¦~°36°~¦

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Została niecała godzina do imprezy, a ja stałem w łazience jak kołek i wpatrywałem się w trzy torby, które Chiny dla mnie przygotował. Tak bardzo nie chciałem tego robić, ale wiedziałem, że nie miałem zbytnio wyboru. Musiałem pozbyć się z mojego życia Wielkiej Brytanii. Czułem ogromną potrzebę ośmieszenia go i patrzenia jak się gubi oraz traci wszystkich dookoła. Jednak bez poświęcenia nie osiągnę swojego celu.

Zacisnąłem zęby i wyjąłem z największej, papierowej torby ciemną suknię na ramiączkach. Nie miała właściwie żadnych dodatków. Była matowa i ładnie stonowała. Nie zwracała na siebie uwagi i o to chodziło. Na imprezie miałem zostać niezauważony. Moim celem było schować się w tłumie ludzi i wychodzić tylko w ostateczności, której nie przewidywałem. Westchnąłem zmarnowany i szybko ubrałem się w sukienkę. Niechętnie przejrzałem się w lustrze i zlustrowałem swoje ciało. Suknia była dopasowana do mojej sylwetki i ładnie przywierała do wcięcia w talii.

"Za jakie grzechy...?" — mruknąłem w myślach zrezygnowany. Zajrzałem do dwóch innych toreb. Z jednej wyjąłem pudełko z butami. Na moje szczęście było to obuwie na niskim obcasie. Zacząłem w myślach dziękować Bogu, że nie musiałem nosić koturn, a już tym bardziej szpilek. Szybko założyłem buty i z ostatniej torby wyjąłem parę dodatków. Na nadgarstki założyłem łańcuszkowe bransoletki, na nogi naciągnąłem zakolanówki z elastycznymi paskami na górze, które uniemożliwiały im tak łatwe ześlizgnięcie się, natomiast na szyję perłowy naszyjnik. Miałem się nie wyróżniać, jednak brak jakiejkolwiek drogiej błyskotki mogłaby źle wpłynąć na mój wykreowany wizerunek. — "Czyli znowu mam bawić się w teatrzyk?" — zachichotałem cicho i chwyciłem jeszcze kobiece perfumy, którymi cały się wypachniłem. Muszę przyznać, że był to całkiem przyjemny oraz słodki zapach. 

Odłożyłem swoje okulary na umywalkę i już praktycznie byłem gotowy, jednak w głowie wciąż nie byłem niczego pewien. Po chwili z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi łazienkowych. Podszedłem do nich i bardzo delikatnie się wychyliłem. 

— Tak? — mruknąłem cicho.

— Już jesteś gotowa, moja księżniczko? — zaświergotał Chiny. — Musimy się już zbierać. 

— Ta... i nie nazywaj mnie tak! — warknąłem oburzony. Zlustrowałem Chiny od stóp do głowy. Był ubrany w elegancki garnitur ze złotymi zdobieniami na rękawach. — A ty co się tak wystroiłeś?

— Ktoś musi odprowadzić księżniczkę na bal, a potem z niego odebrać. — zaśmiał się i chwycił za moją dłoń przyciągając do siebie, tym samym wyciągając mnie z łazienki. Przycisnął moje ciało do swojego i uniósł mój podbródek. Oblizał delikatnie usta i przymrużył oczy. — Wiedziałem, że będzie ci pasować, kruszyno. 

— Zamknij się. — syknąłem zirytowany i kopnąłem go w kolano.

— Kh... — zaśmiał się i lekko zgiął. — Już się nie fochaj, kruszyno. Zapraszam ze mną. — wystawił dłoń w moją stronę, a ja ją odtrąciłem. Prychnąłem i ominąłem go szerokim łukiem. Szybko skierowałem się do drzwi narzucając na siebie jeszcze ciepły oraz wyglądający na drogi polar. Wyszedłem z mieszkania, jednak nie dane mi było uwolnić się od Chin. Prędko mnie dogonił i objął ramieniem. — Nie zapomniałeś niczego? — dopytał. Nagle przypomniałem sobie o Sugar. Zaniepokoiłem się, jednak po chwili poczułem ciepłą dłoń mężczyzny na moim poliku. 

— Nie przejmuj się, kruszyno i tak nie miałbyś gdzie jej schować. Sukienka zbyt dobrze przylega do twojego ciała. Zresztą mam ją tutaj. — Pogładził swoją klatkę piersiową. — Użyjesz jej jak nie uda się załatwić sprawy na spokojnie. Tymczasem to weź do obrony. — Podał mi mały sztylecik, a ja włożyłem go w elastyczne paski na zakolanówkach, których górna część była skryta pod materiałem sukienki. 

Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Po niedługim czasie doszliśmy do ustalonego wcześniej miejsca dwie alejki dalej od budynku organizacji Wielkiej Brytanii. Otrzymałem tam zaproszenie od North'a oraz gwizdnięcia aprobaty od Rosji. Prychnąłem cicho i odwróciłem wzrok zirytowany.

— Wszyscy już są na swoich miejscach? — zapytał dla pewności Chiny.

— Tak. Snajperzy siedzą na dwóch dachach. Tym nad nami i tym przy organizacji. Jestem niemal pewien, że przez tą imprezę Brytania wzmocnił ochronę, więc trzeba bardzo uważać. — Mruknął Rosja i poprawił uszankę na swojej głowie.

— Jasne, rozumiem. Ame, przypomnę ci twoje zadanie. Wchodzisz do środka i po cichu wymykasz się z imprezy. Udajesz się do biura Wielkiej Brytanii i szukasz tam jakiś informacji, które mogłyby nam się przydać. Impreza zaczęła się o dwudziestej pierwszej trzydzieści, więc masz czas do samego rana. Jeżeli coś było nie tak to pamiętaj o broni oraz o tym, że monitorujemy sytuację od zewnątrz. Na wszystko mamy oko, jednak jeżeli coś by się wydarzyło to wierzę w ciebie i w twoje amatorskie umiejętności. — wyjaśnił mi na szybko Chiny.

— Żadne "amatorskie"! Pokażę wam idioci, że się do czegoś nadaję! — fuknąłem i szybko się odwróciłem na pięcie. Ruszyłem w stronę wielkiego i mocno oświetlonego budynku. Stanąłem przed wejściem. Do środka zapraszał mnie czerwony dywan. Przełknąłem ślinę i poszedłem w stronę drzwi, przy których została sprawdzona autentyczność zaproszenia. Ten co wykonywał ten skrawek papieru odwalił dobrą robotę bo zostałem wpuszczony niemal od razu. Do tego mężczyzna przy wejściu pomógł mi zdjąć ciepły polar i odwiesił go na wieszaku. Posłał mi szarmancki uśmiech, a ja zachichotałem teatralnie. Po chwili znajdowałem się już w środku zatłoczonego lokalu.

"No to zaczynamy zabawę..."

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nie umiem wymyślać tej notki od autora-

Homar.

~Marcyś

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro