Rodział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Deszcz uderzał z całej siły w okna. Błyskawice szalały, rozświetlając niebo. Wichura porywała liście z zakazanych drzew. Zza okna było widać, jak wszystko łączy się w jeden taniec. Siwobrody starzec siedział na swoim krześle, patrząc w zamyśleniu na dwóch mężczyzn. Jeden z długim nosem, czarnymi oczami, przypominającymi tunele, tłustymi włosami tego samego koloru i szacie, która dopełniała mroczny wygląd. Drugi w czarnych spodniach i koszuli, narzuconej niedbale szacie tego samego koloru, o szarych oczach i
przystrzyżonych za uszy włosach. Obaj ubrani na czarno - obaj całkowicie inni. - Słuchamy Albusie - odezwał się Syriusz. - Dlaczego wezwałeś nas obu? - Och, doprawdy Black, mógłbyś domyśleć się, o co chodzi skoro zostałem wezwany również ja - mruknął ironicznie Severus. - Snape, domyślam się, że chodzi o Voldemorta - warknął Łapa. - Jednak, ostatnio kiedy chodzi o twojego pana... są wzywani wszyscy. - Dobrze, uspokójcie się, chłopcy - westchnął Albus, kiedy Snape miał chęć odpowiedzieć coś „sympatycznego". - Owszem chodzi o Voldemorta, ale nie tylko o niego. Wezwałem ciebie Syriuszu, bo chodzi również o Harry'ego. Black spoważniał.- Voldemort ma nowy plan. Podejrzewamy, że jakoś dowiedział się o zmianie Harry'ego. - Młody za bardzo się z tym nie kryje - mruknął Syriusz. - Tom nigdy nie wpadłby na coś takiego, gdyby nie wiedział, że Junior jest inny - westchnął Albus. - Czy łaskawie powiecie mi, co wymyślił? - warknął Black. Zaczynał się bać. Może i Dumbledore zawsze był poważny w tych sprawach, ale takie małe zebranie pokazywało, że to coś poważniejszego niż dotychczas. - Czarny Pan, chce Juniora po swojej stronie - rzekł Snape. Nastała cisza. - Przecież to śmieszne - prychnął szarooki. - Młody nigdy nie stanie po jego stronie. - Czy ty jesteś takim idiotą, że myślisz, że Czarny Pan wyśle po prostu zaproszenie twojemu synowi? - warknął Severus. - A powiedział ci, co ma zamiar zrobić? - odwarknął Syriusz. - Właśnie, najgorsze jest to, że Czarny Pan jest niesamowicie zadowolony i nie chce podzielić się swoją... radością. Syriusz na chwilę przymknął oczy. - Pomyślmy, czego może próbować - rzekł Dumbledore. - Legilimencja - strzelił Łapa. - Och, nauczyłem go tego dawno - mruknął zbywająco Severus. - Skoro go nauczyłeś to, dlaczego rok temu Voldemort go zaatakował? - Wtedy chłopak dopiero zaczynał. Potem się za niego wziąłem i trochę pocierpiał, ale przeżył. - Dobra - westchnął szarooki. - Czego on może próbować... - Będzie próbować przekonać Harry'ego, że nadaje się na jego prawą rękę. - Och, to tu chodzi o prawą rękę, a nie śmierciożercę? - jęknął Syriusz. Snape przytaknął. - Harry'ego ciągnie do Czarnej Magii - rzekł cicho Albus. - Voldemort może próbować... pisać, że go nauczy tego, czego nie pozna w szkole. Tom umie czarować słowami. Jeśli Harry z uwagą będzie wczytywał się w jego listy, to jak przedstawia wszystko z pasją, i jego może to... zaczarować. - Nie ukrywajmy, chłopak uwielbia mrok, zagadki... jego pasjonuje to, co Czarnego Pana. - Nie rób z młodego... niego - mruknął Syriusz. Przecież... Harry nie zgodziłby się, prawda? Nie dałby się zaczarować... on jest Cieniem, ale rozmawiali wcześniej... - Syriuszu, czy ty nie wiesz, jaki jest pogląd Harry'ego na to wszystko? - zapytał Dumbledore. - Rozmawiałem z nim. Mówił, że nie planuje przenieść się do Voldemorta - westchnął. - Harry jest wolnym strzelcem. Nie będzie chciał się jakoś związać z tym śmieciem. Przecież wiedziałby, że ten zacznie nim manipulować. Nie-zgodzi-się. - Nie byłbym tego taki pewny - szepnął Dumbledore. - Co, jak co - westchnął Severus. - Ten dzieciak, gdzieś tam za tymi bryłami ciemności i lodu ma serce. Znam go trochę dłużej i wiem jak go trafić, żeby je pokazał. Ma swoje słabe strony. Ehh... kocha Dracona, Avis... ciebie - zwrócił się z obrzydzeniem do Syriusza. - i kilka innych osób. Tylko tym kilku ufa, a reszcie... to ludzie nie z jego świata. Owszem, ma kilka znajomości, wygląda to jakby miał kolegów czy koleżanki. Aleon nigdy nie pokaże im swojej prawdziwej twarzy. Ale dla tych, których kocha... on zostanie taki jak jest. - A co, jeśli uderzy właśnie w te słabości Harry'ego? - westchnął Dumbledore. - Jest jeszcze inna możliwość - uśmiechnął się ironicznie Severus. - Jaka? - Czarny Pan spróbuje przekupić Juniora - ironiczny uśmiech Snape'a pogłębił się. - Muszę z nim poważnie porozmawiać i ostrzec po prostu - mruknął poważnie Black. - Myślę, że jak na razie to najlepsze wyjście - rzekł Albus. - Tego nie można przed nim ukryć. Robiłem to za często i nie chcę, żeby historia się powtórzyła. Syriusz i Severus przytaknęli.
*
Pogoda zmieniła się szybko. Niebo było ciemne, a na nim błyszczały gwiazdki. Wiaterek lekko poruszał listkami drzew. Przestało padać. - Kochani, dzisiaj wyniki - rozległ się głos Dumbledore'a w Wielkiej Sali, której sufit wyglądał jak niebieski ogień. Diamenty... - Czara wybierze jednego uczestnika z każdego domu. Zobaczmy, więc, kto z tych, którzy zgłosili się, najbardziej nadaje się na uczestnika turnieju. Wiedzcie kochani, że nie chodzi tylko o siłę, albo tylko i wyłącznie o umiejętności. Owszem to bardzo potrzebne rzeczy, ale... były przypadki, kiedy Czara wybierała osoby, które musiały zmierzyć się w zadaniach, bo to miało do czegoś doprowadzić. Nigdy nie wiemy, co te zadania mają nam pokazać. Nie chodzi tylko o wygraną. Czasami chodzi o coś innego - zakończył tajemniczo. Albus Dumbledore podszedł do Czary Ognia. Podniósł ręce, a ona zatańczyła w czerwonym tańcu. Cień spojrzał na nią z żalem - koniec z jego diamentem. Kto najpierw Czaro? Gryffindor? Hufflepuff? Ravenclaw? A może Slytherin? No przemów... ach nie. Ty zostawisz mnie na koniec, prawda? Z kielicha, jak poderwany wiatrem, wyleciał kawałek papieru. - Scott Davis z Hufflepuff - powiedział głośno Dumbledore. Rozległy się oklaski. Chłopak wstał - duże muskuły, wysoki, brązowe włosy. Miał wyniosłą minę. Skłonił się i usiadł na miejscu. Rozległy się oklaski. Z Czary wyleciał następny kawałek papieru. - Dan Jones z Ravenclaw! Na chwilę wstał młodzieniec o miodowych włosach, mniej więcej wzrostu Cienia. Był szczupły, ale na pewno nie aż tak jak Harry. Uśmiechnął się lekko i usiadł z powrotem. Oklaski. Powtórzyła się sytuacja z kielichem. Dumbledore jakby uśmiechnął się lekko. - Ron Weasley z Gryffindoru! Rudzielec wstał, uśmiechnął się szeroko, myśląc o swoim triumfie. Czarny zobaczył, jak uśmiechnął się do niego wrednie. Cóż, musi jeszcze poćwiczyć z tymi minami. Słabo mu wychodzą. W końcu to taki dobry chłopiec, on nie może uśmiechać się wrednie. Ssssstraszne. - Harry Black, Slytherin!Cień uśmiechnął się kokieteryjnie, kiedy wszyscy zaczęli klaskać. Nie miał zamiaru wstać. „Może jeszcze mam się ukłonić, co? - pomyślał ironicznie." Jego plan legł w gruzach, kiedy Silver, łapiąc go za ramię podniósł do góry. Ukłonił się głęboko, wzbudzając chichoty i usiadł z powrotem. - Tak więc, kochani, mamy czterech uczestników turnieju - uśmiechnął się Albus. - A teraz mała niespodzianka dla niektórych... - powiedział wesoło patrząc na Cienia i Silvera. Harry i Draco wymienili zaniepokojone spojrzenia. - W naszej szkole nastąpiła mała wymiana. Jedna z uczennic musiała przenieść się do Beauxbatons ze względu na rodzinę, a jedna uczennica z tamtej szkoły była bardzo chętna, żeby zająć jej miejsce u nas. Gdyby nie ona, wasza koleżanka nie mogłaby się przenieść. Szkoły są zapełnione. Powitajmy pannę Avis Dakers! Drzwi otworzyły się z hukiem. Weszła Avis, cała w skowronkach. Uśmiechnęła się szeroko i lekko ironicznie, kiedy większość chłopaków wytrzeszczyła oczy. Spojrzała na jej dwóch chłopaków i nie mogła opanować szerokiego uśmiechu, widząc ich przerażone miny. - T-to... ma... być... n-niespodzianka? - wykrztusił Cień. - O Merlinie... - szepnął Silver. - Szatanie i spółka, zabierzcie mnie stąd! - zaczął szlochać Czarny, kładąc głowę na stole i zakrywając ją rękoma. - Avis! - wrzasnęli niektórzy ze Slytherinu. Reszta uczniów spojrzała się dziwnie na załamanego Harry'ego i Dracona. - Ej, Harruś, a co ty robisz z Draconem? Nie wierze w Silvera w Gryffindorze, bo to jak ty kochający wszystkich ludzi, więc zbuntowałeś się i poszedłeś do Slytherinu? Świnia, nie powiedziałeś mi wcześniej, że masz taki zamiar - warknęła. - A myślałam, że jak ty będę przekonywała Tiarę na Gryffindor... Większość męskiej części Hogwartu spojrzeli z zazdrością na Cienia i Silvera. Oni ją znają? Oni też chcą! - Zejdź ze mnie kobieto - warknął Czarny. - Ja się nie wpychałem! - Jasne. Zielonooki zaczął mamrotać coś pod nosem. - Dobrze, panno Dakers, proszę usiąść na stołku i zobaczymy, gdzie przydzieli cię Tiara - uśmiechnął się Dumbledore. Avis usiadła, McGonagall założyła jej Tiarę na głowę. Cisza. - Nie Slytherin, nie Slytherin, powiedz, że nie Slytherin - zaczął błagać Cień. - SLYTHERIN! - Nie - zajęczał Harry. - Za co mnie znowu pokarało? Wiem, że nie jestem za dobry i w ogóle, ale to! To ja wole gnić w piekle - zaczął mamrotać, czując jak Dakers siada koło niego. - Jakby nikt nie wiedział, że wykupiłeś sobie tam apartamencik - mruknęła, głaszcząc go po niesfornych włosach. - Nie będziesz mnie gnębić? - zapytał niepewnie. - Tylko troszeczkę... Cień wydał dziwny dźwięk.
* - Możesz mi powiedzieć, dlaczego się zgłosiłeś? - zapytał niezbyt miło Syriusz.Znajdowali się w jego gabinecie. Ściany były w kremowym kolorze, podłoga z jasnych paneli. Było dużo półek z książkami. Z tyłu stało duże biurko z laptopem, całe zawalone
papierami. - Bo nie chciałem mieć niespodzianki. Znowu miałem mieć suprice? Dzięki, wolałem sam się zgłosić. Zresztą będzie ciekawie - wywrócił oczami Cień. - Przecież to niebezpieczne... - Och, daj spokój. Niebezpieczeństwo to mój cień - zaśmiał się lekko. - Ten turniej to NIC, jak patrzeć na to, co robię na co dzień. - Mam ci przypomnieć, czym zakończył się ostatni turniej?! I dlaczego w ogóle to przede mną ukryłeś! - krzyknął Black. - Och, przecież Tom już żyje... - Ty jesteś tak tępy czy tylko udajesz? - warknął. - Oj, wypraszam sobie - prychnął Czarny. - O co ci chodzi?! - O to, że Voldemort będzie próbował znowu cię dopaść - warknął. - A ty mu w tym pomagasz! - Syriusz - Harry nachylił się w jego stronę. - ty coś wiesz, prawda? Więc łaskawie powiedz co! - Voldemort ma jakieś nowe plany na ciebie - szepnął. - Nie wiemy, czy chce cię przekupić, czy jakoś inaczej zdobyć. On chyba chce cię po swojej stronie. Czarny spojrzał na niego. Black wyglądał jakby naprawdę się bał. Umm... Voldi chce go po swojej stronie? Ciekawe niby jak. Może kartkę mu wyśle? „Cześć Harry, może wpadniesz w odwiedziny? Pokażę ci mój nowy zamek, zapoznam z Nagini i poczęstuję winkiem." - Przecież rozmawialiśmy na ten temat - mruknął. - Mówiłem, że nie będę dla niego zabijał. - Ale... on może spróbować jakoś... - Syriusz, nie bój się - uśmiechnął się lekko. - Jak coś się będzie działo, to do ciebie przyjdę, ok? Tak łatwo mnie nie zdobędzie. - Och, czyli będziesz patrzył na to, jak chce? I jak ci przypasuje to się zgodzisz?! - krzyknął sfrustrowany Black. - Wyluzuj. Interesy też są ważne. Jak mi przypasuje jego propozycja, to się zgodzę. Niby czemu, mam nie? Bo on jest zły? Och, bo ja jestem anioł. Nie zgodzę się jak mi napisze, dam ci to i to, a ty pozabijasz. Zobaczymy czy Voldemort zrozumie jak do mnie dotrzeć - zakończył tajemniczo. Zszokowany Syriusz patrzył, jak jego syn wychodzi. Och... będzie dobra propozycja, więc
się zgodzi... Ukrył twarz w dłoniach. Co on ma zrobić? *
Nastał nowy dzień. W przeciwieństwie do ostatniej nocy, świeciło słońce i nie wiało. Wszyscy jedli pyszne śniadanie. Avis marudziła, że powinni je przesunąć na kilka godzin później, a Harry jej w tym pomagał. Osoby z innych domów, którzy nie znali dziewczyny cieszyli się z nowego dnia. Dzisiaj ją poznają. Niektórzy chłopcy uśmiechali się z nosem zadartym do góry, twierdząc, że od razu dziewczyna będzie jego. Dziewczyny zaś, miały zamiar zacząć polowanie na niektórych chłopaków - w tym Cienia i Silvera. Zielonooki ziewnął. Wczoraj gadali z Avis przez całą noc, co skończyło się zaśnięciem nad ranem w dość... niewygodnych pozycjach.Nagle zaczęły przylatywać sowy. Uczniowie łapali paczki, wyciągając gazety, rzeczy, których zapomnieli lub małe prezenty, a czasami tylko listy. Harry nie podniósł głowy. Przecież nie miał, kto do niego napisać. Niezmiernie zdziwił się, kiedy z gracją przed nim wylądował czarny ptak z czerwonymi oczyma. Wymienił zdziwioną minę z Avis i Draconem. Najbliżsi koledzy i koleżanki siedzący koło niego spojrzeli zaciekawieni. Nauczyciele wymienili zdziwione spojrzenia. Za to Syriusz, Snape i Dumbledore wymienili zaniepokojone. Czy to nie jest czasem pierwsza odezwa Voldemorta? Harry odwiązał kwadratową paczkę z listem od nóżki ptaka. - To jakiś dziwny orzeł - stwierdził Michael. - Jakiś mutant czy co? - parsknął śmiechem Cień. Ptak odpowiedział mu ugryzieniem w palec. - Auć! Draco i Avis parsknęli śmiechem. - Otwieraj tą paczkę - zniecierpliwił się Michael. Czarny westchnął i zaczął odpakowywać czarny pakunek, obwinięty zieloną wstążką. Wytrzeszczył oczy, widząc czarnego węża z czerwonymi oczami. Był mały i chudy. Musiał być jeszcze... „małym szczeniakiem - jak pomyślał z rozbawieniem Cień", bo kiedy otworzył pyszczek z dwoma kłami zauważył, że były długości szpilek do tablicy korkowej. - Och - wykrztusił Slytherin. Kiedy inne, zaciekawione domy spojrzały w ich stronę, dziewczyny zaczęły wrzeszczeć. - To wąż! - AAA! - Weźcie go! - Przecież Sami-Wiecie-Kto też ma węża - wykrztusił chłopak z Ravenclaw. - I jedna trzecia mugoli w terrarium - odpowiedział sarkastycznie Malfoy. Czarny patrzył w oczy węża. Czerwone... jak Voldemorta. Wąż... patrzy i hipnotyzuje. Jest taki... spokojny i mroczny, ale jakby krył jakąś tajemnicę. Jak on... Wąż obwinął mu się wokół nadgarstka. Cień włożył list do kieszeni. Przeczyta go na osobności. - Och, jaki on słodki - wyszczerzyła się Avis, głaszcząc węża po głowie. - On musi być bardzo młody. Ale pewnie urośnie. Musimy znaleźć, co to za rasa. - Czarna mamba - rzekł Draco. - Tylko nie wiem, jakim cudem te czerwone oczy. Och i owszem, on będzie rósł bardzo szybko. Pff... pewnie będzie rozmiarów Nagini. - A ty skąd wiesz? - zdziwiła się dziewczyna. Harry spojrzał na nią z ironicznym uśmiechem. - Jakbyś Dracona nie znała. To wąż, ma ojca węża i matkę i babcie, dziadka, pradziadka... - Och, zamknij się - warknął Silver. - Ale zawsze i tak zazdrościł mi tych jadowitych oczu - szepnął Cień. - Pff - obruszył się Malfoy. - Nie prychaj, jesteś wężem, a nie kotem - mruknęła Avis. - Oj, dlaczego się uwzięliście na mnie?! - szarooki zrobił minę zbitego psa. - Co się martwisz, jutro zaczniecie wieszać psy na mnie - machnął zbywająco ręką Harry. - Co wy tak z tymi zwierzętami? - zapytał Michael. Zaczęli się śmiać.- Od kogo ten list? - szepnął Silver. - Przeczytam wam go później - mrugnął do nich Czarny. - Chyba domyślacie się, od kogo? Więc chcę go przeczytać na osobności. Kiwnęli głową, zgadzając się na to.
*
- Syriuszu, pójdziesz po Harry'ego. Przyjdziesz z nim do mojego gabinetu po kolacji i z tym wężem. Severusie, ty też przyjdź. - Ale on nie wie od kogo to - mruknął Black. - Schował list po kryjomu, chce go pewnie przeczytać w dormitorium. Będzie trzeba wyciągnąć z niego, co tam było napisane - mruknął Dumbledore.
____________________________
MI SIĘ NIE GROZI!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro