37.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siostra nie była zadowolona z tego, że poprosiłam o pomoc ojca. Nienawidziła go, bo mama naopowiadała nam głupot na jego temat. Znałam większość tych historii. Sama wierzyłam w nie przez dłuższy czas. Jednak miałam okazję poznać wersje ojca i wiedziałam, już, że chciał o nas zadbać. O byłą żonę też. Tyle że nikt mu na to nie pozwolił. Zastanawiałam się, jak wtedy wyglądałoby nasze życie.

– To dziś. - Cole spojrzał na mnie.

Ostatnio długo rozmawialiśmy na temat mojego ojca. Chłopak próbował go tłumaczyć, mimo że mi nie zawsze to szło. Nadal pamiętałam, że zostawił nas z matką same. Jego pieniądze nie wystarczyły, żeby nam to wynagrodzić. Tym bardziej że nie miałyśmy do nich dostępu. Matka wydawała wszystko na swoje uzależnienie. No może nie wszystko. Pamiętała jeszcze, żeby dokonać opłaty.

– Boję się.

– Czego?

Spotkania z ojcem. Na pewno będzie dziwnie. Bałam się, że nie wyjdzie z tego nic dobrego. Avery bardzo nie chciała się z nim zobaczyć. Próbowała się wymigać, ale nie mogłam pójść tam sama. Zależało mi, żeby siostra poznała historię naszego ojca. Wtedy sama będzie mogła zdecydować, w co wierzyła. Może tak jak ja dostrzeże, że w wielu kwestiach matka kłamała. Wykorzystała nas dla naszej korzyści.

– Avery jest do niego wrogo nastawiona. - Wtuliłam się w chłopaka. – Pozna jego rodzinę, dla której zostawił nas.

Miałam za złe ojcu, że namówił mnie, żeby zabrać ze sobą swoją nową żonę i jej dziecko. Wcale nie chciałam ich poznać. Zastanawiałam się, czy małżeństwo moich rodziców naprawdę rozpadło się przez problemy matki. Może ojciec już wcześniej znalazł sobie inną kobietę i tylko szukał powodu, żeby od nas odejść. Wcale by mnie to nie zdziwiło. A może kobieta, którą nam przedstawi zaszła kiedyś w ciążę z nim, dlatego odszedł. Wolał wychowywać jedno dziecko niż dwójkę. Tak było łatwiej.

– Może, gdy z nim porozmawia, zrozumie, że chciał być szczęśliwy.

Każde z nas tego chciało. Tyle że on budował swoje szczęście naszym kosztem. Nie zastanawiał się, czy mieszkałyśmy w dobrych warunkach i czy matka w ogóle się nami przejmowała. Przelewał ustaloną z nią kwotę, która miała wystarczyć na nasze wychowanie i po problemie. Poszedł na łatwiznę. Nie nalegał na spotkania z nami, a powinien. Zauważyłby wtedy, że z jego byłą żoną działo się coś złego. Zobaczyłby, w jakich warunkach żyłyśmy.

– Właśnie o to chodzi. On był szczęśliwy, a my cierpiałyśmy.

– Ale ty go rozumiesz?

Starałam się. Było łatwiej, gdy zaczęłam dostrzegać kłamstwa matki. Dostrzegłam, jaka była naprawdę. Nie przejmowała się uczuciami własnych córek. Przez wiele lat pielęgnowała w nas nienawiść do ojca. Nie pozwalała nam myśleć, że był kimś dobrym. Czasami miałam wrażenie, że było jej na rękę, że nikt nie kontrolował tego, co robiła, a raczej nie robiła. Od długiego czasu siedziała w domu. Nie pracowała. Zastanawiałam się, skąd miała pieniądze. Te od ojca nie wystarczyłyby jej na długo.

– Tak – westchnęłam – życie z moją matką nie należało do łatwych. Nie dziwię mu się.

– Daj im szansę.

Zamierzałam to zrobić. Przed wyjściem z domu Avery musiała upewnić się, że nie zapomniała jakiejś głupoty. Wiedziałam, że robiła to celowo. Chciała opóźnić nasze wyjście z myślą, że jej odpuszczę. Przez całą drogę próbowała zniechęcić mnie do spotkania z ojcem. Na nic zdały się jej próby. Nie zamierzałam zrezygnować ze spędzenia z nim czasu. Musiała go poznać.

– Cześć. - Spojrzałam na tatę.

– Cześć. - Uśmiechnął się do nas. Wyglądał na zadowolonego z naszego spotkania. – Avery, wyglądasz świetnie. Jak studia?

– Powiedziałaś mu?

A niby czemu miałam to przed nim ukrywać? Miał prawo wiedzieć o nas cokolwiek. Poza tym chciałam, żeby wiedział, że córki radziły sobie świetnie bez jego pomocy. Była żona na pewno nie mówiła mu nic na nasz temat. Niby po co? Nie interesowała się nami. Sama nawet niewiele wiedziała o swoich dzieciach. Pozwoliła, żebym nocami szlajała się poza domem z obcymi typami. Nigdy nie miała pewności, że wrócę do domu. Ja też nie.

– Jasne. Jesteś jego córką.

– Którą nie interesował się kilkanaście lat.

– Avery, proszę cię. - Spojrzałam na nią.

Rozmawiałyśmy na ten temat kilka razy, ale do niej nic nie docierało. Nawet nie dała ojcu szansy na wytłumaczenie się, a powinna. Nie byłyśmy mu nic winne, ale chciałam dowiedzieć się, jak on czuł się z tym że nas zostawił. Może żałował swojej decyzji. Liczyłam, że powie coś więcej o zachowaniu matki podczas trwania ich małżeństwa. Niestety niewiele pamiętałam z tego okresu. Wiedziałam tylko, że z moją rodzicielką było coś nie tak.

– Masz rację – odezwał się, patrząc na nią – chcę uczestniczyć w twoim życiu. Zawsze chciałem.

– Nie zganiaj całej winy na mamę.

Nie rozumiałam, czemu Avery nie dała mu nawet dojść do słowa. Cały czas go atakowała. W takim tempie nie uda nam się nawet zjeść wspólnie obiadu. Moje spotkanie z ojcem wyglądało nieco inaczej, ale ja chciałam go wysłuchać. Dostrzegałam błędy rodzicielki. Zaczynałam mieć jej za złe, że odebrała nam szansę na normalne życie. Poza tym chciałam poznać nową rodzinę ojca.

– Nie robię tego.

– Jasne – burknęła.

Avery przez cały czas była wrogo nastawiona do ojca. Rozumiałam ją, ale powinna zrozumieć, że obie zostałyśmy wciągnięte w kłótnie dorosłych. Nie chciała rozmawiać z ojcem tym bardziej, gdy pojawiła się jego żona z ich dzieckiem. Też byłam zła z powodu, że założył sobie nową rodzinę, ale miał do tego prawo. Tak samo, jak nasza matka. Mogła związać się z kimś innym. Przez jakiś czas na pewno kogoś miał. Partnerka taty starała się być dla nas miła, co strasznie denerwowało moją siostrę. Wytykała jej wszystkie błędy i zakazała do siebie się odzywać. Nie mogłyśmy zostać zbyt długo, bo obawiałam się, że w końcu wszyscy się pokłócimy. Nie zależało mi na spotkaniach z ojcem, ale chciałam mieć z nim kontakt. Zwłaszcza gdybyśmy potrzebowały pomocy. A podejrzewałam, że tak wkrótce będzie.

– Zobaczymy się niedługo? - Spojrzał na nas, gdy zbierałyśmy się do wyjścia.

Jego żona wyszła chwilę wcześniej, nie chcąc nam przeszkadzać. Miałam wrażenie, że kobieta próbowała nas zrozumieć, mimo że wcale nas nie znała. Byłyśmy dla niej obce. Nie powinna czuć do nas współczucia, bo byłyśmy dziećmi z poprzedniego związku jej faceta. Mogłyśmy sprawiać kłopoty. Mogła uznać nas za niewdzięczne. Przecież ojciec się od nas nie odwrócił. Nie odrzucił mnie, gdy skontaktowałam się z nim po raz pierwszy. Gdyby był taki, za jakiego miała nas matka, nie odebrałby nawet mojego telefonu.

– No chyba nie – odezwała się Avery.

– Przykro mi, że masz do mnie żal. - Patrzył na nią.

Był szczery. Nie opowiadał złych rzeczy o naszej matce, mimo że mógł. Przez lata trwania ich związku wydarzyło się wiele. Poza tym doskonale wiedział, że jego była żona nie szczędziła nam okropnych słów na jego temat. Przez długi czas wierzyłam, że ojciec nas nie kochał i odszedł, bo nie mógł znieść patrzenia na nas. Teraz zastanawiałam się, jak jakakolwiek matka mogłaby powiedzieć coś takiego własnemu dziecko. To okropne. Tak samo, jak jej zachowanie przez cały czas. Skupiała się tylko na sonie.

– Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. - Wyszła.

– Nie panuję nad nią, ale ma prawo być zła.

Nie miałam wpływu na to, co w danej chwili czuła Avery. Miała prawo być zła. Musiał spróbować ją zrozumieć. Nie powinien pozwolić jej się od siebie odciąć przez dzisiejszy wybuch złości. Za jakiś czas może sama poprosić o spotkanie z nim. Nie sądziłam, że tak się stanie, ale kiedyś Avery może nie wiedzieć gdzie szukać pomocy albo dostrzeże, że nikt inny nie jest w stanie ani nie chce nam pomóc. Przekonałam się już o tym.

– Oczywiście.

– Zadzwonię, gdyby coś.

Chciałam mieć kontakt z ojcem. Nie nadrobimy straconych lat, ale dobrze byłoby myśleć, że mogłam na niego liczyć. W moim życiu jeszcze wiele mogło się wydarzyć. Nie wiedziałam, czy zawsze będę miała przy sobie Cola. Bardzo bym chciała, ale w życiu nikogo nie można było być pewnym. Moja matka doskonale się o tym przekonały. Nawet dzieci nie zatrzymały przy niej męża, a była pewnie jedną z tych kobiet, które myślały, że to wystarczy, że nie będzie się już musiała o nic starać.

– Dobrze.

Wiedziałam, że Avery wróciła do domu. Nie miała gdzie uciec. Oczywiście, spędzałam większość czasu u swojego faceta, ale to nie znaczyło, że oddałam klucze od swojego mieszkania. Musiałam jeszcze porozmawiać z Liamem na temat tego, żeby moja siostra mogła tutaj zostać. Miałam nadzieję, że się zgodzi. Nie było mnie stać na wynajem czegoś innego. Za mieszkanie tu płaciłam grosze i liczyłam, że szef zrobi wyjątek również dla mojej siostry.

– Nie zmusisz mnie do kolejnego spotkania z nimi. - Spojrzała na mnie wkurzona.

Wiedziałam, że mi tego nie odpuści. Bywała uparta. Zdawałam sobie sprawę, że namawianie jej niczego nie zmieni. Zapewne myślała teraz o matce. Za to byłam zła. Skupiała się tylko na niej, a przecież miała własne życie. Avery była młoda i powinna chodzić na imprezy, poznawać nowych ludzi. Nie mogła całych dni spędzać w domu z matką albo na nauce. Owszem, zależało mi na dobrych stopniach siostry, ale bez przesady. Dostała się na wymarzone studia i to mi wystarczyło. Przynajmniej mogła zadbać o swoje wykształcenie. Dostała szansę, której ja nie miałam, ale to nie znaczyło, że musiała zrezygnować ze wszystkiego. Nie musiała.

– Nie zamierzam. Chciałam, tylko żebyś ich poznała. - Usiadłam obok niej.

W tym mieszkaniu było coraz mniej moich rzeczy, ale siostra szybko zapełniała pustą przestrzeń. Przywiozła z domu rodzinnego o wiele więcej niż ja. Zabrała nawet jakieś pamiątki. Poza tym po przyjeździe Avery do Chicago od razu zabrałam ją na zakupy. Chciałam, żeby kupiła parę rzeczy do swojego nowego pokoju. Sama mogła go urządzić. I zrobiła to bez zastanowienia.

– Po co? – oburzyła się. – Żebym wiedziała, co nas ominęło? Super. Naprawdę tego było mi trzeba.

Chciałam, żeby Avery dostrzegła coś więcej niż tylko siebie. Miałam wrażenie, że nikt inny się dla niej nie liczył. Poza matką, której bardzo to pasowało. Rozumiałam, że moja siostra była zła, ale ciągła złość na ojca nic nie da. Poza tym nie miała problemu z wydawaniem pieniędzy, które na nas dawał. Właśnie dlatego powinien mieć prawo nas odwiedzać i uczestniczyć w naszym życiu. Zastanawiałam się, czemu o nas nie zawalczył i nie poszedł do sądu. Od razu zgodził się na warunki byłej żony, mimo że wcale nie musiał. Byłam pewna, że nie zasądzono by mu wysokich alimentów, których nie byłby w stanie płacić.

– Nie uważam, że to ok, ale nie mamy prawa wtrącać się w to.

– Tak samo, jak nie musimy się z nim spotykać. - Spojrzała na mnie wkurzona.

Nie naciskałam na nią. Lepiej, jak na spokojnie sobie wszystko przemyśli. Może za jakiś czas sama dojdzie do wniosku, że warto dać ojcu szansę. Będzie musiał uzbroić się w cierpliwość.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro