Rozdział 7: Kopiec Aslana

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Draco

Kiedy znalazł się w środku, ogłuszył go stukot metalu. Potrzebował chwili, żeby jego wzrok przyzwyczaił się do panującego tu półmroku. Każdy miał jakieś zajęcie, tylko zwierzęta snuły się z miejsca na miejsce. Na ścianach były umieszczone płonące pochodnie.

— Zapewne nie tego oczekiwaliście — odezwał się Kaspian. — ale można się tu bronić.

— Piotr.

Odwrócił się i ujrzał na końcu sali Zuzannę, a za nią najwyraźniej był jakiś tunel.

— Chodź coś zobaczysz.

Ruszyli w jej kierunku. Kiedy weszli do środka, zauważył na ścianach różne malowidła. Przedstawiały zwykle pięcioro władców. Ku swojemu zdumieniu w jednym z nich rozpoznawał Gryfonkę.

— To my — powiedziała cicho brunetka.

— Co to za miejsce? — zapytała Łucja.

— Nie poznajesz?

Kaspian wziął pochodnię i ruszył przodem. Popatrzył pytająco na Hermionę, ale ona wzruszyła jedynie ramionami. Weszli głębiej w tunel, aż w końcu się zatrzymali. Buchnął płomień, który stopniowo oświetlał całe pomieszczenie. Zatrzymał się naprzeciwko nich, ukazując podobiznę Lwa. Nie musiał pytać, co to za Lew. Na środku znajdowała się przełamana na pół kamienna płyta.

— Kamienny Stół — wyszeptała Hermiona z niedowierzaniem.

Łucja spojrzała na nią, a potem powoli podeszła do wspomnianego stołu. Reszta również zrobiła kilka kroków do przodu.

— On na pewno wie, co robi.

— Musimy sobie radzić sami — oznajmił Piotr po chwili milczenia.

***

Następnego dnia nad ranem znalazł Gryfonkę siedzącą na skalnej półce. Oczywiście czytała książkę. Nawet go nie zauważyła.

— Granger.

Odwróciła się i popatrzyła na niego. Usiadł obok niej.

— Co tu robisz? — zapytała, nie odrywając się od lektury.

— Szukałem cię.

Uniosła brwi.

— Po co?

— A musi być jakiś powód?

— No...

— Sama widzisz.

Wywróciła oczami, ale nic nie powiedziała. Zerknął na okładkę książki.

Historia Hogwartu — przeczytał. — Serio, Granger? Myślałem, że znasz ją na pamięć.

— Bo znam — odparła.

— To po co ją czytasz?

— Bo mi przypomina o szkole. I o przyjaciołach. — dodała po chwili.

— Myślisz... — zaczął niepewnie. — Myślisz, że nas szukają?

Popatrzyła na niego uważnie, a potem się uśmiechnęła.

— Boisz się? — zapytała, rozbawiona.

— Co? Nie! — zaprzeczył. — Po prostu się zastanawiałem, czy ktoś zauważył nasze zniknięcie.

— Wątpię.

— Czemu?

Westchnęła, odkładając książkę na bok.

— Widzisz, czas w Narnii płynie zupełnie inaczej, niż w naszym świecie — zaczęła. — Kiedy byłam tu ostatnim razem, wydawało mi się, że spędziłam tu wiele lat, a kiedy wróciłam do Hogwartu, nie minęła nawet godzina.

— Jak to możliwe?

— Prawdopodobnie narnijski czas zmienia się niezależnie od naszego. To tak, jakbyś położył się spać na parę minut, a obudził się w dalekiej przyszłości.

Pokiwał głową. Chyba rozumiał, o co chodzi.

— Czyli, że być może nikt nie zauważy, że nas nie ma?

Uśmiechnęła się tajemniczo.

— A ty rok temu zauważyłeś, że mnie nie ma?

— Nie — odparł, po chwili namysłu. — Kiedy ty trafiłaś...

Nie odpowiedziała od razu. Jakby się zastanawiała, ile może mu powiedzieć.

— Podczas drugiego zadania Turnieju Trójmagicznego.

— Serio? I wtedy przeżyłaś to wszystko?

— Tak.

Pokręcił głową. Nadal wydawało mu się to niemożliwe.

— Tu jesteście.

Oboje odwrócili się i zobaczyli stojącą w wejściu Zuzannę.

— Piotr zwołał zebranie. Zaraz się zacznie.

Hermiona

Wszyscy zebrali się wokół Kamiennego Stołu. Siedziała obok Edmunda, wpatrując się w Piotra. Jej przyjaciółka siedziała na płycie.

— Nadciąga armia wroga. Miraz rzucił przeciw nam wszystkie siły — głos blondyna rozchodził się echem po całym pomieszczeniu. — Możliwe więc, że jego zamek został bez załogi.

Parsknęła. Tylko głupiec zostawiłby główną siedzibę bez obrony.

— Co więc proponujesz, Wasza Wysokość? — zapytał Ryczypisk.

— Musimy zaplanować... — odezwali się jednocześnie Wielki Król i książę. Popatrzyli na siebie, a dziewczyna zachichotała cicho. Kaspian kiwnął głową. — Wyjście jest jedno. Uderzyć na nich, nim oni uderzą na nas.

— Szaleństwo, nikt nigdy nie zdobył fortecy.

— Bo może nikt nie próbował.

— Tego się nie spodziewają — zauważył z uznaniem Zuchon.

— Ale tu mamy przewagę — Kaspian próbował się bronić.

— Dobrze zaopatrzeni, możemy się tutaj bronić bez końca — poparła go Zuzanna, podchodząc do niego.

— Szczerze mówiąc ja też lepiej czuję się pod ziemią — odezwał się borsuk, jak się dowiedziała, Truflogon.

— Słuchajcie, podziwiam wasze dzieło — zaczął Piotr. — ale to nie jest twierdza. To jest grób.

— Tak, jeśli nie są głupi, poczekają, aż wymrzemy z głodu — wtrącił się Edmund.

— Mogę skoczyć po orzechy — zaproponowała jakaś wiewiórka.

— Świetnie! I może z nich postrzelamy! — zawołał Ryczypisk. — Cicho siedź! Ja naturalnie wolę ruszyć w pole.

Mimo powagi sytuacji, parsknęła śmiechem.

— Hermiono?

Momentalnie spoważniała, słysząc swoje imię. Wiedziała, że jako królowa, również musi się wypowiedzieć.

— To bez sensu. — oznajmiła. — Miraz nie jest głupi, na pewno zostawił w zamku kilka oddziałów. Są o wiele liczniejsi i z pewnością bardziej wyszkoleni. To głupota, nie mamy z nimi szans.

— Czyli twoim zdaniem mamy czekać, aż nas wszystkich wybiją?

— Nie, po prostu stwierdzam fakty.

— Sam nie wierzę, że to powiem, ale zgadzam się z Granger. — odezwał się Malfoy, który do tej pory nie odezwał się ani słowem. — Idziecie na pewną śmierć, pchając się w samą paszczę lwa.

— Gdy wejdziemy do środka, pokonacie wartowników? — chłopak zwrócił się do centaurów.

Westchnęła, wywracając oczami.

— Lub zginiemy w walce, wodzu. — odparł najstarszy z nich, pochylając głowę.

— Tego się właśnie obawiam — odezwała się cicho Łucja.

— Słucham?

— Dlaczego sądzicie, że są tylko dwa wyjścia? — zapytała. — Zginąć tu, lub gdzie indziej.

— Chyba nie słuchałaś uważnie.

— To ty nie słuchasz! Zapomniałeś, kto naprawdę pokonał Białą Czarownicę?

Wzdrygnęła się, bo nieprzyjemne wspomnienia wtargnęły w jej umysł. Potrząsnęła głową, chcąc się od nich odgonić.

— Myślę, że czekaliśmy na Aslana już dość długo — stwierdził sucho Piotr, po czym wyszedł z sali.

— Mam złe przeczucia — mruknęła Hermiona.

Wymieniła zaniepokojone spojrzenie ze Ślizgonem. On też wyglądał na niezadowolonego. Czuła, że stanie się coś złego. Zaczęli przygotowywać się do ataku. Ona i Malfoy należeli do grupy, która miała wziąć w tym udział.

— Poczekaj — rzuciła do Edmunda.

Brunet kiwnął głową, a Gryfonka zaczęła przepychać się do blondyna, który rozmawiał z Zuzanną. Rzuciła proszące spojrzenie przyjaciółce. Zrozumiała od razu, bo uśmiechnęła się do niej porozumiewawczo i zostawiła ich samych.

— Co tam, Granger?

— Na pewno chcesz iść? — zapytała.

Wzruszył ramionami.

— Przypominam ci, że tkwimy w tym razem — rzucił.

— To niebezpieczne — powiedziała z wahaniem. — A ty nie umiesz za bardzo walczyć mieczem.

Parsknął śmiechem.

— Od czego mam różdżkę, Granger? — zapytał rozbawiony. — W końcu jestem czarodziejem, nie?

— Nie możesz polegać tylko na magii.

Na jego twarz wpłynął typowy uśmieszek.

— Czekaj, czy ty się martwisz?

— Nie, ja tylko... Cholera, Malfoy.

Uściskała go. Nie spodziewał się tego, bo zamarł, ale potem odwzajemnił uścisk.

— Uznam to za tak.

— Nie daj się zabić, okej? — poprosiła.

— Jasne, Granger. O mnie się nie martw.

— To nie jest śmieszne! — walnęła go w ramię.

— Au! To bolało!

— Miało.

— Ty też tam na siebie uważaj — uśmiechnął się, drapiąc się po karku.

Kiwnęła głową.

— Chodźmy już, po polecą bez nas.

Dobry!

Jak tam, byliście już na grobach? Czy dopiero zamierzacie jechać?

Wczoraj była 36. rocznica śmierci Lily i Jamesa Potterów. Wznieśmy za nich różdżki /*

Jako, że zaczęliście się bardziej udzielać w komentarzach (co mnie bardzo cieszy, oby tak dalej 😘❤ ), postanowiłam podjąć kolejną próbę Q&A. Możecie zadawać pytania do bohaterów. Liczę, że chociaż kilka się pojawi. Wtedy opublikuję oddzielny rozdział z odpowiedziami. Tylko proszę, żebyście napisali, do kogo zadajecie konkretne pytanie.

W poprzednim rozdziale większość z was od razu zgadła, kogo przypomina Hermionie Kaspian. Tak, chodziło o Syriusza.

Piszcie, co sądzicie ;3

Za Aslana i do napisania 😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro