Witamy na lodowej pustyni

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podróż do Hokkaido była długa i bardzo męcząca. Kilkakrotnie Saru i Taka robili sobie postoje by móc rozprostować kości i coś zjeść. Większość czasu po prostu spali. Dziewczyna nie chciała siedzieć za bardzo blisko chłopaka. Niby miała pewność, że nic jej nie zrobi ale z drugiej strony trzymała dystans. Jednak jak długo jej się to uda?

Do celu zostało już jakieś 50 km. Piękne auto zatrzymało się na kolejnym postoju. Tym razem był to jakiś facet food. Oboje mieli już dość tej całej wyprawy a do tego temperatura powoli zaczęła spadać. To znak, że już niedługo będą na miejscu. Weszli do restauracji i zajęli miejsca pod oknem. Kierowca również pozwolił sobie na dłuższą przerwę. Tez już miał dość tej piekielnej jazdy. Zamówili coś do jedzenia i zaczęli rozmawiać. Taka raczej niechętnie ale odpowiadała towarzyszowi. Chociaż tyle z tego miała, że nie była sama. Musiała przyznać, że Saru nie jest wcale taki znowu zły. Może nieco dziwny i tajemniczy ale dla niej był na prawdę miły. I tak jak przypuszczała, najwyraźniej się w niej zakochał. Pytanie czy to dobrze wróży?

- Myślisz, że oni nas chętnie przyjmą?- spytał Saru zakładając nogę na nogę. Taka wzruszyła ramionami.

- A bo ja wiem. Nie mam pojęcia jacy oni są. Ale musimy dołożyć wszelkich starań, żeby nam zaufali. A w tym wypadku trzeba się będzie z nimi zmierzyć. Jeśli mamy do nich dołączyć, musimy pokazać na co nas stać.- przyznała dziewczyna.

- Jak mamy niby pokazać? Tylko ja gram w piłkę z naszej dwójki. Sam ze sobą mam grać?

- Nie. Ja też gram. Tylko nikt o tym nie wie. Ukrywam to przed ojcem. Wiem, że jakby się dowiedział i ja bym trafiła do tego programu szkoleniowego a nie chce. Dlatego teraz kiedy on nie widzi tego, mogę zagrać ten mecz z tobą. Zastanawiam się tylko czy mają graczy rozerwowcyh. Inaczej będzie słabo.- do ich stolika podeszła kelnerka i postawiła przed nimi miski z jedzeniem. Oboje podziękowali i wrócili do rozmowy.

- Nie potrzebujemy graczy. Ja nam ich załatwię.- odparł po chwili białowłosy.

- Niby jak?

- Mam moc która pozwala mi robić swoje kopie. Dzięki temu będziemy mieć drużynę. A nikt się nie skapnie że to nie są prawdziwi ludzie.- zaraz jednak dodał widząc minę dziewczyny.- Takie zdolności z przyszłości.

- Wiedziałam, że jesteś dziwny ale że aż tak? Dobra, załóżmy, że ci wierzę. A co z tobą? Dasz radę grać i utrzymywać te kopie?

- Jasne. To nie problem

- Okej. Ale w razie czego mów jak będzie coś nie tak. Zaraz... Jesteś z przyszłości? Ale przecież...

- To długa historia. Kiedyś ci ją opowiem. A na razie jedzmy. Jeszcze trochę i będziemy na miejscu. Mam tylko nadzieję, że nie jest tam aż tak zimno....

******

Shirou siedział właśnie na szkolnym parapecie i patrzył na zamiecie śnieżną za oknem. I tego dnia raczej nie pograją sobie w piłkę. A już niedługo mieli mieć spotkanie towarzyskie z inną szkołą. Dyrektor jednak nie ogłosił jeszcze z kim. Ale kto by to nie był, wierzył że dadzą radę. Jako wybitny lider zapewniał swojej drużynie wygraną zanim zacznie się mecz. Tego nauczył go jego tata i mama. Sam był wręcz idealnym kapitanem. I mimo, że jego brat Atsuya nie jest wcale gorszy, to jego wybrali na kapitana. Bardziej opanowany, spokojny i rozważny. Nie to co Atsuya, który często żyje chwilą i pośpiechem. Jednak mimo wszystko tworzyli niesamowitą parę, która pomogła wygrać drużynie nie jeden raz. Czasy się jednak zmieniły o czym jeszcze ta dwójka nie wiedziała.

Ktoś podszedł do fioletowowłosego i położył mu na ramieniu rękę. Shirou od razu wiedział kim jest ta osoba. Uśmiechnął się od razu pod nosem i rzucił.

- Dzisiaj tak samo jak wczoraj. Śnieżyca. Nici z treningu.- chłopak stojący obok machnął na to tylko ręką.

- E tam. Popada trochę śniegu a ty robisz z tego problem. Ekstremalne warunki to to czego potrzebujemy do rozwoju. Przecież te pokraki wywalą się o własne nogi na tym meczu. Tylko my się do czegoś nadajemy.- oświadczył pomarańczowowłosy i skrzyżował ręce na piersi. Czasem bywał wredny dla kolegów z drużyny ale nigdy dla brata. Kochał go bardzo i był w stanie oddać za niego życie. Byli jak papużki nierozłączki. Ale to nie oznaczało, że nie będą się kłócić.

- Atsuya przestań.  Z czym masz problem? Wiem, że nie są tacy genialni ale to nie znaczy, że musisz ich krytykować.

- Tak, tak. Wiem. Jako kapitan trzymasz stronę każdego. Wiem. To skoro tak to sam coś z nimi zrób.

- Prowadzisz wojnę wewnątrz zespołu. To nie jest mądre Atsuya. Nie podajesz do nich a oni do ciebie. I po co tak? Jestem twoim bratem i będę cię bronił ale wyhamuje trochę. Tez muszę brać pod uwagę co mówią inni. Zachowuj się.- mówiąc to Shirou zszedł z parapetu i zmierzył brata wzrokiem.- Nie możesz meczu wygrać w pojedynkę. Ja tak samo. Współpracujemy ze sobą ale też z innymi. Pamiętaj o tym.- pomarańczowowłosy pokiwał głową. Był innego zdania co jego brat ale je szanował. Nagle do chłopców podszedł dyrektor. Młody chłopak o wysokich aspiracjach. Był niestety nieco roztrzepany i często o wielu rzeczach zapominał ale kochał całym sobą piłkę i chciał, aby Hakuren odnosiła zwycięstwa. Liczył więc na braci Fubuki. Zadowolony, że znalazł swoich ulubieńców położył im dłonie na ramionach.

- Tu jesteście moje wy brylanty.- zażartował na wejsciu- Sprawę mam do was kochani. Właśnie dostałem telefon od niejakiego Ichiro Katsu i oznajmił, że przyśle nam swoich podopiecznych. Mają się u nas uczuć. Taka wymiana. Wybrał akurat nas. Z tego co wiem, jeden z nich gra w piłkę. Chciałbym, byście ich oprowadzili i pokazali co i jak. Ten facet obiecał mi sfinansować budowę hali byście mogli grać nawet w taką pogodę jak teraz. Oczywiście się zgodziłem. To dla nas szansa. Wiec zróbcie wszystko co w waszej mocy, jasne!- uśmiechnął się i udał się do swojego gabinetu. Bracia spojrzeli na siebie i wzruszyli ramionami.

- Myślisz, że ten gościu będzie dobry?- zagadnął Atsuya po chwili.

- Tego nie wiem. Ciekawi mnie dlaczego tylko jeden z nich gra. I czy to przypadkiem nie jest dziewczyna. One raczej nie grają. Ale zastanawiające.

- E tam, kolejny matoł do kolekcji Hakurenu.

- Atsuya!

- Hai, hai. Nie będę.

- Zachowuj się jak oni przyjadą. Jest szansa na budowę hali o czym marzymy wszyscy. Jeśli źle się nimi zajmiemy to możemy nie dostać tych funduszy. Rozumiesz?

- Ta. Ale nie obiecuję, że będę ich traktował jak przyjaciół.

******

Hejka!

I powracam z kolejną częścią. Tym razem rzecz będzie działa się w Hakuren. Saru i Taka muszą zwerbować najlepszych napastników ale czy im się uda? Oczywiście nie zabraknie również Aphrodiego, Gouenji'iego a także dzieciaków z Akademii Aliea. Również historia u nich idzie na przód. Zapraszam do czytania!

~Volpisia~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro