8. Waterfalls & fireworks

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tydzień później Louis miał się całkowicie w porządku, nie było więcej zranień. Tylko jedno draśnięcie, które z czasem się zagoi. Poza tym czuł się świetnie, fantastycznie nawet. U innych podbite oczy i rany także zaczęły znikać razem z wspomnieniami zeszłego tygodnia.

Nikt o tym nie mówił, nikt nie wspominał. Był za to wdzięczny, nie traktowali go inaczej i w końcu wszystko wracało do normalności.

Ostatnią rzeczą jaką chciał była litość, nienawidził jej. Od zawsze jej nienawidził, nie lubił, jak ludzie pytali go czy wszystko w porządku, po prostu nie lubił, gdy ludzie myśleli, że mogą wchodzić z butami do jego życia. On tego nie chciał, nikt tego nie chciał.

A teraz byli w drodze do sekretnego miejsca Lashtona. Tak ich nazwali oczywiście, nie miał pojęcia kto z tym wyszedł i dlaczego tam jechali, ale najwidoczniej było to ściśle tajne i jeśli komukolwiek powiedzą to będą musieli ich zabić. Dramatycznie, ale w porządku.

Louis żuł swoją gumę i siedział w samochodzie z Ashtonem, Harrym i Zaynem. Uznał to za dziwne, że Zayn nie jechał z Liamem, ale nie kwestionował tego, mając nadzieję, że nic się pomiędzy nimi nie wydarzyło. Nie chciał, aby Zayn i Liam ze sobą zerwali.

Ashton słuchał swojej gównianej muzyki z przodu samochodu, razem z Zaynem śpiewającym tekst. Razem z nim piosenki brzmiały anielsko, tak jak zawsze. Harry wypatrywał przez okno, jakby próbował znaleźć cel życia w poruszających się krzakach i drzewach.

- Mogę trochę gumy? - Zapytał Ashton, wyciągając dłoń z przodu, a Louis się zaśmiał.

- To była moja ostatnia, przykro mi. - Prychnął z rozdrażnieniem, wracając do prowadzenia pojazdu, podgłaśniając muzykę, aby wkurzyć Louisa, wiedząc że ten nie lubi głośnych dźwięków. Szatyn odwrócił się do tyłu, który był wypełniony kartami i kocami, co musiał przyznać, że było dziwne, ponieważ gdzie oni jechali? I po co te ręczniki?

Jedyną rzeczą jaką im powiedzieli to żeby założyli szorty do pływania, co zrobili. Zayn miał czerwone, Ashton niebieskie, Louis granatowe a Harry żółte. Stwierdził, że muszą jechać gdzieś blisko wody, wtedy ręczniki się przydadzą, ale koce? I pudełka z napisem 'nie dotykać' były dość niepokojące.

Objął swoją gumą swój język i zrobił balona, uśmiechając się z satysfakcją, kiedy zrobił się naprawdę duży i nie rozpadł się na całej jego twarzy jak zazwyczaj.

Louis odwrócił się, kiedy poczuł dłoń Harry'ego na swoim udzie, która trzymała go mocno i spojrzał w oczy Louisa z szelmowskim uśmiechem na swojej twarzy, pochylił się bliżej twarzy szatyna i jedną dłonią złapał go za kark, przyciągając go do pocałunku.

Louis jęknął, próbując się odsunąć, bojąc się że Zayn albo Ashton spojrzą do tyłu i to zobaczą, nawet jeśli tylko Ashtonowi będą musieli to wyjaśniać. Mógł poczuć jak Harry uśmiecha się przy jego ustach, kiedy jego usta drażniąco przygryzły dolną wargę szatyna. Louis zrelaksował się podczas pocałunku, kiedy poczuł jak Harry podciąga za jego włosy zapewniająco. Ich języki ocierały się o siebie z łatwością, to był ich jakiś 10000 pocałunek w przeciągu dwóch miesięcy, a Louis w pewien sposób uzależnił się od smaku Harry'ego. Cola, która zostaje na koniuszku języka i ten niesamowicie słodki smak, który sprawiał, że nie mógł odmówić i który go nakręcał.

Dłoń Harry'ego zaczęła wędrować wzdłuż uda Louisa, jego palce zostawiły za sobą gorącą ścieżkę, a szatyn nie miał nic przeciwko, póki Harry nie próbował włożyć dłoni za jego bokserki. Louis pokręcił głową, łapiąc nadgarstek bruneta i odpychając go od pocałunku, aby złapać oddech. A kiedy oparł się o drzwi, patrząc się bez tchu na Harry'ego, zauważył że Ashton i Zayn odwrócili się, by na nich spojrzeć.

- Jesteśmy - pisnął podekscytowany, kiedy usłyszał 'pop' pochodzące z jego strony, zauważył Harry'ego z gumą w swoich ustach. Louis uśmiechnął się, kiedy nie czuł już dłużej gumy pod swoimi zębami i patrzył jak uśmiech Ashtona opadł.

- Myślałem, że nie masz już więcej gum. - Louis wzruszył ramionami, jego szelmowski uśmiech nigdy nie zginął, kiedy słyszał jak Harry cały czas żuł gumę w swoich ustach.

- Niesiesz to i nie gadasz ze mną do końca dnia - zażartował Ashton, przywierając poważny wyraz twarzy i wręczając Louisowi koszyk z kocami. Louis zrobił jak mu kazano, wiedząc że powinien trzymać zęby na kłódkę. Pomachał, kiedy zobaczył samochód Luke'a, z którego wszyscy wysiadali, kłócąc się o coś niedorzecznego.

- To dlatego więcej z wami nie podróżuje - krzyknął Zayn ponad nich, sprawiając że się zamknęli i zaśmiali, trzymając swoje własne rzeczy. Liam miał więcej ręczników w swojej dłoni, a Luke ciasno w swojej dłoni trzymał koszyk z jedzeniem. Poczuł jak Harry dźga go w ramię.

- Myślisz, że o co w tym wszystkim chodzi? - Wymamrotał, a Louis wzruszył ramionami, wzdrygając się na nagły odgłos gumy do życia. Spojrzał na Harry'ego, który się uśmiechnął.

- Zrób tak jeszcze raz to ci ją zabiorę - ostrzegł go Louis, sprawiając że brunet zachichotał.

- Tylko jeśli chcesz mnie pocałować przed wszystkimi - jego głos był wyzywający, sprawiając że Louis uniósł brwi na kręconowłosego, widząc że ten nie ma bandany.

- Nie miałem pojęcia, że umiesz inaczej uczesać włosy niż z bandaną - powiedział Louis, a Harry się zaśmiał. - Jestem z ciebie taki dumny, wiem, że musiało być ciężko.

- To było dewastujące. - Louis uderzył Harry'ego w biceps kilka razy, drażniąc się, kiedy udawał płacz.

- Oi, niech wasza dwójka się pospieszy - krzyknął Niall i zaśmiali się, biegnąc do nich i dysząc, zważając że tamci byli tak bardzo z przodu.

Spacer był daleki, przechodzili przez jakiś las, słysząc przeróżne odgłosy i nawet nie chciał sobie wyobrażać jakby to było chodzić tutaj po ciemku. Prawdopodobnie by się rozpłakał, ponieważ dla niego każdy dźwięk był morderczy.

- Możesz nam powiedzieć co robimy? - Zapytał Niall grubym, irlandzkim akcentem, przeciskając się przez ciszę lasu.

- Jeszcze pięć minut.

- Ale moje stopy bolą. Dlaczego mi to robicie? - Zajęczał, udając tupnięcie nóżką niczym małe dziecko. Louis spojrzał na Harry'ego znudzonego robieniem balonów i obrzydliwie żującego gumę, więc uśmiechnął się, widząc że są na końcu węża dwójek.

Louis włożył pudełko pod jedno ramię, nim swoją wolną dłonią sięgnął do karku bruneta i jednym szybkim ruchem, Harry miał dla niego otwarte usta i pozwolił mu, zabrać swoją gumę z powrotem. Mrugnął do wyższego chłopaka, który jedynie zachichotał, doganiając chłopaków.

- Wow - jęknął Louis, kiedy rozejrzał się na wielki wodospad oraz jezioro, do którego wpływa. Widział również małe miejsce obok brzegu, gdzie było wypalone ognisko, podejrzewał, że było Luke'a i Ashtona.

- Jak do kurwy to znaleźliście? - Zapytał Harry, opuszczając szczękę na ten widok. Jego oczy były rozszerzone, kiedy przyglądał się scenerii.

- Chodziliśmy pewnego dnia i po prostu się zgubiliśmy, a teraz cały czas tu przyjeżdżamy i relaksujemy. Pozbywamy się wszystkich problemów, kąpiąc się w jeziorze - wyjaśnił Like, kiedy podążyli za nim wzdłuż ścieżki. - Po prostu odłóżcie wszystkie pudełka.

Wszyscy skinęli głowami, będąc pod wrażeniem wodospadu. Nawet chcieli pomóc ustawiać wszystko. Louis patrzył jak woda uderza w jeziora, rozpryskując całą wodę, tworząc białe fale, nim powoli zmienia się w spokojniejszy rytm.

- Cholera, pierwsza nie idę - powiedział szybko Amber, kiedy zakryła swoje bikini bluzą Nialla, który ją przytulił. Louis przewrócił oczami, wiedząc że zapomniała bluzy i będzie jej później zimno.

- Kto się poddaje? - Louis utrzymał swój uśmiech, kiedy Harry, Liam i Zayn podążyli za nim, patrząc Nialla, który był zbyt wpatrzony w wodospad, aby w ogóle zdać sobie sprawę z tego co robią, ale kiedy odwrócił się jego uśmiech opadł, kiedy zauważył, że każdy ma rękę w górze i jęknął.

- Frajerzy, założę się, że nawet nie jest zimna - powiedział blondyn.

Louis prychnął, wiedząc że woda będzie zamarzająca i zdecydowanie więcej dzisiaj do niej nie wejdą.

- W takim razie wskakuj supermanie - powiedział Harry, patrząc jak Niall na chwilę zerknął na niego, a potem z powrotem na wodę, wziął głęboki wdech i powoli ściągnął swój tank top i podszedł do wody, wzdrygnął się na zimno, nim wszedł aż po pas.

- Dobra, nie, nie mogę tego zrobić, jest za zimno, jest tak kurewsko zimno. Dlaczego tutaj jesteśmy w połowie listopada? - Zapłakał, kiedy wybiegł z wody, jego nogi były nieco bledsze niż zazwyczaj. Louis nic nie mógł na to poradzić, ale zaśmiał się z reakcji swojego przyjaciela i najprawdopodobniej nie było tak źle. Gdyby to przetrwał i się przyzwyczaił byłoby dobrze, tak długo jak potem się rozgrzejesz to nie umrzesz z powodu hipotermii.

- Masz ręcznik. - Luke podał mu suchy ręcznik, a Niall podziękował, owijając całe swoje ciało. Trzaskał zębami, a jego nogi drżały pod nim. Zaciskał zęby, otulił się ramionami, delikatna, listopadowa bryza chłodziła jego ramiona.

- Nie robiłbym tego na twoim miejscu - ostrzegł Liam, a Louis zmarszczył brwi, kopiąc nogami, kiedy poczuł dwie dłonie na swojej talii, unoszące go z ziemi. Usłyszał jak Harry śmieje się pod nim i od razu zdał sobie sprawę z tego co ten zamierza zrobić. Jego serce zaczęło szybciej bić, kiedy poczuł, że dłonie Harry'ego opuszczają jego talię i zostaje rzucony do wody.

Zimna woda od razu pochłonęła jego ciało, mrożąc go, kiedy wypłynął na powierzchnię, łapiąc powietrze. Poczuł kolejne dwie dłonie na swojej talii, unoszące go do góry i spojrzał w bok, wycierając swoje oczy i widząc uśmiechającego się diabelsko do niego Harry'ego.

- Nigdy więcej nie uprawiam z tobą seksu - wymamrotał cicho, tak aby nikt nie mógł tego usłyszeć. Harry jedynie się zaśmiał, prowadząc ich z powrotem do brzegu. Louis miał rację, kiedy było się w wodzie dłużej niż 5 sekund to dało się przyzwyczaić.

- Widziałeś to? - Zmrużył oczy na wodospad, widząc małą jaskinię.

- Co? - Harry zatrzymał się, jego talia wciąż była pod wodą i spojrzał w kierunku, w którym patrzył szatyn. - Chodźmy to sprawdzić.

- Co jeśli się poślizgniemy i zginiemy? - Zachichotał Louis, kiedy rozdzielili się od reszty, ich mokre szorty przykleiły się do ich ud.

Podeszli do małej kamiennej ścieżki, a Louis spojrzał w dół na swoje stopy, patrząc jak jego odciski stóp pozostawiają ścieżkę. Przyspieszył trochę, wpadając na plecy Harry'ego, przepraszając go, kiedy brunet złapał się za serce w przerażeniu.

- Tutaj. - Louis spojrzał na dół, na otwartą dłoń Harry'ego, zerknął na niego i z powrotem na dłoń, nim w końcu złapał ją w swoją własną. Jego dłoń była o wiele większa w porównaniu do własnej.

Louis uśmiechnął się jasno, kiedy w końcu udało im się podejść do wodospadu za wodę, która odbijała się echem od jaskini. Szatyn zachichotał, kiedy zobaczył, że woda pada tuż przed nim, zauważył w odbiciu małą tęczę i chciał do niej sięgnąć i dotknąć wody, ale Harry wciąż trzymał jego dłoń.

- To jest piękne - wymamrotał Harry, jego oczy skanowały wodę, zdając sobie sprawę z tego jak wszechmocna była i jaka piękna. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że ten się w niego wpatrywał, póki ich wzrok się nie połączył.

Uśmiech Louisa nie zniknął, nawet wtedy, kiedy jego usta złączyły się z tymi Harry'ego, całowali się pasjonująco i Louis wiedział to czego ten pocałunek prowadził. Louis nie chciał psuć nastroju, który został stworzony, więc marszcząc delikatnie brwi, odsunął swoje wargi od tych Harry'ego.

- Nie chcę. - Louis położył dłonie na klatce piersiowej Harry'ego, tworząc przestrzeń między nimi, a Harry polizał swoje wargi, kiwając głową.

- To w porządku. - Obydwoje uśmiechnęli się do siebie, a Louis polizał swoje wargi.

- Wracajmy. - Harry skinął głową w zgodzie i ponownie zaczęli iść po ścieżke, znajdując resztę. Usłyszeli muzykę płynącą z głośnika i wypełniające powietrze śmiechy.

- Chłopcy - zachichotał Louis, wychodząc zza cienia Harry'ego, wszyscy unieśli wzrok, uśmiechając się do niego.

- Gdzie wyście się podziali? - Zapytał Niall, opierając się na łokciu, uśmiechając się delikatnie, a Louis przewrócił oczami.

- Poszliśmy wzdłuż wodospadu do jaskini - odpowiedział Harry, zakładając z powrotem swój t-shirt na teraz już suchą klatkę piersiową. A Louis pokręcił włosami, mając nadzieję, że woda przestanie mu spływać po karku.

Wziął jeden ręcznik do swoich włosów, szybko je susząc i westchnął z ulgą, podnosząc swój t-shirt z ziemi i założył go. Ciepło ogarnęło jego skórę. Louis wykorzystał czas, aby się rozejrzeć, każda z par dzieliła jeden duży koc i przewrócił oczami, ponieważ oczywiście, zostawili go i Harry na jednym kocu.

- Posuń się. - Louis uśmiechnął się, używając swojego tyłka, by popchnąć Harry'ego i zrobić miejsce dla siebie. Przeszedł go dreszcz, kiedy poczuł zimną wodę. Patrzył jak brunet się pochyla, biorąc kolejny wolny koc, wręczając go Louisowi i zarzucając mu go na ramiona. Szatyn uśmiechnął się, coś ociepliło się w jego żołądku na ten gest uprzejmości.

- Dziękuję. - Wtulił się w koc, czując że ciepło wraca do jego policzków, ale to mogło być przez to, że Harry się w niego wpatrywał z szelmowskim uśmiechem. Louis przewrócił oczami na wyższego chłopaka, czując że jego policzki rozgrzewają się jeszcze bardziej, kiedy Harry położył palec na jego kolanie.

- Boop. - Louis zmarszczył brwi, śmiejąc się z chłopaka, zmieszany jego zachowaniem, ponieważ co to było?

- Za co to było? - Louis zaśmiał się, kiedy Harry zabrał swój palec i wzruszył ramionami.

- Czułem, że ci się spodoba. - Louis polizał swoje wargi, nim odwrócił swój wzrok od Harry'ego i przeniósł go na Luke'a i Ashtona, którzy śmiali się do siebie. Luke obejmował ramię Ashtona, niech zaczną już ze sobą chodzić.

- Mogliby się w końcu pospieszyć i być ze sobą. To ich zachowanie doprowadza mnie już do szału - wymamrotał cicho Louis, nim skrzyżował swoje nogi, siadając naprzeciwko Harry'ego.

- Lubią się nawzajem? - Oczy Harry'ego rozszerzyły się, kiedy spojrzał nad swoje ramię, widząc jak udają, że ze sobą walczą.

- Jesteś taki nieświadomy. - Louis przewrócił oczami, przyciągając piwo do swoich ust, owijając je wokół szyjki. Wiedział, że Harry na niego patrzył, więc zerknął na niego zza swoich rzęs, łącząc ich wzrok, kiedy drażniąco przejechał językiem po górze butelki.

- Jestem nieświadomy ludzkich uczuć, wszystko inne potrafię dostrzec. - Harry zignorował próby sprowokowania Louisa, wiedząc że robił to tylko dlatego, ponieważ wiedział, że nie mogli zrobić niczego bez podejrzeć chłopaków. - Nie bawię się w uczucia, księżniczko. - Louis uderzyłby go za to, ale wszyscy byli zbyt zajęci swoimi rozmowami, aby to usłyszeć.

- Jest jakiś powód? - Louis wiedział, że wchodzi na niebezpieczne terytorium, domyślając się, że ma powód, zły powód, przez który nie chce się angażować i to miałoby sens, zważając na małe rzeczy, które robi.

Louis wiedział, że Harry nie bardzo był za całowaniem, nim oni się całowali, wciąż nie widział, aby Harry całował innych ludzi, więc Louis może czuje się specjalnie. To by wyjaśniało dlaczego nie chce uprawiać seksu w pozycji misjonarskiej, ponieważ nawet Lois przyznał, że ta pozycja jest trochę bardziej intymna od innych i to by również wyjaśniało nieświadomość Harry'ego co do uczuć ludzi obok niego.

- Moja eks była suką, zerwaliśmy i teraz związki nie bardzo mnie kręcą. - Odpowiedź była krótka, ale Louis nie oczekiwał żadnej odpowiedzi, więc powiedzieć że był delikatnie zaskoczony było niedopowiedzeniem. Posłał mu uśmiech, jego oczy zmrużyły się po bokach.

- Wiesz, długo im zajęło zanim ponownie zacząłem wierzyć w miłość po Elim. - Otworzył się delikatnie, patrząc na Harry'ego. Nawet jeśli zerwał z Elim rok temu, dopiero niedawno zdał sobie sprawę z tego, że na świecie jest więcej miłości. - To co robił. Mówił, że robił to z miłości do mnie i ja w tym czasie mu wierzyłem. Nigdy nie myślałem samodzielnie, więc kiedy z nim zerwałem nie wiedziałem co czuć i co myśleć. Długo mi to zajęło, o wiele więcej niż powinno, nim zdałem sobie sprawę z tego, że to nie była miłość, to była władza nade mną. I myśl, że mógłbym pokochać kogoś po nim była niedorzeczna, ponieważ skąd mogę wiedzieć jak wygląda miłość skoro nigdy jej nie doświadczyłem.

Nie ma pojęcia dlaczego to mówi, nigdy nikomu tego nie mówił, ponieważ to były jego prywatne przemyślenia i pozwolenie komuś na wejście do swojej głowy było przerażające, więc kiedy wzrok ze swoich dłoni na Harry'ego, zrelaksował się, gdy zobaczył jego wzrok.

Dokładnie wiedział o czym mówił.

- Wierzę, że miłość jest czymś czego nie da się wyjaśnić, ale kiedy w końcu cię dopada, dokładnie wiesz, że to jest to. - Harry skinął głową w zgodzie, jego oczy nigdy nie opuściły Louisa.

Nic nie zostało powiedziane między ich dwójką, kiedy dalej się w siebie wpatrywali, tak głęboko, że mogli się zagubić w swoich oczach. Louis mógł zobaczyć iskierki bólu w jego oczach i myśl, że ten chłopak został zraniony przez jakąś dziewczynę była łamiąca serce. Louis nie znał Harry'ego zanim zaczęli college, nie wie dokładnie co się wydarzyło, ale cokolwiek to było, kimkolwiek ona była, złamała jego serce na milion kawałeczków.

- Obydwoje jesteśmy złamani. - Zachichotał poprzez ból w swoim głosie, a Louis nic nie mógł na to poradzić, ale uśmiechnął się na to. Było to bolesne, ale prawdziwe.

- Mmmm, gdzie byśmy byli w innym przypadku? - Harry wzruszył ramionami.

Niebo stało się ciemne, gwiazdy zaczęły pojawiać się na nim, błyszcząc nad nimi. Luke i Ashton wzniecili ognisko, wokół którego każdy się skupił, aby było cieplej. Wszystkie pary dzieliły jeden koc, swoje wargi i swoje bluzy, której swoją drogą Louis ze sobą nie zabrał, co oznaczało, że obecnie umierał z hipotermii.

Luke i Ashton nie mieli swoich kocy, więc Harry dał im jeden z tych, który dzielił z Louisem. Słodkie, ale to był błąd, ponieważ teraz marzli pod tym jednym kocem.

- Zimno ci? - Wyszeptał Harry do ucha Louisa, a ten prychnął.

- Nie, drżę dla zabawy - skomentował Louis, sprawiając że tym razem Harry prychnął.

- Chcesz moją bluzę? - Louis zanim mógł pomyśleć, skinął głową, jego włosy opadły mu na czoło. Harry zachichotał, ściągając swoją bluzę przez ramiona i wręczając ją szatynowi.

- Dziękuję. - Mrugnął do niego, zakładając bluzę przez swoją głowę. Zapach Harry'ego od razu wypełnił jego nos i niezwykły komfort wypełnił jego żyły. Jego uśmiech poszerzył się, kiedy założył sobie rękawy na dłonie, ocieplając je.

Harry założył im koc na ramiona, przybliżając ich do siebie, nie wiedział czy miał to na myśli czy nie. Louis zmarszczył brwi, kiedy Ashton wstał.

- Wstawajcie. - Luke uśmiechnął się szczęśliwie.

Nikt nie negował, jedynie jęknęli w odpowiedzi, wstając. Harry i Louis ciaśniej owinęli się kocem, próbując wstać, nie wydostając się spod niego.

Nikt nie powiedział nic o tym, że są blisko i cieszył się, że tak było. Nie potrzebował zrujnowania wieczoru. Zamiast tego patrzyli na nich i uśmiechali się.

Louis spojrzał na Luke'a i Ashtona ze zmieszanym wzrokiem, patrząc na ich każdy ruch, kiedy wyciągali coś z pudełka, czego Louis nie mógł dostrzec, jednak kiedy wydali z siebie okrzyk zwycięstwa i wrócili do reszty, patrząc jak niebo rozświetla się granatem i zielenią, kiedy głośne huki odbijały się od ścian wodospadu.

- Co?! Wow! - Jęknął Louis, patrząc jak coraz większa ilość fajerwerków rozświetla nocne niebo, jego oczy spoczęły na twarzy Harry'ego, różowe fajerwerki oświetliły jego oblicze.

Wyglądał pięknie pod światłem księżyca i różową poświatą. Nigdy nie wykorzystał czasu, by podziwiać chłopaka za jego całokształt, podziwiał jego ciało i fizyczną atrakcyjność, ale nigdy nie podziwiał jego twarzy. Jego czerwone, pulchne wargi, wspaniałe, zielone oczy, które potrafią przejrzeć duszę na wylot oraz jego królicze zęby, które z wiekiem polubił. To zabawne jak tak onieśmielający chłopak, potrafi wyglądać tak delikatnie.

- Dziwak. - Harry zaśmiał się, kiedy spojrzał w dół, unosząc swoje brwi na mniejszego chłopaka, który był niemal ukryty pod kocem.

- Zamknij się - prychnął Louis, odwracając swój wzrok od Harry'ego i wracając nim do fajerwerków, zawsze czuł się szczęśliwszy pod fajerwerkami, ponieważ wtedy chociaż na jedną chwilę jego problemy wydawały się znikać i nic nie mógł na to poradzić, ale odetchnął świeżym powietrzem, kochając ten sposób, gdy nie czuł, że musi się czymkolwiek przejmować.

Każdy był pod wrażeniem kolorowych świateł rozjaśniających ciemne niebo, czuł małą, chłodną bryzę na swoich nagich nogach, które delikatnie drżały. Poczuł dłoń Harry'ego na swoich plecach, jego palce wędrowały wzdłuż materiału bluzy. Louis nie reagował, po prostu pozwolił na to i kiedy jego dłoń przybliżyła się do jego tyłka, Harry uszczypnął go delikatnie, sprawiając że pisnął.

- Auć. - Louis zaśmiał się, wychodząc spod koca i uwalniając się od podróżujących dłoni Harry'ego. Brunet przewrócił oczami, owijając się szczelniej kocem.

- Dziękuję wam za dzisiaj, było wspaniale - powiedział Louis, a każdy się z nim zgodził.

To jego najszczęśliwszy dzień od długiego czasu i był za to wdzięczny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro