Rozdział 9:Walka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jack oraz Conflict dalej walczyli z następującymi gromadami cienio-podobnych mutantów. Było ich coraz więcej. Jack pocił się z zmęczenia. Mógł nie brać skórzanej bluzy w taki upalny dzień. Conflict się nie pocił. Miał dobrą staminę jak na kosmitę przystało. Wytworzył sobie kamienny ogon,który zwalił gromady stworów. Potem przemienił swoją prawą rękę w wielki ramienny blaster i wystrzelił kamieniami magmy w przeciwników. Lewą rękę zamienił w kolczyste szczypce,a z swych pleców wygenerował mackę ośmiornicy.

-Jeny ile ty masz tych mocy? Nie chcę wiedzieć ile DNA od stworzeń lub ludzi zabrałeś.

Parsknął zszokowany Jack przeładowując swój karabin,który znalazł w plecaku koło autobusu. O dziwo był tam zapas amunicji. Biedak jakiś nie zdążył skorzystać z przyjemności powiewu strzał,więc przynajmniej Jack miał "zabawkę" do zabawy z wrogiem.

Conflict zdekapitalizował głowę mutanta poprzez swój długi szpiczasty jęzor.  Macki zdusił gromadę swoich przeciwników i rzucił ich daleko od pola bitwy. Gromady nie ustawały. Nagle karabin Jack'a się zaciął.

-A niech to krakersy mojej ukochanej babci imienia Małgorzata! Skończyła mi się amunicja. A niech to mydło się poślizgnie! Mam nadzieje,że pięści coś dadzą.

Jack pomimo spocenia nadal był godnym przeciwnikiem. Znał kickboxing bardzo dobrze. Jego wrogowie nie mogli przewidzieć jego taktyki solidnych ciosów i kopniaków. Nagle poczuł ogromny ból w nodze. Wydał z siebie potworny krzyk. Conflict odwrócił się w jego strone. Jeden z potworów gryzł piszczel nogi jego najlepszego przyjaciela. Conflict sformował swoją prawą rękę w kamienny młot i zmiażdżył głowę napastnika. Gromady przeciwników nastawały. Jack był ranny,a Conflict był otoczony z wielu stron. Sytuacja nie wyglądała dobrze. Nagle usłyszano głośny dźwięk. Przypominał dźwięk jakiejś syreny,a zarazem jakiegoś wnerwiającego gwizdka. Wszystkie potwory przestały atakować i pobiegły w stronę dźwięku. Jack na ekranie swej telewizorowej głowy wyświetlił niebieski ekran z białym znakiem zapytania i powiedział:

-Co do? Co to za dźwięk. Boli. Yyyyyyygh!!!

Ból Jack'a wzrastał. Nie tylko okropnie było słyszeć te fale dźwięku,ale zarazem bolała go piszczel w nodze. Był ciężko ranny. Conflict wziął go na swe ramiona. Użył mocy telekinezy i wzniósł się w niebo. Poleciał z powrotem do bazy. Znajdowała się nieopodal innego zniszczonego miasta na zachodzie wielkich gruzów wywołanych "Wydarzeniem",które się zadziało w linie czasowej,które też spowodowało,że te potwory pojawiły się na ziemi.

Widać było wielki bunkier. Był pokryty roślinami i gruzami budynków. Miało to zmylić potwory,aby nie znaleźli bazy. I tak prawdopodobnie by się nie przedostali. Drzwi były dobrze opańcerzowane. Na pewno było tam 70 warstw po każdym typu metalu na świecie. Wyświetliła się mała kamerka.

-Potwierdź...Tożsamość.

Wypowiedział żeńsko-podobny robotyczny głos. Conflict postanowił gwizdać pewną melodię. Tą melodią była znana tradycyjna rymowanka dla dzieci "The Muffin Man".

-Tożsamość...Przyjęta.

Drzwi się otworzyły. Widać było schody,które prowadziły na dół. Było dużo kurzu. Żarówki na suficie ciągle migały. Conflict poszedł wewnątrz przejścia,po czym zamkneły się drzwi za nim. Na samym dole było pomieszczenie. Bardzo przypominało typowy bar. Tylko,ze ten bar był pełen...Ciekawych osób. Po roboty,ludzi z rogami jak jelenie,po glutowate stwory,po niebieskich kosmitów. Ogólnie wyglądało to jak typowe środowisko sci-fi,tyle można powiedzieć. Nagle przywitała przybyszy antropomorficzna wilczyca cyborg. Miała czarne futro oraz zielone oczy. miała zarazem cybernetyczne implanty jak choćby limonkowo-biała zbroja na torsie.

-Ożesz kurka wodna Jack co ci się stało?!

Powiedziała ona. Na to Conflict:

-Wdaliśmy się w konflikt znowu z tymi "cieniami". Te mutanty po prostu nie potrafią odpuścić. Jennifer tak poza tym coś nowego w bazie się zadziało od naszych "zabaw" na powierzchni?

Jennifer wzruszyła swymi futrzanymi ramionami i odpowiedziała:

-Szczerze? Szczerze nic. "Szef" pytał natomiast o to akurat,abyś poszedł do strefy laboratoryjnej tej bazy. Mówi,że ma dla ciebie ofertę,której się nie oprzesz. Ja z innymi robiliśmy debatę co to może być.

Jack wydał z siebie głośny dźwięk inhalacji powietrza. Nagle powiedział:

-Jakiego eksperymentu? Poza tym wiecie gdzie jest medyk?

Conflict odpowiedział na to:

-Nie martw się bracie. Jest po lewej. Zaniosę cię tam.

Pięć minut później. Kosmita-android i humanoidalny futrzak kontynuują przez godzinę rozmowę.

-I potem powiedziałam Rafałowi:,,Oh,ależ przestań to niemoralne!",ale się nie posłuchałam.

Powiedziała Jennifer. Jack z niedowierzaniem szybko zareagował:

-I co? Czy ty na serio zmiksowałaś potem keczup z czipsami i colą?

Jennifer na to:

-Tak i nie wstydzę się faktu,że to była najpyszniejsza rzecz,którą zjadłam.

Jack z podziwem popatrzał na Jennifer:

-Jestem pełen podziwu. A ja myślałem,że ogórki z salsą,paprykarzem i solą były najlepszym rekordem,który ktokolwiek zrobił.

Nagle koło nich przyszedł Stanisław. Był też to "object-head" jak Jack. Natomiast jego głową byłą mała zabawkowa łopata,która latała nad jego ciałem jako "głowa".

-"Szef" chce cię widzieć,Conflict. I to już

Jedyne co pomyślał w swej głowie Conflict w tym momencie to jedno:

"Jeśli to takie pilne i dotyczy mnie,to wiem,że będzie to związane z problemami i będzie tak trudne do zgryzienia,że nawet fistaszki hodowane przez wujka Jack'a to przy tym pestka."


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro