym nagle oprzytomniał. Bez pytania okrył niższego kocykiem, na co ten od razu zwrócił pytające spojrzenie na młodszego i rzekł:

- Tobie nie jest zimno? Przecież nie masz kurtki przeze mnie...
- Tobie pewnie zimniej - uśmiechnął się ciepło, czule gładząc jego plecy dłonią - Nawet nie masz tych swoich skarpetek. Musisz mieć lodowate stópki...
- W piasku jest ciepło - burknął, trzymając stopy zakopane w plażowym proszku.
- Ależ ty uparty... - zaśmiał się cicho, spoglądając w niebo - Wiesz co... Wydaje mi się, że za chwilę wybije północ.
- Skąd wiesz?
- Przeczucie. Dlatego teraz nacieszmy się ostatnimi chwilami starego roku w ciszy.
- Ty potrafisz być cicho?

Eren rzucił mu niewinne spojrzenie z uśmiechem typu i jakby z wyrzutem. Brunet na to prychnął cicho, ale jednak wtulił się w kocyk, a przy tym przechylił głowę prosto na tors młodszego. Szatyn jedynie opiekuńczo objął go ramieniem, wdychając świeże powietrze.

Po pewnym czasie na niebie zaczęły się pojawiać światełka, na co Levi gwałtownie wstał i zaczął podziwiać to z wielkim zaangażowaniem. Eren też ledwo spojrzał, ale jego większą uwagę zwróciło zachowanie starszego. Jaegera zadziwiało to, że Levi'a ekscytują takie zwykłe rzeczy. Przez chwilę koncentrował wzrok na zachwyconym niczym dziecko brunecie, po czym z lekkim uśmiechem wzruszył ramionami i sam zaczął podziwiać fajerwerki. Za chwilę Levi mimowolnie chwycił ciepłą dłoń młodszego, na co Eren wzmocnił uścisk, patrząc dalej w niebo. Pod oczami bruneta powstały nowe, ciepłe i przyjemne wypieki...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro