Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Axel cicho mruknął i otworzył oczy. Znajdował się w doskonale znanym sobie pomieszczeniu. Pod jego ręką leżało coś miękkiego. I żywego. Podniósł się ostrożnie i zerknął w dół. Pod jego ramieniem drzemał sobie malutki niedźwiedź. Chwilę zajęło mu przypomnienie sobie skąd w ogóle go wziął. Potem schował twarz w dłoniach. Szukał jego matki naprawdę długo, jednak nic nie znalazł. Wygląda na to, że ci bandyci musieli sami skądś go przytargać, albo maluch tak bardzo oddalił się od matki, że Opiekun po prostu nie był w stanie jej wytropić. W tej samej chwili niedźwiadek otworzył swoje czarne oczka i spojrzał na swoją nianię. Wydał z siebie cichy dźwięk.
- No chodź... Nakarmimy cię. - Westchnął chłopak. Podniósł się i szybko przygotował mu kolejną butelkę pożywnej mieszanki. Zapowiadał się długi dzień...

---

Daniel otworzył oczy. Zobaczył jasny sufit swojego pokoju. Nagle zerwał się z łóżka. Jego nogi zaplątały się w kołdrę i chłopiec runął na podłogę. Wyszarpnął się z pułapki, a potem wstał i pobieżnie poprawił materiał. Zdecydowanie nie chciał przeleżeć całej soboty w łóżku. Podbiegł do okna i otworzył je na oścież.
- Wyspany? - Spytał nagle jakiś głos. Chłopiec podskoczył wystraszony, a potem rozejrzał się za jego właścicielem. - Tu jestem. - Mruknął rozbawiony. Daniel zerknął w dół i tuż obok swojej dłoni dostrzegł małego wróbelka.
- Dawid! - Rzucił, gdy wreszcie jego mózg podjął właściwą pracę. - Myślałem, że już cię nie zobaczę! - Dodał mały. Ptaszek wleciał do jego pokoju i zmienił się w człowieka, a potem usiadł na jego łóżku. Rozejrzał się. 
- Za moich czasów nie było czegoś takiego. - Przyznał lekko kręcąc na boki głową. - Co to? - Spytał jeszcze, wskazując na coś na jego biurku.
- To laptop. - Odparł mały. Jego rodzice czasem pozwalali mu pograć na nim w jakieś kolorowanki czy puzzle. On zawsze wolał biegać między drzewami, więc jego znajomość tego sprzętu była lekko ograniczona. 
- Nigdy nie widziałem czegoś takiego. - Mruknął duch przekręcając głowę. Nagle rozległo się pukanie.
- Daniel, skarbie, wszystko dobrze? Z kim rozmawiasz? - Spytała przez drzwi jego rodzicielka. Chłopiec spanikował.
- Załatwię to. - Odparł żołnierz i ustawił się zaraz nad drzwiami.
Karolina otworzyła je i stanęła w progu.
- Cześć, mamusiu. - Przywitał się mały. - Co się stało?
- Słyszałam, że z kimś rozmawiałeś. - Zauważyła kobieta. Już otwierała usta by kontynuować swoją wypowiedź, jednakże coś zauważyła. Olbrzymi, włochaty pająk schodził właśnie po nitce tuż przed jej twarz.  Zatrzymał się i zamachał odnóżami jakby chciał ją pogłaskać. Kobieta przez krótki moment bez słowa wpatrywała się w zwierzątko, po czym wrzasnęła, odwróciła się na pięcie i wybiegła nadal krzycząc. Mężczyzna ubrany w wojskowy mundur stanął obok swojego małego kolegi. Po jego ustach błąkał się rozbawiony uśmieszek.
- Będę czekał przy Zoo. - Rzucił tylko, a potem przybrał postać dużego, czarnego ptaka i wyleciał przez nadal otwarte okno.
Chwilę później do pokoju wpadli rodzice chłopca. Byli uzbrojeni w różnego rodzaju kapcie i gazety.
- Gdzie ten pająk? - Zapytał Oliwer. Jego ton głosu był poważny, a oczy rzucały uważne spojrzenia na otoczenie.
- Zabiłem go. - Poinformował ich Daniel.
- Sam? - Zdziwiła się Karolina. Wychylała się zza ramienia swojego męża i mimo, że starała się być odważna i gotowa bronić swojego synka, tak z jej oczu dalej można było wyczytać resztki paniki, w którą wpadła po ujrzeniu nieco niecodziennego kolegi swojego syna.
- Tak. - Odparł mały. - Uderzyłem go kapciem i wyrzuciłem za okno. - Dodał jeszcze.
- To dobrze. - Szepnęła Karolina.
- Mogę iść do Kamili? Moglibyście sprawdzić, czy nie ma tu więcej pająków. - Dodał.
- To dobry pomysł. - Mruknęła kobieta. Daniel szybko się przebrał, porwał swój plecak i wybiegł z domu. Ruszył w dobrze znaną sobie stronę.

---

- Nie wierzę, że rodzice puścili mnie tak wcześnie z domu. - Sapnęła rozbawiona Kamila. Siedzieli właśnie na kamieniu tuż obok niewielkiego strumienia i zajadali się kanapkami jakie dostali od rodziców dziewczynki. - Chociaż twoi i tak są nie do pobicia. - Zaśmiała się mała. Późnowiosenne słońce przyjemnie grzało ich twarze, a jasna zieleń czyściła ich serca i umysły.
Siedzieli więc dalej, jedząc i opowiadając sobie kawały, gdy nagle jakiś duży, warczący kształt przetoczył się jakieś 20 metrów od nich. Wytoczył się z krzaków, a potem pognał dalej aż nad strumień. Nagle kształt rozdzielił się na dwa mniejsze, już bardziej znajome. Warczenie okazało się być zwykłymi docinkami. Po chwili dwa ciała znów splotły się w udawanych zapasach.
- Ależ świetnie się bawią. - Zauważył rozbawiony głos. Cas odwrócił głowę. Na pobliskiej gałęzi przysiadł duży, czarny ptak. Zmienił się w człowieka i stanął tuż obok kamienia, na którym siedziały dzieci. - Kacper! Arek! - Zawołał Dawid.
Pływacy jak na komendę unieśli głowy i zaczęli się rozglądać. Kamila podniosła rękę i pomachała do nich.

- Kogo moje oczy widzą? - Spytał lider. Podszedł do nich z szerokim uśmiechem na ustach.
- Co tam macie dobrego? - Zainteresował się jego zastępca.
- Kanapki. - Odparła Kamila i podniosła w jego stronę plecak. - Chcecie? - Zapytała. Arek uśmiechnął się szeroko i od razu porwał cztery.
- Oczywiście, że chce. On zawsze chce. - Mruknął rozbawiony Kacper. 
- Cała ferajna w komplecie. - Zaśmiał się duch.
Nagle coś znalazło się przy ich nogach.
- A to co? - Spytał Dawid. - Nowy członek drużyny? - Zanim ktoś udzielił mu odpowiedzi pewna zacieniona osoba porwała malca na ręce. Człowiek od razu nieco się odsunął.
- Hej. - Mruknął cicho Kacper i posłał przybyszowi mimowolny uśmiech. Arek nieco się zmieszał.
- Ciebie jeszcze nie widziałem. - Rzucił Dawid z uśmiechem. - Ale zakładam, że resztę znasz. - Dodał jeszcze. Zapanowała niezręczna cisza. Opiekun miał na sobie długi, szaro-zielony płaszcz, którego głęboki kaptur skutecznie ukrywał jego twarz. Nagły wiatr nieco zsunął mu go z głowy, jednak chłopak ani myślał go poprawiać. Kacper poczuł jakąś dziwną ekscytację. Słusznie przyjął, że jego nowy kolega ma lekko ciemniejszą karnację niż reszta jego przyjaciół. Kruczoczarne, nieco przydługie włosy nadawały mu odrobiny drapieżności, a stalowe, błękitno-szare tęczówki skutecznie zdradzały dziką iskierkę charakteru.
- Muszę odnieść małego do jego matki. - Mruknął wymijająco przybysz i odwrócił się na pięcie.
- A jeśli powiem, że wiem gdzie ją znajdziesz? - Spytał Dawid. Opiekun spojrzał na niego znad ramienia, a Kacper niczym w zwolnionym tempie zauważył zaskoczony błysk przebiegający przez osłonięte kapturem oczy. I pływak pomyślał mimowolnie, czy właśnie to spojrzenie nie fascynuje go najbardziej.

***

Czasami tak się dzieje, co nie? Że nagle spotykasz tego jednego człowieka, który tak przykuwa twój wzrok, że jesteś w stanie wleźć w słup stojący centralnie przed tobą. Pamiętam, że raz mi się tak zdarzyło. Byłem z rodziną w galerii w Krakowie i chcieliśmy z niej wyjść. Oglądałem sobie różne sklepy przez szyby i nagle w jednym zobaczyłem jak przy ladzie, po stronie klienta stoi jakiś facet. Średniego wzrostu, średniej budowy, roześmiany blondyn. I miałem właśnie taką "odklejkę" jak nasz drogi Kacper (w tym i na początku następnego rozdziału), bo przez to, że tak się na niego patrzyłem prawie zgubiłem rodzinkę xD
A tak przykuł moją uwagę dlatego, że był bardzo podobny do mojego ulubionego aktora z mojego ulubionego serialu. I wyglądał dokładnie tak jak wyobrażam sobie brata jednej postaci z mojej drugiej książki. Tak, moi drodzy, w zasadzie mogę powiedzieć, że na własne oczy widziałem Sebastiana z ,,Piekła Dantego". 

Szkoda, że Kacperek jeszcze będzie musiał trochę się pomęczyć zanim zrozumie dość oczywistą rzecz.
I jak już jesteśmy przy tym temacie; czytał ktoś z Was ,,Ferdydurke" Witolda Gombrowicza? Powiedzcie mi, czy Wam też wydaje się, że Miętus był ukrytym homoseksualistą? Nauczycielka na zastępstwie nie przyznała mi racji, a ja nie mogę tego przełknąć. To zdecydowanie nie było 'zwykłe' zainteresowanie parobkiem. Ja bym podciągnął to właśnie pod zauroczenie. Może ,zakochanie' jest zbyt mocnym słowem, jednakże zauroczenie? Jak najbardziej mi tam pasuje.
Z drugiej strony w ,,Trans-Atlantyku" tego samego autora wprost powiedziane jest, że istnieje taki wątek, ale na miłość boską - 
Myślę, że dla ludzi, którzy są tutaj dłużej niż parę dni nie będzie wielkim zaskoczeniem jeśli powiem, że ja uwielbiam tematykę LGBTQ+, uwielbiam o niej pisać (,,Piekło Dantego" wita po raz kolejny xD) i czytać (,,Mgła" Aleksandry Świderskiej jest cudem nad cudami i powinna znaleźć się w kanonie lektur szkolnych. Takie jest moje ostateczne zdanie), ale to, co ja tam czytałem było jakąś normalnie tragedią. Chociaż z drugiej strony... Przynajmniej coś dostaliśmy, prawda-?

Do przeczytania,

- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro