Rozdział 10: Błękitna Gwiazda, wyspa Ramandu i Stół Aslana

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hermiona

Wczoraj dość długo siedzieli przy ognisku. Była bardzo zaskoczona wyznaniem przyjaciółki. Od początku widziała, że ją i Zabiniego ciągnęło do siebie. W sprawie Eustachego niestety nic nie zdołali wymyślić.

Następnego dnia ktoś obudził ją, szturchając w ramię. Otworzyła oczy i zobaczyła kucającą przy niej szeroko uśmiechniętą Łucję.

— Co się stało? — zapytała trochę nieprzytomnie.

— Błękitna Gwiazda!

Przyjaciółka miała rację. Nad horyzontem widniała bardzo jasno świecąca gwiazda. Zerwała się na równe nogi, przy okazji budząc Edmunda. Wszyscy zaczęli się zbierać. Dopiero widniało, dlatego było dość chłodno. Zamaskowali miejsce po obozowisku i wrócili na statek. Ostatecznie stwierdzono, że Eustachy poleci za nimi. Nareszcie wiedzieli, dokąd mają płynąć. Hermiona siedziała razem z Ginny na ławce.

— Gin — zaczęła Gryfonka, a dziewczyna popatrzyła na nią pytająco. — Czy ty właśnie zdradziłaś Harry'ego?

Dręczyło ją to od dłuższego czasu, po prostu musiała zapytać.

— Och, o to ci chodzi. — rudowłosa zarumieniła się. — To nie tak. My nawet nie byliśmy razem, Hermiono. Owszem, podobał mi się, ale...

— Jak to? — zdziwiła się panna Granger.

— To było zwyczaje zauroczenie. — uśmiechnęła się krzywo. — Zresztą ty też mi wszystkiego nie powiedziałaś!

— Wiem, wiem. — westchnęła. — Wiesz, że nie mogłam...

— Chodzi mi o Edmunda. — młodsza Gryfonka poruszyła znacząco brwiami. — Musiałam się domyślać, że jesteście parą... O, o wilku mowa!

Wspominany chłopak podszedł do nich, uśmiechając się.

— Obgadujecie mnie? — zapytał, całując Hermionę w czoło, na co Ginny posłała jej spojrzenie typu: "A nie mówiłam?".

— Nie! — zaprzeczyła szybko.

— Jasne. Możemy pogadać? Najlepiej na osobności.

— I tak miałam iść do Łucji. Muszę z niej coś wyciągnąć. Od rana chodzi cała w skowronkach.

Po tych słowach dziewczyna wstała i odeszła. Hermiona zmarszczyła brwi. Jak to możliwe, że nie zauważyła dziwnego zachowania przyjaciółki? Nie miała jednak czasu się dłużej nad tym zastanawiać, bo Edmund przyciągnął ją do siebie, zwracając jej uwagę. Przy nim wszystkie myśli wirowały, nie potrafiła się na niczym skupić. Westchnęła cicho, ciesząc się jego bliskością.

— Chciałeś o czymś porozmawiać. — przypomniała.

— Tak. — brunet wyraźnie spochmurniał. — Przepraszam. Za to, co się stało w jaskini. Nie wiem, co się ze mną działo. Byłem wściekły... Na wszystko i wszystkich...

Zamarła, zupełnie zaskoczona. Poczuła uścisk w żołądku, a do oczu napłynęły łzy. Chciała wyrzucić z głowy tamto wydarzenie. Chciała zapomnieć.

— Próbowałam cię ostrzec... — wyszeptała cicho. — Ale mnie nie posłuchałeś. Wiesz, jak się wtedy czułam? Jak totalne zero...

— Przeze mnie płakałaś... Jestem kretynem. — powiedział gorzko, a w jego oczach dostrzegła smutek i żal. — Strasznie cię przepraszam, Herm. Wybaczysz mi?

Nie odpowiedziała, tylko po prostu go pocałowała. Objął ją w pasie i pogłębił pieszczotę. Potrzebowała tego.

Oczywiście nie dane im było dłużej cieszyć się sobą. Podszedł do nich Kaspian, wyraźnie zmartwiony, a tuż obok niego Dririan. Westchnęła z żalem, kiedy jej chłopak odsunął się. Król usiadł na ławce.

— Wiatr nas zawiódł. — oświadczył ponuro.

Miał rację. Wcześniej nie zwróciła na to uwagi. Żagle zwisały bezwładnie w dół.

— I jak teraz dotrzemy na Ramandu? — zapytał Edmund.

— Na mój nos coś nie chce, żebyśmy tam dotarli. — stwierdził kapitan, po czym wszedł na górę po schodach.

— Jestem taki głodny, że chętnie bym tego smoka zjadł! — warknął jeden z marynarzy.

Wtedy niespodziewanie okręt się zatrząsł. Dziewczyna pisnęła, wieszając się na brunecie, żeby nie upaść. Przytrzymał ją.

— Co się dzieje?

— Wpadliśmy na rafę? — zapytał Kaspian.

Rzucili się do burty, wychylając się za nią. Wtedy zobaczyła, co było przyczyną wstrząsu. Odetchnęła z ulgą.

— Eustachy, jesteś genialny! — zawołał Edmund.

Okazało się, że chłopak złapał ogonem dziób i zaczął ciągnąć. Wszyscy zaczęli wiwatować i bić brawo.

— Kto by pomyślał, że on jednak ma mózg. — odezwał się Zabini.

Kilka osób stojących blisko niego parsknęło śmiechem. Do końca żeglugi płynęli bez żadnych przeszkód.

Udało im się dotrzeć do wyspy Ramandu tuż przed zmrokiem.

***

Wyspa była piękna. Z gór było widać wypływające wodospady. Wszystko było porośnięte lasami. Zagłębili się w nie, zachowując ostrożność. Czwórka czarodziejów zapaliła różdżki, a Edmund zrobił użytek ze swojej latarki. Po jakimś czasie (już było ciemno) dotarli do kamiennego, ozdobnego mostu. Na samym końcu stała zamszona figura orła. Dookoła dało się słyszeć granie świerszczy i krzyki ptaków, co nadawało miejscu osobliwy nastrój. Hermiona wyraźnie wyczuwała obecność magii. Co było ciekawe, jej pierścień świecił bladoniebieskim światłem. Kiedy przeszli przez most, przed nimi pojawiło się drzewo z przejściem. Tuż za nim było widać zastawiony stół.

Zbliżyli się do niego, oświetlając światłem. Był to długi stół, wyraźnie przyszykowany na dużą biesiadę.

— Ale żarełko. — zauważył Blaise szeptem.

Szła razem z Ginny wzdłuż stołu, uważnie oglądając przyszykowane potrawy. Ślizgoni szli po drugiej stronie. Mulat usiadł na ławie, zacierając ręce.

— Ale uczta. — powiedział głośno minotaur, również zbliżając się do stołu.

— Czekaj! — ostrzegł go Dririan, dokładnie w momencie, kiedy chłopak zabierał się za jakieś owoce. Zamarł w połowie drogi do ust.

— Patrzcie. — powiedziała Ginny, wskazując różdżką przed siebie.

Spojrzała tam, gdzie pokazywała przyjaciółka i zamarła. Na szczycie stołu znajdowały się trzy kupy splątanych gałęzi. Dostrzegła wśród nich ludzkie oczy. A więc to byli ludzie. Edmund poświecił na nich i wszyscy drgnęli, wyciągając miecze. Dziewczyna odruchowo złapała bruneta za rękę. Powoli zbliżyli się do nich, chociaż serce waliło jej jak oszalałe.

— Lord Revilian — oznajmił Kaspian, wskazując mieczem na palec jednego z nich. — Lord Mamravor.

Łucja zebrała opadające włosy z twarzy mężczyzny.

— Lord Argos.

Przestraszona cofnęła rękę, odsuwając się od niego. Malfoy objął dziewczynę od tyłu, nieufnie patrząc na trzech mężczyzn.

— Oddycha... — stwierdził zdumiony Kaspian.

— Oni także. — dodał Edmund.

— Jak to możliwe? — zapytała Hermiona, opuszczając różdżkę.

— Rzucono na nich urok.

— Nie tykać jedzenia! — zawołał Kaspian do reszty załogi.

— Co? — oburzył się czarnoskóry Ślizgon, zrywając się od stołu. — Niby dlaczego?

— Patrz! Kamienny Nóż! To jest Stół Aslana. — oznajmił brunet, świecąc latarką na broń.

— Miecze lordów.

Zaczęli grzebać w gałęziach, aż udało im się znaleźć trzy miecze.

— Ginny, daj swój...

Położyli wszystkie na stole. Jednak nic się nie stało. Każdy świecił niebieskim światłem.

— Jest ich sześć.

— Jednego brakuje.

W tym momencie miecze zaświeciły się mocniej, tak samo jak...

— Hermiono, twój pierścień! — zawołała Łucja.

Miała rację, on też świecił. Przyjrzała się mu. Zauważyła jakieś wygenerowane symbole, których wcześniej nie było. Nie potrafiła ich odczytać.

— Patrzcie!

Spojrzała w górę. Z nieba przybliżała się do nich jasna kula, oświetlając wszystko niebieskim światłem. Zrobiło się jasno jak w dzień. Musiała zmrużyć oczy. Kiedy to coś zbliżyło się do ziemi, zaczęło się przekształcać. Pojawiła się przed nimi najpiękniejsza kobieta, jaką kiedykolwiek widziały ludzkie oczy.

— Przybysze z Narnii — odezwała się melodyjnym głosem. — Witam was.

Wszyscy zaczęli przyklękać, czując, że mają przed sobą wielką panią. Miała w sobie coś niesamowitego, biło od niej białą magią.

— Powstańcie.

Podniosła się, zerkając na swojego chłopaka. Wzrok miał utkwiony w nieznajomej, podobnie jak cała obecna tutaj płeć męska.

— Czy nie jesteście głodni? — zapytała, patrząc na nich.

— Jak cię zwą?

— Jestem Lilliandil, córka Ramandu. Wskazałam wam drogę.

Wymienili między sobą spojrzenia i podeszli do niej bliżej.

— Jesteś gwiazdą? — zapytał Kaspian.

Dziewczyna popatrzyła na niego, uroczo się uśmiechając i pokiwała głową.

— Aż trudno oderwać oczy.

— Jeśli nie odpowiada wam moją postać, chętnie przybiorę inną...

— Nie! — powiedzieli jednocześnie wszyscy czterej.

Hermiona wywróciła oczami, a Ginny zachichotała cicho. Faceci, każdy taki sam. Powinna czuć się zazdrosna?

— Zapraszam. Tę ucztę naszykowano dla was. — oznajmiła Lilliandil.

Podniosła ręce, a wszystkie świece zapłonęły.

— Przy Stole Aslana starczy miejsca dla każdego. Zawsze. Częstujcie się!

Załoga już zaczęła sięgać po jedzenie.

— Czekajcie. — zatrzymał ich Edmund. — Co im się przytrafiło?

Wskazał na śpiących lordów.

— Byli na wpół obłąkani, gdy przybyli do brzegu. Wzajemnie grozili sobie bronią, a przemoc jest niedopuszczalna przy Stole Aslana. Dlatego sprowadzono na nich sen. — wyjaśniła.

— A kiedy się obudzą? — zapytała Łucja.

— Kiedy powróci ład. — odparła dziewczyna. — Chodźmy. Czas nas nagli.

Bez słowa podążyli za nią. Zaprowadziła ich na kamienny balkon. Przed nimi rozciągało się morze.

— Czy czarodziej Koriakin opowiedział wam o Wyspie Mroku?

— Tak.

Stanęła przy murku obok Edmunda, wpatrując się w dal. Na horyzoncie było widać ciemną wyspę, z której wydobywało się zielone światło.

— Jeszcze trochę, a nic nie powstrzyma zła.

— Koriakin mówił, że żeby je pokonać, trzeba złożyć siedem mieczy na Stole Aslana. — powiedział Kaspian.

— Tak, to prawda.

— Ale znaleźliśmy tylko sześć. — odezwał się Edmund. — Czy wiesz, gdzie szukać siódmego?

— Tam — gwiazda wskazała na wyspę. — Musicie wykazać się męstwem. Macie mało czasu.

— Obym znów cię ujrzał. — powiedział do niej Kaspian, na co ona uśmiechnęła się.

— Do zobaczenia.

Zajaśniała, po czym zamieniła się w kulę i poszybowała do nieba. Spojrzeli po sobie i zaczęli wracać do stołu powiedzieć reszcie, czego się dowiedzieli. Przez ten czas Edmund nie puszczał jej dłoni. Hermiona miała złe przeczucia.

No witam 😂

Wiem, że ostatnio troszkę was zaniedbałam, ale miałam dużo nauki. Dodatkowo dzisiaj pisałam egzamin zawodowy, jeśli ktoś nie widział na tablicy (powinnam zdać, tak myślę xD ) Także już do was wracam ❤

Wiecie, że powoli zbliżamy się do końca?

Dzisiaj Wattpad ma ponoć przeprowadzać jakiś remont w związku z ostatnimi problemami technicznymi. Od godziny 16 nie będzie można wstawiać rozdziałów. Zobaczymy, co z tego wyniknie.

Kiedy macie ferie? Ja zaczynam 29 stycznia ( jeszcze niecałe dwa tygodnie 😭 ).

Już przestaję gadać 😂

Piszcie, co sądzicie ;3

Za Aslana i do napisania 😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro