Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Umm jasne, możemy porozmawiać.

- Niech to zostanie między nami, w porządku? - Louis spojrzał ostrożnie na Zayna.

- Tak... zależy.

Zaparkował samochód na poboczu. Louis nie wiedział dlaczego, ale bał się. Gdyby tak naprawdę miał się zastanowić nie znał za bardzo Zayna, ale był pewny, że Harry nie przyjaźniłby się ze złą osobą, prawda?

- W porządku. - Zayn wziął głęboki wdech. - Co się dzieje? Czy Niall naprawdę spotyka się z Jonah? - Louis powoli skinął głową i odwrócił się twarzą do Zayna.

- Tak sądzę, dużo się spotykają.

- Tak sądzisz?

- Cóż... Tak? O co ci chodzi? O to, że Niall cię uderzył? - Zayn zmarszczył swoje brwi.

- Nie. Tu chodzi o Nialla spotykającego się z tym facetem! On przynosi kłopoty, Lou. Powiedz, aby z nim skończył.

Louis czuł jak jego krew się gotuje. - Nie. Nie ma mowy. Chciałeś zranić Nialla, w porządku. Ale on jest szczęśliwy z Jonah. Więc nie ma, kurwa, mowy.

- Louis! Jonah jest... nie wiem, jest podły, zarozumiały i...

- A ty jesteś zazdrosny...

- Nie jestem zazdrosny! Próbuję być ostrożny dla Nialla! Myślałem, że jesteś jego przyjacielem, że będziemy chcieli tego samego!

- Nie używaj takich gówien przy mnie, Zayn! - Głos Louisa był złośliwy. - Jonah był jedynie uprzejmy dla tego chłopaka.

Zayn wpatrywał się w niego. - On miał tak jakby tysiące pieprzonych dziewczyn! Każda jedna go rzuciła, czy to nie jest twoim zdaniem dziwne?

Louis poważnie się nad tym zastanowił. To było w pewien sposób dziwne, ale Zayn mógł kłamać.

- Pieprzysz.

- Jestem kurewsko poważny! Wszystkie jego związki dziwnie się skończyły! Wszystkie dziewczyny po prostu zniknęły!

- Och, więc on je zabija? - Głos Louisa przerzucił się na sarkazm. - Więc Niall jest jego kolejną ofiarą?

- Nie to miałem na myśli! Chodzi o to, że nikt kto pytał co się stało pomiędzy nimi nie dostał odpowiedzi! Te dziewczyny po prostu trzymają się z daleka, czy to nie jest trochę dziwne?!

- Jeśli Niall miałby problemy powiedziałby mi o tym. Rozumiem, że jesteś 'zmartwiony', ale to brzmi głównie tak jakbyś był zazdrosny.

- Nie jestem zazdrosny! Mam dziewczynę!

- Tak samo jak ja - Louis pokręcił głową w politowaniu i powiedział do samego siebie. - Skurwysyn.

Zayn wpatrywał się w niego zabawnie. - Co?

- Harry, drań.

- O co ci, do cholery, chodzi? Mówimy o Niallu! Po prostu powiedz mu, by rzucił Jonah! Proszę.

~*~

- Hej! - Liam uśmiechnął się, machając do Louisa i Zayna, kiedy się zbliżyli.

- Hej, Li, wszystko dobrze? - Wszyscy się przywitali, pozostawiając niezręcznie stojącego Louisa.

- Lou! Jak się masz? - Louis uśmiechnął się, kiedy Liam objął go swoimi ramionami. Nigdy nie przytulał Liama w taki sposób, to było miłe... komfortowe.

- Mam się dobrze, dzięki - Louis odciągnął się. - A co u ciebie? Jak Danielle?

Liam uśmiechnął się. - Świetnie, wszystko idzie wspaniale. Właśnie odwiedza swoją mamę.

Louis skinął głową z małym uśmiechem. - To wspaniale, Liam.

- Ajj! Gdzieś ty był! - Krzyknął Harry, wchodząc bocznymi drzwiami i podchodząc do małej grupki z ręcznikiem wokół swoich ramion. Louis odwrócił się twarzą do niego, a jego oczy od razu zrobiły się wielkie. Ciało Harry'ego pokrywały siniaki. Wszędzie były głęboko fioletowe i niebieskie znaki. Jego knykcie krwawiły, a dolna warga była przecięta. To sprawiło, że Louis pisnął.

- Harry!

Harry wydął wargę. - Co?

- Spójrz na siebie! Jesteś cały posiniaczony! - Harry spojrzał w dół na swój nagi tors.

- Uch, tak. Walczyłem?

Louis westchnął i odwrócił się twarzą do Zayna ze skrzyżowanymi ramionami. Harry zachichotał i objął Louisa od tyłu. Pozostawiał delikatnie pocałunki na karku Louisa. Louis pokręcił głową, ale pozwolił Harry'emu na to, aby go trzymał.

- Pamiętasz naszą umowę? - Zayn powoli skinął głową. - Tak, uderzaj do kogoś innego.

Zayn uśmiechnął się. - Co?

- Jaką umowę? - Powiedzieli zgodnie Harry z Liamem.

- Nieważne, zapomnij o tym. Pogadamy o tym później. - Louis poruszył się w uścisku Harry'ego.

- Hej. Co zrobiłem źle? Co się stało nim tutaj dotarliście, co? - Harry wpatrywał się w swojego przyjaciela, który wyciągnął ręce.

- Nic nie zrobiłem. Jest twój.

Louis usiadł na zimnym, metalowym krześle.

- Hmm... - Harry chwycił krzesło i obrócił nim wokół. Usiadł na nim tyłem i dźgnął Louisa. - Co zrobiłem?

- Nic, Harry... - powiedział rozdrażniony Louis.

- W takim razie dlaczego jesteś taki szorstki? - Harry wstał i uklęknął przed Louisem. - Co muszę zrobić, abyś był bardziej mokry?

Louis zarumienił się i uderzył Harry'ego w głowę. - Zamknij się.

Harry posłał mu uśmiech i chwycił dłonie Louisa. Delikatnie pocałował każdą dłoń i położył je na udach Louisa.

Louis uśmiechnął się i pochylił się do pocałunku, który został szczęśliwe odebrany.

- Ew! Znajdzie sobie pokój... - Jęknął Zayn, opadając bezwładnie obok zakochanej pary.

- Pieprz się. - Harry zaśmiał się. - Zamierzam wykopać twoją dupę, uważaj. Złamię ci kolejną stopę!

Zayn zaśmiał się głośno. - Pieprz się! Nie możesz nawet wygrać walki przeciwko mnie z złamaną stopą!

Harry szybko wstał. - Nie, nie, nie. To kłamstwo! Wygrywałem tę wczorajszą walkę, nim oni przyszli, wrzeszcząc! - Harry wskazał na Louisa.

- Hej! - Jęknął Zayn, kiedy usiadł na wybielonej ławce.

- Tak, racja. Zapytaj Liama!

Liam spojrzał za swojej podkładki. - Spytać mnie o co?

- Kto wygrał wczorajszą walkę? - Krzyknął Harry. Liam wskazał na Zayna i pisał dalej. - Co! To...

- Harry! - Harry odwrócił się, kiedy ktoś wykrzyknął jego imię.

- T...? - Louis spojrzał za Harry'ego, to była Tina... siostra Eleanor.

- Uch, hej... jak się masz? - Zapytała niezręcznie Tina. Harry podszedł do niej, pozostawiając Louisa wściekłego i samotnego na swoim metalowym krześle. Louis wpatrywał się, ale z tej odległości nie mógł niczego usłyszeć.

- Louis! - Wyszeptał szorstko Zayn. Louis odwrócił się i podbiegł do Zayna. Kucnął obok niego.

- Co za suka. Co ona tutaj robi. Rzuciła go.

- Och! Kto jest teraz zazdrosny? - Louis posłał mu swój środkowy palec. - Nie martw się. Najprawdopodobniej chodzi o jej mamę, jest chora czy coś.

Louis zastanowił się. To była prawda, Eleanor wspomniała coś o tym, że jej mama jest chora. Louis wpatrywał się tak czy inaczej.

- Więc o co chodzi z tą umową?

Louis przygryzł swój policzek. - Spraw, by Harry przestał walczyć.

Zayn zaśmiał się. - Chciałbyś.

- W takim razie nie ma żadnej umowy - powiedział prosto Louis.

- Nie ma mowy! Nie sprawię, że Harry przestanie robić to, co go uszczęśliwia.

- W takim razie ja nie sprawię, żeby Niall przestał 'robić' to, co go uszczęśliwia.

Zayn zmrużył swoje oczy. - Dobra! Nie! Niedobrze! Już w to weszliśmy, nie ma wycofywania się, dupku!

Louis wzruszył ramionami. - Nie lubię, kiedy walczy.

- To mu to powiedz!

- Powiedziałem! A on uznał, że to jego życie!

- Więc dlaczego chcesz, aby przestał? - Louisowi zabrakło słów.

- Hej... Louis, tak mi przykro! Nie możemy dzisiaj razem leniuchować - powiedział Harry, zarzucając sobie torbę na ramię.

Louis wstał. - Dlaczego nie?

Harry westchnął . - T mnie potrzebuje... nie mogę jej wystawić.

- Och, ale mnie wystawić możesz!

- Louis to nie tak... - Harry ujął z miłością ramię Louisa. - Jej mama jest chora, a ona nie ma samochodu.

Louis odciągnął się. - W porządku! Jedź, ja stąd idę.

- Louis zatrzymaj się! Jesteś egoistyczny!

- Nie, nie jestem! Jedź! Zabierz ją i wypieprz, kiedy tam będziesz! - Louis nie był pewien dlaczego czuł się taki wściekły, ale tak było. Dlaczego ona musiała wrócić?!

- Czasami naprawdę powinieneś przestać być takim dupkiem, Louis! - Krzyknął Harry i poszedł w kierunku Tiny. - Do zobaczenia jutro Li, Z! - Liam pomachał mu delikatnie i stanął obok Zayna.

- Tak... cóż, nie obchodzi mnie to! - Żachnął się Louis, kiedy Harry wychodził z budynku. Louis odwrócił się do Zayna, która śmiał się tak bardzo tak bardzo, że aż słychać było zgrzyt oraz Liama, który dołączył do niego bardzo szybko.

- "Nie obchodzi mnie to!" - Zayn wytarł swoje oczy. - To była najgłupsza riposta na świecie!

- Pieprz się! Po prostu odwieź mnie do domu!

~*~

- Potem wyszedł, a Zayn i Liam się ze mnie śmiali!

Louis mógł usłyszeć jak Niall śmiał się przez telefon. - Wow! To była najgłupsza riposta na świecie!

- Tak, Zayn powiedział mi to samo... - wymamrotał Louis.

- Och Lou! Przepraszam, tak mi przykro. Myślę, że po prostu jesteś zazdrosny.

- Uch, wiem. - Louis chwycił colę ze swojej lodówki. - Chociaż czuję się źle. Harry nawet nie odbiera moich telefonów, minęły dwa dniiiii!

- Cóż, daj mu trochę czasu. Odbierze, nie może w nieskończoność odrzucać połączeń od swojego chłopaka.

Louis zakrztusił się swoim napojem. - Ch-hłopaka? Nie spotykamy się!

- Uch... nie? Wy się spotykacie.

- Nie.

- Tak.

- Nie!

- Tak. Jak chcesz uprawiać seks przez cały czas i się nie umawiać?

- Przyjaciele z przywilejami?

- Louis... no dalej.

- Cóż, ani on ani ja nie zrobiliśmy tego oficjalnym... uch! Po prostu nie!

- Cokolwiek! Więc zapytałeś o sobotę?

- Uch...tak. - Louis przygryzł swoją wargę i usiadł na kanapie. - Umm Zayn, powiedział, że wybierze miejsce, bo nie chce abyśmy my wybrali coś 'walniętego'?

- O co mu chodzi?

- Umm nie jestem do końca pewny... naprawdę powinienem to sprawdzić...

- Uch, on jest takim dziwakiem! Dobrze, że zerwaliśmy.

- Niall, wy nigdy się nie spotykaliście.

- Jeszcze lepiej.

Louis zaśmiał się i usłyszał 'beep' w swoim telefonie. Dzwonił Harry.

- Ni! Oddzwonię później! Harry dzwoni!

- Pa!

~*~

- Halo?

- Hej.

- Harry! Gdzie byłeś? Dzwoniłem do ciebie.

- Ignorowałem cię.

- Dlaczego? - Louis skrzyżował swoje nogi i zmarszczył brwi.

- Ponieważ nie zachowałeś się fajnie! T potrzebowała mojej pomocy! W tamtym momencie była moją przyjaciółką.

- Powiedziała ci, żebyś się pieprzył.

- I? Louis, Boże! Jesteśmy po prostu inni. W tym problem... - Louis ucichł i przygryzł swoje knykcie.

- Przepraszam...

Harry westchnął, a Louis słyszał szuranie. - O co chodzi z sobotą?

Louis odzyskał humor. - Umm, idziemy na imprezę. Nie jestem pewien gdzie...

- Kto?

- Umm... ja, Niall, Jonah, Zayn, zgaduję, że jego dziewczyna, uch, może Liam i Danielle. Ty...?

- Hmm... w porządku. Oddzwonię do ciebie.

- Dlaczego? - Louis przygryzł swoje paznokcie. Dlaczego Harry nie chciał z nim rozmawiać?

- Dowiem się gdzie idziemy.

- Och.

- Pa.

- Pa...

~*~

- Nigdy nie oddzwonił! - Louis pociągnął za swoje włosy, a Niall podszedł do ich samochodów.

- Louis po prostu się uspokój... zadzwoni...

Louis pokiwał głową i wypuścił oddech. Spojrzał na swojego blond przyjaciela. - Niall?

- Hmm?

-Lubisz Jonah? Czy on jest miły?

Niall skinął głową z dużym uśmiechem na swojej twarzy. - On jest taki miły, Louis! Kupił mi tyle prezentów i różnych rzeczy. Naprawdę go lubię!

Louis uśmiechnął się delikatnie. - Tak? Opowiadał ci coś o sobie?

Niall skinął głową. - Tak, oczywiście. Jego życie było naprawdę ciężkie. Przeżył dużo przykrych rzeczy, to naprawdę smutne.

Louis skinął głową. Zayn mylił się co do Jonah. - Jestem tu dla ciebie, wiesz?

Niall uśmiechnął się niezręcznie. - Uch, wiem to?

- Tylko mówię.

Niall uśmiechnął się i oparł o samochód Louisa. - Więc, jutro? Impreza! Minęło tak wiele czasu! Pamiętasz nasze wszystkie imprezowe dni na uniwersytecie?

Louis uśmiechnął się, ponieważ mógł. - Pamiętam upijanie się i to jak zawsze zaprowadzałeś mnie do mojego pokoju - oboje zaśmiali się na to wspomnienie.

- Och, mój telefon! - Niall uśmiechnął się. - Halo?... Jonah, hej!

Louis westchnął i kopnął mały kamyk. Dlaczego Harry nie dzwonił? Nie chciał być przerażającym prześladowcą, ale Harry nie dzwonił, a on tu wariował!

Niall zaśmiał się. - Tak, jasne! Teraz? Tak, mogę zostać na noc! W porządku. Do zobaczenia niedługo. Też cię kocham! Pa!

Louis mruknął i spojrzał na swój telefon, 4 nieodebrane połączenia: mama. Louis włożył telefon do kieszeni. Nie Harry.

- W porządku, więc idę na noc do Jonah, potem cię odbiorę, okej? - Louis skinął głową. - Spytaj tego swojego diabelnego przyjaciela o adres. - Splunął Niall.

Louis uśmiechnął się i pokręcił głową. - W porządku.

~*~

Kiedy Louis dostał się do domu, wskoczył pod prysznic. Położył swój telefon na blacie w łazience i włączył dźwięk na wypadek, gdyby dzwonił Harry. Wyślizgnął się spod prysznica i chwycił bluzę ze swojego łóżka. Była to bluza, którą dał mu Harry, kiedy pierwszy raz się spotkali. Była to zwykła, czarna bluza; 'come at me bitch' była ulubioną Louisa, ale była w praniu. Louis położył się na łóżku, myśląc. Najprawdopodobniej powinien oddzwonić do swojej mamy, ale co jeśli Harry zadzwoni? Louis westchnął, chciał móc cofnąć powiedzenie tych bzdur, ale... nie, to była wina Tiny. Louis szybko wstał z irytacją wypisaną na twarzy.

Nim zdał sobie z tego sprawę, energetycznie sprzątał całe swoje mieszkanie.

Wziął swojego I-Poda ze stołu, lecz potem jednak go odłożył. Nie chciał słuchać przyjemnej muzyki. Podbiegł do starego radia i włączył je. Gdzie były kanały z rapem? Louis pstrykał, póki w końcu nie usłyszał czegoś, co go złapało. Pogłośnił muzykę i kontynuował sprzątanie.

"... I put that p*ssy in my face, I aint got no worries - Tunechi!"

Louis nigdy wcześniej nie słyszał tej piosenki, ale lubił, jaką moc to dawało, kiedy zamiatał podłogę. Przepchnął ciężki stolik na kawę obok telewizora i zamiótł szorstko dywan. Czuł się dobrze! Czuł się silny i nerwowy. Mógł zrozumieć dlaczego Harry słucha takiej muzyki, bez względu na to czy ma jakikolwiek sens czy nie.

"We aint got no worries! ...Now take those f*cking clothes off, let me see that Donkey Kong, now swing yo a*s back and forth..."

Louis zaśmiał się i dalej zamiatał. Cokolwiek, to było śmieszne. -I aint got no worries! - Krzyczał Louis do miotły. - We aint got no worries! - Louis nie słyszał drzwi, kiedy występował przed miotłą. Wskoczył na kanapę i zakręcił biodrami. Louis wskakiwał na nią i zeskakiwał z niej, kołysząc biodrami, kiedy piosenka dalej leciała. Przestał skakać i podszedł do drzwi, zza których wydobywały się głośne odgłosy. Otworzył drzwi z uśmiechem na swoich ustach.

- Harry! - krzyknął Louis, wskakując w ramiona drugiego chłopaka. Harry złapał go.

- Uch, cześć?

- Och, wchodź! Tylko sprzątałem! - Louis wciągnął Harry'ego do środka, tańcząc podczas drogi do domu. Louis uśmiechnął się, a potem okręcił. - Tak, tak jak widzisz nie skończyłem sprzątania! Jesteś głodny?

Harry pokręcił głową. - Uch, co się dzieje? Muzyka jest naprawdę głośna.

- Co?

- Muzyka jest naprawdę głośna!

Louis zaśmiał się i przytulił ciasno Harry'ego. - Wiem! To wspaniale!

Harry zachichotał z całej siły. - Wszystko z tobą w porządku?

Louis szybko skinął głową. - Mam się świetnie! Nie mam pojęcia dlaczego, ale mam się świetnie!

"I wanna see yo big booty on my uppa leg..."

Louis odwrócił się, by chwycić swoją miotłę. Zakręcił swoim tyłkiem w rytm muzyki, sprawiając, że Harry oblizał swoje wargi. Usiadł na skórzanej kanapie, rozłożył swoje nogi, kiedy oglądał jak nauczyciel tańczył.

Louis uśmiechnął się przygryzając swoją wargę. - Podoba ci się widok?

Harry skinął głową. - Cholernie mocno.

Louis zarumienił się i usiadł na podołku Harry'ego, plecami do jego klatki piersiowej.

- Ignorowałeś mnie... - Głos Louisa był niewinny, podczas gdy on sam oczywiście taki nie był. Wziął dłonie Harry'ego w swoje.

- Nie byłeś bardzo miły. Jakoś trzeba cię ukarać... - Louis zatrząsł się, kiedy dłonie Harry'ego wślizgnęły się pod jego koszulkę. Zrogowaciałe dłonie zawodnika MMA delikatnie pocierały brzuszek Louisa.

- Mimo to wydajesz się być w porządku. Jesteś szczęśliwy.

Louis pokręcił głową i wykręcił swoją szyję, by być twarzą do Harry'ego. - Nie... tęskniłem za tobą.

- Tak? - Harry chwycił twarz Louisa swoją dłonią. - Jak bardzo?

Kiedy wargi Harry'ego dotknęły tych Louisa to było tak, jakby muzyka się nasiliła. Bomby leciały, a Louis się nie bał. Świat tracił tlen, a Louis nie miał nic przeciwko. Czuł się inaczej, bardzo inaczej, ale nie miał nic przeciwko. Całowanie Harry'ego zawsze ożywiało, było akcydensem albo było pełne zrozumienia. Louis zawsze się wtedy cieszył. Odsunął się bez tchu.

- Jeśli powiem ci, że cię chcę to mnie weźmiesz?

Harry skinął głową. - Tak... - Louis uśmiechnął się i zczołgał się z podołku Harry'ego.

"Girl I got you so high and I know you like..."

Louis ściągnął spodnie Harry'ego i uśmiechnął się. - Żadnych bokserek?

- Przypuszczałem, że będziesz mnie chciał...

Louis zachichotał sucho. - Głupek... - Wziął połowę długości Harry'ego do swoich ust i ssał póki nie uderzył o tył jego gardła.

- Mmm, cholera. Naprawdę jesteś...

- Mmm...

Louis chwycił dłonie Harry'ego i położył je na tyle swojej głowy. Harry złapał włosy Louisa i pchnął głębiej, sprawiając że ten się zakrztusił. Louis ścisnął nogi Harry'ego, kiedy ten ostro pieprzył jego gardło. W oczach Louisa pojawiły się łzy i próbował kontrolować swój oddech, chciał, by Harry'emu się podobało. Trochę minęło, cóż - długo w dniach Harry'ego.

- Kurwa Lou... Mmm, taki ciepły, kochanie. - Harry przycisnął głowę Louisa i trzymał ją tak przez całe pięć sekund. Louis odsunął się, ślina spływała po jego podbródku i kapało mu z oczu. Harry uśmiechnął się. - Kurwa. Wyglądasz tak dobrze z moim penisem w swoim gardle. Tak dobry... taki śliczny... - Harry przebiegł kciukiem po wargach Louisa. - Lubisz mojego kutasa, kochanie?

Louis jęknął, kiedy dotknął samego siebie. - Tak, Hazza. - Był taką dziwką.

- Tak? Tylko mojego, prawda?

- Tak, Harry. - Był taką posłuszną dziwką. Harry uśmiechnął się. - Dobra odpowiedź... połóż się dla mnie kochanie, zdejmij swoje spodnie, bluzę zostaw.

Louis posłusznie posłuchał i ściągnął swoje spodnie oraz bokserki, położył się na dywanie i cierpliwie czekał.

- Dotykałeś się kiedyś, kochanie?

Louis pisnął, kiedy Harry do niego podszedł. Powoli skinął głową. Harry uśmiechnął się i przyklęknął przy tyłku Louisa.

- Otwórz, Boo - Louis powoli rozchylił swoje nogi. Harry polizał swoje już mokre wargi. - Piękny... a tu kochanie? - Harry przycisnął swój palec wskazujący do wejścia Louisa. - Czy kiedykolwiek dotykałeś się tutaj?

Całe ciało Louisa się zatrzęsło. - N-nie...

Uśmiech Harry'ego był demoniczny. - Mmm, świetnie. Obliż swoje palce, a potem się pieprz.

Oczy Louisa urosły. - A-ale chcę ciebie...

Harry uśmiechnął się delikatnie i potarł twarz Louisa. - Potem możesz mnie ujeżdżać, w porządku?

Louis skinął głową, włożył dwa palce do swojej buzi i nawilżył je. Ślina spływała po jego dłoni, kiedy je wyjmował. Harry z powrotem usiadł na kanapie, aby mieć dobry widok.

- No dalej - nakłaniał go Harry.

Louis przygryzł swoją wargę i przycisnął obydwa palce na raz. Jego biodra poszły do góry, kiedy syknął, ból był znośny. Louis stworzył tempo dla swoich palców i szybko się ono zwiększało. Harry siedział, oglądając jak mniejszy chłopak wkładał swoje palce głęboko w siebie, obscenicznie jęcząc. Harry stęknął i szybko zaczął sobie obciągać.

- Harry! Mmm, pieprz mnie! Pieprz mnie teraz! - Krzyczał desperacko Louis, ponieważ mógł, ponieważ wiedział, że Harry to zrobi. Oczy Harry'ego były ciemne, kiedy jego kolana uderzyły o podłogę.

-Wyjmij swoje palce. - Louis powoli je wyciągnął i wpatrywał się w dwa mokre palce z zachwytem. Harry uśmiechnął się. - Robiłeś to, kochanie. Smakuje naprawdę dobrze. Próbowałem.

Louis przyciągnął je z zawahaniem do swoich ust. Nim dotknęły jego języka, Harry wślizgnął się w niego.

- Jasna cholera! - Louis odrzucił swoją głowę do tyłu, kiedy Harry zatrzymał się w nim. Brunet chwycił nogi Louisa i przycisnął je do jego klatki piersiowej, prowadził swoje ruchy, kiedy Louis pod nim krzyczał.

- Kurwa, taki dobry.

- Chcę cię ujeżdżać, chcę cię ujeżdżać...

Harry warknął z głębi swojego gardła i wyślizgnął się. Usiadł na kanapie i przytrzymał swojego kutasa, by Louis na nim usiadł. Ich ruchy były szybkie. Louis szybko wstał i usiadł z nogami po obu stronach młodszego chłopaka. Louis obniżył swój tyłek, póki kutas Harry'ego nie był do niego dociśnięty.

- Och, tak... cholera, Haz...

- Mmm... podskakuj na mnie, kochanie. - A Louis to zrobił, jego ciało poruszało się w górę i w dół w rytm muzyki. Palce u stóp Louisa podwinęły się, kiedy poczuł gorąco w dole swojego brzucha, pozwolił swojej głowie opaść na ramię Harry'ego, podczas gdy oczy wbijały mu się w tył głowy.

Harry ciasno trzymał biodra Louisa, prawie tak, jakby chłopak miał zniknąć. - Kurwa...

- Uch! Zaraz dojdę! - Harry przycisnął Louisa i wbił się porządnie w niego.

- Dojdę w tobie, kochanie... o Boże! - Dłonie Harry'ego zjechały na dół, kiedy wystrzelił głęboko w starszego chłopaka. Sperma Louisa trysnęła, przysłaniając sweter i wpadając do jego oka. Jego nogi wciąż się trzęsły od orgazmu. - Och, och... - Louis trząsł się. Trzymał się za oko obydwiema dłońmi.

- O Boże... c-co się stało? - Zapytał bez tchu Harry. Louis pobiegł do kuchni, sperma spływała po jego nodze, a on pocierał wodą swoje oko. Harry przyszedł chwilę później. - Co się stało, słoneczko?

- Mam coś w moim oku?

- Co? Daj mi zobaczyć... - Louis odwrócił się. Harry na poważnie spojrzał w oko Louisa.

- Jest naprawdę czerwone, co to jest?

Louis żachnął się i potarł to. - Moja sperma.

Harry zaśmiał się obrzydliwie głośno. - Haha! O mój Boże!

- Och zamknij się i mi pomóż!

- Masz swoją własną spermę w swoim oku! Jak to w ogóle się stało!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro