2. Znacie Jillian Wheeler?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

#fratboySZ na twitterze

Kyle

Sobotnie poranki w domu naszego bractwa przebiegały w zaskakująco powtarzalnym schemacie. Wszyscy spali do późnych godzin, odpoczywając po suto zakrapianej piątkowej nocy. Co jakiś czas któryś z chłopaków wstawał tylko po to, żeby się odlać albo przynieść z kuchni schłodzoną butelkę wody, która miała ukoić suszę, jaka zapanowała w gardle po wypiciu zbyt dużej ilości alkoholu. Smród, jaki panował w powietrzu, był nie do zniesienia. Unoszący się odór mieszaniny wymiotów, sfermentowanych browarów i przepoconych ubrań, które walały się po podłodze, aż szczypał w oczy i trzeba było mieć naprawdę dużą tolerancję, by przy tym wszystkim nie puścić pawia.

Wchodząc z zewnątrz do korytarza, szarpnął mną odruch wymiotny. Dopiero co wróciłem z porannego joggingu, ale czułem się jak nowonarodzony. Zamiast wziąć przykład z kumpli i ładować w siebie kolejne puszki z piwem, zakończyłem imprezę w Gamma Sigma Phi na dwóch drinkach, a później wróciłem grzecznie do domu, co poskutkowało tym, że wstałem równo o siódmej i od razu przebiegłem sześć kilometrów. Lepiłem się od potu i pewnie śmierdziało ode mnie na kilometr, ale pragnienie było tak mocne, że natychmiast zdjąłem mokrą koszulkę i podszedłem do lodówki, by czegoś się napić. Usiadłem na jednym z wysokich krzeseł przy wysepce kuchennej, delektując się zmrożoną wodą, jakby była napojem stworzonym przez greckich bogów.

- Siema, stary.

Spojrzałem na słaniającego się na nogach Aidena, który był tak blady, że równie dobrze mógł konkurować z białą ścianą. Stanął po drugiej stronie wysepki i podparł się dłońmi na blacie, przymykając napuchnięte oczy. Jego blond włosy były przyklapnięte po jednej stronie głowy, natomiast po drugiej sterczały, a przy tym jego t-shirt był założony tyłem na przód.

- Już wstałeś? - Uniosłem brwi w zdziwieniu.

O tej porze nie spodziewałem się tutaj żadnego z domowników. Sądziłbym raczej, że zaczną wyłaniać się ze swoich jaskiń dopiero w południe.

- Jakiś debil kosi trawę. W sobotę o ósmej, rozumiesz? Kretyn - mruknął, wciskając tyłek na krzesło. Pochylił się nad blatem i przycisnął do niego czoło, jakby układał się do snu. - Umrę. Śmierć już na mnie czeka.

- Trzeba było tyle nie chlać. - Roześmiałem się bez grama współczucia.

- Nie każdy jest takim nudziarzem jak ty - odgryzł się, ale jego głos był tak słaby i zachrypnięty, że ledwo dało się go usłyszeć.

- Jeśli zwianie z imprezy, żeby nie natknąć się na byłą dziewczynę, oznacza bycie nudziarzem, to okej, mogę nim być.

Claudia i ja rozstaliśmy się w poprzednim semestrze, robiąc to za obopólną zgodą. Ona miała spędzić wiosnę i lato w Europie, biorąc udział w sesjach, na które podpisała kontrakt z firmami zajmującymi się projektowaniem strojów kąpielowych, a później wziąć roczny urlop dziekański, by kontynuować nabierającą tempa karierę modelki bikini. Związek na odległość nie miał najmniejszego sensu, tym bardziej, że żadne z nas nigdy tak naprawdę nie było zakochane w tym drugim, a łączyło nas jedynie zauroczenie i fizyczne przyciąganie, które z czasem przerodziło się w przyzwyczajenie i bycie ze sobą z wygody. Lubiłem ją na tyle, by jej kibicować i trzymać za nią kciuki, ale nie sądziłem, że dziewczyna zmieni zdanie i po wakacjach wróci na uczelnię.

Prawda była jednak taka, że gdy wyszedłem wcześniej z imprezy, na której mogłem się z nią zobaczyć, ponieważ Claudia należała do siostrzeństwa Gamma Sigma Phi, wcale nie myślałem o ucieczce przed eks. Byłem zmęczony po tygodniu pełnym morderczych treningów, rozdrażniony wywiadem do uczelnianej gazetki, który swoją drogą zawaliłem, i niechętny do reagowania na umizgi napalonych studentek, które próbowały położyć na mnie swoje wymanikiurowane łapska, nie przyjmując do siebie słów odmowy.

- Ach, Gorąca Claudia. - Odwróciłem głowę, słysząc głos Milesa. Chłopak wszedł do kuchni, wyglądając nieco lepiej od Aidena, choć i jego przekrwione gałki oczne zdradzały niewyspanie. - Wróciła nasza boska miss mokrego podkoszulka.

To nie było łatwe ani przyjemne, gdy większość kumpli nazywało moją byłą dziewczynę Gorącą Claudią. Już w trakcie naszego związku miałem ochotę przywalić im za to w zęby, a teraz, gdy po siedmiu miesiącach od rozstania oni nadal to robili, musiałem powstrzymywać się ostatkiem silnej woli, by nie poprzestawiać im szczęk.

- Mogę się z nią umówić? - spytał Miles, rozciągając na boki swoje potężne ciało. Był najwyższy z całej naszej drużyny i na pewno najcięższy. - Chętnie zabrałbym ją do raju, ale kodeks braterski nie pozwoli mi na to, dopóki nie uzyskam twojej zgody, Kyle.

- To naiwne z twojej strony, skoro myślisz, że masz u niej szansę. - Upiłem łyk wody, która spłynęła przez gardło niczym strumień przez obumarłą oazę. - Ale śmiało, masz moje błogosławieństwo. Tylko uprzedź, gdy będziesz chciał z nią pogadać, to się przygotuję i zabiorę ze sobą kamerę, żeby to nagrać.

- Uważasz się za lepszego ode mnie?

- Tak.

Chłopak próbował przewrócić oczami, ale musiały go boleć do tego stopnia, że ledwo poruszył nimi na bok. Szybko zrezygnował, wydając z siebie stłumiony jęk, po czym oparł się plecami o jedną z szafek, stabilizując pozycję. Zarówno on, jak i Aiden, musieli mieć w głowie niezły helikopter, ale tak to się właśnie kończyło, gdy zamiast przystopować i mieć umiar, pili na umór mimo świadomości, że jako sportowcy czasami powinni dać sobie na wstrzymanie. Zawsze naśmiewali się ze mnie, że nie wypijam więcej niż cztery piwa, a później to ja śmiałem się z nich, gdy następnego dnia po imprezie umierali w katuszach, a ja byłem rześki, wyspany i gotowy do boju.

- Znacie Jillian Wheeler? - wypaliłem po chwili, gdy wspomnienie wczorajszej rozmowy nadal nie dawało mi spokoju.

Aiden oderwał głowę od blatu i zerknął na mnie przez zwężone w konspiracji oczy, po czym z trudem odwrócił się ku Milesowi i posłał mu równie dziwne spojrzenie. Skoro tak zareagowali, coś musiało być na rzeczy, a to wcale nie poprawiło mi nastroju.

- Słabo. A co?

- To ona przeprowadziła ze mną wywiad do szkolnego portalu. Wielkie dzięki, że mnie w to wpakowaliście.

- To siostra Jonathana Wheelera. - Miles przycupnął na krześle obok Aidena. - Byłem na kilku randkach z jej współlokatorką i za każdym razem, gdy wchodziłem do ich pokoju, czułem się jak na jakimś przesłuchaniu. Ta laska jest jakaś nienormalna, a skoro dziennikarka, to do tego przebiegła.

- I mówicie mi o tym dopiero teraz, gdy wszystko spaprałem? - Zacisnąłem zęby, czując narastającą irytację.

- Przecież nie wiedzieliśmy, że to akurat ona będzie cię przesłuchiwać. Jak to spaprałeś? - Miles pochylił głowę, jakby to miało sprawić, że będzie mnie lepiej słyszał.

Już miałem wytłumaczyć, jak doszło do tego, że pewna irytująca studentka dziennikarstwa wzięła mnie pod włos, a ja się rozgadałem i wypaplałem nie to, co trzeba, narażając karierę naszego trenera, a tym samym całą drużynę, gdy do pomieszczenia wtoczył się Charles, nazywany przez wszystkich Chazem. Ziewnął szeroko, nie zwracając na nas uwagi, i przegonił ruchem ręki kolegę, by odsunął się od szafki i zrobił mu miejsce.

- O kim rozmawiacie? - spytał od niechcenia, wyjmując kartonowe opakowanie z płatkami.

- O nikim.

- O Jillian Wheeler - powiedziałem równocześnie z odpowiedzią Aidena, za co nagrodził mnie morderczym spojrzeniem.

Na dźwięk jej imienia Chaz natychmiast się spiął. Tył jego ramion pozostał w dziwnym paraliżu, a ruchy stały się sztywne jak u robota. Okręcił się na pięcie i szybko wyszedł, trzymając w jednej dłoni miskę, a w drugiej butelkę mleka.

- O co chodzi? - spytałem, gdy chłopak zniknął z pola widzenia, a w kuchni nadal panowała grobowa cisza.

- Powiedzmy, że przez pewien czas miał stały dostęp do jej cipki. I to na wyłączność. - Miles jak zwykle wczuł się w rolę dyplomaty.

Aiden łypnął na niego wzrokiem, ale w ogóle się tym nie przejął.

- Jesteś obrzydliwy. Nie mogłeś po prostu powiedzieć, że byli parą?

- Nie byli.

- Byli - wykłócał się.

- To on tak twierdzi. Ona nie. Sprzeczne wersje.

- Zdajecie sobie sprawę, że ja wszystko słyszę?! - dobiegł nas głos zza ściany.

Na uniwersytet w San Diego przeniosłem się dopiero w drugim semestrze, dlatego czasami miałem pewne braki w wiedzy na niektóre tematy. Nie miałem pojęcia, że Chaz zna tę dziewczynę, a już na pewno nie pomyślałbym, że któryś z moich kumpli był z nią w bliższej relacji.

- Była jeszcze w liceum i przychodziła na uczelnię na jakieś pozalekcyjne kółko dziennikarskie czy coś takiego. Chaz chciał czegoś więcej, a jej chodziło tylko o bzykanie, więc po trzech miesiącach dała mu kosza - szepnął Miles, podchodząc bliżej, żeby chłopak nie mógł usłyszeć jego niewybrednych słów.

- To kółko musiało być świetne, skoro teraz doprowadziła do tego, że sprzedałem trenera Scencera. Powiedziałem, że posuwa studentki.

Najeżyłem się, czekając na reprymendę. Wiedziałem, że prędzej czy później i tak o wszystkim się dowiedzą, a wolałem, żeby usłyszeli o tym ode mnie, a nie od kogoś obcego, bo o to, że przeczytają artykuł w uczelnianej gazetce, nie podejrzewałem żadnego z nich. Wiedziałem, że zawaliłem na całej linii i przez pół nocy głowiłem się nad tym, co zrobić, żeby ta nieszczęsna informacja nie wypłynęła dalej, ale przeklęta Wheelerówna nie wyglądała na taką, która łatwo odpuszcza. Musiałem zasięgnąć rady i pomocy u kolegów, choć cała wina leżała po mojej stronie i byłem tego w pełni świadomy.

- Że co, kurwa, zrobiłeś?!

Podniesiony ton głosu Aidena rozniósł się po kuchni, odbijając od pomalowanych na beżowo ścian. Tak szybko, jak wykrzyczał te słowa, tak równie szybko skulił się na siedzeniu, krzywiąc się z bólu, gdy jego własne decybele połaskotały podrażniony kacem słuch.

- Musisz to odkręcić. To nie może wyjść na światło dzienne. - Poważna mina Milesa pokazała, że niemal z miejsca wytrzeźwiał.

- Myślisz, że tego nie wiem? Tylko jak mam się za to zabrać?

- Nie wiem, udobruchaj ją jakoś.

Wyprostowałem się jak struna, układając dłonie płasko na blacie, by tylko nie zacisnąć ich w pięści. Byłem na siebie wściekły, a zmęczony, ale ostry wzrok chłopaków wcale mi niczego nie ułatwiał. Łatwo było im mówić, że mam ją udobruchać. Ciekawe, czy sami byliby tacy cwani, gdyby to im zdarzyło się coś podobnego, a to, że któryś z nich chlapnąłby jakąś bzdurę, było bardziej niż pewne. Mieli jednak to szczęście, że to ja przegrałem ten głupi zakład i teraz to ja miałem za wszystko oberwać.

- Może kup jej jakieś czekoladki? - Aiden przybrał posępną minę, podpierając brodę na ręce. - No wiesz, dziewczyny chyba się na to nabierają.

- Jillian nie lubi czekoladek. Odeśle cię z kwitkiem. - Zza ściany ponownie doleciał do nas głos Chaza.

- Chyba aż tak dobrze jej nie znasz, skoro kopnęła cię w dupę! - zawołał Aiden, odchylając się na krześle, by kumpel mógł go lepiej usłyszeć.

Zdusiłem w sobie chęć roześmiania się. Sprawa była poważna, to nie był odpowiedni moment na słowne przepychanki. Dziewczyna mogła być już w trakcie pisania artykułu i musiałem się przyłożyć, żeby ją powstrzymać, a swoim durnym podtekstem, który sugerował, że proponuję jej zbliżenie o charakterze seksualnym, chyba tylko mocniej ją rozdrażniłem.

- Musisz być dla niej miły. I to bardzo. - Aiden nie dawał za wygraną, wczuwając się w rolę mentora. - Miły aż do porzygu.

- Mam się przed nią płaszczyć? - westchnąłem z nieukrywaną niechęcią.

- Stary, masz jej kupić ferrari, napisać piosenkę, strzelić taką palcówkę, że nie będzie mogła chodzić, cokolwiek, byle tylko nie publikowała tego cholernego artykułu.

Wbiłem w niego spojrzenie, stwierdzając z przerażeniem, że chłopak mówi poważnie. Miał sporo racji w tym, że powinienem się trochę przed nią ukorzyć, ale jego słowa brzmiały tak absurdalnie, aż mnie zemdliło. Narobiłem bałaganu i teraz miałem zapłacić za to wysoką cenę. Nie mogłem dopuścić do tego, żeby mój błąd odbił się na reszcie drużyny.

Dwie godziny później szedłem przez kampus z mokrym od potu i zdenerwowania karkiem, zaciskając palce na czerwonej bombonierce z najdroższymi czekoladkami, jakie udało mi się znaleźć w pobliskich sklepach. Kosztowały małą fortunę, ale gdy kumple z domu usłyszeli, co zrobiłem, wspaniałomyślnie zrzucili się po dwie dychy, żeby wspólnymi staraniami jakoś zatuszować to, co zjebałem.

Zanim dowiedziałem się, w którym akademiku mieszka Jillian, musiałem spytać o to trzy osoby. Gdy w końcu dobrnąłem do odpowiedniego budynku, pot lat mi się strumieniami po plecach. Wrześniowa pogoda dawała się we znaki każdemu, kto wystawiał głowę poza klimatyzowane pomieszczenia. Miałem ochotę walnąć czołem o ścianę, wyklinając się w myślach za to, że ubrałem czarną koszulkę, do której jeszcze bardziej przypiekało. Jedynym plusem było to, że przynajmniej nie było na niej widać mokrej strużki. A przynajmniej taką miałem nadzieję.

Wszedłem na trzecie piętro i zastukałem w drzwi, prosząc wszystkie istniejące bóstwa, żeby dziewczyna była w środku. Zważając na to, że była sobota, istniało duże prawdopodobieństwo, że gdzieś wyszła albo pojechała do domu rodzinnego, a wolałbym załatwić wszystko jeszcze dzisiaj, żeby nie musieć przychodzić tutaj po raz kolejny. Ciekawskie spojrzenia wścibskich studentek i tak już wystarczająco wyprowadziły z równowagi. Wstrzymałem powietrze, gdy usłyszałem przekręcanie zamka po wewnętrznej stronie, ale gdy ujrzałem przed sobą piegowatą blondynkę o włosach przypominających wyglądem sprężynki, mój bojowy nastrój gdzieś się ulotnił.

- Cześć - zacząłem niepewnie, patrząc z zaskoczeniem na dziewczynę, która z całą pewnością nie była osobą, z którą musiałem się spotkać. - Jestem...

- Wiem, kim jesteś, futbolisto - mruknęła z nieukrywanym niezadowoleniem.

Jej beznamiętny wyraz twarzy i lekko przymrużone oczy, które we mnie wlepiała, zbiły mnie z tropu. Ewidentnie mnie oceniała, a raczej już miała wyrobione o mnie zdanie. Cóż mogłem poradzić na to, że nas, chłopców z drużyny, albo się uwielbiało albo nienawidziło. Krążyło o nas masę przeróżnych historii, z których nie wszystkie były prawdziwe, ale ich znaczna część pokazywała nas w niezbyt dobrym świetle. Uchodziliśmy za podrywaczy o zbyt wysokim ego, pijaków i, mówiąc wprost, kurwiarzy. Zawsze uważałem, że to opinie są nad wyrost, ale prawda leżała gdzieś po środku, bo wielu z moich znajomych rzeczywiście wykorzystywało swoją popularność.

Wtem przypominałem sobie usłyszane rano słowa o tym, że Miles przez jakiś czas umawiał się ze współlokatorką Wheeler. A skoro miała z nim do czynienia, to wszystko stało się jasne i zrozumiałe.

- Jest Jillian? - spytałem, gdy dziewczyna uparcie się we mnie wgapiała, wprawiając mnie w coraz większy dyskomfort.

- Jest.

Nie przesunęła się nawet o milimetr, jakby stała na warcie i pilnowała, by nikt nie przekroczył progu pokoju. Ponieważ była ode mnie o wiele niższa, przechyliłem głowę i zajrzałem za nią, szukając w pomieszczeniu znajomej twarzy.

- A mogę z nią porozmawiać? - nie dawałem za wygraną.

Przestąpiłem z nogi na nogę, czując, jak ostra krawędź pudełka z czekoladkami wbija mi się w skórę po wewnętrznej stronie dłoni. Już miałem otworzył po raz kolejny usta, gdy blondynka obróciła się do mnie plecami i zniknęła w głębi pokoju. Sekundę później na boku drzwi pojawiła się czyjaś ręka, a zaraz za nią wysunęła się ciemnowłosa postać z kucykiem na czubku głowy. Przesunąłem wzrokiem po sylwetce dziewczyny, rejestrując czarne materiałowe spodenki i jasnoróżową koszulkę na cienkich szeleczkach, która opinała ciało na klatce piersiowej, mocno uwydatniając dekolt. Szybko wróciłem do opalonej twarzy Jillian, upominając się w myślach, żeby nie gapić się na jej cycki, choć czułem, jak moje oczy same zsuwają się nie tam, gdzie trzeba.

- Taki przystojniak w progu pokoju? Nie wiem, czy moja macica to wytrzyma - wyrzuciła z sarkazmem.

Zrobiła krok w przód, przez co instynktownie się cofnąłem. Oparła się prawym ramieniem o futrynę i skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej, co jeszcze mocniej ścisnęło jej dekolt. Nabrałem głęboko powietrza. Skupiłem się na jej niebieskich oczach, bębniąc palcami o bombonierkę, co natychmiast zwróciło jej uwagę. Uniosła wysoko brwi, a kąciki jej ust wystrzeliły drwiąco w górę.

- Chciałem spytać... czy jest jakaś szansa na to, że zapomnimy o tym, co wczoraj powiedziałem?

Uśmiechnęła się znacząco, a to nie zwiastowało niczego dobrego. Zacząłem żałować, że posłuchałem chłopaków i tutaj przyszedłem. Trzeba było obmyślić inny plan, zamiast wystawiać się na pośmiewisko.

- To dla ciebie. - Wystawiłem w jej kierunku rękę z opakowaniem słodkości, licząc, że zyskam kilka punktów sympatii.

- Czy to łapówka? Dobrze zastanów się nad odpowiedzią.

- Nie... Tak. - Zawahałem się. - Nie?

- Jesteś bardzo niezdecydowany, Kyle'u Sanfordzie. Pomoc kolegów zakończyła się na wymyśleniu prezentu? Nie poinstruowali co dalej?

Przebiegła lisica.

- Chciałem nawiązać nić porozumienia. - Westchnąłem, bo poczułem się jak największy przegryw.

- Nie lubię czekoladek - skomentowała bez ogródek.

Cholerny Chaz miał rację.

A ja jak ostatni kretyn posłuchałem Aidena i wywaliłem kupę forsy na coś, co mi nawet nie pomoże.

- Posłuchaj, nie możesz napisać tego artykułu. To dla mnie bardzo ważne.

Przyjrzała mi się uważniej, jej oczy świdrowały moje i zacząłem się zastanawiać, czy nie boli ją szyja, gdy tak nieustannie zadziera głowę, by na mnie spojrzeć. Nie należała do najniższych, musiała mieć ponad metr siedemdziesiąt, ale przy dryblasach z drużyny każdy wyglądał jak krasnal.

- A czy zastanowiłeś się, co może być ważne dla mnie? Na przykład taka publikacja, która otworzy mi drogę do dziennikarskiej kariery?

Niechętnie, ale musiałem przyznać jej rację. Artykuł o trenerze sypiającym ze studentkami na pewno odbiłby się szerokim echem, a ona bardzo by na tym zyskała.

- Okej, łapię. Ale wiesz... ty jesteś jedna, a nas wielu. - Zrobiłem rękoma niezgrabny gest, który miał przypominać szalę wagi. - Mamy o wiele więcej do stracenia niż ty.

Jej mina bardzo szybko uświadomiła mi, jak ogromny błąd popełniłem, mówiąc te słowa. Dziewczyna oderwała się od futryny i cofnęła się za próg, kładąc dłoń na klamce, a to otrzeźwiło mnie skuteczniej niż kubeł zimnej wody. Bez namysłu wsadziłem stopę między drzwi a ścianę, żeby nie mogła ich zamknąć.

- Jillian...

Brunetka nie miała zamiaru słuchać moich jęków. Pchnęła drzwiami tak mocno, że siłą przesunęła moją nogę na korytarz, i zatrzasnęła mi je tuż przed nosem. Uderzyłem zaciśniętą pięścią o grube drewno, sycząc, gdy przez palce przeszła iskra bólu.

- Jillian, proszę cię. Nie, nie proszę. Ja cię błagam. - Zdawałem sobie sprawę, jak żałośnie brzmię, ale naprawdę byłem zdesperowany. - Przepraszam.

Po chwili drzwi ponownie się otworzyły. Rozeźlona dziewczyna wyrwała mi z ręki opakowanie ze słodyczami, więc skorzystałem z okazji i złapałem ją za drugą rękę, żeby nie uciekła do środka. Wolałem się nawet nie zastanawiać, jak komicznie musiało to wyglądać z perspektywy osób, które przechodziły korytarzem akademika.

- Mówiłaś, że nie lubisz czekoladek - zadrwiłem.

- Ale moja współlokatorka tak!

Fuknęła pod nosem jak rozsierdzona kotka. Puściłem jej rękę, wiedząc, że jeszcze bardziej ją tym zdenerwuję, a ona od razu zniknęła za drzwiami, które ponownie zatrzasnęła centymetry przed moją głową, nie przejmując się tym, czy mnie uderzy.

Świat naprawdę robił sobie ze mnie jaja. Przecież ta laska była jakaś pierdolnięta.

Wypuściłem ze świstem całe powietrze i oparłem czoło o chłodną ścianę w brzydkim jasnoszarym kolorze. Zamknąłem oczy. Już po mnie. Tylko pogorszyłem sprawę, a Jillian Wheeler trzymała mnie w garści i nic nie mogłem na to poradzić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro