Rozdział 5: Ratunek, pierwszy miecz i problem z Voldemortem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hermiona

Stała na drewnianym podwyższeniu ze związanymi rękoma. Wpatrywała się przed siebie pustym wzrokiem, kompletnie ignorując patrzących na nią mężczyzn, którzy brali udział w tym chorym handlu.

— Dam piętnaście tysięcy! — krzyknął ktoś z tłumu.

Wzdrygnęła się. Czuła się jak przedmiot i to było straszne. Zacisnęła usta. Nie chciała nic mówić, żeby jeszcze bardziej nie pogorszyć swojej marnej sytuacji. W życiu by nie pomyślała, że będzie komuś sprzedana.

Nikt nie podbił ceny. Na jej szyi handlarz zawiesił tabliczkę z napisem: "Sprzedana". Została brutalnie popchnięta w stronę nowego właściciela. Był nim stary, łysy mężczyzna, od którego cuchnęło rumem. Z trudem powstrzymała odruch wymiotny. Złapał ją za nadgarstek tak mocno, że nie miała szans uciec.

Teraz na podeście stała Ginny z buntowniczą miną. Ona również została kupiona, ale oczywiście przy prezentacji nie obyło się bez kpin, które dotyczyły głównie jej rudych włosów.

Nadszedł czas na Łucję. Dziewczyna wyglądała, jakby się miała zaraz rozpłakać. Wcale jej się nie dziwiła. Gorączkowo myślała, jak ocalić siebie i przyjaciółki. Nic nie przychodziło jej do głowy. Gdyby tylko miała różdżkę...

— Okrągłe sto za tę ślicznotkę!

— Dam sto dwadzieścia!

W końcu kupiono i Łucję. Krzyknęła, kiedy ktoś złapał ją za ramię i odprowadził. Nie mogła pozwolić, żeby je rozdzielono. Spojrzała z rozpaczą na Ginny, która teraz o dziwo była wyjątkowo spokojna. Rudowłosa zauważyła jej wzrok i uśmiechnęła się, zerkając na swój pas, do którego miała przyczepioną różdżkę. Jakim cudem ona ją zachowała?! Nie miała pojęcia, co planuje jej przyjaciółka. Przyszła kolej na Eustachego.

— Proszę, jaka dorodna sztuka — zachwalał handlarz. — Kto z panów zacznie licytację?

No cóż, tego chudego, małego blondyna na pewno nie można było nazwać dorodnym.

— Dalej panowie! Może nie wygląda nadzwyczajnie, ale jest silny!

— Gadaj zdrów! Silny to on wydziela tylko zapach!

— Wyjątkowo ochydna potwarz! Dwa razy zdobyłem szkolny puchar higieny! — oburzył się Eustachy.

— Kto zacznie licytację?

— Ja chętnie go wezmę — ku swojemu zdziwieniu usłyszała głos Ryczypiska. — A przy okazji wezmę się za was!

Jeden z nich zrzucił z siebie kaptur. Okazał się on Dririanem, na którego ramieniu siedziała mysz. Zrobiło się zamieszanie. Ginny wykorzystała okazję i wbiła łokieć w żebra swojego właściciela. Jakimś cudem dobyła różdżkę i wyswobodziła ręce z więzów. Hermiona patrzyła na nią z podziwem. Rudowłosa podbiegła do niej i przecięła sznury zaklęciem.

— Jak ty to zrobiłaś?

— To teraz nieważne — zbyła ją machnięciem ręki.

Zaczęła się walka. Odnalazły różdżkę Hermiony. Razem powaliły kilku handlarzy. Ktoś niespodziewanie złapał ją od tyłu. Już miała go powalić, ale odwrócił ją do siebie i pocałował. Odetchnęła z ulgą. Były bezpieczne.

— Jesteś cała? — zapytał Edmund.

— Tak.

Dostrzegła Malfoya i Zabiniego. Ten pierwszy rzucił się w wir walki. Powalał wszystkich, którzy stanęli mu na drodze. Przedarł się do Łucji i przyciągnął ją do siebie. Potem zrobił coś kompletnie niespodziewanego. Pocałował ją.

Miała ochotę krzyknąć: No nareszcie! Zerknęła na Edmunda, ciekawa jego reakcji. Chłopak uśmiechał się pod nosem, co ją zdziwiło. Wiedziała, że obaj z Draconem za sobą nie przepadają. Nie było jednak czasu się dłużej nad tym zastanawiać.

***

Uwolnili wszystkich niewolników. Ludzie wiwatowali głośno, kiedy szli spowrotem do łodzi. Podbiegł do nich młody mężczyzna, ale Dririan go zatrzymał.

— Wasza Wysokość!

Kaspian zatrzymał się. Zrobili to samo. Edmund trzymał ją mocno za rękę, nie zamierzając puścić.

— Moją żonę zabrali dzisiaj rano.

— Puść go, Dririan — powiedział Kaspian.

— Proszę, zabierzcie mnie ze sobą.

— Ja też chcę płynąć! — zawołała mała dziewczynka, najpewniej jego córka.

— Nie, Geil, zostań z ciocią. Znam dobrze te wody. — dodał, zwracając się do Kaspiana. — Pływam po nich od dziecka.

— Dobrze, popłyniesz.

Zeszli na nabrzeże, a za nim podążał cały tłum wyzwolonych ludzi.

— Panie mój! Królu! — usłyszała.

Przed nimi stał lord Bern, trzymający w rękach miecz. Zbliżyli się do niego.

— Podarował mi go niegdyś twój ojciec — powiedział mężczyzna. — Przez te wszystkie lata przeleżał bezpiecznie w pieczarze.

— To stara Narnijska klinga — zauważył Edmund.

— Pochodzi ze Złotego Wieku — potwierdził Bern. — Wykuto siedem takich mieczy. Były darami Aslana dla obrońców Narnii. Twój ojciec powierzył nam piecze nad nimi.

Wyciągnął broń w stronę króla. Czuła, że to jest bardzo uroczysta chwila. I nie myliła się.

— Weź go. Oby dobrze ci służył.

Kiedy tylko Kaspian wziął miecz, ludzie zaczęli wiwatować i bić brawa.

— Dziękuję ci. Odnajdziemy mieszkańców twego grodu.

Wsiedli do łodzi, którymi podpłynęli do Wędrowca. Odetchnęła z ulgą, kiedy znalazła się znów na pokładzie. Zmierzch zapadł bardzo szybko, więc zeszli do swoich kajut położyć się spać.

Tej nocy nie mogła zasnąć. Kręciła się, nie mogąc znaleźć dobrej pozycji. Dodatkowo irytowało ją kołysanie statku. Zazdrościła Ginny, która zasnęła niemal natychmiast. Nic dziwnego, dziewczyna przysypiała już podczas kolacji.

W końcu wstała ostrożnie, żeby nie zbudzić rudowłosej. Chwyciła swój sweter powieszony na wieszaku przy drzwiach i opuściła pomieszczenie. Wspięła się po schodkach na górę. Na głównym pokładzie nie było nikogo. Podeszła do burty i oparła się o nią. Wdychała zapach morza, wpatrując się w horyzont. Niebo było bezchmurne i było widoczne na nim mnóstwo gwiazd. Układały się w konstelacje, których nie można było zobaczyć w Londynie.

— Granger?

Podskoczyła na dźwięk głosu i odwróciła się. Przed sobą ujrzała Malfoya.

— Przestraszyłeś mnie! — wycelowała w niego oskarżycielsko palcem.

Zaśmiał się cicho, na co wywróciła oczami.

— Czemu nie śpisz?

— Nie mogłam zasnąć.

Kiwnął głową i zapadło pomiędzy nimi milczenie. Przyjrzała się mu. Nie mogła się pozbyć wrażenia, że coś go dręczy.

— On mnie wzywał, Hermiono — wyrzucił z siebie niespodziewanie.

Zamarła, słysząc od niego swoje imię. Nie pamiętała, czy kiedyś tak do niej mówił. Zawsze było tylko "Granger". A jednak jej przypuszczenia się sprawdziły.

— Kto? — zapytała głupio.

— Jak to: kto? Czarny Pan!

— Przecież to niemożliwe. — pokręciła głową. — On istnieje tylko w naszym świecie...

— Też tak myślałem. Kiedy ci przeklęci łowcy niewolników zamknęli nas w pudle... — wzdrygnął się na samo wspomnienie. — Wysłano na morze innych jeńców. Wiesz, co się z nimi stało? Porwała ich zielona mgła.

— Zielona mgła?

— Podobno przybyła ze wschodu. Kiedy... Kiedy ona się pojawiła...

Urwał. Zauważyła, że zacisnął mocno pięści, aż zbielały mu knykcie.

— Miałem wrażenie, że rozgrzał się do czerwoności. — Spojrzał na nią, a w jego oczach dostrzegła prawdziwy strach.

— Chcesz powiedzieć — zaczęła powoli. — że Sam Wiesz Kto ma jakiś związek z tą mgłą?

— Nie wiem jakim cudem, ale myślę, że on ma nad nią władzę.

Nie mogła w to uwierzyć. Nie chciała. Bezwiednie potarł lewe ramię. Zrobiło jej się go szkoda, zaczęła mu współczuć. Ścisnęła jego dłoń.

— Pozbędziemy się tego — mruknęła.

— Jak?

— Jeszcze nie wiem, ale znajdę rozwiązanie.


Już wiedziała, co będzie robić w najbliższym czasie. Nie odzywali się jakiś czas, każde zagłębione we własnych myślach. Hermionę nagle olśniło.

— Łucja wie?

Pokręcił głową.

— Nie. Nie chcę, żeby mnie znienawidziła.

Uśmiechnęła się szeroko. Spojrzał na nią podejrzliwie.

— Co?

— Ty ją kochasz — bardziej stwierdziła, niż zapytała.

— Ja wcale...

— Wmawiaj sobie, Draco. Widzę, jak na nią patrzysz.

— Powiedziałaś do mnie po imieniu. — mruknął.

Zmrużyła oczy.

— Nie zmieniaj tematu!

— Ona zasługuje na kogoś lepszego — jęknął.

— Nawet tak nie mów. Zależy ci na niej, prawda? — już chciał odpowiedzieć, ale przerwała mu. — Zawalcz o nią. Drugiej szansy możesz już nie mieć.

— Żeby to było takie łatwe... — burknął.

— Nikt nie powiedział, że miłość jest łatwa.

Zostawiła go samego z tą sentencją.

No witam

Trochę się dzisiaj działo nie? 😂

Przyznawać się, kto czekał na ten moment? (mówię o pocałunku Dracji, ekhem)

Piszcie, co sądzicie ;3

Za Aslana i do napisania 😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro