X

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W piątek Eren jak zwykle poszedł do szkoły, nie spodziewając się żadnych ekscytujących momentów. Szczególnie, że tego dnia jego humor był zbyt neutralny na wygłupy, chociaż to oczywiście mogło ulec zmianie w każdej chwili.

Chłopak właśnie szedł do klasy, kiedy zaczepiła go psycholog szkolna:

- Chciałabym z tobą chwilę porozmawiać - rzekła kobieta delikatnyn głosem.
- Po co? - spojrzał na nią zdziwiony, marszcząc brwi.
- Porozmawiamy w gabinecie. Nie martw się o obecność, jesteś usprawiedliwiony.
- W dupie mam tę obecność.
- Eren... - zabrzmiała ciut karcąco - Zapraszam do mnie.

Szatyn zrobił jakąś głupią minę, po czym wyprostował się i posłusznie poszedł z psycholog do jej gabinetu. Tam usiadł w swoim stylu w wyznaczonym miejscu naprzeciwko kobiety i czekał, aż ta zacznie mówić. Tylko, że ona jedynie na niego spoglądała, jakby analizowała jego mowę ciała, a przy tym coś zapisywała. Najgorsze jednak było to, że wnikliwe spojrzenie prześladowało chłopaka tak, jakby chciało mu wywiercić dziurę w źrenicach. A sam Eren nie potrafił odrzucić spojrzenia, bo wtedy okazałby słabość i uległość, a to do niego nie pasowało. Nawet nie miał odruchu, aby speszyć się badaniem przez kobietę. I właściwie spojrzenie blondynki w ogóle nie peszyło go ani nie zawstydzało, przecież miał na sobie tysiące spojrzeń codziennie. Jedynie psycholog go irytowała i nużyła, aż opuszczał powieki niżej, a kiedy westchnął ciężko, wtedy kobieta zareagowała:

- Jak się czujesz, Eren? - spytała swoim aksamitnym głosem z łagodnym wyrazem twarzy.
- Może być - odpowiedział obojętnie - Muszę tu siedzieć? Mógłbym lepiej wykorzystać ten czas...
- Oczywiście, nauka jest bardzo ważn... - chłopak jej przerwał.
- Nie mówiłem o lekcjach.
- A o czym?
- O niczym konkretnym.
- A gdybyś teraz miał opuścić lekcje i nie trafił do mnie, co byś zrobił?

Szatyn spojrzał gdzieś w górę i zaczął głośno myśleć:

- Na dupy bym nie poszedł, bo za wcześnie, więc... Może powkurzałbym starych ludzi albo przeszkadzał rodzicom... A może jednak wyrwałbym jakąś dupę na szybkie ruchanie...
- Cóż... - blondynka z wyrobionym spokojem patrzyła na chłopaka - Czy masz jakieś problemy?
- Co? - spojrzał na nią, krzywiąc twarz w zdziwieniu - Niby czemu?
- Uciekasz w najprostszy sposób.
- Co? - zaśmiał się.
- Nie myślałeś o wizycie u seksuologa albo o terapii?
- Co?! - chwilę patrzył na nią, po czym wybuchnął śmiechem.

Kobieta przez dłuższy czas patrzyła na chłopaka, który nie potrafił się uspokoić, tylko wciąż zanosił się śmiechem, aż spadł z krzesła. Tam położył się na ziemi, a jego śmiech dalej wypełniał gabinet. Po dłuższej chwili jednak stopniowo się uspokajał, aż odchrząknął i wstał, usiadł na krześle. Chwilę patrzył na kobietę i znowu to samo.

- Dobra, dobra... - mówił ledwo co, próbując złapać oddech - Że niby ja mam iść do seksuologa? Do seksuologa?
- Tak.
- Po co? Jestem zdrowy.
- Bo masz pewne problemy...
- Chuja mam, a nie problemy. Moim jedynym problemem jest to, że wszyscy ciągle każą mi gdzieś przychodzić i słuchać narzekania, jaki to jestem zły i niedobry. Jak wam się nie podoba moje zachowanie to po prostu mnie nie słuchajcie i na mnie nie patrzcie. A teraz idę na lekcję, bo to już ciekawsze od pani gadania - westchnął.

Już wstawał, kiedy sobie przypomniał o czymś. Jednak został, a przy tym uśmiechnął się znacząco:

- A słyszałem, że stara się pani o dziecko... Jak idą starania?
- Eren... - speszyła się, ale próbowała zachować powagę - To moja prywatna sprawa. Nie powinieneś się tym interesować.
- Lubię dzieci.
- Cóż... - uśmiechnęła się delikatnie, dotykając brzucha - Mam nadzieję, że wkrótce się dowiem, że jestem w ciąży...
- Czyli jest dużo ruchania...
- W ogóle jak ty się odzywasz?! - zmarszczyła brwi, podnosząc głos - Masz rację, lepiej idź już na lekcje!
- Proszę się nie denerwować tak. To może zaszkodzić w pani stanie... - mówił zaskakująco miło, mimo bycia bezczelnym.
- Nie wiadomo czy jestem w tym stanie...
- A ja pani mówię, że jest, ale jeszcze o tym nie wie - uśmiechnął się - Tak przeczuwam. Mogę zostać wujkiem?
- Zobaczymy... - odpowiedziała już o wiele łagodniej - Hej, Eren.
- Hm?
- Bądź już grzeczniejszy, proszę.
- Postaram się... - westchnął, przewracając oczami.

Kiedy chłopak wrócił na lekcje, zachowywał się spokojnie tak jak przeczuwał, że dzisiaj będzie. Na szczęście też nic go za bardzo nie prowokowało, nawet Floch przestał mu okazywać niechęć, chociaż szatyn wiedział czemu... W końcu rudowłosy w nieoczywisty sposób dał mu znać, że ten nie jest mu obojętny. Wcześniejsze akcja były próbami bycia zauważonym, co właściwie udało się Forsterowi, ale chłopak nigdy nie patrzył na niższego jak na obiekt swojego zainteresowania. Nie, żeby ten był jakiś brzydki, w sumie nawet był dość atrakcyjny, ale Erena jakoś do niego nie ciągnęło. Zresztą relacje z kimś takim jak Floch Forster to zawsze pewne ryzyko, a szatyn nie czuł potrzeby, aby je podejmować. Nie z Flochem.
***

Eren postanowił spędzić wieczór tak jak zwykle, czyli ze swoim największym przyjacielem, bo reszcie znowu coś wypadało, nawet Zeke'owi, także razem z Jeanem mieli cały wolny dom, bo rodzice tradycyjnie gdzieś wyjechali. Przyjaciele siedzieli u szatyna na chacie, żeby nie frustrować go, bo przecież nie miał kieszonkowego, które mógłby gdzieś zmarnować...

Dwójka właśnie rozkładała ciała na kanapie po dwóch stronach, nudząc się razem i przeglądając media społecznościowe przy włączonym telewizorze. Nagle Jean skierował telefon prosto na szatyna, po czym zrobił mu zdjęcie. Ten się zaraz zorientował, przez co zmarszczył brwi i warknął:

- No co ty robisz?
- Zobacz jaki jesteś piękny - uśmiechnął się i pokazał niższemu zdjęcie z filtrem.
- Weź... - chwilę patrzył, a z każdą sekundą podnosił kąciki ust coraz wyżej - Ale byłbym hot laską... Nawet bym ruchał.
- Coś za dużo o ruchaniu dzisiaj mówisz, Eren... - śmiał się blondyn.
- Mówiłem ci dlaczego... A wiesz co?
- No co?
- Nie masz psychy umówić się z laską, która ci się podoba! - zawołał.
- Długo nad tym myślałeś? - znów posłał mu śmiech.
- Nie, ale dzięki temu się dowiem, kto ci się podoba.
- Nie dowiesz się - spojrzał w bok z uśmiechem.
- Weź! - szturchnął go w ramię - Jestem twoim ziomkiem! Jak możesz mi tego nie powiedzieć?!
- Nie musisz wiedzieć wszystkiego! Zresztą skąd wiesz, że ktoś mi się podoba?
- Bo sam się przyznałeś przed chwilą! Mam cię!
- Nie interesuj się...
- Dobra, i tak się dowiem prędzej czy później! Wtedy będziesz musiał zrobić to zadanie.

Blondyn przez chwilą jakoś zagadywał szatyna, a dzięki temu sprawnie przejął telefon przyjaciela z odblokowanym ekranem. Ignorując już chłopaka, zaczął coś przeglądać, kiedy Jaeger się zorientował, co się dzieje.

- Ej! Oddawaj! - krzyknął, próbując wyrwać telefon blondynowi.
- Czekaj, czekaj... - odsuwał go od siebie. Zaraz uśmiechnął się - O, masz numer do Levi'a? Skąd?
- Znalazłem w telefonie Zeke'a... - odwzajemnił uśmiech.
- A to mnie się czepiasz!
- Mój telefon to rzecz święta - nagle wyrwał wyższemu urządzenie z rąk - Telefon brata to też mój telefon. Przeleciałem połowę jego kontaktów...
- Nie masz psychy zadzwonić do Levi'a i zrobić mu seks-telefon!
- Co? - zaśmiał się - Upadłeś na głowę?
- Czemu? Przecież kochasz to robić. Prowokować go też uwielbiasz... Co to dla ciebie?
- Nie będę tego robił przy tobie. Jesteś moim przyjacielem, ale bez przesady...
- Zadanie to zadanie. Musisz.

Szatyn chwilę się wahał, patrząc na blondyna, po czym syknął, zgadzając się. Szybko wybrał numer bruneta, z uśmiechem czekając na reakcję z drugiej strony. Za pierwszym razem się nie dodzwonił, więc spróbował za drugim.

- Halo? - nagle zabrzmiał głos bruneta.
- Hejka - rzekł słodko Eren.
- Skąd masz mój numer? - spytał oschłym tonem.
- Dostałem - odpowiedział, kontynuując tym swoim głosem.
- Nieważne... - zabrzmiał ze zdezorientowaniem, jakby ukrywał coś przed chłopakiem - Jestem teraz zajęty.
- A co robisz?
- Nie interesuj się.
- No powiedz mi... - przedłużał słowa.
- Odczep się - warknął ostrzej, po czym zakończył połączenie.

Zaskoczony szatyn chwilę patrzył na ekran, po czym spojrzał na blondyna.

- Co mu się stało? - spytał zaskoczony Jean.
- Właśnie nie wiem... - też się zdziwił - Chyba jest w złym humorze... Tak brzmiał.
- A to jest coś wyjątkowego? - zaśmiał się.
- Nie... Ale wydaje mi się, że coś się stało - zaczął się zastanawiać.
- Chcesz do niego iść i sprawdzić?
- Właśnie myślę...
- Tak się o niego martwisz już?
- Co? - spojrzał na niego, po czym zmarszczył brwi - Nie! Ale sprawdzić i tak mogę...
- Dobra, to idziemy?
- Wolałbym sam. Mnie już zna i ma powody, żeby po mnie jechać. Ty oberwiesz niepotrzebnie.
- Dobra, jak chcesz.
***

Eren szybko trafił tuż pod drzwi Levi'a i od razu zapukał pewnie. Jak zwykle czekał trochę dłużej, aż otworzył mu Levi już na wstępie zyirytowany.

- Dlaczego nie jestem zdziwiony, że to akurat ty? - westchnął Levi, próbując zachować spokój, chociaż wyglądał na zestresowanego.
- Bo podświadomie na mnie czekałeś - szatyn uśmiechnął się niewinnie.
- Ehhh! - warknął - Mówiłem, że jestem zajęty. Czego chcesz?
- Co się stało, Levi?
- Nic! Idź stąd!

Szatyn chwilę spoglądał na bruneta, który coraz trudniej ukrywa swoje prawdziwe uczucia i humor, i im dłużej mu się przyglądał, tym bardziej Levi wyglądał na uroczego w tym momencie. Aż chłopak zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, czemu wyobraźnia tworzy mu takie obrazy. Mimo to zrobił to co zawsze, czyli bezczelnie wszedł starszemu do mieszkania. Tym razem nawet zaczął mu grzebać w lodówce w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia, bo przecież w domu go nie karmią i zabrali mu cały hajs, co jest już końcem świata.

Tymczasem brunet dołączył do szatyna w kuchni. Oparł się o blat i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, patrząc na niego z niechęcią:

- Zaraz mi wszystko zeżresz, żarłoku.
- Ciebie najchętniej... - mruknął bezmyślnie pod nosem, będąc w trakcie zjadania sera żółtego, a potem jakiejś wędliny.
- Co? - zmarszczył twarz, nie dosłysząc bełkotu chłopaka.
- A nic, nic. Mówię, że nie masz nic ciekawego do jedzenia.
- To co jeszcze robisz w mojej lodówce?
- Zwiedzam.
- Nie masz swojego domu?
- Ależ, Levi - nagle spojrzał na bruneta zza drzwiczek, robiąc poważną minę pełną przejęcia niczym prawdziwy aktor, a przy tym ułożył dłoń na środku swojego torsu - Mój dom jest przy tobie.

Wtedy brunet patrzył na niego z jeszcze większym obrzydzeniem i zdegustowaniem, na co szatyn uśmiechnął się lekko, a przy tym już zamknął lodówkę. Teraz sam oparł się o blat, przechodząc do sedna problemu.

- A tak serio - zaczął szczerze - przyszedłem spytać, co się stało...
- Nic... - zacisnął pięść, słysząc konkretnie te ostatnie słowa.
- Coś cię potwornie denerwuje i to nie ja... Jesteś bardzo zestresowany...
- Mam zły dzień - burknął, patrząc przed siebie i unikając kontaktu wzrokowego z młodszym.

Nagle zabrzmiał dźwięk wiadomości, na co Ackermann zachłannie złapał telefon i odblokował ekran, po czym zaczął czytać wiadomość. Eren teraz uważnie badał mimikę bruneta, która zmieniała się w niesamowicie szybkom tempie. Z każdą sekundą na tej nieskazitelnie bladej twarzy pojawiał się coraz większy gniew, może smutek, albo bezsilność...

Kiedy mężczyzna skończył czytać, mimowolnie opuścił rękę w dół, a przy tym opuścił telefon na podłogę. Patrzył przed siebie tępym wzrokiem, osuwając się z blatu, na co Eren natychmiast zareagował i przytrzymał starszego, pomagając mu stanąć stabilnie, bo inaczej ten mógłby uderzyć się w głowę czy coś...

Levi był nieobecny przez dłuższą chwilę, kiedy nagle rzekł słabym głosem:

- Zerwał ze mną...
- Co? - szatyn był szczerze zaskoczony i sam nie wiedział co powiedzieć - Serio?
- Napisał, że chce tam zamieszkać, a nasz związek nie ma już sensu...

Szatyn stał z szerzej otwartymi oczami, czując się w pełni zagubionym. Nie miał pojęcia, co powinien teraz zrobić. Nie spodziewał się takiej informacji. Przynajmniej nie w tym momencie. Myślał jedno, ale co jest faktycznie to druga sprawa...

Nagle brunet zaczął go okładać pięściami, na co ten był jeszcze bardziej zaskoczony.

- To wszystko twoja wina! - wrzeszczał Levi.
- Jak moja?! - zmarszczył brwi - Co ja zrobiłem?!
- Erwin musiał zauważyć, że się zacząłem interesować kimś innym! I że wyobrażałem sobie ciebie zamiast niego!

Szatyn chwilę tego słuchał i analizował, po czym nagle odsunął się kawałek, przez co zdyszany brunet przestał w niego trafiać. Natomiast Eren ułożył usta w wymowny uśmiech, patrząc uważnie, a jednak z chłopięcym urokiem, na starszego:

- Wyobrażałeś sobie, że to ja ciebie rucham, chociaż byłeś pod narzeczonym?
- Nie... - spojrzał w bok zawstydzony i zakłopotany.
- Mówiłem, że tak będzie! Haha! I co, Levi? Podobało ci się?
- Zamknij mordę! - warknął przez zęby, po czym sprzedał mu liścia.

Brunet zingorował chłopaka, koncentrując się na własnych myślach. Próbował teraz zrozumieć, co tak właściwie czuje... W pierwszym momencie był pewien, że to koniec świata, nawet serce mu szybciej biło na tę informację. Ale tak naprawdę ciało szybko przestało specjalnie reagować, a on... Nie czuł już żalu, jakby pozbył się ciężaru, jaki mu ciążył od wielu lat. Otworzył szerzej oczy, pojmując, że to zerwanie w ogóle go nie boli. Czyli naprawdę nie kochał już Erwina, a cała nadzieja była zbudowana na przeszłości, w której jeszcze był zakochany.

Levi spojrzał na szatyna złowrogo i rzekł:

- Pewnie teraz jesteś z siebie zadowolony, co?
- Cóż... - odpowiedział poważnie, chociaż trochę ozięble - Skoro i tak już ze sobą nie jesteście, przestań się łudzić. Byłeś przyzwyczajony, ale nie kochałeś go.
- Co ty możesz o tym wiedzieć?!
- Nie jestem głupi... Widziałem, jak się męczysz. - Zaśmiał się bezczelnie, chowając ręce w kieszenie spodni - Myślałeś, że możesz żyć z mężczyzną, który cię zwyczajnie nudzi, bo kiedyś go podziwiałeś. Ale pora spojrzeć prawdzie w oczy, byłeś cholernie samotny, a przyzwoitość nie pozwalała ci nic z tym zrobić. Ciesz się, Levi, bo teraz jesteś wolny. Teraz możesz robić co chcesz, z kim chcesz i jak chcesz. Już nie trzyma cię jakaś głupia wierność do narzeczonego, którego nie ma wiecznie w domu.

Brunet słuchał tego, czując narastającą w nim frustrację. Ten głupi dzieciak miał zupełną rację, co nie pasowało starszemu. Eren tak odważnie i bezpośrednio niszczył bańkę, w której Levi chciał żyć mimo wielkiego cierpienia. Jeszcze fakt, że Jaeger był świadomy problemu, a Ackermann udawał, że tego nie widzi... To było trochę zawstydzające...

W końcu Levi najpierw ściągnął z palca obrączkę, po czym poszedł do przedpokoju, gdzie zaczął zakładać buty i kurtkę. Zdezorientowany Eren poszedł za nim, wołając:

- Ejj, co ty robisz?
- Idę się nachlać - odpowiedział obojętnie brunet.
- A co ze mną??
- Ja ciebie tu nie zapraszałem.

Kiedy brunet skończył się ubierać i zabrał wszystko, co potrzebuje, wyrzucił Erena z mieszkania i wyszedł, zamykając za sobą drzwi na klucz. Następnie poszedł do windy, a Eren za nim, co jeszcze było zrozumiałe, bo wychodzą z budynku w tym samym czasie. Jednak brunet wyczuwał obecność szatyna nawet po wyjściu z klatki, kiedy postanowił zadzwonić po taksówkę.

- A ty co? - spytał Ackermann, patrząc na chłopaka jak na dziwaka.
- No przecież cię nie zostawię teraz...
- Po prostu liczysz na alkohol.
- Wcale nie! - pomachał palcem przed twarzą Levi'a - Jesteś po zerwaniu. Nikt nie powinien być sam w takim czasie...
- Gdybym chciał towarzystwa, zadzwoniłbym po kogoś od siebie... Nie potrzebuję być trzymany za rączkę.
- Naprawdę podobała ci się ta twoja samotność? Chyba dość już byłeś sam...
- Nie podoba mi się, że chcesz ze mną iść.

Szatyn udał, że tego nie usłyszał, uśmiechając się niewinnie. Wtedy brunet westchnął ciężko, kontynuując zamawianie taksówki.

Finalnie dwójka trafiła do jakiegoś prestiżowego nocnego klubu, gdzie nie zapraszają każdego. Trzeba było mieć wyrobioną pewną pozycję, aby się dostać do środka. Eren nigdy nie słyszał o tym miejscu i nie interesował się nim, chociaż znał bardzo wiele miejsc... Gdyby nie Levi, pewnie też by go nie wpuścili.

Brunet patrzył w martwą przestrzeń, przyjmując kolelny kieliszek mocnego trunku, który nieco drażnił mu gardło, na co on trochę kaszlał. Ponieważ nie zdążył się przebrać po pracy, siedział właśnie z podwiniętymi rękawami białej koszulki, a marynarka leżała gdzieś obok niego. Przynajmniej ten strój odpowiadał eleganckiemu wystrojowi miejsca, gdzie dominowała ciemna czerwień. Zupełnie inaczej niż ubranie Erena, który nosił się również bogato, ale w inny sposób. Miał na sobie czarne spodnie z dziurami, największymi na kolanach, a do tego biała koszulka ukryta pod ciemnozieloną bluzą. On swoją czarną kurtkę także rzucił gdzieś na półkanapę, na której właśnie siedzieli. Eren tak jak zwykle, chociaż tym razem trzymał stopę na udzie, za to Ackermann rozstawiał szeroko nogi, a łokcie opierał na kolanach.

Szatyn uważnie obserwował jak starszy momentalnie wlewa w siebie alkohol, trzymając go przez chwilę w policzkach, a następnie dolewa do kieliszka kolejną porcję. Przy tym wzdychał ciężko i twardo z miną tak nieprzyjemnie oschłą, że każdy unikałby spotkania z taką osobą. Co tu dużo gadać, Levi wyglądał jak zwyczajny mężczyzna, który właśnie topił smutki w napoju z wysokimi procentami. Jego nisko opuszczone powieki wyrażały zawód i zmarnowanie, które zatruwały myślenie mężczyzny. Między innymi próbował się upić, żeby wreszcie się uwolnić od tych wszystkich negatywnych uczuć... Jaeger za to sprawiał wrażenie bardzo wyluzowanego, a nawet jego picie było o wiele spokojniejsze w porównaniu z Ackermannem. On jedynie co jakiś czas wypijał kieliszek, ale częściej trzymał w ustach paluszki obowiązkowe przy każdym stoliku.

Nagle brunet zastukał mocno swoim naczyniem, uderzając czołem o stół. Ścisnął mocniej kieliszek i rzekł przez zęby:

- Czemu byłem taki ślepy...
- Byłeś zakochany - stwierdził krótko chłopak bez większego przejęcia, jakby mówił o błahej, codziennej sprawie.
- Tak się starałem... Chciałem nawet zostać jego mężem...
- Na chuj komu ślub...
- Jesteś za młody, by to zrozumieć...
- A może ty za stary i żyjesz zasadami z prehistorii...
- Przynajmniej ja mam jakieś zasady! - warknął, spoglądając na chłopaka.
- Ojej, zdenerwowałem się, co? - posłał brunetowi pobłażliwą minę z niewinnym, a zarazem pewnym uśmiechem. Po czym zmienił ton na ten swój - Przestań już pierdolić. Gdybyś wziął z nim ślub, zrobiłbyś sobie krzywdę. Czego nie rozumiesz? Byłeś z nim z sentymentu!
- Nie! - warknął, po czym postanowił przyjąć kolejną dawkę alkoholu, ale szatyn gwałtownie zabrał mu kieliszek, będąc już w pełni poważnym.
- Przestań robić z siebie pajaca jak każdy, kiedy coś nie wyjdzie... Naprawdę chcesz się zalać w trupa, bo nareszcie jesteś wolny?
- Jestem nieszczęśliwy! - wrzasnął, marszcząc brwi.

Eren uśmiechnął się z bezczelną kpiną, co weszło również na sposób, w jaki mówił:

- Zachowujesz się jak idiota. Jak masz zamiar się upić, to lepiej znajdź inny powód - wypił za niego, nie zwracając mu kieliszka - Nie będziesz się tak poniżał przez jakiegoś frajera, który nie umiał o ciebie zadbać.
- Chcę być idiotą! - warknął naprawdę ostro, uderzając dłonią w stół - To moje pieniądze i moje życie, i mogę robić co chcę! Nie rozumiesz, co ja czuję!

Levi zaczął bardzo emocjonalny monolog, zawładnięty złością kierowaną prosto w stronę szatyna. Mężczyzna był w tym tak zawzięty, że chłopak nie miał nawet szansy się wtrącić, a brunet w pewnym momencie zaczął gadać już bez sensu, gubiąc się we własnych słowach. Wtedy Eren zmarszczył brwi w irytacji, po czym sprzedał starszemu liścia w twarz, chociaż o wiele delikatniejszego niż on dostał od starszego.

Zszokowany brunet otwierał szeroko oczy, patrząc pytająco na Jaegera. Zupełnie nie spodziewał się czegoś takiego, ale przynajmniej to zatrzymało potok słów, który już męczył nawet jego samego.

Eren chwycił mocno żuchwę starszego jedną dłonią, patrząc mu głęboko w oczy, po czym rzekł twardo, ujawniając szorstkość w głosie, do jakiej wielu ludzi miało słabość:

- Zamkniesz się w końcu? Przestań się nad sobą użalać. Nigdy w życiu bym nie pomyślał, że ktoś tak wyniosły i wyrafinowany jak ty, może być tak żałosny...

Brunet otworzył oczy jeszcze szerzej, czując, że całe ciało mu drętwieje, a jednocześnie w środku wszystko buzowało. Czuł się jak w pułapce, z której nie może wyjść, gdzie tortury polegają na bezczelnej szczerości i trzeźwym spojrzeniu na problem, czego brunet przez wiele lat unikał...
***

Rozemocjonowany Levi nieudolnie próbował włożyć kluczyk do zamka, będąc atakowanym przez gorące wargi Erena, które zachłannie łapały skórę i usta starszego, zostawiając po sobie mrowienie w danym miejscu. Do tego szatyn oddychał szybko i głęboko, roznosząc ciepły oddech po gwałtownie pobudzającym się ciele Ackermanna. Jego ledwie otwarte powieki przy urokliwych wypiekach na twarzy doskonale ukazywały, co w tym momencie rządzi młodszym. Chłopak nie odpuszczał w pieszczotach, aż dotarł językiem do wnętrza ust bruneta, czemu ten uległ bez opamiętania. Wymieniali zachłanne otarcia lub naciskali na swoje języki coraz odważniej, a w tym czasie Levi sunął dłońmi po całym nagrzanym ciele chłopaka, nieco zsuwając kurtkę z jego szerokich ramion. Sam Jaeger po omacku dotykał starszego, chcąc mieć go całego dla siebie, a świadczył o tym jego mocny nacisk. Oprócz tego, nie wahał się przed ściśnięciem jakiegokolwiek fragmentu ciała bruneta, nie mogąc się oprzeć...

Kiedy wreszcie Levi jakimś cudem otworzył drzwi, niepewnie naciskając na klamkę, od razu wciągnął chłopaka za sobą, nie odrywając się od jego ust. Kiedy byli w przedpokoju, to szatyn podniósł rękę wyżej, aby dzięki niej trzasnąć drzwiami, przypierając do nich bruneta. Zaraz po tym złapał mocno biodro starszego i z trudnością oderwał się od jego ust, płynnie schodząc na szyję mężczyzny. Zalewał jego skórę namiętnymi pieszczotami, przez co brunet nawet nie otwierał oczu, a jedynie odchylił głowę do tyłu, przyciągając chłopaka za potylicę, aby ten był jeszcze bliżej. Wtedy Eren dłońmi przyległ do obydwu boków bladoskórego, zachłannie wysuwając koszulę z jego spodni. Zaraz po tym podniósł głowę, przy czym jedna z jego rąk weszła za plecy bruneta tylko po to, aby mógł zbliżyć swoje krocze do jego krocza, a następnie zaczął się mocno ocierać. Wraz z tym jego oddech znów przyśpieszył, a ciało dostawało coraz mocniejsze bodźce, aż chłopak bezsilnie jęknął. Wtedy trochę przystopował, spoglądając na zaczerwienioną twarz mężczyzny spod półprzymkniętych powiek, wciąż oddychając szybciej. Levi odpowiadał mu uległym oraz zagubionym, a przy tym zamglonym spojrzeniem, samemu mając problem z uspokojeniem pulsu. Teraz dwójka przez większość czasu jedynie spoglądała sobie w oczy, czując, że ich ciała już buzują od nadmiaru odczuć, a przede wszystkim pobudzenia. Mimo to fizyczny kontakt ograniczali do subtelnych dotknięć w twarz aż do ramion, dzieląc się gorącą atmosferą, jaka unosiła się w powietrzu.

- Wcześniej nie zwracałem aż tak uwagi na to, jak pachniesz... - wyznał brunet, wzdychając.
- A teraz? - uśmiechnął się tak uroczo, że wraz z jego podnieconą twarzą, wyglądał teraz niesamowicie.
- Podoba mi się jak pachniesz...
- Może w ogóle ci się podobam...
- Nie, ty mi się w ogóle nie podobasz.
- Ale niełatnie jest kłamać - zaśmiał się z chrypą w głosie.
- Odczep się ode mnie - burknął, marszcząc brwi, po czym chwycił chłopaka po obydwu stronach żuchwy, przyciągając go do gorącego pocałunku francuskiego.

Dwójka znów zaczęła robić ze sobą wszystko naraz, będąc zachłannymi w zdobywaniu jeszcze większego podniecenia. Z każdą sekundą coraz pewniej atakowali swoje ciała możliwością na jeszcze mocniejsze doznania, nie mówiąc już o doskonaleniu ich pięknie wyrzeźbionych wypukleń w spodniach. Levi z bezczelną satysfakcją ocierał swoją dłoń o krocze chłopaka, ekscytując się tym faktem do tego stopnia, że po jego ciele przechodziły mocne fale gorąca połączone z jakimiś pobudzającymi prądami... Eren odwdzięczył się sprawnym rozpięciem koszuli starszego, którą z niego zsunął aż do zgięć w ramionach. Zaraz po tym palcami intensywnie drażnił gorący tors starszego, wywołując tym jego nagłe drgnięcia.

Nagle oderwał się od mężczyzny, gwałtownie ściągając z siebie w bluzę, nie mając już możliwości zrobić więcej, bo drżace dłonie bruneta wpełzły pod spód jego koszulki, przyciągając go mocno do kochanka. Levi zachłannie badał nagrzaną skórę chłopaka na plecach, chociaż niekiedy przesunął palce nawet na jego umięśniony brzuch, co spinało chłopaka, zwłaszcza, kiedy nie spodziewał się, co brunet za chwilę zrobił. To, w połączeniu, z kokieteryjnym muskaniem wag, niesamowicie napalało Erena do granic możliwości. To, co teraz robili, to zwykła formalność, bo obydwaj doskonale wiedzieli, że ich ciała są już gotowe doznać czegoś o wiele większego niż jakieś droczenie się w grze wstępnej. Nagle brunet mocno złapał dół koszulki chłopaka z przodu, powtarzając szybko, ale intesywny francuski pocałunek, po czym oderwał się i rzekł na granicy wytrzymałości:

- Eren, liż się ze mną jak najdłużej - wyglądał teraz tak ulegle jak nigdy, mrużąc oczy, pod którymi tańczyły żywe kolory.

Szatyn przez chwilę obserwował zawstydzoną twarz starszego, pocierając o jego gorący policzek dłonią, po czym uśmiechnął się zadziornie i zbliżył wargi do ucha mężczyzny:

- Mogę zrobić o wiele, wiele więcej swoim językiem, Levi. Mogę zrobić nim rzeczy, o jakich nawet nie marzyłeś - wyszeptał swoim charakterystycznym głosem, nadając tym słowom takiej zbereźności, aż brunet przymknął powieki i westchnął ciężko, ulegając nagłej fali gorąca.

Eren wykorzystał ten moment, aby mocno złapać żuchwę bruneta i wpić się w jego drżące, znacząco rozchylone wargi. Kiedy zdobywał usta starszego, jego ciężka dłoń zaczęła błądzić po bladym brzuchu, idąc coraz niżej, aż dotarła na rozporek Levi'a, który został przez nią potraktowany dość brutalnie, bo szatyn przez swoją zachłanność aż wyrwał guzik ze spodni starszego. Ale to teraz nie było istotne... Udając, że takie coś wcale nie miało miejsca, chłopak wyrzucił guzik, po czym szybko rozpiął resztę, a przy lekkim zsunięciu spodni z bioder bruneta, te zupełnie spadły na ziemię.

Następnie Jaeger sprawnie wsunął dłoń w bokserki Levi'a, zdecydowanie chwytając jego męskość, po której zaczął jeździć równie pewnie, wywołując tym nagłe drgawki bruneta, który w odpowiedzi przyciągnął młodszego bliżej, wciąż błądząc dłońmi pod jego białą koszulką. Levi dzielnie znosił czynność, aż zaczął ruszać ciałem gwałtowniej i wydawać dźwięki prosto w usta Erena, ale ostatecznie oderwał się, musząc wydać z siebie nierówny stęk, a przy tym skrzywił się. Zdążył tylko na sekundę spojrzeć w zadziorne oczy Jaegera, w których źrenice zyskały na wielkości, bo ten zaraz ponownie chciał coś przekazać mężczyźnie. Tym razem jego wargi spoczęły na szyi bruneta, a może już karku blisko ucha:

- Dzisiaj zapomnisz o swoim byłym - wyszeptał Eren dyszącym w podnieceniu głosem.
- Zmuś mnie do tego, Eren - odpowiedział brunet, mimowolnie poruszając głową w rytm dłoni, jaka drażniła go w bieliźnie.
- Gdzie masz sypialnie?
- Nie - sprzeciwił się - Ja nie wytrzymam... Teraz... Weź mnie tu, Eren...

Chłopak poczuł gwałtowne ciarki, jakie przeszły po jego ciele, a chwilę potem zalał je silny strumień gorąca, wywołując w nim drgnięcie. Nie spodziewał się ze strony Levi'a czegoś takiego, bo miał go za dość drętwego mimo wszystko... Nie sądził też, że może być pobudzony jeszcze bardziej, ale brunet uświadomił mu, że to jednak możliwe.

Kiedy Eren przeżywał swoje skrajne podniecenie, minęła chwila, póki zrozumiał, o co chodzi brunetowi, który z ciężkością wskazuje palcem w pewnym kierunku. Szybko podszedł do apteczki, nie odrywając się od starszego, a kiedy wyjął z niej lubrykant, poczuł znów nagłe przyśpieszenie pracy serca.

Zachłannie ściągnął z Levi'a bokserki, po czym w podobnym tempie zwilżył swoje palce, które najpierw poprowadził wzdłuż wewnętrznych części ud starszego, z czego jedną z jego nóg podniósł jak najwyżej tylko umiał, chcąc sobie zrobić jak najlepszy dostęp do mężczyzny. Za moment Levi drgnął, zginając palce u stóp, a przy tym nieco zmarszczył twarz, przymykając powieki. Szatyn przez chwilę rozciągał mężczyznę, z czasem dokładając kolejny palec, pasjonując się mimowolnymi reakcjami bruneta. Chociaż sam był już tak podniecony, że nic nie robiło mu różnicy.

Chłopak zbliżył wargi szyi mężczyzny i przez chwilę oddawał na niej czułe pocałunku, aż wyszeptał z wyraźną prośbą, skrycie błagając o to:

- Zdejmij mi spodnie.

Levi powoli podniósł powieki, chociaż ledwo co. Zaraz, tłumiąc swoje głosowe reakcje, o dziwo, dość sprawnie rozpiał rozporek chłopaka, po czym zsunął jego spodnie na tyle, aby odsłonić krocze śniadoskórego.

Kiedy Eren odczuł wolność w dolnych partiach ciała, uśmiechnął się z satysfakcją, a przy tym usunął palce z niższego, co kolejny raz rozjuszyło jego serce. To przez to, że miał świadomość, co się zaraz stanie. Właściwie cały już drżał na ten moment, na który tyle czekał... I co ważniejsze, Levi tego chciał, chciał poczuć go w sobie. Brunet mimiką twarzy mówił chłopakowi, aby ten wreszcie to zrobił... Przecież ten grymas i tańczące kolory na twarzy wyraźnie błagały...

Szatyn potrzebował chwili, aby przygotować się psychicznie, ale zaraz zdecydowanie wszedł w Levi'a, ściskając mocniej jego nogę i przygryzając wargę, aby stłumić stęk. Ackermann drgnął, gwałtownie unosząc ciało wraz z brodą, a przy tym złapał mocno ramiona chłopaka i wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk.

Jaeger przeżywał właśnie coś niesamowitego, czując na sobie bruneta. Pewnie dlatego, że tak długo na niego czekał, więc świadomość wejścia akurat w Levi'a podkręcała całe jego podniecenie i ekscytację, i wszystko inne, co aktualnie mu grało w ciele. Chłopak od razu zaczął zdecydowanie poruszać biodrami, nie mogąc się powstrzymać, na co brunet odpowiadał nagłymi, niespodziewanymi jękami o wyższych i niższych tonach, dopuszczając do nich swój szybki oddech. Jego rumieńce na policzkach gwałtownie ożywały pod wpływem Erena, który bardzo się starał o to, żeby brunet nie ucichł. Zresztą sam uległ przyjemności, motywującej go do wyższych celów. W bardzo szybkim czasie dwójka przekraczała coraz to kolejne ograniczenia, zwiększając zachłanność swoich ciał, a co za tym idzie, ich sapanie było coraz głośniejsze... Oprócz tego dwójka na zmianę wzdychała lub wydawała z siebie jakiś mimowolny dźwięk rozkoszy, czując jakiegoś rodzaju onieśmielenie na aktualny moment.

Levi ruszał się niespokojnie, podporządkowując swoje gorące ciało młodszemu, a każda zmiana rytmu Erena była mocno wyczuwalna u bruneta, przez co ten już nie próbował nawet panować nad swoimi ruchami. Prężył się, opuszczając powieki, kiedy jego oddech utrudniał mu czyste wydawanie dźwięków rozkoszy.

Eren poszedł w ślady starszego, czując się naprawdę błogo w aktualnej chwili, chociaż on jeszcze marszczył brwi w skupieniu, zadając Ackermannowi jak najwięcej przyjemności. Raz uśmiechnął się bardzo delikatnie pod nosem, zdając sobie sprawę, jakie niegrzeczne rzeczy właśnie robi z tym najtrudniejszym byłym swojego brata... Właściwie to go już nie obchodziło. Liczyło się, że właśnie uprawia seks, który zaliczał do swoich jednych z lepszych czynności, a do tego z mężczyzną, który nie pozwolił mu się dotknąć na wstępie. Nagle chłopak poczuł coś gwałtowniejszego, na co skrzywił całą twarz, po czym zwiększył intensywność bioder, rozchylając wargi. Złapał mocniej Levi'a w boku i w zgięciu kolana, przechodząc do ostatniej fazy stosunku. Tymczasem jęki bruneta stały się wyraźniejsze, chociaż on wyśpiewywał je coraz bardziej drżącym głosem. W ogóle już się gubił i nie wiedział czy jeszcze coś czuje, czy już nie... Mimo wszystko był coraz bliżej spełnienia, jakie pulsowało w nim coraz mocniej. Eren nie odpuszczał, jego biodra dzielnie walczyły i nie chciały odpuścić, przez co Levi właśnie umierał z rozkoszy...

- Levi... - szatyn stękał z ciężkością - Levi, ah...

To zawstydzało starszego, ale nie mógł teraz nic zrobić, bo on sam już był na granicy. Ruszali się tak mocno, że, nawet, gdyby brunet się zatrzymał, szatyn wykonałby pracę za ich obydwu i ten tak czy siak byłby skazany na orgazm...

- Levi... - Eren kontynuował - Ah! Ah... Ah... Ahhh...
- Eren! - Levi zastękał przeciągle, nagle napinając całe ciało i twarz, czując, że już sekundy go dzielą od końca.
- Levi, ja już nie mogę... - mówił z ogromną ciężkością przez szybki oddech.
- Ja też... Ja! Ja... Ahh... - gwałtownie podniół powieki, żeby zaraz je zamknąć, czując, że właśnie wylewa się z niego to, co mu bardzo ciążyło.

Za moment Eren sam napiął całe ciało, ściskając bardzo mocno ciało bruneta, po czym warknął głośno, oznajmiając tym, że właśnie doszedł...

Levi jeszcze cały drżał, próbując złapać oddech, nie mogąc pozbyć się z ciała ciepła, jakie przejął od szatyna. To zostało z nim nawet, gdy chłopak już z niego wyszedł i sam próbował się uspokoić.

Po jakimś czasie, kiedy chłopak doszedł już do siebie, tak po prostu złapał mężczyznę za rękę i pociągnął w głąb domu. Brunet zmarszczył brwi w zdziwieniu:

- Co robisz?
- Idę spać - odpowiedział zwyczajnie - Ale już nie chcę być taki chamski, więc ciebie też zaprowadzę. Pewnie jesteś zmęczony.
- Nie jestem! - wrzasnął.
- Nie? - spojrzał na niego zaskoczony, po czym puścił jego rękę - W takim razie idę spać sam, a ty rób co chcesz.
- Masz zamiar spać w moim łóżku?
- No, to chyba jedyne łóżko w tym domu...

Mężczyzna patrzył na chłopaka z totalnym zdezorientowaniem. Ten mówił o łóżku bruneta tak zwyczajnie, jakby to wszystko było normalne, że on sobie przychodzi do kogoś na chatę, a potem śpi w obcym łóżku. W świadomości Erena, on nawet nie musiał pytać, przecież to oczywiste, że może. Przecież on może wszystko i nikt nie może mu zabronić...

Kiedy Levi tak nad tym myślał, szatyn wzruszył ramionami i po prostu ruszył na poszukiwania sypialni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro