5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jestem piątką gdy
Ty to niepowtarzalna
Siódemka skarbie

Zatrzymałem się, widząc znajomą sylwetkę na tle kwitnących drzew. Chuuya stał do mnie tyłem, więc skorzystałem z okazji, by przyjrzeć się temu, jak jego ciemne ubranie kontrastuje z wyraźną jasnością kwiatów. Rude włosy kręciły się pod jego kapeluszem i przypominały mi o owocach, które niebawem zapączkują.

Niepewnie zbliżyłem się do mężczyzny, starając się przybrać typową dla siebie postawę nonszalancji i obojętności. Wsadziłem dłonie w kieszenie płaszcza i nieco wyżej uniosłem głowę, a na usta przywołałem słaby, krzywy uśmiech.

- Wszystkich mógłbym się tu spodziewać, ale nie ciebie - odezwałem się, podchodząc bliżej tego pięknego człowieka, tego obrazu ideału w moim życiu.

- Zabawne, ja z kolei wiedziałem, że przyjdziesz - stwierdził, nawet nie obróciwszy się w moją stronę.

- Co tutaj robisz, Chibi? - spytałem, chociaż miałem przeczucie, że doskonale wiem.

- Czekam na wyjaśnienia.

- Znalazłeś mój haiku?

Skinął głową, po czym zerknął na mnie przez ramię. Miał rumiane policzki i błyszczące oczy, ale nie wyglądał na zmęczonego, a tym bardziej smutnego. Twarz mu poczerwieniała przez emocje, które wywarła na nim moja poezja, a oczy błyszczały ekscytacją i ciekawością, nie łzami, a mnie ogromnie to cieszyło.

- Nie wiedziałem, że piszesz - oznajmił.

Westchnąłem cicho, po czym podszedłem do jednego z dużych drzew, żeby usiąść pod nim i oprzeć się o pień. Nie było sensu wykręcać się z faktów, nie przed Nakaharą.

- Nie miałeś się dowiedzieć - zaśmiałem się cicho.

- Mogłeś być bardziej ostrożny i sprawdzić, czy niczego nie zgubiłeś. To twoja wina, że się dowiedziałem.

- Wiem - zgodziłem się. Pomyślałem też, że tak jest nawet lepiej. Kiedyś musiało się to stać, nie byłbym w stanie ukrywać przed nim prawdy przez całe życie, szczególnie teraz, kiedy spotkaliśmy się ponownie, co tylko podsyciło moje uczucia i sprawiło, że nie mogłem skupić się na niczym innym, niż dwóch kolorach, które mogłem ze śmiałością nazwać moimi ulubionymi - poszarzałym jak niebo o wschodzie błękicie i pomarańczy tak intensywnej jak przejrzałe kishu mikan. 

- Co to znaczy, że owoce więdną? - zapytał Chuuya, wyrywając mnie z rozmyślań, cóż, o nim samym. - Owoce nie mogą więdnąć. Czy chodziło ci o mnie po Zniszczeniu?

- W jego trakcie - przyznałem. - Napisałem, że owoce więdną, a nie, że zwiędły, chociaż twoja interpretacja i tak mnie zaskoczyła. Nie sądziłem, że się domyślisz.

- Nie było to łatwe - mruknął. - Dlaczego w ogóle napisałeś o mnie wiersz?

Zaśmiałem się na to pytanie, odchyliłem głowę i spojrzałem w niebo. W kącikach oczu zebrały mi się łzy, ale sam nie wiedziałem już czy to łzy rozbawienia, czy żalu. To pytanie było takie głupie, a odpowiedź tak prosta, że aż nie chciało mi się jej udzielać.

- Wiersz? Chuuya, napisałem o tobie setki wierszy - szepnąłem, rzucając mu pobieżne spojrzenie.

- Co?

- Od wielu lat nie ma dnia, żebym w poetycki sposób nie myślał o tobie, to daje mi ulgę. - Na potwierdzenie swoich słów wyjąłem z kieszeni mały notes, niemal w pełni zapisany i rzuciłem go mężczyźnie, który teraz stał nade mną i przyglądał mi się swoimi wielkimi, szeroko otwartymi oczami. - Śmiało, zobacz, już i tak się obnażyłem.

Chuuya niepewnie przerzucił kilka pierwszych stron. Byłem ciekaw, na który z ostatnich haiku natrafił.

- Co to ma znaczyć, że jesteś piątką? Ja mam być siódemką? Nie rozumiem.

- Nie spodziewałem się, że zrozumiesz - zaśmiałem się. - Sztukę często trudno jest zrozumieć. Ale nie musisz jej pojmować, żeby się nią cieszyć i doceniać jej wpływ na życie. Ze sztuką jest trochę jak z ludźmi. Nie zawsze wiem, co tobą kieruje, nie zawsze jestem przekonany o słuszności twoich postępowań, nie wszystkie twoje czyny uważam za piękne. Ale mimo to cieszę się tobą i każdą emocją, jaką mnie napawasz.

- Zaczyna wkurzać mnie ten niezrozumiały sposób, w jaki mówisz - powiedział, ale zabrakło w jego głosie irytacji. - Nie możesz powiedzieć wprost o co ci chodzi? Dlaczego piszesz o mnie wiersze? I o co chodzi z tymi liczbami? Każdy twój haiku jest taki dziwny?

- Zacznę odpowiadać na twoje pytania od końca, dobrze? Tak, każdy jest taki. Pięć i siedem to odwołanie do liczb sylab w budowie tego utworu. Pięć, siedem i pięć. Piątka występuje dwukrotnie, więc nie jest niczym specjalnym, to siódemka odgrywa kluczową rolę wiersza. A piszę... piszę, żeby poczuć ulgę, to już powiedziałem.

- Ulgę? - powtórzył, marszcząc brwi z niezrozumieniem.

- Tak. Kilka lat temu, kiedy siedzieliśmy tutaj po skończonym zadaniu, powiedziałeś, że sensem życia jest ulga. Jeśli miałeś rację, chcę odczuwać ją najczęściej, jak to możliwe. Pisanie wierszy o osobie, którą się kocha, ale nie można jej mieć, niezaprzeczalnie tę ulgę przynosi. Sam kiedyś spróbuj stworzyć coś, co dotyczy czegoś ważnego dla ciebie. Boisz się powiedzieć komuś, że go kochasz? Namaluj jego portret, by móc patrzeć na niego codziennie przed snem i udawać, że zasypia obok. Ja nie umiem nawet trzymać pędzla, więc do namalowania twojego portretu musiałem nauczyć się używać słów.

- Osamu, ty skończony idioto - prychnął Chuu, po czym kucnął między moimi kolanami. Był taki drobny, taki kruchy, taki piękny. - Przez tyle lat, kiedy pisałeś o mnie te swoje haiku, bałeś się powiedzieć mi wprost, że mnie lubisz?

- Kocham - poprawiłem, nie mając już nic do stracenia. - Nie wydajesz się szczególnie zaskoczony tym faktem.

- Może jestem słaby w rozumieniu sztuki i interpretacji poezji, ale tak prosty przekaz potrafię zrozumieć. Dotarło to do mnie, kiedy za pierwszym razem przeczytałem ten wiersz. Dlatego przychodziłem tu codziennie od trzech dni, wiedząc, że nie wytrzymasz tego, że mogę być w posiadaniu twojej poezji. Nie mieliśmy ze sobą kontaktu przez cztery lata, a i tak oboje wiedzieliśmy, dokąd się udać.

Milczałem, słuchając tego, co ma mi do powiedzenia. Chciałem coś wtrącić, ale miał absolutną rację, a ja nienawidziłem mu tego przyznawać, więc wolałem nie mówić niczego.

- Oh i, Dazai? - zagadnął, kiedy cisza między nami zaczęła robić się zbyt długa.

- Hm?

- Ta piątka i siódemka... Nie znam się za bardzo, ale myślę, że gdyby nie początek i koniec, środek nie miałby większego znaczenia.

Uśmiechnąłem się na te słowa i już chciałem nagiąć swoje moralne zasady i podziękować, kiedy poczułem, jak Chuuya odgarnia mi włosy z policzka. Jego oddech nagle stał się taki gorący na mojej twarzy, a błękitnoszare oczy stały się jedynym, co widziałem przed sobą.

Chuuya naprawdę mnie pocałował.

A ja oddałem ten pocałunek całym sobą, pozwalając mojemu sercu na szalone bicie. Zacisnąłem pięści na płaszczu Nakahary, żeby udowodnić samemu sobie, że to wszystko dzieje się naprawdę.

- Szkoda, że nie pogadaliśmy o tym wcześniej - szepnął, przecierając kciukiem swoje mokre od mojej śliny usta. - Może twoje wiersze byłby weselsze, gdybyś wiedział, że też cię kocham.

- Też mnie kochasz?

- Oczywiście, że tak. W końcu sensem życia jest ulga, a jedyną osobą, która jest w stanie mi ją przynieść, jesteś ty. Żeby było jasne, nie chodzi mi o Zniszczenie.

- Muszę to zapisać - wymamrotałem do siebie, wyrywając chłopakowi mój notes, który cały czas trzymał w dłoni. - Poczekaj minutę, zaraz wrócimy do tej rozmowy.

Oblizałem końcówkę tępego ołówka, który zawsze znajdował się przy mnie i czując zaciekawiony wzrok Chuu na sobie, zanotowałem niedbale na kawałku pustej strony:

"Kocham" to dwójka
Jednak brzmi dostojniej niż
Poezja świata

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro