Rozdział 16: Rozmowa z Aslanem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nagle usłyszała wołanie sióstr Pevensie. Odwróciła się i ujrzała Łucję i Zuzannę biegnące ku nim. Najmłodsza wpadła w ramiona swojego brata, a potem przytuliła się do Hermiony, która oczywiście odwzajemniła gest.

— A gdzie Edmund? — zapytała brunetka.

Popatrzyła pytająco na Piotra, a wyraz jego twarzy mówił wszystko. Ścisnęło jej się serce. Dostrzegli chłopaka leżącego na trawie kilka metrów dalej. Rzucili się biegiem do niego. Kiedy byli już blisko, jakiś karzeł podchodził do niego z toporem.

— Uważaj!

— Edmund!

Starsza z sióstr Pevensie napięła łuk i wypuściła strzałę. Trafiła, karzeł upadł na ziemię. W końcu znaleźli się przy nim. Gryfonka uklękła obok Piotra, a Zuzanna zdjęła bratu hełm. Tymczasem Łucja pośpiesznie wyjęła swój magiczny flakonik i zaczęła go odkręcać. Kiedy już jej się to udało, wlała mu kropelkę do ust. Blondyn wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać. Hermiona sama czuła, jak łzy napływają jej do oczu. Ścisnęła go pocieszająco za ramię. Przez tą okropną chwilę nic się nie działo. Potem brunet nagle zaczął się krztusić i otworzył oczy. Odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się. Piotr przygarnął Edmunda do siebie. Ich siostry zaczęły się śmiać.

— Musisz mi zawsze robić na złość? — zapytał blondyn, chcąc brzmieć groźnie, ale głos mu się łamał.

Potem Łucja objęła chłopców, a Zuzanna i Hermiona zrobiły to samo. Trwali przez chwilę w grupowym uścisku. Odsunęli się od siebie i zobaczyli przed sobą Aslana. Lew stał przy jakimś zamrożonym wojowniku, po czym dmuchnął na niego. Niedługo potem tamten nabrał kolorów i mógł się normalnie poruszać. Łucja wzięła swój flakonik i popatrzyła na nich, uśmiechając się. Czternastolatka zrozumiała jej zamiary. Wstała, ściskając w dłoni różdżkę. Wymieniły się spojrzeniami i zaczęły podbiegać do leżących Narnijczyków i leczyć. Miały mnóstwo pracy, bardzo długo zajęło im to czasu, zanim skończyły. Kiedy z tym się uporały, oczywiście przy pomocy Aslana, ruszyli do Ker-Paravelu.

*~*

Dziewczyna obudziła się następnego dnia w swojej komnacie. Czuła się niesamowicie wypoczęta, dlatego od razu zerwała się z łóżka. Wczoraj była tak zmęczona, że nie zwracała zbytnio uwagi na wystrój. Komnata była w jasnych kolorach, podłoga również. Po prawej stronie znajdowało się okno, przez który panna Granger miała widok na morze. Naprzeciwko iście królewskiego łóżka stała lekko różowa toaletka z najróżniejszymi kosmetykami. Po lewej stronie znajdowały się drzwi, które prowadziły do wielkiej garderoby, gdzie było mnóstwo różnych sukni i nie tylko. Pamiętała, że jako mała dziewczynka marzyła o czymś takim. Teraz to marzenie się spełniło. Uśmiechnęła się do siebie nerwowo. Właśnie dzisiaj miała się odbyć uroczysta koronacja. Zostanie królową. Czy się denerwowała? Strasznie. W głowie miała prawdziwy zamęt. Z rozmyślań wyrwało ją pukanie do drzwi.

— Proszę! — zawołała odruchowo.

Do środka weszła smukła dziewczyna o długich, falowanych włosach. To była nimfa leśna, a zarazem jej służka. Ona wczoraj odprowadziła ją do pokoju. Niestety nie pamiętała jej imienia.

— Wasza Wysokość. — dygnęła lekko.

Hermiona machnęła ręką, zażenowana.

— Daruj sobie te formalności. — powiedziała przyjaźnie.

— Panienka wybaczy. — ponownie dygnęła. — Przyszłam zająć się pani wystrojem na uroczystość...

Przystąpiła do szykowania Gryfonki. Najpierw kazała jej wejść do garderoby i długo wybierały odpowiednią suknię. W końcu musiała założyć srebrną, a na nią narzucić fioletowy płaszcz. Dopiero potem zajęły się fryzurą i makijażem. Włosy spięła w wysoki kok.

— Wyglądasz cudownie! — zapiszczała driada, kiedy w końcu skończyły.

Miała rację. Przeglądała się w lustrze i nie mogła się nadziwić. Znów rozległo się pukanie do drzwi. Do środka zajrzał pan Tumnus.

— Panienko, Aslan chce się z tobą widzieć. — oznajmił.

— Ze mną? — uniosła brwi ze zdumieniem. — Stało się coś?

— Nie, nie. — zapewnił szybko faun, kiedy wyszli z komnaty.

Poprowadził ją na dziedziniec, gdzie faktycznie czekał na nią Wielki Lew. Podeszła do niego, uśmiechając się.

— Witaj, Hermiono.

— Aslanie.

— Chciałbym z tobą porozmawiać. — powiedział głębokim głosem, patrząc na nią uważnie. Kiwnęła głową. — Przejdźmy się.

Zaczęli iść wzdłuż dziedzińca.

— Dzisiaj odbędzie się konoracja.

— Wiem. — przytaknęła.

Westchnął. Dłuższą chwilę milczał, jakby zastanawiał się, co chce powiedzieć.

— Bo widzisz, Hermiono, nie bez powodu zostałaś wezwana do Narnii. Masz w sobie niezwykłą moc, o czym już się przekonałaś.

— To nieprawda. — pokręciła głową. — To, że jestem czarownicą, nie jest niezwykłe. Nic nadzwyczajnego.

— Dla ciebie może to być normalne. — powiedział łagodnie. — Ale dla nas, Narnijczyków, jest darem. Umiesz władać słowem. Przepowiednia mówi właśnie o dziewczynie, która to potrafi.

— Dlaczego akurat ja? — zapytała. — Przecież w Hogwarcie jest wiele innych czarownic...

— To prawda. — zgodził się. — Ale żadna z nich nie pasowała. Długo szukałem odpowiedniej osoby. Jesteś inteligentna, odważna, lojalna wobec przyjaciół. Wyróżniałaś się na tle innych.

— Ale dlaczego?

— Możesz uczynić tą krainę szczęśliwszą.

Zmarszczyła brwi. Nadal nie rozumiała, dlaczego akurat ona. Na jej miejscu mogła być każda inna dziewczyna! Pokręciła głową.

— Nie rozumiem. — przyznała.

— Wkrótce zrozumiesz. W końcu jesteś najmądrzejszą czarownicą od czasów Roweny Ravenclaw. — mrugnął do niej.

Otworzyła szeroko oczy.

— Skąd... — zaczęła.

— To nie jest teraz ważne. Ważniejsze jest, czy chcesz zmienić losy Narnii. Wszystko zależy od ciebie.

— Chcę.

Usłyszała, jak Lew wydaje z siebie cichy pomruk.

— Wydaje mi się, że twoi przyjaciele już na nas czekają. — powiedział po chwili. — Najwyższa pora.

Zaczęli iść szybkim krokiem w stronę sali, gdzie miała się odbyć konoracja. Rzeczywiście, przed wejściem stało już rodzeństwo Pevensie w królewskich szatach.

— Myślę, że powinnaś im powiedzieć. — rzucił jeszcze Aslan, zanim się do nich zbliżyli.

Stanęła między Zuzanną a Łucją, odwzajemniając nerwowo uśmiech Piotra.

— Denerwujesz się? — zapytała szeptem brunetka.

— I to jak. — przyznała.

— Nie będzie tak źle. — poklepała szatynkę pocieszająco po ramieniu.

Najmłodsza uściskała ją mocno. Odwzajemniła gest. Poczuła się trochę lepiej, mimo że ostatnie słowa Lwa sprawiły, że jej żołądek zacisnął się w ciasny supeł. Stresowała się bardziej, niż to było możliwe. Miała wyjawić im swoją tajemnicę, którą trzymała w sobie odkąd przybyła do Narnii.

— Dzięki, dziewczyny.

Aslan stanął pomiędzy nimi. Chłopcy po jego lewej stronie, a one po prawej. Zaraz się zacznie.

Jejku, jakie to wyszło długie.

Szczerze wam się przyznam, że trochę nie wiedziałam jak zrobić tą rozmowę Hermiony z Aslanem. Chciałam dobrze umieścić ten fragment, który jest w opisie opowiadania. Mam nadzieję, że jakoś mi to wyszło.

Kochani, został mi do napisania tylko epilog.

Też nie mogę w to uwierzyć.

Tak więc...

Za Aslana i do napisania 😊😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro