¦~°20°~¦

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Leżałem w wannie, otulony przez ciepłą wodę z dużą ilością piany. W dłoniach bawiłem się Sugar i pogrążałem w myślach. Z jednej strony starałem się logicznie myśleć o tym, co tak właściwie wydarzyło się przez ostatni czas, a z drugiej wciąż próbowałem zaznać relaksu.

Po dosyć długim czasie w końcu zmotywowałem się i wstałem. Owinąłem się jakimś losowym ręcznikiem i wytarłem dokładnie. Odłożyłem Sugar na pralkę i zacząłem przeglądać ubrania od Chin. Dostałem tylko ciemnoczerwoną koszulę z guzikami. Warknąłem cicho i założyłem na siebie otrzymany ubiór. Przejrzałem się w lustrze, a moje policzki przybrały różowy odcień. Koszula była na mnie zdecydowanie za duża. Zwisała mi za uda. Nie chciałem założyć swoich starych, przepoconych ubrań, ale jednocześnie nie uśmiechało mi się chodzenie przy Chinach bez bokserek. Otworzyłem drzwi i lekko się zza nich wychyliłem.

— Chiny! — krzyknąłem i po chwili ujrzałem mężczyznę w korytarzu.

— Coś się stało, kruszyno? — zapytał z chytrym uśmiechem.

— Nie baw się ze mną w jakieś głupie gierki! Dawaj mi jakieś normalne ubrania!

— Jest aż tak źle? Pokaż się. — powiedział stanowczo i ruszył w moim kierunku. Szybko schowałem się w łazience i już miałem zamknąć drzwi, kiedy Chiny je przytrzymał i otworzył na oścież. Szybko zakryłem się dłońmi i odsunąłem pod ścianę. — Wstydzisz się? — Zachichotał i przycisnął moje nadgarstki do ściany. Zaczął dokładnie skanować moje ciało oraz ubiór. — Nic więcej nie dostaniesz. — zaświergotał.

— Że co?! Nie będę chodził przy tobie nago! — warknąłem i wyrwałem nadgarstki z jego uścisku.

— Przecież nie chodzisz. Masz jeszcze koszulę. — Zaśmiał się perfidnie i szybko zgarnął moje stare ubrania z podłogi. Włożył je wraz z kilkoma innymi do pralki i włączył ją. — Odzyskasz je za jakiś czas.

— Po prostu chcesz żebym chodził w twoim otoczeniu w taki sposób? Jebany zboczeniec! — wysyczałem przez zaciśnięte zęby.

— Jebany to zaraz ty możesz być. Uspokój się oraz język dzieciaku. — Zbliżył się do mnie i uniósł mój podbródek. Zarumieniłem się i odwróciłem wzrok. — Jutro Rosja cię trochę popilnuje...

— Nie chcę tego idioty. — warknąłem, wchodząc mu w zdanie.

— Zbytnio wyboru nie masz. Pewnie gdzieś wyjdziecie. Mam jutro ważną sprawę do załatwienia, a tutaj będziecie się tylko nudzić.

— Powiesz chociaż o co chodzi? — mruknąłem nieco znudzony.

— Jeżeli to sprawi, że się mnie posłuchasz to tak. — Spojrzał na mnie, a ja skinąłem lekko głową. Westchnął i zaczął kontynuować. — Będę zdobywał informacje na temat pewnych osób. Niektórzy po prostu zaszli mi za skórę.

— Dłużnicy? — dopytałem.

— Widzę, że wiesz co nieco. Owszem oni, ale poza nimi parę innych. Niektórzy widzieli za wiele, słyszeli, bądź handlują informacjami. Co prawda nie do końca prawdziwymi, ale jednak mogą zaważyć o reputacji mojej oraz całej organizacji. Wolałbym załatwić to samemu, aby nie robić zamieszania. — westchnął.

— I naprawdę musisz zostawić mnie z tym chujem? Przecież sam sobie poradzę. — powiedziałem pewnie.

— Po pierwsze: Nie ufam ci na tyle, aby puścić cię samego. Po drugie: Przypominam ci, że twój ojciec wciąż żyje i chce cię dopaść. — Zaczął wymieniać.

— A po trzecie? — zapytałem znudzony.

— Jak coś odwalisz to Rosja cię naprostuje. — Zaśmiał się.

— Wal się. — warknąłem i szybkim krokiem go wyminąłem. Wziąłem ze sobą Sugar i udałem się do salonu. Włożyłem broń pod poduszkę i padłem na kanapę.

— Czyli jednak śpisz tutaj? — Usłyszałem głos z drugiego końca pokoju.

— Już wcześniej ci powiedziałem, że nie mam zamiaru spać z tobą. — mruknąłem w poduszkę i przymknąłem oczy.

Po chwili poczułem, jak materac ugina się pod czyimś ciężarem i moje ciało zostaje czymś przykryte. Mężczyzna nachylił się nade mną i ucałował mnie w tył głowy.

— Dobranoc kruszyno.







~~~~~~~~~~~~~~~~

Może już niedługo dostaniecie to, na co wiele z was czeka ( ͡° ͜ʖ ͡°)~

~Marcyś

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro