Rozdział 23:Pierwsza randka H & L

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Louis, no dalej!

- Idę. - Louis jeszcze raz poprawił swoje włosy i pobiegł do salonu, gdzie jego chłopak stał z telefonem w ręku.

- Cholera, kochanie, zajęło ci to dłużej niż nastolatce.

Louis wpatrywał się w bruneta. - W porządku! Następnym razem będę wyglądał jak bezdomny. W każdym razie, dziewczynom zajmuje to o wiele dłużej, ponieważ one troszczą się o swój pieprzony wygląd!

Harry zachichotał. - Nie mógłbyś wyglądać jak bezdomny, nawet jeśli byś chciał, Boo. Teraz chodź.

Louis zarumienił się lekko. - Umm, powinienem wziąć...

- Po prostu weź siebie. Chodźmy!

~*~

- Co to za miejsce?

Harry zignorował pytanie i podszedł do małego podwyższenia. Mała dziewczyna podeszła z dużym uśmiechem. - Wita... jasna cholera! Haz! - Podbiegła, odpychając lekko Louisa i wpadła w czekające ramiona Harry'ego.

Louis stał niezręcznie, kiedy para się przytulała. - O mój boże! Co tu robisz?

Harry uśmiechnął się. - Przyszedłem zjeść. - Dziewczyna zachichotała, wysyłając nienawiść po kręgosłupie Louisa.

- Och, wow! Minęło tak dużo czasu! Jak ma się Gem?

- Naprawdę dobrze. Przekonaj się i odwiedź ją wkrótce!

- Och, kolego, powiedz jej, że mówię cześć!

Harry skinął głową z dużym uśmiechem. - Oczywiście.

Dziewczyna w końcu spojrzała na Louisa, jej uśmiech zmienił się na mniejszy. - Witaj. Jestem Kristen. - Wyciągnęła swoją dłoń, w którą Louis wpatrywał się przez moment, nim nią potrząsnął.

- Louis.

Kristen skinęła głową i spojrzała ponownie na Harry'ego. - Więc stolik dla dwojga?

~*~

- Nie lubię tego miejsca.

Harry zachichotał. - Byłeś tu kiedykolwiek wcześniej?

- Nie i teraz wiem, że już nigdy więcej tutaj nie przyjdę.

Harry uśmiechnął się na swojego dąsającego chłopaka na przeciwko niego. - Śniadania są wspaniałe, kochanie. Tylko spójrz na menu.

Louis pozostał ze skrzyżowanymi ramionami. - Nie. Nie jestem głodny.

- Nawet nie jadłeś śniadania.

- No i? Poszczę.

Harry delikatnie kopnął nogę Louisa. - Przestań się tak zachowywać. Spójrz - Harry otworzył swoje menu, wskazując na obrazek grits, jajek i bekonu. - Co ty na to? Robią lepsze grits niż ja.

- Wątpię w to. - Louis nie przywiązywał się do przekonywać Harry'ego.

Harry zaśmiał się. - Louis! Kocham to miejsce i myślałem, że ty też pokochasz. Proszę. - Błagał Harry.

Louis prychnął i spojrzał w dół. - W porządku. Tylko grits, nic więcej.

Harry zmarszczył brwi. - Uch. Dlaczego się tak zachowujesz?

Louis wzruszył ramionami. - Mówiłem ci. Nie lubię...

- Witajcie ponownie! - Krzyknął znany, radosny głos. Louis zassał swój policzek w rozdrażnieniu.

Harry uśmiechnął się do Kristen. - Hej, właściwie nie jesteśmy jeszcze gotowi.

Kristen skinęła głową. - To w porządku, kochanie. Chcielibyście coś do picia?

- Och, tak, tak. Hmm... Pozwól mi wziąść...

- Wziąć.

Oczy Harry'ego i Kristen śmignęły do Louisa. Harry zachichotał sucho. - Pozwól mi wziąść...

- Wziąć.

- Wziąść!

- Wziąć!

- Wziąść!

- Wziąć...

- Co powiesz na to, że wezmę sobie lemoniadę, a ty możesz wziąć wodę?

Louis chrząknął, kiedy Harry lekko skinął głową.

- Dość niechętny do współpracy.

Louis spojrzał za okno obok niego. - Kto to jest? Skąd ją znasz?

Harry złączył razem swoje wargi. - Wiedziałem! Wiedziałem! Jesteś zazdrosny! - Louis lekko wzruszył ramionami. - Kochanie. - Harry przyczołgał się do boku Louisa w budce, objął go ramionami, będąc twarzą do okna. - Kocham cię... - Louis żachnął się, ale oparł się o klatkę piersiową Harry'ego, kładąc swoją głowę na jego ramieniu. - Jest starą przyjaciółką rodziny, nie martw się o to.

Louis skinął głową. - Jestem głodny. - Harry zachichotał wychodząc z budki, Louis przyciągnął go z powrotem. - Nie... zostań.

Harry uśmiechnął się ponownie siadając. - W porządku, więc co bierzesz?

Oczy Louisa zmrużyły się na menu. - Naleśniki i grits, nawet jeśli twoje jest lepsze.

Harry zachichotał. - Nie. Ci ludzie robią bombowe grits, zobaczysz.

~*~

- Proszę bardzo, chłopcy. - Kristen uśmiechnęła się, kładąc talerze. Louis spojrzał w dół na swoje trzy naleśniki i miskę grits. Talerz Harry'ego był obok, brunet uśmiechnął się do kelnerki.

- Dzięki, kochanie, wygląda świetnie. - Kristen zarumieniła się i lekko się ukłoniło, sprawiając, że Louis przewrócił oczami.

- Cokolwiek dla ciebie, Haz, smacznego.

- 'Kochanie'? Naprawdę?

Harry spojrzał na Louisa. - Co? - Pokroił swojego naleśnika. - To tylko słowo. - Louis jęknął, kiedy poruszył swoim ciepłym grits. Podniósł małą łyżeczkę pełną tego i przysuwając ją do swojego nosa, powąchał łyżeczkę. Harry trącił go w ramię z uśmiechem. - Wąchanie jedzenia jest niegrzeczne.

Louis uniósł rozdrażnioną brew na Harry'ego. - W takim razie po co mam nos? - Louis wziął gryz grits i pstryknął palcami. - Wiedziałem. - Przełknął swoje jedzenie. - Wiedziałem, że twoje będzie lepsze. - Louis wziął kolejny gryz, kręcąc głową. - Tak, zdecydowanie twoje jest lepsze. - Odłożył łyżkę i podniósł nóż.

Harry zakrztusił się swoim naleśnikiem. - I co zamierzasz zrobić? - Harry przełknął. - Zadźgasz kucharza?

Louis zmrużył oczy, a następnie spojrzał na nóż w swojej dłonie. - Harry! - Louis delikatnie pacnął bruneta. - Miałem zamiar pociąć moje jedzenie! Ale jasne, zamorduję kucharza za zrobienie gównianego grits! - Tym razem Harry bardziej się zakrztusił, zaśmiał się, kiedy Louis szorstko klapnął go jedną ręką.

Brunet przeczyścił swoje gardło. - Jesteś taki zabawny! - Louis brzydko się uśmiechnął, sprawiając że Harry wybuchnął śmiechem.

Louis pokręcił głową lekko się uśmiechając. - Idiota.

~*~

Louis trzymał dłoń Harry'ego, machając nią, kiedy szli po chodniku. Nalegał, by Harry jechał, ale on nalegał, że mogą dojść do miejsca, do którego zmierzali. Louis rozglądał się uważnie, nigdy nie był w tej części Londynu... Takiej jasnej części i szczerze mógł powiedzieć, że martwił się o swoje życie.

- Umm, Haz?

- Hmm?

Louis pokręcił głową. - Uch, nic. - Para dalej szła za rękę. Louis rozejrzał się, kilka sklepów było otwartych, niektóre wciąż nie. Louis przycisnął się blisko Harry'ego, kiedy grupka dzieciaków przebiegła obok nich, śmiejąc się z czegoś co miało związek z 'widziałeś twarz tej suki?' Louis przygryzł swoją dolną wargę, kiedy Harry i on mijali grupkę mężczyzn.

Louis chwycił dłoń swojego chłopaka, kiedy jeden z mężczyzn zagwizdał. Spojrzał na twarz Harry'ego, która wciąż była sztywna jak statua.

- Chcesz się nim podzielić?!

Harry odwrócił się, zaskakując Louisa. Brunet powiedział mężczyźnie poważnym tonem. - Nie, nie zmierzam, a jeśli ponownie zagwiżdżesz, skopię ci pieprzoną szczękę.

Łysy, wytatuowany mężczyzna zachichotał z językiem przy swoim policzku. - A kim ty, do cholery, myślisz, że jesteś? Oczywiście jakiś mały, biały chłopiec nie wie gdzie jest jego pieprzone miesjce.

Louis przytrzymał ramię Harry'ego, pociągając go delikatnie do tyłu. - Harry jest w porządku, nie...

Harry nic nie mógł na to poradzić, ale zaśmiał się. - Biały chłopiec? Jesteś tak samo biały jak ja, jeśli chcesz mnie obrażać, zrób to prawidłowo.

- W porządku, co powiesz na to? Zabierz siebie, pedale i swojego pedalskiego chłopaka i idźcie w chuj daleko.

Harry zrobił krok bliżej, ignorując protesty Louisa. - Pedał? Och, widzę że to dlatego chcesz się nim podzielić, tak?

"Załoga" łysego mężczyzny zachichotała. - Naprawdę nie wiesz...

- Kim, kurwa, jesteś? Och - Harry posłał mu diabelski uśmiech. - Nie wiem, ale oczywiście ty również nie wiesz kim ja jestem.

Facet polizał swoje wargi. - Chcesz iść?

Harry uśmiechnął się. - Hmm, nie wiem. Jest całkiem wcześnie...

- Harry, przestań! - Louis szorstko pociągnął bruneta.

- Hej, pedale, zamknij się, kurwa. Puść go!

Oczy Harry'ego się rozszerzyły, ale jego uśmiech nie zbladł. - Wiesz, że skopię ci dupę, prawda?

- Tak, tak, zobaczymy. Chodź, pedałku.

- Harry, przestań!

Harry odepchnął Louisa. - Przestań gadać i po prostu mnie uderz.

~*~

- Harry, mogłeś mieć kłopoty! On mógł mieć broń! - Louis spojrzał do tyłu, kiedy szli z powrotem do samochodu. Harry trzymał ciasno talię Louisa i i prychnął.

- No i? A gliny nas nie zauważyły.

Louis wciąż odwracał się do tyłu, kiedy światła policyjne malały.

- Harry? - Louis patrzył surowo na Harry'ego. - Kochanie?

- Co?

- Spójrz na mnie. - Harry dalej szedł. - Haz, to tylko mała rana.

- Nie obchodzi mnie to! - Louis wzdrygnął się, kiedy brunet złapał go ciaśniej. Harry odblokował drzwi, kiedy dotarli do samochodu. Louis zatrzymał się i zmarszczył twarz.

- To miał być dobry dzień! Dlaczego musiałeś z nim walczyć?

- Jest kawałkiem gówna i musiał się dowiedzieć, gdzie jest jego miejsce. Teraz, właź. - Louis skrzyżował swoje ramiona, kiedy Harry usiadł na miejscu kierowcy. Po kilka sekundach Harry wysiadł.

- Właź, Louis.

- Nie.

- Uch! - Harry chwycił chłopaka za ramię, otwierając drzwi po stronie pasażera.

Louis pacnął go w dłoń. - Puść mnie.

- Przestań sprawiać trudności.

- Dlaczego musiałeś z nim walczyć?!

- Już ci powiedziałem!

- Więc? Miej trochę samokontroli! Po...

- Przestałbym, gdyby jego kolega cię nie uderzył!

Louis wskazał na małą krwawiącą ranę na swoim policzku. - Ta pieprzona rysa?

Harry pociągnął za swoje włosy. - Nie obchodzi mnie to! Nie lubię jak ludzie cię dotykają! - Louis pozostał cicho, jego oczy wpatrywał się w ziemię. Harry chwycił mniejszego chłopaka za talię przyciągając go bliżej. - Przepraszam, w porządku? - Louis prychnął. - Kochanie, proszę...

Dzisiaj miało być zabawnie, prawda?

Louis westchnął i uniósł swoją dłoń, by potrzeć policzek Harry'ego. - W takim razie żadnych więcej walk. Nie lubię tego, Haz...

- W porządku, w porządku. Żadnej więcej, Lou, obiecuję.

Louis prychnął i odciągnął się od Harry'ego, sprawiając że Harry przyciągnął go z powrotem. - Pocałuj mnie.

Louis pokręcił głową. - Nie, nie zasługujesz na to.

Harry jęknął i delikatnie przeszedł z nogi na nogę. - Proszę. Pocałuj mnie!

Louis stanowczo pokręcił głową. - Nie, żadnych buziaków dla ciebie.

- Lou! - Harry jęknął jak dziecko. - Pocałuj mnie! Potrzebuję...

Louis przywarł swoimi wargami do tych Harry'ego, aby go zamknąć. Kiedy szatyn się odciągnął, Harry jęknął.

- Mmm, pocałunki Louisa - Harry przycisnął Louisa bliżej - są najlepszymi pocałunkami.

Louis nie mógł powstrzymać swojego głupiego uśmiechu. Szatyn pchnął Harry'ego i otworzył drzwi pasażera. - Wsiadaj nim gliny nas znajdą.

- Mogliśmy tutaj przyjść.

- Cóż, nie powinieneś bić ludzi.

Harry spojrzał w boczne lusterko. - Cóż, ten facet był... - Harry zatrąbił swoim klaksonem na kogoś. - Pieprzonym dupkiem... To była cipa. - Louis westchnął, kręcąc głową. - Hej, otwórz schowek przy twoich stopach. - Louis spojrzał na wielkie opakowanie na płyty. Podniósł go, mając problem z odpięciem go. - Weź, hmm... weź czerwoną. - Louis wyślizgnął czerwoną płytę.

- Proszę.

Harry włożył płytę do odtwarza i włączył numer dziewiąty.

Louis jęknął. - Panie, Harry, proszę żadnego rapu.

Harry uśmiechnął się, ukazując swoje zęby. - Aww, ale myślałem, że już się przy tym rozgrzałeś? - Kręconowłosy chłopak podkręcił głos i otworzył okna w samochodzie.

"AK on my nightstand, right next to my bible..."

Louis jęknął, uderzając głową o zagłówek. - Harry! Proszę, nie mogę!

Harry zaśmiał się, podgłaśniając muzykę. - Nie martw się, Boo, niedługo się do tego przyzwyczaisz. - Louis zasłonił swoje uszy, dzisiaj będzie długi dzień.

~*~

- Dwa bilety, poproszę. - Louis uśmiechnął się na maniery Harry'ego. Mężczyzna wręczył Harry'emu bilety i chwycił dłoń Louisa, szatyn podążał zaraz za nim. Chociaż uważał za trochę dziwne oglądanie filmu o trzynastej, zgodził się zobaczyć nowego Supermana.

- Haz, możemy wziąć popcorn?

Harry spojrzał na Louisa, kiedy wręczał kobiecie ich bilety. - Oczywiście, kochanie. - Kobieta prychnęła, przykuwając uwagę Harry'ego.

- Przepraszam?

Kobieta pokręciła głową, paskudnie marszcząc brwi. - Nic.

Louis uniósł brew. - W porządku... - Przeszedł obok kobiety, ale odwrócił się, bo Harry został. - Haz? - Harry wciąż mówił coś do kobiety. - Haz! Film? - Harry podniósł rękę, kiedy kobieta mówiła.

- Och i myślisz, że to fajnie jest być suką?!

Louis westchnął i cofnął się. - Harry, chodź!

- Nie, chcę porozmawiać z twoim managerem.

Kobieta wpatrywała się w niego. - Za co? Nie zrobiłem niczego złego. Wie pan co, będę musiała pana poprosić o wyjście.

- Och, więc teraz jestem panem, ale wcześniej byłem 'gejem'? Miło wiedzieć... Gina! - Kobieta skrzyżowała swoje ramiona.

- Harry, proszę, film? - Błagał Louis, chwytając chłopaka.

Harry odciągnął się od Louisa i wskazał palcem w kierunku Giny. - Pani - splunął brunet - jest odrażającą, homofobiczną suką i odmawiam przebywania w tej placówce!

Oczy Louisa się rozszerzyły, jego dłoń klepnęła Harry'ego.

- Nie możesz się tak zwracać do kobiety! Harry, panuj nad sobą!

Harry pokręcił głową i pocałował Louisa przed szerokimi oczami kobiety. - Jaki ci się to podoba, suko?

Usta Louisa pozostały otwarte, kiedy przyszła ochrona.

Gina odwróciła się do nich. - Ta dwójka obraża mnie bez żadnego powodu!

- Hej! To ty powiedziałaś, że jestem odrażającym pedałem szczególnie z nim! Pieprz się! - Louis spojrzał na Ginę, z Louisem? Wystarczająco niegrzeczne?

- Ona nas obraziła! Niech stąd wyjdzie!

- Proszę, jeśli chce pan porozmawiać, możemy to zrobić w innym miejscu.

- W porządku, do widzenia, Gino!

Gina patrzyła. Louis przygryzł swój policzek. - Co jest ze mną nie tak? - Gina spojrzał na Louisa. - 'Szczególnie ze mną'? Co ja, do cholery, zrobiłem? - Gina pokręciła głową w rozdrażnieniu i odeszła. Louisowi opadła szczęka, czy ona właśnie odeszła?

- Chodź, Lou.

- Nie! Hej, pieprz się, Gina! Weź te bilety ty... ty... ignorancka, niemyśląca, okropnie nazwana osobo! Tak, powiedziałem to! - Louis zabrał ramię Harry'ego z daleka od ochroniarza. - Wychodzimy.

- Proszę pana...

- Nie! Superman i tak ssie! Poczekam na nowy film ze Spidermanem!

~*~

- Co? Nawet nie walczyłem!

- Walka słowna jest taką samą walką jak ta na pięści!

Harry prychnął. - W porządku, chodźmy gdzieś indziej...

Louis jęknął i udał się z powrotem do samochodu. To bolało Harry'ego, ponieważ ten dzień miał być słodki i wypełniony uśmiechami, Louis po prostu wyglądał nędznie.

- Louis...

- Co? No dalej, Harry.

- Chcesz, abym zabrał cię do domu?

Louis obrócił się. - Dlaczego?

Harry wzruszył ramionami. - Nie wiem, nie wydajesz się być bardzo szczęśliwy.

Louis zarumienił się w zażenowaniu. - J-jestem szczęśliwy. Ja po prostu... Dobrze się bawię. Obiecuję, znajdziemy coś innego do robienia. - Louis złączył rękę z młodszym chłopakiem. - Co tu jest zabawnego do zrobienia?

Harry przygryzł na niego swoją wargę, a Louis szedł do samochodu, kiedy byli ze sobą złączeni.

- Och! - Harry pstryknął swoimi palcami z wielkim uśmiechem na ustach. - Wiem, co możemy zrobić!

Louis uśmiechnął się i oparł o swojego chłopaka. - W porządku, co?

~*~

- Paintball? - Louis przeczytał wielki znak. - Dlaczego, do kurwy, mamy grać w paintball?

- Uch, ponieważ to jest zabawne! - Harry objął Louisa ramionami, kierując się w stronę budynku.

~*~

- Ach! - Krzyknął Louis, biegnąc obok kilku drzew. Przechodził obok gałęzi, kiedy jeden z facetów w niego trafił. - Ałć, bzdury. - Louis przeczołgał się za pomalowanym drzewem, łapiąc oddech. - O mój Boże, umrę. - Louis wyjrzał, by zobaczyć mężczyznę, który go gonił, jego głowa poleciała w dół. - Cholera, zginę. - Louis zadecydował, że po prostu zostanie tutaj do końca gry. Spojrzał w dół na małą kurtkę, która absolutnie niczego nie chroniła. Jak to miało być zabawne? Przynajmniej jeszcze nie został postrzelony, wciąż żył.

- Boo! - Louis spojrzał z obawą w górę, aby zobaczyć mężczyznę. Facet strzelił w nogi szatyna, sprawiając, że ten krzyknął. Louis stał w bólu i ściągnął mężczyźnie hełm.

- Nie możesz we mnie strzelać z tak bliska!

Facet wziął swój hełm. - Mogę strzelać skąd tylko chcę!

Mężczyzna strzelił w ramię Louisa. Szatyn krzyknął z bólu i jęknął, podniósł ciężki pistolet, kierując w kolesia, kiedy ten odbiegał. Louis strzelał, trafiając w faceta trzy razy. Mężczyzna odwrócił się i Louis był przekonany, że był wściekły, co innego mógł zrobić niż ucieczka?

- Przestań! Zacząłeś to! - Mężczyzna gonił Louisa, który po prostu próbował znaleźć wyjście z lasu. - Kurwa, strzelałeś we mnie! Odpierdol się! Strzeliłeś dwa razy! - Facet strzelił w tył uda Louisa, a potem dwa razy w jego ramię. Louis opadł na ziemię, jęcząc.

- Hej! To tylko jeden strzał! - Louis spojrzał w górę, aby zobaczyć mężczyznę, który był cały oblany od strzałów. Podążył za szybkimi wystrzałami do Harry'ego, który wciąż celował w tego kolesia.

- Hej! - Pracownik przybiegł, krzycząc na Harry'ego. - Przestań! Wynoś się!

Harry przestał strzelać i pobiegł w kierunku Louisa, który w końcu wstał. - W porządku, kochanie?

Louis pokręcił głową na nie. - Tak bardzo mnie boli.

- Pieprz się, dupku! - Harry spojrzał na chłopaka, któremu pomagał pracownik. - Strzeliłeś w niego więcej niż raz, więc, kurwa, sobie na to zasłużyłeś!

- Nie możesz tego zrobić! Weź swoje rzeczy i idź!

Louis spojrzał na Harry'ego, który wyglądał na bardzo wściekłego. - W porządku! To miejsce ssie, chodź, Lou.

~*~

- Ałł... - Jęknął Louis, dźgając już uformowanego siniaka na tyle jego ręki.

- Przestań to dotykać!

Louis ponownie jęknął. - To boli!

- Wiem! Jeśli wciąż będziesz dotykał, to na pewno będzie boleć!

Louis westchnął i pozwolił swojemu ciału zrelaksować się na zimnym siedzeniu w samochodzie Harry'ego.

- Ten facet jest kawałkiem gówna! Nie mogę uwierzyć w to, że nas wykopał!

- Cóż, postrzeliłeś siedemnastolatka.

- To niezależne od gry! - Prychnął Harry, zmieniając piosenki. - Pieprzyć to, jedziemy na plażę.

"My momma was raised in the era when clean water was only served to the fairer skin..."

Louis żuł swoją dolną wargę, kiedy Harry zwiększył prędkość. Wściekły Harry był zły, ale również i gorący w tym samym czasie. Naprawdę gorący.

~*~

- Dziękuję. - Harry szedł z powrotem do samochodu, gdzie siedział Louis. Harry wskoczył do wozu z uśmiechem. - W porządku. Wziąłem kąpielówki i teraz będzie nasz czas. - Louis skinął głową z małym uśmiechem, co mogło pójść źle? Plaża była najspokojniejszym miejscem na ziemi.

~*~

- Czy wy, kurwa, sobie ze mnie żartujecie?

Louis wydął wargi wpatrując się w mżące niebo. Dłonie Harry'ego spoczęły na jego bokach, kiedy się śmiał. Louis wpatrywał się w chłopaka, głęboko się marszcząc. - Co jest takie śmieszne?

Harry zaśmiał się jeszcze bardziej. - Uch... po prostu nie możemy wygrać. - Louis pokręcił głową... naprawdę nie mogli.

~*~

- Cóż, to było zabawne. - Głos Harry'ego ociekał sarkazmem, kiedy wycisnął wodę ze swojej przemokniętej bluzki. Louis wszedł potem do mieszkania.

- Och, tak, ubaw po pachy.

Harry zachichotał delikatnie zamykając drzwi. - Mam na myśli... śniadanie było miłe...

Louis pił swój napój z Burger Kinga. - Chyba BK. - Louis potarł swój lekko wzdęty brzuszek. - Mmm, głodowałem.

Harry uśmiechnął się. - Nie mogłem się pomylić z niezdrowym żarciem.

Louis zadygotał, kiwając głową. - Uch... pozwól mi skorzystać ze swojego prysznica.

Harry szybko skinął głową, odkładając swoją torbę. - Oczywiście, kochanie, chodź.

~*~

Młodszy chłopak szybko zdjął swoją koszulkę, nie ciesząc się, kiedy powietrze dotknęło jego nagiej klatki piersiowej. Harry pomógł Louisowi zdjąć lepki materiał, kiedy Louis skarżył się, że go boli i że jest mu zimno. Kiedy koszulki już nie było, wytatuowane ręce Harry'ego owinęły się wokół brzucha mniejszego chłopaka. Louis wpadł w ciepłe objęcie, kiedy Harry delikatnie nimi kołysał. Louis położył swoją głowę na klatce piersiowej Harry'ego, czuł się dobrze, ciepło, czuł się bezpiecznie.

Wargi Harry'ego składały wiele malutkich, zmysłowych pocałunków na ramieniu Louisa, sprawiając, że ten delikatnie dyszał.

- Przepraszam... - Harry złożył malutki pocałunek, - za to, że nasza randka była gówniana.

Louis wzruszył lekko ramionami i stanął na palcach. - Nie była całkowicie gówniana... jazda była całkiem miła... - Usta Louisa pocałowały kącik warg Harry'ego. Języki pary były splątane, dopóki Louis nie odciągnął się, gdyż brakowało mu tchu. Harry polizał swoją dolną wargę z uśmiechem.

- Chcesz się umyć ze mną?

Louis pozwolił swoim zębom przygryźć jego dolną wargę, zostawiając wyblakłą linię. - J-jasne...

Uśmiech Harry'ego się poszerzył. - Głośniej.

- Chcę się z tobą umyć... - Harry uśmiechnął się, chwytając twarz Louisa i całując go mocno.

- W porządku... - Harry zdjął swoje mokre jeansy, skopując je razem z bokserkami. Louis stał z czerwonymi policzkami, jego oczy były przyklejone do Harry'ego.

Harry odwrócił się, kiedy woda zaczęła się zapełniać. Przyciągnął Louisa bliżej za gumkę jego spodni. Palce Harry'ego walczyły z guzikiem, póki nie zostały odepchnięte. - Mogę to zrobić...

- W porządku. - Harry wszedł do ciepłej wody z małym westchnięciem. Louis zmagał się ze zdjęciem mokrego materiału ze swoich nóg. Poległ dwa Harry, ku rozkoszy Harry'ego.

- Po prostu je szarpnij... nie, szarp, kochanie.

- Szarpię! - Harry zaśmiał się, wyciągając się i ciągnąc za ciasne jeansy swojego chłopaka. Louis w końcu jęknął, ściągając spodnie. - Kurewsko nienawidzę deszczu!

- Hej! Co deszcz ci zrobił? - Louis wskazał na ociekające spodnie na podłodze. - Chodź już tutaj. - Wskazał Harry, klepiąc swoje uda pod wodą. Louis ostrożnie zamoczył swoje stopy, relaksując się, kiedy woda dotknęła jego skóry. Harry chwycił ramię niepewnego chłopaka, pomagając mu usadowić się pomiędzy jego nogami.

- Czuję się świetnie... - Jęknął Harry, kiedy oparł swoją głowę o ścianę. - Hej, kochanie, zrób mi przysługę i zakręć wodę. - Louis skinął głową sięgając do przodu i zakręcając głośną wodę, dzięki temu w łazience zrobiło się cicho. Palce Harry'ego przebiegały po nagich plecach Louisa. Duże dłonie bruneta nabrały wody i pozwoliły jej spłynąć po na w pół mokrym ciele szatyna. Louis uśmiechnął się delikatnie, patrząc jak woda spływała z jego ramion.

- Haz...?

- Tak, słoneczko...?

- Dobrze się bawiłem.

Harry zaśmiał się delikatnie, obejmując swoimi ramionami posturę Louisa. - Nie musisz kłamać, kochanie...

- Nie! - Powiedział szybko Louis, odwracając swoją szyję. - Obiecuję!

Harry musnął nosem szyję Louisa i pocałował małą rankę na jego policzku. - Dzięki, kochanie... - Louis zarumienił się delikatnie, przycisnął swój tyłek bliżej krocza Harry'ego, wiercąc się wystarczająco, by Harry to poczuł. Brunet zachichotał głęboko. - Hmm... jak chcesz to zrobić, Boo?

Louis wziął trzęsący oddech. - Mogę cię ujeżdżać?

Harry polizał tył szyi Louisa. - Jeśli poprawnie zapytasz...

Louis delikatnie przygryzł swoje knykcie. - Czy mogę cię ujeżdżać, Hazza...?

Harry zamruczał miękko. - W porządku, kochanie, nie ruszaj się dla mnie. - Nim Louis mógł wymamrotać słowo, poczuł jak długie palce Harry'ego wślizgają się za jego tyłek.

Louis zamknął swoje oczy i przygryzł dolną wargę. Harry zakopał swoje palce pomiędzy pośladki Louisa. Jego serdeczny palec pocierał delikatnie wrażliwą dziurkę, sprawiając, że chłopak piszczał. - Shh... nie ruszaj się, kochanie. - Louis przełknął ciężko, próbując być spokojnym. Palce Harry'ego były tak miłe, Louis nic nie mógł na to poradzić, ale jęknął.

- Włóż to... ochh... - Zdanie Louisa nie było skończone, kiedy długi palec Harry'ego wchodził w niego szybkimi ruchami. Louis położył swoją głowę na ramieniu Harry'ego. Język bruneta polizał płatek ucha Louisa.

- Piecze... - syknął cicho Louis. Harry przygryzł mały płatek, pchając mocniej w wiercącego się chłopaka.

- Shh... - koił go Harry, ruszając drażniąco palcem. Harry dodał drugi palec do pierwszego, sprawiając że Louis jęknął. Paznokcie szatyna wbiły się w przedramię Harry'ego.

- Wo-woda napływa do środka! - Ciało Louisa szarpnęło się, kiedy Harry otwierał go nożycowatymi ruchami, sprawiając że więcej wody wpływało do środka Louisa. - Och! - Jęknął Louis, rozwierając usta. - Haz, woda napływa!

- Wiem. - W głosie Harry'ego można było wyczuć zadowolenie, kiedy pocałował szyję Louisa. - Jakie to odczucie?

Dłoń Louisa złapała za jego penisa. - Dziwne... - Druga dłoń Harry'ego złączyła się z tą Louisa, kiedy obydwoje pracowali na jednym kutasie. Palce u nóg Louisa skuliły się, a jego oddech przyspieszał. - Ha-Ha-Har... - Louis nie mógł wypowiedzieć imienia swojego chłopaka.

- Lubisz to? - Palce Harry'ego przyspieszyły, sprawiając że woda delikatnie wylatywała.

- O Boże! - Krzyknął Louis, nabijając się na długie palce.

- Powiesz mi, kiedy będziesz gotowy, Boo... - wyszeptał Harry, ssąc tył ucha Louisa.

Ciało Louisa wykręciło się na tę dawkę przyjemności jaką odebrał. - Mmm. Teraz. Proszę, teraz... - Błagał Louis, będąc blisko dojścia w ciepłej wodzie.

- W porządku, kochanie... odwróć się dla mnie, słoneczko. - Palce Harry'ego wyślizgnęły się z Louisa niemal boleśnie. Szatyn miał pewien problem z tym by ustawić się twarzą do Harry'ego z powodu drżących nóg, ale szybko dyszał, kiedy twardość bruneta weszła w niego.

- Cholera... - Harry jęknął, trzymając ciasno biodra Louisa. Woda, która napłynęła do Louisa, nagle wydawała się być niezwykle gorąca. Harry klepnął tyłek szatyna, sprawiając że mokry dźwięk echo odbił się od czterech ścian. - No dalej, ruszaj się, Lou. - Kolejny klaps sprawił, że Louis poruszył swoimi biodrami, jego małe dłonie były przyczepione do ściany przed nim. Penis Harry'ego ciasno się w nim znajdował.

- Ach! - Jęknął Louis, odchylając swoją głowę do tyłu, zostawiając swoją szyję wyeksponowaną dla ust Harry'ego. Louis podskakiwał, powodując że więcej wody wlatywało do niego, sprawiając że seks był o wiele bardziej gorący. - Uch, cholera... woda, mmm!

Harry polizał wybitne obojczyki Louisa. - Tak, kochanie? Czujesz to? To tak kurewsko gorące... - Głowa bruneta oparła się o ścianę, zakopał on również swoje palce w plecach Louisa.

- Ujeżdżaj, kurwa, tego kutasa.

Dyszenie Louisa wzrastało z każdym pchnięciem. Jego mała talia poruszała się w górę i w dół, pozwalając całej wodzie wypływać za wannę. Louis przebiegł swoimi dłońmi po nagiej klatce piersiowej Harry'ego, pocierając szorstko znajdujące się tam tatuaże, prawie tak jakby próbował je usunąć. Posiniaczone knykcie Harry'ego pociągnęły za włosy Louisa, sprawiając że chłopak spojrzał w przód. - Kogo kutasa ujeżdżasz, Lou? - Louis lekko zaskomlał, jego biodra wciąż się poruszały. - No dalej, kochanie... powiedz mi.

Louis podrapał białą ścianę za Harrym. - Twojego! Uch kurwa, jest twój!

- Mmm. Dobry chłopiec, słoneczko. - Wolna dłoń Harry'ego okupowała pośladki Louisa, ściskając boleśnie każdy z nich.

Biodra Louisa zwolniły, ale Harry'emu nie o to chodziło. - Nie powiedziałem stop! - Harry pociągnął mocniej za włosy Louisa i szatyn przyspieszył maksymalnie swoje tempo. - Tak, dokładnie tak. - Uda Louisa bolały, wszystko bolało, a siniaki po paintballu były świeże, ale nie przestawał. Harry tego nie chciał, więc tego nie zrobił.

- Uch, kurwa! - Palce Louisa ześlizgnęły się na ramię Harry'ego. - Zaraz dojdę!

Harry polizał swoje wargi, jego oczy były jasnozielone od żądzy. - Tak... kurwa. - Loki Harry'ego przylepiły się mu do głowy, pot budował się w teraz już zaparowanej łazience. - Uch, tak, tak, tak! - Louis mógł poczuć jak sperma Harry'ego miesza się z wodą wewnątrz niego i nie zajęło to wiele czasu, nim jego własna sperma wytrysnęła, zabarwiając mały kawałek wody na biało.

~*~

- Louis, kochanie! Kochanie, chodź tutaj, moje słoneczko! - Louis jęczy, wyczołgując się z łóżka Harry'ego i kuśtykając do salonu. - Kochanie, nie ma już spania!

Louis żachnął się. - Haz! Jestem śpiący!

Harry podszedł do swojego malutkiego chłopaka, praktycznie nieistniejącego w jego wielkiej koszulce. - Ale nasz film?

Louis zmarszczył brwi, ale skinął głową. - W porządku... jaki film?

Harry uśmiechnął się, podnosząc Louisa jak pannę młodą. - Jasna cholera, Harry! Nogi mnie bolą!

- Dlatego cię niosę! - Harry delikatnie położył zmęczonego chłopaka na kanapie. - Obejrzymy film o MMA!

Wyraz twarzy Louisa opadł. - Co do kurwy! Cholera nie! Żadnych więcej walk!

Harry zaśmiał się i klapnął obok Louisa. - Ale jest naprawdę dobry!

Louis skrzyżował swoje ramiona. - Nie!

- Proszę!

- Nie!

- Proszę!

- Nie!

- Ale proszę!

- Ach! Pieprzone gówno! Cokolwiek! Po... po prostu włącz ten głupi film!

Harry uśmiechnął się szeroko i pocałował szybko policzek Louisa. - Kochasz mnie?

Louis westchnął w akcie poddania. - Niestety tak.

Harry chwycił dłoń Louisa i pocałował czwarty knykieć z ciepłym uśmiechem. - Też cię kocham, Boo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro