Rozdział XIV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Udało się! Mam internet:D macie rozdział dzień wczesniej:)
Zapraszam do czytania!

Rudowłosy Gryfon siedział w Pokoju Życzeń, pijąc już trzecią butelkę piwa kremowego, ponieważ wyżej wspomniany pokój nie dostarczał mocniejszego alkoholu.
Sącząc napój, myślał o wszystkim. O Hermionie. O Blaisie. O Harrym.
Z jego przyjacielem działo się coś dziwnego. Nie był już taki wesoły, chodził nieobecny i przygaszony.
Weasley dokończył pić i z zamiarem wyjścia podniósł się z wyczarowanej kanapy.
Z westchnieniem opuścił pomieszczenie. Wcisnął dłonie w kieszenie i ruszył w stronę wieży Gryffindoru.

* * *

Pansy na oślep biegła korytarzami Hogwartu. Obraz miała rozmazany, ponieważ łzy zalewały jej oczy w ogromnych ilościach.
Kilka minut temu opuściła zamek w celu udania się na ONMS. Szła spokojnie po błoniach, gdy nagle dostrzegła dwie osoby. Podeszła bliżej i zamarła. Na środku łąk Draco całował się z Potterem.
Brunetka poczuła jak łzy wezbrały jej w oczach i natychmiast, nie zważając na to, iż opuszcza lekcje, zawróciła. Wszyscy myśleli, że kręci się wokół Malfoya ze względu na jego pozycję i rodzinę, ale grubo się mylili.
Pędząc tak, cała zapłakana, uderzyła w kogoś. Upadła, ale odrazu podniosła się i spojrzała na "przeszkodę". Przed nią stał, równie zdziwiony, rudowłosy Gryfon.
- Uważaj jak łazisz, Weasley. - Warknęła Pansy.
- O ile się nie mylę, to ty na mnie wpadłaś, Parkinson. Co ty sobie... - nie dokończył, bo zauważył zaszklone oczy i mokre policzki Ślizgonki.
Dziewczyna szybko wytarła twarz rękawem i ominęła Rona, kierując się do lochów. Rudowłosy jeszcze chwilę śledził jej oddalającą się sylwetkę, a kiedy zniknęła za rogiem udał się do dormitorium.

* * *

Harry nigdy się tak nie czuł. Był szczęśliwy. Od dłuższego czasu po raz pierwszy naprawdę był szczęśliwy.
Radość musiała z niego dosłownie promieniować, ponieważ kiedy wszedł do pokoju wspólnego wszyscy spojrzeli na niego ze zdumieniem. On jednak tylko szeroko się uśmiechnął i ruszył do sypialni.
Położył się na łóżku i wtem przypomniał sobie, że był umówiony z Ginny! Walnął się w czoło. Spojrzał na zegarek - wpół do 17. Zerwał się i wybiegł z Wieży.

* * *

Ron nadal był bardzo zdziwiony tym, co zobaczył. Stereotyp uczniów Domu Węża
przedstawiał ich jako bezdusznych, obojętnych i pozbawionych sumienia drani. Gryfon nie sądził, że (nawet ślizgońska dziewczyna) byli zdolni do jakichkolwiek emocji poza nienawiścią, a co dopiero do płaczu.
Pokręcił głową z niedowierzaniem. Szczerze mówiąc zrobiło mu się nawet szkoda tej całej Pansy, wygladała tak smutno i przygnębiająco... Stop!
Jak może mi być żal Ślizgonki?-pomyślał.
Mimo że nie powinien, nadal zastanawiał się co musiało się stać, aby doprowadzić dziewczynę do takiego stanu.

* * *

Draco wszedł do pokoju wspólnego praktycznie tanecznym krokiem.
Nie zdziwił go widok tej Grager wraz z Blaisem, tak naprawdę teraz już nic nie było go w stanie zaskoczyć. Harry odwzajemniał jego uczucia! Na tę myśl na usta Malfoya wpełzł wielki uśmiech zwany "od ucha do ucha". Był w tak dobrym humorze, że gdy wpadła na niego jedna z drugorocznych Ślizgonek, nie nawrzeszczał na nią i mało tego, pomógł pozbierać jej książki.
Wszedł do sypialni i dał upust swoim emocjom płacząc ze szczęścia. Nie był w stanie wyrazić słowami, jak bardzo mu ulżyło. Czuł się tak cudownie jak nigdy dotąd.
Rozanielony blondyn nie zdawał sobie sprawy, że tuż za ścianą pewna dziewczyna także płacze. Tyle że z rozpaczy.

* * *

- Czego jeszcze nie rozumiesz? - spytała Hermiona, trochę znudzonym tonem.
- Wszytkiego! - Zawołał  Zabini machając rękoma dla podkreślenia swoich słów. - Runy są cholernie trudne!
- Blaise, tyle razy cię prosiłam, ucz się systematycznie! - Jęknęła  szatynka.
- Ymm, Hermi, ale pomożesz mi się nauczyć, prawda? - Ślizgon spojrzał na Gryfonkę błagalnym wzrokiem.
Granger przewróciłam oczami, jednak uśmiechnęła się.
- No jasne, że tak - pocałowała go w policzek, na co kilka osób obecnych w pokoju wspólnym chrząknęło znacząco.
Przerabiali właśnie 3 temat zatytułowany "Runy i jak je odczytać", gdy nagle do pomieszczenia wszedł Malfoy. Szedł praktycznie w podskokach, był bardzo szczęśliwy. Hermiona i Blaise przyglądali mu się ze zdziwieniem, a za chwilę musieli zbierać swoje szczęki z podłogi, widząc jak na Draco wpadła młodsza Ślizgonka, a on, mało że nie nakrzyczał na nią, to jeszcze pomógł pozbierać książki, które jej wypadły. Następnie, jakgdyby nigdy nic, podszedł do drzwi swojej sypialni i zamknął je za sobą.
Granger długo nie mogła uwierzyć w to, co właśnie wydarzyło się na jej oczach, a Zabini zastanawiał się, czy ktoś czasem nie wielosokował się w Malfoya.
Po chwili jednak wrócili do nauki.

* * *

Weasleyówna zerknęła po raz kolejny na zegarek. Czekała już pół godziny.
Była lekko poirytowana, nienawidziła spóźniania.
Wstała z trybun, chcąc wrócić do zamku, gdy usłyszała jak ktoś ją woła.
- Ginny! Hej, Gin! - Zdyszany Potter dotarł do dziewczyny. - Przepraszam, musiałem eee, coś załatwić.
Rudowłosa spojrzała na niego sceptycznie, ale gdy Harry się do niej uśmiechnął cała jej złość wyparowała.
Odpowiedziała tym samym i zaczęli grę.
Brunet szybko złapał znicza, zajęło mu to mniej czasu niż sam się spodziewał. Oboje zeszli z mioteł i usiedli na trawie. Było już po 18.
- Dobry mecz - wydyszał Harry.
- Zgadzam się - odparła równie zmęczona Ginny. - Może wrócimy do zamku? Robi się zimno.
Rzeczywiście, Potter poczuł chłodny wiatr i zadrżał.
- Masz rację, chodź - pomógł jej wstać.
Szli w milczeniu, każdy pogrążony w swoich myślach. Brunet czasem
miał wrażenie, że rudowłosa chce coś powiedzieć, ale za każdym razem dziewczyna dawała za wygraną i nic nie mówiła. Przez całą drogę towarzyszyła im niezręczna cisza.
Dotarcie pod portret Grubej Damy było dla Harry'ego zbawieniem. Po wejściu do pokoju wspólnego, zanim Ginny zdążyła cokolwiek powiedzieć, szybko pożegnał się i zaszył w swoim dormitorium.

Mam nadzieję, że wam się podoba!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro