1.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Postanowiłam wyjechać ze swojego rodzinnego miasta. Musiałam. Nie mogłam tutaj zostać dłużej. Nic mnie nie trzymało. Rozmowy z matką bywały coraz trudniejsze i ciężko było mi się pozbierać, obserwując, jak każdego dnia spadała na dno. Nie mogłam upaść razem z nią, a bałam się, że tak właśnie się stanie, gdy zostanę tutaj dłużej. Kto zająłby się moją młodszą siostrą? Nie mogła zostać sama. Ojciec nigdy nas nie chciał. Znaczy, starał się być dobrym tatą, pamiętał o naszych urodzinach, ale na tym kończyły się jego dobre chęci. Ani razu nie zaproponował, że zabierze nas do siebie. Nie chciał wychowywać mnie i Avery w swoim domu. Może gdyby nas zabrał albo zagroził, że to zrobi mama, znalazłaby powód, żeby się ogarnąć, i zaczęła bardziej starać, w ogóle się starać. Niestety musiałyśmy radzić sobie same, a nie chciałam takiego życia dla siebie i siostry. Zależało mi, żeby Avery osiągnęła coś więcej niż ja. Chciałam, żeby poszła na studia. Byłoby jej łatwiej w życiu.

– Co ty robisz? - Siostra spojrzała na mnie, gdy mijałam ją w salonie z walizką.

Miałam zamiar się z nią pożegnać, ale dopiero gdy porozmawiam z mamą. Nie chciałam, żeby słyszała, jak nasza rodzicielka zabraniała mi gdziekolwiek jechać. Dla niej nigdy nie stałam się dorosła. Nieważne, że miałam już dwadzieścia dwa lata, zamknęłaby mnie w domu, a nie zamierzałam na to pozwolić. Musiałam znaleźć pracę, żeby ułatwić życie swojej młodszej siostrze i samej zacząć w końcu żyć. Odkąd mama chorowała, nie miałam czasu dla swoich znajomych ze szkoły, a co dopiero na chłopaka, którego bardzo chciałam mieć. Nie miałam ani jednej osoby, która zrozumiałaby moją sytuację rodzinną. Dzieciaki z mojej szkoły nie miały takich problemów. Większość rówieśników wychowywała się w szczęśliwych rodzinach, a w tych rozwiedzionych nie sytuacje były zupełnie inne niż w moim domu. Zazwyczaj jeden z rodziców interesował się dziećmi. Nie uważałam, że w innym mieście będzie mi łatwiej, ale tam mogłam zacząć od początku bez zastanawiania się przez cały dzień, co zastanę w domu. Chociaż trochę kiepskim rozwiązaniem było zrzucić cały obowiązek opieki nad mamą na Avery. Jednak musiałam coś zrobić, żebyśmy za kilka lat nie skończyły jak ona. Może nie byłam dobrą córką, ale moja mama też zawiodła w kwestii wychowania dzieci.

– Wyjeżdżam.

– Żartujesz sobie?

– Avery, ona na nas nie zarobi. - Wskazałam na matkę leżącą na kanapie. – Ktoś musi iść do pracy.

Nie miałam problemu, z tym że padło akurat na mnie. I tak za jakiś czas musiałabym znaleźć sobie stałą pracę. Mama nie była nawet w stanie zadbać o moje wykształcenie. W porównaniu do rówieśników nie ekscytowałam się wyborem studiów, bo zdawałam sobie sprawę z tego, że nigdy ich nie skończę. Nawet nie zaczęłam. Byłam dorosła, więc musiałam o siebie zadbać. Będzie mi trochę trudniej, bo przez najbliższy czas moje zarobki będę przeznaczała również na siostrę, ale chciałam, żeby ona też miała lepsze życie niż do tej pory. Dostanie tę szansę dzięki mnie, bo na rodziców nie mogłyśmy liczyć.

– Tata płaci za dom.

– Owszem, ale pieniądze rodziców to wciąż za mało dla nas. - Spojrzałam na nią. – Popatrz na siebie. Kiedy ostatnio kupiłaś sobie coś nowego? A wizyta u fryzjera?

– Nie potrzebuję tego.

– Jesteś nastolatką. - Uśmiechnęłam się. – Owszem, że potrzebujesz.

– Dla moich koleżanek nie jest ważne, co mam na sobie.

Ja nie miałam aż tak bardzo wyrozumiałych znajomych. Dziewczyny z mojej szkoły co tydzień musiały chodzić na zakupy i przechwalały się nowymi ubraniami. Czasami zdarzyło im się wyśmiać strój innych. Nie raz padłam ich ofiarą, ale nie przejmowałam się tym. Dla mnie nie było ważne, co kto miał na sobie. Może dlatego uznawano mnie za odludka. Czasami podkradałam ubrania mamy i przerabiałam je w swoim stylu. Jak dla mnie wyglądały dobrze, ale nie były zgodne z aktualnymi trendami modowymi dostępnymi w sklepach. Nieważne, że większość osób chodziła w tych samych ciuchach i wyglądały jak klony. Ważne, że wszystko było nowe. Nie chciałam, żeby moja siostra obracała się w gronie ludzi, dla których liczyła się tylko kasa i nowe ubrania.

– I dobrze.

– Mam ciuchy po tobie.

Owszem, to te, które kupowałam za pieniądze, które zarobiłam w wakacje. Czasami chciałam mieć coś nowego, ale w tym nie było nic złego. Mama już dawno przestała przejmować się, jak wyglądałyśmy. Sama spędzała całe dnie w domu w tych samych ciuchach. Nie przejmowała się niczym. Miałam wrażenie, że przypominała sobie o nas tylko wtedy gdy kończyły się pieniądze od ojca. Nie wiedziałyśmy, ile tego było. Według mamy starczało na wszystkie nasze potrzeby. Niestety nie widziałam, żeby tak było. Obstawiałam, że starczało tylko na opłacenie rachunków, a nawet zastanawiałam się, czy były jakieś pieniądze. Chociaż nadal miałyśmy prąd i dach nad głową. Nawet nie chciałam myśleć, że dom był zadłużony. Nie miał się gdzie podziać z Avery. Nawet nie byłam pewna, że samej uda mi się znaleźć jakieś mieszkanie.

– Niektóre są na ciebie za duże. - Przytuliłam ją. – Chciałabym, żebyś miała własne rzeczy. Takie, które sama byś sobie wybrała, a nie brała tylko dlatego, że nie masz nic innego.

– Podobają mi się twoje ciuchy.

– Wiem. - Odsunęłam się od niej, łapiąc ją za ramiona. – Za jakiś czas zabiorę cię do siebie.

– Nie zostawię mamy samej!

– Na to też jakoś zaradzimy.

Nie miałam pomysłu, ale nie mogłam pozwolić, żeby Avery myślała, że chciałam się pozbyć matki z naszego życia. Po prostu nie wiedziałam jak jej pomóc, żeby nie ucierpiała na tym żadna z nas. Zasłużyłyśmy na to, żeby mieć własne życie i swoje rodziny, a jak miałyśmy o to zadbać, skoro ciągle musiałyśmy zajmować się dorosłą kobietą? To ona powinna zadbać o nas. Od dłuższego czasu czułam się, że nas zaniedbała. Przykro było mi patrzeć na Avery, która prosiła ją o spędzenie czasu razem.

– Nie chcesz z nią mieszkać.

– Nie – westchnęłam. – Nie miej mi tego za złe. Muszę o ciebie zadbać, bo ona już nie potrafi.

– Boję się. - Zerknęła na mamę.

– Pogadam z ojcem. Może coś się zmieni.

Nie chciałam się prosić o nic. Jednak będę musiała, skoro chciałam zadbać o Avery. Ona była młoda. Powinna korzystać z życia, a nie zajmować się matką. Była nastolatką, a one nie były odpowiedzialne. Nie to, żebym chciała, żeby moja siostra popełniał błędy i mierzyła się z konsekwencjami, ale miała do tego prawo. Poza tym na pewno chciała mieć chłopaka i gadać o nim z koleżankami, które chwaliły się swoimi związkami. Gdyby Avery kogoś miała, może łatwiej byłoby jej pogodzić się z naszą sytuacją rodzinną i zrozumieć, że nasze życie wcale nie musiało tak wyglądać.

– Myślisz, że zajmie się byłą żoną, skoro nie chciał nas zabrać do siebie na stałe, gdy straciła siły?

Rozpad naszych małżeństwa naszych rodziców nie był dla mnie szokiem. Wiedziałam, że ojciec w końcu nie wytrzyma. To była kwestia czasu. Oczywiście miałam do niego żal, że nie zajął się nami. Nawet nie przejął się, w jakich warunkach mieszkałyśmy. Myślał, że wystarczyło przelać pieniądze i problem z głowy. Zapewne zapomni o nas, gdy Avery stanie się pełnoletnia. Jednak musiałam spróbować skorzystać z pomocy ojca niezależnie od tego, jaki będzie efekt.

– Nie wiem, ale muszę spróbować. Daj mi szansę.

– Jasne. - Uśmiechnęła się. – Nie zmienisz numeru?

– Oczywiście, że nie. Dzwoń codziennie. Jeśli nie odbiorę, nie martw się. Napiszę na pewno. Skupisz się na nauce? Jakoś może uciułam na twoje studia.

– Zrobisz to dla mnie? - Spojrzała na mnie zaskoczona.

– Jasne, że tak. Muszę znaleźć dobrą pracę, ale dam sobie radę. - Uśmiechnęłam się.

– Zawsze dawałaś.

No jasne. W liceum wpadłam na pomysł, żeby nauczyć się robić manicure i makijaż. W taki sposób dorabiałam sobie po szkole, a dziewczyny były w stanie wydać całe swoje kieszonkowe, żeby dobrze wyglądać na imprezach. Dla mnie to dobrze. W wakacje pracowałam w knajpce i wszystkie pieniądze odkładałam. Wtedy jeszcze dostawałam kieszonkowe, ale mogło się okazać, że kiedyś będę potrzebować więcej kasy na swoje wydatki. I dobrze się złożyło, bo był moment, kiedy mogłam dać pieniądze mamie. Nie bałam się zaryzykować. Nie miałam nic do stracenia. Zawsze mogłam wrócić do rodzinnego miasta i robić to, co do tej pory.

– Kocham cię, Avery. - Jeszcze raz ją przytuliłam.

Nie byłyśmy idealnym rodzeństwem, ale odkąd mama zachorowała, chciałam dla niej lepszej przyszłości. Wystarczyło, że ja musiałam się użerać z naszą rodzicielką. Ostatnio była nie do zniesienia. Nie zwracała na nas uwagi w ogóle, ale gdy próbowałam jej zniknąć z oczu, potrafiła pozamykać drzwi i okna w całym domu, żebym tylko nie wyszła. Siłą próbowała mnie zatrzymać. Raz nawet pchnęła mnie na ścianę. Byłam przerażona, bo nigdy się tak nie zachowywała. Od tamtej pory traktowała mnie jak powietrze i nie interesowało ją już, kiedy wychodziłam.

– Cześć, mamo. - Stanęłam przed nią.

Cały czas siedziała w salonie na kanapie, udając, że oglądała telewizję. Uwierzyłabym w to, gdyby nie fakt, że nawet nie zmieniała kanału. Nie zwracała uwagi na to, co się działo wokół niej. Zdarzało jej się gapić w jeden punkt przez kilka godzin, co mnie przerażało. Jednak nie na tyle, żeby próbować wybudzić ją z tego transu. Do swojej sypialni wracała dopiero na noc, ale nie wiedziałam po co, skoro o piątej rano znowu zajmowała miejsce na kanapie. Równie dobrze mogła na niej spać.

– Hayden? - Zmarszczyła brwi. – Gdzieś się wybierasz?

– Tak. Wyjeżdżam. Na dłużej.

Nie zamierzałam nawet udawać, że było inaczej. Mogłam wmówić jej, że jadę na wycieczkę, a później i tak by nie zwróciła uwagi, że się wyprowadziłam. Jednak chciałam widzieć jej reakcję. Ciekawa byłam, czy w ogóle się tym przejmie. Jeśli nie dałaby mi wyjść, zrobiłabym awanturę. Byłam dorosła i miałam prawo robić, co chciałam. Nie musiałam ciągle siedzieć w domu z matką.

– Co? - Usiadła. – Nawet sobie tak nie żartuj.

– Muszę.

– Jakiś chłopak cię do tego namówił. Hayden, nie możesz z nim uciec. Niech zamieszka z nami...

Chyba sobie ze mnie żarty robiła. Nie przyprowadziłabym do naszego domu żadnego znajomego, a co dopiero chłopaka. Nie chodziło wcale o faceta. Byłam dorosła i miałam prawo się wyprowadzić. Nie zatrzymałaby mnie siłą. Poza tym ktoś musiał zarobić na nasze potrzeby. Ona nie była w stanie. Odkąd straciła pracę, nie wychodziła nigdzie. Po co, skoro córki robiły niezbędne zakupy. Może powinnyśmy przestać, ale obawiałam się, że wtedy nie miałybyśmy nawet co jeść.

– Mamo, przestań! Jadę do pracy. Koleżanka załatwiła mi pracę w biurze. - Skłamałam. – Zadzwonię za kilka dni, jak już się zadomowię.

– Lepszą niż tutaj?

– Tutaj nie mam żadnej. - Zaśmiałam się.

– Ale zawsze możesz wrócić. - Złapała mnie za rękę. – Nie przejmuj się pieniędzmi. Ojciec cały czas coś przysyła.

Nie chciałam jej przypominać kolejny raz, że płacił tylko za dom. Chociaż nie miałam pewności. Na pewno na nic więcej nie starczało z jego przelewów. Zarabiał przecież na siebie i nową rodzinę. Nie miał obowiązku utrzymywać byłej żony ani swoich dzieci. Sąd nie ustanowił alimentów na mnie i Avery, bo matka nigdy nie założyła sprawy. Przy rozwodzie uznali, że się dogadają.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro