17. A Lie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tydzień między świętami a Nowym Rokiem był dziwny. Louis nie wiedział jaka jest data aż do Sylwestra, a Harry uczył go ostatnich kroków walca, którego musieli zatańczyć z innymi ludźmi.

Garnitur Louisa leżał w nogach łóżka, świecił pod wpływem światła, a szatyn dotknął go, ale szybko ją zabrał, nie chcąc zostawić na nim potu.

Poszedł pod prysznic. 'Jaki wypasiony' pomyślał Louis, kiedy próbował różnych ustawień. Nie korzystał jeszcze z tego prysznica, ale uznał, że teraz nadeszła pora. Zazwyczaj korzystał z prysznica w korytarzu, nie chciał być niegrzeczny, wykorzystując jego luksusowość, ale uznał, że dzisiaj był lepszy czas niż jakikolwiek inny.

Louis szorstko pocierał swoją skórę, chcąc pozbyć się potu ze swojego ciała razem z mokrymi pocałunkami, które Harry składał na jego klatce piersiowej. Ćwiczenie tańca stało się trochę... gorące i skończyli na bardzo intensywnej sesji całowania. Louis poprowadziłby to dalej, gdyby Anne nie weszła do pomieszczenia, przyłapując ich. Uśmiechnęła się, nim wyszła. Policzki Harry'ego zarumieniły się wściekle. Wszystkie próby zaprzeczania romansu pomiędzy nimi w jednej chwili zostały zaprzepaszczone. Louis pełen wstydu wyszedł z pokoju, udając się z powrotem do domu. Szatyn nie zdawał sobie sprawy z tego ile czasu spędził w domostwie Twist/ Styles.

Alex i Robin byli bliżej niż oryginalnie myślał i teraz z kwitnącą przyjaźnią między Anne i Jay, spędzali niepotrzebną ilość czasu razem. Był przekonany, że Harry podobał się Daisy. Za każdym razem, gdy rozmawiał z jego młodszą siostrą ta się rumieniła i nie była w stanie wypowiedzieć słowa. To sprawiało, że coś się przekręcało w żołądku Louisa. Wiedział, że Daisy była o wiele za młoda dla Harry'ego, a Harry uważał ją za siostrę, co również było obrzydliwe, ale myśl o tym, że inna osoba, a tym bardziej jego siostra, patrzyła w ten sposób na Harry'ego, wprawiała skręt w jego żołądku.

Przysięga, że to nie zazdrość, to po prostu niedorzeczność tej sytuacji.

To było dziwne i mówił to sobie za każdym razem, kiedy jego żołądek zaciskał się wokół członków jego rodziny. Gdy ci poświęcali mu więcej uwagi niż Louisowi.

Szatyn ułożył swoje włosy, dodając im nieco objętości. Chciał żeby jego włosy wyglądały nieco lepiej po tym jak używał opaski przez kilka ostatnich tygodni. Włosy były ostatnim z jego problemów podczas przerwy. Okrył się ręcznikiem w talii, kiedy skończył i wszedł do swojego pokoju, podskakując, kiedy dostrzegł na swoim łóżku Harry'ego. Ten uśmiechnął się do niego, gdy go zobaczył. Krople wody sprawiały, że jego krągłości były jeszcze bardziej grzeszne niż zazwyczaj. Jeśli to w ogóle możliwe.

- Dołączyłbym do ciebie, ale się zamknąłeś. - Głos Harry'ego był ciemny i aksamitny. Jego usta czerwone i zapraszające, ale Louis myślał o czymś więcej niż pocałunku. Wiedział, że zostanie otruty słodkim smakiem języka Harry'ego.

- Jak niefortunnie. Jeśli nie masz nic przeciwko chciałbym spędzić trochę czasu w samotności. Bez ciebie nad swoim ramieniem, patrzącym na mój tyłek. - Louis uśmiechnął się słodko i sarkastycznie, kiedy pochylił się, biorąc garnitur z łóżka. - Wyjdź, abym mógł się ubrać.

- Jak chcesz, ale znając tego Louisa Tomlinsona. - Harry wstał, wargi dotknęły jego ucha. - Ja będę jedynym, który go będzie dzisiaj rozbierał.

Louis wzdrygnął się na przyjemność i zimność, kiedy Harry wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Louis miał 20 minut do wyjścia, jeśli sala balowa była gotowa i ustawiona.

Szatyn jęknął, ściągając swój ręcznik i zakładając białe majtki. Louis z ledwością miał czas, by włożyć na siebie spodnie, nim wbiegła Isobel, z częścią włosów upiętych, a częścią luźnie rozpuszczoną. Jej blond włosy były krótsze niż zazwyczaj i opadały na jej różową sukienkę.

- Jak wyglądam, Lou? - Obróciła się przed szatynem, który na ślepo zapinał swoją koszulę.

- Jak księżniczka. - Zapiszczała na tą odpowiedź. - Mogę cię odprowadzić na bal, panienko? - Louis ukłonił się, wyciągając dłoń. Jej mniejsza objęła jego palce i uśmiechnęła się.

- Możesz, ale tylko jeśli to w porządku dla Harry'ego. - Powiedziała siedmiolatka, jej głos był wysoki i cichy. Louis jej nie poprawiał, była zbyt młoda, by to wszystko zrozumieć.

- Taniec czy dwa nikomu nie zaszkodzą. - Uśmiechnął się, kiedy podskakiwała. Louis założył marynarkę na swoje ramiona, teraz już był w pełni ubrany.

- Uwielbiam błyskotki, wyglądasz ślicznie. - Skomplementowała go, dotykając swoim palcami tkaniny.

- Dziękuję, idź znaleźć swojego brata, muszę zabrać waszą dwójkę. - Skinęła głową i pobiegła w głąb domu, wołając Elliotta.

Louis pokręcił głową i odwrócił wzrok od drzwi. Powoli zawiązał sznurówki swoich butów w kokardkę. Kiedy wstał, otrzepał swój garnitur i spojrzał na siebie w lustrze.

Pierwszą rzecz jaką zauważył była jego talia, jego sylwetka klepsydry była bardziej podkreślona w dopasowanym garniturze. Lata temu by mu to przeszkadzało. Eli zawsze mówił mu, że jest zbyt damski i chciał żeby był bardziej męski. Ostatnio zmienił swoje zdanie. Uśmiechnął się na nowo podkreśloną figurę i przebiegł dłonią po klapie marynarki. Wyszedł z pokoju i wpadł na Fiz.

Jego ciemnobrązowe włosy były zakręcone i opadały jej na ramiona. Jej sukienka była granatowa, wyglądała pięknie.

- Wyglądasz przepięknie Fiz. - Uśmiechnęła się na komplement otrzymany przez swojego brata.

- Sam też nie wyglądasz najgorzej. - Posłała mu psotny uśmiech, nim szła przed nim na korytarzu, udali się wszyscy do samochodów. Elliot, Isobel, Daisy i Phoebe w Louisa samochodzie, a Lottie i Fiz jechali razem z Jay i Alexem oraz wszystkimi potrzebnymi rzeczami.

- Harry padnie jak cię zobaczy, Lou - skomentowała Phoebe, kiedy Louis wyjeżdżał z parkingu, jadąc za samochodem swojej mamy, żeby mogła go zaprowadzić do miejsca odbywania balu.

- Robi to za każdym razem. - Louis uśmiechnął się, kiedy ta zachichotała.

- Nawet jak wyglądasz jak bezdomny? - Zapytała.

- Nawet, kiedy wyglądam jak bezdomny - powtórzył. Siedziała obok niego na siedzeniu pasażera. Jej żółta sukienka leżała perfekcyjnie na jej nogach. Po tym jak zrobiła awanturę na temat tego, że nie chce, aby się pogniotła i jęczała, kiedy Louis za nią pociągał żeby się z nią podrażnić.

Chwile takie jak te sprawiały, że Louis zdawał sobie sprawę z tego jak bardzo zwykł denerwować swoje rodzeństwo tylko dlatego, bo mógł. Drażnił ich o małe rzeczy, kopiował ich, aż krzyczeli na niego z frustracji. Okropnie tęsknił za swoim rodzeństwem, chociaż musiał ich zobaczyć żeby to sobie uświadomić. Sprawiali, że czuł się źle z tą sytuacją.

Wielokrotnie go zapewniali, że są dumni z niego i z tego gdzie jest, ale Louis nic nie mógł na to poradzić, że czuł się okropnie z tym, że pozostawił opiekę nad nimi ich babci.

Samochód był wypełniony muzyką i śpiewaniem, kiedy czas mijał. Podróż na miejsce balu trwała około półtorej godziny i kiedy zajechali na parking każdy wyskoczył z samochodu i wbiegli do budynku.

Z zewnątrz wyglądał na wielki. Wysokie, ceglane ściany chowały zawartość. Wyglądał prawie jak zamek, dwie pary drzwi na froncie były wielkie i drewniane, a Louis czuł się malutki w porównaniu. Skoro wyglądał tak wspaniale z zewnątrz nie mógł doczekać się zobaczenia środka.

Prawdopodobnie widok zapierał dech w piersi. Wszedł do środka, zabierając kilka rzeczy z samochodu. Zapach lawendowy wypełnił jego zmysły. Sufit nad nim miał na sobie zawiłe malowidła.

Louis rozpoznał obraz. To 'Amor i Psyche' Paula-Jacquesa-Aime Baudry'ego namalowały na początku XIX wieku. Wie to tylko dlatego, bo Zayn ma obsesję na punkcie malowania i stylu greckiego. Zwykł zanudzać Louisa dniami i nocami, mówiąc o greckiej mitologii albo o znaczeniu jego ulubionych obrazów. Louis kochał to, że Zayn był tak zafascynowany czymś, nawet jeśli uszy szatyna mogły odpaść od słuchania go.

Ściany były w odcieniu brzoskwiniowym, dając poczucie ciepła i komfortu w wielkim, chłodnym korytarzu. Podłoga pod nim świeciła, była pokryta jasnym i ciemnym drewnem. To przypominało mu podłogę w jego podstawówce, chociaż ta była bardziej zawiła i śliczniejsza. Jak podłoga może być śliczna?

Jego matka jęknęła na ten widok. Dzieciaki zaczęły biegać po korytarzu, który szybko wypełnił się bogatymi ludźmi. A Louis miał zatańczyć z Harrym i spróbować i pamiętać wszystko czego został nauczony.

- Jasna cholera - powiedział w końcu Louis, odnajdując słowa, które idealnie opisywały jego uczucia, ponieważ naprawdę uważał, że to wszystko było zbyt skrajne i wybujałe. Jego dłonie zacisnęły się na jednym z plakatów, który za kilka chwil miał zawisnąć, ale Louis wykorzystał czas, by odpowiednio przyjrzeć się sali.

- Louis, język.

~*~

Niedługo potem sala zaczęła się zapełniać. Kobiety pachnące drogimi perfumami, witały się z nim uściskiem dłoni, kiedy ich mężowie patrzyli na strój Louisa, jakby nie podobał się im jego garnitur. Nie miał nic przeciwko, ponieważ tak szybko jak jego wzrok wylądował na Harrym, który wszedł przez drzwi, żadna z ich opinii nie miała znaczenia, tylko jedna się teraz liczyła.

Głowę trzymaj wysoko, dłonie za plecami, a jego ciało wystrojone w garnitur, który idealnie podkreślał jego figurę. Louis uśmiechnął się, kiedy Harry schylił swoją głowę.

- Wyglądasz jak książę - skomentował Louis, kiedy Harry pocałował jego dłoń i przyłożył ją do swojego policzka. Jego wargi sprawiły, że puls podskoczył mu do krytycznego poziomu, Louis był przekonany, że jego serce mogło eksplodować.

- Przystojny? - Louis skinął głową, zabierajac swoją dłoń od ust Harry'ego, zauważając że inni na nich patrzą.

- Tak, przypuszczam. - Harry uśmiechnął się, co było widoczne w jego oczach.

- Uwielbiam te iskierki. - Harry wskazał na ozdobny akcent, zachowując się jakby wyszedł prosto z XIX wieku.

- Nazywam je cętkami. - Kolejny uśmiech i zmarszczenie nosa.

- Jeśli wasza dwójka skończyła to mamy innych gości do przywitania. - Przerwała im jego matka i patrzyła jak się trzymają. Złapała dłoń Louisa i zaciągnęła go na drugą stronę sali, nalewając im obu pończu.

- Utrzymajcie okazywanie sobie uczuć do minimum, mamy dzieci na sali - wymamrotała w swoją własną szklankę, patrząc się wprost na Harry'ego, który klęczał, rozmawiając z Elliotem.

- Okazywanie sobie uczuć? Proszę, ja i Harry? Rozśmieszasz mnie. - Jego głos był suchy, wypełniony sarkazmem. Przewróciła oczami i stanęła prościej.

- Matka zawsze wie, Lou. - Jego brwi zmarszczyły się. - W dodatku Anne powiedziała mi, że przyłapała waszą dwójkę całującą się w siłowni. - Jego policzki zarumieniły się wściekle, chciał skłamać, ale zniknęła, udając się do swojego narzeczonego, zostawiając go samego z dwoma kubkami alkoholowego ponczu w swoich dłoniach.

Skoro Anne powiedziała Jay to oznacza, że Robin i Alex też wiedzą? Czy jego siostry wiedzą? Pokręcił głową, strzepując zmartwienie i podszedł do kręconowłosego chłopaka, podając mu kubek.

- Lou, Harry powiedział, że mogę mieć pierwszy taniec, jeśli to dla ciebie w porządku. - Isobel spojrzała prosząco w jego oczy. Louis wzruszył ramionami i uśmiechnął się.

- Ale chcę go potem z powrotem. - Udawał, że jej grozi, na co zaśmiała się, mamrocząc 'oczywiście' i zaciągnęła bruneta na parkiet, gdzie było parę dzieciaków.

Poczuł, że kobieta podeszła do niego, ale nie odwrócił swojego wzroku od Isobel i Harry'ego. Patrzył jak tańczyli, jej stopy na tych bruneta. Śmiał się, kiedy obydwoje się potknęli, a Isobel go skarciła.

- Wiesz, od dawna nie widziałam go tak szczęśliwego - powiedziała Anne, jej głos się trząsł, sprawiając że Louis na nią spojrzał. Uśmiechała się, chociaż w jej oczach widoczne były łzy, kiedy podziwiała swojego syna z dziećmi.

Phoebe, Daisy, Elliot i Fizzy dołączyli do tej dwójki na podłodze, kopiując okropne ruchy taneczne Harry'ego.

- Dzieci zawsze wyciągają z ludzi to co najlepsze - skomentował Louis.

- Nie dzieci - zatrzymała się. - Ty.

- Ja? - Zatkało go po raz tysięczny w ciągu ostatniego tygodnia.

- To, że chodzicie ze sobą wychodzi mu na dobre.

- Nie chodzimy ze sobą - zaprzeczył szybko Louis. - To trudne do wyjaśnienia.

- Przyjaciele z korzyściami? - Zaśmiała się, klepiąc Louisa po plecach, kiedy ten zakrztusił się powietrzem. Nie oczekiwał, że to wydostanie się z jej ust. - Cóż, cokolwiek to jest, jest szczęśliwy i miło mi to widzieć. Zawsze było mu smutno? Kiedy wracał, zazwyczaj uderza w niego bolesna przeszłość. Dużo przeżył jak na swój wiek. Miło widzieć, że w końcu się uśmiecha. - Louis uśmiechnął się na to. Harry jest szczęśliwy z jego powodu, jak wiele się zmieniło w przeciągu 4 miesięcy.

4 miesiące temu nienawidzili się każdą komórką ciała. A teraz nawet nie wiedział czym byli. To nie przyjaźń, ale też nie wrogowie. To skomplikowane.

- Nie mów tego mojej mamie, zdzieli mi manto, wciąż myśli, że jestem prawiczkiem - zażartował Louis, sprawiając że Anne się zaśmiała, kładąc dłoń na jego ramieniu.

- Nie powiem, jeśli obiecasz mi taniec. - Jej uśmiech był uprzejmy i matczyny.

- Obiecuję. - Louis skinął głową, a ona poklepała go po ramieniu i odeszła do Robina. Wypił resztę swojego napoju i podszedł do tańczących dzieci, uśmiechając się jasno.

- Mogę dołączyć? - Louis uśmiechnął się, patrząc jak Daisy zaczęła go odpychać, jęcząc jak to nie jest dopuszczony do zabawy. Louis by się kłócił, ale zamiast tego przrzucił ją sobie przez ramię, upewniając się, że jej sukienka przykrywa wszystko co nie powinno być widoczne i kiedy tak było, chodził wokół i podskakiwał.

- Ja też, ja też - krzyknęła Isobel, wyciągając ręce. Louis westchnął, schylając się tak bardzo jak mógł z Daisy wciąż w swoich ramionach. Jedną dłonią objął dziewczynkę, patrząc jak Harry poprawia jej sukienkę, a Louis uśmiechnął się do niego z wdzięcznością, nim się odwrócił.

- Nie wiedziałem, że jesteś tak silny - jęknął Harry, kiedy trzymał je bez żadnego wysiłku. Louis jedynie się uśmiechnął.

- Nic o mnie nie wiesz, kochanie. - Potem Elliot złapał go za nogę, owijając ją nogami i rękami.

- Też chcę. - Louis skinął głową.

- Teraz was odłożę dziewczynki. - Jęknęły, ale nie protestowały i kiedy Louis odłożył je bezpiecznie na ziemi, Louis złapał Elliota, zarzucił go na ramię. Jego nogi zwisały mu na klatce piersiowej, a jego dłonie trzymały się czoła szatyna.

- Spójrz, Hally, jestem wyższy od ciebie. - Położył swój kciuk na jego nosie, machając palcami, kiedy brunet zachichotał. - Jestem królem tego zamku, a ty moim błaznem.

- Właściwie, to on jest księciem - broniła go Isobel, wytykając język do swojego młodszego brata. - A Louis jest księżniczką.

- Louis nie może być księżniczką, jest chłopakiem - jęknął Elliot, zakrywając uszy Louisa i pochylając się. - Jest dobrze, Louis. Możesz być królem razem ze mną - wyszeptał, a Louis uśmiechnął się zwycięsko, wytykając swój język do Isobel i Harry'ego.

- Słyszeliście, też jestem królem. - Poruszył swoim brwiami.

- Ale jesteś moją księżniczką - wymamrotał Harry.

- Nie jestem twoim niczym, panie - wyzwałgo Louis, sprawiając że Harry uśmiechnął się, ukazując dołeczek w swoim policzku.

- Zobaczymy.

Wieczór mijał tak jak zazwyczaj. Louis poznał niektórych wspólników Alexa, których ten mu przedstawił jako swojego pasierba, chociaż Louis chciał go poprawić, jednak nie zrobił tego, gdyż technicznie to nie była nieprawda. Okazało się, że wzięli ślub w czerwcu, co było słodkie. Louis zawsze chciał wziąć ślub w czerwcu albo może to po prostu kolejna rzecz, która wryła się do jego mózgu pod naciskiem innych. Jego matka zawsze mówiła o perfekcyjnym czerwcowym ślubie i wygląda na to, że w końcu go dostała.

- Teraz, panie i panowie czas na to, by przygotować się na walc wiedeński.

Oczy Louisa od razu znalazły Harry'ego w tłumie. Zaczęli iść w swoją stronę, nieśmiałe uśmiechy grały na ich wargach. Louis był trochę nerwowy, nie będzie kłamał. Ćwiczył kilka razy i nie chciał tego spieprzyć, robiąc nieprawidłowy krok.

- Gotowy, księżniczko? - Głos Harry'ego był gładki z nutką podekscytowania. Louis uśmiechnął się, widząc że jest 22:30. Tylko półtorej godziny do północy i początku nowego roku.

- Bardziej nie będę. - Harry skinął głową, kiedy muzyka zaczęła grać. 'A thousand years'.

Louis zaczął od pozycji, odwrócił głowę, delikatnie schylił plecy, kiedy każdy zaczął tańczyć tak samo jak oni, z łatwością wpasowali się w rytm. Louis utrzymywał uwagę na swoich stopach, próbując na nie nie patrzeć, nawet jeśli mógł, nie robił tego. Jeśli ma to zrobić to zrobi to dobrze.

Louis czuł napięcie mięśni Harry'ego pod opuszkami swoich palców, które znajdowały się na jego barkach. Minęło tak wiele czasu, odkąd czuł jego mięśnie pleców. Louis pozbył się niechcianych myśli ze swojego umysłu i skupił uwagę na rytmie piosenki. Szatyn myślał, że piosenka będzie bardziej w stylu orkiestrowym, a nie nowoczesnym, ale nauczył się nie zgadywać rzeczy. Louis uśmiechnął się, kiedy minął Anne i Robina, którzy uśmiechnęli się do nich. Szatyn mógł poczuć kropelki potu pojawiające się na jego szyi, szybki rytm tańca na niego działa.

Świdrowali po parkiecie z taką elegancją, że nikt by nie powiedział, że są piłkarzami. Chociaż to mogłoby być kontrowersyjne, ale piłkarze nie są eleganccy. Louis uśmiechnął się, kiedy piosenka się zbliżała się do końcai każdy krok w tłumie był coraz wolniejszy, a ci, którzy nie tańczyli, zaczęli klaskać. Louis zatrzymał się przed Harrym, ich dłonie wciąż były złączone, kiedy pochylali się w swoją stronę, uśmiechając się od ucha do ucha.

Louis był szczęśliwy i mógł zobaczyć, że Harry też taki był. W przeciągu chwili Harry przyciągnął Louisa do uścisku, a Louis nie mógł powstrzymać swoich ramion od objęcia bruneta w talii. Oddychali ciężko i pocili się. Harry pachniał wodą kolońską Toma Forda, a szatyn wdychał jego zapach. Odepchnął bruneta i wskazał na napoje, Harry skinął głową w zrozumieniu.

Louis podszedł w stroję stolika z napojami, biorąc dwie butelki wody, której potrzebowali, aby nawodnić, a nie upić. Louis uśmiechnął się do przechodzących, którzy komplementowali jego taniec. Nie sądził, że ktokolwiek zauważył.

- Proszę. - Louis dźgnął ramię Harry'ego, nim uśmiechnął się do Anne i Jay, które stały razem i patrzyli na ich dwójkę. - Dlaczego uśmiechasz się w ten sposób?

- Bez powodu. - Jay uśmiechnęła się. - Wasza dwójka dobrze sobie poradziła, jestem z was dumna. - Louis podziękował jej, przytulając ją i całując w czoło.

- Przynajmniej tym razem nie skończyło się pocałunkiem - zażartowała Anne. Louis zaśmiał się głośno, kiedy spojrzał na Harry'ego, którego policzki były czerwone z zażenowania.

- Mamo, proszę, przestań wspominać pocałunek - jęknął, a ona jedynie się zaśmiała, uderzając go w tył głowy.

- Po prostu nie będę w stanie. - Louis polizał swoje wargi, patrząc jak Harry swoje zmarszczył.

- Nienawidzę cię - wymamrotał pod nosem, ale Anne usłyszała to i zaśmiała się w odpowiedzi. Pocałowała go w policzek, nim ich zostawiła.

- Też cię kocham, Harry.

Jay puściła swojego syna i podeszła do Phoebe, która płakała nad swoim kolanem. Louis uznał, że musiał upaść.

- Lubię twoją mamę - stwierdził szatyn.

- Tak, jest świetna. - Harry napił się swojego picia, tak samo jak Louis. - Twoja mama też jest super, wyglądasz jak ona.

- Tak? - Harry skinął głową. - Zawsze mi mówiono, że wyglądam jak tata.

- Znałeś go? - Louis pokręcił głową. Jego tata zostawił go, zanim się urodził. Nie miał nic przeciwko, ponieważ kilka lat później Jay poślubiła Marka i razem mieli czwórkę dzieci, potem on odszedł i teraz Jay ma Alexa.

Louis i Harry rozmawiali aż zostali zaciągnięci na parkiet, by tańczyć z maluchami. Louis nie miał nic przeciwko, lubił tańczyć, czuł się jakby znowu miał 5 lat. Umiejętności taneczne szatyna zostały skomplementowane przez Elliota. Lottie i Fizzy próbowały usunąć go z parkietu, przerażone ruchami swojego brata. Sprawiało to, że tańczył jeszcze gorzej, żeby je zdenerwować. Następnie Harry do niego dołączył i obydwoje tragicznie tańczyli aż zostali w końcu wykopani, oddychając ciężko.

- Obiecałeś mi taniec? - Anne podeszła do niego, trzymając swoją sukienkę z daleka od stóp, a Louis skinął głową, uśmiechając się. Chwycił jej dłoń, całując jej knykcie delikatnie, nim zaciągnął ją na parkiet, inny niedługo później do nich dołączyli.

- Ma pani pięknie oczy, pani Twist - skomplementował ją Louis. Jej uśmiech rozszerzył się. Dołeczki były widoczne w jej policzkach.

- Jesteś całkiem przystojnym mężczyzną Louis. Widzę dlaczego Harry jest tak tobą zainteresowany. - Louis ukrył uśmiech, który chciał wpełznąć na jego twarz. Bez wątpienia zamieniło się to w grymas. - Cieszę się, że jesteście teraz przyjaciółmi albo jakkolwiek to nazywacie, ale to miłe.

- Wiesz, że się nienawidziliśmy? - Mruknęła w odpowiedzi. - Powiedział ci?

- Niall mi powiedział, ponieważ on nie potrafi siedzieć cicho. - Obydwoje zaśmiali się, ponieważ to była prawda. - Powiedział mi, że miał problem z innym dzieciakiem i tylko tyle wiedziała. Resztę wydedukowałam sama, nazwijmy to matczyną intuicją.

- Cóż, nie żeby to miało znaczenie, już go nie nienawidzę - przyznał Louis. Po raz pierwszy wypowiedział te słowa na głos.

- Kochasz go? - Louis nic nie mógł na to poradzić, ale śmiech opuścił jego usta. Jej brwi złączyły się, a usta wykrzywiły.

- Jestem od tego daleki, a on wciąż jest czasami wrzodem na tyłku. - Louis uśmiechnął się, kiedy rozeszli się, gdyż piosenka dobiegła końca. Harry podszedł do niego od tyłu i nachylił się nad jego uchem.

- Więc jestem wrzodem na tyłku? - Jego uśmiech świecił pod niebieskim światłami. Louis mruknął w zgodzie.

- Tak, czasami. - Louis wzruszył ramionami, kiedy Harry chwycił go w talii. Dłonie szatyna powędrowały do jego ramion, ich klatki piersiowe poruszały się przy sobie.

Harry złączył ich dłonie, delikatnie kołysząc nimi na boki. Louis walczył z ochotą położenia swojej głowy na jego klatce piersiowej, zamiast tego stał prosto.

- Ile jeszcze minut? - Zapytał Louis, kiedy Harry zerknął na zegarek na swoim prawym nadgarstku.

- 3 minuty. - Louis skinął głową. - Możemy iść do łazienki i zacząć nowy rok od pieprzenia.

- Miałem taki dobry dzień, nie chcę iść i się rozczarować.

- Rozczarować? Nie to mówisz, kiedy krzyczysz moje imię. - Harry pochylił się, jego policzeki otarł się o ten Louisa, jednak było to tak delikatne, że ten ledwo to poczuł.

- Każdy na nas patrzy. - Louis stał się świadomy lecącej piosenki 'Power of Love' Gabrielii Aplin.

- Pozwólmy im. - Głos Harry'ego był cichszy niż przedtem.

- Myślą, że jesteśmy parą - wyszeptał Louis. Jego policzki stawały się coraz bardziej gorące, gdy tylko jego wzrok padał na Jay i Anne.

- Pozwólmy im. - Louis przewrócił oczami, jego uścisk na dłoni Harry'ego stał się mocniejszy.

- Czy to automatycznie czyni cię moim noworocznym pocałunkiem? - Louis obrócił ich, więc Harry był twarzą do palących spojrzeń ich rodziców.

- Tylko jeśli chcesz żebym cię pocałował. - Głos Harry'ego cały czas był szeptem.

- Z przyjemnością. - Louis uśmiechnął się słodko, patrząc jak twarz Harry'ego korensponduje z jego własną. Jego oczy odwróciły się od niebieskich oczu Louisa na pasjonująco zielone oczy swojej matki. O wiele inne, ale było w nich to samo spojrzenie. Czułość.

Harry słyszał jak jego mama przez cały wieczór gadała o ich dwójce. Wspominając małe, słodkie spojrzenia, które dzielili albo śmiech, który wypełniał salę, gdy któryś z nich zażartował. Powiedziała mu nawet na jak szczęśliwego wyglądał i że może odnajdzie spokój. Nawet jeśli Harry zaprzeczył wszystkim jej oskarżeniom, dla swojego dobra jak i dla niej. Nic nie mógł na to poradzić, ale czuł się źle.

- 5... 4... 3... 2...

Harry patrzył się w oczy Louisa i w tej jednej sekundzie pomiędzy 2 a 1, cały świat się zatrzymał. Muzyka i rozmowy stały się nicością. Nic nie miało znaczenia, kiedy jego oczy patrzyły się głęboko w te Louisa.

Louis mógł poczuć serce w swojej klatce piersiowej, kiedy finalne '1' zostało odliczone i w korytarzu rozległy się okrzyki oraz gwizdy. Szatyn pochylił się i zamknął oczy, kiedy jego usta spotkały te Harry'ego. Miękkie i pulchne tak jak zawsze.

Ich pocałunek był pełen pasji. Inne uczucie, którego nie znał, ale to sprawiało, że pocałunek był o wiele lepszy. Powoli język Harry'ego wsunął się między jego wargi. Kolidując z pasją, dłoń Louisa powędrowała do twarzy bruneta, pogłębiając pocałunek. Palce Hharry'ego wbijały się w biodra szatyna, tym prostym dotykiem Louis powstrzymywał się od ocierania.

Wszystkie oczy wokół na nich patrzyły z wszechwiedzącymi spojrzeniami.

- Okazuje się, że są bardziej ślepi niż oryginalnie myśleliśmy. - Jay uśmiechnęła się. Anne i Jay dobrze wiedziały, jaka jest 'relacja' ich synów, ale były również w pełni świadome rozwijającego się uczucia, które odgrywało się przed ich oczami.

- Daj im trzy miesiące - powiedziała Anne, a Jay przebiła jej ofertę, mówiąc pięć.

Alex i Robin odwrócili wzrok, kontynuując swoja rozmowę, kiedy mężczyzna z siwymi włosami i długą brodą, podszedł do ojców.

- Czy tym mniejszy z kościami policzkowymi wie, że książę jest w nim zakochany?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro