6. Jak Omega mówi nie, to NIE!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


LOUIS


Po kilkunastu minutach w kompletnej ciszy, zamierzałem się poddać. Nie znałem tej Alfy i nie rozumiałem, dlaczego w ogóle się tu znalazłem.

- Owszem, chciałem Alfę na gorączkę, ale z nikim nie dzieliłem się tymi cichymi pragnieniami. Gdzie mój przystojny blondyn? Gdzie te brązowe ślepka, które miał mieć? Zamiast tego trafił mi się zupełny burak. Zielone oczy jak u żaby i te dołeczki w policzkach. No dobra... one akurat są fajne.

- Ej! Ja to wszystko słyszę! - krzyknął i rzucił we mnie poduszką.

Zaraz potem szybko ją ze mnie zabrał i zapytał, czy lepiej się czuję. Co za kretyn... Ale troskliwy!

- To nie czytaj mi w myślach. - mruknąłem.

- Nie da się, chyba, że zmienisz formę. Od godziny muszę słuchać twoich zbereźnych myśli. Nie interesuje mnie to, że jakby na stołówce serwowali banany, to byś się na jednego nadział!

- Świnia! - zgromiłem go spojrzeniem.

Podniosłem się na własne łapy. Nie bolało mnie już tak bardzo. Odszedłem w kąt. Zmieniać się na pewno nie planowałem. Nie dali mi ubrań, a gołym tyłkiem nie zamierzałem świecić przed nieznajomym. Wiadomo co mu chodziło po głowie? Jeszcze mnie wykorzysta, niedoczekanie!

- To panuj nad swoimi fantazjami, Omego. - prychnął i wyciągnął się na łóżku.

Nie skomentowałem tego. Zamknąłem oczy i myślałem o ostatnich wydarzeniach. Trochę znów puściłem wodze fantazji. Przystojna Alfa w samym ręczniku opasanym wokół bioder, a ja taki spragniony leżałem na białej pościeli i czekałem, aż się mną zajmie.

- Masz gorączkę? - zapytał, czym wyrwał mnie z moich rozmyślań.

- Co? - mruknąłem zdziwiony.

Dopiero po chwili poczułem coś mokrego między udami. Oblała mnie fala gorąca i już to nie było przyjemne. Przeklęta gorączka! Nie miała kiedy przyjść? Gdzie moja wymarzona Alfa?

- Pięknie pachniesz, mały. - zielonooki wstał z łóżka i podszedł do mnie.

- Nawet o tym nie myśl, zboczeńcu. - upomniałem go. - To jest karalne!

- Zabawny jesteś. - przewrócił oczami. - Jakbyś nie wiedział, już jesteśmy w więzieniu. Jak w ogóle ci na imię? Ja nazywam się Harry i zaraz będziesz to głośno pode mną krzyczeć.

- Prędzej powieszę się na swoim ogonie. - warknąłem.

Podniosłem się i odszedłem w drugi koniec pomieszczenia. Pomiędzy nogami poczułem nieprzyjemną maź. Przekleństwo Omeg. Czułem rosnące podniecenie, a zapach Alfy mi nie pomagał. Pragnąłem, aby się mną zajął, aby zaknotował i dał choć na chwilę wytchnienie. Przez te myśli zrobiłem się jeszcze bardziej mokry.

- Zmień się - powiedział. - Pomogę ci.

- Podziękuję. - nawet na niego nie spojrzałem.

- Wiem, że mnie potrzebujesz. Skoro nie chcesz się zmienić, ja to zrobię. - uśmiechnął się.

Zaczął ściągać ubrania, a ja wytrzeszczyłem oczy. Co za zboczeniec! Zakryłem pysk łapami by zaoszczędzić sobie tych widoków. Po kilku sekundach zamiast młodego mężczyzny, pojawił się ogromny wilkołak. Miał ciemniejsze futro niż ja. Zielone ślepia utkwione były we mnie. Przełknąłem ślinę i zacząłem na poważnie się bać. Przecież jego paszcza mogłaby mnie capnąć na raz. Nie zostałby po mnie nawet kłaczek!

- Zajmiemy się tobą, wilczku. Nie utrudniaj. Obiecuję, że ci się spodoba. - powiedział spokojnie.

- Zbliż się chociaż o krok, to odgryzę ci ogon!

- Jesteś zabawny. Zdradź swoje imię. - zamerdał wesoło ogonem.

- Jeśli ci powiem, to odsuniesz się na dwadzieścia metrów?

- Jesteśmy uwięzieni w tej celi razem, przecież stąd nie wyjdę. - zauważył.

- Przecisnę cię przez kraty i sobie pójdziesz, dobrze? - popatrzyłem na niego błagalnie.

- Kochanie, obiecuję, że gdy będzie po wszystkim, będziesz błagał o powtórkę. Zrobimy to tyle razy, ile będziesz potrzebować.

- Nie będę się powtarzać. - warknąłem.

Jednak on zignorował moje ostrzeżenie. Z zadowoleniem wymalowanym na pysku, zaczął się zbliżać. Dostrzegłem jego pysk przy moim ciele. Co za brudny kundel! Odskoczyłem i uciekłem na łóżko. Od razy za mną ruszył. Liznął mnie w nos, na co się skrzywiłem. Obleśny!

Zeskoczyłem i pognałem ku wyjściu. Może ktoś mnie zauważy i mi pomoże? Gdzie są strażnicy, gdy ich potrzeba?! Wilkołak podszedł bliżej i próbował przygarnąć mnie do siebie łapą.  Odwróciłem się i ugryzłem go w ucho. Pisnął cicho, ale się nie cofnął. Co za prymitywny kundel! Stanąłem przed nim i obnażyłem kły. Zacząłem warczeć, lecz to go nie wystraszyło.

- Nie jeż się tak, malutki. - powiedział rozbawiony. - Będę delikatny.

- A ja nie.

Zbliżył się ponownie, lecz tym razem zaatakowałem. Wgryzłem się w jego łapę. Zacząłem ją szarpać. To go zezłościło, ponieważ przejechał mi pazurami po grzbiecie. Pisnąłem i uwolniłem łapę z moich szczęk. Znów próbował się do mnie dobrać, lecz i tym razem skosztował  ostrych zębów.

- Jesteś nienormalny! - warknął, utykając na łapę.

- Ty też! Jak Omega mówi nie, to NIE! - warknąłem.

- Ruja zaczyna się za kilka dni, więc masz jeszcze czas. Potem nie licz, że się opamiętam. Po prostu nie dam rady. - zastrzegł. - Pachniesz bardzo intensywnie i przez ciebie Alfy szaleją, nawet teraz słychać wycie. Nie miej mi za złe, że zachowuję się tak wobec ciebie.

Nastawiłem uszu i rzeczywiście słychać było głośne warknięcia i wycie. Co za zwierzęta! Ja tylko chciałem przystojnego blondyna, a nie całą bandę napalonych zboczeńców!


><><><><><><><><><><><><><><><

Witajcie wilczki!

Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

><><><><><><><><><><><><><><><

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro