christmas one

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

                        
          ▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁

Niebieskooka blondynka w stroju elfa sunęła z gracją między stolikami w dużej i bardzo znanej kawiarni w centrum miasta. Za cztery dni będą święta, a jej szef w związku z tym postanowił że trzeba wprowadzić tutaj świąteczną atmosferę. Stąd ten tandetny strój. Ale pomimo tego, Hannah uważała że ich kawiarnia była najbardziej przesłodzoną świąteczną kawiarnią w mieście. Co nie było do końca dobrą opinią w jej mniemaniu.
Po kolejnym nudnym dniu w pracy wróciła do domu i zajęła się nudnymi sprawami. Na drugi dzień jak codzień poszła do pracy. Jej życie można było już nazwać rutyną co zaczynało ją trochę irytować.

― O hej Han, już jesteś. Idź się przebrać bo zaraz jak zgaduje przyjdzie tłum ludzi po kawę na wynos, więc ruchy. ― Dziewczyna została powitana tymi słowami przez drugiego elfa na tym kwadracie. Elena Colins była zdecydowanie lepszym pomocnikiem Mikołaja niż ona, ta blondynka się przynamniej nie spóźniała do pracy. ― A i właśnie, dzisiaj przychodzi jakiś nowy na zastępstwo za Adama, biedak się rozchorował. Musisz mu wszystko wyjaśnić. Nie łatwo jest być Mikołajem.

Hannah westchnęła i kiwnęła głową ze zrozumieniem. Minęła przyjaciółkę i poszła na zaplecze by się przebrać w przesłodzony strój elfa. Gdy już stała ubrana, do szatni wszedł chłopak którego wcześniej nie znała, dobrze że była już w swoim stroju.

― Cześć, jestem na zastępstwo.  ― Powiedział patrząc na nią.

― Boże, czemu ja. ― Mruknęła pod nosem. Nie za bardzo chciało jej się w ogólę ruszać z domu, a co dopiero wchodzić w konserwację z kimś obcym. Nie lubiła tego za bardzo. ― Okej, więc tak, dzisiaj zostajesz Mikołajem, będziesz siedział na fotelu w rogu i będziesz dzielić się magią świąt. Co jakiś czas podejdzie do ciebie dziecko i wtedy masz z nim rozmawiać, po prostu. A teraz przebieraj się bo nie mamy czasu. ― Powiedziała szybko i uśmiechnęła się sztucznie. Był poniedziałek rano, jak inaczej miała się uśmiechać?

― Okej, rozumiem. ― Pokiwał głową i wyciągnął telefon. ― Gdzie jest strój? ― Spytał nawet na nią nie patrząc, skupił się na telefonie i co chwilę marszczył brwi.

Hannah patrzyła na niego z podniesionymi brwiami. Nie lubiła gdy ktoś nie patrzył na nią gdy do niego mówiła. Tym bardziej gdy patrzył wtedy w telefon.

― Jest tam. ― Wskazała palcem na szafę, ale zdając sobie sprawę że on dalej na nią nie patrzy, dodała. ― W szafie.

Chłopak znowu pokiwał głową ze zrozumieniem i zaczął wystukiwać coś na telefonie.

― Han, możesz szybciej?! ― Usłyszyli krzyk dziewczyny zza drzwi.

― Jeśli będziesz miał jeszcze jakieś pytania to pytaj się mnie albo drugiej elfki. Powodzenia, nowy. ― Powiedziała i szybko wyszła z zaplecza zostawiając chłopaka samego.

― Faktycznie, jest trochę tłumu. ― Powiedziała Han stając za blatem i patrząc na karteczki z zamówieniami. ― Nie będzie dzisiaj Veronici? ― Zapytała Ellie która podawała akurat herbatę jakiemuś mężczyźnie. W końcu ktoś z herbatą, pomyślały obie blondynki.

― Niestety nie. Ma dzisiaj to przedstawienie. Gra główną rolę.

― To już dzisiaj? Szkoda że nie możemy się urwać. Oby ktoś to nagrał. ― Powiedziała dziewczyna i nałożyła pokrywkę na kartonowy kubek z kawą. Zaraz potem podała go klientowi i tak co chwilę. Po jakimś czasie z zaplecza wyszedł nowy Mikołaj który nie wyglądał zupełnie jak Mikołaj.

― Hej, nowy. ― Syknęła Han widząc go. ― Miałeś włożyć watę pod strój byś był gruby jak prawdziwy Mikołaj.

― Nie widziałem tam żadnej waty.

Dziewczyna popatrzyła na przyjaciółkę.

― Idź mu pomóc, jest już mniejszy ruch, dam sobie radę. A dzieciaki już czekają na Mikołaja. ― Powiedziała Ellie i uśmiechnęła się ciepło do tej dwójki.

Hannah westchnęła.

― Dobra, chodź szybko. ― Machnęła dłońmi pospieszając nowego współpracownika i poszła za nim z powrotem do szatni.

Zaczęła się rozglądać po pokoju i po chwili zauważyła foliowy worek z watą rzucony koło szafy. Przewróciła oczami i podniosła go.

― Naprawdę tego nie widziałeś?

Chłopak pokręcił głową.

― Dobra, chodź, pomogę cię z tym, nie mamy czasu. ― Podeszła do niego.

Brunet podwinął marynarkę Mikołaja, a Hannah wcisnęła tam tyle waty, ile się dało. Im grubszy, tym lepiej.

― Jestem Caspian tak w ogóle. Przepraszam że się wcześniej nie przedstawiłem.

― Nic nie szkodzi, Caspian. ― Dziewczyna odsuneła się kończąc swoją czynność. ― Ja jestem Hannah. ― Uśmiechnęła się i wskazała palcem na metalową przypinkę z jej imieniem  na jej klatce piersiowej.

― Ładne imię.

― Miło mi, twoje również jest ładne. Ale teraz już chodźmy. ― Zaczęła iść w stronę wyjścia.

Caspian tylko uśmiechnął się szeroko i ruszył za nią. Chyba mu się poprawił humor.

Gdy wyszli Hannah wskazała mu miejsce w rogu lokalu.

― Teraz idziesz tam i będziesz siedział, po prostu. I śmiej się przez jakiś czas jak Mikołaj. Ho ho i tym podobne, wiesz o co chodzi. ― Próbowała naśladować śmiech staruszka.

― Wiesz, byłabyś lepszym Mikołajem niż ja z tym ho ho. ― Zaśmiał się.

― Z pewnością, ale niestety mogę cię tylko odprowadzić jako pomocnik Mikołaja. ― Uśmiechnęła się tym razem dosyć szczerze jak na poniedziałkowy poranek i zaczęła iść skocznym krokiem (jak na elfa przystało) w stronę tronu Świętego Mikołaja.

Gdy doszli na miejsce Caspian usiadł na dużym krześle na które wcześniej zarzucili czerwoną zasłonę by wyglądało lepiej i zaczął witać się już z pierwszymi dzieciakami. Nawet Hannah przyznała w myślach że ten ton głosu w połączeniu z jego akcentem był nawet uroczy.
Po kikkusekundowym przeglądaniu się chłopakowi w kożuchu, wróciła za ladę by dalej przygotowywać napoje (i niestety wdychając przy tym zapach kawy), kroić ciasta i lukrować specjalnie przygotowane dzisiaj małe pierniczki które miały podawać wszystkim klientom za darmo. Tak, świąteczne miłosierdzie w tym roku pokazali rozdając darmowe pierniczki. Ale to i tak jej zdaniem lepsze niż w sklepie z obuwiem gdzie rozdają darmowe wkładki zapachowe do butów. Tu przynamniej jest świątecznie i smacznie.

― Hannah, pamiętaj że dzisiaj jest impreza dla personelu. ― Przypomniała Ellie gdy miały jakiś czas wolnego bo nie przychodzili nowi klienci.

― Ellie, słońce, wiesz że nie lubię imprez. ― Dziewczyna westchnęła i upiła łyk swojej już prawie zimnej, czarnej herbaty którą zrobiła sobie wcześniej.

― Wiem, dlatego cię nie zmuszam, tylko przypominam. Ale myślę że na tej imprezie będzie fajnie buba. Porozmawiamy, pośpiewamy razem z Vee...

― Dobra, przekonałeś mnie. ― Przerwała jej Hannah. ― Ale robię to tylko dla mile spędzonego czasu z wami. ― Uśmiechnęła się i wskazała palcem na przyjaciółkę.

Ellie się zaśmiała. Sama nie była wielką fanką imprez, ale po prostu kochała spędzać czas z przyjaciółmi którzy będą tam w większości. Co prawda tylko one pracowały w tej kawiarni, ale Jasper zapowiedział że jakoś się wkręci bo nie może przegapić tylu zajebistych ciasteczek.

― A ten nowy, Caspian, zalicza się teraz do personelu? ― Dziewczyna zapytała Colins patrząc na nowo poznanego chłopaka który właśnie rozmawiał z jakimś uroczym dzieckiem na swoich kolanach.

― Myślę że tak. Możesz go później zapytać czy przyjdzie. On pewnie nawet nie wie że tutaj będzie jakaś impreza.

― Racja. ― Pokiwała głową i popatrzyła na drzwi wejściowe przez które właśnie weszło dwóch młodych mężczyzn z jeszcze jednym małym mężczyzną który siedział na barana u jednego z nich.

― Wio koniku! ― Krzyknął mały mężczyzna klepiąc przy okazji swojego "konika" po głowie.

Hannah zaśmiała się na widok Jaedena i Wyatta z małym bagażem na karku.

― Chłopcy! Co wy tu robicie? ― Spytała Ellie gdy podeszli do baru.

― Ciocia Ellie! ― Krzyknął znowu mały Oliver wystawiając swoje krótkie rączki w stronę ukochanej cioci.

― Przyszliśmy na gorącą czekoladę. ― Wyatt wzruszył ramionami i podał wiercącego się szkraba Ellie.

Blondynka w okularach kiwnęła głową.

― Dobrze się bawisz z nimi Oli? ― Uśmiechnęła się do chłopca.

― Taak! Dzisiaj jak byliśmy w parku to Batatowi usiadł ptaszek na głowie! To było zabawne. ― Oli zaśmiał się głośno, łapiąc się za brzuch.

Wszyscy wybuchnęli śmiechem. W sumie co się dziwić. Włosy Oleffa wyglądały jak bardzo atrakcyjne miejsce na gniazdo.

― Chcesz ciasteczko słodziaku? ― W międzyczasie Hannah, jak to Hannah podeszła do tego małego bąbelka by go trochę porozpieszczać tym co miała pod ręką.

Oli kiwnął głową i od razu zaczął jeść pierniczka. Co jak co, ale pierniczka od Han w kształcie choinki to on nie odmówi. Tym bardziej że Han zawsze miała dla niego fajne rzeczy.

― I Oli chciał zobaczyć Mikołaja. ― Dodał Jaeden patrząc na siostrzeńca swojej dziewczyny którym mieli się dzisiaj opiekować. ― I ja też chciałem zobaczyć Ciebie... ― Uśmiechnął się ciepło do Ellie.

― Aw ja Ciebie też bubuś. Dobrze że przyszliście bo zamykamy i tak za jakąś godzinkę, dzisiaj szybciej wychodzimy. Tylko muszę jeszcze coś ogarnąć w zamówieniach.

― Pójdę z tobą. ― Zaproponował Jaeden i poszedł za Colins na tyły kawiarni.

Hannah która trzymała aktualnie dziecko u siebie na rękach podała go ostrożnie przyjacielowi który stał po drugiej stronie lady.

― Zrobię wam gorącą czekoladę.

― Batat, muszę siku. ― Oznajmij mały człowiek patrząc na swoją dzisiejszą nianię.

― Dobrze karzełku, chodźmy.

― Uważaj kogo nazywasz karzeekiem, olbrzymie. ― Oburzył się mały mężczyzna. Przepraszam, duży mężczyzna.

Wyatt wywrócił oczami z rozbawieniem i udał się do toalet. Za to Hannah zaczęła przygotowywać napoje. Gdy czekolada była już gotowa, nasi mężczyźni wrócili.

― Proszę, wasza czekolada. ― Dziewczyna postawiła trzy gorące kubki na stoliku przy ladzie. ― Jaeden też pije, co nie?

― Chyba tak, ale narazie jest zajęty Ellie, nie widział jej pół dnia.

― Racja, to musi być dla niego trudne. ― Hannah kiwnęła głową z poważną miną i zaraz potem zaśmiała się. ― No, ale Oli, słyszałam że chcesz poznać Świętego Mikołaja. ― Połaskotała go po brzuszku na którym miał sweterek z reniferami.

Chłopiec zaśmiał się i pokiwał głową.

― To dobrze się składa, bo Mikołaj to mój dobry znajomy. Chodź, zaprowadzę cię do niego. ― Wystawiła mu rączkę, a mały Oli zaskoczył z kolan Wyatta który zajmował się teraz czekoladą i złapał blondynke za rękę.

Hannah uśmiechnęła się i zaczęła z nim iść w stronę Caspiana który akurat miał wolną chwilę bez dzieciaków.

― Cześć Mikołaju, to jest Oli i on bardzo chciał cię poznać.

― O, witaj Oli. ― Przywitał się Caspian z uśmiechem i głosem staruszka. ― Co się sprowadza do Mikołaja?

― Prezenty! ― Krzyknął chłopiec wyrzucają ręce do góry.

Hannah i Caspian zaśmiali się i dziewczyna posadziła chłopca na jego kolanach.

― To jaki prezent chcesz dostać w takim razie, młody człowieku?

― Bębenki! ― Uśmiechnął się szeroko.
― I kredki! ― Dodał, a Hannah już zanotowała by kupić mu na święta bębenki. Teraz przynajmniej będzie grał na nich, a nie na kaloryferze.

― Mikołaj napewno to przemyśli. A czy byłeś grzeczny w tym roku? 

Oli pokiwał głową i się uśmiechnął. Był przecież bardzo grzecznym chłopcem. Aniołek który po prostu lubi patrzeć jak ludzie rzucają w siebie jedzeniem.

― To bardzo dobrze! Chcesz może zdjęcie z Mikołajem na pamiątkę?

― Taak!

― Ustawcie się ładnie to wam je zrobię.
― Dziewczyna pobiegła po swój aparat który zawsze miała przy sobie i już po chwili stała przed nimi.

Zrobiła parę zdjęć i już miała iść odnieść aparat, ale zatrzymał ją brunet z białą brodą.

― Ty też możesz być na zdjęciu, w końcu jesteś elfem. Da się przecież zrobić selfi aparatem, prawda? ― Chłopak uśmiechnął się szeroko czego nie było koniecznie widać przez jego biały "zarost".

― Tak! ― Krzyknął Oli skacząc na jego kolanach. Był dzisiaj wyjątkowo energiczny.

― No dobrze, to chodźcie. ― Uśmiechnęła się delikatnie i stanęła obok fotela z obiektywem skierowanym na nich.

Porobiła znowu parę zdjęć i było przy tym dużo śmiechu. Stwierdziła że napewno doda te zdjęcia do swojego nowo zakupionego, jeszcze pustego albumu.

― Prześle te zdjęcia później do Ellie, a teraz leć do batata bo czekolada ci wystygnie, słońce. ― Uśmiechnęła się do chłopca i patrzyła jak biegnie do jej przyjaciela.

― Mi też możesz przesłać? ― Caspian popatrzył na nią.

― Um jasne, podasz mi może facebooka albo instagrama?

― Caspian Henderson na facebooku. ― Uśmiechnął się do niej. ― Zapisać ci?

― Nie trzeba, zapamiętam. ― Odwzajemniła uśmiech. ― Tak w ogóle to mam propozycję. Pewnie nie wiesz, ale dzisiaj mamy imprezkę dla personelu, teraz się chyba do niego zaliczasz więc możesz wpaść jak chcesz. Dzisiaj o 20, tutaj w kawiarni.

― Pewnie, mogę wpaść.

― To super. ― Powiedziała i popatrzyła na drzwi przez które właśnie wszedł klient. ― Robota wzywa, narka. ― Uśmiechnęła się i pobiegła za ladę by obsłużyć klienta i o dziwo, nie mogąc doczekać się imprezy.

          ▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁▁

― Siemka, już jestem. ― Powiedziała Veronica z uśmiechem podchodząc przyjaciółek które już na nią czekały w kawiarni.

― O hej, Vee. Jak było dzisiaj w teatrze?
― Hannah przesunęła się w stronę Ellie by zrobić miejsce trzeciej blondynce na kanapie.

― Było nieziemsko, jak zwykle. A jak tam w pracy? Działo się dzisiaj coś ciekawego? ― Zapytała biorąc pierniczka ze stolika.

― Przyszedł nowy koleś na zastępstwo za Mikołaja który podrywa Han. ― Powiedziała Ellie uśmiechając się.

― On wcale mnie nie podrywa!

― Już nawet podał jej swojego fejsa. I na dodatek za niedługo tutaj przyjdzie. ― Dodała Colins z uśmiechem.

― Pewnie będziecie razem, czuje to. ― Veronica pokiwała głową.

Gdy Hannah już miała się odezwać by zaprzeczyć, koło ich sofy stanął wysoki chłopak.

― Kto będzie razem? ― Zapytał Jasper siadając na oparciu kanapy.

― Han z nowym Mikołajem. ― Odpowiedziała Ellie podając mu od razu talerz z pierniczkami.

― Uu tworzy nam się nowy romans. ― Powiedział ciemnowłosy i zaczął jeść pyszne ciastka dla których głównie tu przyszedł.

― Powtarzam, ja znam go jeden dzień.
― Hannah westchnęła gdy akurat przez drzwi wszedł Caspian który od razu im pomachał.

― To jest ten Mikołaj? ― Zapytał dyskretnie dziewczyn, a Ellie pokiwała głową. ― Nie jest zły. ― Podsumował i wrócił do ciastek.

― Hej, my się chyba jeszcze nie znamy. Caspian jestem. ― Podał dłoń na przywitanie Vee i Jasperowi i stanął naprzeciw nich.

― Veronica. ― Dziewczyna uśmiechała się delikatnie.

― Jasper. ― Powiedział chłopak z pełną buzią.

Hannah zaskoczyło to jak on szybko, bez żadnego skrępowania podszedł i się przywitał. Ona by tak swobodnie tego nie zrobiła.

― A co tutaj tak dokładniej będziemy robić? ― Zapytał Henderson i zaczął się rozglądać.

― Mamy przygotowane karaoke i dalsze ozdabianie ciasteczek. ― Hannah uśmiechnęła się delikatnie do niego. Chciała być przecież miła.

― Oo to świetnie.

― W sumie to możemy już iść na karaoke. ― Powiedziała Vee wstając i otrzepując swoją skórzaną spódnicę z niewidzialnego kurzu.

― Dobry pomysł.

Wszyscy wstali i poszli na drugi koniec lokalu gdzie postawiony został mały sprzęt do karaoke. Zaczęli śpiewać duetami. U większości nie było to zbyt piękne śpiewanie, ale przynamniej było przy tym dużo śmiechu i dobrze się bawili. Po skończeniu już z karaoke skierowali się do stolików gdzie zaczęli dekorować pierniczki. Przy tym też było dużo śmiechu. Na pierniczkach znajdowały się naprawdę przeróżne rysunki, od choinek po koale. Na ich fartuchach również były ciekawe rysunki. Tylko bardziej abstrakcyjne.
Caspian nawet został reniferem z dużą, czerwoną kropką na nosie którą Hannah narysowała mu lukrem. Podsumowując zabawa była przednia.

― O kurde. ― Powiedziała Han gdy popatrzyła na zegarek. ― Jest już po 23 a tu trzeba jeszcze posprzątać trochę.
― Wstała od stołu i po kolei zdjęła wszystkim fartuchy by włożyć je do pralki.

Reszta pracowników i Jasper zaczęli ogarniać w lokalu. Pierniczki położyli na półkach, umyli stoły, pozamiatali, schowali sprzęt do karaoke i ustawili meble na ich miejsca. Po pół godzinie skończyli ich szybkie sprzątanie i zaczęli się zwijać do domów.
Przyjaciele i Caspian już ubierali kurtki by również wrócić do domów gdy jeden z nich się odezwał.

― Było super. Miło było was poznać. ― Caspian uśmiechnął się do nich. Naprawdę polubił tych ludzi spędzając z nimi zaledwie parę godzin. Ale taki już był, szybko nawiązywał nowe znajomości.

― Ciebie również. ― Powiedzieli wszyscy w miarę równocześnie.

Wyszli na zewnątrz i Ellie zamknęła kawiarnię. Teraz wszyscy zaczęli rozchodzić się we własne strony.

― Pa wszystkim. ― Powiedziała Colins i poszła w jedną stronę pod ramię razem z Jasperem bo mieszkali niedaleko siebie.

― Ja też już lecę, kochani. ― Powiedziała tym razem Vee i poszła na drugą stronę ulicy do swojego mieszkanka które miała naprawdę blisko.

― To ja też już będę szła, narka. ― Powiedziała Hannah i już miała odchodzić, ale brunet położył jej dłoń na ramieniu przez co przeszły ją dreszcze. Stwierdziła że to chyba z zimna bo faktycznie właśnie zawiało i odwróciła się w jego stronę.

― Mogę cię odprowadzić. ― Zdjął powoli dłoń z jej ramienia.

― To miłe, ale nie musisz. ― Pokręciła głową.

― Ależ muszę. ― Stanął równo obok niej. ― Idziemy?

Dziewczyna westchnęła przez co z jej ust wyleciał dym przez ten cały mróz.

― Dobrze, chodźmy.

Zaczęli iść w stronę jej mieszkania które może nie było daleko, ale trzeba było przejść przez parę ciemnych uliczek.

― Gdzie mieszkasz? ― Zapytał rozglądając się po okolicy.

― Na Baker Street, a ty?

― Na Baker Street. ― Uśmiechnął się.

― Oo to dobrze, nie będziesz musiał później wracać sam jakoś daleko do siebie po ciemku.

― Mogę cię zawsze odwozić po pracy jak chcesz. Mam auto, tylko że aktualnie jest w naprawie.

― Nie, nie trzeba. Nie chce sprawiać kłopotów. ― Pokręciła głową.

― Nie będziesz. ― Szybko zaprzeczył. ― Będzie fajnie jak nie będę jeździł sam.

― Jak nie będę sprawiać kłopotu to z chęcią. ― Uśmiechnęła się gdy stanęli pod jej blokiem. ― To tutaj. ― Schowała się pod daszek bo zaczął prószyć śnieg.

Caspian zrobił to samo, a że daszek był mały to stali blisko siebie. Ich klatki piersiowę dotykały się przy każdym oddechu co było dosyć niekomfortowę. Przynamniej dla dziewczyny która nie była przyzwyczajona do aż takiej bliskości.

― To był miły wieczór. ― Powiedziała cicho nie chcąc powiedzieć czegoś głośno.

Chłopak pokiwał delikatnie głową i lekko nachylił się ku niej, a dziewczyna oparła się o drzwi. I w tym momencie starsza sąsiadka blondynki otworzyła drzwi by wyjść nakarmić gołębie jak to miała w zwyczaju. Hannah która opierała się o te drzwi upadłaby na ziemię gdyby nie refleks bruneta która złapał ją za ramiona i przyciągnął do siebie tym samym ratując ją przed upadkiem.

―  Ach to młodzieńcza miłość ― Nieco ekscentryczna starsza pani westchnęła z roszczuleniem. ― Miłych świąt kochani. ― Krzyknęła i odeszła w stronę pobliskiego parku.

Para popatrzyła na siebie i zaśmiała się cicho pod nosem nadal stojąc blisko siebie. Po chwili patrzenia się na siebie i mieszania swoich oddechów chłopak nachylił się nad dziewczyną i delikatnie musnął jej wargi tak, że ledwo je poczuła, ale jednak poczuła. Stała jak sparaliżowana z otwartymi oczami. Caspian uśmiechnął się delikatnie.

― Do zobaczenia jutro. ― Wysunął się spod daszka przez co od razu spadły na niego płatki śniegu.

― Tak, do zobaczenia. ― Uśmiechnęła się delikatnie. Choć w środku była dalej oszołomiona tym co się stało przed chwilą.

On za to uśmiechnął się szeroko i odszedł w stronę swojego bloku. A Hannah szybko uciekła na górę do mieszkania zadawając sobie pytanie co się przed chwilą wydarzyło i zaczęła to dokładnie analizować.

Jak widzicie nie było tu może dużo świątecznej magii, ale jednak kto w nią wierzy, ten w nią wierzy. My wierzymy, nie, my wiemy, że akurat ta miłość w tym okresie świąt zaczyna się rozwijać. Dwójka nastolatków nie zna się za dobrze, ale i tak czuje do siebie coś innego niż do innych. Już teraz jest tu jakieś uczucie. A gdy się bliżej poznają to będzie ono jeszcze większe! Czy to nie jest magiczne? Nie widzicie w tym ani odrobiny magii? Może nie świątecznej, ale magii miłości która zawsze wszystkich zaskakuje i rządzi się swoimi prawami? Nie? To pomyślcie o tym bo ja i tak wiem swoje!

Ja, duch świąt przesyłam wam świąteczną radość moi drodzy, wam jak i naszym dzisiejszym bohaterom.

note

czy właśnie opublikowałam świątecznego one-shota w styczniu? tak.

i też nie wiem co się wydarzyło pod koniec, naprawdę nie wiem co wymyśliłam z tym duchem świąt w roli narratora wszechwiedzącego, ale no.
i wiem że to trochę nie wyszło niestety, ale nie mam siły już tego pisać od nowa, a pamiętajcie, nie wolno się nigdy do niczego zmuszać (dlatego też tak długo mnie tu nie było) i też czasami przydaje się takie luźne coś.

trzymajcie się i no, wesołych świąt jak na świątecznego one-shota przystało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro