XXI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Eren był właśnie z Jeanem przed salą, gdzie Grisha jeszcze prowadził zajęcia. Zostało trochę czasu, więc dwójka nie miała za bardzo co robić, ale podobno ta sprawa była ważna i musieli tam przyjść jak najszybciej. Blondyn zauważył, że jego przyjaciel cały czas jest dziwnie nerwowy i napięty, do tego coś go ciągle rozpraszało. Eren nie mógł usiedzieć na miejscu i ledwo wytrzymywał w ławce, do tego nieświadomie mocniej uderzał choćby palcami, kiedy miał taką możliwość.
Nawet teraz stał przed tablicą z ogłoszeniami, marsząc brwi, a przy tym nieco zaciskał dłoń w pięść. Kirstein opierał się o parapet, rzucając na przyjaciela znaczący uśmiech:

- O czym tak myślisz, Eren? - zaśmiał się Jean - Cały czas chodzisz nabuzowany...
- Co? - spojrzał na niego zdziwiony, po czym zaśmiał się nerwowo - O niczym nie myślę... Ja nabuzowany? Co ty...
- Znowu ktoś dał ci kosza i nie możesz tego zaakceptować?
- Nigdy nie dostałem kosza!
- A... - szatyn mu przerwał.
- Ale w końcu go zaliczyłem!

Gdzieś po drugiej stronie szedł pewien mężczyzna, który przelotnie zawołał głośno, ale nie krzyczał:

- Bądźcie ciszej. Wciąż trwają wykłady.

Nagle szatyn uważnie spojrzał w tym konkretnym kierunku, nieznacznie podnosząc powieki, a przy tym drgnął. Czuł, że samoczynnie napina ciało, przez które przechodził szybszy rytm jego serca. Zaraz przerzucił wzrok na blondyna, powstrzymując cięższy oddech, a wtedy rzekł:

- Idę do toalety. Zaraz wrócę.

Jean pokiwał głową. Wtedy Eren spokojnie jak na siebie przeszedł kawałek, a kiedy zniknął z pola widzenia, przyśpieszył krok, żeby dogonić właściciela upominającego ich głosu. Przecież to był Levi, bo tylko on miał tak przyjemnie głęboki w swojej oschłości ton. Szatyn natychmiast chwycił starszego zanim ten jeszcze zauważył obecność młodszego, po czym pociągnął go do schowka, bo akurat przy nim byli.

W środku było ciemno i ciasno, ale na szczęście Jaeger doskonale znał to miejsce i wiedział, gdzie co i jak. Zaskakująco delikatnie przyparł starszego do ściany pod niewielką, wiszącą lampką, którą gdzieś w locie zapalił. Wtedy ujrzał szczerze zdziwionego i zdezorientowanego Levi'a, przez co uderzyły w niego naturalne instynkty, aż drgnął gwałtownie, otwierając szerzej oczy. Za chwilę wraz z ciężkim oddechem spoczął wargami na wrażliwej szyi mężczyzny, a wtedy to drugi zadrżał, czując na sobie zachłanne, a jednocześnie bardzo subtelne dotknięcia szatyna. Ten muskał go w szyję często, ale delikatnie, chociaż słabnące malinki kusiły, aby je poprawić. W Ackermanna o wiele mocniej uderzał gorący oddech Erena, który sugerował, w jakim stanie jest chłopak. Szczególnie, że jego ręce także na oślep łapały starszego gdzie mogły, chociaż niedokładnie. Brunet na to wszystko mimowolnie poruszał się nerwowo, czasem wzdychając z braku możliwości w zatrzymaniu młodszego, a przy tym marszczył twarz. W końcu jednak nabrał wystarczająco siły i równowagi, a wtedy warknął cięższym tonem:

- Eren, co ty robisz?! Nie boli cię język od tego wszystkiego?
- Już nie... - uśmiechnął się zadziornie, szepcząc i kontynuując - A jak tobie się podoba? Z kolczykiem przyjemniej?
- Daj spokój... - westchnął i przewrócił oczami, próbując nieudolnie odsunąć młodszego - Co cię napadło?
- Levi, ja... Muszę cię dotknąć - wyszeptał szatyn, nie zatrzymując się - Nie wiem co się dzieje, ale przez cały weekend o tobie myślałem. Moje ciało wariuje...
- Chcesz to teraz robić?! - wrzasnął, otwierając szerzej oczy.
- Nie mogę... - wymamrotał, zatrzymując się. Chociaż usta zatrzymał przy szyi bladoskórego - Muszę coś jeszcze załatwić, ale wieczorem do ciebie przyjdę... - mówił, zauważając dobrze znany sobie sznurek wystający zza kołnierza koszuli starszego, na co uśmiechnął się znacząco - W ogóle nie oddałeś mi kluczyka i nawet go nosisz...
- Bo mi go dałeś i teraz jest mój - odpowiedział twardo.
- Z tego, co pamiętam, mówiłem coś trochę innego... - zaśmiał się.
- Nie zgłosiłeś się po niego...
- Nie miałem serca ci tego mówić... Byłeś taki słodki, kiedy podziwiałeś niebo niczym zaciekawione dziecko - uśmiechnął się niewinnie - Zresztą zasnąłeś i kiedy cię zaniosłem, już nie chciałem cię budzić...
- To dlatego obudziłem się w jakiejś obleśnej bluzie... - warknął.
- Wyglądałeś, jakby było ci w niej dobrze. Pewnie dlatego, że pachniała mną, co?
- Była ciepła, to wszystko.
- Dobra, dobra... - uśmiechnął się, po czym rzekł już poważniej - To co, mogę przyjść wieczorem?
- Przecież i tak przyjdziesz - westchnął.
- A jak nie przyjdę to będzie ci przykro?
- Będę tak szczęśliwy, że zacznę tańczyć nago, pijąc wino.
- Chcę to zobaczyć!
- W twoich snach chyba.

Szatyn zaśmiał się, a po dłuższej chwili spoglądania prosto w piękne oczy Levi'a, o czym przekonał się tamtego wieczoru, pocałował go mocno, łapiąc jego podbródek kciukiem. Brunet z szoku odwzajemniał, układając dłonie na barkach młodszego. Jednak ten stosunkowo szybko się oderwał, chociaż z wyraźną niechęcią. Zaraz zaczął się oddalać od starszego, a przy tym patrzył na niego uważnie, na co ten mu odpowiadał irytacją. Finalnie szatyn rzucił mu krótki uśmiech, po czym wyszedł, zostawiając mężczyznę z chaosem w głowie. A to niedobrze, bo Levi szykował się na wykład.

Kiedy zrobiło się późno i kiedy Levi skończył pracę, od razu wrócił do domu, gdzie szybko wziął prysznic i przebrał się w lepsze ciuchy. Następnie postanowił coś zjeść, ale w lodówce nie było jakiegoś szału, jeśli chodzi o produkty, więc zaczął improwizować.

Levi właśnie szykował sobie na talerzu jakieś kanapki, kiedy poczuł na swoich biodrach i szyi obecność drugiej osoby. Ponieważ doskonale znał ten dotyk, nawet się nie wzdrygnął ani nie przeraził, a jedynie westchnął ciężko, jakby z irytacją.

- Jak się tu włamałeś, Eren? - rzekł sucho brunet.
- Skąd wiedziałeś, że to ja? - spytał zaskoczony szatyn z uśmiechem.
- Od kiedy tu wszedłeś, wyczuwałem zapach głupoty.
- Mówisz, że jestem głupi, ale to ty zostawiłeś otwarty zamek...
- Co?! - nagle spojrzał w stronę drzwi.
- Spokojnie - zaśmiał się, uspokajając mężczyznę - Już zamknąłem. Ale następnym razem musisz pamiętać, żeby nikt ci się serio nie włamał.
- Martwisz się o mnie? - spytał cynicznie.
- No oczywiście - podjął grę starszego, uśmiechając się prowokująco - Przecież jesteś taki malutki, że ukraść cię to nie problem...
- Zaraz możesz stąd wylecieć, wiesz? - warknął.
- No co ty, Levi... Takie urocze, malutkie króliczki nie mają tyle siły... Jeszcze coś sobie zrobisz...
- Tobie zaraz coś zrobię.

Eren się jeszcze zaśmiał, widząc, że starszy mu grozi nożem i udając, że się boi, na co ten tylko pokręcił głową, uznając, że nie będzie dyskutował z idiotami. Mimo to nie odtrącał szatyna, zwyczajnie go zignorował i dalej robił swoje. Młodszy szybko zwrócił na to uwagę, a wtedy uśmiechnął się ciut wrednie i zaczął drażnić starszego w szyję:

- Levi, jestem taki głodny...
- Wiedziałeś kiedy przyjść, co?
- Oj, nie mam ochoty na jedzenie...
- Ah tak, zapomniałem... - rzekł cynicznie, wzdychając ciężko, jakby nie brał na poważnie chłopaka.
- Mam ochotę na ciebie... - wyszeptał, sprawnie wsuwając dłoń pod koszulkę starszego, na co ten się wzdrygnął, ale udał, że wcale go to nie rusza.

Zresztą brunet wciąż próbował nie reagować na ciężką dłoń chłopaka, która mocno naciskała na jego wrażliwą skórę. W środku już rozwijało się przyjemne mrowienie w brzuchu, od czego Levi'a przechodziły dreszcze, ale na wierzchu zachowywał spokój. Nawet, gdy Eren rozpoczął taniec językiem po czerwonawych śladach, jakie sam wcześniej stworzył. Do tego dokładał mocne muśnięcia, a w międzyczasie zwinnie rozpinał spodnie starszego, po czym wsunął w nie dłoń. I właśnie wtedy brunet napiął mięśnie i samoczynnie odchylił głowę do tyłu, przymykając oczy, a przy tym zastękał przez zamknięte usta. Jaeger uśmiechnął się z satysfakcją, nie mając zamiaru skończyć swoich wyczynów. Przygryzł wargę, nie zmieniając uśmiechu, za to jego dłoń odważnie stymulowała krocze bruneta przez materiał bokserek. Jeszcze postanowił wzdychać prosto w ciepłą szyję starszego, jakby czynność miała go męczyć, choć w rzeczywistości z sekundy na sekundę napalał się bardziej aż mu serce szybciej biło od wzrostu adrenaliny, przez co jego sprawność i zaangażowanie rosły. Levi drżał, oddając pobudzone ciało w ręce młodszego, przy czym mocno łapał go za ramię i dzielnie znosił aktualny stan, a niekiedy z jego ust wykradał się jakiś cichy jęk przez szybszy oddech. Jeszcze na granicy zdrowego rozsądku, z desperacją złapał chłopaka za dłoń w swoich bokserkach i próbował ją powstrzymać od dalszych ruchów, chociaż nieskutecznie. Szatyn zachłannie ruszał ręką, jakby nic go nie blokowało.

- Eren... - wydyszał Levi, wciąż nie podnosząc powiek - Ja nie mogę...
- Możesz - wyszeptał szatyn, łapiąc mocniej bruneta - Nie możesz mi odmówić. Pamiętasz jak wyobrażałeś sobie mnie zamiast swojego byłego? Pragniesz mnie...
- To... - zastękał - było raz...
- Odepchnij mnie - uniósł kąciki ust zadziornie, wydobywając z siebie prowokujący ton.
- Co?
- Widzisz, nie chcesz mnie odpychać - zaśmiał się arogancko - Po co się ze mną bawisz, jeśli wiesz, jak to się skończy? - zbliżył wargi do jego ucha, które zaczął zmysłowo pieścić, a przy tym szeptał - Po prostu daj mi robić swoje, a skorzystamy na tym obydwaj.
- Puść mnie - rzekł stanowczo, powstrzymując wszelkie aktualne reakcje, choć z trudem.

Eren zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową, po czym posłusznie odsunął ciało od starszego. Ale niezbyt daleko, bo doskonale wiedział, że zaraz i ta krótka odległość zostanie wyelminowana. Spojrzał cierpliwie i z zaciekawieniem na Levi'a, krzyżując ręce na torsie, kiedy ten niepewnie odwracał się przodem do chłopaka. Zaraz młodszego dosiągnął ten wymowny wzrok, mówiący, że jest strasznie wkurzający, ale ziarenko pragnienia zdążył zasiać.

Brunet opierał się o blat, mocno zaciskając na nim dłonie aż wyszły mu żyły, a przy tym oddychał ciężej. Przy tym spoglądał na zadowolonego z siebie młodszego z tym jego niewinnym, a jednocześnie pewnym uśmieszkiem. Levi aż marszczył brwi, ale nie z irytacji, a ze zmieszania i speszenia...

Nagle brunet złapał chłopaka za kark i zachłannie przyciągnął do swoich warg, które pierwsze zaatakowały dopiero co przybyłe usta młodszego. Mocno naciskał na jego wargi, jakby pragnął ich bardziej niż czegokolwiek innego w tym momencie, a do tego ścisk dłoni starszego na karku chłopaka był silniejszy. Szatyn natychmiast wyczuł mężczyznę, oddając mu to, czego ten w tej chwili chciał, jeszcze pogłębiając pocałunek z równym zaangażowaniem. Przy czym jego ręce natychmiast wpełzły pod bluzkę bruneta, gdzie zaczął mocno naciskać na jego ciepłą już skórę. Najpierw złapał go po bokach, a wraz z tym wtargnął językiem do wnętrza ust starszego, witając się wyszukanym tańcem. Na jego szczęście brunet przyjął to z aprobatą, a dodatkowo postanowił mu potowarzyszyć. Następnie Eren wyciągnął jedną dłoń, żeby zaraz szybkim ruchem usunąć wszystko z blatu, a potem obydwiema już rękoma podniósł starszego i posadził. Brunet samoczynnie rozsunął uda, jakby robił miejsce na biodra młodszego, z czego ten natychmiast skorzystał.

Pobudzony chłopak złapał mocno materiał bluzki na starszym, żeby zaraz go podwinąć, a wtedy gwałtownie wyrwał się z objęć gościnnego języka Levi'a, pociągając za sobą ślinę. Nie przejmując się tym zbytnio, od razu zjechał swoim językiem w kierunku torsu starszego, w który oddychał z przejęciem, co skutecznie drażniło skórę Ackermanna. Oczywiście Eren uważał na kluczyk, który jakoś próbował odciągać. Ale na tym nie skończył, miał jasno wyznaczony cel i do tego dążył, dlatego już za chwilę koniuszkiem języka otarł się o sutek mężczyzny, na co ten zadrżał, napinając nagle ciało, a przy tym zmarszczył twarz, na której podniecenie malowało rumieńce. Jeszcze dłońmi biegał po całym Jaegerze, zaczynając od jego włosów aż po barki, a przy tym poruszał ciałem niespokojnie. Wtedy Eren postanowił kontynuować, narażając kochanka na wiele zachłannych ruchów z jego pobudzonej strony, pływających w również w jego ślinie. Językiem mocno naciskał na sutek bladoskórego, żeby zaraz przejąć ruch niegrzecznymi wargami, w czasie, gdy z drugiej strony radził sobie palcami. Potem płynnie zmienił kierunki, czego mężczyzna nie zauważył, ale jego ciało z oddaniem przyjmowało każdą czułość, aż sam z siebie ściągnął górną garderobę.

W końcu Eren posunął rozgrzane wargi niżej, mocno muskając uwrażliwioną skórę starszego, jakby z wielkim pragnieniem i zniecierpliwieniem. Sam drżał, chcąc dotknąć bruneta jak najbardziej było to możliwe. Do tego złapał mocno jego rozpięty już rozporek i wraz z bielizną zaczął wszystko z niego zsuwać, co zwiększało jego popęd. Sam nie wiedział czemu, ale świadomość, że mężczyzna jest już całkiem nagi, pobudzała jego już napięte i nagrzane ciało. Kiedy skończył, gwałtownie wrócił na górę, gdzie niespodziewanie zagrał Levi. Ten pośpiesznie chwycił końce koszulki chłopaka i szybko usunął z niego, na co Eren nawet uniósł lekko kąciki ust, widząc zaangażowanie starszego, ale ten tylko pociągnął go do siebie, po czym zaczął się ocierać. Szatyn aż westchnął ciężej i nieznacznie zmarszczył twarz, czując intensywność Ackermanna, czemu przez chwilę bezmyślnie ulegał, a przy tym oddychał mocno w szyję bruneta. Starszy na tym skorzystał i zaczął rozpinać pasek od spodni chłopaka, co ten czuł, ale jakoś nie chciało mu się teraz zwracać na to uwagi. I nim się zorientował, zwinna dłoń Levi'a już konkretnie drażniła jego pobudzoną męskość pod spodem bokserek, co sprawiało mu niewyobrażalną przyjemność. Tym samym zmuszało go do kolejnych czynności, do jakich nie trzeba było go nawet namawiać.

Szatyn drżącą ręką wyciągnął z kieszeni spodni saszetkę z wiadomym żelem, po czym przyłożył do ust i narwanie rozerwał zębami. Wtedy sprawnie rozlał płyn na palcach u przeciwnej dłoni, a przy tym odsunął nieco ciało od bruneta. W międzyczasie przejechał wolną ręką po jednej z nóg bruneta, zwracając szczególnie uwagę na wewnętrzną część jego uda. Starał się jakoś wpłynąć na bruneta, aby ustawił się w bardziej wygodny dla nich sposób, co właściwie mu wyszło.

Nagle Levi poczuł w sobie obce ciało, które bezczelnie próbowało się wślizgnąć do jego wnętrza. Szatyn przez chwilę drażnił wejście bruneta, rozprowadzając na zewnątrz jak najwięcej mazi, żeby stopniowo wsuwać w niego coraz większą część palca, próbując zrobić więcej miejsca. I kiedy wszedł w starszego już dwoma palcami, wtedy rozpoczął przyjemny taniec, od którego Levi zginał nogi oraz zaciskał palce u stóp i jednej ręki, której akurat nie trzymał w spodniach chłopaka.

Dwójka wymieniała gorący i ciężki oddech, doprowadzając swoje ciała do ogromnej przyjemności, przez którą obydwaj spinali wszystkie mięśnie, a jeszcze poruszali się w rytm ręki tego drugiego. Do tego mrużyli powieki, czując pod oczami wielkie źródło ciepła, pewnie przez dobrze widoczne wypieki, zresztą cali płonęli, gotowi już stać się jednością...

Nagle obydwaj w tym samym czasie opuścili swoje ciała, żeby za moment Eren zachłannie odkrył swoje krocze, po czym Levi z równym zniecierpliwieniem przyciągnął go do siebie. Szatyn złapał mocno starszego w boku i w zgięciu kolana, rozchylając jego nogę, po czym wszedł w niego, na co natychmiast obydwaj zastękali głęboko przy podniesieniu podróbków do góry wraz z opuszczeniem powiek do końca.

Zarówno Levi jak i Eren byli rozpaleni do czerwoności, dlatego, mimo, że próbowali zacząć na spokojnie, samoczynnie ich ciała zrozumiały się i natychmiast przyśpieszyły, tym samym od razu złapali wspólny rytm. Dwójka oddychała niespokojnie, drżąc z podniecenia, które w niesamowitym tempie zalewało ich ciała, do tego dochodziły gorące fale gorąca uderzające tak nagle. Eren bez zawahania poruszał biodrami tak szybko, że zapominał o dokładności, ale Levi też nie zwracał na to uwagi, pochłonięty pożądaniem. Dopiero, kiedy szatyn faktycznie zmniejszył nieznacznie prędkość, ale skupił się na intensywności, obydwaj drgnęli gwałtownie, wyczuwając nowy poziom przyjemności. Wtedy poczuli większą więź fizyczną, więc ich ręce nabrały innego charakteru. Teraz Levi czule, choć z dalszym zaaganżowaniem błądził rękoma po gorącym chłopaku, kiedy ten w ten sam sposób trzymał starszego, a ich stosunek zmienił się w bardzo namiętny. Nawet dźwięki, jakie na zmianę wydawali z siebie, teraz brzmiały jak rozmowa dwóch kochanków, którzy właśnie konsumują swoją miłość w jeden z tych najgłębszych sposób. Nawet podobnie wykrzywiali twarz, kiedy ich ciała słabły przez coraz gwałtowniej nadciągający stan zapomnienia. Levi w ostatnich sekundach przed końcem zmienił swój ton na skrajnie delikatny, jakby wcale nie był sobą, co onieśmieliło szatyna.

Brunet już odchodził w krainę rozkoszy, rozluźniając ciało, a przy tym wydał z siebie jakiś stęk na koniec, kiedy Jaeger przygryzał wargę, czując, że jego za moment czeka to samo. Ostatecznie złapał najmocniej bruneta, po czym poddał się i doszedł...

Zaraz po tym dwójka jeszcze nie opuszczała swoich ciał, przyjmując resztki szybko słabnącego orgazmu, a przy tym czekali, aż oddech chociaż trochę się uspokoi. Levi tępo spoglądał w dół, obserwując swoje brudne ciało, w którym jeszcze tańczyła obecność Erena. Ale chłopak bez uprzedzenia wyszedł ze starszego, mając zamiar natychmiast się ubrać, co też uczynił. Lecz ledwie zdążył zapiąć spodnie, brunet wydyszał:

- Chcesz mnie tu tak zostawić?
- Mogę zostać na kolacji? - uśmiechnął się niewinnie szatyn, po czym spojrzał na zlew, w którym wylądowały wcześniejsze wyczyny kulinarne bruneta - Chociaż...
- Masz mi załatwić kolację - warknął, próbując się pozbierać.
- Co powiesz na trochę jaegerowych dzieci? Wprawdzie już je w tobie zostawiłem, ale...
- Jestem głodny - odpowiedział tak samo, po czym poszedł prosto w stronę łazienki.
- No to mówię!
- Prawdziwe jedzenie! - wrzasnał - Zresztą twoim skażonym i wybrakowanym nasieniem się nie najem...
- Jeśli jest skażone, wiesz, że mogłeś się ode mnie zarazić czymś... - zaśmiał się.

Brunet tylko spojrzał na niego porozumiewawczo, a ten pokiwał głową. Chodziło o to, że on idzie się umyć, a chłopak ma mu załatwić jedzenie i koniec.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro