Rozdział XI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mam nadzieję, że wam się spodoba:*
Następny rozdział będzie 22-23 września:)
Zapraszam do czytania:D

Harry siedział na parapecie w dormitorium i obserwował granatowe niebo, usłane błyszczącymi gwiazdami. Było już dobrze po północy i wszyscy jego współlokatorzy smacznie spali. Brunet przypomninał sobie wydarzenia sprzed kilku godzin. Najpierw wpadł do sypialni na poły zawstydzony i zdenerwowany, na poły zachwycony i zauroczony. W końcu, nie oszukujmy się, Draco całował nieziemsko. Ale przecież to chłopak! I w dodatku Malfoy! Gorzej nie mógł trafić.
Szczerze mówiąc Potter jeszcze nie rozmyślał jakoś szczególnie nad swoją orientacją. Zawsze wydawało mu się, że jest hetero i kropka. Nigdy nie zastanawiał się, dlaczego nie wyszło mu z Cho czy Ginny. Teraz zaczął poważnie się obawiać, że nie ułożyło mu się z żadną dziewczyną, bo po prostu to nie one go interesowały. Przeraził się niezmiernie możliwością bycia gejem. Wiedział, że w świecie czarodziejów osoby homoseksualne są w pełni akceptowane i mogą nawet zawierać związki małżeńskie, ale przecież zawsze zdarzają się pojedyncze jednostki, które takowych tępią. Niedawno coraz cześciej przyłapywał się na, chociażby ocenianiu wyglądu kolegów czy przemyśleniach "O, jaki przystojny", ale nie podejrzewał, że ma to znaczenie. Myślał, że to normalne.
Resztki dobrego humoru wyparowały z niego z szybkością znicza. Oparł czoło o szybę i wrócił do wspominania zdarzeń z popołudnia.
Niedługo po nim do dormitorium wpadł Ron. Był zły. Nie, zły to zbyt delikatne słowo. Emanowała z niego taka wściekłość i chęć zemsty, że Seamus, Dean i Neville szybko usunęli się mu z drogi. Ale Harry znał rudowłosego nie od dziś, a od 6 lat, więc udało mu się dostrzec w jego oczach smutek. Stosunek Hermiony do jej ex-chłopaka i byłego (prawdopodobnie) przyjaciela tylko potwierdził jego teorię. Znów się pokłócili. Tym razem postanowił zostawić to w ich rękach i się nie "pomagać", ponieważ ostatnim razem kiedy starał się ich pogodzić otrzymał  tylko "NIE WTRĄCAJ SIĘ!" i oboje nie odzywali się do niego przez 2 dni.
Ponownie zerknął na niebo. Księżyc przesłoniły ołowiane chmury.
Pewnie jutro bedzie padać - pomyślał i zmarkotniał jeszcze bardziej. Deszczowa pogoda oznaczała nici z wyjścia do Hogsmeade.
Harry westchnął cicho. Poczuł, że jego powieki są coraz cięższe i zorientowawszy się, że dochodzi 2 w nocy uznał, że pora się położyć.
Podszedł do łóżka i zakopał się w pościeli.
W jego głowie huczało od nagromadzonych tam myśli. Mimo zmęczenia nie był pewien, czy da radę zasnąć. Musiał przemyśleć wiele rzeczy. A przede wszystkim incydent z blondynem. Pocałowali się, to już wiedział. Pozostawało tylko pytanie, dlaczego? I czemu, do kurwy nędzy, mu się to podobało?! Ustalił, że prawdopodobnie sam woli chłopców, ale żeby Malfoya?
Przewrócił się na drugi bok.
Owszem, Draco był przystojny, wysoki, umięśniony, ale nadal pozostawał cholernym Malfoyem! Dupkiem, który dręczył jego, Rona i Hermionę od pierwszej klasy! Idiotą, przez którego prawie wyrzucono Hagrida! No i jego ojciec zasilał szeregi Voldemorta!
- Wystarczy! - Warknął cicho na siebie.
Ułożył się wygodniej. Żałował, że nie posiada myślodsiewni, bardzo by mu się teraz przydała. Wiedział, że musi zasnąć.
Wreszcie, po około 15 minutach bezsensownego przewalania się z boku na bok i zmienianiu pozycji na każdą możliwą, udało mu się zapaść w płytki i niezbyt regenerujący sen, pełen koszmarów (a może wspaniałych snów?), w których główną rolę odgrywał Draco.

                *          *         *
0:20
Malfoy leżał  na plecach  i wpatrywał  się tępo w sufit.
0:45
Draco przewrócił się na lewy bok.
1:15
Chłopak położył się na brzuchu i wcisnął twarz w poduszkę, usilnie próbując wyłączyć myślenie.
1:35
Malfoy podniósł się z łóżka wkurwiony i krzyknął:
"CZY TEN POTTER NIE MOŻE CHOĆ NA NOC WYLEŹĆ Z MOJEJ GŁOWY?!"
1:40
Draconowi przypomniało się, że nie nałożył czaru wyciszającego na pokój, kiedy wpadł do niego Blaise, wrzeszcząc: "MÓGŁBYŚ ŁASKAWIE ZAMKNĄĆ MORDĘ?!"
1:45
Blondyn naprawił swój błąd i rzucił zaklęcie.
2:30
Malfoyowi udało się na chwilę zasnąć, jednak śnił mu się Harry. Konkretniej byli razem na błoniach. Brunet trzymał głowę na kolanach blondyna. Leżeli na trawie wpatrując się w chmury, aż ich spojrzenia spotkały się. Powalająco zielone tęczówki zerknęły łobuzersko na te stalowe. Ślizgon zaczął zbliżać swoje wargi do ust Pottera. Byli coraz bliżej... Nagle Draco budzi się i ze łzami spływającymi po policzkach uświadamiając sobie, że to tylko sen.
2:45
Ślizgon stwierdził, iż jutro będzie prawdopodobnie zmuszony użyć makijażu, aby zakryć sińce pod oczami.
3:00
Malfoy nadal przewracał się z boku na bok. W głowie myśli galopowały mu jak rozwścieczony hipogryf. A wsród nich prawie wszystkie dotyczyły Harry'ego i całej akcji w klasie.
Nadal nie wiedział czy postąpił dobrze,  pokazując Potterowi otwarcie co do niego czuje. A jeśli ten nie jest gejem? Co, jeżeli go odrzuci, albo mało tego, rozpowie całej szkole, że on, arystokrata, zakochał się w Wybrańcu?
Coś boleśnie zakuło go w sercu.
- Dlaczego akurat on? Czemu Potter? - szepnął prawie bezgłośnie.
Malfoy nigdy nie płakał. Przynajmniej do dziś. Teraz z jego oczu potoczyły się łzy wielkie jak groch, a ciałem wstrząsał szloch. Draco nigdy nie płakał. A jednak pewnemu Gryfonowi udało się doprowadzić go do takiego stanu.
Ta noc była dłuższa niż wszystkie inne (lub tylko blondynowi tak się wydawało).
Nie mógł leżeć, nie chciał też wstawać.
O godzinie 4 nad ranem, wycieńczony płaczem Malfoy, w końcu zasnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro