XXXVI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mijały kolejne wakacyjne dni, a Armin powoli szedł do przodu. Już nie był taki załamany, alkohol mu się znudził. Zresztą wcale nie zapijał smutków tak długo jak robił to Ackermann, bo ten wciąż kontynuował. Zeke powoli tracił cierpliwość i czasem wymsknęło mu się coś w stylu, żeby brunet w końcu poszedł do Erena i przestał się nad sobą użalać. Zaraz jednak poprawiał się, hamując zapał zranionego chłopaka. W końcu Levi'em szargały różne emocje, które popychały go do iracjonalnych decyzji. Ten naprawdę był w stanie wyzywać młodszego Jaegera, a jednocześnie iść do niego i błagać o powrót. Levi naprawdę nie wyobrażał sobie życia bez tych głupich tekstów, a przede wszystkim bez czułego dotyku młodszego i bez jego ciepła, bez uroczego uśmiechu... Tak bardzo kochał Erena i nie potrafił znieść myśli, że nie są razem. Przecież byli idealną parą.

Armin siedział wraz z Erenem tam, gdzie zwykle od pewnego czasu przesiadywali, czyli w barze. Blondyn melancholijnie poruszał rurką w szklance za pomocą palca, a do tego przyglądał się jej. Za to szatyn nie krępował się i bez żadnego wstydu niemal pożerał zawartość swojego talerza. Akurat był straszliwie głodny, a wiedział, że jego przyjaciel jest już na tyle spokojny, że nie powinno go odrzucać od jedzenia. Znaczy ten jadł normalnie, ale jednak w załamaniu jedzenie wygląda inaczej.

- Wiesz co, Eren? - rzekł Armin - Jean ze mną zerwał, bo ktoś inny mu się spodobał... Nie mówił tego wprost, ale widziałem to... Dopiero przy zerwaniu przyznał się, że chciałby poznać kogoś innego.
- Pewnie jakiegoś frajera - westchnął nieprzyjemnie - Nie przejmuj się, jesteś wart lepszego chłopaka. Kochasz go?
- Ja...ym... - zaczął się zastanawiać.
- Nie kochasz - zaśmiał się - Gdybyś go kochał, odpowiedziałbyś od razu na tak. A ty się zastanawiasz...
- Mógłbym się ciebie spytać o to samo...
- Chyba nie chcesz zapytać czy kocham Jeana... - spojrzał na niego jak na nienormalnego.
- Jeana nie - zaśmiał się - Ale Levi'a na pewno.
- To skomplikowane... - nagle zgasł.
- W ogóle nie jest - westchnął - Po prostu do niego idź. Pewnie się pogodzicie i zaraz wylądujecie w łóżku...
- Nie muszę się z nim ruchać, żeby było mi z nim dobrze... - warknął Eren, marszcząc brwi w irytacji.
- Ach, czyli jednak - zaśmiał się - Zakochany jak nic.
- Ja wcale... - zawstydził się, a przy tym zezłościł - Wcale nie!
- To było takie głupie, że z nim zerwałeś... Bez sensu...
- Zamknij się! - wrzasnął - Jestem zazdrosny! Chcę mieć Levi'a na własność! To jest złe, ale nic na to nie poradzę! Chcę go mieć dla siebie, żeby nikomu się nie podobał, oprócz mnie... Ja... - posmutniał - Kocham go... 
- Powiedz mu to.
- Nie chcę!
- Głupi jesteś!
- Wolę być głupi niż przyznać się, że źle zrobiłem!

Armin jedynie pokręcił głową, łapiąc się za czoło. Praktycznie Eren był od niego starszy i zawsze wydawał się być nie wiadomo jak odważny, ale miłość odebrała mu część bycia tak pewnym siebie... Teraz chłopak był bardziej przejęty i wrażliwy, a w dodatku wstyd prawie w ogóle go nie opuszczał. Szczególnie, gdy temat schodził na prawdopodobną miłość jego życia.

Kiedy tak dwójka siedziała, Eren odpalił się. Zaczął mówić wszystko, co mu leży na sercu, jeszcze popłakał się. Dla utopienia uczuć zaczął pić, nie mogąc się powstrzymać. Armin go próbował powstrzymywać, ale ten wtedy na niego warczał i w ogóle krzyczał. Blondyn wolał już nie próbować, bo nie chciał oberwać, nawet psychicznie.
***

Wieczór nadszedł bardzo szybko, a na pewno minął Erenowi w mgnieniu oka. Pijany szatyn uparł się, że wróci sam do domu, chociaż Armin upierał się, że go odprowadzi. Jednak wyższemu nie brakowało zawziętości, a zresztą nie upił się do zaniku świadomości. Jeszcze szedł w miarę normalnym krokiem, za to gadał do siebie. Na szczęście niewielu ludzi go widziało. Za to ci, co widzieli, uznali go za obłąkanego. Ale on się nie przejmował, przecież myślał tylko o jednym. W końcu dotarł na ulicę, która dzieliła dom jego i Levi'a. Odruchowo podszedł pod okno bruneta, po czym zaczął wołać. Jego ton wskazywał prawie na ostatnio znajomy mu płacz.

- Levi! Błagam! - zawołał rozpaczliwym głosem Eren.

Brunet od razu usłyszał głos swojego ukochanej osoby, a wtedy jego serce zabiło szybciej. Chwilę przeżywał, czując wypieki na twarzy, a przy tym uśmiechnął się mimowolnie przy przyjemnym stanie zakochania. Zaraz jednak przybrał kamienną twarz i wyjrzał zza okna:

- Czego chcesz?
- Tylko ciebie brakuje mi do szczęścia!
- Trzeba było nie zrywać!
- Żałuję! Uwierz mi, Levi! - wołał ze smutkiem w głosie - Jesteś mi bardzo potrzebny!
- Do czego?!
- Do życia! Bez ciebie jestem nikim!
- Idź sobie! - na chwilę zniknął, po czym wrócił do okna - Jak mnie nie zostawisz, obleję cię!
- Jeśli myślisz, że tak ostudzisz moje uczucia do ciebie to się grubo mylisz!

Wtedy Levi odruchowo wylał wiadro z wodą prosto na chłopaka. Za chwilę po pijanym Erenie rozlała się zimna woda, ale on nawet nie drgnął. Dalej patrzył w górę centralnie na Levi'a. W jego oczach tańczyła nadzieja i oddanie, a także desperacja. To dlatego, że wiedział, że tylko alkohol daje mu odwagę rozmawiać z jedną z najważniejszych osób w jego życiu. Przecież on był już gotowy poślubić Levi'a i wcale nie żartował. Być może sugerował się zbyt mocnymi uczuciami, a może naprawdę kochał bruneta dojrzale...

Ackermann chwilę patrzył zaskoczony, że to nie zadziałało, zawstydził się i uciekł. Jeszcze się wrócił, żeby rzucić w szatyna poduszką, po czym już faktycznie zamknął okno i odszedł.
Eren posmutniał, ale po dłuższym staraniu odpuścił. Zawiedziony poszedł do domu, gdzie po prostu opadł na łóżko bez mycia ani nic. Tej nocy w ogóle nie chciało mu się spać, ciągle myślał o Levi'u. Naprawdę już go męczyło to wszystko... Wyrzuty sumienia nie dawały mu spokoju, ciągle żałował zerwania. Jednak nie wiedział jak poradzić sobie z zazdrością. To po prostu w niego uderzało, zabierało mu rozum...

Następnego dnia Eren jakimś cudem przespał parę godzin, po czym obudził się w podłym humorze. Nawet czuł się fizycznie źle... Na szybko się ogarnął, po czym jak zwykle poszedł spotkać się z Arminem. Tym razem wybrali jakąś polanę, żeby ponapawać się ostatkami sierpnia, to znaczy wakacji. Normalnie Jaeger pewnie chodziłby na jakieś imprezy, ale zerwanie zabierało mu jego "ja". Nie czuł satysfakcji z większości rzeczy, jakie wcześniej go ekscytowały. Tak, jakby część siebie ulokował już w Levi'u i bez niego to nie istniało...

Śniadoskóry chłopak powolutku przespacerował się, po czym dotarł do przyjaciela siedzącego gdzieś na trawie. Bez witania po prostu położył się obok, jakby ignorując blondyna. Westchnął ciężko. Armin spytał:

- Co? Twój genialny pomysł się nie udał?
- Co... Skąd ty o nim wiesz?
- Wybiegłeś z baru i stwierdziłeś, że idziesz zdobyć Levi'a.
- Czemu ja tego nie pamiętam?
- A pamiętasz to, gdy mi mówiłeś co robiliście? - zaśmiał się.
- Co... - złapał się za usta - Naprawdę.... Jestem idiotą.
- Są ludzie, którzy kochają takich idiotów.
- Co?

Armin wskazał brodą przed siebie, a wtedy Eren usiadł i spojrzał przez ramię, marszcząc brwi. Kiedy ujrzał dwójkę idących ludzi, od razu otworzył szerzej oczy i zaczął panikować. Zresztą idący brunet, widząc swojego byłego, od razu spróbował zrobić krok w tył, ale głos Armina go zatrzymał:

- Zaczekaj, Levi!
- Nie chcę z nim gadać - warknął Ackermann.
- Myślałem, że to coś ważnego - rzekł Zeke z niezadowoleniem - Po co kazałeś Levi'owi tu przychodzić, żeby gadał z tym pajacem?
- Muszą w końcu pogadać - niższy blondyn zmarszczył brwi, po czym podbiegł do dwójki i zdecydowanie popchnął bruneta, a także złapał Zeke'a za rękę i szybko go wyprowadził z miejsca.

Tymczasem Levi nie kontrolował swoich ruchów i już spodziewał się upadku. Ale ostatecznie wylądował na przyjemnej, bezpiecznej powierzchni, przez co poczuł się lepiej. Gorzej tylko, że wylądował prosto na Erenie. Kiedy się zorientował, chciał już schodzić, jednak Jaeger go zatrzymał, a następnie delikatnie ujął w dłonie jego dłonie:

- Levi, musimy pogadać.
- Wiem... - rzuł wzrok w bok, przygryzając wargę.
- Spójrz mi w oczy.

Brunet niepewnie przeniósł spojrzenie, a wtedy zamarł. Właśnie dotarł do zielonego raju, którym były obdarzone oczy Erena Jaegera. Miał wrażenie, że źrenice szatyna powiększają się, co jego samego zaskoczyło. Nie wiedział co ma teraz zrobić... Odruchowo jego wzrok przeszedł niżej, na drżące wargi chłopaka. Nagle Eren chwycił bruneta pod żuchwą, po czym wpił się w jego wargi mocno. Levi zdążył tylko narwanie poruszyć ręką, po czym ulegle ułożył ją na łopatce wyższego. Sam szybko pogłębiał pocałunek, czując to samo z drugiej strony. Obydwaj drżeli na myśl o dotykaniu się, a przy tym do gorącego pocałunku dołączyły języki. Dwójka całowała się jak najdłużej się dało, a kiedy zabrakło tchu, chwilę na siebie patrzyli i dalej kontynuowali. Wykorzystywali każdą sekundę ze sobą, żeby tylko się jakkolwiek łączyć. Nie rozmawiali słownie, posługiwali się gestami i czułym dotykiem. Kiedy wreszcie złapało ich zmęczenie na dłużej, między nimi nastała głucha cisza. Obydwaj patrzyli w przeciwnych kierunkach, czując wypieki na twarzy. Te oznaczały wstyd, a jednocześnie ekscytację, że mogli poczuć trochę swojej niezaprzeczalnej miłości. W końcu jednak Eren przygryzł wargę, zacisnął pięść i spojrzał na bruneta:

- Przepraszam.

Wtedy Ackermann spojrzał zaskoczony na chłopaka i chwilę tak trwał. Potem odpowiedział:

- Nie masz za co... Chyba... - spojrzał w dół.
- Jak to nie mam za co?! Zraniłem cię, Levi! To jest najgorsza rzecz, jaką w życiu zrobiłem!
- Przestań, Eren...
- Nie wiesz nawet jak bardzo mnie to boli...
- Zrobiłeś mi bardzo złe rzeczy. Ale ja nadal cię kocham... Dlatego nie chowam już do ciebie urazy.
- Ja ciebie też, Levi!
- To miłe - uśmiechnął się.
- To dasz mi drugą szansę? Będę grzeczny...
- Tak. Ale nie będziemy od razu razem. Musisz mnie przekonać, że chcę z tobą być.
- Kochanie mnie to nie wystarczający powód?
- Nie. Mogę cię kochać bez twojego udziału.
- Zgoda - uśmiechnął się szczerze - Uwielbiam cię zdobywać. Ale wiesz, że będę taki jak zawsze...
- Mi to nie przeszkadza - uśmiechnął się - W takim Erenie się zakochałem.
- Moja urocza królewna - rozczulił się - To co, może jeszcze dasz mi buzi?

Wtedy Levi pocałował swoje dwa palce, po czym przyłożył do ust chłopaka. Ten uśmiechnął się znów, po czym sam ucałował rękę przed sobą, zmylając bruneta. W ten sposób za chwilę opadł razem ze starszym na trawę, zakradając się do jego ust.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro