her green eyes || [jily]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Za oknem widać było nadchodzący świt. Promienie słońca leniwie wpadały przez okna do wnętrza Hogwartu. Lily Evans która jako prefekt musiała zrobić poranny obchód, rozkoszowała się ciszą  panującą na korytarzu. Uwielbiała chodzić po zamku kiedy dookoła nie było niczego poza nią. Słońce które powoli zaczynało rozświetlać każde pomieszczenie, powodowało, że wszystko wyglądało jeszcze bardziej magicznie.  

Korzystając z okazji, że jest dość wcześnie, Lily postanowiła udać się do biblioteki. Jako, że bywała tam dość często otrzymała od bibliotekarki pozwolenie na wchodzenie o każdej  
porze. Kiedy już miała pchnąć drzwi, okazało się ku jej zdziwieniu, że są otwarte. Rudowłosa weszła do środka, rozglądając się czy, aby napewno nikogo nie ma. Idąc w w głąb biblioteki zobaczyła, że szkolna gwiazda Quidditcha śpi oparta o jeden z regałów. 

Lekko zdenerwowana Evans, podeszła do okularnika i dość nie delikatnie kopnęła go w nogę.

— Cholera jasna! Zabije cię Syriu-

James Potter spojrzał z niedowierzaniem kto przed nim stoi. Z otwartymi ustami wpatrywał się w obiekt swoich westchnień, na który właśnie nakrzyczał.

— Lily, co za niespodzianka. Czy ja jestem już w niebie?

— Nie, Potter. Jesteś w bibliotece.

Evans spojrzała w oczy opartego o regał chłopaka, z jak zwykle rozczochranym włosami. Połowa dziewczyn z ich rocznika i nie tylko, latała za Potterem, za wszelką cenę chcąc się z nim umówi. Lily oszukałaby samą siebie mówiąc, że nie jest przystojny. James Potter był bardzo przystojny i mimo ich dość skomplikowanych relacji, jego uśmiech powodował u niej uczucie ciepła.

— Czyli jednak piekło. To śmieszna sytuacja, pani Prefekt.

James jak zwykle stosował swoją metodę bycia zabawnym. Lily znała już chyba praktycznie każdą zagrywkę chłopaka.

—  Mógłbyś mi powiedzieć jak się tu znalazłeś?

— Sprawy Huncwotów.

— Serio? — rudowłosa wiedziała, że chłopcy zapewne znowu szykowali jakiś żart. Remus, który należał do tego stowarzyszenia, będąc również prefektem, zawsze ratował ich od problemów. I pomimo uwag Lily nadal się nie nauczył, aby nie dawać im kluczy od biblioteki.

— Jak najbardziej. A ty co tu robisz?

— To co należy do obowiązków Prefekta.

— Dobrze, a więc panno Evans, skoro jesteśmy w takiej sytuacji. Zechce ze mną pani obejrzeć majestatyczny wschód słońca?

Rudowłosa prychnęła na słowa chłopaka. Faktem było, że obecnie widok z biblioteki na wschód był piękny. Lily także od jakiegoś czasu czuła, że potrzebuje towarzystwa. Po kłótni z Severusem, który aktualnie nie był już jej przyjacielem, większość wolnych chwil spędzała w samotności. Chociaż miała koło siebie Dorcas czy Marlene, to czuła i tak, że straciła kogoś bardzo ważnego. Patrząc na uśmiechającego chłopak, poczuła znajome ciepło. Ciepło którego potrzebowała.

— Z przyjemnością.

— Naprawdę? — chłopak z niedowierzania zdjął i przetarł okulary ponownie patrząc na Lily.

— Naprawdę i chodź bo zaraz nic nie zobaczymy.

Rudowłosa sama nie wiedząc co właściwe robi, chwyciła Pottera za rękę ciągnąć go w stronę okna. James z kolei czuł, że nadal śni i nie wierzył, że to wszystko dzieje się naprawdę. Dziewczyna, która była zawsze dla niego oschła i go ignorowała siedziała obok niego z opartą o jego ramię głową.

— Ładnie to wygląda.

— Tak jak ty.

— Proszę cię, Potter.

— Ja tylko stwierdzam fakty. — James objął lekko dziewczynę mocniej do siebie przytulając.

Lily spojrzała na niego i zobaczyła znajomy uśmiech. Twarz chłopaka oświetlały wschodzące promienie słońca. Wydawał się jej w tym momencie jeszcze bardziej przystojny. Nie myśląc dłużej zbliżyła się do niego i go złożyła na jego ustach delikatny pocałunek.

— Proszę powiedz, że nie śpię.

— Nie, nie śpisz. — Lily uśmiechnęła się do chłopaka, powtarzając czynność. — Uznajmy, że to za te wszystkie lata kiedy się starałeś mi zaimponować. —Chłopak wyszczerzył się do niej, lekko obejmując jej twarz.

— Pozwól, że zaimponuje ci teraz jeszcze bardziej.

I ponownie ich usta się połączyły, a Lily poczuła to znajome ciepło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro