XII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Levi obudził się w swoim łóżku, czuł to. Ale ku jego zdziwieniu nie był sam, a wręcz wtulał się w czyjś tors. W swojej świadomości miał, że z Erwinem już zerwał i jest wolny i kiedy to do niego dotarło, natychmiast otworzył oczy, a wtedy ujrzał śniady odcień skóry. Zaraz podniósł głowę i zauważył, że w jego łóżku śpi nie kto inny jak Eren Jaeger. Zmarszczył brwi, od razu przypominając sobie wrażenia zeszłej nocy, przez co otworzył szerzej oczy i zaczął się zastanawiać. Tymczasem szatyn spokojnie otworzył oczy, po czym już na wstępie ziewnął, a zaraz wzdrygnął się, czując ból w okolicy pleców. Kiedy jego oczy spotkały niemiłe spojrzenie wyraźnie nagiego bruneta, od razu uśmiechnął się do niego i rzekł:

- Dzień dobry, kochanie.
- Kochanie?! - wrzasnął, znów marszcząc brwi. Zaraz naskoczył na chłopaka i zaczął go bić, mimo bólu całego ciała - Zaciągnąłeś mnie do łóżka po pijaku!
- Ej, ej, ej! - próbował złapać jego zachłanne ręce - Przepraszam, to przez przypadek...
- Co?! Czyli jestem pierwszy lepszy?!
- Nie! Levi! Czekaj! - w końcu go złapał - Daj mi wyjaśnić...
- Ehh, nie ma co wyjaśniać... - nagle spojrzał w bok, kładąc się z powrotem - To moja wina.
- Co? Nie... - westchnął, chwilę się zastanawiał, po czym przyznał - Właściwie to niczyja wina... Obydwaj tego chcieliśmy...
- Byłem nieodpowiedzialny.
- Daj spokój, Levi - uśmiechnął się przyjaźnie, klepiąc go po ramieniu - Wykorzystałeś swoją wolność w najlepszy możliwy sposób. Mogłeś trafić gorzej...
- Pewnie już się pochwaliłeś wszystkim, że mnie zaliczyłeś, co? - spytał z zadziwiającym spokojem, jakby już zaakceptował to wszystko.
- Szczerze, nie dbam o to już... Zrobiłem to z tobą, bo mi się podobasz, a nie dlatego, żeby zaliczyć zadanie. Pamiętasz ten kluczyk? - uśmiechnął się, biorąc do ręki ozdobę zawieszoną na szyi - Jeszcze nikomu nie odpowiedziałem, co to za kluczyk.
- Podałeś mi odpowiedź na poczekaniu...
- Ale podałem! Wszystkim ludziom odpowiadam, że nie powiem.
- A powiesz mi, do czego jest naprawdę?
- Raczej nie.

Brunet westchnął, przewracając oczami. Chwilę myślał, po czym spojrzał w sufit i wyznał:

- Pierwszy raz od ośmiu lat spałem z kimś innym...
- I co, podobało ci się? - uśmiechnął się szatyn.
- Co? - spojrzał na niego ignoracko, po czym stwierdził - A...Tak, tak... Może być...
- Tylko ,,może być"?! - podniósł się z przejęciem.
- Myślisz, że zadowolisz mnie byle czym?
- Ale ja nie jestem byle co!

Zaraz szatyn gwałtownie wstał z łóżka i zaczął zbierać ubrania, przy okazji zakładając je. Wszystko to w dość bojowym nastroju, na co Levi spojrzał na niego dziwnie i spytał:

- Co robisz? Nie zjesz nawet śniadania?
- Jeszcze zobaczysz - wskazał na niego palcem, po czym kontynuował ubieranie.
- Co?
- ,,Byle co" - odpowiedział, cytując bruneta.
- O co ci chodzi?

Eren był zajęty szukaniem swoich ubrań po całym domu, a kiedy je wszystkie zgromadził na sobie, wrócił się do sypialni starszego, po czym odpowiedział, marszcząc brwi:

- Podrapałeś mi plecy!
- I co z tego?
- ,,Co z tego"? To, że to twoja wina! Gdybyś nie był taki delikatny, to teraz bym normalnie chodził!
- Czy ty zdajesz sobie sprawę, co zrobiłeś z moim wnętrzem?
- No właśnie! Dlatego to nie było ,,byle co"! Ale dobra! Myśl co chcesz! Powiedziałem, jeszcze zobaczysz!

Po tych słowach szatyn wyszedł z sypialni Levi'a, a potem w ogóle z jego domu. Tymczasem skołowany brunet nie bardzo nie wiedział, co chłopak ma na myśli. Za to on powiedział mu tak jak powiedział, nie przez nieudolność Erena, ale dlatego, że wkurza go jego wybujałe ego i pewność siebie. W gruncie rzeczy Ackermann nigdy w życiu nie przeżył czegoś tak intensywnego i ekscytującego jak wczoraj z Erenem dwa razy... Większość jego byłych z racji wieku średnio wiedziała co i jak... Jeszcze Zeke jakoś się wyrabiał i właściwie brunet nie mógł narzekać, ale potem przyszedł Erwin, który wolał spokojny seks, chociaż nie zawsze. To też było w pewien sposób przyjemne, ale tego z kolei często nie było w domu... Teraz, kiedy Levi kochał się z Erenem, był szczerze onieśmielony i zachwycony, czego oczywiście nie mógł powiedzieć chłopakowi z ego większym niż jego przyrodzenie.

Tymczasem Eren właśnie wracał do domu, łapiąc jakąś taksówkę. Mógłby zadzwonić do Zeke'a, ale w tym wypadku wolał go nie informować gdzie był całą noc. Na szczęście rodziców nie było w domu, więc nie mógł dostać ochrzanu.

Za jakiś czas szatyn dotarł pod swój dom. Szybko zapłacił, po czym wysiadł z pojazdu i od razu ruszył pod drzwi. Jednak zanim w ogóle złapał za klamkę, zauważył rzecz, która natychmiast go zmroziła, aż otworzył szerzej oczy. Przed garażem stał samochód Grishy...

- Na chuj tutaj przyjechał... - powiedział sam do siebie pod nosem.

Chłopak wziął głęboki wdech i wydech, po czym spokojnie wszedł do domu. Wszystko było pięknie w drodze na schody, dopóki wzrok najstarszego mężczyzny w tym domu go nie dosiągnął. Grisha podszedł do syna, zaczął go oglądać z każdej strony, kiedy ten patrzył na ojca z przerażeniem.

- Wiesz co, Eren? - zaczął Jaeger, zastanawiając się - Uwierzyłbym, że po prostu wyszedłeś z samego rana i teraz wracasz...
- No właśnie tak było! - odpowiedział przekonywującym tonem, po czym uśmiechnął się niewinnie.
- Eren... - uśmiechnął się do niego pobłażliwie - Masz potargane włosy i pogniecione ubrania... Wprawdzie nie czuć od ciebie alkoholu, ale... Nawet nie będę sprawdzać twojego oddechu. Dobra, idź się doprowadzić do porządku.
- Tylko tyle? - patrzył na niego zaskoczony.
- Nie mów matce.
- Co? - zaśmiał się, nie dowierzając - Masz jakiś dobry dzień czy co?
- Eren, bo się rozmyślę...
- Dobra! Idę! 

Grisha miał już odchodzić do swoich zajęć, kiedy zauważył, że szatyn chodzi trochę niezgrabnie, chociaż wcale nie był pijany.

- Eren.
- Co? - szybko spojrzał na ojca z podejrzeniem, że ten mu zaraz powie, że żartował.
- Czemu tak dziwnie chodzisz?

Wtedy chłopak natychmiast zrobił zirytowaną minę, wzdychając ciężko przy bezsilnym opuszczeniu głowy w dół. Wtedy cicho wybełkotał sam do siebie pod nosem:

- Bo pewien debil jest zbyt delikatny...
- Co?
- Y, co? - nagle spojrzał na mężczyznę - A! Wiesz co... Nie wiem, chyba taka pogoda dzisiaj jest, wszystko mnie boli i w ogóle...

Grisha pokiwał głową, że rozumie. Po czym już poszedł do swoich spraw, a szatyn natychmiast ulotnił się do swojego pokoju.
Zupełnie nie rozumiał nastawienia swojego ojca. Ten zwykle był surowy... No może nie surowy, ale na pewno nie odpuściłby, że chłopak tak po prostu wrócił sobie rano do domu, szczególnie po jakiejś imprezie. Wprawdzie Eren nie był na żadnej takiej, ale lepiej, żeby Grisha myślał o tym niż, żeby wiedział, co jego syn faktycznie robił i z kim...

Kiedy Eren się ogarnął, natychmiast zadzwonił do Jeana, żeby do niego przyszedł, bo ma zajebiste informacje. Nie musiał mówić dwa razy blondynowi, bo ten już prawie był gotowy do wyjścia, kiedy szatyn mu zaproponował spotkanie. Nieważne, że dopiero co się obudził...

W tym czasie do domu Jaegerów ktoś zadzwonił domofonem i Eren był pewny, że to jego ziomek. W trakcie schodzenia jednak uświadomił sobie, że Jean nie zrobiłby tak, tylko napisałby, żeby ten mu otworzył. W tym samym czasie do drzwi szedł Grisha, a widząc szatyna, oznajmił mu, że to jego student przyszedł i żeby chłopak nie przeszkadzał. Eren kiwnął głową, po czym poszedł do kuchni w poszukiwaniu, czy będzie miał co dać do picia Jeanowi i ewentualnie do jedzenia, bo z tym nigdy nie wiadomo... Chociaż częściej to Eren wyżerał wszystko Kirsteinowi, ale to tylko taki mały szczegół.

Eren właśnie sprawdzał lodówkę i szafki, kiedy usłyszał aż zbyt znajomy sobie głos. Jego ojciec rozmawiał z pewnym, porównując go z Grishą, chłopakiem o jego pracy dyplomowej... Chłopak zmrużył oczy z ciekawością, sprytnie wychylając się nieco z kuchni, aby trochę podejrzeć. Wtedy otworzył szerzej oczy i z wrażenia aż się poślizgnął, co dało się usłyszeć w salonie. Szczególnie, że sam jęknął głośno i przeklnął przez ból na plecach. A wszystko przez to, że Grisha rozmawiał z... Levi'em.

Zanim chłopak zdążył wstać, już podszedł do niego ojciec i patrzył z irytacją:

- Eren - miał cichy ton - Mówiłem ci, żebyś nie przeszkadzał...
- Przepraszam! - szybko wstał - Źle stanąłem.
- Eh, dobra... Ale teraz cicho, bo mamy gościa, z którym rozmawiam o ważnych sprawach.
- Dobra, dobra... - spojrzał na niego, kiwając głową, że rozumie.

I kiedy starszy Jaeger wrócił do swojego podopiecznego, szatyn wcale nie miał zamiaru odpuszczać. Aż napisał do przyjaciela: ,,O, stary... Co tu się dzieje to hit. Dawaj szybko do mnie". Następnie uśmiechnął się wrednie, słysząc rozmowę swojego ojca z Levi'em.

Grisha zauważył, że brunet ciągle jakoś mimowolnie cicho wzdycha z ciężkością, jakby powstrzymywał już mocniejsze stęki, prawdopodobnie z bólu. Zresztą w ogóle siedział jakoś tak inaczej, jakby czuł dyskomfort.

- Coś się stało, Levi? - spytał z troską - Może coś cię boli...
- Wszystko mnie boli... - przyznał bez zastanowienia, co za chwilę zrozumiał i szatyna rozśmieszyła ta jedna mina bruneta.
- Chyba faktycznie coś jest z tą pogodą...
- Słucham? - spojrzał na niego zdziwiony.
- Mój syn też narzekał, że go wszystko boli.
- Ta... - burknął z irytacją.

Szatyn ledwo powstrzymywał śmiech, widząc, jak Levi udaje przed ojcem chłopaka, z którym poszedł do łóżka, że między nimi nic nie było. Aż śniadoskóry pożałował, że nie zrobił malinek na szyi bruneta, wtedy dopiero Grisha byłby zmieszany, a wcale by nie wiedział, że twórcą tych jakże pięknych śladów jest jego własny syn. Zresztą dobrze, że jego ojciec nie dopytywał Levi'a o szczegóły, bo ten miałby problem. A to nawet byłoby ciekawe, jakiej wymówki szukałby brunet...

Eren dłużej przyglądał się dwójce, kiedy nagle wkroczył do salonu, jak gdyby nic. Kiedy Levi go zauważył nieznacznie otworzył szerzej oczy, nie spodziewając się chłopaka tutaj. Tymczasem Eren po prostu udawał, że czegoś szuka, byleby zwrócić na siebie uwagę.

- Eren... - rzekł Grisha z kolejną dawką irytacji.
- O, tato! - nagle dosiadł się do stołu - Dobrze się składa, bo wiesz co? Muszę się spytać o coś ważnego.
- Później.
- Muszę się teraz dowiedzieć. Słuchaj... Mógłbyś mi jeszcze raz opowiedzieć o chorobach przenoszonych drogą płciową?
- Naprawdę chcesz teraz o tym słuchać?
- Pewnie sam wszystkie złapałeś i dawno o tym zapomniałeś... - powiedział Levi ciszej, patrząc na Erena.
- Levi... - zaśmiał się Grisha niezręcznie, po czym spojrzał znów na syna - Ale ty też ostatnio powiedziałeś dokładnie to samo...
- Naprawdę? - zaśmiał się Eren, kierując wzrok na bruneta - Ale skoro tak jest, to znaczy, że zaraziłem każdego, z kim poszedłem do łóżka... - brunet przewrócił oczami.
- Na szczęście robisz to w odpowiedzialny sposób - teraz zabrzmiał stanowczo - Prawda?
- Oczywiście, tato. Wiem doskonale, z kim to robię. I w ogóle tego nie ukrywam przed nikim, a zwłaszcza przed tobą...

W tym momencie Levi spojrzał na chłopaka poważniej, jakby kazał mu przestać wywoływać na nim presję. Nagle Eren dostał wiadomość, że Jean jest już przed drzwiami, na co szatyn uśmiechnął się niewinnie i oznajmił, że już nie będzie przeszkadzał.

Zaraz pobiegł do drzwi i otworzył blondynowi, szybko wciągając go do środka. Jesn nawet nie zdążył spytać o co chodzi, a chłopak już szybko go zaprowadził do swojego pokoju. Tam zaczął mówił jak rozemocjonowane dziecko:

- Słuuuchaaaaj...
- No cooo? - uśmiechał się blondyn, opierając łokieć na łóżku.
- Stary... - chodził po pokoju - To się stało.
- Co?
- Spałem z Levi'em...
- Ojaaa... - zawołał - Gratulacje! I jak było?

Teraz Eren zmienił wyraz twarzy na niezadowolony, a zaraz w ogóle się zdenerwował i głośno wrzasnął:

- Kurwa! Ten chuj podrapał mi plecy!
- Czyli było ostro...
- Po prostu on jest zbyt delikatny!
- Ale ty lubisz takich... - zaśmiał się.

W międzyczasie do Erena zadzwonił Grisha.

- Co tam, tato? - spytał spokojnie szatyn.
- Nie drzyj się tak! Jeszcze jeden raz, a naprawdę dostaniesz karę za to wyjście...
- Przepraszam, już nie będę! Naprawdę!

Kiedy chłopak się rozłączył, zaczął robić głupie miny do telefonu, że niby udaje swojego ojca. Zaraz rzucił telefon na łóżko i kontynuował:

- A wiesz co jest najgorsze? - powiedział już ciszej.
- Noo?
- Ten chuj po wszystkim powiedział ,,może być"!
- Może się z tobą droczy... - Eren go w ogóle nie słuchał w tym momencie.
- Przez to będę musiał się z nim ruchać jeszcze raz...
- Oczywiście tylko dla wyższych celów - Jean mówił niby poważnie, śmiejąc się.
- Oczywiście - on był poważny - Jeszcze zobaczy te swoje ,,może być".
- A czy ja nie słyszałem jego głosu w salonie?
- No - rzekł obojętnie - Mój tata pomaga mu z czymś tak na studia...
- Levi studiuje medycynę? - zdziwił się.
- Na to wygląda.
- I znając ciebie, będziesz do niego podbijać na teksty o doktorze? - posłał mu znaczący uśmiech.
- Nie no, co ty - chwilę patrzył na niego z powagą, po czym zaśmiał się - Może trochę...
- Oj, Eren... - pokręcił głową - Ty to zawsze sobie znajdziesz przygody... A właśnie! Mam dla ciebie zadanie.
- Dawaj.
- Nie masz psychy, żeby przyjść do szkoły w sukience i chodzić tak przez cały dzień!
- Zawsze chciałem spróbować nowego stylu.
- Eren - zaśmiał się - Jesteś niemożliwy...
- Tylko się nie zakochaj jak mnie zobaczysz.
- No nie wiem czy dam radę!

Dwójka zaczęła się razem śmiać, a przez resztę czasu robiła jakieś głupie rzeczy jak to oni.

Wieczorem, kiedy Eren już miał zamiar iść się myć i nawet już ściągnął koszulkę, nagle Grisha go zawołał na dół. Ten westchnął ciężko, po czym zszedł na dół, a wtedy zmarszczył brwi, zastanawiając się o co chodzi. Na kanapie siedział jakiś mężczyzna o długich blond włosach, a obok niego naburmuszona brunetka.

- Eren - rzekł Grisha, łapiąc się za czoło i próbując zachować spokój - Możesz to wytłumaczyć?
- Nie znam tych ludzi - stwierdził szatyn.
- Pan Tybur uważa, że jego żona zdradziła go z tobą, a teraz jest w ciąży...
- Co... - otworzył szerzej oczy, aż usiadł - To niemożliwe...
- Żądam testów! - wrzasnął blondwłosy mężczyzna.
- Ale... - chłopak aż zrobił się niepewny w słowach - Ja... Nie mogę zostać ojcem... Jestem bezpłodny! - szybko oznajmił.
- Eren, nie pogrążaj się... - warknął Grisha, będąc jeszcze w miarę cierpliwym, ale w środku kipiał złością.
- Ale my nic nie robiliśmy! - wrzasnął w panice - Nie pamiętam czegoś takiego!
- Pewnie byłeś pijany jak wszyscy nastolatkowie w tym wieku! - krzyczał blondyn.
- Mówiłam mu! - nagle zabrzmiał głos ciemnowłosej kobiety - My tylko...
- Co my? - zmarszczył brwi Eren, ale zaraz go olśniło - O kurwa, faktycznie...
- Co? - Grisha spojrzał na syna.
- My tylko robiliśmy sobie dobrze! - wyjaśnił Eren - Tylko seks oralny, nic więcej...
- Nie wierzę! - znów odezwał się Tybur.
- Nie potrzebuje pan DNA mojego syna do sprawdzenia pokrewieństwa - nagle warknął stanowczo Grisha - Eren nie kłamałby w takiej poważnej sprawie. Ale jeśli tak panu zależy, wróćmy do tej sprawy, jeśli zrobi pan testy i pokrewieństwo między panem a dzieckiem nie zostanie stwierdzone. W tym momencie proszę już wyjść i zostawić moją rodzinę w spokoju.

Blondyn chwilę patrzył zaskoczony na mężczyznę, potem na szatyna, aż wściekły wstał, łapiąc żonę za rękę i szybciutko wyszedł z domu Jaegerów. Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, Eren odetchnął z ulgą, zsuwając się nieco z kanapy. Zaraz jednak spojrzał na ojca z przerażeniem, kiedy ten mierzył go poważnym spojrzeniem. Mężczyzna siedział ze skrzyżowanymi rękoma i ze stopą na nodze.

- Czy nie chciałeś rozmawiać o chorobach przenoszonych drogą płciową? - spytał Grisha, chowając za głosem złość.
- Już nie trzeba... - zaśmiał się niepewnie, czując wewnętrzny strach przed aktualną rozmową.
- Mam pomysł. Lepiej porozmawiajmy o skutkach seksu z przypadkową osobą.
- Też nie trzeba! - teraz przypominał potulnego szczeniaczka - Naprawdę! Tato, jesteś taki mądry! Dzięki tobie nie popełniam w życiu błędów, bo mnie tak nauczyłeś! Jesteś moim idolem!
- Eren...
- Przepraszam no! - jęknął, nerwowo gestykulując - Już nie będę! Naprawdę! Albo w ogóle nie będę już więcej tego robił! Tak będzie bezpieczniej! No serio! Ale proszę, tato! Nie mów mamie! I nie dawaj mi kary! Będę grzeczny!
- Eren... - westchnął ciężko - Czasem naprawdę nie mogę już z tobą wytrzymać... Synu, kiedy przestaniesz pakować się w kłopoty? - Eren chciał już się odezwać, ale Grisha go wyprzedził - Idź już zanim dam ci taką karę, że nie zapomnisz tego do końca życia.
- Dzię... - ojciec mu przerwał.
- Idź.

Wtedy szatyn tak jak siedział, zaraz uciekł na górę, nie chcąc już prowokować mężczyzny. Miał świadomość, jak bardzo musiał go zdenerwować, a mimo to ten go obronił i jeszcze postanowił go uniewinnić... Eren zawsze wiedział, że ojciec go bardzo kocha i nie zrobi mu krzywdy, ale, żeby w ogóle odpuścił mu kary... Eren wciąż myślał, że jego ojciec musiał mieć naprawdę dobry dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro