Rozdział 21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Czekaj! Dlaczego nie możesz mi uwierzyć?

- Cóż, jesteś w pewien sposób... hmm? Jak mógłbym to miło powiedzieć?

- Tak, proszę, oświeć mnie!

- Umm, jesteś jak... och, jesteś jak mój mały świętoszek!

Louis był cicho przez chwilę. - Niall, jesteś takim idiotą.

- Dlaczego?!

- Jestem świętoszkiem?! Kpisz sobie ze mnie?

- Nie, Louis! To obrzydliwe, proszę, panuj nad sobą.

- Niall! Nie jestem świętoszkiem!

- Cóż, widzisz, wiedziałem, że zrozumiesz to w zły sposób.

Louis prychnął w niedowierzaniu. - Cóż, mam na myśli, że nazwałeś mnie pieprzonym świętoszkiem! Jak inaczej mógłbym to zrozumieć?

- Powiedziałem, że jesteś moim świętoszkiem, różnica jest wielka.

- Ja... uch. Nienawidzę cię!

- Tak, tak. Teraz daj mi zobaczyć swój mały tatuaż.

~*~

- Jasna cholera, ty masz tatuaż.

- Mówiłem ci! - Louis uśmiechnął się dumnie.

- Wow. - Niall uśmiechnął się z dłońmi na swoich policzkach. - Imponujące, ale wciąż jesteś świętoszkiem.

Louis pozwolił swoim dłoniom opaść po bokach. - Co do diabła!

- Cóż. - Niall pochylił się i delikatnie dotknął klucza. - Jest naprawdę malutki.

- A myślałeś, że co zrobię? Pieprzonego smoka na moich plecach?

Niall zaśmiał się i wstał, pocierając delikatnie swoje plecy. - Nie, ale myślałem przynajmniej, że... coś większego. Mam na myśli to, że ledwo można powiedzieć, iż jest to klucz.

- Wiesz co? - Louis zsunął swoją nogawkę. - Nie obchodzi mnie to, lubię go, więc się odpierdol.

Niall zachichotał i podążył za Louisem, kiedy ten szedł w kierunku szkoły. - Jonah przyszedł wczoraj.

Louis zatrzymał się i odwrócił się twarzą do swojego przyjaciela. - Co masz na myśli?

Niall wzruszył ramionami ze zmarszczeniem. - Przyszedł o jakieś trzeciej rano.

- Co do cholery!?

Niall ponownie wzruszył ramionami i poprawił ramię na swoim barku. - Nie wiem, był pijany.

- Co zrobiłeś? Zadzwoniłeś do Zayna?

- Nie ma mowy - powiedział Niall szybko. - Ja, uch...

Louis zwęził oczy na swojego przyjaciela. - Co zrobiłeś, Niall? Nie mów mi, że uprawiałeś z nim seks!

- Nie! Jesteś szalony!?

- W takim razie mi powiedz!

- Pozwoliłem mu zostać na noc...

- Niall!

- Co miałem zrobić, Louis? Zostawić go na zewnątrz?!

Louis rozejrzał się wokół zadziwiony. - Tak!

- Nie mogłem tego zrobić, Lou.

- Dlaczego, kurwa, nie? Niall! - Irlandczyk spojrzał w ziemię. - Niall! - Louis pociągnął jego twarz do góry. - Ta osoba położyła swoje łapy na tobie. Dlaczego powinieneś wpuścić go do swojego domu?

Niall wytarł swoją twarz. - Nie wiem. Czułem się źle, był taki wstawiony i... uch! Wyglądał tak żałośnie, po prostu czułem się źle, więc poprowadziłem go na moją kanapę, a ja spałem na fotelu i on mnie obudził... - Niall westchnął.

- I co?

- Podziękował mi i zapytał czy się zobaczymy. Powiedziałem mu, że nie, a on przeprosił i powiedział... że chce mnie z powrotem. - Louis prychnął. - Pocałował mnie...

- Pocałował cię?!

- Tak, więc uderzyłem go i wykopałem. - Niall zamknął swoje oczy na chwilę. - Przychodzi po szkole, by dać mi nowy telefon i w ogóle... chce, żebyśmy zostali przyjaciółmi.

- Nie, Niall. Czy ty mnie rozumiesz? Nie, trzymaj się od niego z daleka. Weź telefon, ale żadnych przyjaciół.

Niall skinął głową. - Wiem.

Louis westchnął. - Powiedziałeś cokolwiek Zaynowi?

- Nie! Więc nie mów Harry'emu!

- Powinieneś mu powiedzieć, Ni, myślę, że chciałby wiedzieć.

- Nie ma mowy, nie chcę, aby się wkurzył i mnie zostawił. - Niall pokręcił głową. - Chcę, aby został.

- Niall, on się nigdzie nie wybiera.

- Skąd możesz to wiedzieć? C-co jeśli wróci do... - głos Nialla stał się szeptem. - Do Barbary?

- Nie zrobi tego!

- Nie mogę tak zaryzykować, Louis, po prostu nie mów Harry'emu. Proszę.

Louis prychnął i poszedł dalej. - W porządku, ale jeśli znowu się pojawi blisko ciebie, lepiej powiedz Zaynowi. Nie żartuję, Ni, przysięgnij!

- Przysięgam.

~*~

- Proszę pana?

Louis spojrzał na swojego ucznia. - Tak?

- Nie mieć mojej pracy domowej, czy mogę...

- Nie, nie możesz, jeśli nie umiesz się poprawnie wysłowić.

Darren westchnął. - No dalej!

- Nie. Och i również na temat tatuaży. - Darren usiadł podekscytowany. - Na przedramieniu to, uch... - Louis przygryzł swoją wargę w zamyśleniu. - Uch, 40 za mały i jakieś 300 za duży. - Kolory zblakły z twarzy jego ucznia. Louis zachichotał. - Um, nie wiem, powiedział, że to zależy.

Darren wydął wargi. - Cholera.

- Och i nie wszystkie lilie rosną w błocie. Niektóre potrzebują zimnego miejsca. A i również... - powiedział Louis, wskazując na swojego innego ucznia. - Mordercy są inteligentni, ponieważ gdyby byli głupi, nigdy nie byli w stanie wywinąć się od morderstwa. - Louis wskazał na innego ucznia, kiedy reszta wpatrywała się w niego w zdziwieniu. - Ptaki w klatce śpiewają, ponieważ to najlepsze w ich życiu, nigdy niekończąca się nadzieja. - Louis uśmiechnął się do swojej klasy.

~*~

- ... Musisz najpierw. - Louis postawił 'X' na papierze, który oceniał i pokręcił głową.

- Och, Darren...

- Lou?

Louis spojrzał na drzwi od swojej klasy i uśmiechnął. - Hej, Ni, co tam... Hej, twoje oko wygląda lepiej.

Niall wszedł do sali i uśmiechnął się. - Tak, kładłem na to lód. Uch... Jonah jest tutaj, pójdę już, w porządku?

Louis poczuł gorąco w swoich ciele. Prawie zapomniał tym o dupku. Louis zassał po swoich zębach. - Bądź ostrożny i zostań w szkole.

Niall skinął głową. - Zadzwonię do ciebie za dziesięć minut, w porządku?

~*~

- Hej babycakes, co robisz?

Louis uśmiechnął. - Um, hej, oceniam jedynie klasówki.

- Blah, nuda!

Louis zachichotał. - A co ty robisz?

- Uch, właśnie przygotowuję się do walki.

Louis zmarszczył się. - Och.

- Tak, a co z Niallem?

Usta Louisa stały się suche. - Uch... uch, wszystko z nim dobrze.

- Tak? Jesteś obok niego? Zayn chciał się przywitać, odkąd jego telefon jest połamany.

- Uch, nie ma go wokół. - Powiedział Louis szybko, pakując swoje rzeczy.

- Och, nie poszedł do pracy?

- Nie, nie, był.

- Jest w domu, Zayn naprawdę chciał...

- Uch. - Louis pobiegł wzdłuż korytarza. - Umm, mogę do ciebie oddzwonić?

- Jasne, wszystko w porządku?

Louis przebiegł przez parking dla nauczycieli. - Uch tak wszystko w... cholera!

Louis pobiegł w kierunku walczących uczniów obok parkingu. - Muszę lecieć! - Louis rozłączył się i pobiegł do wielkiego kółka, widząc jak Jonah trzymał jednego z dzieciaków.

- Hej! Hej! Uspokójcie się! - Krzyczał Niall, przytrzymując innego.

- Pieprzony dupek! Pieprzony dupek! Byłeś, kurwa, moim przyjacielem! - Krzyczał jeden z chłopaków, którego Louis rozpoznał jako swojego ucznia.

- To była pieprzona pomyłka!

- Hej! Co tu się dzieje? - Przerwał im Louis.

Dwójka chłopaków, łącznie z Niallem i Jonah wpatrywali się w niego. Niall prychnął i puścił jednego z dzieciaków. - Walka.

Darren szarpał się w uścisku Jonah. - Puść mnie, koleś!

- Darren! - Krzyknął Louis. - Gabinet, teraz!

Jonah wypuścił wściekłego chłopaka. Poprawił swoją koszulkę i wpatrywał się w krwawiącego chłopaka przed nim. Nim Louis zdał sobie z tego sprawę, już próbował odciągnąć Darrena od posiniaczonego nastolatka.

- Byłeś moim przyjacielem! Ty pieprzony... ach! - Darren rzucił Nialla na płot. Jonah chwycił wściekłego, walczącego ucznia i przycisnął go do płotu z jedna ręka za plecami, kiedy ochrona przybiegła, by zabrać dwójkę chłopaków. Louis dostał w policzek od latającego łokcia Jonah. Przytrzymał swoją twarz i jęknął.

- Ałł! Jonah! Uważaj, co robisz swoimi cholernymi kończynami!

Niall odepchnął się od płotu i potarł swoje bolące plecy. Kiedy ochrona wzięła chłopaków, Niall krzyknął na Darrena.

- Hej! Mam siniaka na plecach! Jak śmiałeś! - Darren i drugi chłopak wzdrygnęli się. Niall wpatrywał się. - Mam nadzieję, że będziesz miał świetne siedmiodniowe zawieszenie! - Niall utykał, mamrocząc.

~*~

- Przepraszam za uderzenie cię w twarz.

Louis miał ciasno skrzyżowane ramiona. - Tak, cokolwiek. Po prostu daj Niallowi jego telefon.

Niall stał niezręcznie obok swojego przyjaciela.

- Louis, to była pomyłka! Niall mi wybaczył!

Louis wpatrywał się w niego w szoku. - Nie zrobił tego.

- Tak, zrobiłem.

Louis odwrócił się do Nialla. - Co?!

- Ja po prostu... powiedziałem, że to było w porządku. Wybaczone i zapomniane.

- Niall!

- Louis! - Jonah uniósł swój głos. - To nawet nie jest twój problem!

Louis wpatrywał się w niego i podszedł bliżej. - To jest mój problem. Niall jest moim przyjacielem, więc to zawsze będzie mój problem!

- Jesteś takim szczęściarzem, że jesteś malutki.

- Bo co!? - Louis pchnął większego mężczyznę. - Bo co!?

- Louis, przestań! Jonah, po prostu daj mi telefon. Muszę iść. - Jonah zacisnął zęby na Louisa i wręczył Niallowi nową komórkę z dotykowym ekranem. - Chodźmy Louis.

Louis przewrócił oczami na Jonah. - Pieprz się.

Jonah uśmiechnął się bezczelnie. - Założę się, że byś chciał.

Niall stanął przed twarzą Jonah. - Pamiętaj z kim rozmawiasz albo będziesz miał niedługo do czynienia z dwójką zawodników.

Jonah uśmiechnął sie złowieszczo. - Jeszcze weselej.

Louis odciągnął Nialla. - Mówiłem ci, że jeśli jeszcze raz się do nas zbliżysz to będziesz miał problem! Igrasz z ogniem, kutasie.

~*~

- Wow - Louis usłyszał śmiech Zayna.

- Och, zamknij się! Zabierz mnie z głośnika, kutasie.

- Dlaczego? Zayn jest przyjacielem.

- Cokolwiek - mruknął Louis.

- Więc zostałeś uderzony w twarz przez dwunastolatka?

- Zamknij się, Zayn! - Warknął Louis. - I on ma siedemnaście lat! - Louis wziął mały wdech, nie mógł powiedzieć, że to Jonah go uderzył. Wytrzepaliby go...

- Cóż, to żałosne - powiedział kategorycznie Zayn, a Harry zachichotał cicho.

Louis przycisnął swój język do wnętrza swojego policzka. - Tak, wiem.

Harry zapytał. - Więc ty i Niall próbowaliście... odsunąć ich od siebie?

- Tak. Cóż, Jonah nam pomógł. On... o mój Boże! - Krzyknął Louis.

- Co? - Zapytał szybko Zayn. - Kto?

- Nic, o cholera. Muszę iść do łóżka!

- Louis!

Louis wcisnął przycisk zakończenia rozmowy i rzucił się na swoje łóżko. Wpatrywał się szerokimi oczami w telefon, kiedy wyświetliło się przychodzące połączenie. Pochylił się, by zobaczyć, że dzwonił Harry. Usiadł i przygryzł swoją dolną wargę. Cholera, nie miał nic mówić o Jonah. Powinien zadzwonić do Nialla? Powinien odebrać? Jasny gwint! Louis patrzył, aż połączenie się zakończyło. Chwycił powoli swój telefon i wpatrywał się w niego, kiedy ponownie się rozświetlił. Połączenie od Harry'ego. Louis jęknął i rzucił się z powrotem na łóżko. Chwycił poduszkę i przykrył nią swoją twarz, Niall go zabije.

~*~

- Co do kurwy, Lou!?

- Przepraszam, to był wypadek!

- Cóż, twój 'wypadek' sprawił, że Zayn ostatniej nocy zapukał do moich drzwi!

- Gówno prawda.

- Nie! Północ 'puk, puk'. "Hej, co, do kurwy, robiłeś z Jonah?!" - Niall pchnął swojego głupiego przyjaciela. - Zostałem skrzyczany! Dzięki! Teraz ze mną nie rozmawia!

Louis pokręcił głową. - Tak bardzo mi przykro, Ni. - T-to była pomyłka, przysięgam.

Niall westchnął. - Och, nie martw się, Lou. Harry też jest na ciebie wkurzony.

Louis spojrzał na Nialla zwężonymi oczami. - Skąd wiesz?

Niall z zadowoleniem skrzyżował swoje ramiona. - Od Zayna. Też cię skrzyczy, zobaczysz. Wie, że Jonah cię uderzył, wydałem wszystko, ty kutasie! Mam nadzieję, że wykopie cię na dach!

Louis przygryzł wnętrze swojego policzka. Cholera, wściekły Harry nigdy nie był zabawnym Harrym.

~*~

- Hej, Haz...

- Gdzie jesteś?

Louis wzdrygnął się na głęboki ton. - Uch, w drodze do domu...

- Dobrze, zobaczymy się tam.

Louis zwolnił do 40 km/h. Nie chciał dostać się do domu tak szybko. Louis stuknął swoimi dłońmi o kierownicę w głębokim zamyśleniu. Uśmiechnął się do samego siebie, musiał zrobić zakupy spożywcze! Harry będzie musiał zaczekać!

~*~

- Więc, dlaczego mi nie powiedziałeś?

Louis westchnął i włożył mleko do lodówki. - Niall powiedział mi bym tego nie robił.

- I to jest powód? - Zapytał Harry, podając Louisowi paczkę krakersów.

- Tak, nie mogę tak po prostu zdradzić ci sekretów...

- Louis! Tu nie chodzi o sekrety! Wolałbym, aby Jonah nie był w pobliżu Nialla czy twoim!

Louis prychnął, wyrywając pudełko z rąk Harry'ego. - Powiedziałem mu, że jeśli zobaczy ponownie Jonah to będzie musiał powiedzieć Zaynowi!

- Cóż, powinieneś przynajmniej powiedzieć mi. - Harry zamknął drzwi od lodówki i przycisnął Louisa do rogu lady. Louis przełknął gulę w swoim gardle.

- Jesteśmy razem i mam nadzieję, że mówisz mi o takich rzeczach.

- Mówię.

- Więc, dlaczego tego nie zrobiłeś? Potem, kiedy dzwoniłem milion razy, ty mnie ignorowałeś? Kurwa, żartujesz sobie ze mnie, Lou?

- J-ja. - Louis prychnął, mierzwiąc swoją grzywkę. - Po prostu nie mogłem ci powiedzieć, ze względu na Nialla! No dalej, Haz, jestem pewien, że nie mówisz mi rzeczy, o których Zayn ci mówi, abyś mi nie mówił!

- Tak, ale nie kiedy to obejmuje ciebie!

- To nie jest aż tak poważne!

- Facet kładzie swoje pieprzone łapska na twoim przyjacielu! To nie jest dla ciebie wystarczająco poważne?

Louis wpatrywał się Harry'emu w oczy z zaciśniętą szczęką. - Wiem, co się stało Niallowi. Nawet nie zaczynaj tego gówna, Harry. - Louis przepchnął się przez bruneta zostawiając go i zakupy w kuchni.

- Louis!

Szatyn zignorował swojego chłopak i zatrzasnął drzwi od swojej sypialni.

Louis chodził wokół pokoju, Harry był takim idiotą. Louis potrzebował prysznica, miłego, ciepłego prysznica...

- Louis! Nie ignoruj mnie!

Louis odwrócił się z prychnięciem. - Możesz mnie po prostu zostawić! Proszę?

Harry się cofnął. - Przepraszam?

- Tak, mógłbyś po prostu... wyjść?

- Poważnie?

- Tak.

- W porządku. - Harry miał wyjść, ale odwrócił się. - Wiesz co, może wczoraj nie był najlepszy czas na to, co powiedziałeś.

Louis zmarszczył brwi. - Co?

Harry zaśmiał się sucho. - Zapomnij. Jeśli nie możesz sobie przypomnieć o co chodzi. Nie możesz nawet porozmawiać o cholernym problemie! - Harry posłał mu sztuczny uśmiech i wyszedł z sypialni.

- Harry!

Brunet zignorował swojego chłopaka i podszedł do frontowych drzwi.

- Harry! Nie ignoruj mnie!

Harry odwrócił się z uśmiechem. - Mogę po prostu wyjść? Proszę?

- Przepraszam?

- Tak... - Harry zrobił minę. - Czy mogę po prostu... wyjść?

Szczęka Louisa opadła. - Poważnie?!

- Tak.

Nim Louis mógł coś powiedzieć, zdał sobie sprawę z tego, co Harry robił. - Jesteś dupkiem.

Harry wzruszył ramionami i odwrócił frontowe drzwi. - Wychodzę.

- Harry.

Harry westchnął i odwrócił się. - Tak, wasza wysokość?

Louis wpatrywał się w niego. - Co powiedziałem wczoraj?

- Nic, Louis.

- Powiedz mi!

Harry wyszedł i trzasnął za sobą drzwiami. Louis wpatrywał się w zamknięte drzwi ze zdziwieniem, czy Harry właśnie go zlał? Otworzył szybko drzwi i pobiegł w dół schodów.

Harry pokręcił głową w rozdrażnieniu, kiedy stopy Louisa wbiły się w podłogę. Louis zatrzymał się i klepnął Harry'ego w ramię. Harry odwrócił się, by zostać uderzonym w twarz. Brunet stał w szoku, wpatrując się w chłopaka, który go uderzył. Harry wytarł małą ilość krwi ze swojej dolnej wargi. Louis ciężko oddychał, kiedy wracał do swojego apartamentu. Trzymał swoją bolącą dłoń, kiedy próbował wyglądać fajnie i na spokojnego.

Harry zassał swój policzek i pobiegł za nim. Louis odwrócił swoją szyję, aby zobaczyć Harry'ego biegnącego po korytarzu. Szatyn szybko ze strachu pobiegł do swojego mieszkania. Zamykał drzwi, ale został zatrzymany.

- Harry, przestań!

- Pieprz się!

Harry otworzył pchnięciem drzwi, Louis nie pokazał żadnego wysiłku ze swojej strony i zatrzasnął je, kiedy Louis czmychnął do swojego pokoju. Harry ruszył za nim i próbował otworzyć zakneblowane drzwi od sypialni. Prychnął i wyjął portfel ze swojej tylnej kieszeni.

Louis stał za drzwiami z trzęsącymi się dłońmi. Harry najprawdopodobniej był wściekły i pewnie mu odda. Louis przygryzł swoje paznokcie i usiadł na łóżku, cały czas wpatrując się w drzwi.

Louis krzyknął, kiedy Harry wtargnął do pokoju. Zeskoczył z łóżka i pobiegł do najdalszej ściany.

- J-jak?

Harry trzymał kartę i schował ją z powrotem do swojego portfela. - Dlaczego mnie uderzyłeś, Lou?

Harry chwycił ramię Louisa i uderzył go w brzuch. Louis pochylił się do przodu i odkaszlnął. Jego ręka zamachnęła się, by uderzyć Harry'ego w krocze. Brunet upadł na kolana z bólu.

- Jasna cholera, Louis!

Louis wskoczył na łózko w całkowitej panice. Harry wstał powoli i próbował chwycić mniejszego chłopaka. Louis pobiegł na drugą stronę, kiedy Harry biegał, goniąc go. Harry szybko się zmęczył i wskoczył na łóżko, zrzucając Louisa. Zeskoczył i kopnął nogi Louisa.

- Dupek!

Louis chwycił nogę Harry'ego i ugryzł go przed spodnie. Harry krzyknął i próbował kopnąć Louisa.

- Ow! Kurwa! - Harry pociągnął Louisa do góry za włosy, sprawiając, że starszy chłopak krzyknął. Louis dostał z liścia w twarz i został rzucony na ścianę. Smak krwi był świeży w jego ustach, kiedy powoli wstał.

Louis podszedł do Harry'ego, zrzucając go na łóżko. Usiadł na talii młodszego chłopaka i rzucał tak wiele pięści i plaskaczy, jak tylko mógł. Harry chwycił nadgarstki Louis i podciągnął się, wgryzając się mocno w obojczyk Louisa. Szatyn krzyknął i próbował się odsunąć, kiedy zęby Harry'ego przecięły jego skórę. Louis uderzył swoimi czołem o Harry'ego, sprawiając, że ten się odsunął. Louis podrapał swoimi tępymi paznokciami twarz brunet. Harry skopał Louis i wstał, krew tworzyła się na zadrapaniach.

Harry wyrzucił pięść w zamiarze zniszczenia twarzy Louisa. Louis trząsł się i zasłonił ją. - Hej! To nie jest uwłaczający związek! W każdym razie, wyszedłeś, kiedy do ciebie mówiłem!

Głos Harry'ego uniósł się w szoku. - Co do kurwy? Uwłaczający? O czym tym mówisz?! I sam mi to powiedziałeś!

Louis prychnął w uldze. - Tak, ale nie musiałeś się o to wściekać!

Harry'ego zatkało. - W tym nie ma żadnego pierdolonego sensu! - Wziął krok bliżej, sprawiając że Louis skulił się w swoich malutkim kącie. - Co ci powiedziałem, Lou? Jeśli mnie uderzysz, to oznacza, że chcesz ze mną walczyć. - Harry położył swoją dłoń na jego podbródku. - A ostatnim razem, kiedy sprawdzałem, wygrałem naszą walkę.

- Nie chcę już walczyć!

- W takim razie dlaczego mnie uderzyłeś?!

- Byłem wściekły!

- Ja powinienem być wściekły!

Louis wydał wargi. - Dlaczego po prostu nie możesz mi powiedzieć, co powiedziałem wczoraj?

- Uch! Całe to gówno o byciu zakochanym we mnie! Jak mogłeś w ogóle to powiedzieć!? Nie tylko mnie okłamałeś, kiedy próbowałem rozwiązać problem i z tobą porozmawiać, zdenerwowałeś się i wyszedłeś, a potem mnie wykopałeś! Och, a nawet lepiej, uderzyłeś mnie w pieprzone usta, a potem w krocze!

Oczy Louisa urosły, to było prawdą. Harry i on rozmawiali wczoraj o miłości.

~*~

- Myślę, że jestem w tobie zakochany.

Harry uśmiechnął się i przybliżył, chwycił dłonie Louisa i pocałował każdą kostkę. - Tak. - Louis zarumienił się i kiwnął głową. - Powiedz to jeszcze raz.

- Dlaczego? - Louis jęknął.

- Och, no dalej! Jeszcze tylko raz! - Harry podskakiwał ze szczęścia.

- Myślę, że jestem w tobie zakochany - wymamrotał Louis.

Harry zmarszczył brwi. - Aww, no dalej, kochanie.

Louis zachichotał. - Myślę, że jestem w tobie zakochany. Szczęśliwy?

Harry uśmiechnął się. - Będziesz w stanie powiedzieć to jutro?

- Tak...

- Jesteś pewny?

Louis skinął głową. - Całkowicie.

- W porządku, jeśli każdego dnia będziesz w stanie powiedzieć mi, że mnie kochasz, twój knykieć dostanie buziaka. - Louis wyglądał na zmieszanego. - Kiedy dojdę do ostatniej kostki, dostaniesz moją odpowiedź, w porządku?

Louis skinął niejasno głową. - Dlaczego?

Harry potarł swoimi wargami delikatną skórę Louisa. - Ponieważ muszę wiedzieć, że jesteś w stanie mnie kochać każdego dnia.

- Ale dlaczego knykcie?

- Dlaczego nie?

Louis wzruszył ramionami i wpatrywał się w nie. - Nie wiem, są po prostu knykciami.

Harry przebiegł po nich swoim palcem. - Spójrz na moje knykcie.

Harry położył swoje dłonie na tych Louisa. Szatyn wpatrywał się w nie i przygryzł swoją wargę, knykcie Harry'ego były całe posiniaczone.

- Te znaki prawdopodobnie nigdy nie znikną, ale to w porządku. - Louis spojrzał do góry. - Ponieważ możesz był moją dobrą połówką, lepszą połówką, milszą.

- N-nie rozumiem?

Harry polizał swoje usta. - Jestem cały złamany i chcę kogoś, kto takie nie jest. Dwójka złamanych ludzi nie może stworzyć czegoś, co nie jest złamane. - Harry westchnął. - Ale jedna złamana osoba i druga niezłamana, mogą. Nie jesteś złamany, kochanie, więc tak długo jak te knykcie zostaną czyste. - Harry uśmiechnął się. - Zawsze będziesz moją czystą stroną.

Louis zamknął swoje oczy. - Co jeśli brud dostanie się do moich rąk?

Harry mrugnął dwukrotnie. - Jeśli się pobrudzą, założę się, że to będzie moja wina.

Louis uśmiechnął się. - Twoja?

- Tak.

- Wątpię w to, lubię twoją nieczystość. - Louis pocałował każdy knykieć Harry'ego. - Wiesz, dwójka czystych ludzi zawsze będzie miała czystość. Najlepiej jeśli znajdę moją brudną osobę, moją złą połówkę, gorszą połówkę, złośliwą połówkę.

Harry pocałował nos Louisa. - Moją drugą połówkę?

Louis uśmiechnął się delikatnie. - Moją drugą połówkę.

Przez moment było cicho. - Powiesz to jeszcze raz.

- Harry! Dlaczego?

- Proszę, jeszcze tylko raz!

Louis uśmiechnął się nieśmiało. - Myślę, że jestem w tobie zakochany.

- Mmm... - Harry ponownie pocałował swojego chłopaka. - Jeszcze raz.

- Myślę, że jestem w tobie zakochany!

Harry pocałował go ponownie. - Jeszcze raz, dodatkowo głośno!

- Jestem w tobie zakochany, Harry!

- Mmm! Tak! - Harry przyciągnął twarz Louisa do głębszego pocałunku. - Runda druga, zaczynamy.

~*~

- Ja... - słowa utknęły w Louisie, kiedy Harry stał przed nim. - Nie zapomniałem! - Louis pchnął chłopaka i wyminął go. - I to, co powiedziałem nie było kłamstwem!

Harry skrzyżował swoje wytatuowane ramiona. - Naprawdę?

- Tak, naprawdę! Tylko... tylko dlatego, że walczymy, nie oznacza, że nie miałem na myśli tego, co powiedziałem! - Louis potarł swój na pewno posiniaczony brzuch.

- Nie to miałem na myśli! - Harry przebiegł swoimi dłońmi po swoich włosach. - Za każdym razem, za każdym pojedynczym razem, próbuję i próbuję, abyśmy zadziałali, ale ty zawsze mnie obracasz! - Harry jęknął, pocierając delikatnie swoje jądra.

- Ty to zacząłeś! - Krzyknął Louis, jego głos zaczynał być szorstki. - Tylko dlatego, ponieważ nie powiedziałem ci o Jonah!

- Tak! Chcę wiedzieć, że mogę ci zaufać! Chcę wiedzieć, że powiesz mi wszystko! - Harry stał krew ze swojej piekącej twarzy.

- Cóż, nie będę! Niektórych rzeczy po prostu nie mogę! - Krzyknął Louis, pocierając krwawiące ugryzienie na swoim obojczyku.

- To nie tak, że poszlibyśmy od razu do Jonah! Ale wolałbym wiedzieć, kiedy on jest wokół, a jeśli jest, wolałbym wiedzieć, co się stało!

- To nie była wielka sprawa!

- To jest duża sprawa, kiedy Zayn o tym krzyczy! Jonah pocałował jego chłopaka! Niall wpuścił... wpuścił tę osobę do swojego domu! Potem dowiaduję się, że on cię uderzył...

- To był wypadek!

- Mam to w dupie! Potem dostaje się na twoją twarz! Niall powiedział wszystko Zaynowi! Niall mówi Zaynowi, ale ty mnie nie!

- Czuł się źle przez to! Też tego nie lubię, ale... uch, nie porównuj mnie! - Louis pociągnął się za włosy.

- Ale co? Hmm? Hmm? Ale, kurwa, nic! Następnie przychodzę, aby z tobą porozmawiać, oczywiście jestem zdenerwowany i widzę mojego chłopaka ze znakiem na twarzy! Myślisz, że co przebiegło przez moją pieprzoną głowę!?

- Powiedziałem ci, że to był wypadek!

- Ne obchodzi mnie to! - Harry uniósł pięść, sprawiając że Louis się wzdrygnął. - Nie obchodzi! Ja... kurwa, nie chcę, abyś kręcił się wokół tego pieprzonego faceta! Nie chcę, aby Niall był wokół niego, więc byłoby miło wiedzieć, że byliście z nim! Potem jest lepiej, mój przyjaciel powiedział mi, nie mój chłopak, ale mój przyjaciel, że ta kupa gówna uderzyła mojego chłopaka! Czy teraz to ma, kurwa, jakikolwiek sens? Dlaczego mój przyjaciel mi o tym mówi, a nie mój chłopak!?

- Ponieważ wiedziałem, że się wściekniesz! Tak jak teraz!

- Oczywiście, że tak! Przyszedłem tutaj z nadzieją, że powiesz mi prawdę, ale zacząłeś karmić mnie tym, jak to nie możesz mi powiedzieć! Jak mogłeś mi nie powiedzieć, że inny facet miał ręce na tobie! Kto wie, co jeszcze się stało!

- Jesteś szczerze niedorzeczny! Niedorzeczny! O coś tak małego...

- Małego?! - Harry chwycił nadgarstek Louisa i przycisnął do fioletowego znaku na jego twarzy. Louis wzdrygnął się z bólu. - To nie jest małe, Louis - westchnął. - Jestem zazdrosny, mam na myśli, jestem wkurwiający, czepliwy i jestem dupkiem. Co jest moje, jest moje, a ty jesteś mój. Nie chcę się tobą dzielić! - Warknął Harry i usiadł na krawędzi łóżka. - To dlatego spytałem cię czy będziesz w stanie powiedzieć, że mnie kochasz jutro i następnego dnia. Louis, jestem taki samolubny, jeśli chodzi o rzeczy. Jesteś jedną z nich! - Louis słuchał każdego słowa wyślizgującego się z warg Harry'ego. - Jestem głupcem i wpadam zbyt łatwo oraz walczę o to, co kocham, a kocham cię i będę wałczył o ciebie przez całą pieprzoną wieczność i chcę, abyś pogodził się z moimi niedoskonałościami. Potrzebuję kogoś, kto sobie z nimi poradzi...

Louis delikatnie opadł na swoje kolana. Położył swoją głowę na nogach Harry'ego i zamknął oczy. Dłonie Harry'ego delikatnie potarły łopatki Louisa.

- I'm sorry, two words I always think... after you're gone... - Oczy Harry'ego skupiły się na Louisie, kiedy ten zaczął śpiewać.

- When I realize I was acting all wrong. So selfish, two words that could describe...

Harry i Louis zostali tak, kiedy Louis śpiewał, Harry nigdy wcześniej nie słyszał tej piosenki, ale podobała mu się. Podobał mu się sposób w jaki Louis śpiewał... to było takie delikatne i słodkie... dobre, miłe i lepsze, niż on. Louis był jego lepszą połówką... jego drugą połówką.

- We don't need to say goodbye... we don't need to fight and cry... but we, we could hold each tight tonight...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro