Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Harry! - Syriusz złapał wiotkie ciało syna. - Boże - spojrzał na jego bladą twarz. - Nie rób mi tego... proszę... Remus podszedł szybko do Łapy i przyłożył dwa palce do szyi Blacka Juniora. Moody zaśmiał się ochryple. Severus Snape zmrużył oczy. - Brawo - wysyczał. - Myślę, że za zaatakowanie Złotego Chłopca grozi Azkaban, nie sądzisz, Moody? - Nic mi nie zrobisz, śmierciożerco - warknął. - Oczywiście - uśmiechnął się ironicznie. - Ale wierz mi... niedługo o postrzeleniu Czarnego będą wiedzieli gangsterzy i oni się tobą zajmą... Alastorowi uśmieszek zszedł z ust. - Bierzcie go szybko do Isaaka - mruknął Snape. - Powiadomię resztę - zniknął z trzaskiem.
Black podniósł delikatnie Cienia i zniknął razem z Lunatykiem. *
- Isaak! - krzyknął Remus. - Co się stało? - zdziwił się mężczyzna, patrząc na nieprzytomnego Pottera.- Ten przeklęty sku*wysyn Moody - wywarczał Black. - postrzelił Harry'ego! Jak stał do
niego tyłem!
- Daj mi go - Isaak wziął Czarnego na ręce. - Biorę go na salę operacyjną. Idźcie do
poczekalni.
- Nie, ja muszę... - Remus przerwał mu.
- Nie pomożesz mu tak - szepnął. - Chodź...
Przeklęta noc. Syriuszowi wydawało się, że siedział w tej przeklętej poczekalni
kilkanaście godzin, aż wszedł doktor.
- Co z nim? - zapytał Lupin z Blackiem.
- Nie jest za dobrze - odpowiedział cicho. - Harry stracił dużo krwi, nadal jest
nieprzytomny. Dostał kulkę w płuco... jest podłączony do respiratora i nie wiem, kiedy
będzie go można od niego odłączyć. Jeszcze wszystko jest gorsze przez to, że
wcześniej został otruty. Ma niesamowicie osłabiony organizm... dlatego i blizna będzie się
dłużej goiła... i on będzie się dłużej budził...
Black ukrył twarz w dłoniach. Dzień wcześniej kłócił się z tym dzieciakiem... teraz nie
wiadomo czy z tego wyjdzie...
- Jak to się stało? - zapytał niepewnie Isaak.
- Wpadliśmy do salonu, a tam Harry siedział na Moodym... bili się. Zresztą chyba wiesz,
że się cały czas kłócili? No właśnie... młody jak nas zobaczył, wstał z niego i podszedł do
mnie... złapałem go za łokcie, bo się chwiał... był taki... rozbawiony... jak zawsze bawił się
całą sytuacją... nagle usłyszeliśmy strzał... Harry zbladł gwałtownie... spojrzał na mnie z
takim... lękiem i bólem... sekundę później leżał nieprzytomny... Moody chyba wyjął jego
pistolet ze spodni, jak się bili...
- Wątpię, że Cień nie zauważył, jak ktoś wyjął mu coś ze spodni - mruknął lekarz. - on w
takich momentach... widzi i słyszy wszystko...
- Może mu jakoś wypadł? - zapytał Remus.
Wzruszyli ramionami.
- Chcecie do niego pójść? - westchnął.
- Oczywiście, że tak - mruknął Łapa.
Weszli do pokoju Czarnego.
Pierwszą rzeczą, jaką usłyszeli było przeklęte pik-pik. Black przełknął głośno ślinę. Nie
było nic gorszego, niż widzieć Harry'ego w takim stanie.
Leżał prosto na dużym, nowoczesnym, szpitalnym łóżku. Kołdra zakrywała go do połowy
klatki piersiowej, można było zobaczyć, że jest zabandażowana. Z gardła wystawała
przeklęta rurka podłączona do jakiejś grubszej rurki... - Syriusz przymknął na chwilę
oczy. - Cień miał podkrążone oczy, a na jego bladej skórze odznaczały się czarne kosmyki
włosów. Z klatki piersiowej i rąk odchodziły jakieś kabelki... - Nawet nie wiem co to jest -
pomyślał, siadając razem z Remusem przy łóżku.
Harry wyglądał tak spokojnie... gdyby nie te wszystkie maszyny można by pomyśleć, że
śpi.
- Zamorduję Moody'ego - szepnął Syriusz. - I nie zginie szybko...
- Myślę, że trzeba go zostawić Harry'emu - mruknął Lupin.
- Nie wiadomo, kiedy się obudzi - powiedział, kładąc swoją dłoń na dłoni syna. - Mam
patrzeć, jak ten sukinsyn chodzi sobie spokojnie po moim domu?
- Myślisz, że odważy się pokazać ci na oczy?- To idiota - uśmiechnął się ironicznie. - Na pewno będzie myślał, że nic takiego nie
zrobił...
*
Dni mijały, a stan Cienia się nie zmieniał. Widać było jak marnieje w oczach. Był coraz
chudszy i bledszy.
Na drugi dzień po wypadku do pokoju wpadł, nie kto inny jak Draco z Avis. Syriusz musiał
złapać Dracona, a Remus Avis żeby nie rzucili się na Blacka Juniora. Malfoy z Dakers
oświadczyli, że idą zamordować Moody'ego, jednak po dłuższej rozmowie wpadli na inny
pomysł. Silver zaczął obmyślać plan ataku na „tego przeklętego sku*wiela, który śmiał
zaatakować jego Czarnego", a dziewczyna chętnie mu w tym pomagała. Oczywiście plan
miał zostać wykonany po dojściu do siebie Cienia i to on dostał największe pole do popisu.
Kiedy w skrócie opowiedzieli na zebraniu gangsterów co zamierzają zrobić, spotkało się
to z morderczymi uśmiechami bandy.
Black dostał opieprz od Mistrzunia za wcześniejszą kłótnie, ale dziadek dał mu spokój,
widząc w jakim jest stanie.
*
Tego dnia Syriusz sam siedział przy Harrym. Martwił się... Słońce nie dawało znaków, że
łaskawie ma zamiar się obudzić. Gang Capone spadł bez niego na trzecie miejsce w
rankingach. Silver po kilku nieprzespanych nocach w końcu zasnął, tak samo jak Avis.
Remus musiał coś załatwić. On nie zważając na nic po prostu siedział przy Cieniu. Przetarł
zmęczone oczy i spojrzał na Blacka Juniora ze zdziwieniem. Czy on poruszył palcami?
- Harry - szepnął, łapiąc go za dłoń.
Cień uchylił lekko powieki.
*
Wszystko go bolało. Czuł, że ma suche gardło... coś w nim go uwierało. Oddychało mu się
jakoś dziwnie. Nie miał siły się nawet ruszyć. Co się stało?
Pamiętał, że bił się z tym gnojem Moodym. Potem chyba wpadł Zakon z Syriuszem... ach...
wstał z tego czubka i... wpadł w ramiona tatuśka... uch... to przez to uderzenie w głowę...
troszkę go znosiło na różne strony. Pamiętał, że Łapa uśmiechał się rozbawiony... potem
dostał czymś w plecy... kur*wa... pistolet musiał mu wypaść jak lał się z Moodym...
zabolało... pięknie... nie ma to jak dostać z własnej broni... czuł się strasznie słabo...
*
- Poczekaj Słońce, idę po Isaaka - Black zerwał się wybiegając z pokoju.
Po chwili wrócił razem z lekarzem.
- No wreszcie ktoś stwierdził, że czas się obudzić - pokręcił głową Rusek, wyjmując
Blackowi Juniorowi rurkę z gardła.
Zakrztusił się lekko.
- Jak się czujesz? - zapytał siadając na łóżku i zakładając mu maskę na buzię.
Spojrzał na niego jak na kretyna. Chyba nie wygląda tak jak się czuję...
- Wiem, że czujesz się paskudnie i nie masz siły nawet otworzyć tej buzi, ale chociaż
powiedz okey albo pokręć głową...
- Jest okey - wychrypiał słabo, przymykając oczy.
- No to dobrze - uśmiechnął się. - Wiem, że boli, ale powinno przejść, wstrzyknąłem ci
leki przeciwbólowe. Teraz śpij - pogłaskał go po głowie i wyszedł razem z Blackiem.Cień nie mógł zasnąć. Nie miał siły się ruszyć, był cholernie osłabiony, ale nie mógł
powstrzymać się nad myślami, co zrobi Moody'emu... będziesz cierpiał - pomyślał, a oczy
zamknęły mu się sennie.
*
Dni mijały powoli, a Harry czuł się coraz lepiej. Dopiero po kilku dniach z małą pomocą
mógł pochodzić po szpitalu (czyt. wpaść do gabinetu Isaaka na jego ulubione ciastka i
kakao) albo chociażby dostać w ręce swoje wybawienie, laptopa. Oczywiście z długich
godzin na Internecie wyszły nici i po góra dwóch godzinach laptop zostawał wyłączony, a
Cień przykrywany kołdrą. Po obejrzeniu planu pod tytułem „demony" Harry'emu bardzo
poprawił się humor. Na takie rzeczy by nie wpadł.
Każdy widział, że jest strasznie słaby, bo z łóżka za często wychodzić nie chciał, tak
samo niepokoiło wszystkich, że spał strasznie dużo. Isaak na szczęście uspokoił ich, że to
po prostu osłabienie po silnych lekach.
*
- Syriusz, kiedy pojedziemy do domu? - zapytał Cień, pewnego dnia.
Black usiadł koło niego na łóżku. - A jak się czujesz?
- Świetnie - jęknął. - Weź mnie do domu, proszę - złożył ręce jak do modlitwy.
- Słońce, ja wiem, że jestem wspaniały i w ogóle, ale Święty nie jestem - wyszczerzył się
łapiąc go za dłonie. - Nie módl się do mnie...
- Ej - jęknął. - Ja nigdy, nikogo o nic nie proszę! Doceń moje starania!
Zaśmiał się. - Pójdę porozmawiać z Isaakiem, poczekaj.
Po chwili wrócił. - Ubieraj się - rzucił w niego jakąś koszulą i jeansami.
- Ou... ee... to znaczy, że mogę?
- Jasne, że tak - wyszczerzył się. - Isaak zaraz przyjdzie i zdejmie ci te kabelki - zaczął
zdejmować mu szpitalną koszule. Po chwili Cień był już całkowicie ubrany.
Wszedł doktor. - Tylko mi się nie forsuj, dobrze? - zapytał, odłączając kroplówkę.
- Ale mi już nic nie jest - jęknął żałośnie.
- Nie męcz się, bo możesz stracić oddech - powiedział poważnie. - Jesteś nadal mocno
osłabiony, nie powinienem cię w ogóle wypuszczać do domu, ale ten mi zaczął jęczeć, że
się tobą zajmie - westchnął, patrząc na Blacka. - Masz być grzeczny i nie plątać się w
bójki i jakieś strzelaniny, tak?
Black Junior mruknął coś niezrozumiale.
- A gdzie Remus? - zapytał Isaak.
- Wyjechał, nie będzie go kilka dni - mruknął Syriusz. - Jesteś skazany na mnie -
wyszczerzył się złośliwie w stronę Blacka Juniora.
Cień spojrzał z przerażeniem na Ruska. - Ee... nie masz może jakiejś wolnej kanapy? Ja
już nie chcę tam jechać...
- Słońce ty moje - westchnął Black, obejmując Blacka Juniora. - Teraz to już za późno...
pożegnaj się z Isaakiem, następnym razem zobaczycie się w trumnie...
- Ratunku - jęknął Czarny.
Chwilę później stali w pokoju wyżej wymienionego. Na twarzy Harry'ego zakwitł złośliwy
uśmiech. - Jest Moody?
- Mieliście działać zgodnie z planem - spojrzał pouczająco na Słońce.
- No, ja dodam tylko męczenie psychiczne - uwiesił się Syriuszowi na szyi.
- Nie będziesz znowu pakował się w kłopoty - warknął.- Nie warcz piesku, tylko się zgódź! No przecież on mi już nic nie zrobi! - jęknął mu
żałośnie w ucho.
- Co ja ci mówiłem o jęczeniu - burknął Black.
- Proszę - jęknął mu cichutko Harry, ze złośliwym uśmiechem, którego Łapa na szczęście
nie widział.
Black odsunął go na długość ramion. Cień spojrzał na niego oczami szczeniaka.
- W tym momencie masz moje oczy - mruknął z przekornym uśmiechem. - Teraz jest
kolacja, przygotuj się na piski.
- O nie - jęknął.
- Co ty z tym jęczeniem tak? - burknął Syriusz, popychając go w stronę drzwi.
- Uważaj nie w plecy - jęknął.
Zeszli na dół.
- AAA - wrzasnął Cień, chowając się za ojcem.
Wszyscy spojrzeli na niego i krótko mówiąc kobiety rzuciły się w jego stronę.
- Emm... moment - powiedział Łapa, osłaniając Harry'ego. - Mu nic nie jest... a wy go
udusicie... nie chce mi się znowu nosić go na rękach, nieprzytomnego...
- Nie ma to jak przemówienie ojciec - burknął.
- A nie - zmienił decyzję. - Możecie robić z nim, co chcecie.
Harry zaczął być przytulany przez panią Weasley. - Kochaneczku, jak ty źle wyglądasz,
znowu tak schudłeś... musimy cię dokarmić... jesteś taki bladziutki...
Czarny z morderczą miną spojrzał na Syriusza i przejechał palcem po szyi.
Kiedy z trudnością łapiąc oddech, usiadł koło Blacka, spojrzał na niego. - Jednak przyjmę
na ciebie to zlecenie - przybliżył się do jego ucha i szepnął. - Zacznij patrzeć na swój
cień Syriuszu...
Łapa wiedział, że żartuje, ba, był pewny ale... Harry użył takiego głosy, że ciarki przeszły
mu po plecach. Ten Cień... no tak... on jest jak Cień...
*
„Ofiara czuje chłód na karku, patrzy na ścianę żeby zobaczyć dodatkową czarną plamę
wyglądającą jak człowiek. Przestraszona odwraca się. Ale nikogo za nią nie ma... to skąd
ten cień na ścianie? Nie porusza się... stoi w jednej pozycji...
- Czego chcesz? - piszczy, przerażony. Jest tak chłodno...
- Twojej śmierci... - syczy przeraźliwie.
- Kim jesteś? - czuje jak drży.
- Aktualnie... twoją śmiercią - czuje jak uśmiecha się ironicznie.
- Dlaczego? - wykrztusza.
- Na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć...
Ból rozrywa jego ciało. Krztusi się... czy to jego własna krew? Ostatnią rzeczą, jaką
zapamiętał był złośliwy syk przy uchu.
W ciemności błyszczą ciemnozielone oczy, a po pokoju roznosi się mrożący krew w żyłach
śmiech.
- Zadanie wykonane."
Syriusz obudził się gwałtownie, zlany potem. - Merlinie - oddychał ciężko. Różne myśli
szalały mu w głowie. Więc to tak wygląda? I skąd w ogóle ten sen się wziął? Boże... więcHarry... on to tak... - przełknął głośno ślinę. - Ten syk i... śmiech... - wstał gwałtownie. - Zaraz zobaczymy, czy to prawda. Wpadł do pokoju syna. Nie było go... Zobaczył na łóżku kilka zdjęć i jakieś pismo. - To on - pomyślał. - To ten facet... - zdjęcia niewątpliwie były robione z ukrycia. Na jednym mężczyzna był na jakimś spotkaniu, na drugim wymieniał się pieniędzmi. - Dowody - pomyślał. - A to pismo... - wziął je do ręki.
Od BD Do Cień
Zlecenie.
Na pewno pamiętasz mnie Cieniu. Moim ostatnim zleceniem było zabicie Syriusza Blacka. Do tej pory nie rozumiem, dlaczego się nie zgodziłeś. Twoje wymówki były raczej żałosne. Chcesz skończyć jak Bezimienny? Z tajnych źródeł dowiedziałem się, choć z trudem, bo bardzo cenisz sobie prywatność, że Syriusz Black jest twoją rodziną. Och, ojcem nieprawdaż? Szkoda, że nie widzę twojej miny. Nikt nie wie, kim jesteś. Nie zostawiasz śladów, więc policja nic na ciebie nie ma. Nawet osoby - pracodawcy nigdy nie widzieli twojej twarzy. Spotkałeś się z nimi czy nie, twarzy twojej nie zobaczyli. Gratulacje Cieniu. Ale popełniłeś błąd. Przecież... skoro zawsze wszystko robiłeś perfekt nikt nie zawracał sobie głowy, żeby cię znaleźć. Możliwe, że bali się, że takiego spotkania nie przeżyją. Nie wiem. Moją pasją było znalezienie Cię, ale odpuściłem sobie po jakimś czasie. Jednak nie spodobała mi się twoja odmowa. Mi się nie odmawia, Cieniu. Zacząłem szukać. Znalazłem tylko, pozwolisz, że zachowam dla siebie jak, informacje, że pochodzisz z rodziny Capone, a Syriusz Black jest twoim ojcem. Powiedzmy, że zaczynam rozumieć twoją decyzję. Ale uważaj Cieniu. Bo to ty ucierpisz, kiedy zaczniesz być dobrym, obronnym rycerzykiem. Morderca na zlecenie musi być... zły. To przecież takie proste. Jak na razie twój ojciec nie nacisnął mi na odcisk, ale niech uważa, bo w każdym momencie mogę ponowić zlecenie. I wykonasz je, Cieniu. Zmuszę Cię. Jak na razie mam dla ciebie inne zlecenie. Tak na rozgrzewkę. Chociaż... po co Ci rozgrzewka? Za to, że odmówiłeś mi wcześniej... znasz pewnego biznesmena. Nie powiem nic więcej, wiesz o kogo chodzi. Tobie też nadepnął na odcisk. Zły przemyt narkotyków, nieprawdaż? Zabij go. Najpierw wystrasz, potem niech krztusi się własną krwią i zdycha. Twoja branża jak to zrobisz. Liczę na Ciebie, Cieniu.
Do następnego listu.
Black czytał to z przerażeniem. Nagle poczuł dłoń na swoim ramieniu. Podskoczył. - Mogę dowiedzieć się, co robisz? - wysyczał mu ktoś do ucha. Ten sam syk...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro