XXXI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W sypialni Levi'a panował gorący, wręcz egzotyczny klimat, w którym powietrze było gęste, a przez to ciężej się oddychało, za to skóra natychmiast wilgotniała od potu. Szczególnie, że dwójka kochanków zażywała przyjemności pod ciepłem wielkiej kołdry. Levi ze szczególną zmysłowością ocierał się o drżące ciało Erena, a przy tym z oddaniem pieścił jego szyję, wplątując palce w szatynowe włosy chłopaka, kiedy ten zaciskał dłonie na jego ruchliwych biodrach. Wargi bruneta czule naciskały na ciepłą skórę młodszego, płynnie wędrując między jego żuchwą a obojczykami jak i po samej szyi, przy czym głęboko dyszał, czym wywoływał w Jaegerze spięcie mięśni i mimowolne westchnięcia. A w jego głosie dudniło jeszcze bardziej, kiedy czuł tarcie na swoim członku, co starszy czynił w wiadomy sposób, przez co on także niespodziewanie wzdrygał się, próbując powstrzymać jakikolwiek odgłos.

- Widzisz, że - wydyszał brunet drżącym, jednak wciąż twardym głosem - nie potrzebujemy nic więcej...
- Levi... - westchnął chłopak, nieco wykrzywiając twarz pod wpływem aktualnych wydarzeń - Przepraszam... To przez moje urodziny. Byłem zbyt podekscytowany...
- Jeszcze nie wszystko stracone, Eren. Pokażę ci dzisiaj, że twoje żywe ciało sprawia mi więcej rozkoszy niż jakieś sztuczne urządzenie.
- Levi... - aż przeszły go dreszcze, gdy to usłyszał, a do tego zalał się strumieniem gorącego pragnienia, pod wpływem którego ciut zadziornie uniósł kąciki ust w górę - Chcesz powiedzieć, że będziesz się dzisiaj mną zabawiać, a ja mam na to wszystko tylko patrzeć?

Brunet wyprostował się, patrząc na szatyna z góry, a przy tym nacisnął mocniej na jego krocze, co tylko spotęgowało lawinę doznań szatyna. Chłopak otworzył szerzej swoje zielone  oczy, w których pływało czyste onieśmielenie, tak niewinne, jakby jego ciało pierwszy raz miało do czynienia z tym intymnym światem fizyczności. Widok podnieconego bruneta nad sobą, jego bladego, niespokojnego i mokrego ciała, pobudzonego przez samo napięte ciało Jaegera, to wszystko uderzało w uwolnione już zmysły chłopaka. A kiedy jego drżące dłonie tak bezwstydnie błądziły po delikatnej skórze starszego, zahaczając o jego najczulsze punkty, Ackermann zdrygał się gwałtownie, niekiedy wyrzucając ze swoich ust jakiś pojedynczy stęk, za to jego zmarszczoną twarz oblewały ciepłe rumieńce. Skala doznań była na tyle intensywna, że brunet w końcu ułożył dłonie gdzieś na umięśnionym brzuchu chłopaka.

Eren przygryzał wargę oraz mrużył oczy, czując na swojej twarzy mocne źródło ciepła, gdy opuszkami palców ocierał się o nabrzmiałe już sutki bruneta, a przy tym wypychał biodra do przodu, bo tak naprawdę to już od jakiegoś czasu jego krocze było w stałym kontakcie z kroczem Levi'a. Obydwaj mocno przeżywali aktualny dotyk, gubiąc się we własnym odprężeniu, jakie uzyskiwali przy równoczesnej namiętności.

- Levi, jestem już twardy... Bardzo twardy... - wyszeptał pod wpływem aktualnego stanu, przenosząc dłonie na biodra mężczyzny.

Levi spojrzał ze słabością na chłopaka, a wtedy ten, jakby zrozumiał starszego bez słów. Aż przeszła go fala gorąca, kiedy dostał od bruneta tę informację, bo to znaczyło, że to wciąż Eren miał tę pierwszą kontrolę, która nadawała rytm wszystkiemu. Levi ufał Jaegerowi, a to niesamowicie go poruszało, aż jego serce zabiło szybciej.

Chłopak niemal automatycznie, z łatwością przesunął biodra starszego tak, aby ten przejechał pośladkami po męskości chłopaka, od czego przeszły go ciarki, aż westchnął, poruszając całym ciałem. Ale za chwilę naprowadził mężczyznę tak, aby jego wejście już było drażnione przez dumę chłopaka.

Tętno Erena przyśpieszyło, kiedy poczuł na sobie Levi'a, który po mału zjeżdża coraz niżej, z czego, jakby starał się czerpać przyjemność, aż szatyn zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu, łapiąc mocniej biodra bruneta. Sam cicho wzdychał, kiedy dyszący oddech mu na to pozwalał, a on jeszcze poruszał ciałem pod biodra bladoskórego. Zresztą ciało Levi'a wyraźnie wolało bawić się powoli, a nawet ciężko było nazwać to uwielbianym przez samego chłopaka, skakaniem. Brunet dosłownie ślizgał się po przyrodzeniu młodszego, na co oddychał szybko, ale stabilnie. Przez jego wiecznie rozchylone wargi często wychodziły pewne, mało efektowne jęki i podobne odgłosy, czego po pewnym czasie nie można było powiedzieć o Jaegerze. Ten aż zaciskał wargi, mamrocząc coś, gwałtownie napinając ciało, a nawet jedną z rąk przeniósł na poduszkę, którą zaczął gnieść pod wpływem doznań. Levi czuł, że mięśnie brzucha Erena aktywnie pracują, a cały on trzęsie się jak szalony, jakby właśnie coś intensywnie kontrolowało jego ciałem. I tak właśnie było, bo Levi miał swoje metody, którymi potrafił oczarować prawie każdego. I chętnie te sztuczki prezentował, ale tylko przed wybranymi osobami, jakim chciał podarować tę niebiańską przyjemność. A niby doświadczone ciało szatyna widocznie jeszcze nigdy nie doznawało aż tak mocnych wrażeń, bo teraz kompletnie nie potrafił nad tym zapanować. Mimo, że stosunek był wolny i nieinwazyjny, w chłopaka uderzały ogromne źródła gorąca, które rozpalało go tylko mocniej i mocniej, co także nosiło ze sobą coraz to kolejne wybuchy podniecenia. Brunet przeżywał równą rozkosz, która zalewała całe jego rozjuszone ciało, ale on mimo wszystko bardziej nad tym panował, bo on doskonale znał swoje ciało podczas tego tańca. Wiedział też, jak kierować swoim podnieceniem i jak głęboko mógł je przeciągać. I właśnie dlatego wciąż nie przyśpieszał i zachowywał się z większą klasą niż w przypadku zbuntowanego, na swój sposób wciąż naiwnego nastolatka. W tym momencie Levi uczył Erena dojrzałego stosunku, do jakiego rzadko kiedy potrafili dojść nawet dorośli. Ale Jaeger wraz z osiągnięciem własnej pełnoletności poznawał tę tajemnicę, chociaż nie do końca jeszcze był tego świadomy.

Nagle brunet nieco przyśpieszył, ale wciąż nie robił gwałtownych ruchów, przez co szatyn otworzył szerzej oczy, a zaraz po tym nie mógł się powstrzymać i jęknął krótko i twardo.

- Levi, jak możesz... - wystękał, czując, że rozchodzi się po nim kolejna intensywna fala rozkoszy - Jak możesz robić to tak spokojnie? Nic nie czujesz?
- Jestem cierpliwy - wydyszał, ledwo mówiąc przez skaczące tętno.

Stosunek powoli już omamiał ciało bruneta, przez co nawet mu szło coraz gorzej trzymanie się jednego, stabilnego rytmu. Czuł potrzebę przyśpieszenia, gwałtowniejszej zmiany, jego podniecenie pchało go do tego, przez co on ulegle zmienił sposób na ten bardziej skoczny. Szatyn gwałtownie wykrzywił twarz, spoglądając na bruneta spod półprzymkniętych powiek, a wtedy... Zakochał się w tym widoku. Brunet wyglądał cudownie, kiedy dzielnie walczył z wytrzymałością własnego ciała. Chociaż ten posiadał szlachetne i dojrzałe rysy twarzy, teraz bezbronnie wykrzywiał ją w uroczo rumianym zabarwieniu, a tej bitwie towarzyszyła pieśń złożona z głębokich odgłosów rozkoszy, jakie wypełniały całą sypialnię.

Eren już zaczął wystękiwać imię przewodnika, nie potrafiąc odznaleźć własnej niezależności w tym wszystkim. Czuł, że jego los został już ostatecznie przypisany do bioder szalonego Levi'a, który zdawał się popaść w egocentryzm. Już wcale nie prowadził młodszego do świata ukrytych doznań, ale sam szukał jeszcze głębiej zakopanych... Zagubiony Eren zaczął dostawać szału i ataku frustracji, poruszając głową niemal tak samo jak biodrami w rytm starszego, a do tego ocierając się o szczyt, kiedy nagle uderzyła w niego ostateczna, najgłębsza rozkosz, a całe napięcie z niego zeszło, chociaż jeszcze jakieś iskierki podniecenia go drażniły.

Za to brunet wciąż jeździł niebezpiecznie, jakby chciał poczuć Erena jeszcze głębiej, a jego nogi i ręce robiły wszystko, aby tylko tego dokonać. Levi już nie jęczał, on wył jak dzikie zwierze...

Niespodziewanie poczuł, że jest ściągany w dół, a nim się obejrzał, leżał pod Erenem, którego biodra odzyskały niezależność i przejęty władzę nad stosunkiem. Nagle brunet przestał kierować, a zaczął być pchany w porównywalnie dziki sposób jak przed chwilą sam się ruszał. Wytrwały taniec Levi'a nie pozwolił odpocząć młodszemu, dlatego ten bardzo szybko zyskał nowe źródło podniecenia, które go zmusiło do natychmiastowej próby uwolnienia się.

Levi nie miał czasu być zszokowanym i ledwo złapał chłopaka w gorąch łopatkach, owijając nogami jego boki, a przy tym mocno marszczył twarz, kontynuując operę. Lecz teraz nie robił tego z własnej woli, a śpiewał pod szatyna, który także nie umiał zatrzymać własnych ogłosów rozkoszy. Cały drżał i miał wrażenie, że zaraz wybuchnie, kiedy tak mocno starał się o kolejny orgazm w tak krótkim czasie, a jęki bruneta prosto do jego ucha tylko go nakręcały jeszcze bardziej.

Nagle poczuł, że Levi znowu to robi... Paznokcie bruneta zawsze tak lekko przejeżdżały przez skórę Jaegera, teraz było tak samo. I brunet nigdy nie był delikatny, zawsze drapał go aż do krwi. Zrobił to jeszcze kilka razy, aż jego ruchy robiły się coraz słabsze, a jednocześnie gwałtowniejsze. Levi zgiął palce u stóp i drastycznie zjechał paznokciami po plecach Erena, tym samym spuszczając się obficie. Ale szatyn też już nie mógł wytrzymać i przy kolejnym mocnym pchnięciu doszedł, wydając z siebie głębokie stęknięcie, a zaraz po tym upadł na ciało mężczyzny, dysząc zachłannie.

Levi leżał pod chłopakiem, nie potrafiąc się ruszyć. Wszystko jeszcze w nim gnało, w tym stan poorgazmowy. Jeszcze oddech za nic nie chciał powrócić do stanu pierwotnego. Za to Eren dyszał mu prosto w szyję, jakby go sparaliżowało. Lecz kiedy tylko brunet ułożył dłoń na karku młodszego, ten gwałtownie podniósł głowę, unosząc wzrok na zmęczonego bruneta, a kiedy ich spojrzenia się spotkały, zagrały w nich nagłe impulsy.

Levi pociągnął chłopaka prosto do swoich ust, w które ten bez sprzeciwu wpił się, a przy tym złapał mężczyznę w pasie, za to ten objął biodra młodszego nogami. Ich pocałunek trwał długo i był na tyle namiętny, że żaden nie miał ochoty go kończyć. Za to podczas niego Jaeger ostrożnie wyszedł z bruneta, przenosząc się na drugą stronę łóżka, tak kończąc pocałunek.

Wtedy brunet ułożył głowę na piersi młodszego, a ten objął go ramieniem.

- Levi, czemu wcześniej mi tego nie pokazywałeś? - spytał chłopak z uznaniem.
- Nie miałem ochoty - burknął, jakby z niezadowoleniem.
- Czym sobie teraz zasłużyłem, że nagle ją miałeś? - zaśmiał się.
- Nie cierpię zabawek erotycznych.
- Gdybym wiedział, że tak się wkurzysz, to bym już wcześniej to zrobił.
- Eren - spojrzał na niego z wyrzutem.
- No co? - zabrzmiał jak mały chłopiec - Co się tak złościsz, maluszku? To ja skończyłem z zadrapanymi plecami...
- Zasłużyłeś - burknął, po czym odwrócił się do niego plecami.

Szatyn zaśmiał się, po czym przytulił mężczyznę od tyłu i wyszeptał:

- Kiedy cię poznałem to nawet do głowy mi nie przyszło, że kiedykolwiek skończę ze śladami na plecach po tobie, a to już kolejny raz... Zaczynam podejrzewać, że sprawianie mi bólu daje ci satysfakcję.
- Nawet nie udawaj, że coś poczułeś...
- No, gdy mi je robiłeś, za mocno cię pchałem... Ale potem... Cóż... - zaśmiał się z zakłopotaniem.
- Szkoda, że nic ci się nie stało w chuja.
- No wiesz co? - udał oburzenie - Jak możesz tak mówić?
- Może przestałbyś robić z siebie takiego pajaca.
- Ale to jedyna droga, żebyś miał więcej takich pajaców...
- Nie chcę ani jednego!
- No tak. Lepiej być z jakimś nudziarzem... - westchnął, przewracając oczami.
- Zamknij mordę.
- Ty mi zamknij, słodziaku.
- Jak się sam nie zamkniesz, to ci ją zatkam tym zajebanym wibratorem!
- Skąd wiesz, że zanim ci go włożyłem, to go nie miałem w ustach?
- Ja pierdole, jesteś beznadziejny! - wrzasnął, po czym schował głowę w poduszki.

Eren zdążył się tylko zaśmiać, kiedy usłyszał dzwonek swojego telefonu, na co otworzył szerzej oczy. Zupełnie zapomniał o całym świecie i o tym, że przecież jest czwartek, więc powinien teraz grzecznie leżeć w łóżeczku, a jutro rano iść normalnie do szkoły.

Szybko wybiegł z łóżka i pobiegł do salonu, gdzie zgubił spodnie, a raczej Levi mu je zgubił i natychmiast złapał za telefon, który odebrał bez zastanowienia.

- Hej... - powiedział delikatnie i niewinnie jak na grzecznego chłopca przystało.
- Jest pierwsza w nocy, gdzie ty jesteś o tej porze?! - wrzasnął Grisha.
- Yyy... - nagle zaczęło mu szybko bić serce pod wpływem adrenaliny - No, ten... Zasiedziałem się u kolegi!
- Zapomniałeś, że jutro masz szkołę?
- No właśnie zapomniałem... - zamarudził - Ale już wracam, tato!
- Gdzie jesteś?
- Nie przyjeżdżaj!
- Jak mam nie przyjeżdżać, kiedy mój syn o tej porze się gdzieś szwęda nie wiadomo gdzie?!
- Jestem niedaleko no...
- Nie wkurzaj mnie, tylko mów. Masz szczęście, że to ja dzwonię, a nie matka.
- Jest zła?
- Na szczęście nic nie wie, bo wróciła tak zmęczona, że zaraz poszła spać. I ty też powinieneś!

Chłopak przez chwilę próbował coś kręcić, byle mężczyzna nie przejeżdżał, ale Grisha nie chciał ustąpić i w końcu ten mu wskazał jakąś ulicę niedaleko od mieszkania Levi'a, po czym pożegnał się i zaczął szybko wszystko zakładać. Tymczasem do salonu zdążył przyjść Levi okryty kołdrą i przyglądał się szatynowi z jakimś cichym smutkiem:

- Co się stało? - spytał spokojnie.
- Zapomniałem, że jutro jest szkoła! - szatyn zaśmiał się w panice - Mój ojciec zaraz podjedzie w miejsce, gdzie mnie nie ma, a do tego jest na mnie wkurwiony!
- Rozumiem...

Eren spojrzał na bruneta, a wtedy rzucił wszystko i od razu do niego podbiegł.

- Jest ci przykro, Levi? - spytał, patrząc uważnie na starszego.
- Nie - pokręcił głową z kamiennym wyrazem twarzy - Rozumiem, szkoła jest najważniejsza.
- Olałbym ją dla ciebie! - zajęczał - Ale mój ojciec... Nie odpuści mi... Sam wiesz, jaki jest...
- Ale naprawdę nic się nie stało.
- Kiedy indziej pośpisz sobie w moich ramionach no!
- Co?! - wrzasnął oburzony - Kto ci powiedział, że tego chcę?
- No widzę przecież... Przykro ci, bo zostaniesz sam.
- Będę miał święty spokój - burknął.

Chłopak uśmiechnął się, po czym chwycił policzki bruneta delikatnie, a następnie pocałował go krótko i rzekł:

- Dobra, to poznęcasz się nade mną kiedy indziej, a dzisiaj wyobraź sobie, że poduszka to ja! Wyrzuć ją przez okno czy co tam chcesz. A ja teraz będę już uciekał...

Szatyn szybko pobierał resztę rzeczy, założył je i czym prędzej wybiegł, zostawiając Levi'a samego.

Chłopak pobiegł jak najszybciej w miejsce, które wskazał swojemu ojcu i miał szczęście, bo ten jeszcze nie podjechał. Jednak kilka minut później pojawił się, a widząc Erena tylko westchnął ciężko, nie chcąc z nim już nawet rozmawiać. Eren z niewinnym uśmiechem wsiadł do samochodu, mając nadzieję, że uniknie rodzicielskiej pogadanki i w ogóle. Jednak, kiedy byli już w drodze, Grisha nagle wypalił:

- Co masz na szyi, Eren?
- Co? - automatycznie zakrył malinki widocznie na skórze - Yy, walnąłem się...
- Jeśli znowu jakiś facet przyjdzie robić awanturę to...
- Nie byłem z kobietą! - oznajmił, marszcząc brwi z irytacji.
- Przynajmniej nie będzie z tego dziecka...
- Akurat jemu mógłbym zrobić dziecko - przyznał bezmyślnie.

Mężczyzna aż zaśmiał się, pobłażliwie kręcąc głową, po czym kontynuował:

- To coś poważnego?
- Tak. To znaczy..! Yyy... Nie wiem! - warknął - Nie pytaj mnie o to!
- No proszę... Czyżby mój szalony syn w końcu dojrzał?
- Niby czemu? Zakochanie się jest takie dojrzałe? - spytał ze swoim naburmuszeniem.
- Czyli zakochałeś się.
- Co?! Nie!
- Właśnie to powiedziałeś. Dobrze wiesz, Eren, że od razu wyczuję, kiedy kłamiesz, a kiedy mówisz szczerze. To kto to jest? Znam go?
- Nie, na pewno nie znasz... To taki jeden, znajomy...

Grisha już nie wnikał, chociaż w duchu rozczulał się nad Erenem, bo dla niego ten wciąż był tylko małym chłopcem, którego pojawienie się gdziekolwiek wiązało się z jakimiś wielkimi problemami. Za to nigdy nie widział, żeby szatyn mówił o kimś w jakiś szczególnie wyjątkowy sposób ani żeby kogoś lubił trochę bardziej... Wprawdzie wiedział doskonale o podbojach miłosnych syna, ale nigdy nawet nie podejrzewał, że Eren kogoś bierze na poważnie. Przecież dobrze go znał i wiedział, jaki ten jest. Z drugiej strony interesował się, w kim mógł się zakochać ktoś taki jak Eren. Bo to, że się zakochał, dla mężczyzny było oczywistym, szczególnie, że ten wstydził się rozmawiać na ten temat. Tymczasem Eren w duchu modlił się, żeby Grisha nie domyślił się, o kogo może chodzić. Nie, żeby chłopak faktycznie się zakochał, ale jego ojciec myślał, że tak, więc lepiej, żeby nie wiedział, kogo powinien brać pod uwagę... Zresztą podczas dalszej podróż szatyn spoglądał w okno, rozmyślając nad rozmową między nim i mężczyzną. Chłopak nie miał pojęcia, czemu tak reagował na ten temat zamiast odpowiedzieć w swój typowy sposób. Czemu mówił o Levi'u inny sposób niż o innych... W końcu westchnął, uznając, że wcale nie chce o tym myśleć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro