XVIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia Zeke wyszedł z domu dosyć szybko i tym razem nie przywitał się z Levi'em. Erena też nie było w domu, gdy brunet się obudził...

Szatyn wyszedł do baru, żeby mieć więcej odwagi na zerwanie. Mikasa to nie byle jaka dziewczyna, a poza tym byli ze sobą tyle lat... Nie chciał jej zranić, ale wiedział, że to nieuniknione... 

Siedział przy barku i właśnie przyjmował trzeci kieliszek jakiegoś mocniejszego alkoholu. Następnie zadzwonił do Mikasy i umówił się na spotkanie, ale dopiero wieczorem, bo wtedy dziewczyna będzie miała czas. Jednak to nadeszło szybciej niż się spodziewał...

Gwiazdy oraz lampy oświetlały ciemny park, gdzie aktualnie znajdował się szatyn oraz jeszcze jego dziewczyna. Siedzieli razem na ławce, ale nie rozmawiali. Mikasa cicho okazywała, że już cierpi i że jej przykro, nie spodziewała się tego, co za chwilę ją spotka. Tymczasem Eren szukał słów, jakich miałby użyć... Teraz naprawdę poczuł współczucie i niepewność. Kochał Levi'a i tylko jego, ale Mikasa była tak przejęta związkiem... W końcu wziął głęboki oddech, przy czym dziewczyna spojrzała na niego: 

- Mikasa...

Brunetka była w niego wgapiona jak w obrazek. Wyglądała, jakby Eren miał zaraz powiedzieć coś, co ją zadowoli, bo w jej oczach lśniła nadzieja:

- To już koniec - stwierdził krótko.
- Co? - otworzyła szerzej oczy. Nie mogła uwierzyć.
- Zrywam z tobą. Ten związek opierałby się na jednostronnej miłości, ja nic do ciebie nie czuję, Mikasa. Przepraszam - wstał - Żegnaj i powodzenia. 
- Eren...

Chłopak już jej nie słuchał, tylko odszedł. 

Jakieś dwie godziny później do domu wrócił Zeke, ale nie wyglądał na zadowolonego ze swojej dzisiejszej pracy. Gdy tylko Levi go zauważył, od razu spytał się wzrokiem: 

- Myślę, że wszystko jasne z moim wyjazdem - rzekł surowo.
- To znaczy...?
- Sam podjąłeś decyzję, biorąc do pomocy Erena. 
- Masz rację - nie wyglądał na wzruszonego. Jego twarz wyrażała tę samą obojętność, co zawsze - Jak się dowiedziałeś? 
- Nie sądziłem, że w takiej chwili wciąż będziesz tym zimnym człowiekiem, a ja to tak długo akceptowałem... Mikasa mi powiedziała, a to potwierdziło moje przypuszczenia z tymi śladami... Bez grama wstydu oszukałeś mnie. Zawiodłem się.
- A powiedziała ci, że to ona złamała mi rękę? - uśmiechnął się wyniosle - Bo gdyby tego nie zrobiła, nie pocałowałbym twojego braciszka.
- Nie chrzań już, Levi, proszę cię. Zdradzałeś mnie dużo wcześniej, a ten pocałunek tylko was ujawnił. Idę się spakować, bo nie mam zamiaru więcej stać w tym domu. Daj mi 15 minut, a zostawię wasz obrzydliwy romans w spokoju. 
- Rób, co chcesz. 

Zeke'a mimo wszystko to zabolało, bo on naprawdę kochał Levi'a. W głębi duszy wolałby, żeby to był tylko zły sen. Wciąż nie mógł uwierzyć, że został zdradzony przez własnego brata i chłopaka... To było tak nieprawdopodobne... 

Gdy tylko drzwi za Zeke'em zamknęły się, Levi od razu zadzwonił do Erena. 

- Halo? - odezwał się Eren. Nagle zabrzmiał tak nieprawdopodobnie opiekuńczo i czule. Levi poczuł ciepło w środku.
- Kiedy wracasz? 
- No już załatwiłem, co miałem i wracam. Dlaczego pytasz? 
- Bo ja... ja też załatwiłem... 
- Levi, co z tobą? Brzmisz, jakbyś był załamany... Zeke coś ci zrobił? 
- Nie, nie... Po prostu... Porozmawiajmy w domu. 
- Dobrze, już wracam.

Szatyn realnie przejął się stanem Levi'a w tej chwili, bo brzmiał niepokojąco. Teraz czuł, że może "legalnie" go kochać, dlatego też od razu potraktował go jak kogoś, o kogo powinien dbać.  Levi zwykle był obojętny, a teraz jakiś inny... Erena to ruszyło od razu. Wiedział, że ten wieczór nie będzie łatwy, dlatego jeszcze skoczył do sklepu po zestaw na zerwanie, ale taki bardziej dla Levi'a. Czyli oczywiście obowiązkowo lody, a także "trochę" alkoholu, a sam Eren już był gotowy do pomocy. Sam przecież też miał za sobą zerwanie, ale jego ego przyjęło to spokojniej, takie miał wrażenie... 

Niedługo potem wrócił do domu, gdzie na kanapie już czekał zmartwiony Levi zawinięty w kołdrę. Szatyn jeszcze z siatką w ręku podbiegł do bruneta, po czym mocno go przytulił. Nie potrafił dłużej patrzeć na samotnego Levi'a, który właśnie walczy z myślami... Po dłuższej chwili oderwał się, gdy Levi zauważył zakupy.

- Eren, nie powinienem... 
- Obaj zasłużyliśmy. Ale ty chyba najbardziej... Wyglądasz jak nie ty...
- Yy.. ja... 
- Spokojnie. Poczekaj tu chwilę, ja się rozbiorę i pójdę do kuchni po łyżki, a tu masz piwo - szybko udało mu się pozbawić butelkę kapsla - Zaraz wrócę.

Levi kiwnął głową, niepewnie chwytając butelkę w ręce. Wtedy Eren szybko zdjął buty w przedpokoju, po czym pobiegł do kuchni po sztućce i za chwilę znalazł się już przy Levi'u. 

- Dobrze, więc... Co się stało, Levi? - sobie też otworzył napój.
- Zerwanie... Nie jestem przyzwyczajony, dziwnie się czuję... 
- Nie martw się. W najbliższym czasie nie spotka cię coś takiego, a ja o to zadbam. 
- Eren... Kocham cię... - wyznał dość onieśmielająco. 
- Ciii... - szatyn przyłożył palec do ust bruneta, szepcząc - dzisiaj dajmy sobie spokój z miłością, co? 

Brunet kiwnął głową. Wtedy Eren zaśmiał się głośno zaraz po tym, jak udało mu się za jednym razem wypić zawartość butelki z piwem: 

- Mam zamiar dzisiaj najebać się tak, żeby jutro być tak skacowany, że nie wstanę. 
- Jesteś szalony, Eren! - zaśmiał się Levi. 
- Levi, twój śmiech jest piękniejszy od najpiękniejszej rzeczy na świecie! - zawołał wesoło, przytulając starszego. 
- Ale to ja tu jestem prawdziwą bestią w piciu! - ogłosił, po czym poszedł w ślady młodszego.

Obaj zaczęli się ścigać, który wypije więcej. W międzyczasie jedli lody i żartowali bez żadnych zmartwień, a przy tym pierwszy raz Levi wyglądał na tak przyjaznego i wesołego. Eren od razu wychwycił to i nie ukrywał, jak bardzo mu się podobał taki Levi. Poczuł, jak jego serce bije szybciej, a policzki rumienią się od nadmiaru emocji i promili. Czuł się w tej chwili tak błogo i jak w raju, gdzie powodem tego wszystkiego było szczęście Levi'a. Brunet także już przejawiał reakcje na alkohol, ale trzymał się jakoś. Nagle spojrzeli sobie głęboko w oczy, zauważając wzajemnie ten sam błysk. Zielonooki nie wytrzymał, dlatego jego dłonie zaatakowały Levi'a lawiną łaskotek, na co czarnowłosy zareagował nieokiełznanym napadem śmiechu.

- Eren, przestań! Hahaha! To łaskocze! 
- I dobrze! Bo jesteś śliczny, gdy jesteś szczęśliwy! - uśmiechał się. 

Nagle szatyn przestał, za to ułożył dłoń na ciepłym torsie bruneta. Wtedy też Levi skierował spojrzenie na młodszego i tym razem nie śmieli zamienić tego w śmieszną sytuację. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro