37. Clear ups

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Louis! - Krzyknął Luke, sprawiając że Louis zatrzymał się w miejscu, biorąc głęboki wdech, nim odwrócił się twarzą do niego, zakładając swój najlepszy uśmiech.

- Lukey, czym sobie zasłużyłem na tą przyjemność? - Luke pokręcił głową, śmiejąc się zimno.

- Dlaczego to zrobiłeś? - Twarz Louisa stężniała, czy on go winił? Musieli sobie żartować, więc Louis się zaśmiał. To było zimne i okrutne i sprawiło, że Luke zmarszczył brwi, kiedy delikatnie się wzdrygnął.

- Niczego nie zrobiłeś. - Louis wyciągnął swoje papierosy, używając czerwonej zapalniczki i wdychając zawartość przez filtr, patrząc na palący się płomień. Jak złość z ostatnich dni, która powoli z niego spływała.

- Praktycznie z nim zerwałeś, dlaczego to zrobiłeś? - Louis jedynie się uśmiechnął i pokręcił głową. Nie będzie uważany za winnego. To nie była jego wina i nie będzie nikogo krył.

- To nie ja zjebałem. Tylko on. To był dupkiem i ignorował mnie przez półtorej tygodnia, a potem kłócił się ze mną i kiedy zapytałem 'co ma mi do zaoferowania' powiedział, że nic. Wykonałem swoją część, próbowałem z nim porozmawiać i próbował dać mu przestrzeń, ale nie mogę tego robić przez wieczność. - Louis wziął trzęsący się oddech, dym przepływał przez jego żyły. - Dzieliłem się i dałem mu wszystko. Pokazałem mu swoją ciemną stronę, moje potwory, ale co dostałem w zamian? Nic. Wiedziałeś, że powiedziałem mu wszystko, a sam ledwo co o nim wiem. Myślałby kto, że po tym czasie mi zaufał, ale nie. Nie zrobił tego, a ja nie mogę być po łagodniejszej stronie. Cokolwiek mamy to nie działa, a po tym jak - zachichotał nisko. - Po tym jak w końcu mi zaufał i pozwolić się pieprzyć. Urwał ze mną kontakt, odciął się ode mnie, nawet na mnie nie patrząc. Sądzisz, że to było dla mnie miłe? Myślisz, że co by miało się wydarzyć? Miałbym szczęśliwie grać w jego grę? Do tanga trzeba dwojga. - Louis skończył swojego papierosa i rzucił nim o ziemię, depcząc go piętą. - Nie wiń mnie za niewiedzę.

- Louis... - zaczął Luke, ale Louis spojrzał na niego, wysyłając sztylety w jego stronę, co wydawało się go uciszyć. Jego wzrok spadł na chodnik.

- Nie, zbyt długo winiono mnie za różne rzeczy. Przez całe moje życie ludzie próbowali wzbudzić we mnie poczucie winy. Uzależnienie mojej mamy od narkotyków? Ja. Ataki Eli'ego? Ja. A teraz koniec tego cokolwiek było między mną i Harrym? Ja. Jestem tak zmęczony tym, że zawsze jestem uważany za winnego. Nie chcę tego, bo to nie było moją winą. Myślisz, że bym to zrobił, gdyby to nie było najlepsze? - Zapytał Louis. W końcu się rozejrzał, aby dostrzec, że ludzie patrzyli na niego. Przełknął ciężko i pokręcił głową. - Będę w swoim mieszkaniu, w moim łóżku. Przyjdź i mnie znajdź, kiedy będziesz gotowy na bycie dorosłym i przestaniesz obwiniać jedną osobę. Obydwoje mieliśmy w tym udział. - Razem z tym Louis odszedł, nim odważając się spojrzeć na kogokolwiek.

Louis starał się nie płakać, co było dość ciężkie, ponieważ ludzie patrzyli na niego i uśmiechali się, byli prawdopodobnie szczęśliwi. Pary przechodziły obok niego ze złączonymi dłońmi, a jego ubrania były mokre i przepocone. Ten dzień był gówniany i chciał tylko spać i nigdy więcej z nikim nie rozmawiać. Więc kiedy w końcu wszedł do swojego mieszkania i pierwszą rzeczą jaką zobaczył był Liam z Zaynem na kanapie, przytulający się i oglądający Falcon i zimowy żołnierz, Louis rzucił swoją torbę.

- Jak ci minął dzień, wspaniały? - Powiedział Zayn, unosząc swoją głowę od ekranu na Louisa. Jego oczy były czerwone, a warga się trzęsła. - Hej, co się stało? - Zayn od razu wstał z sofy i podszedł do Louisa, obejmując go ramionami. Szatyn złapał się jego talii.

Łzy w końcu spłynęły mu po policzkach. Całe jego ciało przeszedł szloch, kiedy jego ciało trzęsło się w ramionach Zayna. Kołysali się z boku na bok, kiedy Louis cały czas płakał i wow, można by pomyśleć, że właśnie zakończył dwuletni związek. Nie płakał nawet tyle, wtedy kiedy rozstał się z Elim.

Widzicie może, gdyby Zayn i Niall byliby dzisiaj na treningu to wszystko lepiej by się potoczyło, ale Niall miał grypę (prawdopodobnie nie powinien spać w mokrych szortach), a Zayn po prostu sobie zrobił dzień lenia, odkąd było tak zimno. Gdyby Zayn tam był to nie musiałby tego wyjaśniać jemu oraz Liamowi i przeżywać tego na nowo.

- Ja i Harry jesteśmy. - Louis pociągnął nosem. - Nie jesteśmy, nie jesteśmy już przyjaciółmi. - Liam objął swoimi ramionami talię Louisa, kładąc swój policzek na jego plecach. Louis uśmiechnął się, czując promieniujące w nim szczęście, kiedy jego bracia go przytulali.

- Zerwaliście? - Zapytał Liam, a Louis chciał kłócić się, przecież się nie spotykali, ale obecnie to było słowo, które najlepiej opisywało jego samopoczucie. Louis nadal nic nie powiedział, po prostu został w ich ramionach, czekając aż ból ustąpi, czekając aż jego płacz się uciszy.

- Czy to powinno tak bardzo boleć? - Wyszeptał Louis, kiedy usiadł między Liamem i Zaynem, po tym jak przenieśli się na kanapę, by oglądać smutne filmy i by rozmawiać o tym, nawet jeśli byli w połowie swojego filmu, to wyłączyli go i przełączyli na Titanica. Ulubiony film romantyczny Louisa i Harry'ego.

- Jest w porządku wiesz. To normalne, że się tak czujesz, skoro zakończyłeś przyjaźń z osobą, w której jesteś zakochany - wymamrotał Zayn, jego głos był zmęczony i słaby. Louis mógł poczuć łzy na swoich policzkach oraz to, że jego oczy były czerwone i napuchnięte.

- Nic nie mogę na to poradzić, ale czuję, że moja reakcja jest przesadzona - powiedział szczerze Louis, ponieważ w porządku? Czy naprawdę tak jest? To nie było nawet prawdziwe zerwanie, jedynie dwójka przyjaciół z korzyściami, która przestała to robić i jeden z nich głupio poczuł coś do tego drugiego, nawet jeśli obiecał, że tego nie zrobi. Boże, Louis czuł się teraz tak głupio.

Może gdyby nie zaczął się spotykać z Harrym po wszystkim albo gdyby nie pozwolił mu zostawać na noc, kiedy było już późno po pieprzeniu albo gdyby go to nie obchodziło. Tak wiele rzeczy mógł zrobić inaczej żeby nie znajdować się tu gdzie był teraz, płacząc nad kimś kto imprezuje i upija się w klubie 10 minut od kampusu. I tak, wiedział to, ponieważ Ashton mu to powiedział, gdyż go zaprosił, ale ten się wywinąć, nie chcąc spędzać czasu z Harrym i Lukiem.

To również ssało, ponieważ Harry żył pełnią życia, kiedy Louis leżał na sofie ze swoją głową na kolanach Liama i z nogami na Zaynie, oglądając jeden z najsmutniejszych filmów w historii smutnych filmów, kiedy jego serce leżało złamane w jego klatce piersiowej i jedząc śmieciowe jedzenie, które akurat miał pod ręką. Zdecydowali się przenieść na kanapę, po tym jak efektywnie zabrali rzeczy Harry'ego z pokoju Louisa. Wszystko co było jego zostało włożone do pudełka i pchnięte w kąt, ponieważ szatyn wiedział, że jeżeli te rzeczy będą się walać po pokoju to będzie jedynie czuł się gorzej, więc pierwszą rzeczą jaką zrobił, było ukrycie tego.

Nie zmniejszyło to jednak bólu.

- Twoja reakcje nie jest przesadzona, właściwie to całkiem nieźle sobie z tym radzisz. - Jednak Louis tego nie widział, jak jedzenie swojej wagi i torturowanie siebie oglądaniem Titanica mogło być zdrowe? Albo dobrym sposobem na radzenie sobie z tym? Na pewno tak nie było.

- Lou? - Zapytał Zayn, kiedy jeden złamany szloch opuścił jego wargi.

- Przepraszam, ja tylko... to boli, jestem tutaj z pieprzonym złamanym sercem, a on pije i imprezuje prawdopodobnie wpychając swój język do innych gardeł. A co ja robię? Płaczę nad facetem, który mnie nie lubi? - Louis zakrył swoje oczy dłońmi, próbując uspokoić oddech.

- Przestań się martwić tym co on robi i skup się na sobie. Nie porównuj waszych mechanizmów uzdrowienia. - Zayn potarł uspokajająco kostkę Louisa, sprawiając że ten otworzył oczy, spoglądając na niego.

- On ma rację Lou, robienie tego jedynie bardziej cię rani - powiedział Liam, ze swoją dłonią w włosach Louisa.

- Czy myślicie, że boli go to tak samo bardzo jak mnie? - Zapytał Louis nikogo szczególnie, ale spojrzenie, które Liam i Zayn zamienili ze sobą, sprawiło że szatyn poczuł się niekomfortowo. - Co? Proszę, powiedzcie mi.

- Chodzi o to - westchnął Liam. - Że mówisz, że jesteś załamany, ale chyba nie zdajesz sobie sprawy, że, no cóż, właściwie to obydwoje się załamaliście. - Louis prychnął.

- Lou, wiesz że wasza dwójka się praktycznie umawiała? - Powiedział Zayn.

Tak, cóż, to miało sens, ale to niczego nie ułatwiało, ponieważ był zbyt zajęty myśleniem o przyszłości, że nie żył w czasie obecnym i omijał to co robili. Zachowywali się jak stare, dobre małżeństwo i zadawał sobie jedynie pytanie czy Harry czuł to samo albo co się wydarzy w przyszłości.

Louis ponownie się załamał, w ogóle nie czując się lepiej.

- Och, Boże, tak było, prawda? Kurwa. - Louis wytarł swoje oczy, złamany szloch wypełnił powietrze wokół nich, kiedy odtwarzał momenty, które spędził razem z Harrym, których było kurewsko dużo, będąc szczerym. - Jak do tego doszło?

Liam otworzył swoje usta coś mówiąc, kiedy usłyszeli pukanie do drzwi, sprawiając że każdy z nich zatrzymał się w tym co robił i rozejrzeli się po sobie.

- Spodziewamy się kogoś? - Zapytał ostrożnie Liam.

- Nie, nie mamy więcej przyjaciół - powiedział Zayn, wstając i podchodząc do drzwi, patrząc najpierw przez wizjer. - Czego do kurwy on chce? - Powiedział Zayn z jadem w swoim głosie, kiedy otworzył drzwi, używając siły, rzucając mężczyznę na ścianę ich mieszkania. Oczy Louisa rozszerzyły się, zastygł w miejscu na widok sceny przed sobą.

- Co do kurwy tutaj robisz? - Liam od razu wstał, zostawiając Louisa na kanapie, wciąż zastanawiającego się kto to był. Zayn prawie całkowicie zasłaniał jego twarz, a Louis nie mógł go dostrzec.

- Chciałem tylko zobaczyć się z Louisem, mam mu coś do powiedzenia. - Serce Louisa od razu zamarzło przez ten głos. Jego kości przeszedł dreszcz oraz gęsia skórka pojawiła się na jego ramionach. - Tylko pięć minut. - Jego głos wciąż był spokojny, ale na skraju dało się wyczuć zdenerwowanie. - Proszę - praktycznie błagał.

- Jest dobrze, będzie zaraz za drzwiami, dobra? - Powiedział w końcu Louis, jego słowa były stanowcze i stabilne, nie chciał pokazać żadnej niepewności, wiedząc że Liam i Zayn byli niepewni co do puszczenia ich dwójki samej razem.

- Dotknij chociaż jednego włosa na jego głowie to cię zabiję - powiedział Zayn, kiedy Liam odciągnął go, pozostawiając Louisowi całkowity widok na mężczyznę przed sobą.

Louis się nie bał, nie aż tak jak myślał, że będzie, widząc swojego byłego Eli'ego. To on ze wszystkich osób stał przed nim, wyglądając na przerażonego i pełnego skruchy. Jednak Louis nie zamierzał tak po prostu zapomnieć o tym co zrobił, zdecydowanie niczego mu nie wybaczy.

Jego wygląd nie różnił się od czasu, gdy widział go ostatnim razem. Chociaż jego włosy były pofarbowane na czarno, co wcale mu nie pasowało, worki pod oczami nie pomagały. Miał również parę nowych kolczyków i nowe tatuaże. Gdyby to nie był Eli to Louis by go uznał za dość atrakcyjnego, ale cóż to jego agresywny były, co przeważa dla Louisa nad atrakcyjnością. Był kutasem i nic tego nie zmieni, nawet tak zwane 'przeprosiny', które miał usłyszeć.

- Płakałeś - powiedział Eli tak szybko jak weszli do korytarza. To nie było pytanie, a raczej stwierdzenie. Cóż, Louis miał ochotę odpowiedzieć 'nie pierdol', ale zamiast tego złączył wargi i wymamrotał w odpowiedzi. - Od czasu bójki na początku roku zostałem wykopany z drużyny i wysłany na terapię. Widziałem się z terapeutką i pomogła mi w wielu rzeczach, jedną z nich byłeś ty.

Louis zassał swój oddech, kiedy słuchał słów Eli'ego. Wciąż był niepewny tego wszystkiego, czy on robił to wszystko dla zabawy? I dlaczego teraz?

- Zdałem sobie sprawę z tego jakim podłym człowiekiem byłem. Wiem, że moje przeprosiny nie odpłacą ci się za to co zrobiłem, ale mam nadzieję, że to pomoże i tobie i mi. Wiem, że to może wydawać się być samolubne i to wiele, by prosić cię o wybaczenie, ale naprawdę przepraszam za to co zrobiłem. Za znęcanie się, gwałt i stalkowanie. Przyszedłbym tutaj wcześniej, ale ciągle się bałem, w dodatku cały czas byłeś z tym brunetem. A on jest, cóż, przerażający, ale schodzę teraz z toru, w każdym razie, naprawdę cię przepraszam Louis, za wszystko co zrobiłem i co powiedziałem. Wiem, że moje przeprosiny nigdy nie będą tym na co zasługujesz i nigdy ci tego wszystkiego nie wynagrodzą. Przepraszam za wszystko co ci zabrałem i za wszystko co ci dałem. - Louis przełknął, mrugając oczami, w których ponownie tworzyły się łzy. - Mam jedynie nadzieję, że obydwoje rozliczymy się z przeszłością i w końcu dla dobra nas obydwojga pójdziemy swoimi drogami i nigdy więcej się nie zobaczymy, zapominając o sobie.

- Nie mogę tak po prostu zapomnieć o tym co się stało Eli. Wiem co próbujesz powiedzieć i szanuję to, ale nie potrafię tak po prostu ci wybaczyć za wszystko co zrobiłeś. Zabrałeś mi dwa lata mojego życia i zrobiłeś z niego piekło na ziemi. I oczekujesz, że ci wybaczę i zapomnę? Wiesz cokolwiek o tym co mi zrobiłeś? Jak wpłynąłeś na mnie i na moją przyszłość? Nic nie mogę na to poradzić, ale porównuję nowe rzeczy do ciebie, do tego co mi zrobiłem i do tego co one zrobiły ze mną. Nic nie mogę na to poradzić, ale myślę o tobie i to doprowadza mnie do szaleństwa prychnął Louis. - Zrujnowałeś mnie, Eli. Oczekuję, że inni ludzie zrobią mi to co ty mi zrobiłeś. Czekam aż zaczną mnie traktować tak jak ty, nawet próbowałem sobie ich wyobrazić w takiej sytuacji, ponieważ to wszystko co znam! Prowadzę do destrukcji wszystkiego co dobre, ponieważ czuję, że tak powinienem się zachowywać. Zachowuję się tak, jakby miłość była zła i bycie szczęśliwym nie było normalne, ponieważ nigdy nie byłem z tobą szczęśliwy i nigdy nie byłem w tobie zakochany, na pewno nie w sposób w jaki jestem teraz. A teraz to zrujnowałem! A ty przychodzisz tutaj, prosząc mnie o zaakceptowanie swoich przeprosin i o ruszenie dalej. - Wydyszał Louis, jego głos był głośny i mocny. Louis chciał płakać, nigdy nie sądził, że będzie tutaj, pokazując swojemu byłemu gdzie jego miejsce i będąc w stanie powiedzieć mu wszystko co myśli. To wyzwalające.

Zaśmiał się chłodno, patrząc jak postura Eli'ego zesztywniała. - Nie wybacz, nie sądzę, że potrafię, ale mam nadzieję, dla twojego dobra i twoich przyszłych związków, że otrzymasz każdą pomoc jakiej potrzebujesz i wydobrzejesz, naprawdę. I mam nadzieję, że ci, z którymi będziesz się spotykać, będa mieli odwagę i prędzej doprowadzą cię do porządku i zakończą wszystko, kiedy stanie się zbyt trudno. - Louis sięgnął po klamkę, ostatni raz zatrzymując swój wzrok na Elim. - Mam nadzieję, że znajdziesz to, kiedy będziesz gotowy. Gotowy wybaczyć sobie to co mi zrobiłeś. Widać, że jeszcze tego nie zrobiłeś i to również ma na ciebie wpływ, naprawdę mam nadzieję, że będziesz w stanie ruszyć dalej. Moje wybaczenie nie rozwiąże twojego wewnętrznego konfliktu. Mam nadzieję, że to ostatnie pożegnanie, Eli. - Louis otworzył drzwi i wszedł do salonu, delikatnie zamykając za sobą.

Stał tam przez minutę, opierając się o drzwi, jego dłoń zamarła na klamce, kiedy próbował uregulować swój oddech. W końcu nadeszły te wszystkie niewypowiedziane słowa, w końcu był w stanie je powiedzieć, pokazać Eli'emu co zrobił Louisowi i w końcu dostał jakąś namiastkę. Wiedząc, że Eli dostaje pomoc, wiedząc że Eli zdawał sobie sprawę z tego co zrobił i w końcu robi coś dla siebie.

Zayn i Liam ostrożnie wyszli ze swojego pokoju, ich brwi były uniesione pytająco a ich kroki były ostrożne, kiedy patrzyli na Louisa od góry do dołu, od razu zauważając w nim zmianę aury.

- O mój Boże. - Było wszystkim co Louis mógł powiedzieć, nim szczęśliwe łzy, łzy ulgi wypłynęły z jego oczu na jego zaczerwienione policzki. W końcu już mu nie było tak gorąca, adrenalina, która przepływała przez jego żyły nagle odpuszczała. - W końcu się odważyłem i powiedziałem mu wszystko to co zawsze chciałem mu powiedzieć.

- Co powieszałeś? - Zayn uśmiechnął się dumnie, kiedy patrzył jak Louis uśmiechnął się szeroko, tak jasno, że poranne słońce wyglądało miernie.

- Powiedziałem mu, że go nie kochałem. - Louis ściszył swój głos. - Powiedziałem mu, że nigdy nie byłem w tobie zakochany, tak jak jestem teraz. Na miłość boską, dlaczego? - Louis ciężko odetchnął. - Jakim cudem on pojawia się w każdej pieprzonej rozmowie, którą przeprowadzam? Nawet, kiedy mój były przychodzi mnie przeprosić to wciąż udaje mu się jakoś wpleść w rozmowę, nawet jeśli nie wypowiedziałem jego imienia.

- Jestem z ciebie dumny, wiesz to, prawda? - Powiedział Liam. - Jestem z ciebie tak kurewsko dumny, za to, że się mu postawiłeś.

Louis zacisnął wargi, przełykając gulę w swoim gardle, kiedy spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela, który patrzył na niego niczym dumna matka. Co zważając na to, że jego matka wciąż nic nie wie o Elim... powinien jej powiedzieć? Prawdopodobnie to ważne, aby wiedziała, ale z drugiej strony zerwali jakieś 3 lata temu, więc czy trzeba to wyciągać na powierzchnię?

- Mój Louis tak wyrósł. - Zayn udał płacz, położył sobie dłoń na serce, a drugą objął talię Liama, kiedy udawał załamanie, położył swoją głowę w zagłębieniu szyi Liama, a fałszywy szloch wydostał się z jego warg. Liam szybko do niego dołączył, po tym jak sprawił, że Louis się uśmiechnął, kiedy stał, patrząc się na parę.

Ramię Zayna nigdy nie opuściły boku Liama, kiedy Louis podszedł do nich, wolne ramiona go objęły i przyciągnęły do grupowego uścisku. Uśmiechy na ich twarzach i śmiech przeszedł przez klatkę piersiową Louisa, kiedy pozbywał się emocji z dnia.

Kiedy obudził się tego poranka, czując efekty poprzedniej nocy w swoich kościach i wagę reszty dnia na swoich ramionach, nie wyobrażał sobie, że przejdzie z treningu piłki do 'zerwania' z Harrym, kłótni z Lukiem, wrócenie do domu i pozbycia się rzeczy Harry'ego, rzucając je w kąt, tylko po to, by być przywitanym, po jakiś maksymalnie dwóch godzinach, można dodać, przez swojego agresywnego byłego, który przyszedł przeprosić za wszystko, tylko po to, by Louis mu w końcu wygarnął. Adrenalina wciąż płynęła w jego żyłach i leżał teraz w łóżku Liama z Liamem i Zaynem po bokach, kiedy oglądali telewizję u niego w pokoju.

Przez oglądanie Louis miał na myśli przysypiającego Liama z głową na ramieniu Louisa, kiedy leżał, a Louis siedział z Zaynem leżącym po boku, jego oczy mrugały leniwie na sufit, kiedy wspominali swoje dzieciństwo.

- Moim ulubionym zawsze będzie to jak uratowałeś mnie przed utonięciem - wykrzyknął Zayn z łzami od śmiechu w swoich oczach. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała.

-O mój Boże, to był taki chory dzień! Kto w ogóle uznał, że to dobry pomysł, aby wejść na lód?! - Louis wytarł swoje oczy, wspomnienie wciąż było żywe w jego umyśle.

- Ty! Ty kazałeś mi to zrobić! - Obydwoje zaśmiali się jeszcze bardziej. - Nigdy nie powinienem cię słuchać. Zawsze wpadałem przez ciebie w tarapaty.

- I ja zawsze wyciągałem cię z tarapatów. Zawsze cię broniłem. Czy to nie ja obroniłem twój tyłek, kiedy wpadłeś do wody? - Louis uniósł brwi.

- Obaj tego dnia prawie utonęliśmy - powiedział Zayn, jego głos był wysoki i piszczący. - Obydwoje skończylśmyi na SORze.

- Chociaż to był dobry dzień, musisz przyznać. Oprócz tego, że obydwoje niemal umarliśmy, to był jeden z naszych najlepszych dni. - Śmiech Louisa powoli umarł, wspomnienie Louisa i Zayna owiniętych w koce i kurtki, kiedy szli do domu. Wyraz twarzy Trishy, kiedy zobaczyła ich bladą skórę i sine wargi, włosy z kawałkami lodu. To jak ich karciła, kiedy zawoziła ich do szpitala, kiedy ich zęby strzykały, a policzki były czerwone z zawstydzenia.

- Wiem, że prawdopodobnie nie powinniśmy go wspominać... - zaczął Zayn, jego głos był teraz niski i całe rozbawienie z niego zniknęło.

- Więc tego nie rób. - Louis spojrzał na twarz Zayn, na powagę w jego oczach i zaciśnięte wargi.

- Nie powiem, że jest złą osobą albo że jest kutasem...

- Nawet jeśli jest jednym i drugim.

- Ponieważ pomimo tego co tobie zrobił wciąż jest moim przyjacielem. I wiem, że powinienem przestać z nim rozmawiać, ale lubię go, więc tego nie zrobię. Jest idiotą robiąc to, wam obydwu. Obydwoje byliście szczęśliwi i po prostu wiedz, że nie jesteś w tym sam, będę tutaj dla ciebie. Wiesz to, prawda?

- Nawet jak obydwoje będziemy starzy i siwi? I nie będziemy wiedzieć kim jesteśmy? - Wymamrotał Louis w końcu, kładąc się obok Zayna i Liama. Liam od razu wykorzystał nowa pozycję i wślizgnął ramię na brzuch Louisa, palcami sięgając po dłoń Zayna.

- Zawsze i na wieczność, kochanie. - Zayn uniósł swoja dłoń, wysuwając swój mały palec i uśmiechnął się dziecinnie, zachęcając Louisa do złączenia go.

- Zawsze i na wieczność. - Louis objął swoim małym palcem ten Zayna, cmokając go lekko, pozwalając na to, by leniwy uśmiech pojawił się na ich twarzach, kiedy zamykali oczy.

Zawsze i na wieczność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro