02

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia, na trzeciej godzinie, na przerwie między matematyką a fizyką postanowiłem podjąć kolejną próbę poznania barwy głosu Zayna Malika. Amanda wrzuciła mi do plecaka paczkę ciastek z żółtą samoprzylepną karteczką na której pisało "Uśmiechnij się, podziel się uśmiechem ze znajomymi :)". Absolutnie nie miałem pojęcia co miała na myśli gdy to pisała. Chyba chciała błysnąć wierszem ale nie wyszło. Otworzyłem ciasteczka i poczęstowałem nimi Carter, Louisa i Liz. Podszedłem też do Zayna.

- Ekhem - odezwałem się stojąc przy jego ławce. Uśmiechnąłem się delikatnie gdy uniósł na mnie wzrok - Chcesz? - wyciągnąłem w jego stronę paczkę ciastek na co odwrócił głowę z powrotem do okna. Zacisnąłem usta. Było mi przykro, chciałem się rozryczeć mimo iż on był tylko jedną osobą która miała gdzieś moje starania. To nie tak że chciałem by wszyscy mnie uwielbiali. Nie przyjmowałem po prostu do siebie faktu że ktoś może mnie nie lubić. Nie zrobilem chyba nic złego.. Tuż przed dzwonkiem poszedłem do łazienki kuląc się w jednej z kabin i cicho płacząc. Jestem beznadziejny. Nie wiem jak Louis czy Carter ze mną wytrzymują. Jak Amanda ze mną wytrzymuje, a no tak, bo musi. Nie wiem kiedy zacząłem drapać nadgarstki. Zorientowałem się dopiero gdy zobaczyłem przez łzy, ślady krwi. Nagle drzwi mojej kabiny się otworzyły. On, Zayn stał nade mną. Szybko schowałem rękę odwracając wzrok. Bez słowa zamknął drzwi. Zakrztusiłem się łzami i sięgnąlem po papier wycierając krew. Jak mogłem załamać się w szkole? W miejscu publicznym? Teraz pomyśli że jestem psycholem. Albo jednym z tych który robi sobie krzywde na pokaz. Ktoś wszedł do łazienki.

- Widziałeś może Nialla Horana? Tego blondyna z twojej klasy? - poznałem głos jednej z nauczycielek.

- Źle się czuje. Jest w kabinie. Chyba śniadanie mu zaszkodziło - odpowiedział wspaniały głos. I chyba nie tylko mnie zatkało na jego dźwięk. Nauczycielka odpowiedziała dopiero po chwili.

- Oh, w porządku. Niall? Gdy poczujesz się lepiej przyjdź do mnie. Chyba że gorzej to możesz wyjść ze szkoły. Zayn, idziesz na lekcje?

Tym razem bez słowa słyszałem jak oboje wychodzą. Siedziałem jeszcze chwilę. Trudno mi było uwierzyć w to że się odezwał. Że odezwał się jakby.. w mojej obronie. Ale dlaczego w takim razie nie odpowiedział mi jeszcze na głupie "cześć"?
Postanowiłem wrócić do domu, nie mogę chodzić z rozdrapanymi rękami.. Powoli wracałem do domu, gdy już do niego dotarłem, usiadłem pod prysznicem. Woda oblewała moje nagie ciało, a ja z zamkniętymi powiekami starałem się przywołać do porządku. Kolejne 0 days clean. Tak bardzo chciałem być silny. Ale nie potrafiłem, chciałem ale nie potrafiłem! Zacząłem cicho płakać. Czemu jestem taki beznadziejny?

Wpatrywałem się w niego, jak zawsze na swoim miejscu, zawsze w tej samej pozycji. Nowy dzień, nowa próba zagadania go. Usiadłem w ławce przed nim i zagryzłem dolną wargę dość mocno z nerwów.

- Dziękuję - wyszeptałem. Spojrzał na mnie bez słowa - Że.. kryłeś mnie przed nauczycielką. I wybacz że musiałeś to widzieć.

Wzruszył tylko ramionami ale mnie ucieszyło to. Jakakolwiek reakcja z jego strony.

- No tak.. dzięki - wymamrotałem wstając. Wróciłem do swojej ławki którą dzieliłem z Carter.

- O co chodzi? - spytała zerkając na Zayna.

- Nie ważne - mruknąłem i uśmiechnąłem się - Musiałem się o coś spytać.

- Odpowiedział? - prychnęła.

- Nie - westchnąłem cicho. Zaczęła mi opowiadać o tym jak na ostatniej imprezie upiła się i pocałowała Liz. Starałem się słuchać jednak mnie to ani trochę nie interesowało.. Zerkałem wciąż na Zayna, on jednak wbijał wzrok w telefon. Jak zwykle. Na wf graliśmy w siatkówkę, piłka uciekła w stronę nie ćwiczących, czyli Zayna, bo tylko on miał zwolnienie. Pobiegłem za piłką.

- Przecieka ci bandaż - powiedział a ja zmarszczyłem brwi. To było do mnie? Nawet nie uniósł wzroku znad komórki.

- S-słucham?

- Lewa ręka, bandaż pod długim rękawem. Gdy odbijasz podwija ci się rękaw i widać bandaż który ci przecieka.

Automatycznie zerknąłem na rękę i rzeczywiście, na białym materiale były czerwone ślady. Szybko wycofałem się od Zayna i spytałem nauczyciela czy mogę iść łazienki. Wziąłem swój plecak z szatni i w toalecie zmieniłem bandaż. Wróciłem pod koniec lekcji.

Zayna już nie było. Powinienem mu podziękować? I tak go to nic nie obchodzi, ja go nie obchodzę. Gdy skończyły się lekcje chciałem do niego podejść ale tak jak opowiadali Carter i Louis, on szybko pędził w las. Patrzyłem na jego plecy chwilę i w końcu ruszyłem do siebie. W domu rutyna.

Leki, lekcje, pizza i spanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro